chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
{outfit}

Wspaniale było wyjść razem z Beverly i nieco zaszaleć. Ostatni raz na podobną zabawę mogły sobie pozwolić podczas wizyty rodzeństwa Bertinelli. Na śmiech, taniec i szalone rozmowy z personelem szpitala, któremu po kolei Margo przedstawiała swoją partnerkę. Dosłownie podchodziła do każdego i mówiła o swojej ukochanej, jak o najwspanialszej osobie na świecie. Po czymś takim nikt nie mógł mieć wątpliwości, że pani doktor była szczęśliwie zajęta i nie w głowie jej były wszelkie flirciarskie teksty (poza tymi oczywistymi żartami, które w miejscu pracy były normą).
Cieszyła się jak dziecko mogąc skorzystać z tego wieczoru razem z partnerką bez zastanawiania się, która była godzina. Strand w wspaniały sposób zorganizowała opiekę dla Olivera, o którym jednak nie zamierzały zapomnieć. Regularne wiadomości od Gwen czy to w formie zdjęć czy krótkiego „wszystko jest ok” uspokajały ewentualne obawy o chłopca, który na pewno już spał. To dawało kobietom jeszcze więcej swobody z korzystania z tego wspaniałego czasu pełnego uśmiechu.
Bertinelli wyszła z toalety dobrze wiedząc, gdzie szukać bliższego towarzystwa. Prawie połowa baru była wypełniona jej współpracownikami, ale dziś bawiła się głównie z Beverly, Shannon, pielęgniarzem Frankiem i chirurgiem od tyłków Dean’em. Ci dwaj ostatni mieli brzydki nałóg palenia a że każdy czasem potrzebował zaczerpnąć świeżego powietrza to włoszka właśnie tam szukała swego towarzystwa. Nie oglądała się za siebie i bardzo krótko reagowała na zaczepki innych lekarzy nie dostrzegając, że była bardzo intensywnie obserwowana przez dobrze sobie znanego kardiochirurga.
Z uśmiechem zaszła Beverly od tyłu i objęła ją mocno w pasie.
- Znalazłam cię, amore mio. – Strand na pewno specjalnie się przed nią nie chowała. Jeszcze przed rozdzieleniem się każda z nich wiedziała, gdzie będzie.
- Margo, ciągle się głowię, jak to możliwe aby twój kuzyn, stary dziad po czterdzieste, nadal mieszkał z rodzicami. – Dean naśmiewał się ze wspomnianego członka rodziny Bertinelli i miał do tego święte prawo. Sama Margo wywodziła się bardziej od tych pracowitych Włochów. Nie wyobrażała sobie siedzieć na głowie rodziców, choć uwielbiała jeździć do nich na weekendy.
- Możliwe. Co lepsze – jego rodzice złożyli pozew do sądu o nakaz wyprowadzi.
- Shut up! – Frankowi aż oczy wyszły z orbit. Nie tylko jemu, co jednak było powszechną reakcją na tego typu rewelacje.
Margarita z uśmiechem spojrzała po wszystkich na moment zawieszając wzrok na Shannon, która marszcząc brwi wpatrywała się w coś przy wejściu do lokalu. Bertinelli powiodła za jej wzrokiem i wtedy dostrzegła kardiochirurga, który wyłapując jej spojrzenie poczuł się zachęcony do podejścia.
- Margarita!
Skrzywiła się słysząc, jak fatalnie wymawiał jej imię. Rozluźniła ręce i odwróciła się do niego czując jak Beverly robi to samo.
- Unikasz mnie? – zapytał wprost upijając łyk drinka ze szklanki, z którą wyszedł z baru. – Nie żebym narzekał na twoje wiadomości, ale o wiele przyjemniej byłoby spotkać się na żywo, jak ostatnio.
Jakie wiadomości? I czemu do cholery teraz wspominał ich wspólne wyjście na drinka sprzed paru miesięcy?
- Przyznaje, że co dzień nieźle mnie nakręcasz i nie wiem, czy dam radę tak dłużej. Może postawię ci drinka? – Wolną ręką wskazał wejście do baru. – Napijemy się i może zdradzisz mi zakończenie ostatniego..
- O czym ty mówisz? – wtrąciła wreszcie, bo nie miała pojęcia o czym on mówił.
Mężczyzna popatrzył na towarzyszące jej osoby i nieco się ku niej pochylił.
- Rozumiem. Wstydzisz się mówić o tym w towarzystwie. Będę czekać przy barze. – Uniósł swą szklankę w geście toastu i jakby nigdy nic wrócił do baru zostawiając Margo z jedną wielką niewiadomą.
- Nie mam pojęcia, o czym on mówił. – Spojrzała najpierw na Shannon szukając w niej wsparcia jako koleżanki (i być może słyszała jakieś plotki w pracy na temat faceta, któremu zdecydowanie odbiło), a potem na Beverly, przed którą nie kryła zaskoczenia i niezrozumienia wobec tego, co gość gadał.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
#29
Fake me
Margo & Bev
{outfit}
Doskonale pamiętała, jak skończyła się ostatnia impreza w gronie Bertinellich, kiedy to pozwoliła sobie na zupełne puszczenie hamulców, w towarzystwie rodowitych Włochów. Nie wzgardziła wtedy żadnym drinkiem, przy czym dzisiaj postanowiła ostać głównie przy shotach, miksowanych z syropami. Analogicznie do mieszanek zamawiała gazowaną wodę z cytryną, albo lemoniadę, pilnując, aby Margo również się nie odwodniła i zbyt szybko nie zakończyła imprezy. Nie potrzebowały dodatkowego bólu głowy, szczególnie, jeśli chciały po wszystkim być w miarę trzeźwe.
Z uśmiechem wymalowanym na ustach pozwalała porywać się na parkiet, głównie klejąc się do Margo, jakby wszem i wobec wysyłała sygnał o ich zażyłości. Chwytała ją za rękę, przytulała i non stop siadała obok, byle móc jednocześnie objąć ją w pasie, albo położyć dłoń na udzie.
Dyskutowała na zewnątrz razem z Frankiem oraz Deanem o motywie mieszkania z rodzicami. Sama wyprowadziła się od Strandów seniorów dopiero po ukończeniu studiów, wybierając odległe miasto, w którym czekała na nią poważna, rządowa fucha. Shannon z wyraźnym zainteresowaniem przysłuchiwała się żywej wymianie zdań i podzieliła ciekawostką na temat Kolumbijczyków, którzy bardzo wcześnie wyprowadzają się od rodziców, najczęściej motywując decyzję znalezieniem lepszej pracy, albo bezpośrednio – małżeństwem. Sama musiała dosyć szybko się usamodzielnić, ze względu na medyczne studia, które z miejsca ją zafascynowały.
Kiedy wywody nieco skręciły na temat Włochów, Bev uśmiechnęła się, wyczuwając znajome dłonie, wspinające się na talię, od strony pleców. Miły dreszcz załaskotał ją po wewnętrznej stronie rąk, prowokując do przesunięcia nosem po miękkim policzku.
- W porządku? - zapytała, starając się czuwać nad samopoczuciem pani doktor, emanującej pozytywną energią. Po naładowaniu alkoholem mogłaby nakręcić się jeszcze bardziej na intensywne imprezowanie, co później niestety wiązałoby się z nieprzyjemnym bólem głowy oraz skurczami żołądka. Strand wolała tego oszczędzić swojej partnerce, zachęcając do wypijania nawadniających mieszanek oraz kosztowania kawałków owoców, dorzucanych do niektórych zamówień. Mogłyby za chwilę zamówić coś tłustszego, co nieco wchłonie procenty i pozwoli na dłuższą zabawę w szpitalnym gronie.
Nim zdążyła powiedzieć cokolwiek więcej, zmarszczyła brwi, na widok faceta, który ewidentnie czegoś chciał. Ściągnęła brwi, kiedy Bertinelli się odsunęła, chcąc wybadać, co za delikwent domagał się jej uwagi.
Czemu miałaby go nie unikać, co sugerowało zabieganie o wspólne spędzanie czasu? Wiadomości? Spotkanie na żywo… tego było zbyt dużo. Na chwilę Strand zapomniała, w jakich okolicznościach się znajduje, czując niesprecyzowane zagubienie.
Głęboko odetchnęła nieco chłodniejszym (acz wciąż ciepłym) wieczornym powietrzem, zaciskając mocno zęby. Nie mogła dłużej słuchać o tym, jak to Margo nakręcała jakiegoś cwaniaczka, wręcz świdrującego ją wzrokiem. Niemożliwe, że to się działo co dzień.
- Słuchaj, kolego… - już miała złapać typa za ramię i nakazać zrobienie kroku do tyłu, kiedy pochylił się nieco w stronę Margo. Nie rozumiała, co się działo, przy czym wolałaby odsunąć faceta na co najmniej trzy metry od swojej towarzyszki. Najpierw dystans, później…
Tępo wpatrywała się w gościa, kiedy ten wycofał się do środka klubu, wypijając w drodze dwa kolejne łyki alkoholu. Przez dłuższą chwilę nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa, czując jak serce zaciska się ciasno, w kłujący sposób, potrzebując kilku kolejnych, głębszych wdechów.
Policz do dziesięciu.
Końcówki uszu płonęły czerwienią, a dłonie drżały lekko, nie zdradzając jednak ekscytacji.
- On na pewno gada od rzeczy - zaczęła Richards, niepewnie zerkając na Margo, co zdradzało kompletne zaskoczenie całą sytuacją. - Za dużo wypił i…
- Spotkałaś się z nim? - zapytała wprost, kierując zwięzłe słowa do Margo, wyczuwając na sobie poważne, nieco niezręczne spojrzenia Franka oraz Deana. Już powoli dopalali papierosy i najwyraźniej zamierzali wrócić do środka, do swoich drinków, bez nachlanego przysłuchiwania się niespodziewanej konfrontacji.
- Kim on jest? Czy wy… spotykaliście się?
Obawiała się pytać o ewentualnych, poprzednich partnerów Włoszki, w spokojniejszych okolicznościach. Nie chciała wyjść na kogoś, kto chorobliwie kontroluje poprzednie relacje Bertienelli, uznając, że do takowych zaliczało się jedynie małżeństwo z Tessą. Nie musiała wiedzieć o tym, jak wiele randek odhaczyła po przyjeździe do Cairns, jeszcze przed tym, jak wpadły na siebie w szpitalu, albo i później, równolegle do koleżeńskiego widywania się.
Najwyraźniej w końcu musiała o to zapytać.
Dean oraz Frank wycofali się taktownie, z nieco zbolałym wyrazem twarzy, przeczuwając, że z dalszej, hucznej zabawy nici.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Nie mogła w to uwierzyć. Ba, nie wiedziała w co wierzyć, chociaż cała sytuacja dotyczyła właśnie jej. Miała wrażenie, że znalazła się w jakiejś szalonej rzeczywistości, w której może i faktycznie romansowała z Peterem, ale wtedy musiałaby być totalnie głucha, bo już po pierwszej randce miała go dość. Za dużo gadał. Więcej od niej i głównie się przechwalał swoimi osiągnięciami tak, jakby tylko one go definiowały. To nie był facet dla niej i na pewno nie nakręcała go codziennie.. wiadomościami? Co miał na myśli mówiąc coś takiego? Kłamał tylko po to aby zrobić jej na złość czy uroił sobie flirtowanie z Włoszką?
Chciałaby to wiedzieć. Odruchowo prawie poszła za nim, żeby wszystko wyjaśnił, ale miała do rozwiązania jeszcze jeden problem.
Beverly Strand właśnie dowiedziała się, że Margo flirtowała z kardiochirurgiem.
Świecie! Jeden problem na raz – poproszę.
Opuściła ramiona czując, jak nagle cały entuzjazm wychodzi z niej niczym powietrze z przebitego balonika. Ostatni raz zerknęła na współpracownicę, bo choć nie zamierzała w to wszystko mieszać Shannon, to była tu jedyną osobą, która mogłaby potwierdzić wszelkie słowa Margo.
- To Peter Dimi.. – Znów zerknęła na Shannon, bo nie mogła przypomnieć sobie pełnego szalonego nazwiska lekarza, który miał Greckie korzenie.
- Dimitriadis.
- Właśnie. Pracuje w szpitalu i jest kardiochirurgiem, ale zanim poznałam go na żywo to zmatchowało nas na aplikacji randkowej. – Postanowiła być szczera, choć po jej minie było widać, że niechętnie o tym mówiła. – Trochę pisaliśmy i poszliśmy na drinka. Tylko raz. – Wolała nie nazywać tego dosłownie randką, chociaż nią było. – To było jakoś w drugim tygodniu mojego pobytu tutaj. – Mniej więcej. Dokładnie nie liczyła, ale Dimitriadisa poznała jako pierwszego przez zainstalowaną wtedy aplikację. Szukała towarzystwa, może nowych znajomych i trochę też ewentualnego romansu, ale marnie jej to wyszło. – Od tamtej pory widuje go tylko w szpitalu. Nie wiem, czemu mówił o jakichś wiadomościach. Nie pisze do niego. Nie mam powodu.. ja.. – Nawet nie miała do niego numeru, bo ostatnim razem kontaktowali się przez aplikację, którą oficjalnie usunęła po zbliżeniu się do Beverly, co wszem i wobec ogłosiła każdej swojej szpitalnej żonie.
- To jakaś paranoja. Zaraz oszaleję. Czemu ten pajac musiał do nas podejść? – Zaczęła mówić po włosku i to bardziej do siebie zachodząc w głowę, co powinna teraz zrobić. Z jednej strony chciała dalej zapewniać Strand, że Peter to zamknięty rozdział, ale z drugiej pragnęła dać mu do wiwatu za wymyślanie tych wszystkich bzdur na jej temat.
- Muszę z nim pogadać – stwierdziła nagle zapewne ku zaskoczeniu towarzystwa. – Wszystko co ci powiedziałam jest prawdą, dlatego muszę do niego pójść i go objechać za to, że wygaduje kłamstwa. – Nie mogła pozwolić mu rozpowiadać takich głupot. – Muszę – dodała niepewna, co teraz zrobi Beverly. Po jej minie wyczytała, że nie była zadowolona z poprzedniego randkowania Margo, która kontrolnie zerknęła na Shannon z widoczną w oczach prośbą o to aby miała Strand na oku.
Musiała wrócić do baru i wszystko wyjaśnić z Peterem. Nie była jedną z tych osób, które zostawiały sprawy na później.. ok, z niektórymi rzeczami zwlekała głównie przez wewnętrzne obawy, ale tu nie miała czego się bać. Była w bojowym nastroju, bo ktoś ewidentnie sobie z nią pogrywał.
Przeciskała się przez tłum znów słysząc pozdrowienia i zaczepki innych pracowników szpitala, których ignorowała wzrokiem szukając Petera zaśmiewającego się przy barze. Wyczuwała w tym radość pajaca, który właśnie zrobił Włoszkę w ciula.
Tak się czuła i to zamierzała mu przekazać.
- Czyś ty kompletnie ocipiał?! – Wyrzuciła mu niekontrolowanie znów mówiąc po włosku, więc szybko się poprawiła.- Czyś ty zdurniał?! Wydaje ci się to takie zabawne?!
- Connor robiący w gacie po zjedzeniu taco? Tak. – Bo właśnie z tego śmiał się Peter w towarzystwie drugiego chirurga Connora.
- Nie o tym mówię! Po co kłamiesz na mój temat?! Bawi cię to?! Mścisz się, bo do ciebie nie napisałam po randce? – A mówi się, że to głównie faceci nie piszą po randkach z dziewczynami. Cóż, w tym przypadku było na odwrót.
- Hola! Laska, po co miałbym kłamać? Podobasz mi się i najwyraźniej ja tobie też. Nie rozumiem, czemu teraz udajesz niewiniątko. Jeżeli boisz się, że poczuje się urażony, bo piszesz też z Connorem to daj spokój. Podzielę się bylebyś dalej pisała do mnie te pikantne wiadomości. Mocno mnie nakręcają i..
Bertinelli przestała go słuchać patrząc na Connora, który z zadowoleniem pokiwał głową.
Co tu się do cholery działo?!
- Peter, nie pisze do ciebie a Connora widzę pierwszy raz.
- Bo na apce ma zdjęcie swego sześciopaka! – Zrobili z kolegą jakiś dziwny gest dłonią i zawtórowali sobie, jak jakieś dzieciaki ze studenckiego bractwa.
- Peter, nie słuchasz mnie! NIE PISZEMY ZE SOBĄ!
- Nie wiem, przed kim chcesz się wybielić, ale proszę bardzo. – Wyjął swój telefon i odpalił aplikację randkową. – To cała ty. – Przekazał w jej ręce komórkę, na której Margo od razu rozpoznała zdjęcie i swój profil z aplikacji, którą usunęła już dawno temu. To było to samo konto, zdjęcia i opis, który sama wstawiła tylko, że w chatach Petera było więcej wiadomości niż to zapamiętała. Ba, były tam rozmowy z wczoraj! Bardzo sprośne, pikantne i niedające prawa do odebrania ich w dwojaki sposób. Były bezpośrednie i zawierały nawet zdjęcia nie tylko dickpick Petera, ale także niby jej nagie fotki. Na szczęście od razu rozpoznała, że to nie ona, ale ktoś sugerował inaczej.
Co to miało być?! Przecież nie lunatykowała i nieświadomie nie pisała wiadomości do gości z internetu! Tak? Tak!
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Gdyby Margo zbyt szybko zaczęła się tłumaczyć, to zdecydowanie mogłoby wzbudzić większe obawy, bo… przecież tylko winny się tłumaczy, prawda? Szczególnie w pośpieszny, chaotyczny sposób. Powiedzenia były różne, przy czym Strand chciała po prostu dotrzeć do prawdy. To nie tak, że nagle jej zaufanie do Włoszki przestało istnieć. Przebywała z nią na co dzień, ale nie kontrolowała każdego gestu czy też wiadomości, wysłanej poprzez smartfona. Wiedziała, że Bertinelli najczęściej kontaktowała się z rodziną, albo żonami z pracy, a żadnej aplikacji randkowej nie było wśród aplikacji. Przynajmniej nie w widocznych miejscach, bo zdarzyło się Strand przelotnie łypnąć, co tam było na wyświetlaczu, bez potrzeby przeglądania wszystkich wiadomości czy fraz, wpisywanych w wyszukiwarkę.
Miała ochotę zmyć temu całemu Peterowi uśmieszek z twarzy, nawet ceną wyrzucenia z klubu. Pieprzony, zadufany w sobie kardiochirurg.
Niewidzialna gula drążyła jej w przełyku dziurę, nad czym starała się panować, nagle czując chęć na wypalenie papierosa. Poprosiła o niego Shannon, bo choć pani anestezjolog nie truła się nikotyną, wzięła od chłopaków cienkiego mentola, dla świętego spokoju. Pozostało jeszcze zlokalizować zapalniczkę, którą znalazła na loży, pozostawioną najpewniej przez poprzednich klientów.
Myśli, wirujące w głowie były pełne sprzeczności. Przed chwilą sama zapytała o gościa, a teraz nie chciała wręcz o nim słyszeć. Fakt, że piastował funkcję w szpitalu, jeszcze bardziej działał jej na nerwy.
No, Bev, jak się czujesz z tym, że masz rywala o znacznie większym statusie społecznym, niż ty?
Krótko pokręciła głową, chcąc wyrzucić w ten sposób irracjonalne stwierdzenia. Wcale nie była gorsza od jakiegoś cwaniaka, zawodowo grzebiącego ludziom w sercach. W swoim nie pozwoli mu grzebać i w tym, należącym do Margo, tym bardziej.
Miałaś aplikację randkową pomyślała, co nie powinno nikogo szokować. Sama korzystała z niej w trakcie studiów, poprzestając ledwo na kilku jednorazowych spotkaniach w barze, zakończonych na rozmowach oraz brakiem rozwinięcia. Nie miała szczęścia do takich rozwiązań, przy czym ani trochę nie zdziwiłoby jej branie, którym zapewne nie tak dawno Margo mogła się poszczycić. Wystarczyło tylko na nią spojrzeć; niejedna osoba oszalałby na jej punkcie.
Nie dopytywała, co się działo podczas wyjścia na drinka. Jej umysł był aktualnie zbyt nakręcony na masochistyczne przytaczanie nieprzyjemnych wizji, w których Bertinelli doskonale bawi się w towarzystwie innych osób. Śmieje z ich żartów, opowiada o szczegółach swojego życia, flirtuje…
Chciała zaprzeczyć; odciągnąć Margo od pomysłu konfrontacji z Peterem. Zamiast tego mogłyby po prostu iść do innego baru, a na pożegnanie Strand chętnie uraczyłaby chirurga kilkoma ostrzeżeniami, przestrzegającymi przed zbliżaniem do jej partnerki czy to w szpitalu czy w inny sposób.
Shannon zaledwie pokręciła przecząco głowa, wyłapując pytający wzrok przyjaciółki. To się nie skończy dobrze, ale jej zdanie zostało zignorowane, co podsumowała pobłażliwym westchnięciem.
- Zaczekaj - Bev powiedziała to zbyt cicho, bo Margo już była w drodze na starcie wieczoru, dyktowane całą masą złości. - Masz zapalniczkę?
Na oślep wyciągnęła dłoń w stronę Richards, szybko przeszukującej torebkę.
- Jeśli nie, będę musiała w coś przywalić, a wolę wypalić to cholerstwo, zanim…
Zanim ruszy do baru i dosłownie chwyci doktorka-erotomana za chabety.
Porządnie zaciągnęła się odpalonym papierosem, karmiąc płuca duszącą mieszanką. Jej ciało niekoniecznie miało chęć na substancje smoliste, ale umysł potrzebował czegokolwiek, aby wyciszyć nadmiar emocji, towarzyszących zdemaskowaniu rzekomego romansu jej ukochanej.
- Na pewno ktoś się pod nią podszył - kontynuowała Shannon, rozdarta między chęcią „upilnowania” Bevely, a stawienia się u boku Margo, jako wsparcie ogniowe. - To niemożliwe, żeby pisała z kimkolwiek innym, jest w tobie zakochana po uszy. Gdybyś tylko słyszała, jak o tobie opowiada…
- Muszę tam iść - wrzuciła już wypaloną, lekko rozżarzoną końcówkę filtra do wysokiej popielniczki, przyśpieszając kroku ku drzwiom wejściowym. Richards natychmiastowo ruszyła jej tropem, w porę uchylając się przed roześmianą grupką, wychodzącą na zewnątrz, opowiadającą o kuśce jakiegoś lekarza.
Co do cholery.
Strand pewnym krokiem, nieco podkreślonym przez wcześniej wypity alkohol, podeszła w okolice baru, widząc, jak Margo szpera w telefonie. Zaledwie rzuciła okiem w jej stronę, kiedy Peter utkwił w niej swoje spojrzenie.
- Współczuję ci, Stara - powiedział prosto do Beverly, kręcąc z niepocieszeniem głową, jakby było mu szkoda, ale tylko tak dla żartów. - Z drugiej strony, nie ma co się dziwić, że zaczęła szukać urozmaicenia, z odpowiednim sprzętem. Natury nie oszukasz.
Peter zarechotał w obleśny sposób, co zagotowało krew w żyłach pani oficer. Sprawnie pociągnęła gościa za koszulę, zrzucając tym samym z barowego stołka. Towarzyszący mu Connor wybałuszył oczy ze zdziwienia, oglądając jak koleżka twardo ląduje tyłkiem na mokrej, klubowej podłodze, porządnie obijając sobie kości.
To jeszcze nie był koniec, o czym świadczył kolejny gest Strand, kucającej tuż obok cwaniaczka. Chwyciwszy go za koszulę zapytała „czy coś mówił”, nie wyłapując zbliżającego się do całego zamieszania, ochroniarza.
- Uciekła mi! - poskarżyła się Shannon, nad ramieniem Margo, z zaskoczeniem obserwując szamotaninę, przyciągającą coraz więcej par oczu.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
To nie była ona. Nie pisałaby z ludźmi w taki sposób. Może ze swoją drugą połówką, ale na pewno nie na apce randkowej. Umiała flirtować i robiła to, ale tak pikantne wiadomości wraz ze zdjęciami nie były w jej stylu. Na pewno nie względem ludzi poznanych w jakiejś tam aplikacji. Tylko, że.. fotka profilowa była jej. Nazwa konta także. Opis i reszta (dwa dodatkowe) zdjęć również. To było jej konto tylko, że na pewno nie pisała z nikim od dnia usunięcia aplikacji z komórki. Nie potrzebowała jej, bo miała Beverly. Nie była z tych co szukali zabawy gdzie indziej, bo nie nacieszyłaby się byle czym. Strand nie była pierwszą lepszą osobą wybraną z powodu samotności albo na zasadzie „byleby z kimś być”, a potem się zobaczy. Z błahego powodu nie zostałaby tutaj i nie deklarowałaby chęci bycia rodziną. Bo tylko przez coś takiego osoba w związku mogłaby szukać rozrywki gdzie indziej (z powodu niepocieszenia lub niespełnienia w aktualnej relacji). Nie Bertinelli. Ona czuła się spełniona i chciała rozwijać tę konkretną relacje ciekawa jak daleko mogłyby z Beverly zajść. Czy razem się zestarzeją? Chwila.. nie mogła teraz o tym myśleć, kiedy przed sobą miała niby to swoje nagie zdjęcia wysłane na czacie z Peterem i jak się domyśliła nie tylko z nim. Ile takich chatów jednocześnie niby prowadziła? I przede wszystkim – kto się za nią podszywał?!
- I co? – Peter cwaniakował nadal pewny swego.
- Mówię ci, że to nie ja. Ktoś się podszywa. – Tylko, że facet nie potrafił tego przyjąć do wiadomości; fakt, że dałby się oszukać i że ktoś taki jak Margo nie chciałaby z nim flirtować. Na pewno kłamała, żeby wyjść na cnotkę niewitkę przed tą swoją laską, którą cały wieczór obmacywała.
- Przestań już Margo, bo się pogrążasz..
Nigdy nie przypuszczała, że będzie daleko od domu, w obcym kraju i na dodatek oskarżana o coś takiego.. nagle zapragnęła wrócić do domu.
Współczuję ci, stara.
Słysząc to Bertinelli najpierw spojrzała na mężczyznę pewna, że mówił do niej, lecz szybko powiodła za jego spojrzeniem dostrzegając Strand. Nie mogła spodziewać się tego, co w następnej kolejności padnie z ust Petera. To stało się tak szybko, że nawet nie zdążyła wyjść z szoku z powodu jego żenujących słów a już ten leżał na podłodze zrzucony z barowego krzesła.
Wysoko uniosła brwi wciskając w dłonie Connora telefon Petera. Usłyszała za sobą Shannon, której nie miała za złe. Właściwie było jej głupio, że pani anestezjolog została wciągnięta w to całe nieporozumienie i skazano ją także na obserwowanie gamy negatywnych emocji u dwóch kobiet. Nie tak miał wyglądać ten wieczór.
- Beverly – Nim zdążyła jakkolwiek znacząco zareagować ochroniarz ją wyprzedził i złapał Strand za ramiona. Facet był tak wielki, że bez problemu uniósłby panią oficer w powietrzu i wyniósł na zewnątrz.
- Zabierz ją ode mnie! To wariatka!
- Zamknij się! – warknęła na Petera. – Zasłużyłeś sobie za gadanie tych głupot! – zaczęła przeklinać go po włosku jednocześnie obserwując jak ochroniarz każe Beverly się uspokoić. Nie chciał robić większego zamieszania zwłaszcza, że już i tak większość par oczu w lokalu była skierowanych w ich stronę. Nawet Shannon to odczuła spodziewając się, że następnego dnia będzie na językach wszystkich zgromadzonych a w pracy na pewno każdy zacznie dopytywać o co chodziło.
- Chodźmy. – Shannon teraz jako jedyna rozsądna musiała podjąć stanowczą decyzję najpierw biorąc Margo pod ramię, a potem Strand, którym jeszcze ze trzy razy powtórzyła, że już idą (bez gadania). - A teraz się uspokójcie - nakazała, gdy już we trzy stały na zewnątrz.
- Niby jak? Ktoś korzysta z mojego konta na aplikacji. Widziałam! – Nie mogła w to uwierzyć. Ktoś perfidnie korzystał z jej tożsamości, żeby pisać te wszystkie erotyczne wiadomości. Tylko po co? Czy był to ktoś niewyżyty seksualnie? A może komuś podpadła? Na dodatek Strand chodziła wściekła jak osa i to był drugi problem, który musiała rozwiązać.
- Chyba mu nie wierzysz? – spojrzała na Beverly, bo właśnie do tej dotarło, że być może ta wierzyła Peterowi na temat pisanych przez Margo wiadomości i tego, że szukała pocieszenia w męskich bolcach.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Nie musiała zerkać w telefon Petera, aby wiedzieć, że ten się mylił. Nie wyobrażała sobie sytuacji, w której Margo szuka atrakcji poza ich związkiem. Nie był nudne, ich bliskość nie uchodziła za monotonną, a kłótnie nie pojawiały się nagminnie, za sprawą drobiazgów.
Wystarczyłoby jedno zerknięcie na wysyłane, nagie fotki, aby Strand wiedziała, że to nie ciało jej ukochanej. Już niemal na pamięć znała każdy szczegół, umiejscowiony na skórze Włoszki. Nie ma mowy, aby pomyliła je z jakimkolwiek innym, wyeksponowanym ciałem, pozbawionym ubrań.
Denerwowało ją, jak wiele wyobrażał sobie pieprzony doktorek, jawnie wysyłający do Bertinelli zdjęcia naprężonego interesu, jakby w ten sposób mógł dosłownie dobrać się do niej na odległość.
Planowała obcasem przyszpilić cwaniaczka do brudnej podłogi, jednak nim zdążyła wcielić swój plan w życie, wyzywając Petera od obleśnych gnomów z chomikiem na kołowrotku, zamiast mózgu, dopadł ją ochroniarz, sugestywnie odciągający od faceta. Nie użył zbyt wiele siły, a Strand się nie stawiała. Wiedziała, że przegięła, posuwając się do rękoczynów, ale nie mogła ignorować paskudnych słów, nieco zagłuszanych przez głośną muzykę. Wciąż nerwowo oddychała, z nienawiścią łypiąc na kardiochirurga, który obawiał się o swoją kość ogonową. Gdyby dosłownie „złamała mu dupę”, cóż… mogłoby się zrobić nieciekawie.
Pozwoliła się poprowadzić na zewnątrz, w drodze wciąż obserwując Petera, na wypadek, gdyby ten poderwał się z podłogi i znów podbiegł do Margo. W takiej sytuacji nie zakończyłoby się na bolesnym obiciu dolnej część pleców. O nie. Bev odpłaciłaby mu się prezentacją pewnych chwytów, trenowanych jeszcze za czasów pracy dla wywiadu. Typ zwróciłby wszystkie, wypite drinki i dwa razy zastanowił przed rzucaniem oszczerstw, względem kobiet (szczególnie tej jednej, konkretnej).
Po wyjściu na zewnątrz, spróbowała wyrównać oddech, wciąż czując w ustach smak wypalonego papierosa.
- Jævla drittsekk - wycedziła przez zaciśnięte zęby, wyrzucając po norwesku wulgarne wiązanki. - Han burde holde seg unna min fremtidige kone. Griskuk ekkel. Kyss meg i ræva, ludder.
Całe szczęście, zarówno Margo, jak i Shannon nie znały norweskiego na tyle dobrze, aby jakkolwiek się zgorszyć tak dosłownym słownictwem, sprowokowanym przez pieprzonego Petera.
Wzięła kilka oddechów, żałując, że nie miała przy sobie nic do picia, jednak i tym razem Shannon uratowała wieczór, wyciągając z torby butelkę napoju izotonicznego, na który Strand natychmiast się rzuciła. Od razu wypiła połowę zawartości, co skłoniło Richards do wysokiego uniesienia brwi oraz skontrolowania stanu Margo. Dobrze, że pani anestezjolog poprzestała na czterech shotach i mogła teraz ogarnąć podenerwowane towarzystwo.
Zanim jednak zasugerowała powrót do Lorne Bay (z wykorzystaniem taksówki, albo autobusu), łypnęła na Beverly, czekając na odpowiedź, związaną z pytaniem Bertinelli. Może zbyt nachalnie przysłuchiwała się prywatnym sprawom między kobietami, ale chciała też w porę zareagować i nieco oczyścić atmosferę, zanim dojdzie do niepotrzebnej kłótni.
- Nie - pokręciła głową, wciąż mając ochotę wypolerować chodnik twarzą kardiochirurga. - Dlaczego miałabym mu wierzyć? Przecież to frajer.
Po krótkiej konfrontacji jeszcze bardziej nie rozumiała, jakim cudem Margo mogła z nim pójść (kiedyś) na randkę. Ok, sama Beverly była wtedy żoną Jen, ale… jak wiele osób mieszkających w Lorne uzna, że mogą do woli próbować swoich sił z zajętą kobietą, z którą już kiedyś się widzieli? Ile ich jeszcze krążyło po miasteczku?
- Spróbuj zalogować się na to konto - zasugerowała, wprost nakłaniając Margo do pobrania aplikacji randkowej. Jeśli ktoś rzeczywiście zrobił włam, być może zmienił hasło, przypisał konto do innego maila, albo jeśli nie, to przynajmniej spróbują namierzyć śmieszka. Tak, z góry założyła, że to jakiś facet, kolekcjonujący zdjęcia nagich kobiet, poczuł zew przygody, chcąc spróbować flirtu, poprzez podszywanie się pod atrakcyjną panią chirurg. Możliwe też, że rozchodziło się o kogoś niesamowicie zazdrosnego, ze szpitala.
- Może najpierw wrócimy do domu? - odezwała się Shannon, uznając miejsce przed klubem za mało odpowiednie do prowadzenia śledztwa, albo innych wyjaśnień, szczególnie, że w każdym momencie z wnętrza budynku mógł wyskoczyć jakiś awanturnik.
- Niech spróbuje - Strand ostała przy swoim, wyczekująco wpatrując się w partnerkę. Zaczną od tego i… zobaczą w którym kierunku mogą dalej pójść; znaleźć odpowiedniego hakera do namierzenia dowcipnisia, albo zgłosić sytuację na policję. Że też Margo musiała przechodzić przez coś tak okropnego…

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Che cosa? – Wciąż miała przed oczami zdjęcia nieznanego ciała i wulgarne wiadomości, które niby to ona wysyłała do Petera. Nawet nie umiała sobie wyobrazić co takiego dostawał Connor i ile jeszcze osób było w to wciągniętych. Tak bardzo zafiksowała się na tej myśli, że nie spodziewała się sugestii zalogowania na apke randkową. Wątpiła aby jej się udało nie tylko dlatego, że już dawno zapomniała hasła, ale też z powodu pewności, iż zostało ono zmienione.
- Nie – odmówiła stanowczo. – Nie będę tego robić tutaj.Po środku ulicy tuż przed klubem i w takich nerwach. Z drugiej strony zastanawiała się, czy to nie był test ze strony Strand, która chciała już teraz wiedzieć, czy Bertinelli na pewno usunęła aplikację. Czy nadal ją miała na telefonie czy jednak będzie musiała ściągać? – Chce wracać do domu – oznajmiła odwracając wzrok.
- Wezwę taksówkę. – Shannon się nie patyczkowała, choć dla jej dobra byłoby gdyby po prostu wsadziła kobiety do tej taksówki a sama została na miejscu i wytańczyła nerwową sytuację, która jej nie dotyczyła.
Margarita zrobiła dwa kroki oddalając się od ścieżki barowiczów, którzy wchodzili i wychodzili z lokalu. Działo się za dużo na razi nie wiedziała, czym zająć się najpierw. Zazdrością Beverly? Jej agresywnym zachowaniem? Fałszywym kontem? Czy Peterem zapewne teraz rozpowiadającym, że gadał z nią przez apkę i że ta laska to wariatka.
To był jakiś chory żart.
- Margo! – Usłyszała za sobą męski głos, na który zareagowała od razu robiąc skrzywioną minę. Mimo wszystko odwróciła się w stronę Connora, który na widok wściekłej Beverly nagle zatrzymał kroku i uniósł ręce na znak, że przyszedł w pokojowej sprawie. – To naprawdę nie jesteś ty? Nie zmyślasz teraz, żeby nie wyjść na złą osobę?
- Ile razy mam to powtarzać? – Miała już dość. Gdzie ta taksówka?
- Słuchaj, nie wiem. Ludzie bywają różni. Na swej drodze spotkałem już tyle chu.. – przerwał zaskoczony nagłym uniesieniem koszuli przez Margo, która pokazała mu sporej wielkości bliznę po oparzeniu.
- Czy to było na zdjęciach? – Oczywiście możliwym było zrobienie fotografii bez uchwycenia blizny, ale na chacie Petera było ich aż tyle, że nie dałoby się pominąć czegoś takiego.
- Nie.
- Czy teraz mi wierzysz? – zapytała zerkając na Shannon, która też była w szoku. Margo nie obnosiła się ze swoją blizną. W pracy starała się robić wszystko aby nikomu jej nie prezentować (nawet przypadkiem).
- Tak. Pewnie tak.. co za kwas. – Westchnął ciężko i wyciągnął swój telefon. – Od razu ją zablokuje. – Mimo wszystko był solidarny. Czasem bywał chujem, ale nie aż takim jak Peter. – Potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Nie od ciebie. – Niezgrabnie wsuwała koszulę pod spodnie, a kiedy skończyła i wyczuła w pobliżu dłoń Beverly, która próbowała ją złapać, to zabrała swoje ręce. Nie czuła się z tym wszystkim komfortowo, nawet przy Strand, przed którą wyszło na jaw, że pani doktor posiłkowała się aplikacją randkową i umawiała się z różnymi świrami (jak desperatka).
- Taksówka już jest. – Shannon wciąż niepewnie na nie spoglądała a kiedy we trzy znalazły się przy samochodzie Margo zatrzymała kroku i zwróciła się do koleżanki ze szpitala.
- Nie musisz z nami jechać. Możesz wrócić do chłopaków i się pobawić. Przepraszam za to wszystko i dziękuję, że byłaś obok. – Nie chciała aby Richards jeszcze przez godzinę musiała nasiąkać niezbyt przyjemną atmosferą panującą w taksówce. Nawet kierowca to wyczuł, więc lekko podgłośnił muzykę i nie zaczepiał kobiet. Margo cały czas uparcie patrzyła przez boczną szybę trzymając dystans z Beverly. Nie była na nią zła, ale na pewno skołowana i nie czuła się teraz dobrze; nie chciała być pocieszana, dotykana ani wspierana. Miała tak ogromny mętlik w głowie, że.. cholera, było jej wstyd.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Rozumiała pewną niechęć, względem logowania się na stare konto, ale w jaki inny sposób miały dotrzeć do źródła problemu? Co jeśli cwaniak, podszywający się pod Margo mieszkał właśnie w Cairns, co ułatwiłoby odnalezienie go?
- Nie chcesz wiedzieć czy ktoś właśnie w tej chwili nie naciąga kolejnych osób na twoje konto? - wyrzuciła z niedowierzaniem, jeszcze przed usłyszeniem chęci powrotu do domu. Tak, po tej całej sytuacji również pragnęła tylko położyć się na kanapie i o wszystkim zapomnieć, przy czym to nie takie proste.
Od razu powiodła wzrokiem na Shannon, widząc, jak ta uruchamia Ubera, chcąc jak najszybciej zorganizować im przejazd.
Wyłapując poruszenie przy drzwiach wejściowych, zacisnęła zęby, rozpoznając cwaniaczka, Connora.
- Jeszcze wam mało? - wymamrotała pod nosem, czując jak krew w żyłach znów zaczyna wrzeć. Cała napięta podeszła nieco bliżej, w porę zatrzymując się na widok uniesionych dłoni. Powstrzymała się z bezpośrednim atakiem, acz dała jednocześnie do zrozumienia, że bacznie gościa obserwowała.
Że też ten padalec miał czelność uważać Bertinelli za złą osobę. Już miała wejść facetowi w słowo, kiedy Włoszka dosłownie podwinęła koszulę, szokując wszystkich dookoła. Nie rozchodziło się bynajmniej o skrawek bielizny, a zaprezentowaną bezpośrednio bliznę, będącą słabym punktem pani doktor. Nienawidziła tych śladów po poparzeniach, z czego Strand doskonale zdawała sobie sprawę. Nigdy nie widziała, aby partnerka czegoś okropnie się wstydziła, za wyjątkiem pamiątki po wybuchu gazu, w Palermo.
- Margo - przemówiła już spokojniej, z wyraźną troską, chcąc nieco zbliżyć się do kobiety. Odtrącono jej dłonie, co przypomniało o początkach ich intymnych chwil, kiedy Bertinelli odsuwała ją od zabliźnionych kształtów. Nie naciskała.
Zapał, związany ze skokiem złości przygasł nieco, ustępując miejsca obawie, względem samopoczucia ukochanej. Obserwowała ją, również w trakcie przechodzenia do taksówki, przeklinając jednocześnie swój porywczy epizod. Nie bywała taka. Rzadko kiedy traciła cierpliwość i dosłownie się na kogoś rzucała. Mogła załatwić to inaczej, jednak w tamtym momencie myślała tylko o tym, jak bardzo nienawidziła frajera, jawnie raniącego Margo słowami oraz okropnymi pomówieniami.
- Zostanę i upewnię się w… w tym wszystkim - przekazała Richards, nie chcąc wprost nazywać zamieszania bałaganem. Gdyby tylko Peter trzymał język na zębami, wszystko było dobrze… oczywiście do czasu, bo z jednej strony to dobrze, że Bertinelli w porę dowiedziała się o przekręcie z udziałem podszywania pod jej osobę.
- Napisz do mnie, kiedy już będziecie na miejscu, ok? - poprosiła, zerkając przelotnie na Strand, już siedzącą na tyłach pojazdu. Powróciła wzrokiem do pani chirurg, lekko kręcąc głową.
- Nie przepraszaj. Odpocznij. To trudna sytuacja, ale jakoś przez to przebrniesz. Wierzę w ciebie.
Szanując dystans, narzucony przez Włoszkę, powstrzymała się z przytuleniem jej, zamiast tego zostając przy ulicy, dopóki nie straciła taksówki z oczu.
Szykowała się około godzinna podróż, której Strand nie potrafiła przesiedzieć w całości w ciszy. Nie, kiedy Margo siedziała na drugim krańcu kanapy, nie pozwalając na choćby krótkie ujęcie jej dłoni.
Postanowiła odezwać się po dwudziestu minutach, kiedy samochód opuścił granice dużego miasta.
- Przepraszam za to, że się uniosłam - wymamrotała, zerkając na obróconą panią doktor. - Poniosło mnie. Powinnam lepiej nad sobą panować.
Nie zrzucać dobrze ustawionych doktorków z barowych krzeseł, jeśli nie chciała później mierzyć się z nieprzyjemnym pozwem. Gdyby tylko kardiochirurg miał taki kaprys, mógłby zgłosić całą sytuację na policję, a Strand miałaby problem. Nie mogła się tak zachowywać, miała rodzinę, której przecież nie chciała stracić przez jakąś nieprzemyślaną głupotę. Wyszłoby na to, że ona zaczęła, a Peter jedynie dzielił się na głos swoimi obleśnymi przekonaniami, co raczej nie było zabronione przez prawo, w przeciwieństwie do napaści na bezbronnego człowieka.
Mogła podejść do tego sprytniej, chociaż poczuła pewną satysfakcję z porządnego obicia cwaniaczka, obrażającego jej wybrankę.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Nie wiedziała jak podejść do tematu. Do kogo się zgłosić w sprawie podszywania się? Czy policja zajmowała się takimi sprawami? A może powinna napisać do administratorów aplikacji? Czy istniał na to jakiś paragraf albo regulamin? I jak szybko zablokować konto, które choć było jej, to wcale z niego nie korzystała (przynajmniej nie w ostatnim czasie)? Myśli te przebijały się wraz z obrazami, które dzisiaj widziała, a konkretniej ze Strand rzucającą się na Petera. Pierwszy raz ją taką widziała. Do tej pory nawet nie spodziewała się, że kobieta w ten sposób załatwiała sprawy.
- Nie spodziewałam się tego po tobie. – Tak agresywnej reakcji. Owszem, ją samą wkurzyła postawa i słowa Petera, ale Margo daleko było do rękoczynów. – Nie sądziłam, że bywasz tak.. agresywna. – Nazywała rzeczy po imieniu. Dosłownie opisywała to co widziała w barze. Kto wie co by się stało, gdyby nie przyszedł ochroniarz? – Uderzyłabyś go? – Musiała to wiedzieć. Musiała znać prawdę na temat kobiety, z którą dzieliła życie. Nie chciała niespodzianek. Miała ich wystarczająco dość w relacji z Tessą.
Po tym pytaniu najpierw opuściła wzrok na swoje kolana, a potem odwróciła głowę patrząc na Beverly siedzącą na drugim końcu kanapy.
- Wiem, że bywasz zazdrosna i to zjada cię od środka. – Już zdążyła zauważyć, że zazdrość źle działała na Strand, dlatego nie chciała jej mówić o randkach inicjowanych przez aplikację. – Ale nie możesz rzucać się na każdego dupka, który gada głupoty. – To przysporzyłoby kobiecie kłopotów. Nie tylko jej, bo już Margo wiedziała, z czym spotka się w szpitalu. Ile plotek rozniesie się po korytarzach a ona nie dość, że będzie musiała sprostować to, że z nikim nie romansowała, to jeszcze tłumaczyć się za partnerkę, a raczej jej bronić (żeby nikt nie wygadywał, że była agresywną babą).
Spojrzała w stronę kierowcy nie chcąc aby ten zbyt wiele słyszał i rozumiał. Nie potrzebowała widowni, choć często uchodziła za taką, co widownie sama sobie tworzyła mówiąc dużo i głośno.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Minimalna satysfakcja. W głębi duszy ją czuła, przekonana, że Peter nie był dobrym człowiekiem. Mógł być świetnym specjalistą w swojej dziedzinie, niezastąpionym kardiochirurgiem, ale prywatnie… żałowała, że dała się ponieść, ale nie zamierzała zmienić podejścia do faceta.
Nie uderzyła go, a jedynie pociągnęła za koszulę, zdając sobie sprawę, że gość spadnie z krzesła. Sprowokowała to, ale nie zamierzała robić widowiska, przypominając sobie w pewnym momencie o Oliverze. Jak on poczułby się, widząc własną matkę w takiej scenerii, rozbijającą komuś nos, bo powiedział coś okropnego? Nie takim przykładem chciała być dla własnego dziecka.
- Nie bywam - zarzekła się, bo to nieprawda, że stosowała przemoc raz na jakiś czas. Jedyny moment odpowiedni do jej stosowania, to samoobrona, ale w tym przypadku nikt fizycznie nie zaatakował ani jej, ani Margo. Źle skojarzyła zagrożenie, bo typ, chociaż wyrzucał z siebie paskudne słowa, raczej nie zamierzał nikogo napastować (przynajmniej taką miała nadzieję Strand).
- To już się nie powtórzy.
Wręcz nie może powtórzyć. Jeśli następnym razem skoczy jej ciśnienie, wypali kolejnego papierosa, albo przebiegnie się dookoła budynku, aby nie zrobić żadnego głupstwa. Rozkojarzyła się. Natłok emocji zrobił swoje, nad czym powinna popracować w najbliższych dniach. Wykonać parę ćwiczeń psychologicznych, które pamiętała jeszcze z czasów wywiadu i jakoś poukładać w głowie wszystkie klepki, aby nie narażać siebie i najbliższych na nieprzyjemności.
- Nie - odpowiedziała, bo istotnie, nie zamierzała gościa lać gołymi rękoma, nogami czy prowizorycznymi narzędziami. - Chciałam po prostu, żeby przestał.
Chciała dosłownie zamknąć facetowi niewyparzoną gębę, widząc przelotnie jak ten chwalił się wszystkim, że miał na telefonie nagie fotki doktor Bertinelli.
Popełniła błąd i potrafiła go nazwać.
- Oni nie chcą się zamknąć, kiedy kobieta ich o to prosi. Myślą, że mogą sobie pozwolić na wszystko… - bo przecież kobieta nie stanowiła żadnego zagrożenia; nie ustawi go do pionu, ani nie sprawi, że realnie zacznie się o cokolwiek obawiać.
To kiepski argument, ale miał odzwierciedlenie w codzienności, przez którą Beverly niegdyś przechodziła.
Pokręciła głową z niepocieszeniem, unikając bezpośredniego spoglądania na partnerkę.
- Przepraszam - powtórzyła raz jeszcze, bo nie powinna stawiać Margo w tak nieprzyjemnej sytuacji, biorąc pod uwagę, jak wielu członków personelu szpitalnego znajdowało się w klubie. Niektórzy mogli mieć dodatkowe pytania, na widok tego, jak sprawnie Strand strąciła gościa z krzesełka. Czy nie miała doświadczenia w stosowaniu na ludziach przemocy, a Margo nie tkwiła w toksycznym związku, bojąc się poprosić o pomoc. To dlatego uciekła na drugi koniec kanapy? Obawiała się jej odruchów i dlatego nie chciała przebywać bliżej? Schrzaniła to. Nie zorientowała się w porę, jak daleko zaszła jej złość, za co teraz będzie musiała odpokutować, choćby w formie cichych dni. Nie zmieniało to jednak faktu, że zamierzała pomóc Margo w namierzaniu okropnego oszustwa, używającego jej konta do nabierania ludzi. Zrobi wszystko, aby uwolnić Włoszkę od paskudnego uczucia.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
To już się nie powtórzy.
Właśnie coś takiego chciała usłyszeć. Nie przeprosiny a zapewnienie, że podobne zdarzenie nie będzie miało miejsca. Nie chodziło tylko o to, jak wszystko wyglądało z boku, ale o konsekwencje tak gwałtownych czynów. O to jak wpłynął one na kolejne dni. Na pracę Margo, która na pewno będzie musiała się z tego tłumaczyć i na Olivera, nad którego opieką Jen mogłaby się ubiegać, gdyby Strand wpadła w prawne kłopoty. Na pewno miałoby to także swoje konsekwencje w pracy pani oficer, która nie powinna pozwalać sobie na podobne zachowania. Musiała umieć się opanować, bo inaczej straci wszystko na co tak dużo pracowała (pracę, syna..).
Rozumiała oburzenie Beverly zachowaniem nabuzowanych testosteronem i zbyt pewnych siebie mężczyzn o radykalnych stanowiskach. Sama nie przepadała za takimi facetami i gdyby tylko wiedziała, że Peter należał do ów grona to nigdy nie poszłaby z nim na drinka. Tylko, że jak to w sieci bywało, jeszcze na etapie poznawania się przez aplikację mężczyzna był grzeczny, miły, kulturalny.. taki, jakim chciały go widzieć kobiety, żeby mógł zaliczyć. Problem jednak polegał na tym, że Peter tylko raz wspomniał o szukaniu pocieszenia w męskich genitaliach. Nie było tak, że Margo kazała mu się zamknąć a on jak zdarta płyta powtarzał to w kółko. Powiedział to tylko raz a Beverly od razu zareagowała, nawet nie próbując przegadać faceta, co kazało Bertinelli sądzić, że problem tkwił gdzieś głębiej niż tylko w niekontrolowanym gniewie.
Nie powie, żeby Strand nie przepraszała. Chciała w jej głosie słyszeć skruchę, bo pragnęła mieć pewność, że już nigdy nie dojdzie do podobnej agresywnej sytuacji, dlatego nie skomentowała tego a nawiązała do ściśle powiązanego tematu.
- Bev, to nie była sytuacja, w której facet nie chciał się zamknąć. – Któremu powtarzało się w kółko, żeby przestał, ale ten i tak robił swoje. – Raz powiedział totalną głupotę a ty od razu zareagowałaś, bo.. ruszyło cię to – stwierdziła, ale delikatnie, bo nie chciała ostro narzucać własnych wniosków. – Wiem, że jesteś zazdrosna – Bywała o różnych ludzi. – I wiem, że ruszyło cię moje randkowanie przed nami. – Umyślnie użyła liczby mnogiej, bo skoro już Strand wiedziała o jednym wyjściu z facetem, to mogła też wiedzieć o pozostałych. Nie była jednak pewna, czy chciała ten temat poruszać przy taksówkarzu, który wciąż udawał, że nie słuchał. – Ale zareagowałaś tak, jakbyś bała się, że to prawda. Że na poważnie mogłabym szukać pocieszenia w.. – Dłonią wskazała na miejsce między nogami nie chcąc dosłownie mówić o męskich przyrodzeniach. – Czemu? – Nie chciała wierzyć, że wynikało to z braku zaufania do niej, więc.. pozostaje tylko niska samoocena Beverly. Może nie w każdym aspekcie życia, ale może słabo oceniała siebie w niektórych z nich?
Nie musiała teraz odpowiadać. Taka rozmowa przy taksówkarzu nie była najlepszym pomysłem, dlatego Margo była gotowa poczekać aż wrócą do domu.
Znów odwróciła wzrok za szybę. W panujących wokoło ciemnościach niewiele widziała, ale to nie było ważne. Nie rozkoszowała się widokami. Brak wzmożonego wzrokowego stymulanta ułatwiał opanowanie chaosu myśli, który teraz panował w jej głowie.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Nie pomyślała. Nie wzięła pod uwagę konsekwencji, związanych z czynem, skupiając się jedynie na tym, aby nieco gościem potrząsnąć. Doktor był w tym wszystkim ofiarą (paradoksalnie) i gdyby tylko chciał, mógłby szantażować Margo, względem złożenia oficjalnych zeznań na policji. O ile rzecz jasna przełknąłby dumę, że to kobieta zrzuciła go z barowego krzesełka.
Skrzywiła się nieco, słysząc o co najmniej dwóch randkach, o czym świadczyło użycie przez panią doktor liczby mnogiej, w kontekście spotkań przez aplikację. Musiała brać poprawkę na to, że obie miały nieco inne podejście do romansów. Że Bertinelli nie potrzebowała wyrobionej więzi, aby dać sobie upust pewnym emocjom. To zrozumiałe, więc, że próbowała znaleźć towarzystwo, kiedy sama Strand była zaklepana przez żonę, uwikłaną w działalność przestępczą. Nie mogła być na nią zła za szukanie bliskości, ale jednocześnie żałowała, że nie mogła jej zaspokoić w ten sposób, już na samym początku.
Lekko pokręciła głową, uznając, że nie rozchodziło się o same nawiązanie do przyrodzeń, o których to mężczyźni lubili często wspominać w rozmowach, o wiadomym zabarwieniu. Niektórzy mieli swoje teorie, odnośnie kobiet gustujących w więcej, niż jednej płci, ale to nie o to się rozchodziło, w przypadku reakcji Strand.
- To było wszystko na raz - przyznała, zerkając przelotnie na taksówkarza, kiwającego głową w rytm radiowej piosenki. - To, co mówił na zewnątrz, w środku… to, że potraktował cię, jak… jak przedmiot, przy którym można się zabawiać.
Tego raczej nie dało się zrozumieć inaczej. Podobne określenia, padające w kierunku jej partnerki sprawiały, że krew gotowała jej się w żyłach.
- Takich sytuacji jest za dużo. Cały czas ktoś pozwala sobie na zbyt wiele, a później… później wszyscy udają że wszystko jest w porządku. Że to kobieta przesadza, że prowokuje…
Przymknęła oczy i przeszła do spokojnych wdechów, powoli licząc w myślach do dziesięciu.
Była zestresowana ostatnimi dniami. Nie okazywała tego wprost, ale to, co przydarzyło się Madison, a później Milesowi (poprzez działania złych ludzi) sprawiało, że denerwowała się szybciej przy nieprzyjemnych sytuacjach. Pragnęła tylko, aby jej najbliżsi i przyjaciele poczuli wreszcie spokój; nie musieli obracać się przez ramię, wyczuwając swego rodzaju fatum, wiszące nad ich gronem.
- Dopiero, gdy podwinęłaś koszulę, ten idiota ci uwierzył - Connor, choć podszedł do tematu na spokojnie, wciąż był pełen wątpliwości. Dlaczego tak trudno było mu uwierzyć w wersję Margo? Czy jego pieprzony popęd nie pozwalał na zaistnienie innych okoliczności wymiany wiadomości?
Zatrzymała spojrzenie na Bertinelli, nie ukrywając troski, rozbudzonej przy momencie odkrywania blizny po traumatycznych wydarzeniach.
Nie znosiła tego konkretnego rodzaju mężczyzn, co sprawiło, że pewne trybiki w głowie zaskoczyły, postrzegając gości, jako zagrożenie. Ba, mogłaby się założyć, że niejeden normalny facet zareagowałby na jej miejscu podobnie. Kobietom, jak wiadomo, nie wypadało się tak zachowywać.
To wszystko w pewien sposób przypomniało o chłopaku, będącym jednocześnie partnerem i oprawcą Jen. O tym, jak paskudne słowa wypowiadał i jak wiele głupot sugerował, kiedy obie tylko się przyjaźniły.
Być może nie przepracowała tego do końca.
- Nie powinnaś czuć presji, żeby odsłaniać bliznę - dodała już na tyle cicho, aby taksówkarz nie mógł ich usłyszeć. - Nie musisz nikomu niczego udowadniać, a ja… wiem, że nigdy byś mnie nie okłamała. Ufam ci bardziej, niż komukolwiek innemu.
Je obie ruszyła ta cała awantura, związana z podszywaniem się, bo gdyby obie obśmiały tę teorię i przestały zwracać na to jakąkolwiek uwagę, wszystko zakończyłoby się w zupełnie inny sposób. Prawdopodobnie.
Przesunęła dłoń nieco bardziej na środek kanapy, zerkając na Bertinelli. Cokolwiek się nie wydarzy, w wyniku całego zamieszania, miały siebie nawzajem. Przebrną przez to razem i będą silniejsze o wnioski, płynące z nowych doświadczeń.

ODPOWIEDZ