projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć złamane serce po tym, jak Booker zdradził ją ze swoją byłą, zamiast się oświadczyć, ale robi to bardzo nieudolnie, bo mimo wszystko nadal go kocha.
007.
Nie odzywała się do Bookera przez kilka dni, ignorując to, że do niej dzwonił. Napisała mu krótkiego SMS-a, że musi załatwić trochę spraw i będzie poza zasięgiem, co było dość żałosne i nie wyjaśniało mu zupełnie nic, ale musiała nabrać dystansu do tego wszystkiego i przemyśleć sprawę. Ich sprawę, chociaż przecież powinna być dawno pogodzona, że nie było już absolutnie nic ich. To, jak wyglądały ich ostatnie spotkania sprawiło, że jej mętlik w głowie był jeszcze większy. I doprowadziły do tego, że Franky po prostu wpadła w panikę. Nie czuła się na tyle silna, aby w to brnąć i jednocześnie nie potrafiła zakończyć tego wszystkiego tak po prostu, bo przecież była to jedyna forma, w jakiej mogła go mieć i wiedziała, że jeśli powie mu, że to koniec i zacznie myśleć naprawdę o swoim dobrze, to na pewno nie będzie możliwości już, aby do tego wrócić. Mogła oczywiście posłuchać swojego serduszka i po prostu powiedzieć mu o tym, co czuje. Zarówno o tym, że nadal go kocha, jak i o tym, co ją w tym wszystkim przeraża i jakie to dla niej najzwyczajniej w świecie trudne. Spędziła dwa dni grając w simsy, aby może skupić się na czymś innym, ale nie podziałało, dlatego uznała, że to ten moment, gdy już nie ma ucieczki. Próbowała przekonać samą siebie, że da radę powiedzieć mu to wszystko, co najważniejsze. Biorąc przykład ze swoich simsów, ćwiczyła nawet przemowy przed lustrem, zanim doszła do wniosku, jak bardzo to absurdalne i po prostu śmieszne. A wszystko po to, aby ostatecznie uznać, że nie może. Przekonała samą siebie zadziwiająco szybko do tego, że po prostu to nie będzie dla niej dobre. Pozwoliła, aby obawy wzięły górę i żeby strach przed kolejnym zranieniem był główną podstawą jej decyzji i dokładnie z takim nastawieniem pojawiła się u niego, tym razem wcześniej dając mu znać, że jeśli jest w domu, to wpadnie w odwiedziny. Nie dodawała, że będzie to trudna wizyta, bo odkryła, że trzęsą się jej ręce, gdy odpisywała mu na wiadomość.
Droga do niego jej się dłużyła na tyle, że pięć razy planowała zawrócić i dać sobie spokój. Nie zrobiła tego jednak, tak samo, jak nie została w aucie, w którym posiedziała co najmniej dwie minuty po tym, jak już zaparkowała przed jego domem. Potem jednak westchnęła ciężko nad samą sobą i skierowała się do drzwi, mając nogi jak z waty, czekając aż jej otworzy
Umm, cześć — przywitała się, bawiąc się przy tym końcówką jednego ze swoich warkoczy. — Wybacz, że dałam znać na ostatnią chwilę — grzecznościowy small talk wydawał się teraz bardzo kuszącym sposobem na to, aby kupić sobie trochę czasu. Chociaż może nie powinna, bo czuła, że może zwymiotować z nerwów w każdej chwili. — Nie zajmę Ci dużo czasu — dodała, wchodząc do środka, nie do końca wiedząc, od czego zacząć. Co tylko dodatkowo ją stresowało. I jego pewnie też.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
009.

Ostatnie spotkanie obudziło w nim całą masę emocji, pod którymi skrywało się tez podekscytowanie — jakby mimowolnie założył, że może faktycznie zamierzało to w stronę, która bardziej mu odpowiadała. Niespodziewanie jednak nadeszła z jej strony zupełna cisza, którą Booker próbował w głowie jakoś racjonalnie wyjaśnić. Nie działało to jednak jakoś szczególnie dobrze, więc pełen był nieprzyjemnych obaw. Do których wcale nie miał przecież prawa, bo nie łączyło ich nic poważnego. A jednak trochę zakładał, że raczej się to zmieni w sposób, który bardziej go ucieszy. Przedłużająca się cisza nie zwiastowała jednak niczego dobrego.
Dość enigmatyczne wiadomości, które mu wysłała, wcale nie poprawiały nastroju Bookera. Czuł w kościach, że stało się coś złego. Nie mieli siebie na wyłączność, więc po trochu zaczął spodziewać się tego, że znalazła kogoś, z kim zamierzała stworzyć prawdziwy związek. I chociaż nie miał ku temu żadnych większych podstaw, to chyba podświadomie czuł, że dokładnie z takim tematem do niego przychodziła. Miał jednak nadzieję przyjemnie się zaskoczyć. Liczył, że jej brak czasu wcale nie wynikał ze śmiałego przekraczania granic, na które sobie ostatnio pozwolili i nie łączył się z potrzebą zmian.
Nie był pewien, czy główną rolę odgrywała jego podświadomość, czy dość dobra znajomość samej Franky, ale już po krótkim przywitaniu wiedział, że nie czeka ich miła rozmowa. Mimo to zdobył się na lekki uśmiech, cofając lekko, by podekscytowane psy — zupełnie niepasujące do obrazka, który tworzył Booker z Franky, mogły przywitać się z kobietą.
— Hej — rzucił w końcu, czekając, aż wejdzie do środka. Wyglądała pięknie — co nie stanowiło specjalnego zaskoczenia i nie było też żadnym pocieszeniem. Jeśli miał rację, a był prawie pewien, że tak — bo widział przecież wyraz jej twarzy — to fakt, że prezentowała się zachwycająco, niczego nie ułatwiał i w niczym nie pomagał. Mógł jedynie być smutnym przypomnieniem, że do tego właśnie etapu zaprowadził ich sam Booker — nie tylko swoją zdradą, ale także i głupią propozycją, która nie mogła przynieść nic innego, jak tylko boleśnie złamane serce. Raz jeszcze. — Nie ma problemu, nie robiłem nic konkretnego — zapewnił ją jeszcze, wchodząc do salonu. Zajął niby miejsce na kanapie, ale tylko dlatego, że chyba nie chciał stać jak kołek.
— Okej, to jeśli się spieszysz, to możemy od razu przejść do konkretów — zaproponował. Nie musiała go pytać co u niego na przykład. Nie potrzebowali small talku, jeśli pojawiła się tutaj na chwilę i zaraz zamierzała uciec. Mogła wyrzucić to, co jej na sercu leżało, a potem go zostawić. Nie chciał zabrzmieć sucho, bardzo się starał, bo nie było tu miejsca na robienie scen przecież.
projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć złamane serce po tym, jak Booker zdradził ją ze swoją byłą, zamiast się oświadczyć, ale robi to bardzo nieudolnie, bo mimo wszystko nadal go kocha.
Na tym właśnie polegał problem. A przynajmniej tak jej się wydawało, że fakt, że zmierzało to w dość jasnym kierunku (i jasnym należy tu interpretować dwojako, ponieważ odnosiło się to zarówno do kwestii tego, że dość dobitnie to do niej dotarło, i że mogło zrobić się jakoś jaśniej w życiu i milej), stanowił problem. Nie brała w tym przypadku pod uwagę happyendu, dlatego też ucieczka i zakończenie tego, zanim stanie się za późno, wydawało jej się najsensowniejszym rozwiązaniem. Najmniej problematycznym, najmniej bolesnym, chociaż nie oznaczało to wcale, że łatwym. Wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że ma nogi jak z waty, ale jednocześnie jakby były bardzo ciężkie, przez co stawianie kolejnych kroków po wyjściu z auta stanowiło dla niej ogromne wyzwanie. Potem wcale nie było łatwiej i niczego nie ułatwiły jej nawet radośnie skaczące dookoła niej psy. Chyba wręcz przeciwnie, utrudniało to jeszcze bardziej sprawę, bo wiedziała doskonale, że złamie sobie teraz serce podwójnie. Nie tylko przez to, że przestanie robić sobie złudne nadzieje na coś, na co nie miała prawa mieć nadziei, skoro Booker dość jasno dał jej do zrozumienia na samym początku tego układu, co ma jej do zaoferowania i czego oczekuje, ale też za sprawą tego, że te pojedyncze spotkania z tą puchatą gromadką również zostaną znowu zakończone, tym razem zapewne już na dobre.
Postarała się bardzo mocno, aby te wszystkie nieprzyjemne myśli odsunąć minimalnie na bok. Utrudniał jej one znacząco powiedzenie tego, co powiedzieć miała i musiała, bo wydawało się to jedynym zdrowym wyjściem z tej niezdrowej sytuacji, w którą sama się wpakowała, godząc się na coś, czego przecież od samego początku nie chciała. Chciała jego, ale na pewno nie w takiej formie. I było to jednocześnie strasznie głupie i żałosne, że przecież nie musiałby się nawet starać jakoś szczególnie, żeby uznała, że chce spróbować raz jeszcze, a przecież boleśnie ją zranił, zdradzając ją na dość ważnym etapie ich związku, a także po prostu naiwne, bo przecież ani razu nie dał jej do zrozumienia, że nie żałował tylko tego, że ją skrzywdził, ale przede wszystkim tego, że już nie byli razem. I w aktualnych warunkach wydawało jej się bardzo klarowną kwestią to, że tylko ona miała takie odczucia. Było to nieprzyjemne, ale i tak patrzenie na niego w tym momencie sprawiało, że była skłonna dość łatwo o tym zapomnieć. I to nie tylko dlatego, że tak dobrze wyglądał, chociaż to oczywiście też było niezaprzeczalnym faktem i mocno jej sprawę komplikowało i utrudniało skupienie.
Okej, to dobrze — pokiwała głową, wchodząc za nim nieco w głąb domu, starając sobie w myślach przypominać po co tak naprawdę tutaj przyszła. Nie po to, aby ściągać z niego i z siebie ubrania na pewno. — Tak, masz rację — zgodził się z nim, starając się w tym momencie na niego nawet nie patrzeć. — Myślę, że… — zaczęła, dalej bawiąc się swoimi warkoczykami, marszcząc przy tym brwi, jakby musiała się bardzo, bardzo skupić. Co było prawdą. — Myślę, że powinniśmy chyba dać sobie spokój z tym wszystkim — wykrztusiła w końcu, nie podnosząc jednak wzroku. — Nie mogę tego ciągnąć po prostu i myślę, że tak będzie lepiej — dodała, mając nadzieję jednocześnie, że nie widać ile wysiłku ją to kosztuje.

booker alderson
ODPOWIEDZ