Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Życie rzeczywiście nie oszczędzało ich w ostatnich miesiącach. Galahad na pewno nie przypuszczał, że tak potoczy się jego ścieżka. Przyjechał do Lorne po to by pomóc swojej siostrze, praca miała być tylko chwilowa by miał się z czego utrzymać, a jednocześnie nie przerywać swojej praktyki. Nie spodziewał się spotkać tutaj Callie. Tym bardziej nie spodziewał się jak wiele nadal do niej czuje. Jak wielki błąd popełnił nie wybierając jej te wszystkie lata temu. A to wszystko tylko po to by dowiedzieć się, że jej życie jest zagrożone. Na domiar złego sam też wpadł pod ciężarówkę, a właściwie to ciężarówka wpadła w niego pozbawiając go nie tylko ostatniej rzeczy, jaka przypominała o jego życiu w Brisbane, lecz również zagroziła jego życiu oraz zdolnościom ruchowym. Normalnie to byłoby za dużo dla jakiejkolwiek pary, ale chciał wierzyć, że oni są inni. Że wszystko, co się między nimi przez te lata zrodziło nie było ściemą. Że istnieje coś takiego, jak prawdziwa miłość, która rzeczywiście jest w stanie pokonać wszystkie przeszkody.
Na razie wychodziło jednak na to, że dziecko może być tą sytuacją która po prostu przelała szalę goryczy. Callie zawsze była bardzo impulsywna, trudna do rozmowy o uczuciach. Galahad zdawał sobie sprawę, że cokolwiek nie przyszłoby w tym smsie, będzie ciężko. Nie przewidział jednak jak bardzo. Myślał, że może być z nią szczery, że powinien. Jednakże, gdy po jego słowach w końcu wybuchła płaczem, pokazała, że ją to przerosło poczuł się winny. Całej tej sytuacji. Temu, że jego partnerka jest teraz na skraju załamania nerwowego bo przecież gdyby nie wrócił do jej życia byłoby o wiele prościej, prawda? Gdyby nie był na nią tak napalony i lepiej się zabezpieczał do tego wszystkiego by nie doszło. Ponownie namieszał w jej życiu, w tym był dobry. Na raka nie mógł nic poradzić, ale na dziecko tak. Mógł mieć lepszą reakcję. Mógł zrobić wszystko inaczej.
Nie chciał jej tego robić i serce mu pękało widząc finał wszystkich swoich decyzji. Pękło w końcu kiedy usłyszał, że wraca do Brisbane. Zostawia go z tym wszystkim. Tak po prostu. W chwili, kiedy powinni być razem jej pierwszą reakcją jest ucieczka. Od niego. Mężczyzny, który ją kocha i otwarcie o tym mówi by zamieszkać ze swoim ojcem, którym nawet nie potrafi rozmawiać. To przerastało nawet jego.
Przytulił ją, ale jej tłumaczenia w tej chwili do niego nie docierały. W końcu zaskoczyło to, co trenował przez te wszystkie lata. W sytuacji takiego kryzysu zamiast całkowicie się rozlecieć, przestał czuć cokolwiek. Stał się całkowicie znieczulony. To pozwalało mu przetrwać, bo tego właśnie potrzebował - przetrwać. Czuł za dużo, za mocno, więc mózg w swojej omnipotencji po prostu to wyłączył. Wiedział, że to wróci szybko i ze zwielokrotnioną siłą, ale przynajmniej nie musiał pokazywać tego Callie. Tego jak bardzo nie radził sobie z jej decyzją. Bo wbrew temu, co mówiła, wiedziała czego chce i co czuje, a to było nie być przy nim.
- W porządku Callie. - pocałował ją w czubek głowy, przytulając ją nieco mocniej - Zadzwonię do twojego ojca i powiem mu, że może wracać do domu i przygotować się na twój przyjazd. - pocałował jeszcze raz to samo miejsce, a kiedy była już na to gotowa wyswobodził się z jej objęć i przeszedł do salonu by wykonać dwa połączenia.
Pierwsze po taksówkę, to było to prostsze. Drugie do jej ojca. Oczywiście z godnością przyjął pierwszą fazę jego niezadowolenia z tego, że nie mówi mu co się stało i tego jak to na pewno on jest winny. Akurat w tym raz miał rację. Galahad był temu winny. Udało mu się jednak spokojnie wytłumaczyć, że Callie później się z nim skontaktuje. Między innymi dzięki temu, że nie miał siły już czuć. Nie miał jak się zdenerwować. Po prostu nie czuł.
Wracając do sypialni oparł się o ścianę przy wejściu, by tym razem nie czuła się już osaczona. Widok Callie ze spakowanym bagażem, spuchniętymi od płaczu oczami, powinna złamać mu serce. Tylko to było już złamane. Wiedział, że ten obraz będzie mu spędzać sen z powiek przez najbliższe dni, tygodnie. W końcu nie miał pojęcia na jak długo wraca do Brisbane. W końcu jedyne, co wiedział na pewno to to, że nie chce być tu, z nim.
- Nie mówiłem dlaczego wracasz. Nie był z tego zadowolony, ale jakoś to przyjął. Czeka na jakąś wiadomość od Ciebie kiedy będziesz na miejscu. Taksówka powinna być za kilka minut na dole. - poinformował ją, bo co innego mu zostało? Decyzja już zapadła.

calliope carter
kiedyś ulubiona barmanka lorne — teraz 2007 Britney
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind faith, heartache
Mind games, mistakes
Trzeba przyznać, że do tej pory radziła sobie całkiem nieźle. Odwaliła tylko kilka akcji, i wcale nie dużych! Jak na przykład wtedy, gdy obraziła się, że nie było go w biurze ale zapomniała mu o tym powiedzieć przez kilka dni. Albo wtedy, gdy czuła się kompletnie niedokochana i niechciana i zapomniała mu o tym powiedzieć przez kilka tygodni. To było w jej stylu, ale pojawiły się też momenty za które należały jej się brawa (a normalny człowiek przewracałby jedynie oczami). Nie spanikowała i nie uciekła, jak Galahad miał wypadek i zaproponowała wspólne mieszkanie. Nie spanikowała i nie uciekła, gdy wyznał jej miłość ani wtedy, gdy zaczął z nią chodzić na chemię. Nie spanikowała i nie uciekła gdy jego penis zbyt pozytywnie zareagował na rehabilitantkę, a nawet samodzielnie, osobiście i na piśmie zaproponowała mu sformalizowanie związku.
W ujęciu całościowym więc zdecydowanie mogło być gorzej - aż do pewnego momentu, który nastąpił dzisiaj. Dzisiaj wszystkiego było za dużo i Callie miała w głowie tylko jeden pomysł, na reakcję skrajną. Nie przyszło jej nawet do głowy - nie w tym stanie - że sama kwestia jej wyjazdu mogła być tak wstrząsająca i bolesna dla partnera. W końcu… Nie wyprowadzała się na zawsze. Chciała tylko pobyć ze sobą, przy sobie. Bez rozpraszaczy. Chciała ochłonąć, odetchnąć i wrócić, gdy będzie w stanie rozmawiać z nim tak, jak on tego oczekiwał, jak on potrzebował. W tej chwili takiej możliwości nie było.
Doceniła to, że przynajmniej przestał ją powstrzymywać, rozkazywać, zabraniać, rządzić się jej lokalizacją jakby faktycznie była ulubioną zabawką bez jakiejkolwiek autonomii. Nie chciała się kłócić, nie była w stanie, nie miała siły. Skinęła jedynie głową gdy się odsuwał, a potem szybko przebrała w coś stosowniejszego do podróży. Gdy wrócił do sypialni, wyciągała z walizki metalową rączkę. — A ty? Będziesz czekał na jakąś wiadomość? — spytała, jednak wcale nie zaczekała na odpowiedź. — Dziękuję. Nie zapomnij podlewać mojej pestki awokado — nie wiedzieć czemu, w tej chwili ich kuchenny eksperyment wydawał się Callie bardzo ważny. Z tym, że nie będą razem przy śniadaniu sprawdzać czy w pestce zmieniło się cokolwiek - na straży dobrostanu jedynej prawie-roślinki Carter (wszystkie inne zabiła) miał stać Harringon. Przez bliżej nieokreślony czas.
Przechodząc do wyjścia zatrzymała się przy nim. Mimo zaistniałej sytuacji, wciąż chciała zostawić przynajmniej krótkiego całusa na męskim policzku, zanim wreszcie zamknęła za sobą drzwi mieszkania.

Koniec! :faint:

Galahad Harrington
sex on the beach
-
ODPOWIEDZ
cron