about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
002.
Once in a while someone amazing comes along...
...and here we are
{outfit}
...and here we are
{outfit}
Zawsze było jednak mniej nudno kiedy na takich przyjątkach miała Claire. Mogły przynajmniej pogawędzić o czymś ciekawym i urwać się wcześniej bo kulturalne panny nic nie zbroją, prawda? Jeszcze nie wiedziała jak za parę lat Buxton będzie biegać za jakimś biedakiem z Tingaree kiedy stać ją na więcej... Mniejsza bo przyjaciółki nie dostrzegła, ale wśród przechadzania się między gośćmi, których obdarowywała uroczym uśmiechem dostrzegła wreszcie bardziej znajomą twarz.
- Czyż to nie mój przyszły małżonek? - przywitała się, stając przy Alfiem i ładnie dygając. Niech rodzice się cieszą takim widokiem. Ją od początku bawiło jak bardzo chcieli zeswatać wręcz panicza Buxtona ze swoją córką. Jakby nie patrzeć byłoby to korzystne łączenie z rodziną Lordowską, no ale nie musiała spełniać tych oczekiwań. Nawet jeśli na ich miejscu w zasadzie robiłaby to samo. Nie mniej skoro tyle radości sprawiało im to ile czasu Regina spędzała z tym konkretnym chłopakiem to mogli się pobawić. Nikogo przecież nie krzywdzili, prawda? Poza tuzinami ludźmi, na których z góry patrzeli i lubili o tym przypominać innym, ale to jednak szczegół - dla nich na pewno. W każdym razie nawet największe gwiazdy się rozstają, więc nie musieli się zaraz pobierać.
Alfie Buxton
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Czasami docierało do niego powoli, że to tresura. W końcu od małego zaprawiali ich w towarzystwie rozszerzając zasady dobrego wychowania do czegoś więcej niż tylko dzieci i ryby głosu nie mają. Otóż nie, te dzieciaki akurat śmiało powinny popisywać się swoimi talentami oratorskimi, dosiadać do fortepianu i wygrywać koniecznie radosne śpiewki, a na koniec dnia w ogrodzie robić gwiazdy, by pokazać zgromadzonym, że są wszechstronni i że przyniosą chlubę swoim rodzicom, gdy stanie się dorosłość.
Ta mityczna kraina zaś znajdowała się daleko, bo wszyscy kieszenie mieli wypchane funduszem powierniczym i przekonaniem, że ich życie jest starannie zaplanowane. Jak miało się okazać w przyszłości, to przywilej, a jednocześnie katorga. Alfie Buxton jak na razie myślał tymi pierwszymi kategoriami skupiając się na robieniu dobrego wrażenia.
Oczywiście, że wyrósł już z popisów oratorskich bądź muzycznych, ale przecież zostało mu coś jeszcze z bogatego (nawet dosłownie) repertuaru. Gdy inne dzieciaki wręcz wymuszały atencję dorosłych przez marne popisy, jemu przypadła rola szczęśliwego kochanka.
Szekspir tego nie wymyślił, ale jego rodzice tak i jakimś cudem stwierdzili, że z Reginą mogliby stworzyć naprawdę dobry zespół. Potraktowali ich właściwie jako parę puzzli, którą da się ułożyć przy odrobinie wysiłku układającego.
Nie mógł jednak stwierdzić, że było to koślawe, a oni zupełnie do siebie nie pasowali. Wręcz przeciwnie, polubił tę dziewczynę i z tego powodu nie zamierzał protestować przeciwko ich romansie, choćby nawet był tylko na papierze. Dzięki temu przynajmniej miał towarzyszkę podczas tych nudnych przyjęć, które określał jako prezentację dobytku. Owszem, dla ludzi ich pokroju najlepszą inwestycją były zdolne i piękne dzieci, a oni z Reginą mogli błyszczeć na tym polu. Z tego też powodu, gdy dygnęła przed nim, delikatnie uniósł ją za dłoń do góry uśmiechając się porozumiewawczo.
- Moja piękna narzeczono. Mówił ci ktoś kiedyś, że zachwycasz z każdym dniem coraz bardziej?- i mogli sobie tak słodzić do woli, obserwować przyklaskujących im rodziców i znajomych, którzy zazdrośnie patrzyli na tę miłość, ale Alfie znał prawdę. Tę, która zawierała się w słowach, że pobawią się chwilę i przestaną, bo nawet papierowe uczucie może okazać się nietrwałe. Na razie jednak plan miał nieco inny i nadal trzymając ją za dłoń ruszył przed siebie, by poszukać czegoś mniej oficjalnego.
Owszem, dzięki tej ich zażyłości przysługiwały im nieco inne zasady i mogli wymknąć się do ogrodu, ale Buxton jak dotąd nie nadużywał ich przyjaźni i raczej częstował Reginę kradzionym papierosem niż całował, ale dziś noc była upojna, a oni młodzi, więc pora chyba zaszaleć, prawda?
Regina Vasquez
Ta mityczna kraina zaś znajdowała się daleko, bo wszyscy kieszenie mieli wypchane funduszem powierniczym i przekonaniem, że ich życie jest starannie zaplanowane. Jak miało się okazać w przyszłości, to przywilej, a jednocześnie katorga. Alfie Buxton jak na razie myślał tymi pierwszymi kategoriami skupiając się na robieniu dobrego wrażenia.
Oczywiście, że wyrósł już z popisów oratorskich bądź muzycznych, ale przecież zostało mu coś jeszcze z bogatego (nawet dosłownie) repertuaru. Gdy inne dzieciaki wręcz wymuszały atencję dorosłych przez marne popisy, jemu przypadła rola szczęśliwego kochanka.
Szekspir tego nie wymyślił, ale jego rodzice tak i jakimś cudem stwierdzili, że z Reginą mogliby stworzyć naprawdę dobry zespół. Potraktowali ich właściwie jako parę puzzli, którą da się ułożyć przy odrobinie wysiłku układającego.
Nie mógł jednak stwierdzić, że było to koślawe, a oni zupełnie do siebie nie pasowali. Wręcz przeciwnie, polubił tę dziewczynę i z tego powodu nie zamierzał protestować przeciwko ich romansie, choćby nawet był tylko na papierze. Dzięki temu przynajmniej miał towarzyszkę podczas tych nudnych przyjęć, które określał jako prezentację dobytku. Owszem, dla ludzi ich pokroju najlepszą inwestycją były zdolne i piękne dzieci, a oni z Reginą mogli błyszczeć na tym polu. Z tego też powodu, gdy dygnęła przed nim, delikatnie uniósł ją za dłoń do góry uśmiechając się porozumiewawczo.
- Moja piękna narzeczono. Mówił ci ktoś kiedyś, że zachwycasz z każdym dniem coraz bardziej?- i mogli sobie tak słodzić do woli, obserwować przyklaskujących im rodziców i znajomych, którzy zazdrośnie patrzyli na tę miłość, ale Alfie znał prawdę. Tę, która zawierała się w słowach, że pobawią się chwilę i przestaną, bo nawet papierowe uczucie może okazać się nietrwałe. Na razie jednak plan miał nieco inny i nadal trzymając ją za dłoń ruszył przed siebie, by poszukać czegoś mniej oficjalnego.
Owszem, dzięki tej ich zażyłości przysługiwały im nieco inne zasady i mogli wymknąć się do ogrodu, ale Buxton jak dotąd nie nadużywał ich przyjaźni i raczej częstował Reginę kradzionym papierosem niż całował, ale dziś noc była upojna, a oni młodzi, więc pora chyba zaszaleć, prawda?
Regina Vasquez