studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Gdy Julian postanowił świecić klatą, Tove wciągnęła na siebie zarówno koszulkę, jak i coś na tyłek - nie czuła się chyba na tyle pewnie, żeby paradować przed nim bez ciuchów (w tej sytuacji lepiej chyba nie przypominać jej, że Julian już i tak wszystko to widział…), a te jego idiotyczne mięśnie niczego jej nie ułatwiały. Nie ułatwiał jej też sam Julian, który widocznie zabrał ją na balkon, żeby zadawać jej niewygodne pytania. Zanurzała właśnie swój kawałek sushi w sosie sojowym, gdy została zmuszona do przerwania tego i posłania Julianowi spojrzenia, w którym politowanie mieszało się z pewną urazą. - Robię dobre jedzenie - przypomniała mu jego własne słowa. Nie wzięła pod uwagę, że mógł tym pytaniem kwestionować swoje własne umiejętności, a nie te Tove, bo przecież to ona mu pokazywała, jak się skręca rolki i czuła się pewnie główną odpowiedzialną za ich posiłek. Na wypadek gdyby jej nie uwierzył, postanowiła mu dodatkowo zademonstrować, jak bardzo nietrujące było to jedzenie i wpakowała sobie sushi do ust. To sprawiło, że gdy zadał jej kolejne pytanie, miała w buzi pełno ryżu i w pierwszej chwili mogła tylko zmarszczyć czoło, intensywnie przy tym przeżuwając. Przełknęła część i, wciąż z jedzeniem w ustach, zapewniła go: - Seks jest bardzo dobry - tak się w ogóle mówi? Nie wiedziała, bo raczej rzadko rozmawiała z ludźmi o ich wspólnym seksie. Udało jej się wreszcie połknąć resztę i podwinęła nogi, by usiąść po turecku. - A poza tym, nie wiem, to trochę dziwne, że teraz tak po prostu… jemy. No wiesz, że nie musiałeś wyjść zaraz po. Dziwne, ale w miły sposób, chyba… fajne? I trochę się bałam, że będziemy się okropnie kłócić, jak zostaniemy dłużej sami, więc to chyba dobrze, że się nie kłócimy - może dlatego, że od przyjazdu głównie się ruchali, ale kto by się tam przejmował. Nie wiedziała, czy o to ją pytał, więc zaraz odbiła piłeczkę: - A ty jak się bawisz?

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Wiem, że ty robisz dobre jedzenie, pytam o to, które robiłem ja – odparł z mieszaniną oburzenia i rozbawienia. Uznał jednak chyba, że skoro Tove ufała jego rolkom na tyle, żeby je zjeść, on też mógł nie obawiać się nagłej śmierci. Nie pomyślał też zupełnie, że w jego kręceniu się po okolicy bez koszulki mogło być coś krępującego czy wpędzającego Tove w kompleksy. Zdecydowanie należał do tej grupy typów, którzy wiedzieli, że dobrze wyglądali i chętnie tę swoją wygraną na loterii genetycznej wykorzystywali, ale dzisiaj zupełnie nie w celu pokazania innym, że są lepsi. Chciał się zwyczajnie podobać – bardzo próżnie i płytko, oczywiście – tak gdyby jego dwudziestoletnia dziewczyna miała jakieś wątpliwości, czy wybrała sobie dobry egzemplarz na romans ze starym dziadem. A o tym, jak ona podobała się jemu, wspominał (swoim zdaniem) już tyle razy, że byłby w głębokim szoku, gdyby dowiedział się, że Tove miała tu jakiekolwiek opory. Szczególnie, że, no właśnie, widział już naprawdę wszystko, co mógł zobaczyć.
Julian o ich seksie nie tylko nie obawiał się rozmawiać, ale jeszcze był bardzo zadowolony z komplementów, więc uśmiechnął się teraz szeroko, jakby wygrał właśnie jakąś nagrodę (może w jego wieku to już była nagroda?) i przezornie zapchał sobie gębę sushi w obawie, że mógłby zaraz rzucić jakimś głupim żartem i całą jego radość szlag by trafił. - Chyba fajne? – dopytał, unosząc nieco brew, kiedy już przełknął. - Czemu mielibyśmy się kłócić? – spytał jeszcze, szczerze zainteresowany. - Bo ja może trochę bałem się, że możesz mnie czymś dźgnąć przy tym gotowaniu, ale skoro nie byłem tak beznadziejnym kucharzem, chyba nie mam więcej obaw – przyznał szczerze. Może nie był w tym przypadku realistą i to szczeniackie uwielbienie, z jakim coraz częściej gapił się na Tove, kiedy ściągała ubrania (kiedy je na sobie miała też, ale może minimalnie dyskretniej) towarzyszyło mu również podczas myślenia o tym weekendzie, ale aktualnie nie bał się niczego. Nawet tego, że jego żona nagle postanowi zadzwonić albo z jakiegoś powodu go wyśledzić – zupełnie jakby zmiana miejsca pomogła mu w udawaniu, że nie jest niczyim mężem ani ojcem. Bardzo wygodnie, prawda? - Ja bawię się fantastycznie – zapewnił ją i zjadł jeszcze trochę. - Pływasz? – spytał nagle. - Albo surfujesz lub… no wiesz, lubisz wodę? – dodał zaraz. - Nie pytam, bo mam jakieś niecne zamiary… dobra, trochę mogę mieć. Ale pytam, bo tego jeszcze o tobie nie wiem – wyjaśnił. Nie wiedział też masy innych rzeczy, ale chciał się dowiedzieć i najwyraźniej nic w ten weekend nie mogło go powstrzymać przed zachowywaniem się jak totalnie zakochany debil, który chce poznać swoją nową dziewczynę.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Spojrzała na niego trochę tak, jakby nie była pewna, czy Julian pyta ją na poważnie, czy tylko sobie żartuje. Naprawdę nie wiedział, czemu chyba? Zamrugała powoli, bezmyślnie obracając w dłoniach pałeczki i jeszcze przez moment zastanawiała się nad odpowiedzią. - Bo to dodatkowo wszystko komplikuje - powiedziała wreszcie i uśmiechnęła się. Miała mu teraz przypomnieć, że miał żonę i dziecko? Łatwiej byłoby dobrze się bawić podczas wspólnego weekendu z kimś, kto nie miał takich zobowiązań jak Julian i z kim za kilka dni nie musiałaby wracać do ukrywania się w jej pokoju w akademiku. - Bo nigdy nie spędzamy razem tak dużo czasu - wyjaśniła. - Więc może okazałoby się, że teraz, jak już nie musisz zaraz po seksie wychodzić, to zaczęlibyśmy się okropnie sprzeczać. Albo, nie wiem, nie mielibyśmy o czym rozmawiać. Albo odkryłbyś, że tak na dobrą sprawę wcale mnie nie lubisz - spróbowała mu wytłumaczyć, patrząc przy tym na Juliana nieco podejrzliwie, no bo co, chcecie jej teraz powiedzieć, ze od nie zamartwiał się tym wyjazdem przez ostatnich dziesięć dni? Zjadła trochę imbiru i uśmiechnęła się, jakby nagle sobie o czymś przypomniała. - Mam na telefonie listę tematów do rozmów, gdyby nam się nie kleiło - dodała takim tonem, jakby trochę mu się chwaliła, a trochę przyznawała się do czegoś wstydliwego. - Teraz mam ochotę cię dźgnąć - przyznała bez ogródek, słysząc jego wspaniałe pomysły na wspólne spędzanie czasu.
- Pływasz - przytaknęła. - Nie jestem w tym fantastyczna, ale sobie radzę. Nie surfuję, kiedyś kilka razy nurkowałam. Lubię wodę: w oceanie, do gotowania makaronu, pod prysznicem, do picia, jaką chcesz - udzieliła mu odpowiedzi i wpatrywała się w niego przez moment wyczekująco, bo nie wiedziała, czy to do czegoś zmierza, czy może wrócić do jedzenia. - Ja teraz będę żuła, a ty możesz mi opowiedzieć, jaki masz niecny plan - zaproponowała.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Zmarszczył się mocno, w pierwszej chwili naprawdę nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Chciał już dopytać, czym jest to całe wszystko, ale zanim zdążył, chyba do niego dotarło. Nie powiedział nic, pozwolił po prostu pogłębić się zmarszczce na swoim czole. Bo co niby miał jej odpowiedzieć? Że nie po to wyjeżdżali kawał drogi od Lorne, żeby zastanawiać się teraz, czy dobrze spędzony czas jednak im czego nie komplikuje? Wolałaby, żeby bawili się ze sobą gorzej? - Nie wiem, czy rozumiem – przyznał, zagubiony w tym, co właśnie od niej słyszał. - To ja roztaczam wokół siebie atmosferę kogoś, kto będzie zachowywał się w ten sposób jak spędzi z kimś więcej niż godzinę? Czy jest tak, że zazwyczaj martwisz się dużo takimi rzeczami? – ta druga opcja wcale by go nie zdziwiła na tyle, na ile zdążył ją już poznać, ale pierwszej tej przecież nie mógł tak sobie wykluczyć. Bo on przejmował się zdecydowanie za mało i na pewno nie zarwał żadnej nocy zamartwiając się tym, jak będzie, czy się pokłócą i czy będą mieli o czym rozmawiać. To niemal pewne, że powinien martwić się bardziej, ale jego filozofia życiowa mówiła raczej, że jeśli zamartwianie nie doprowadzi go do jakiegoś sensownego rozwiązania problemu, to ma lepsze sposoby spędzania czasu wolnego.
- Ale ta woda po makaronie i pod prysznicem to nie ta sama woda? – upewnił się i uśmiechnął głupio, zanim zapchał sobie jeszcze raz usta. Może to i lepiej. - Nie mam żadnego niecnego planu – wyjaśnił, kiedy przełknął i bez większego sensu zamieszał pałeczką w miseczce z sosem sojowym. - Ale na plaży jest mało ludzi, za jakiś czas będzie ich jeszcze mniej i jest w miarę ciepło, więc głupio by było nie skorzystać – wzruszył ramionami. - A jeśli nie z wody, to może przynajmniej z jakiegoś spaceru? Będziesz mi mogła opowiedzieć, o jakich tematach z twojej listy jeszcze nie rozmawialiśmy – uśmiechnął się szeroko.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- Nie - zaprotestowała szybko, a jej mina dość jasno wskazywała, że cóż - Tove żałowała, że w ogóle zaczęła ten temat. Nie wiedziała, jak miałaby mu to wytłumaczyć: to, że zwykle nie tylko przejmowała się takimi rzeczami, ale przede wszystkim - brała za to odpowiedzialność na siebie. Za czyjś zły nastrój, niepowodzenie w pracy, niemiło spędzony weekend… A nawet gdyby potrafiła znaleźć jedno wyjaśnienie, to nie chciała się nim dzielić z Julianem - widziała przecież, jak na nią spojrzał, kiedy wygadała mu się z tym, że robiła obiady. Odkąd została tylko z tatą, Tove zwykle starała się go bronić i widocznie nic się nie zmieniło nawet po tym, jak od miesięcy utrzymywali ze sobą niemal zerowy kontakt. - To… wiem, że to nie jest zbyt mądre, ale nie zrobiłeś nic źle. Ja po prostu zwykle martwię się takimi rzeczami - spróbowała mu wyjaśnić, starając się nie spinać za bardzo i nie zastanawiać, czy teraz coś popsuła. I czy ktoś będzie się na nią z tego powodu złościł.
- Zawsze ta sama - odparła na jego pytanie o wodę, patrząc na Juliana trochę dziwnie, jakby dziwiło ją, że sam się nie domyślił. Uśmiechnęła się szeroko, nagle ożywiona. - A czasami, jak jem dużo makaronu w tygodniu, to w weekend mogę urządzić sobie prawdziwą kąpiel. No wiesz, w wannie - bo wodą z garnka jednak słabo jest się myć, oby Tove nigdy nie musiała się o tym przekonywać (może i nie, skoro nie sądzę, żeby kiedyś odwiedzała Kraków). - Smakuje ci? - dopytała jeszcze. Nie tylko dlatego, że generalnie lubiła rozmawiać o jedzeniu (szokujące), ale też dlatego, że technicznie rzecz biorąc, Julian sam sobie tę kolację zrobił.
Szybko odepchnęła od siebie te mało przyjemne myśli - jak to, że Julian nawet z dala od Lorne Bay musi czekać, aż plaża trochę bardziej opustoszeje, zanim pokaże się tam z Tove - i uśmiechnęła się. - Pewnie, tylko odświeżę sobie listę tematów przed wyjściem - przytaknęła, marszcząc trochę czoło. - I zrobię to ciasto na bajgle, zanim wyjdziemy, dobra? Teraz już na poważnie. Kupimy chipsy, skoro i tak wychodzimy? - dajcie spokój, kto by się najadł tym ryżem.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Zmarszczył trochę brwi, przyglądając się Tove uważnie po jej reakcji. Ciekawiło go to, jakie historie przed nim ukrywała i skąd brały się takie reakcje, ale – całe szczęście – nie planował w żaden sposób na nią naciskać. Może to kwestia tego, że sam nosił w sobie naprawdę dramatyczne historie rodzinne, o których nie chciał, może nawet nie umiał opowiadać? Zamiast tego wyciągnął rękę, żeby odgarnąć jej trochę włosy z twarzy i przy okazji, udając, że zrobił to trochę niechcący, pogłaskać ją po policzku. - A mogę coś zrobić, żebyś przynajmniej dzisiaj martwiła się trochę mniej? – spytał i zgarnął palcami rolkę, która była akurat trochę bliżej niej.
- To dobrze, że mi mówisz, jeszcze zaproponowałbym ci wspólną kąpiel i musielibyśmy najpierw zjeść cały ten makaron – odparł bardzo rozbawiony, próbując jednocześnie brzmieć na kogoś, komu faktycznie ulżyło, że nie będzie musiał leżeć w wannie ze swoją młodą, ładną dziewczyną, która wcześniej zrobi spaghetti. No naprawdę, tragedia by była, mógłby się nie pozbierać. - Mhm – przytaknął na jej kolejne pytanie, akurat z pełną gębą. - Smakuje. Te twoje, ale te moje też, więc jestem w głębokim szoku – wyjaśnił zaraz, trochę jednak z siebie dumny, skoro to żółte i to różowe, które sparował na przypale, jednak jakoś do siebie pasowały. - I będzie to jakiś drugi raz w moim życiu, kiedy to powiem, więc nie wykorzystuj tego potem przeciwko mnie, ale to… ekhm, tofu, też jest tu niezłe – przyznał po chwili wahania. Relacja z Tove nie tylko znacznie podnosiła częstotliwość seksu w jego życiu, ale i spożycie tofu, więc nie był jeszcze pewny, co z tym drugim powinien zrobić (na pierwsze rzecz jasna nie narzekał).
- Koniecznie, umieram z ciekawości – zapewnił ją bardzo szczerze, kiedy przeszli do przygotowanych tematów. Zaraz jednak przypomniała mu o tych bajglach i Julian uśmiechnął się szeroko. - Pomóc ci z tym czy wolisz jednak nie ryzykować? – wyszczerzył się. - Mogę też iść w tym czasie po chipsy, żeby ci nie przeszkadzać – zaproponował dość realistycznie, bo może jednak jego obecność w kuchni niekoniecznie będzie pomocna.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Wpatrywała się w niego z całą swoją dwudziestoletnią powagą, gdy Julian dotknął jej policzka, a Tove po prostu… go ugryzła. Nie była psychopatką, więc zrobiła to lekko, bardziej zaczepnie niż na serio, ale nie da się ukryć, że na krótką chwilę wbiła trochę zęby w jego skórę. A gdy znów miała wolne usta, wzruszyła lekko ramionami i powiedziała: - Możesz być dla mnie miły, nawet gdybym zaczęła się robić denerwująca - zaproponowała, nie dodając, czy do bycia denerwującą zalicza się fizyczne znęcanie się.
- I czekać tydzień, żeby się wykąpać - dopowiedziała uprzejmie, choć nawet nie przyszło jej chyba do głowy, żeby rozważać tę wspólną kąpiel na poważnie. Coś takiego kojarzyło jej się co najwyżej z ludźmi z filmach, a nie z jej małą łazienką z prysznicem w akademiku. I na pewno nie z ludźmi, którzy przychodzili do niej, żeby ją przelecieć, a potem musieli wracać do żony, nie sądziła nawet, żeby Julian miał czas na wspólne kąpiele. Także z tego powodu - żeby go do siebie do końca nie zrazić - bardzo chciała zachować się na luzie po jego wyznaniu dotyczącym tofu. Nonszalancko. Jak gdyby faceci ciągle mówili jej podobne rzeczy i nie robiło to na niej żadnego wrażenia, dlatego wykrzyknęła: - Ha! - lekko uderzyła przy tym otwartą dłonią w blat stołu i wyszczerzyła się tak, że Julian mógł zobaczyć większość jej zębów. Miała tylko nadzieję, że nie zareagowała na zbyt dużej wyjebce…
- Zrobiłeś sushi, nie uważam wpuszczania cię do kuchni za specjalnie ryzykownego - odparła. Inna sprawa, że Tove uważała gotowanie za względnie proste, a sam Julian był chyba bardziej dorosły niż wypada - nie istniały więc żadne przeciwskazania, żeby robił obiad razem z nią (przynajmniej dopóki nie uzna, że nie lubi i nie chce tego robić, wtedy nie ma sprawy, może zmywać). - Pewnie byś nie zdążył, zrobienie ciasta to jest serio pięć minut, w najgorszym wypadku osiem - jeśli Tove się rozproszy i zacznie ogladać tiktoki w trakcie szykowania bajgli. - Poza tym nie wiem jeszcze, czy ufam ci na tyle, żebyś po prostu poszedł i kupił chipsy. Jakie lubisz? I jakie kupujesz innym ludziom? - to dwie różne sprawy, ale obie tak samo ważne.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- I rozumiem, że zaczynamy od teraz? – upewnił się z rozbawieniem, kiedy został ofiarą pogryzienia, bo chyba sam założył, że to też się do tego zaliczało. - Jak jesteś głodna, to śmiało możesz zjeść więcej – zaproponował jej jeszcze, przypominając, że mieli tu też coś poza jego rękoma, szczególnie że te mogły im się jeszcze do czegoś może przydać. Chociażby żeby nosił za nią zakupy.
Chciał dodać, że musieliby wyrobić się z tym jednak w weekend, ale nawet jemu, przy całym tym bezstresowym podejściu do zdradzania żony, zapaliła się jakaś mała lampka. Chyba wolał nie przypominać, że pojutrze będą się stąd zbierali i tyle im zostanie z tego wspólnego gotowania i kąpieli. Wolał zostać przy myśleniu o tu i teraz, a tu i teraz był zadowolony, zrelaksowany, najedzony i miał nadzieję, że może jednak uda mu się namówić ją na tę fajną wannę w łazience przy sypialni bez gotowania makaronu. - Ale nie możesz tego wykorzystywać przeciwko mnie – zastrzegł natychmiast, celując w nią pałeczkami między którymi ściskał niebezpiecznie luźną rolkę (ciekawe czyją). Nie wiedział jeszcze, co ryzykował dzieląc się z nią tą informacją, ale jeśli miałoby się to skończyć na przykład próbami wciskania mu tofu w innych formach, to jednak uprzejmie podziękuje.
- Bo jeszcze nie widziałaś, jak zachowuję się, kiedy coś się obok mnie gotuje – ostrzegł z rozbawieniem. Potrafił obsłużyć i garnek, i piekarnik, ale ryzyko polegało na tym, że zapominał, że coś piekł lub gotował, ewentualnie że za żadne skarby świata nie potrafił tego jakoś sensownie przyprawić lub jakkolwiek dobrać składników, nawet jeśli miał przed oczami przepis. - Naprawdę tyle czasu robi się ciasto? – zdziwił się szczerze, bo robienie ciasta kojarzyło mu się raczej z wielogodzinną zmianą w piekarni niż z pięcioma minutami ugniatania. - Nie wiem, czy kupuję ludziom chipsy, więc może faktycznie sporo być ryzykowała – przyznał jej rację i zaraz zmarszczył czoło. - Właściwie to chyba w ogóle nie kupuję chipsów, nawet sobie – stwierdził po chwili zastanowienia. Zapchał się jeszcze sushi, a kiedy oboje dojedli resztę, wstał. - To ja sprzątam, a ty robisz bajgle? – zaproponował chyba uczciwy podział obowiązków i na pewno taki, w którym czuł się bezpieczniej.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- To bardzo hojne z twojej strony, druga ręka też się liczy? - dopytała jeszcze, jak gdyby założyła, że oferta Juliana obejmuje odgryzanie mu kawałków skóry z dłoni, a nie sushi, które tymi rękami (i z jej drobną pomocą) zrobił. Bo gdyby mówił o sushi, to dajcie spokój, żaden facet nie będzie jej udzielał pozwolenia, żeby objadła się tak, aż nie będzie mogła się ruszyć od stołu.
Może ją też rozproszyła trochę ta luźna rolka (w pierwszej chwili się zmartwiła, że miała jakiś mały wylew w kuchni, ale szybko przypomniała sobie, że nie miała wylewu, tylko towarzystwo), więc jedyne, co zrobiła, to przechyliła głowę nieco w bok, wpatrując się w Juliana z powątpiewaniem. - Poważnie? - spytała i zabrzmiało to trochę enigmatycznie (co było całkiem miłym wyjątkiem, bo Tove zwykle należała do dziewczyn, które może i chciałyby być tajemnicze, ale nie potrafiły zamknąć mordy). Teraz za to była z siebie bardzo zadowolona, tym bardziej, że nie sposób było stwierdzić, czy jej pytanie dotyczy tego, że Julian mógł coś takiego o niej pomyśleć, czy przeciwnie - że w ogóle zakładał, że Tove nie wykorzysta tego perfidnie w przyszłości. Mimo że miewała gorsze momenty (tej perfidii), zwykle starała się jednak akceptować różne ludzie dziwactwa. Nawet Tove miała jednak swoje granice i widocznie właśnie do nich dotarli, bo wpatrywała się w Juliana tak, jakby powiedział, że przetrzymuje jakieś dzieci w piwnicy. Dała mu jeszcze chwilę, by sam się obronił, ale gdy to nie nastąpiło, musiała spytać: - Mówisz… poważnie? To co ty jesz, jak jesteś smutny? Albo jak zapraszasz do siebie ludzi? Albo jak, nie wiem, oglądasz telewizję? - nie kupował chipsów? No pojebany koleś, może jeszcze nie było za późno, żeby znalazła sobie nowego chłopaka?
Niestety chyba jednak było, bo zamiast odjechać ku zachodzącemu słońcu z kimś, kogo Tove poznała dzisiaj na dziale z chipsami, zrobiła im ciasto na bajgle i zajrzała do niego jeszcze kilka godzin później, zaraz przed spaniem, a potem wróciła do sypialni. - Widzisz, no i to jest ten moment, kiedy zwykle zastanawiam się, na jakie chipsy mam ochotę - czyli z mokrymi włosami i umytymi zębami, w piżamie, co do której zamierzała udawać, że ma ją w szafie od stu lat i nie kupiła jej specjalnie na ten weekend. Żeby ukryć jakieś lekkie skrępowanie, które zaczęło ją dopadać, podeszła do Juliana i pocałowała go (napisałam ją, może jest to jakiś kolejny pomysł). - A ty co zwykle robisz przed spaniem? Pewnie ćwiczysz?

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Co jem jak jestem smutny? Czemu miałbym… jeść, jak jestem smutny? – spytał, gdzieś na pograniczu rozbawienia i szczerego zdziwienia. Może odpowiedź na te pytania była w jego przypadku trudna, bo Julian nie za bardzo dawał sobie czas na bycie smutnym. Nikt go tego nigdy nie nauczył, w rodzinie o smutku się nie mówiło, nawet kiedy umierała jego matka, więc sam nigdy nie zgłębiał tematu dodatkowo. Jak idiotycznie by to nie brzmiało, bo przecież miał do smutku bardzo dużo powodów. Był starszym, ale dużo gorszym synem, nie mógł wybrać sobie sam kariery, wpadł dość młodo i od kilkunastu lat żył w związku, który zupełnie go nie cieszył. Można by nawet podejrzewać, że zwyczajnie nie mógł być smutny, bo gdyby zaczął, mógłby się już z tego nie pozbierać. - Nie wiem, jest dużo jedzenia, które można podawać ludziom – odparł, decydując jednak, że będzie bardziej rozbawiony tym wszystkim, zupełnie jakby Tove opowiadała mu o jakichś nowych studenckich zwyczajach, których sam nie doświadczył. To wydawało mu się teraz bezpieczniejsze, bo alternatywą było albo wchodzenie w niebezpieczne emocje, albo w zwyczajne rodzinne i żadne nie wydawało mu się teraz dobrym wyborem.
Całe szczęście jakoś udało im przetrwać resztę dnia bez uciekania do tych przypadkowych typów od chipsów i mogli… iść spać? Nie kłamał ani trochę, kiedy mówił, że do tej pory się nie martwił niczym poza gotowaniem. Za to teraz, kiedy Tove była w łazience, a on stał na środku pokoju (nie wiem, pewnie już w jakichś gaciach do spania?), dotarło do niego, że… to będzie jego pierwszy raz. Miał ich z Tove dużo więcej niż chciałby się przyznać, więc teoretycznie nie było w tym nic dziwnego, a jednak, kiedy zorientował się, że od kilkunastu lat nie zasypiał obok nikogo innego niż Laine i – jeszcze parę lat temu – ewentualnie Connie, poczuł się dziwnie. Jakby w ten sposób zdradzał je jakoś bardziej? Dziwaczność tej myśli pochłonęła go na tyle, że zorientował się, że Tove wyszła dopiero, kiedy zaczęła do niego mówić. Uśmiechnął się trochę automatycznie, zanim zorientował się, co właściwie mówiła i dał się pocałować, z pewną ulgą odkrywając, że kiedy stała bliżej, te wszystkie wątpliwości jakby wyparowywały. - Zazwyczaj pracuję – przyznał i usiadł na brzegu łóżka, kładąc dłonie na jej biodrach. - Nie chcę cię zawieść, bo nie masz jak uciec, ale mogę być pod tym względem dość nudnym człowiekiem – uśmiechnął się przepraszająco i przyciągnął ją trochę w swoją stronę, żeby – jeśli oczywiście nie miała nic przeciwko – mogła usiąść na jego udach. - Ale może spróbuję dodać do tego pracowania chipsy – powiedział zaraz, bardzo rozbawiony. Przez chwilę wpatrywał się w Tove ze słabo skrywanym wahaniem na twarzy, aż wreszcie powiedział: - Mówiłem ci już, że cieszę się, że dałaś się jednak namówić na ten weekend? – uśmiechnął się do niej, sunąc palcami po jej plecach bez żadnego konkretnego kierunku. - Na co masz ochotę jutro? Mamy cały dzień.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Spojrzała na niego odrobinę podejrzliwie, bo nie była pewna, czy Julian przypadkiem znów się z niej nie naśmiewa. Gdy uznała, że jednak nie zanosi się na to, wzruszyła lekko ramionami, sięgając po kolejny kawałek sushi. - Na pocieszenie - odparła krótko, takim tonem, jakby to było coś oczywistego. - A jeśli nie dlatego, to dlatego, że ludzie powinni regularnie jeść, niezależnie od tego, w jakim stanie emocjonalnym się akurat znajdują - na jej logikę to sprawiało, że nawet jeśli nie jadł niczego specjalnego, gdy potrzebował się posmucić nad opakowaniem lodów, to i tak musiał coś jadać, gdy był smutny. Bo musiał tak się czasami czuć, prawda? Chyba że, tak naprawdę, był bardzo szczęśliwy ze swoją żoną i córką, a jej tylko wciskał bajki o tym, że się nie dogadują? Przecież widziała Juliana z Laine kilka razy i nigdy nie wyglądali wtedy na specjalnie pogniewanych…
A może to jednak dobry moment, żeby się tu zatrzymać i dalej nie nakręcać? Zjadła więc sushi, żeby przynajmniej spróbować skupić się na przeżuwaniu bardziej niż na wyobrażaniu sobie, jak wygląda małżeńskie życie Juliana. - Na przykład co? - spytała, dopychając się imbirem. A przy okazji zanotowała sobie w głowie, żeby wziąć własne chipsy, jeśli Julian kiedykolwiek zaprosi ją na imprezę (mogła na chwilę zapomnieć, że to się nigdy nie wydarzy, okej?).
Albo uznać po prostu, że imprezować można też we dwójkę i bez chipsów, wtedy, gdyby się uprzeć, można byłoby uznać, że wieczorem byli na imprezie jednak (mam nadzieję, że doceniasz to GŁADKIE przejście w czasoprzestrzeni). - Nie mam nic przeciwko - zapewniła i dała się pociągnąć na materac, ale zamiast usiąść mu na kolanach, póki co klęczała na materacu, z Julianem między swoimi udami. Nie chciała na nim siadać, bo nie wiedziała, czy nie będzie dla niego za ciężka od tych wszystkich swoich sushi z majonezem i chipsów, no a Laine wydawała jej się bardzo szczupła. - I nie jestem zawiedziona, chętnie chodzę do łóżka z nudnymi facetami - zapewniła tonem poważnej deklaracji, ale zaraz potem pokręciła głową. - Nie pracuje się z chipsami. Bo ciągle musisz sięgać po chipsy, więc nie możesz, na przykład, pisać na klawiaturze swobodnie. No i będziesz miał brudne palce, co też jest kłopotliwe - wyjaśniła mu, jak na ekspertkę przystało, po czym pocałowała go raz jeszcze. - Zawsze tyle pracujesz? - była gotowa zrozumieć, że nie chciał spędzać wieczorów z żoną, ale nie wystarczyło pooglądać serialu?
- Hm? - spytała natychmiast, widząc jego minę, a potem uśmiechnęła się. - Przyznaj się, po prostu chcesz zjeść jutro te bajgle? - ona też trochę chciała, więc nie zamierzałaby go winić. Zawahała się trochę, słysząc jego kolejne pytanie i z wrażenia aż usiadła mu na kolanach. - A… myślisz, że możemy stąd wyjść i, nie wiem, coś zrobić? Czy wolisz, żebyśmy nie wychodzili? Obie opcje są okej, tylko się upewniam - zapewniła. Póki co nawet w tym domku czuła się trochę jak ukrywana kochanka, więc wolała od razu to ustalić, zanim nie zacznie wymyślać, czego to nie mogą zrobić jutro.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Jej odpowiedź niczego mu niestety nie ułatwiła i mógł tylko zmarszczyć się jeszcze bardziej. Nigdy nie zastanawiał się nad tym, w jakim stanie emocjonalnym jadł ani tym bardziej czy jadł regularnie, bo częściej wciągał coś na szybko nad papierami niż organizował sobie jakiś większy posiłek. Jedzenie w ogóle nie stanowiło do tej pory w jego życiu punktów jakichś szczególnych rozważań, więc Tove otwierała przed nim nowy świat. Taki, w którym wiedział tylko, że na imprezach podaje się takie małe rzeczy z wykałaczkami albo na serwetkach, do których nigdy nie był dopuszczany, gdy impreza odbywała się u niego w domu, bo jego zmysł estetyczny i zrozumienie tego, co to znaczy „posyp odrobinę” znacząco odbiegały od wymagań jego żony. Ale potrafił wybrać alkohol, liczyło się?
- Czyli mówisz, że do tej pory umawiałaś się z nudziarzami? – spytał tak, jakby nagle uznał, że on się do tego zaszczytnego grona nie zaliczał i po prostu chciał poobrażać tych dwóch poprzednich typów, którzy mogli oglądać Tove bez ubrań. Sam przesunął dłońmi po jej udach i pocałował ją w odkryty kawałek skóry, który akurat miał w okolicy. - Nie wiedziałem, że jedzenie chipsów wymaga takiej rozległej wiedzy – przyznał z podziwem. Nawet Connie nie jadła ich za dużo, bo Laine miewała fazy upierania się, że ma jeść zdrowo i lepiej upiec jarmuż albo coś, czego nazwy Julian nawet nie próbował zapamiętać. - Powiedzmy, ostatnio ktoś mnie od tej pracy często odciąga – uśmiechnął się, nie żałując ani trochę. Dużo pracował, bo nie lubił być w domu, nie potrzebował spędzać czasu z Laine i nie potrafił być dobrym ojcem dla Connie – teraz okazywało się, że kiedy mógł ten czas wykorzystać na przykład na swoją dwudziestojednoletnią dziewczynę, odchodził od biurka znacznie chętniej. Mógł mieć tylko nadzieję, że nikt nie zauważy.
- A dziwisz mi się? – halo, nikt nigdy nie robił mu bajgli na śniadanie, przecież nie zamierzał narzekać. Objął ją, kiedy wreszcie usiadła mu na kolanach (nie miała się czego obawiać, Laine pewnie ostatni raz na nich siedziała, jak mieli jakieś dwadzieścia lat) i przez chwilę przyglądał się Tove z bardzo trudnym do zinterpretowania wyrazem twarzy. - Masz na myśli coś konkretnego? – spytał. - Bo sądzę, że możemy wyjść. Tylko nie wiem, czy będziemy mieć tu do roboty coś poza spacerowaniem – stwierdził i zaczepił nosem jej policzek. - Jak dasz mi się gdzieś jeszcze zabrać, będziemy mogli pojechać albo polecieć dalej i w ogóle się nie martwić – mruknął, patrząc na nią niemal przepraszająco. Kilka minut temu bał się, że wspólne spanie to jakiś nowy poziom zdradzania żony, a teraz dałby się pokroić, żeby Tove nie musiała się martwić tym, czy będzie miał problemy, jeśli gdzieś razem pójdą. Przez myśl przemknęło mu, jak by to było, gdyby nie miał żony. Poza byciem „zakazanym owocem” było w nim cokolwiek, co utrzymałoby obok młodszą o piętnaście lat dziewczynę? Bycie z nim poważnej relacji nawet jemu samemu wydawało się dość nieatrakcyjną wizją, ale kiedy Tove była obok, naprawdę nie mógł skupić się na niczym innym oprócz myślenia, że chciałby spędzać w jej okolicy każdą sekundę. I może nawet teraz, kiedy była tak blisko niego i pouczała go, że chipsów nie je się podczas pracy, mocniej niż kiedykolwiek wcześniej poczuł, że, cóż, wpadł jak… śliwka w kompot? I że nie zdarzyło mu się to nigdy wcześniej. O kurwa? Czy może jednak najbardziej oczywiste odkrycie na świecie?

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ