uczennica — szkoła
17 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Malarka, która wciąż jest w szkole średniej. Marnotrawna córka Jeremy'ego Paxtona.
001.
And will I be your perfect home. When the shades are drawn. Will I be enough for you?

{outfit}

Minął tydzień odkąd Mona po raz ostatni spała we własnym łóżku. I chociaż dwa pierwsze dni również spędziła wśród miękkiej pościeli w domach swoich przyjaciół. Tak od dnia trzeciego rozpoczęła nastoletnią tułaczkę po Lorne Bay. Właściwie tylko noce były najgorsze – w ciągu dnia była w szkole, po szkole kręciła się po Lorne, wydając swoje oszczędności na jedzenie i na łażeniu po mieście i po plaży ze znajomymi. Nie chciała jeszcze myśleć co się stanie, gdy wszystkie jej pieniądze i oszczędności na karcie się skończą. Właściwie docierało do niej, że powinna rozglądać się za dorywczą pracą – choć nie miała pewności czy ktokolwiek zatrudni nastolatkę, która przecież musi jeszcze chodzić do szkoły. Póki co pozostawiła sobie ten punkt na liście do zrobienia, przeglądając instagramy wszelkich restauracji w poszukiwaniu ofert pracy. Kolejną noc przespała na plaży, choć był to jeden z jej gorszych pomysłów, zważywszy na to, że piasek dostawał się dosłownie wszędzie i dodatkowo nabawiła się delikatnych oparzeń na skórze. Trzy kolejne noce przespała w cudzych samochodach – nie musiała nawet zbytnio się starać, jeden z nich był pozostawiony zupełnie otwarty. Do dwóch kolejnych się włamała. Nikt jej jak dotąd nie nakrył, bowiem zawsze udawało jej się zwiać jeszcze o brzasku, kiedy właściciele zazwyczaj budzili się do życia. Miała wyjątkowo szczęście. Aż wreszcie dnia siódmego po męczącym dniu łażeniu po różnych miejscach pracy, Mona znalazła się z powrotem na Carnelian Land. Przez krótką chwilę nawet zastanawiała się czy nie byłoby dobrym pomysłem, by wrócić na pole kempingowe i znaleźć kogoś, u kogo mogłaby się wykąpać i przespać. Zazwyczaj brała prysznic w miejscach do tego przystosowanych – jak na przykład na basenie albo w szkole. Ale tego dnia nie udało jej się już nigdzie dostać. Była potwornie zmęczona. I tylko perspektywa spotkania się z matką i jej partnerem odwiodła ją od poszukiwania noclegu na polu kempingowym.
Zawędrowała więc na farmy. Miejsce wydawało jej się lekko opustoszałe pod odsłoną nocy. Niewiele myśląc podważyła drzwi z tyłu samochodu i rozłożyła się z całym swoim dobytkiem na tylnych siedzeniach. Od swojej ucieczki z domu zdążyła już się wyposażyć w koc i matę do spania. Miała zamiar wstać jak zwykle o świcie i pobiec do szkoły, zanim inni uczniowie do niej przybędą, by móc się przebrać i pomalować już na miejscu. Nie chciała przecież wzbudzać niczyjej uwagi. Nie wiadomo jednak czy to przemęczenie, trauma po ostatnich wydarzeniach czy zwykły wypadek, ale akurat tego ranka zaspała.
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oficjalnie łowi ryby na kutrze, a nieoficjalnie wykonuje brudną robotę dla serbskiego handlarza bronią. Po godzinach prowadzi z siostrą prywatne śledztwo na temat zaginięć dzieciaków oraz włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Odkąd Jeremy wrócił z Karumby – malutkiej mieściny położonej na północy stanu, w której razem z Eve pomagali w poszukiwaniach zaginionej dziewczynki – kompletnie nie mógł znaleźć sobie miejsca. Wspomnieniami stale wracał do tamtych wydarzeń i dostawał mdłości, kiedy przypominał sobie widok dziewczynki, która – jak się okazało – zmarła w wyniku wypadku na własnym podwórku, a następnie jej ciało przechowywane było w zamrażalce w szopie przez jej własnych rodziców. Jeremy’ego zawsze ruszały tego typu sprawy biorąc pod uwagę przeszłość ich rodziny. Sytuacji nie poprawiał dodatkowo fakt, że gliniarze zdjęli niewłaściwego człowieka, którego w zasadzie od pierwszej chwili podejrzewali o porwanie. I fakt – mężczyzna okazał się być zamieszany w sprawy porwań dzieciaków, ale z zaginięciem Mary Beth nie miał nic wspólnego. A teraz… facet nie żył, a Paxtonowie pozostali z całą masą pytań, które zaprzątywały im głowy od czasu powrotu.
Jeremy był rannym ptaszkiem, nawet kiedy zarywał nocki pracując dla Romana. Nigdy nie musiał jakoś szczególnie odsypiać nocnych zleceń. Jego organizm był przyzwyczajony do jego nieregularnego stylu życia. W nocy harował dla handlarza bronią, a za dnia harował na budowie domu, który stawiał na wielkiej działce Paxtonów niczym przykładny obywatel. Tak naprawdę bardziej przypominał lisa w kurniku, który próbował udawać jednego z nich. W każdym razie, przechodząc obok swojego auta, od początku wyczuł, że coś jest nie tak. Lata doświadczeń w szemranym świecie jednak robił swoje. Ostrożnie obszedł samochód, delikatnie nachylając się, by obejrzeć jego wnętrze. I upewnić się, że nikt nie będzie na niego tam czekał, by po chwili przyłożyć mu do głowy spluwę. Jako, że sam nie ruszał się z domu bez broni, odruchowo przyłożył dłoń do pistoletu, który trzymał za paskiem. – Co, do… jakież było jego zdziwienie, kiedy dostrzegł małej postury dziewczę. Wpatrywał się na nią przez chwilę, aż w końcu zapukał w okno od strony, po której miała ułożoną głowę. Poczekał, aż dziewczę się przebudzi i dopiero wtedy otworzył tylnie drzwi. – Co to ma być, do jasnej cholery? Skąd się tutaj wzięłaś? – spytał, oczywiście dając sobie spokój z wyciąganiem broni. Nie sądził, by młoda dziewczyna była dla niego jakimkolwiek zagrożeniem.
Mona Monet
uczennica — szkoła
17 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Malarka, która wciąż jest w szkole średniej. Marnotrawna córka Jeremy'ego Paxtona.
Mona jeszcze nie zdawała sobie sprawy w jak wielu dramatach uczestniczyła jej rodzina. Ba! Nie zdawała sobie przecież nawet sprawy, że ma ciotkę. Dotychczas znała przecież tylko matkę. I jej partnerów. Nie sądziła nawet, że może posiadać tu, na miejscu, jakąkolwiek rodzinę. Oczywiście wiedziała o istnieniu ojca. Widziała nawet jego podobiznę na zdjęciu. Znała jego imię i nazwisko. Ale po prostu nie sądziła, że jej ojciec przebywa w Lorne Bay. Nie wiedziała gdzie dokładnie przebywał, ale nigdy jej to nie interesowało – choćby dlatego, że matka zawsze powtarzała jej, że Jeremy wcale jej nie chciał. I że w zasadzie je zostawił na pastwę losu. I że była tylko ona i Mona przeciwko światu. Z taką wiedzą, Mona naprawdę nie miała zamiaru odszukiwać swego ojca.
Nawet nie była świadoma tego, że przez dobrą chwilę groziło jej jakiekolwiek niebezpieczeństwo ze strony własnego ojca. Wyrwana z objęć Morfeusza, Mona początkowo zastygła w bezruchu. Została przyłapana. I nie miała tak naprawdę żadnej drogi ucieczki. Nieco z ociąganiem wyszła z samochodu, gotowa na to, by pogodzić się z porażką. Już nawet otwierała usta by odnaleźć jakieś liche usprawiedliwienie, kiedy nagle spojrzała w twarz nieznajomego mężczyzny. Tak naprawdę spojrzała. I w momencie rozpoznała jego rysy twarzy, oczy (które prawdopodobnie posiadała po nim) i posturę – momentalnie też dopasowała jego wizerunek do podobizny ze zdjęcia, które widziała w swoim życiu wielokrotnie, bowiem jej matka niespecjalnie postarała się z ukryciem zdjęcia. Facet oczywiście był starszy niż na zdjęciu, ale wciąż podobieństwo było zbyt uderzające, by nie pokojarzyć faktów. –– Ty jesteś Jeremy Paxton… –– powiedziała co najmniej takim tonem jakby spotkała członka zespołu Tokio Hotel – czyli zdecydowanie nie kogoś, kogo kiedykolwiek chciałaby spotkać w swoim życiu. –– Jesteś moim ojcem –– dodała od razu prosto z mostu, nie bawiąc się wcale w żadne konwenanse. Stwierdziła, że oszczędzi wszystkim udawania, że go nie zna.
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oficjalnie łowi ryby na kutrze, a nieoficjalnie wykonuje brudną robotę dla serbskiego handlarza bronią. Po godzinach prowadzi z siostrą prywatne śledztwo na temat zaginięć dzieciaków oraz włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Paxtonowie zdecydowanie mieli jeszcze wiele asów w rękawie, którymi będą zaskakiwali Monę. Jeremy nigdy nie postrzegał ich jako normalnej rodziny, więc nic też dziwnego, że sam takiej nie potrafił stworzyć. Oczywiście nic nie usprawiedliwia tego (no, może oprócz młodzieńczej głupoty), że wiele lat temu świadomie porzucił swoją ciężarną dziewczynę i nigdy później nie interesował się jej losem. Poświęcił się podróżom po całym wschodnim wybrzeżu i bynajmniej nie były to przyjemne wycieczki podobne do gap year, jakie robili sobie jego znajomi po zakończeniu liceum. Jeremy jeździł po kraju w konkretnym celu – szukał mordercy Isabelle, najmłodszej Paxtonówny. Był niczym pies myśliwski podążający za każdym nowym tropem. Nigdy realnie nie myślał o powrocie do Lorne Bay, dopóki ślady tego skurwysyna nie zaczęły ponownie pojawiać się w tej okolicy. I choć finalnie Paxton zaczął tutaj zapuszczać korzenie, to nigdy nie planował odszukiwać Andy ani dowiadywać się, jak ostatecznie rozwiązała problem ciąży. Był dupkiem, tak. Ale uważał, że jeszcze większym dupkiem byłby wówczas, gdyby wepchnąłby się z buciorami do ich ułożonego świata, być może całkowicie burząc go, gdyby okazało się że Andy jednak zdecydowała się urodzić i być może wiedzie teraz szczęśliwe życie u boku jakiegoś innego mężczyzny.
Kiedy ujrzał twarz dziewczyny, poczuł pewien rodzaj niepokoju. Taki, jaki czuło się, kiedy dostrzegało się dawno niewidzianą osobę, z którą rozstało się w kiepskich okolicznościach. Patrzył na tą młodą dziewczynę i wiedział – jeszcze zanim wydusiła z siebie jego imię i nazwisko oraz kolejne słowa. Przez chwilę po prostu patrzył na nią doszukując się w jej twarzy podobieństw do swojej byłej partnerki. Bo dziewczyna, którą przyłapał na tyle swojego auta, była kopią swojej matki – kopią dziewczyny, którą ostatni raz widział tuż po zakończeniu liceum. – Ty… jesteś córką Andy – stwierdził coś absolutnie oczywistego. – Kurwa – wydusił z siebie po chwili, kiedy dotarły do niego jej słowa. „Jesteś moim ojcem”. – Jak mnie znalazłaś? – spytał, po czym kiwnął głową na znak, by wyskakiwała z auta. – Jesteś kopią swojej matki – skomentował przyglądając jej się w świetle dziennym, a nie w mroku swojego auta.
Mona Monet
uczennica — szkoła
17 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Malarka, która wciąż jest w szkole średniej. Marnotrawna córka Jeremy'ego Paxtona.
Mona nigdy nie poznała prawdziwego powodu wyjazdu Jeremy’ego. Właściwie… nie jestem pewna czy nawet miałaby szansę poznać. Dlatego od początku swego świadomego istnienia, myślała po prostu, że Jeremy Paxton zwyczajnie nie poczuwał się do bycia jej ojcem. Albo czyimkolwiek ojcem tak na dobrą sprawę. Dlatego tak bardzo kochała swoją matkę, która oddała jej wiele, by porządnie ją wychować. To właściwie dzięki niej Mona wyrastała na silną młodą kobietę – nawet jeśli obecnie coś pomiędzy nimi się zepsuło. I to trochę jednak z winy Andy i jej podejścia do mężczyzn.
Nie sądziła jednak, że od jednego rodzica, który wyraźnie jej nie szukał – trafi pod dach drugiego rodzica, który też przecież zaniedbał poszukiwania jej przez jakieś… siedemnaście lat. Wpatrywała się z lekkim niedowierzaniem w mężczyznę, który właśnie przeklął. Chyba niezbyt pedagogiczne podejście, ale nie zamierzała mu tego teraz wypominać. Zwłaszcza, że Jeremy wydawał się być w lekkim szoku na jej widok. Czy to karma? Tylko teraz pytanie – czy to jego czy jej nienawidził wszechświat w tym momencie?
–– Oczywiście, że jestem –– mruknęła z lekkim skrzywieniem się. W sumie dobrze, że od razu pokojarzył fakty, a nie okazało się na przykład, że ma o wiele więcej dzieci gdzieś tam w świecie – bo jeszcze odgadłby niepoprawnie imię jej matki. Pewnie wtedy Mona odwróciłaby się tylko na pięcie i odeszła. A w zasadzie to uciekła. Zamiast tego wygramoliła się powoli z jego samochodu, powstrzymując ziewnięcie. Ale oczy masz po ojcu, pomyślała z ironią, odtwarzając w głowie każdy taki dialog z Harry’ego Pottera w odniesieniu do podobieństwa oczu Harry’ego do Lily. Wszystkie największe nawiązania popkulturowe w jednej grze. –– Nie szukałam cię! Potrzebowałam gdzieś przenocować i… wybrałam twój samochód zupełnie przez przypadek –– wyjaśniła z lekką pretensją w głosie. –– Ale nie zadzwonisz po policję, prawda? Prawdopodobnie przehandluję swoją wolność kartą „to jest mój ojciec”. –– No, bo czy to byłoby naprawdę logiczne, gdyby jej własny ojciec zarzucał jej włamanie? Dla postronnych policjantów mogłoby to być nieco absurdalne.
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oficjalnie łowi ryby na kutrze, a nieoficjalnie wykonuje brudną robotę dla serbskiego handlarza bronią. Po godzinach prowadzi z siostrą prywatne śledztwo na temat zaginięć dzieciaków oraz włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Jeremy obstawiał, że matka Mony obsmarowała go przed absolutnie każdym swoim znajomym czy bliskim. Nie zdziwiłby się więc gdyby dowiedział się, że również córce przedstawiła go jako potwora. Aczkolwiek nie było też tak, że Paxton był bez winy, bo ostatecznie to on wyjechał ucinając z Andy kontakt, nie wspominając już o płaceniu alimentów. Jednak nastoletni Jeremy miał poczucie, że po śmierci siostry, a następnie ojca, który palnął sobie w łeb oraz po opuszczeniu rodziny przez matkę, jego życie po prostu się już skończyło. Nie sądził, żeby miało go jeszcze kiedykolwiek spotkać w nim coś dobrego, dlatego nie miał oporów, by poświęcić je jednemu celowi. Za którym zresztą gonił ślepo przez wiele lat, nie zdając sobie sprawy z tego, że skupiając się na tym pościgu po prostu trwoni swoje życie.
Ciąża Andy nie była dla niego tajemnicą. Co do potencjalnych ciąż innych jego partnerek, z którymi łączyły go luźne romanse – nic o nich nie wiedział, więc wychodził z założenia, że jego jedyna córka stoi tutaj właśnie przed nim. Wciąż był w szoku i potrzebował chwili, by dojść do siebie. Dlatego wpatrywał się w nastolatkę przez jeszcze kilka dobrych chwil, zastanawiając się, czy widzi w niej jakieś swoje cechy, ale w tym momencie nie był jeszcze w stanie tego stwierdzić.
Zdziwił się jej wyznaniem, że go nie szukała. Był przekonany, że Andy dowiedziała się, że Jer jest znowu w mieście, może powiedziała o tym córce, a ta postanowiła odszukać ojca. – Czekaj, co? Potrzebowałaś gdzieś przenocować? Czemu, pokłóciłaś się z matką? – spytał, bo choć sam spędził niejedną noc w aucie, również cudzym, to jednak był wtedy odrobinę starszy od dziewczyny. No i był facetem, więc też trochę inaczej. Choć akurat napadnięcie na kogoś nie zna płci. – Żadnych glin. Mam ich o dziurki w nosie – mruknął, mając na myśli swoje scysje z szeryfem w Karumbie. – Chodź za mną – powiedział, po czym powolnym krokiem ruszył w stronę domu Paxtonów. – Kiedy ostatni raz jadłaś coś porządnego? – spytał zerkając na jego zdaniem zbyt szczupłą… córkę. Jego córkę. Powoli zaczynało do niego trafiać to, co właśnie się działo w jego życiu.
Mona Monet
uczennica — szkoła
17 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Malarka, która wciąż jest w szkole średniej. Marnotrawna córka Jeremy'ego Paxtona.
Matka Mony obdarzyła ją absolutnie minimalną ilością informacji na temat jej biologicznego ojca. Owszem, Mona wiedziała jak się nazywał i jak wyglądał wtedy i obecnie (najwyraźniej), ale poza tym naprawdę nie wiedziała jakim jest mężczyzną. Wystarczyła jej wiedza, iż nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Nigdy. I że prawdopodobnie nie chciał jej nawet wtedy, gdy jeszcze nie wykształciły się w niej żadne cechy człowiecze. Nie rozumiała nigdy, dlaczego nie chciał nawet spróbować i absolutnie nie miała pojęcia, co nim wówczas kierowało, bo tego nikt jej nie powiedział. I dlaczego nigdy nie obchodziło go inne ludzkie życie. Czy zrozumiała z czasem? Kwestia sporna. Ale wciąż było jej przykro, że nawet nie chciał dać jej szansy. I sobie. I im ogólnie.
Miała jego oczy. Ale to widocznie mu nie wystarczało. Zresztą Mona podobnie lustrowała go wzrokiem, próbując odszukać cech, które by potwierdziły, iż w istocie dzielą DNA. Ale poza tym jednym aspektem nie odnalazła niczego. Widocznie wdała się w pełni w matkę – przynajmniej wizerunkowo – i to zawsze uważała za jedną ze swoich zalet. Innym razem pewnie doceniłaby również te cechy charakteru, które po niej odziedziczyła, ale w tym momencie przemawiała przez nią zbyt wielka złość na rodzicielkę.
Na jego pytanie jedynie odwróciła wzrok i zacisnęła buntowniczo usta. Pokłóciła? Nie miała okazji, bo po prostu zwiała, a Andy jakoś wcale jej nie szukała. –– Nie jestem jej dłużej potrzebna –– powiedziała gorzko z wyraźną pretensją. I w zasadzie, o ironio, komu ona to mówiła! Chyba jedynej osobie, która zdecydowanie nie potrzebowała jej jeszcze bardziej niż matka. Aczkolwiek jego kolejne słowa w pełni ją zaskoczyły. Najpierw te o glinach, do których się nie odniosła, a następnie owe jawne zaproszenie do środka. Nie spodziewała się tego. I na samą myśl o posiłku zaburczało jej w brzuchu. –– Wczoraj w szkole –– odparła i podążyła za nim z całym swym dobytkiem.
ODPOWIEDZ