chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Naprawdę chcesz ze mną obejrzeć RuPaula? - zapytała z zaskoczeniem zwłaszcza, że mowa była o całym sezonie tego fenomenalnego programu, przy którym głowa odpoczywała i jaki pokazywał kolorowy świat wspaniałych artystów. - Nie wiem, czy nazwanie kota - Bob The Drag Queen - to dobry pomysł. Albo Symone. O, Trixie Mattel. - Trochę się nabijała, ale bardzo chętnie obejrzy ze Strand któryś z sezonów ulubionego reality show. - A może Cleopatra? - W skrócie "Cloe", o ile kociak okaże się być damą.
Zróbmy to.
- Tak? – Kolejna porcja słów, która padła z ust Beverly było potwierdzeniem jej pytania. Ktoś powiedziałby, że przygarnięcie zwierzęcia to nic wielkiego. Poza dodatkowymi obowiązkami praktycznie nic się nie zmieniało tylko, że w tej chwili obie się na to decydowały. Obie brały na siebie dodatkową odpowiedzialność – razem. Nie oddzielnie a razem, co w praktyce było pewnego rodzaju deklaracją. To nie wychowywanie dziecka, ale jednak wychowywanie wspólnych zwierząt.
- Będziesz zabierać go do pracy? Nie wiem, czy pies się zgodzi. Zaraz się skończy tak, że będziesz zabierać ich oboje. – Zaśmiała się, ale wiedziała że najłatwiej byłoby zabierać kociaka ze sobą do biura leśników i tam regularnie karmić. Miała nadzieję, że nowy szef nie zrobi z tego powodu jakiejś bury dla Strand. Ostatecznie – kto wie? – może zwierzaki okażą się oficjalnymi pupilami biura?
Uznała za oczywiste podział obowiązków i spacerów z psem. Uważała to też za dodatkowy plus, bo wieczorami któraś z nich mogła dodatkowo zabierać na spacer Olivera jednocześnie wpajając mu zdrowe nawyki na przyszłość. Spacer nie miał być przykrym obowiązkiem a dodatkowym zdrowotnym atutem.
Oliver papugując za mamą postanowił w pełni położyć się na Margo. Z drugiej strony pod ramieniem spał kociak, więc ten rozłożył się po środku w sposób, jakby przytulał się do drugiego ciała, zaś głowę odwracając w stronę mamy i się uśmiechnął lekko przymykając oczy. Pies skorzystał z okazji i bliskiej obecności chłopca, na którym ułożył pysk i również zamknął oczy.
- Jestem jak najbardziej za. – Musiała powiedzieć to na głos trochę niezgrabnie sięgając do drugich warg w celu skradnięcia krótkiego buziaka. – Tylko się nie zdziw, że ja będę chciała kupić dla nich wszystko. – Dosłownie wszystko, czyli to co jej się spodoba. Internet był nieograniczony, więc możliwym było, że wiele rzeczy wpadnie w oko Włoszce. W takim układnie Strand będzie musiała grać, chociaż trochę, tę rozsądną ograniczając koszyk do przynajmniej 70% wybranych produktów. Albo nie musi ograniczać się wcale, o ile rzeczy wybrane przez Margarite naprawdę będą im potrzebne.
Popatrzył na głowę leżącego na niej Olivera i posłała partnerce pytające pytanie.
- Wiesz, to duże zobowiązanie zaadoptować razem zwierzęta. – Zwariowałaby, gdyby nie wypowiedziała swych myśli na głos. – Kolejny etap – dodała z uśmiechem świadoma, że etapy ich związku były pomieszane, ale przychodziły naturalnie zgodnie z tym, co fundowało im życie. – A myślałam, że zaczniemy skromnie od rybki. – Chciała się zaśmiać, ale szybko zrezygnowała z powodu drzemiącego Olivera.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Nie miała nawet pojęcia, o jakich postaciach mówiła Margo, co zamierzała nadrobić, jak tylko znajdą odrobinę wolnego czasu. Widziała niektóre fragmenty w ogólnodostępnych mediach, ale nigdy nie skupiała się zanadto na samym programie, stanowiącym przyjemną rozrywkę po męczącym dniu.
Wyszła z inicjatywą, doskonale pamiętając o wszystkich drobiazgach, którymi dzieliła się z nią Bertinelli, nawet jeśli ta niczego wprost nie sugerowała. Chciała, aby miały wspólne zainteresowania czy też formy spędzania czasu, bo choć kilka dzieliły, nie zaszkodzi rozszerzyć listę o kolejne punkty.
- Tak - potwierdziła brak zawahania, na co wpływ mogła mieć aktualna, niezwykle ujmująca sceneria. Margo wydawała się zaangażowana w opiekę nad zwierzakami, a skoro obie tego chciały, to po co zwlekać?
- No tak, zapomniałam, że ten łazik już przywiązał się do maleństwa - uśmiechnęła się delikatnie, zerkając w miarę możliwości na psa. A może nazwą go właśnie Łazik? To na swój sposób pasowałoby do nieustraszonego zwierzaka, eksplorującego nieznane. Nie musiała to być od razu inna planeta, wystarczy najbliższa okolica, która niekoniecznie wyglądała dla czworonoga znajomo. Ktoś mógł wysadzić go tutaj po drodze, co zasługiwało na surowe potępienie.
Być może pozwolono by jej zabierać psa do pracy, co wymagałoby odpowiedniego planu. Przeżył jakiś czas „na wolności” być może zjadając żywność, pozostawioną przez turystów, jednak nie oznaczało to, że teraz mógł chodzić gdziekolwiek. Jak wiadomo, zło nie śpi, a Beverly nie chciała narażać życia, ani zdrowia psa.
Coś wykombinują.
Palcem trąciła syna w policzek, widząc jak ten wygodnie rozłożył się na pani doktor, uśmiechając z zadowoleniem. Możliwe, że miał ochotę na mała drzemkę. Jak już zaśnie, Margo będzie zmuszona pozostać na kanapie, albo spróbować przenieść go do łóżeczka, na górze. Wpierw musiałaby się jednak uporać z psem, układającym łeb na samym szczycie małej piramidy.
Ze spokojem odebrała delikatny pocałunek, uśmiechając się następnie w odpowiedzi na szczere wyznanie zakupowe.
- Małe buciki na zimę też? - dopytała żartobliwie, bo przecież zimy w Australii nie było. Przynajmniej nie takiej, jak w północnej części Włoch. - Zadbam o to, żebyśmy nie utonęły pod lawiną zabawek dla zwierząt.
Nie mogła jednak obiecać, że w miarę upływu czasu, sama nie zacznie kupować zwierzakom coraz to nowych akcesoriów, za sprawą reklam, promujących każdy, najmniejszy, ale jakże fascynujący, drobiazg.
- Ekscytujący, prawda? - podsumowała ten kolejny etap, w który wstępowały, razem ze zwierzakami w otoczeniu.
- Mogłybyśmy też przygarnąć rybkę, ale nie mamy pewności, że kotek się nią nie zainteresuje - zażartowała cicho, po chwili przykładając wargi do ramienia partnerki. Obie postanowiły jeszcze trochę poleżeć na kanapie, zanim przejdą do śniadania oraz przygotowywania do malowania sypialni. Oliver, chociaż w pełni zaangażowany i z papierową czapeczką na głowie pacnął w ścianę farbą, szybko zapragnął pobawić się grającą zabawką, przy której zasnął, robiąc sobie spontaniczną drzemkę. Wraz z Margo zdążyły dokończyć malowanie do wczesnego wieczora, robiąc wcześniej przerwę na obiad oraz zaczepiając się przy niemal każdej możliwości, podkreślając radość z przygotowywania ich wspólnej, prywatnej przestrzeni.
Potrzebowały tego, szczególnie przed finałowym procesem Jen, mającej małe szanse na wyjście ze swoich przewinień obronną ręką.


/zt x2
ODPOWIEDZ