Inspektor — Federal Police
36 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Naprawdę nie cierpiał, kiedy podejrzani mu uciekali. Czy chociaż raz nie mogli po prostu położyć się na glebie, jak ich o to tak ładnie prosił z bronią w ręku? Nie był jeszcze aż tak stary, ale swoje najlepsze czasy biegania po mieście, przeskakiwania ogrodzeń, śmietników oraz próby nie uszkodzenia przechodniów w trakcie pościgu miał już trochę za sobą. Szczególnie odkąd go zesłali na to zadupie. Po dziś dzień nie wiedział dlaczego niektórym wydawało się, że uda im się uciec. Czy tutejsza policja jest równie niekompetentna, co ta w Sydney? Przecież on nawet nie wyglądał na jakiegoś zwykłego posterunkowego. Był Inspektorem do cholery! Nie powinien biegać za jakimiś płotkami, a siedzieć na dupie i dyrygować całą akcją z któregoś wozu. Najlepiej własnego. Może wtedy rozbijał by się po ulicy, a nie po chodniku.
To wszystko miało być naprawdę proste. Przecież mieli wszystko, czego potrzebowali. Miejsce w którym wymienią się dragami i bronią, godzinę, nawet mniej więcej wiedzieli ilu osób mogli się spodziewać, więc jak już skończy tę gonitwę ktoś nieźle dostanie po dupie za zostawienie jednego z okien bez obstawy. Totalna amatorszczyzna. Jeden z podejrzanych ucieka, a dwóch gości patrzy się po sobie kto ma za nim ruszyć. Zdecydowanie poleci czyjaś głowa, ale żeby to zrobić musiał w końcu złapać tego skurczybyka. Akurat trafił mu się jakiś cholerny Yamakasi wciskający się w każdą szczelinę.
Kondycja już nie ta odkąd zaprzestał ćwiczeń, więc zadyszka dopadła go już kilka minut temu, ale nie zamierzał tak łatwo dać za wygraną. Pomimo tego, że odległość między nimi robiła się coraz większa nie było opcji żeby go nie capnął. Na bieżąco podawał swoją pozycję, więc liczył, że w końcu któryś z tych baranów z jego oddziału w końcu po prostu zgarnie go swoją furą. Trzeba było nie uciekać, to nic by mu się nie stało. Teraz mógł liczyć na staranowanie opancerzonym SUVem.
Latynos czmychnął mu w jedną z bocznych uliczek między dwoma budynkami służącą do dostaw. Roderick zamierzał zrobić to samo, tylko był pewien problem... Nagle jedyne, co widział to jakieś wzroki na materiale chustki, która wylądowała na jego twarzy. Tyle wystarczyło by z stracił na chwilę orientację, z pełnym impetem uderzył w ścianę budynku by jeszcze się poślizgnąć i spaść w dół schodów prowadzących do piwnicy jednego z lokali usługowych. Ból promieniował w całym jego ciele. Nie miał pojęcia, czy ma coś złamane. Całkiem możliwe, bo nawet wzięcie głębszego wdechu było cholernie bolesne a z tą zadyszką to istna agonia. Był za to pewien, że właśnie w ten sposób podejrzani uciekają i dlatego myślą, że im się uda.
- Kuuuuurwaaa!! - krzyknął prawie dławiąc się tą cholerną chustką, którą w końcu jedną zdrową ręką udało mu się zdjąć z twarzy.

ariadne harlow
ambitny krab
Way
stażystka — cairns hospital
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Prawdopodobnie najmilsza mieszkanka Lorne Bay, chętna do niesienia pomocy wszystkim żywym istotom, stażystka w szpitalu w Cairns, wolontariuszka w domu starców.
003.
Po halloweenowym incydencie, kiedy to wszystkie przyjaciółki wypadły z wagonika i popłynęły ostrym nurtem alkoholowej rzeki, Ariadne obudziła się następnego ranka z potwornym bólem głowy, który nieznośnie przypominał jej, jak bardzo złym pomysłem było przeholowanie z alkoholem. Zwłaszcza kiedy na co dzień nie pijało się go praktycznie wcale. Najgorsze w tym wszystkim było to, że kompletnie nie pamiętała niczego, co wydarzyło się wczorajszej nocy. Spotkała się więc z niemałym zaskoczeniem, rozchylając ciężkie powieki w mieszkaniu Nicka. Przytłoczona kacem, w absurdalnie niepasującym do dziennego światła stroju halloweenowym, wymknęła się do swojego mieszkania, gdzie przez kolejną godzinę usiłowała doprowadzić się do porządku. Czego by jednak nie zrobiła, wciąż spoglądało na nią smutne spojrzenie dziewczyny, która dzisiejszego dnia pokutowała za swoje grzeszki.
Mówią, że nieszczęścia chodzą parami, o czym Harlow przekonała się, kiedy zajrzała do swojej lodówki, w której jedynie świeciło się światło. No tak, dzisiaj to ona miała zrobić jakiekolwiek zakupy, zgodnie z rozpisanym przez pozostałych współlokatorów grafikiem. Nie pozostawało jej nic innego, jak wychylić nos z domu i wyruszyć na łowy. Wcisnęła na nos ciemne okulary, a głowę owinęła chustką, chcąc jak najbardziej się zakamuflować, w razie gdyby wciąż unosiła się wokół niej alkoholowa aura.
Drepcząc powoli przez miasto, czując na sobie wszystkie spojrzenia mijanych osób (co oczywiście było nieprawdą), prawie nie zwróciła uwagi na uciekającego mężczyznę, dopóki ten lekko nie zahaczył jej barkiem, sprawiając, że straciła równowagę i zahaczyła dłonią o chustę, powodując, że ta niesiona wiatrem poszybowała w dal. Zanim jednak Aria zorientowała się i ruszyła w pościg, ubiegł ją nieznajomy mężczyzna, podążający za tym drugim, łapiąc ją… twarzą. Z początku skacowany umysł Ariadne był w stanie zrobić tylko jedną rzecz… zaczęła się śmiać. Przynajmniej dopóty, dopóki pechowiec nie wylądował w piwnicy jednego z lokali użytkowych. Wtedy mina jej zrzedła, a sama pisnęła przestraszona i rozejrzała się na boki. Na szczęście jej odruchem nie była ucieczka, a niesienie pomocy, toteż momentalnie wykręciła numer pogotowia, zerwała się z miejsca i zbiegła po piwnicznych schodkach, zatrzymując nad nieznajomym.
Matko kochana, najmocniej przepraszam, ale tamten… a zresztą. Co pana boli? Czy może się pan poruszyć? Naprawdę przepraszam… — mamrotała dość szybko, jednocześnie sprawnie przesuwając dłońmi po torsie i ramionach Rodericka, nie pytając go wcześniej o zgodę i sprawdzając stan jego kości — Żebra mogą być naruszone, więc niech nie próbuje pan za głęboko oddychać — poinstruowała go, czując, jak robi jej się gorąco ze stresu, a na policzkach pojawiają się pąsowe rumieńce.

Roderick Edevane
powitalny kokos
aria
Inspektor — Federal Police
36 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Roderick naprawdę przeżył już dziesiątki, jeśli nie setki tego typu pościgów. Przydarzyło mu się wiele rzeczy. Pogryzienie przez psa - standard. Rozerwane spodnie na siatce - więcej niż raz. Przebicie się przez ścianę - kilka razy. Nie raz pokonały go też schody, schody pożarowe, pokrywy śmietników, okna, barierki, balustrady, balkony, doniczki, węże ogrodowe. Jeszcze w policji zdarzyło mu się wpaść chyba na wszystko, na co tylko możliwe. Właściwie tyle razy, ile uczestniczył w pościgu wracał z czymś obitym. Nie był żadnym Yamakasi żeby poradzić sobie z każdą pionową powierzchnią, jakby była poziomą. Był dobry w te klocki, lecz nie perfekcyjny. Dzisiaj do tej długiej listy będzie mógł dopisać coś, czego nigdy by nie zgadł, że się tu pojawi. Zabłąkana chustkę przysłaniającą mu wzrok na tyle by odbił się od ceglanej ściany i skończył u stóp schodów prowadzących do jakiejś wilgotnej piwnicy. Niezłe upokorzenie.
Tym bardziej, że nie było opcji żeby inni się o tym nie dowiedzieli. Już teraz czuł promieniujący ból w całym ciele. Na twarzy czuł coś wilgotnego, więc mógł tylko zakładać, że coś tam sobie rozciął. Żebra dawały o sobie znać z każdym wdechem, ale przynajmniej nie rzęził, więc całkiem możliwe, że tym razem nie były złamane. Bardziej martwił go ból w krzyżu, który uniemożliwiał mu podniesienie się z tej dziwnej pozycji w której leżał, a mógł jedynie poprawić się by oprzeć się o ścianę sycząc z bólu.
- A wyglądam, jakbym mógł? - syknął wściekle szukając po kieszeniach swojego telefonu.
W słuchawce w uchu słyszał tylko szum, więc musiał upaść na radio. Jak pech to zawsze do kwadratu. Trochę odrętwiałą dłonią odblokował służbowy telefon ze zbitą szybką wybierając jeden z numerów z szybkiego wybierania. Palce odmawiały mu trochę posłuszeństwa.
- Ben, łapcie go na szesnastej i Charleston. Ja odpadam z pościgu. - mruknął do telefonu od razu się rozłączając i odrzucając urządzenie z irytacją - i tak będzie do wymiany.
Ciężko dysząc po wysiłku spojrzał na dziewczynę wymownie i dość cynicznie jakby chciał powiedzieć - Naprawdę..?
Podparł się dłońmi o betonowe podłoże podciągając się trochę wyżej pod ścianą. Spojrzał na dłonie dziewczyny wędrujące po jego ciele i normalnie pewnie by mu się nawet spodobało bo z tego, co zdążył zauważyć była całkiem ładna, lecz niestety każdy taki ruch po jego żebrach tylko wzmagał ból co wywoływało skrzywienie na jego twarzy.
- Zdecydowanie są naruszone, ale nie złamane. - odpowiedział z kwaśną miną - Jak rozumiem to twoja chustka? - wyciągnął do niej lewą dłoń w której nadal trzymał całkiem przyjemny w dotyku, wzorzysty materiał odkąd ściągnął go sobie z twarzy tuż po upadku. Była w całkiem nienajgorszym stanie. Może tylko trochę ubrudzona.

ariadne harlow
ambitny krab
Way
stażystka — cairns hospital
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Prawdopodobnie najmilsza mieszkanka Lorne Bay, chętna do niesienia pomocy wszystkim żywym istotom, stażystka w szpitalu w Cairns, wolontariuszka w domu starców.
Nic nie odpowiedziała na jego pytanie, nie chcąc dodatkowo go denerwować. Dało się łatwo dostrzec, że jest poirytowany całą sytuacją, trudno było go za to winić. Nikt nie chciałby wylądować znienacka u progu piwnicy, zwłaszcza kiedy ewidentnie uskuteczniał pościg rodem z filmu akcji. Ariadne nigdy wcześniej nie widziała czegoś podobnego, nie wspominając już o czynnym udziale. Trochę nie podobało jej się to, że oficjalnie pomogła zbiec zbirowi. Czy to już czyniło z niej przestępcę? Wzdrygnęła się na samą myśl.
Chciała zaoferować mu pomoc w znalezieniu tego, czego tak gorączkowo poszukiwał po kieszeniach i zasugerować, że powinien jak najbardziej ograniczyć ruchy, ale zanim rozchyliła usta, on nerwowo wybierał numer w telefonie i rzucał instrukcje. Dodała dwa do dwóch i teraz miała pewność, że był policjantem, a nie samozwańczym bohaterem, który puścił się w pogoń za opryszkiem, po tym jak ten obrabował starszą panią w warzywniaku z ostatnich pieniędzy z emerytury. Widząc jego poirytowane spojrzenie, tylko uniosła dłonie w obronnym geście, jakby chciała niemo odpowiedzieć wiem, ale tak… naprawdę.
Znasz się na tym… to nie twoje pierwsze rodeo? — zapytała, chcąc w ten sposób odwrócić jego uwagę od przepełniającej złości i bólu, jaki z pewnością mu w tej chwili doskwierał — Zaryzykuję stwierdzeniem, że miałeś dużo szczęścia przy… lądowaniu — na koniec zacisnęła usta w wąską kreskę, ponieważ przez to, że po raz może drugi w życiu znajdowała się na kacu, uruchomił jej się tak zwany kac humor i to, co powiedziała, nagle stało się wyjątkowo zabawne. Bardzo mocno walczyła jednak, żeby choćby nie zachichotać, w obawie przed tym, że nieznajomy gotów był zamordować ją jej własną chustką.
Spojrzała na nieszczęsny materiał w dłonie nieznajomego mężczyzny i było widać po zmianach na jej twarzy, że gorączkowo zastanawia się nad odpowiedzią. Bardzo chciała skłamać, ale nigdy nie wychodziło jej to za dobrze, więc dlaczego tym razem miało nie skończyć się jak zwykle fiaskiem? Westchnęła więc tylko ciężko i nieznacznie wzruszyła ramionami oraz skinęła głową.
Tak… — wydusiła więc cicho i przybrała bardzo pokorną i przepraszającą minę. Nie przypuszczała, że ten dzień mógł stać się gorszy niż pokutowanie z kacem, ale najwyraźniej los postanowił z niej porządnie zakpić. I z bogu ducha winnego mężczyzny również. Zwiesiła ramiona w przepraszającym geście, ponieważ tak naprawdę nie pozostawało jej nic innego w tym momencie. Sięgnęła też po smętnie prezentującą się w tym momencie chustkę i schowała ją do torebki.
Poruszyła się nieznacznie, bowiem od kucania zaczynały jej lekko drętwieć kolana, po czym obejrzała się za siebie, wypatrując karetki. Lada moment powinna się zjawić, w końcu szpital nie był aż tak daleko.

Roderick Edevane
powitalny kokos
aria
Inspektor — Federal Police
36 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Już sobie wyobrażał ile zabawy będą mieli w biurze kiedy wieść się rozejdzie, że wielka szycha z Syndey nie tylko nie złapała jakiegoś latynoskiego Yamakasi, ale nie złapała go bo spadła ze schodów. Ze wszystkich sposobów, na które można stracić podejrzanego, ten był jednym z najgorszych. Nie będzie ważne co stało się zaledwie kilka sekund przed jego upadkiem. Wszyscy zapamiętają jedną rzecz, że spadł ze schodów. Nie będą potrzebować niczego więcej. To wystarczy by plotka obiegła całe biuro. Kiedyś pewnie bardziej by się tym przejął. Jego reputacja miała znaczenie, gdy walczył o stołek dowódcy całego biura w Sydney. Tutaj... Zwisało mu czy jest inspektorem, nadinspektorem, czy w ogóle zwykłym agentem. To wszystko nie miało najmniejszego znaczenia skoro stracił nie tylko swoją karierę, ale przede wszystkim rodzinę, której już pewnie nie przyjdzie mu zobaczyć chyba, że jego była żona zmieni zdanie odnośnie odwiedzin córki, co nie wydawało się możliwe. Przynajmniej na przestrzeni kolejnych kilku lat.
Trafiła mu się jeszcze dziewczyna lubiąca mówić to, co oczywiste. Powinien ją zaraportować za utrudnianie śledztwa i pewnie znalazłby na to paragraf, lecz nawet w swoim aktualnym stanie. To znaczy poobijany, bardziej niż poirytowany oraz upokorzony. Potrafił na tyle odwołać się do swojej racjonalnej natury by stwiedzić, że to przecież nie była jej wina. Nie miał pojęcia czy ta chustka po prostu zerwała się jej z jakimś podmuchem wiatru, zwykłą nieuwagą, czy jeszcze czymś innym, lecz nawet gdyby chciała zrobić to specjalnie pewnie nie byłoby to takie proste. Więc znów miał po prostu pecha, a dziewczyna stereotypowo była zbyt ładna żeby wypisywać jej mandat.
- Rodeo? - prychnął na takie nazywanie tych karkołomnych wyczynów, co zaraz musiało skończyć się cichym syknięciem z bólu gdy klatka piersiowa się roprężyła - Nie. Nie pierwszy raz spadłem ze schodów i nie był to mój pierwszy pościg za podejrzanym. - mruknął nadal poirytowany, ale wyraźnie chociaż to uczucie zaczynało mu przechodzić, a nie można było powiedzieć tego samego o bólu w całym ciele.
Po jej kolejnym komentarzu spojrzał na nią dość karcąco. Najwyraźniej humor dopisywał młodej damie pomimo tego, że nawet nieumyślnie, poniekąd spowodowała ten mały wypadek, nie mówiąc nawet o tym, że przez to wszystko podjerzany ma szansę uciec. Chociaż powiedźmy sobie szczerze, Roderick miał zadyszkę jeszcze zanim zleciał po schodach, a młody latynos nie zdawał się nawet spocić. Różnica wieku potrafiła czynić cuda.
- Tak, zabrakło mi dosłownie kilku centymetrów do telemarku. - odpowiedział dość sarkastycznie, jednak już bez irytacji względem jej osoby. Zaczynał dorastać do decyzji, że to nie była jej wina.
W tej pracy trzeba było być spostrzegawczym, więc trudno byłoby żeby inspektor nie zauważył konsternacji na twarzy dziewczyny, gdy została zapytana o swoją własność. Teraz przynajniej wyrażała szczerą skruchę. Do bólu prawdziwą, a przynajmniej tak mu się wydawało, więc mógł jej wybaczyć poprzednie dowcipy i skończyć z tym poirytowanym wyrazem twarzy.
- Jeśli Ci ją zniszczyłem możesz mnie znaleźć w biurze policji federalnej. Odkupię, albo zwrócę pieniądze. - powiedział w końcu cicho wzdychając, gdy ta cała irytacja opuszczałą jego ciało na wydechu - Jeżeli wezwałaś dla mnie karetkę to możesz już zmykać. Będę żył, a tak to zaraz pojawią się inni funkcjonariusze, będą chcieli cię przesłuchać... a Ty i tak nic nie widziałaś. Szkoda twojego czasu. - zdobył się nawet na lekki uśmiech.

ariadne harlow
ambitny krab
Way
stażystka — cairns hospital
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Prawdopodobnie najmilsza mieszkanka Lorne Bay, chętna do niesienia pomocy wszystkim żywym istotom, stażystka w szpitalu w Cairns, wolontariuszka w domu starców.
Była na siebie zła. W końcu trafił jej się prawdziwy medyczny przypadek, w dodatku w terenie. Powinna profesjonalnie zająć się mężczyzną do czasu przyjazdu bardziej wykwalifikowanej pomocy, ale kompletnie się zacięła. W końcu dopiero zaczynała swoją praktyczną przygodę, a jak się na każdym kroku okazywało, teoria z praktyką miały naprawdę niewiele wspólnego i stażyści raz po raz się o tym przekonywali. Stres, jaki towarzyszył im w zetknięciu z prawdziwymi ludźmi, potrzebującymi pomocy, a nie tymi na slajdach i naukowych ilustracjach był nie do opisania. Stąd w Harlow obudziło się stresowe zagadywanie Rodericka. W jakiś sposób pomagało jej to odszukać w pamięci kroki, jakie powinna wobec niego podjąć. Mogło mu to przeszkadzać, ale dla niej stało się remedium i po chwili stres coraz bardziej ustępował. Zresztą, samo patrzenie na pechowego policjanta było dość przyjemne, pomijając oczywiście ten drobny detal, że znajdował się aktualnie w dość kuriozalnej pozycji. Niemniej jednak wciąż był cholernie przystojny, co nie umknęło uwadze blondynki.
Wzruszyła ramionami na jego pytanie. Dla niej odrobinę przypominało to rodeo lub inną formę dziwnej rozrywki, choć w rzeczywistości wcale rozrywką nie było i zdawała sobie z tego sprawę. Częściej jednak widywała takie przepychanki w filmach bądź kreskówkach, toteż trudno było jej spojrzeć stuprocentowo poważnie na sytuację. Co może było dziecinne, ale nie potrafiła nic na to poradzić.
Naprawdę przepraszam, że przeze mnie uciekł. Mam nadzieję, że twoi koledzy go złapią — mruknęła szczerze i ponownie posłała mu spojrzenie smutnego skrzata domowego. Czuła się winna temu, że przez jej kacowy rekwizyt jakiś bandzior dalej hula na wolności, a dzielny stróż prawa wylądował w piwniczce.
Powinnam powiedzieć, że następnym razem się uda, ale chyba lepiej, żeby nie było następnego razu — uniosła kąciki ust w lekkim i niepewnym uśmiechu, Wciąż nie mogła do końca wyczuć tego, jak bardzo zły był na nią policjant, chociaż z biegiem kolejnych minut zdawał się nieco ochłonąć w stosunku do tego, jaką złością emanował na początku.
No co ty, jest w porządku, nie przejmuj się tym — machnęła ręką. Istniało prawdopodobieństwo, że to nawet nie była jej chustka, a którejś ze współlokatorek, ponieważ Aria zazwyczaj nie miewała kaca, ani nie nosiła podobnych ozdób — Zostanę, może na coś się przydam. Nie mogłabym tak po prostu sobie pójść — przygryzła wargę i wzruszyła ramionami. Na koniec, na dowód swoich słów przysiadła na jednym ze stopni schodów i skrzyżowała ręce na piersi — Poczekamy razem.

Roderick Edevane
powitalny kokos
aria
Inspektor — Federal Police
36 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że to akurat jemu musiał się przytrafić tak komiczny wypadek. Nie dość, że już teraz wszyscy na niego krzywo patrzyli przez krążące o nim plotki, które tak łatwo było zweryfikować z prasą, to teraz sam dał im kolejny powód do plotkowania. Już słyszał jak wszyscy w biurze mówią o poważnym inspektorze z Sydney, który najwyraźniej spędzał za dużo czasu za biurkiem i nie potrafił sobie poradzić z uciekającym podejrzanym lądując pod jakąś piwnicą. Boże, jeśli ktoś będzie na tyle głupi by plotkować o tym w zasięgu jego słuchu chyba komuś oklepie mordę i dostanie dyscyplinarkę. Wtedy przynajmniej wszyscy będą szczęśliwi, a on nie będzie musiał uganiać się za jakimiś płotkami. Grube ryby nie uciekają. Chociaż gdyby nie praca w terenie nie miałby szansy być obmacywanym przez całkiem uroczą blondynkę, która chyba była samozwańczą lekarką albo jakąś studentką medycyny, bo niby się na tym znała, ale nie do końca. Znacznie lepiej szło jej zagadywanie go i właściwie kiedy oni przeszli na Ty?
- Znając ich to dadzą ciała, ale może mój podejrzany zmęczył się chociaż w połowie tak bardzo jak ja i popełni jakiś błąd. Zobaczymy. - wzruszył lekko ramionami za chwilę sycząc z bólu zapominając o tym, że przecież ma obite żebra, więc każdy ruch będzie sprawiać mu ból - To nie twoja wina, każdemu mogło się zdarzyć. Przecież nie zrobiłaś tego specjalnie. - spojrzał na nią badawczo, ale z tymi jej niewinnym spojrzeniem nie był w stanie uwierzyć, że to wszystko było naumyślnie. Robił się za miękki do tej roboty.
- W tym wieku chyba muszę porzucić już nadzieje o lądowaniach z telemarkiem. - uśmiechnął się półgębkiem nie ryzykując roześmiania się - Przynajmniej wygląda na to, że niczego nie złamałem. - westchnął poprawiając się pod ścianą do w miarę normalnej pozycji siedzącej.
Cała frustracja zaczynała mu powoli przechodzić. Miał swój wybuch, a teraz wszystko zaczynało wracać do normy. Nie miał zamiaru zamartwiać się losem tamtego Latynosa. Jeśli go złapią to go złapią, jak nie, nie będzie to znaczyło zbyt wiele dla ich śledztwa. Zgarnęli zarówno kupców jak i dostawców, więc sprawa tak czy siak jest zamknięta. Może spokojnie przeleżeć swoje w szpitalu.
- Powinnaś skorzystać. Nie znam się na chustkach, mógłbym wypisać ci czek na wielokrotność jej wartości. Starczyłoby na nową z jakiegoś drogiego butiku. Co może poczciwy inspektor wiedzieć o cenach chustek. - puścił jej oczko sugerując delikatną defraudację państwowych środków, ale jeśli ona nie powie, on też nie.
- Skoro tak wolisz... - wyciągnął do niej swoją dłoń - Skoro już i tak mówimy sobie na ty chyba wypadałoby się przedstawić. Jestem Roderick.

ariadne harlow
ambitny krab
Way
stażystka — cairns hospital
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Prawdopodobnie najmilsza mieszkanka Lorne Bay, chętna do niesienia pomocy wszystkim żywym istotom, stażystka w szpitalu w Cairns, wolontariuszka w domu starców.
Nawet nie pomyślała o tym, że przez jej szaloną noc, która skończyła się w fatalny w skutkach sposób (choć prawdopodobnie bardzo dla niej dobry, patrząc na to w szerszej perspektywie) Roderick mógł mieć nieprzyjemności w pracy. Chcąc nie chcąc stał się ostatnim elementem tego pijackiego domina, które rozpoczęło się po imprezie halloweenowej. A powinna po prostu zostać w domu, tak jak pierwotnie planowała. Nic co nastąpiło po imprezie, nie miałoby miejsca, dzielny policjant dogoniłby przestępcę, a ona… no właśnie, a ona tkwiłaby w związku bez przyszłości? Teraz zaczynała się obawiać, że może jednak popełniła błąd, kończąc sprawy z Nickiem, nawet jeśli wczoraj była tego bardziej niż pewna. Jeszcze nie doszła do stanu silnej, niezależnej kobiety, której lepiej jest w samotności, niż z nieodpowiednim facetem. Jak to mówiła Nala? Tego kwiatu jest pół świata? Być może.
Przygryzła wargę, ponownie powstrzymując chichot, kiedy Roderick w dobitny sposób podsumował swoich kolegów z pracy. Sama Harlow nie miała na ten temat żadnej wiedzy, jej styczność z policją ograniczała się do absolutnego minimum. Nigdy nie dostała nawet mandatu, a Edevane był pierwszym, z którym zamieniła choćby kilka słów.
Tak nisko oceniasz swoich kolegów po fachu? — przechyliła głowę i zanim się zorientowała co robi, kokieteryjnie zmarszczyła nosek. Spoważniała jednak momentalnie, kiedy rozmowa zeszła na jej temat — Oczywiście, że nie. Nie jestem pewna, czy ktokolwiek potrafiłby to zrobić specjalnie — zastanowiła się nad tym chwilę, ale trybiki w jej mózg ubyły dalej ospałe przez tequilę i wspomnienie minionej nocy — Musiałby być naprawdę zdolny — zawyrokowała na koniec i skinęła głową — W tym wieku? Nie przesadzaj. Nie wyglądasz na kogoś, kto ma siedemdziesiąt lat — prychnęła w odpowiedzi, ukradkiem lustrując go wzrokiem. Na oko miał trochę ponad trzydzieści lat, na pewno nie klasyfikował się do roli zdziadziałego typa, a sądząc po posturze i tym jak przed chwilą uganiał się za strusiem pędziwiatrem, był w formie — Gdyby nie to niefortunne zrządzenie losu, na pewno byś go dogonił — zapewniła go uprzejmie.
Zastanowiła się nad jego propozycją, nie odrywając spojrzenia od twarzy Rodericka. Na koniec z wahaniem przygryzła policzek.
Czy to jest jeden z tych momentów, kiedy testujecie ludzi? Czy przyjmą łapówkę i tak dalej? — zapytała nieufnie, poprawiając się na niewygodnych schodach. Powoli zaczynał drętwieć jej tyłek.
Aria, miło mi cię poznać. Nawet jeśli okoliczności są dość… niesprzyjające — uścisnęła jego dłoń i okrasiła ten gest delikatnym uśmiechem. Chwilę później u szczytu schodów pojawili się funkcjonariusze policji oraz sanitariusze.

Roderick Edevane
powitalny kokos
aria
Inspektor — Federal Police
36 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ten cholerny upadek nie był tak naprawdę nawet czubkiem góry lodowej w ostatnim paśmie niepowodzeń w jego życiu. Wszystko sprowadzało się do jednej, głupiej, ale jakże męskiej decyzji by nie wybrać się do psychologa po śmierci jego rodziców. Przecież wypełnianie tej pustki swoją pracą oraz wyładowywanie negatywnych emocji na sprawcach jednych z najgorszych przestępstw w historii Australii było o wiele lepszym wyborem, który kosztował go tylko rodzinę, kochankę, a tym samym trzy kobiety, które w swoim życiu kochał. Do tego jeszcze karierę oraz własne wartości. W porównaniu z tym wszystkim jeden przestępca który mu czmychnął był tyle wart co kurz na pustyni. To tylko ten napad gniewu sprawił, że w ogóle zastanowił się nad tym, co powiedzą w jego biurze. Na co dzień zupełnie nie zwracał na to uwagi. Krążyło o nim tyle różnych plotek, że upadek ze schodów byłby chyba pierwszym faktem, o którym mogą mówić z pełnym przekonaniem. Teraz, kiedy trochę ochłonął nie miało to tak naprawdę znaczenia.
Roderick posłał dziewczynie lekko zalotny uśmiech kiedy zagryzała wargę próbując nie naśmiewać się w jego obecności z innych funkcjonariuszy, chociaż nie miałby nic przeciwko. On robił to bardzo często. Niemniej wyglądała przy tym dość uroczo, a jemu nie brakowało pewności siebie, więc takie uśmiechy nie były niczym dziwnym z jego strony.
- Tak. Oni powiedzieliby pewnie o mnie to samo, więc wszystko jest w normie. - uśmiechnął się już o wiele przyjemniej niż do tej pory trochę odżywając chociaż całe ciało nadal promieniowało bólem i prosiło o jakieś środki przeciwbólowe, w jego przypadku najlepiej o bursztynowym kolorze, podawane doustnie.
- W takim razie nie musisz się niczym martwić. Jesteśmy kwita. - przytaknął potwierdzając swoje słowa.
- Gdybym miał siedemdziesiąt lat już byłbym na emeryturze, ale w tym momencie wydaje mi się, że tak właśnie czuje się siedemdziesięciolatek wstając rano z łóżka. - zaśmiał się cicho, ale nie trwało to długo zanim syknął przez obite żebra - Schlebiasz mi, ale był ode mnie co najmniej dziesięć lat młodszy. Mogłem go tylko dobrze zagonić, nie widziałaś co wyczyniał wcześniej. Człowiek guma. - pokręcił głową przypominając sobie szczeliny przez które tamten gość się przeciskał.
Kiedy blondynka wpatrywała się w jego twarz, ta nie zdradzała niczego. Zupełnie jak na tych wszystkich przesłuchaniach. Mógł patrzeć się prosto w jej piękne oczy, co z resztą robił, a ona nie wyczytałaby tam nic.
- Cholera, masz mnie. Mądra z ciebie dziewczyna. - uśmiechnął się do niej rozbawiony - Nie, nie testowałem cię. Po prostu mamy na to budżet, więc szkoda byłoby z niego nie skorzystać.
- Z dwojga złego lepiej w tę stronę. Przynajmniej to nie ja na ciebie wpadłem i nic ci się nie stało. Przy tak ładnej dziewczynie szkodliwość społeczna takiego czynu byłaby o wiele większa. - puścił jej oczko z filuternym uśmiechem.
Widząc zgromadzenie u szczytu schodów tylko cicho westchnął. Znał tych dwóch funkcjonariuszy. Powinni być teraz w zupełnie innym miejscu, ale nie będzie się na nich przy wszystkich wydzierać. Kiedy medycy zaczęli już swoje oględziny jego stanu zdrowia, dwóch umundurowanych poprosiło dziewczynę by poszła z nimi.
- Rick, Gary, zostawcie dziewczynę. Niczego nie widziała. - wciął im się odganiając dłoń lekarki, która próbowała świecić mu w oczy tą cholerną latareczką.
- Musimy ją chociaż spisać-
- Niczego nie musicie. Zawrę to w swoim raporcie. Jej imię nie musi być w kartotece, to rozkaz. Dajcie jej odejść.
- Tak jest inspektorze... - facet odpowiedział z przekąsem pokazując dziewczynie, że jest wolna.
- Zmykaj. - Roderick mruknął machając na nią dłonią z lekkim uśmiechem.

z/t x2

ariadne harlow
ambitny krab
Way
ODPOWIEDZ