specjalistka od PRu — agencja PRowa
32 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
specjalistka od PRu, która przyjechała do Lorne w poszukiwaniu siostry
001.
{outfit}
Niezbadane były ścieżki losu. Najwidoczniej przeznaczeniem Mei był przyjazd do Lorne Bay, skoro nie dość, że tu była jej siostra, z którą jeszcze sie nie widziała, to jeszcze okazało się, że będzie współpracować z fundacją, która swoją siedzibę ma właśnie w tym mieście. Zabawnie jak wszystko się złożyło w taki sposób. Nie planowała jednak zostać tutaj na długo. Musiała spotkać się z Mathildą i namówić ją na powrót do Gold Coast, na razie jednak jakoś nie miała do tego siły, bo czuła, że będzie to trudna i nie do końca miła rozmowa. Musiała sobie wymyślić dużo argumentów, których później młodsza Brubaker nie będzie w stanie przeskoczyć. Jak widać nie szło jej z tym najlepiej dlatego spędziła tu tyle czasu nie widząc się jeszcze ani razu z Mati. Za to mogła wykorzystać swoją obecność w miasteczku do załatwienia biznesowych spraw.
Trzeba było ustalić pewne strategie marketingowe oraz tego czego tak naprawdę fundacja oczekuje po tej współpracy. Czy miała dbać tylko o to jak firma jest postrzegana w sieci i przez ludzi, czy miałaby też zająć się jej promocją i reklamą. To wszystko w jakimś stopniu było ze sobą powiązane, ale musiała znać jasne wytyczne. Łatwiej było się dogadać siedząc z kimś twarzą w twarz więc zaprosiła panią Zimmerman, z którą miałaby w tych kwestiach współpracować, żeby wszystko omówiły. Wybrała jakieś neutralne miejsce, by mogły sobie pogadać bez przeszkód. Wypadło na kawiarnię, do której Mei przyszła jeszcze przed Gaią i wybrała dla nich odpowiednie miejsce. Z zamówieniem czekała jednak swoją towarzyszkę. Co jakiś czas zerkała w stronę drzwi żeby nie przeoczyć przyjścia kobiety. W końcu Gaia weszła do środka, dobrze, że Mei ją poznała, bo widziały się przecież tylko raz. Pewnie zapamiętała kolor włosów. - Dzień dobry - przywitała się z uśmiechem wyciągając rękę w stronę dziewczyny. - Proszę, niech pani usiądzie. Czegoś się pani napije? Kawa, herbata? Podobno mają też całkiem niezłe lemoniady, ale jeszcze ich nie próbowałam więc nie dam sobie za to ręki uciąć - cały czas się uśmiechała ale zaczęła też powoli wyciągać notatnik z torby żeby zanotować wszystkie ważne rzeczy, które ustalą na spotkaniu. - Otwarcie fundacji coraz bliżej, musi być pani tym podekscytowana - ona to pewnie byłaby niesamowicie zestresowana, gdyby była na jej miejscu.

gaia zimmerman
ambitny krab
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - eric - owen - olgierd - caitriona - benedict - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
060.
Gaia naprawdę nie mogła uwierzyć w to, że za parę dni, właściwie to w przyszłym tygodniu, fundacja, która jeszcze niedawno była zabawnym planem, zostanie rzeczywiście otwarta. Była podekscytowana, ale jednocześnie przerażona. Ukojenie znajdowała tylko i wyłącznie w myśli, że nie robi tego sama. Nie, nie. Otwierała fundację ze swoją najlepszą przyjaciółką. Nie mogła sobie wyobrazić lepszego scenariusza. Dobra, był lepszy scenariusz. Taki, w którym Luna zostaje też partnerem nie tylko biznesowym. Na razie jednak te myśli były zablokowane i Gaia starał się nie uciekać w tym kierunku. Tym bardziej, że pozatrudniały inne firmy, które miały im pomóc w starcie z fundacją. Jedną z takich firm była firma od PR-u. Razem z Luną uzgodniły, że z jakiegoś dziwnego powodu, to Gaia powinna przejąć spotkania odnośnie tej części zarządzania fundacją. Ogólnie Gaia nie miała z tym problemu, więc zgodziła się od razu. Tym bardziej, że laska, która miała im pomagać wydawał się być dosyć ogarniętą osobą. Zimmerman czuła, że w tej kwestii są w dobrych rękach.
Dzisiaj miała zaplanowane tylko to spotkanie. Po nim jedzie do domu, pakuje się i lecą z Zoey do Gold Coast. Ostatnia szansa, żeby trochę poszaleć, bo od poniedziałku zaczyna się prawdziwe życie. Zaparkowała Porsche pod kawiarnią. Udało jej się nawet znaleźć wolne miejsce, więc nie musiała łamać żadnych przepisów. Poza tym nawet by nie chciała. Nie mogła przecież już robić takich nierozważnych rzeczy. Nawet parę dni temu poszła na posterunek policyjny, żeby się upewnić, że nie ma jakiś zaległych mandatów. Musiała teraz sprawiać wrażenie ogarniętej i porządnej. Dlatego też pousuwała fotki na Instagramie obiecując sobie, że od teraz nie wstawia tam nic. Albo chociaż jakieś ubrane zdjęcia z odpowiednimi podpisami.
Do kawiarni weszła dzierżąc pod pachą skórzany biwuar i nowiutkiego macbooka. Nie mogła znaleźć tego, który miała domu (był pod poduszką), więc uznała, że łatwiej będzie jej kupić nowy. Poza tym tam miała jakąś skażoną już historię przeglądania, a skoro to miał być służbowy laptop, to lepiej żeby był czysty. Tak więc jak wieczorem go konfigurowała, to pamiętała, żeby nie przywracać historii przeglądarki z poprzedniego laptopa. Od razu dostrzegła Mei, która była przepiękną kobietą i zapadała w pamięć. – Cześć. – Przywitała się, uścisnęła jej dłoń i tradycyjnie dla swojego dziwnego zachowania, usiadła obok Brubaker. Ja już miała ze sobą laptopa i biwuar to nie będzie tego wszystkiego przesuwać tak, żeby Mei widziała. Od razu będą miały wspólny na wszystko widok. – Możemy porzucić formalne zwracanie się do siebie? Jesteśmy za młode, żeby być paniami. – Jakby Mei była mężczyzną to pewnie nie zaproponowałaby czegoś takiego. Mężczyźni muszą sobie zasłużyć na to, żeby zwracać się do niej po imieniu. Nie wiedziała też za bardzo czy może Mei coś takiego zaproponować. Ale chyba to Gaia była tutaj szefem skoro jej fundacja ją zatrudniała? Nie miała pojęcia. Zapyta później taty. – Skuszę się na lemoniadę. Potrzebuje czegoś słodkiego. – Kawę piła w domu, na śniadanie, stresowała się, więc nie miała nawet okazji czegoś zjeść, co było do niej bardzo niepodobne.
- Jestem. Ale jestem też strasznie zestresowana. – Oparła się wygodniej na krzesełku i wypuściła powietrze. – Długo się zajmujesz czymś takim? Pomagałaś jakimś firmom, które dopiero startowały? Ile z nich przetrwało pierwszy rok? – Nie chodziło jej tutaj o wpływ pracy Mei. Po prostu chciała wiedzieć, że ludzie próbowali im się udawało i firmy czy fundacje nie plajtowały.
specjalistka od PRu — agencja PRowa
32 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
specjalistka od PRu, która przyjechała do Lorne w poszukiwaniu siostry
Mei chciała dość szybko załatwić sprawę tej fundacji. W końcu nie planowała tu zostać na dłużej. Jeszcze może tydzień czy dwa i tyle. Dlatego teraz miała w planach dość intensywnie pracować nad tym projektem skoro miała okazję spotykać się z właścicielkami twarz w twarz. Dzięki temu pewnie szybciej i bardziej efektownie załatwią wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, a nad resztą Mei będzie mogła już pracować siedząc sobie w swoim mieszkaniu w Gold Coast, albo chodząc tam do biura. Jeszcze tylko chwila i wróci do siebie. Dobrze więc, że Gaia zgodziła się na to spotkanie. Nie wiedziała czy dziewczyny maja teraz zapierdol czy raczej jest dużo wolnego czasu, nie miała pojęcia jak to sobie zaplanowały i nie oszukujmy się, za wiele ją to też nie obchodziło. Ona miała im ściągnąć klientów i pilnować żeby fundacja pokazywała się z jak najlepszej strony.
- Jasne - uśmiechnęła się - w takim razie, jestem Mei - powiedziała wyciągając ponownie rękę w jej stronę. Niech już przejdą na "Ty", chociaż oficjalnie i tak Gaia pozostanie dla Mei panią Zimmerman albo po prostu właścicielką fundacji. W końcu musiała być w tym wszystkim profesjonalna, ale ta w cztery oczy mogła sobie pozwolić na większy luz. - Dobrze, w takim razie poczekaj chwilę. Zamówię i już do Ciebie wracam. - Wstała ze swojego miejsca i podeszła do lady żeby złożyć zamówienie na ich napoje. Sobie również wzięła lemoniadę. Poczekała tam aż obsługa przygotuje napoje i razem z dwiema dużymi szklankami wróciła do Gai. - Proszę - powiedziała stawiając napój przed Zimmerman, ale na tyle bezpiecznie żeby w razie co nie zalać laptopów. Później byłby problem.
- Jest to zrozumiałe, ale stres nikomu nie służy więc polecam się nieco zrelaksować. - Chociaż wiadomo, że łatwiej powiedzieć niż to rzeczywiście zrobić. Ona nigdy nie zakładała własnej firmy, nie wiedziała jak to jest. - Pracuje w tej agencji dopiero dwa lata, nie miałam zbyt wielu okazji, by wspierać nowo powstałe firmy. Jestem pewna, że jeżeli ma się dobry pomysł to uda się go sprzedać ludziom, a ten Wasz jest bardzo dobry. W końcu chodzi o pomoc innym, na pewno znajdziemy ludzi, którzy będą tej pomocy potrzebować. - Posłała jej pokrzepiający uśmiech i nawet ułożyła jej rękę na ramieniu. - Nie denerwuj się. Pozytywne nastawienie to w dużej mierze klucz do sukcesu. - Dodała starając się ją w ten sposób jakoś podnieść na duchu. Odpaliła laptopa i włączyła prezentacje, którą wcześniej sobie przygotowała. - To co ja bym proponowała na samym początku to oczywiście strona internetowa, która musi być przyjemna dla oka. Nasi specjaliści stworzyli kilka projektów, które możecie sobie przejrzeć i wybrać taki, który według Was najbardziej pasuje. Oczywiście wprowadzimy też wszelkie poprawki, jeżeli będzie trzeba. Mamy też projekty loga i z tym jest taka sama sytuacja. - Pokazała jej te kilka projektów, ale oczywiście wszystkie wyśle jej też mailowo żeby sobie razem z Luną wybrały takie, które najbardziej do nich przemawia. - Poza tym uważam, że początkowo należy się skupić na bardziej lokalnym działaniu i nawiązaniu współpracy z różnymi instytucjami działającymi w mieście i okolicach. Oczywiście reklama w internecie też jest ważna, ale istotne jest również wyjście do ludzi. Sprawdziłam jakie wydarzenia będą niedługo organizowane i na lokalnej parafii ma być jakiś festyn, można popytać proboszcza, czy ma kontakt z osobami potrzebującymi, a na pewno ma i wtedy już uderzyć do nich bezpośrednio. Mogłabym tam pójść i to załatwić jeżeli będziecie chciały. - Zaproponowała, bo według niej w takich fundacjach to działania u podstaw było kluczem do sukcesu.

gaia zimmerman
ambitny krab
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - eric - owen - olgierd - caitriona - benedict - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia gdyby wiedziała, że Mei zostanie z nimi tak krótko to by chyba spadła z krzesła. Albo po prostu jej nie zatrudniała, bo jednak liczyła z kimś na stałą współpracę. Zakładała, ze jak zatrudnia kobietę od PR-u to ta kobieta będzie z nimi pracować tak długo jak to możliwe. Gdyby jej limitem były dwa tygodnie to by podziękowała. Nie zdziwiłaby się jednak, gdyby to było wspomniane na pierwszym spotkaniu, ale Gaia stresowała się wszystkim tak bardzo, że po prostu niczego nie zapamiętała, albo nie przyswoiła. Albo po prostu zapomniała, bo może miała taką samą pamięć jak ja i Natalie. No, ale nawet jakby Gaia o tym wiedziała to pewnie niespecjalnie by się tym martwiła. Wiedziała, że każdy ma swoją cenę, więc po prostu próbowałaby finansowo przekonać Mei do tego, żeby została. Oczywiście jeżeli się okaże, że jej usługi są warte zachodu!
- Gaia. – Przedstawiła się jeszcze raz, bo była pewna, że się sobie przedstawiały, ale w sumie nie miało to też większego znaczenia. Podziękowała Mei, a sama zajęła się rozstawianiem swoich rzeczy. Stolik nie był w sumie jakiś wielki, więc ostatecznie postanowiła, że rozstawi tylko laptopa. Biwuar położyła gdzieś obok siebie uznając, że jak będzie musiała z niego skorzystać to po prostu potrzyma go na kolanach. Żałowała, że nie umówiły się w biurze, ale uznała, że chce być fajna i zabierze Mei do jakiegoś lokalu. Szkoda, że jeszcze wtedy nie miała myśli, że może wynająć cały lokal, żeby miała miejsce. Spojrzała zdziwiona jak Brubaker postawiła przed nią lemoniadę. – Nie przynoszą do stolika? – Zapytała zdziwiona i spojrzała z lekkim oburzeniem w stronę baru czy pracownicy są tak zajęci, że nie są w stanie ich obsłużyć. Gaia nie była przyzwyczajona do czegoś tak dziwnego jak… noszenie swoich zamówień. Było to nieco.. dziwaczne. Tak czy siak podziękowała Mei za lemoniadę.
- Postaram się. – Skłamała z uśmiechem. Oczywiście, że w ogóle jej to nie wyjdzie. Nigdy nie przestanie stresować się tą fundacją. Za dużo w nią włożyły, żeby mogła się nie stresować. – Mówiąc „znajdziemy ludzi” masz na myśli oczywiście dzieci i młodzież, nie? Bo na tym chcemy się skupić. Na dzieciach z domów dziecka i z bardzo biednych rodzin. Chcemy zadbać o ich edukację i przyszłość, ale jednocześnie nie robiąc z tego konkursu, że tylko będziemy opiekować się tymi zdolnymi. Chcemy, żeby każde z tych dzieci miało równe szanse. Jeżeli, któreś nie dorównuje innym, albo ma problemy to chcemy się skupić na nim. Chcemy też promować adopcje oraz programy „Starszy brat” oraz „Starsza siostra”. – Miały tysiące pomysłów co do tego jak powinna działać fundacja, ale teraz Gaia wymieniła najważniejsze, które przychodziły jej do głowy. Pokiwała głową, ale nic nie odpowiedziała. Gaia przez całe życie miała tylko i wyłącznie pozytywne nastawienie. Teraz jednak sprawa była zupełnie inna, bo ta firma miała być wspólnym dzieckiem jej i Luny. Nie mogła sobie pozwolić na czilowanie bomby czy jakieś odpoczynki. Musiała działać.
Znowu pokiwała głową patrząc na te slajdy. – To możesz rzeczywiście podesłać na maila i po prostu razem z Luną na to zerknę. Nie chcę podejmować takich decyzji w pojedynkę. – Nie czułaby się z tym komfortowo. To miało być coś co byłoby „wizytówką” ich fundacji. Obie musiały to ze sobą skonsultować.
- No my chcemy się skupić na działaniu lokalnym. Nie chcę zabrzmieć tutaj zbyt chamsko, ale jestem pewna, że dzieciaki w Sydney czy Brisbane mają masę innych fundacji, które o nie dbają. Dla nas najważniejsze jest skupienie się na Queensland. Oczywiście jeżeli dojdzie do tego, że fundacja się rozrośnie to jak najbardziej będziemy chciały to rozwijać i pomagać jak największej ilości dzieci. Priorytetem jednak są dla nas okolice, w których same się wychowałyśmy. – Dobrze, że Gaia nie wychowała się w Niemczech, bo jeszcze musiałby tą fundacją zahaczyć o Monachium. Chociaż wiadomo, że jak fundacja rozrośnie się globalnie, to pierwszymi państwami, gdzie będą działać będą Włochy i Niemcy. Ze względu na rodziców i dziadków. No i może Luna będzie chciała wziąć Portugalię, a Gaia nie będzie miała nic przeciwko, bo to ich fundacja, a nie tylko jej!
- A nie lepiej iść po prostu do domów dziecka czy pomniejszych fundacji, albo jakiś zbiórek czy coś? – Niekoniecznie chciała iść do kościoła, bo ona już wiedziała jaki kościół jest zjebany i kryjący pedofilię. Chciała pomagać dzieciom, a nie pchać je w ramiona oprawców.
specjalistka od PRu — agencja PRowa
32 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
specjalistka od PRu, która przyjechała do Lorne w poszukiwaniu siostry
Pokręciłą głowa. – Tylko jak robią kawę. Lemoniadę nalewają od razu. – Uśmiechnęła się odpowiadając. Mei nie miała problemu z tym żeby chwile poczekać i coś sobie wziąć. Nie była przyzwyczajona do wielkich luksusów. Żyła sobie raczej normalnie, bez szaleństw. Udawało jej się związać koniec z końcem i nawet coś sobie odłożyć, ale nie uznałaby się za jakąś bogaczkę.
- Tak oczywiście – kiwnęła głową – w Australii nie istnieje system domów dziecka. Dzieci są oddawane do pogotowia dziecięcego, a później do rodzin zastępczych. Obie te instuytucje dostają fundusze z państwa, na utrzymanie tych dzieci, co oczywiście nie jest jakąś wielką kwotą. – Wiedziała o tym, bo sama w takiej rodzinie zastępczej była. – Myślę, że dobrym posunięciem byłoby początkowo skupić się na rodzinach, które tego wsparcia od państwa nie dostają. Na samotnych matkach, które nie mają na tyle funduszy, by dać szansę swoim dzieciom, a w miarę rozwoju dodawać do tego placówki. Jeżeli chcemy nawiązać współpracę z instytucjami to zapewne trzeba będzie mieć zgody zarządu i podpisane kilka umów, a to może trochę zająć. Dlatego proponuje zająć się biednymi rodzinami, a w międzyczasie próbować dogadać się z instytucjami. W dalszej przyszłości, jak już sytuacja fundacji będzie ugruntowana to wtedy wprowadzać i rozwijać te programy jak starszy brat czy siostra. Nie bierzcie sobie na raz zbyt wiele. Rozumiem, że chciecie pomóc jak największej ilości osób, ale doradzałabym w tym rozwagę, żeby się na samym początku nie przytłoczyć. – Dużo firm padało przez to, że brały na siebie za wiele, a później się nie wyrabiali i ludzie tracili swój zapał. Trzeba było mierzyć zamiary na siły i nie porywac się z motyką na słońce, chociaż mogłoby to być kuszące.-Jasne podeśle wszystko i sobie zobaczycie. Postarajcie się tylko dać mi odpowiedź jak najszybciej żebyśmy mogli zacząć działać – im dłużej się będą zastanawiać tym dłużej przygotowanie strony czy ulotek będzie trwało.
- Jasne, rozumiem – kiwnęła głową – w takim razie poczatkowo skupmy się na Lorne Bay. Może znacie kogoś kto takiego wsparcia, by potrzebował? – Zapytała, bo jeżeli tak to oczywiście Mei, by się do nich odezwała i spróbowała zapoznać ich z ofertą fundacji, żeby pokazać Gai i Lunie jak moga to robić w przyszłości. – Tak jak mówiłam fundacje czy instytucje są o tyle problematyczne na sam początek, że to wszystko trwa o wiele dłużej. Kościół o dziwo wie o ludziach dużo więcej niż wszyscy, by tego oczekiwali. Zazwyczaj mają dość dobre dojścia jeżeli chodzi o ludzi biedniejszych. Głównie dlatego, że to przy kościołach są te wszystkie jadłodajnie. –Poza tym kościół był wylęgarnią informacji od zainteresowanych wszystkimi starszych pań. – Masz jakiś problem z kościołem? – Zapytała patrząc na nią dociekliwie. Ona dawała tu tylko swoje propozycje, ale ostateczna decyzja należała do Gai i Luny, więc jeżeli chciałyby zacząć z grubej rury od poważnych instytucji to oczywiście Mei, by im w tym pomogła. Tylko w takim trybie dojdą do ludzi, którzy się już po pomoc zgłosili, albo jakąś pomoc otrzymali, a nie tych, którzy jeszcze na nią czekają, albo wstydzą się poprosić. – Byłoby jeszcze potrzebna taka krótka notatka od Was, o tym dlaczego zdecydowałyście się na tą fundację jakie są jej cele i takie rzeczy, żebyśmy mogli to umieścić na stronie internetowej. Myślę też, że powinniśmy zorganizować dla Was jakąś sesję zdjęciową. Dobrze byłoby mieć wasze zdjęcia, żeby ludzie zobaczyli do kogo o ta pomoc mogą się zwrócić. – Poza tym to zawsze wygląda o wiele bardziej profesjonalnie. – Co Ty na to? – Zapytała ciekawa jej opinii, bo w razie co to musiała się zabrać za organizacje tego.

gaia zimmerman
ambitny krab
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - eric - owen - olgierd - caitriona - benedict - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Uniosła brwi w zdziwieniu. To nie tak, że Gaia potrzebowała, żeby każdy jej usługiwał, albo, żeby zaraz miała zacząć robić aferę z powodu tego, że Mei musiała nieść dwie szklanki. Po prostu było to niebezpieczne. Stwarzanie zagrożenia nie tylko dla innych, ale też dla Mei. A Gaia potrzebowała Mei. Więc nie mogła się godzić na takie coś. Poza tym jakby chciała praktykować samoobsługę to by pewnie poszła na kompot do jakiegoś baru mlecznego czy coś. No, ale dobra. Już nie sapała, żeby nie było, że jest rozkapryszoną gwiazdą swojej rodziny.
Słuchała Mei, ale im dalej to wszystko brnęło tym bardziej nasilało się jej kręcenie głową na to wszystko. – Nie. – Powiedziała w końcu chwytając Mei za nadgarstek, żeby przestała mówić. – Nie chcemy pomagać samotnym matkom. A przynajmniej nie na początku. To nie jest nasz priorytet. Chcemy pomagać dzieciom, które nie mają rodzin. – Wiadomo, że te rodziny zastępcze to nie zawsze były spełnieniem marzeń. Tak jak Mei, wspomniała, dostawali pieniądze i bardzo często robili to wszystko po to, żeby dostawać te pieniądze na te dzieci, ale czy ostatecznie te pieniądze trafiały do tych dzieci? Niekoniecznie. Chociaż też nie wiedziała jak bardzo patologicznie jest w takich rodzinach zastępczych i czy rzeczywiście patologicznie tam jest. – Poza tym, że chcemy dać tym dzieciakom szansę na jakąkolwiek przyszłość, chcemy też stworzyć organizację, która poza pustym dawaniem pieniędzy, rzeczywiście się o nie troszczy. Chcemy, żeby te dzieci znalazły kochające rodziny gotowe zaadoptować je na stałe. I dopóki tych rodzin nie znajdą, chcę żeby nasz fundacja, żebym razem z Luną mogła tworzyć dla nich miejsce, do którego mogą zawsze przyjść. Przykro mi, ale na chwilę obecną nie interesuje mnie pomoc samotnym matką. – Pamiętała rozmowę z Luną i wiedziała, że mają się skupiać na domach dziecka czy tam rodzinach zastępczych. Miały dawać i tworzyć szanse dla dzieci, które nie miały na świecie nikogo. Samotne matki może i były samotne, ale ich dzieci miały matkę. Gai bardziej zależało na, jakkolwiek banalnie to zabrzmi, ale na szerzeniu uczucia miłości i przynależności, a także na dawaniu nadziei. – To nie jest branie za dużo. To są proste cele, na których chcemy bazować. Bez tego nie widzę sensu w tworzeniu tej fundacji. – To nigdy nie miała być fundacja dla samotnych matek. Chyba, że coś się po drodze zmieniło i teraz Gaia wychodziła na kretynkę, która nie potrafiła dogadać się z własną partnerką. Może dlatego Luna nie miała nic przeciwko temu, żeby Gaia przejęła część PR. Bo wiedziała, że od Mei Gaia się dowie o zmianach dotyczących fundacji.
- Nie sądzę. – Pokręciła głową. Ona raczej miała znajomych, którzy pochodzili z bogatszych rodzin. Albo przynajmniej takich, które nie były biedą czy patologią. Chociaż w sumie no… znała patologiczna rodzinę, ale wątpiła, żeby Amalia chciała być częścią fundacji od tej strony. Poza tym nie raz dawała Gai do zrozumienia, że nie chce się od rodziny odcinać wcale. Luna może miała więcej takich znajomych, ale też nie mogła mówić za nią.
- Jeżeli ma to trwać dłużej, ale może zostać zrobione poprawnie, albo tak jak tego chcemy, to nie mam problemu z tym, żeby poczekać. – Wzruszyła ramionami. Była pewna, że Luna też wolałaby pewny start zamiast jakiś domniemań, albo czegoś co może po prostu być absolutnie niesatysfakcjonujące. – Mam. – Powiedziała bez ogródek i spojrzała na Mei, a później na jej dekolt. Nie patrzyła na cycki (chociaż przy okazji zerknęła), bardziej szukała jakiegoś naszyjnika z krzyżem, albo bozią. – To wylęgarnia pedofilii. To miejsce, które chroni pedofilów. I nie mówię, że wszyscy tacy są, ale to ostatnie miejsce, z którym chciałabym nawiązywać jakąkolwiek współpracę. Zwłaszcza taką, która ma na celu pomoc dzieciom. – Równie dobrze mogłaby przekazywać księżom pedofilom dzieci. Nie mogła być odpowiedzialna za coś takiego. Zabiłaby się, gdyby wyszło, że jakimś cudem fundacja jej i Luny wspierała pedofilię.
- Tak. To mi się bardzo podoba. Jak najbardziej. – Pokiwała głową. Znała twarz swoją i Luny i dobrze wiedziała, że akurat na zdjęciach będą wyglądały dobrze. – Czy te notatki od nas powinny być rzeczywiście napisane przez nas czy powinnam do tego kogoś zatrudnić, albo napisać jakiś szkic i ty to zredagujesz? – Pewnie lepiej, żeby Gaia czegoś takiego nie pisała, bo wyjdzie jakiś młodzieżowy bełkot z uzyciem takich słów jak „rel” czy „dzban” albo „benia” i nigdy nie będą brane na poważnie. A przecież nie o to chodzi, prawda?
specjalistka od PRu — agencja PRowa
32 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
specjalistka od PRu, która przyjechała do Lorne w poszukiwaniu siostry
- To przepraszam, w takim razie chyba się źle zrozumiałyśmy na samym początku. Myślałam, że chcecie pomagać ogólnie biednym dzieciom niezależnie od czego czy są z biologicznych rodzin czy nie. Macie jakieś limity wiekowe ustalone? - Zapytała, bo najwyraźniej musiała poznać więcej szczegółów dotyczących tej fundacji, żeby znowu się nie pomylić. Zaczęła więc też wszystko notować, bo będzie pewnie tego później potrzebować. - Okej i chcecie te dzieci trzymać u siebie? Czy chcecie dawać pieniądze na rozwój tych dzieci w rodzinach zastępczych, w których już są? - To też musiała wiedzieć, było to dość istotne. Jeżeli miały te dzieci trzymać u siebie to Mei miałaby pewne obiekcje przed pakowaniem się w coś takiego. - Chcecie kłaść nacisk bardziej na rozwijanie ich zainteresowań czy pomoc w szkole. Potrzebuje więcej informacji, żeby móc przygotować odpowiednią strategie. - Mei przez chwilę miała wrażenie, że Gaia i Luna chyba same ze sobą tego nie przedyskutowały i nie do końca wiedzą jaki kształt miałaby mieć ta fundacja. Nie była to jednak jej sprawa więc się nie odzywała. Zrobi swoją pracę najlepiej jak potrafiła na podstawie informacji, które Zimmerman jej przedstawi. - Jasne, rozumiem - kiwnęła głową, ona tu była od dawania porad, ale dziewczyny ich wysłuchają to już inna sprawa. Jeżeli tych "celi" będą mieć za dużo, to wtedy żaden z nich może nie wypalić, bo nie skupią się na nich dostatecznie mocno, a ich uwaga będzie podzielona na kilka różnych projektów. W jej mniemaniu lepiej początkowo było skupić się na rzeczach, które mogą zrobić od ręki, żeby fundacja zaczęła działać i się rozwijać. Tak czy inaczej, to już nie była jej decyzja.
- Okej - kiwnęła głową, bo skoro nikogo takiego nie znały to trzeba będzie poszukać. - Wasz prawnik powinien przygotować pisma z prośbą o udzielenie danych kontaktowych do osób, które zarejestrowane są jako osoby prowadzące rodziny zastępcze. Myślę, że można takie pismo złożyć w miejskim urzędzie pomocy socjalnej, żeby w ogóle wiedzieć do kogo uderzać z taką ofertą wsparcia. Teraz jest RODO więc to wszystko powinno być załatwione tak bardzo oficjalnie. Tak samo jeżeli chodzi o te rozmowy z instytucjami, to też powinien się tam przejść i dowiedzieć się jak wygląda taka umowa, bo na pewno trzeba później ze wszystkiego się rozliczyć, a niestety nie orientuje się jak to dokładnie wygląda. - Ona byłą od PRu i reklamy, a nie od załatwiania takich rzeczy. Musiały tam wysłać kogoś kto będzie sie znał na zawieraniu takich transakcji, a skoro obie studiowały prawo to pewnie sobie poradzą z tym same. Mei o tym nie wiedziała, bo też nie dopytywała nigdy czym dziewczyny się wcześniej zajmowały. - Tak jak mówiłaś, nie wszyscy tacy są. No i oczywiście kościół jak każda instytucja nie jest krystaliczna czysta, ale mają swoje plusy i jednym z nich jest znajomość lokalnych mieszkańców. Z tego co mówiłaś nie znasz nikogo kto mógłby potrzebować Waszej pomocy, oni na pewno znają. Szybciej byłoby dogadać się z księdzem, który przyprowadziłby takie rodziny do Was, niż oczekiwać na pismo z urzędu, które nie wiadomo kiedy nadejdzie. - Przedstawiła jej swój punkt widzenia, ale na koniec wzruszyła ramionami. - Rozumiem jednak, że tego nie chcecie więc nie będę już w to brnąć i tak jak mówiłam, warto przygotować takie pismo do urzędu. Oczywiście to już po tym jak Wasza fundacja będzie oficjalnie działać, w ciemno Wam nikt tego nie wyda. A właśnie, jak już urzędowo wszystko będzie załatwione to zamówię dla Was pieczątki. - Bo to też będzie potrzebne to zawierania umów. Musiała to sobie zapisać, żeby nie zapomnieć.
- Super, w takim razie umówię fotografa i spróbujemy coś ładnego ogarnąć, chociaż to raczej nie będzie problemem - powiedziała posyłając jej uśmiech, bo Gaia była ładna, z tego co widziała to Luna też do brzydkich nie należała więc na bank zdjęcia wyjdą świetne. - Napiszcie je na razie własnymi słowami, później prześle to do copywritera i on to ładnie przeredaguje. - Odpowiedziała i napiła się łyka picia. - Ważne żebyście napisały coś o sobie, żeby ludzie się mogli z wami utożsamić no i jakieś cele fundacji, jak wpadłyście na pomysł jej założenia. - Takie pierdoły, które zawsze były na stronie internetowej, a których nikt nigdy nie czytał. - Masz do mnie w ogóle jakieś pytania? - No, bo na razie to tylko ona mówiła i pytała, a może Gaia chciała czegoś się dowiedzieć.

gaia zimmerman
ambitny krab
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - eric - owen - olgierd - caitriona - benedict - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Teraz to Gaia była delikatnie zestresowana. Nie dawała tego po sobie poznać, ale bała się tego, że w sumie co jak ona i Luna miały dwie różne wizje tego jak ta ich fundacja ma działać? Co jeżeli za mało o tym rozmawiały? Nie uważała tak, bo jednak gadały o tym cały czas odkąd pomysł zakiełkował. Ale może… może wspólnie spędzone Walentynki jakoś wpłynęły na postrzegani Gai czegokolwiek co Luna mówiła? Może była zaślepiona tym czym darzyła swoją przyjaciółkę? Albo po prostu Gaia była rzeczywiście najgorszym człowiekiem, który chodził po tej planecie i liczył się dla niej tylko jej własne zdanie. Może Luny nawet nigdy nie słuchała? W ogóle nie pomyślała o tym, że Mei rzeczywiście mogła coś źle zrozumieć.
- Nie. Chodzi nam o dzieci z domów dziecka czy tam rodzin zastępczych. Dzieci, które nie mają nikogo i które myślą, że nie mają nadziei na dobrą przyszłość. Chcemy ich nakierować i dać im możliwość rozwoju i nadzieję na udaną przyszłość. Jeżeli fundacja się rozrośnie i będzie nam się powodzić to nie będziemy miały problemu z tym, żeby pomagać tym biedniejszym. – Mogła im pomagać, ale były priorytety i to na nich musiała się skupiać. Równie dobrze mogły stworzyć dwa oddziały w fundacji i Gaia skupiałaby się na tych dzieciach z rodzin zastępczych, a Luna na tych z biedniejszych rodzin. Nie do końca jednak tego chciała, bo to trochę oznaczało, że mijałaby się z Luną.
- U siebie? – Zapytała zdziwiona. – W sensie, że u nas w domu? To raczej nie byłoby realne, bo zakładam, że należy spełnić jakieś wymogi odnośnie tego. – Przecież to nie tak, że każdemu randomowemu człowiekowi powierzą opiekę nad dziećmi, które nie mają nikogo. Tacy ludzie musieli zostać prześwietlani. – Chciałabym mieć z tymi dzieciakami taką relację, że mogłabym je gdzieś zabierać czy coś, ale biorąc pod uwagę, że chcę prowadzić tą fundację to raczej nie dam rady mieć tez tych dzieci fizycznie u siebie w domu. – No nie wiedziała czy o to chodzi Mei.
- To i to. Zainteresowania i edukacja. Zapewnienie wszystkiego co miałoby każde dziecko wychowane w domu z kochającymi rodzicami. Albo rodzicem. – No bo istnieli samotni rodzice i dawali sobie radę, więc nie ma co tutaj dyskryminować. – Bardziej chodzi mi też o stworzenie tego uczucia, że są ludzie, na którym rzeczywiście im zależy i że nie są sami na tym świecie. Że jak będzie dzień ojca czy matki, to może nie będą mieli typowych rodziców, ale będą w stanie pomyśleć o ludziach z fundacji, którzy zawsze będą obok, żeby ich wesprzeć. – Nie wiem czy Australia praktykuje jakiś taniec ojca z córką czy coś w ten deseń, ale Gaia bardzo chętnie wczułaby się w rolę czyjegoś ojca, żeby takie dziecko nie musiało się czuć wyautowane.
- Okej. – Pokiwała głową, ale jednocześnie zmarszczyła brwi, bo to brzmiało jak coś czym nie powinna się raczej zajmować ona. – Możesz podjąć ten temat z prawnikami? – Zapytała, bo dla niej to brzmiało bardziej jak sensowne rozwiązanie. Ona mogła z Luną poskładać podpisy w odpowiednim miejscu, ale resztą powinni zająć się prawnicy, albo inne, wyznaczone do tego osoby. Ona z pewnością nie będzie latała po urzędach. Miała ważniejsze rzeczy na głowie. Nie musiała być przecież odpowiedzialną za każdą kwestię związaną z PR. Po to tworzyły z Luną zespół i zatrudniały ludzi, żeby ostatecznie móc się zajmować innymi kwestiami.
- A nie możemy się skontaktować z innymi, małymi fundacjami, które już działają? Nie możemy nawiązać jakiejś współpracy? – Nie wiedziała jak to działało, ale w jej oczach coś takiego miało sens. W końcu fundacje miały sobie pomagać, a nie ze sobą konkurować. Chyba, że też ze sobą konkurowały, a Gaia o tym nie wiedziała. – Powiem tak… jeżeli ten kościół będzie jedyną opcją, którą możesz zaproponować to… rób co musisz robić, ale ja po prostu wolałabym nie wiedzieć, okej? – Nie chciała utrudniać pracy Mei. To Mei była tutaj specjalistką, a Gaia tylko rozpieszczoną księżniczką. Jeżeli ta fundacja nie mogła działać bez wsparcia kościoła no to po prostu Gaia wolała o tym nie wiedzieć. Musiała w tej kwestii zaufać Brubaker. Po prostu wolałaby trzymać księży z dala od swojej fundacji. Jeszcze jakby wiedziała, że z tym księdzem będzie sypiać Dolores to w ogóle by się przeżegnała. – Nie, nie. To nie tak, że tego nie chcemy. Nie sądzę, żeby Luna miała z tym problem. To moje przekonanie, które muszę odłożyć na bok. Także tak jak mówię… jeżeli uważasz, że jesteś w stanie coś z tym zdziałać to zostawiam ci wolną rękę. Po prostu wolałabym nie robić z fundacji instytucji, która wspiera kościół. Mam nadzieję, że to ma sens. – Mogła pomagać dzieciom z delikatną pomocą kościoła, o której wolałaby nie wiedzieć, ale w żaden sposób nie chce promować kościoła i jego wartości wiedząc, że ludzie wysoko postawieni w tym kościele, nie wspierają własnych wartości. Chce być odcięta od kościoła na tyle na ile jest to możliwe.
W odpowiedzi posłała Mei delikatny uśmiech i machnęła lekko ręką. Sięgnęła przy okazji po swoją lemoniadę i pociągnęła parę łyków. – Sesja będzie dotyczyła tylko nas czy wszystkich osób zaangażowanych w pracę fundacji? – Zapytała i odstawiła szklankę w bezpieczne miejsce. – Nie chciałabym nikomu ujmować jego zaangażowania. Prawnicy, wszyscy asystenci, osoby, które teraz nas wspierają, Ty. Chciałabym, żeby nie byli tylko tłumem stojącym za nami. Nawet jeżeli miałoby to być jakieś zdjęcie grupowe. Chce, żeby wszyscy otrzymali swoje zasługi. Oczywiście mam też nadzieję, że na stronie będzie miejsce, żeby wypisać naszych wszystkich partnerów oraz ludzi wspierających nas. Dla nich to reklama, a dla nas okazja do pokazania tego, że wielu ludzi i wiele firm już nam zaufało. – No bo bez tych ludzi fundacja Gai i Luny mogłaby w ogóle nie istnieć. Wiadomo, że większość dziewczyny wzięły z funduszy rodzinnych, no ale jakoś musiały zacząć, co nie. Nie od razu Rzym zbudowano.
- Okej. Da się zrobić. – Najważniejsze, że nie musiała nic pisać o sobie, bo wiadomo, że Gaia nic o sobie nie wiedziała. A jak wiedziała to to były takie głupoty, albo absolutnie tragiczne rzeczy. Nikt nie powinien o niej wiedzieć niektórych rzeczy. Dobrze, że nie była jakąś znaną osobistością, bo wtedy fundacja już w ogóle miałaby przejebane na starcie. A tak to trochę miała okazję się wybronić sławą swojej matki.
- Nie wiem. Pewnie mam, ale absolutnie nic mi nie przychodzi do głowy. – Zaśmiała się lekko poddenerwowana i wypuściła powietrze. – Masz ochotę coś zjeść? Chyba ze stresu zgłodniałam. – Pewnie brakowało jej słodyczy, chociaż Mei była słodka, iks de. Obrzydliwe. Sięgnęła nawet po menu, żeby sobie obczaić czy zje coś słodkiego czy raczej wytrawnego.
specjalistka od PRu — agencja PRowa
32 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
specjalistka od PRu, która przyjechała do Lorne w poszukiwaniu siostry
Pokiwała głową. - Dobra, rozumiem. Czyli skupiamy się tylko na sierotach czy też dzieci, którzy mają rodziców, ale rodzice zostali pozbawieni praw rodzicielskich? - Zapytała, bo to też było istotne i trochę definiowało grupę odbiorców, do których Mei z reklamą czy ofertą miałaby dotrzeć. Musiała wiedzieć takie rzeczy, później już będzie o wiele łatwiej i przyjemniej. Miała nadzieję, że uda im się wspólnymi siłami tą fundacje rozkręcić i, że pójdzie to dość szybko póki jeszcze była na miejscu. Chciała wrócić do domu, a wtedy takie spotkania będa mogły odbywać się głownie online. Nie będzie tak łatwo jej dojechać na meeting twarzą w twarz, nawet jeżeli ta druga twarz była ładna. Mogła przecież o tym pomyśleć, to nic takiego. Stwierdziła tylko fakt, że panienka Zimmerman była ładną kobietą.
- Tak, zdecydowanie tak jest. Wychowałam się w rodzinie zastępczej, ciężko jest taką zostać. - Szczególnie jeżeli nie jest się małżeństwem. Single w takich kwestiach mają utrudnione zadanie. Nie wiedziała jaki jest status związku Gai, ale nie widziała obrączki na palcu więc mogła zakładać, że niczyją żoną nie jest. - Jasne, podczas takich momentów, gdy chcesz te dzieci zabierać ze sobą to pamiętaj, że musisz mieć zgodę prawnego opiekuna i to na piśmie. - Gaia pewnie o tym wiedziała, ale Mei wychodziła z założenia, że lepiej powiedzieć coś oczywistego niż żeby później był jakiś problem.
Pokiwała głową na znak, że wszystko jest dla niej jasne. - I ile planujecie osób zatrudnić? Na razie będziecie tylko we dwie, czy macie jakiś pracowników socjalnych, którzy się tymi dziećmi będą zajmować? - Zapytała zapisując sobie kolejne notatki żeby wiedzieć na czym później ma się skupić. No, bo jeżeli pracownicy będą potrzebni to wtedy na stronie też będzie musiała sie pojawić specjalna zakładka. - No i co z wolontariatem? Chcecie przyjmować ludzi do pomocy? - Kolejna sprawa dość istotna do omówienia, żeby umieścić to wszystko na stronie.
- Mogę spróbować - powiedziała - ale musisz mi podać do nich namiary - nie znała ich prawników więc nie miała pojęcia do kogo miałaby to zgłosić. Nie był to jej zakres obowiązków, ale postanowiła się nagiąć i im z tym pomóc. W końcu i tak nie miała za wiele tutaj do roboty. Nie znała praktycznie nikogo w tym mieście więc zawsze to jakaś rozrywka.
- Szczerze mówiąc myślałam raczej o was, w końcu będziecie najważniejsze... ale jeżeli chcecie ująć wszystkich to jasne. Chociaż radziłabym tutaj ograniczyć się tylko do osób, które są zatrudniane bezpośrednio przez was, a nie przez firmę zewnętrzną tak jak na przykład ja - no, bo ona jednak nie pracowała dla nich, pracowała dla firmy, z którą dziewczyny podpisały kontrakt. - Grupowe zdjęcia są o tyle problematyczne, że jak ktoś sie zwolni to musicie albo całe zmieniać i robić od początku, albo będziecie mieć coś nieaktualnego. Jak chcecie to znajdę fotografa, podam Wam dostępne terminy i dogadajcie ze swoimi pracownikami tak żeby wszystkim pasowało. - Powiedziała uśmiechając się i znów zanotowała sobie, żeby pamiętać o tym, by zapytać fotografa czy ma wystarczająco dużo miejsca w studio na grupowe zdjęcie.
- To nic, w razie jak coś Ci się pojawi to napisz mi sms, albo zadzwoń. Jestem pod telefonem praktycznie cały czas. - Pewnie nawet w środku nocy. Praca była dla niej obecnie najważniejsza. - A bardzo chętnie uwielbiam jeść, więc nie odmówię - tak postanowiłam, że Mei będzie tą postacią, która będzie lubiła jeść i będzie mieć zajebisty metabolizm, że tego po prostu nie będzie za bardzo widać. - Może wzięłabym beze z owocami - kochała beze i wiedziała, że będzie tego żałować, bo sie zasłodzi tak, że nie będzie w stanie później normalnie funkcjonować, ale trudno. - Jesteś z Lorne? - Zapytała, bo w sumie nie wiedziała, a nazwisko było takie nie do końca brzmiące na australijskie.

gaia zimmerman
ambitny krab
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - eric - owen - olgierd - caitriona - benedict - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Tego to się nie spodziewała. Wychodziło na to, że na świecie było pełno dzieci, które potrzebowały jej pomocy. Gdzie ona była wcześniej? Gdzie byli w ogóle jej rodzice? Zamiast trzymać te miliony dla siebie, mogli pomagać biednym dzieciom. Ale nie, lepiej było kupować dla dzieci kucyki i Porsche. Hehe, żartuje. Gaia w ogóle nie miała do nich o to pretensji. Nie chciałaby być biedaczką, albo bogatą typiarą wychowaną w absolutnie dziwny sposób.
- To zależy. Bo jeżeli ci rodzice stracili te prawa niesłusznie, to możemy pomóc tym rodzicom odzyskać te dzieci, ale to brzmi jak osobna gałąź fundacji, którą możemy zająć się w przyszłości. Na razie chciałabym się skupić na sierotach. – Gdyby miała chociaż ułamkowe pojęcie o popkulturze to zarzuciłaby jakimś smutnym żartem, że szukałaby wśród tych sierot jakiegoś porzuconego dzieciaka z potencjałem na superbohatera. Jakiś mały Bruce Wayne albo Matthew Murdock. Jest w czym wybierać. Na szczęście Gaia była normalna i nie miała mózgu spaczonego Marvelem i DC.
- Poważnie? Nie wiedziałam. – W sumie nie wiem czemu w ogóle miała wiedzieć. To raczej prywatna sprawa, o której nikt nie pyta na rozmowie o pracę. – Jakie było twoje doświadczenie? Bo zakładam, że ostatecznie wyszłaś na ludzi. – Nie był to jakiś przytyk, że sieroty nie mogą wyjść na ludzi czy coś. Po prostu bardzo często jak ktoś trafia do systemu to staję się tylko i wyłącznie zaniedbaną liczbą, która niknie w statystykach. Gaia chciała to zmienić i miała nadzieję, że fundacja to ułatwi. – No wiesz… to nie tak, że planuję to robić w pierwszy tydzień. Chcę najpierw zyskać zaufanie tych dzieci i chcę im pokazać, że mamy zamiar zostać, a nie wpaść tylko na chwilę. – Nie chciała być jak Święty Mikołaj, który wpada raz do roku i obiecuje gruszki na wierzbie. Chciała być przy tych dzieciakach cały czas. Chciała poświęcić całe życie tej fundacji. Mogła przy tym egoistycznie odbębnić swoje fantazje o posiadaniu dziecka bez rodzenia dziecka.
- Zatrudnimy tyle ile będziemy potrzebować. – Nie była w stanie teraz podać liczby, bo jeżeli w okolicy była tylko trójka dzieci wymagających pomoc to nie będą musiały zatrudniać nikogo. Jeżeli jednak tych dzieci były tysiące to tyle samo ludzi będą musiały zatrudnić. Wszystko będzie wychodzić po prostu w praniu. – Pewnie tak, ale na razie nie chcę się na ten temat wypowiadać, bo muszę to omówić z prawnikami. – Gaia będzie miała bardzo restrykcyjne wymagania jeżeli chodzi o zatrudnianie ludzi w tej fundacji. Żadnych narkomanów, ludzi chorych, uzależnionych, karanych. Ostatnie czego by chciała to narażać dzieci na towarzystwo nieodpowiednich ludzi. Nie wierzyła w żadną resocjalizację, więc byli skazańcy też nie wchodzili w grę. Sorki Natalie. W międzyczasie sięgnęła po swój telefon i wypisała imiona i nazwiska prawników, a obok ich numery telefonów. Wyrwała kartkę z notatnika i wręczyła ją Mei. W sumie mogła jej przesłać kontakt telefonem, ale na chwilę postanowiła zapomnieć w jakich czasach żyje.
- Nie zatrudniamy obecnie nie wiadomo jak dużo ludzi, więc myślę, że nie będzie to problemem. – Wzruszyła ramionami. – Jasne. – No jak Mei nie chciała to nie, przecież Gaia nie będzie jej namawiać. Gaia i tak gdzieś tam w głębi siebie wiedziała, że ona gdzieś na tej stronie powinna mieć odnośnik do swojej podstrony gdzie powinna być galeria jej zdjęć. Niestety w fundacji chodziło o dzieci, a nie o podziwianie jej urody. Na to otworzy sobie inną fundację. – Właściwie to fotografem mogę się zająć. – Oczywiście nie pomyślała tutaj o Biance. Jej rodzina miała swojego zaufanego fotografa. Gaia z przyjemnością dałaby zarobić komuś zaufanemu. Przy okazji odjęłaby też zadań Mei, bo widziała, że jej notatki robią się coraz pełniejsze, a jednak nie wszystko powinno być zmartwieniem Brubaker.
- Jasne, dzięki. – Doceniała to, że Mei tak się angażowała, ale jednocześnie Gaia była normalna i nie miała zamiaru jej nękać po godzinach pracy. No chyba, że rzeczywiście coś jej się przypomni pilnego. Ale raczej napisze maila albo smsa. Dzwonić nie będzie, bo nie jest jednak kretynką. A przynajmniej nie taką. – Super. W końcu ktoś z apetytem. – Nawiązała oczywiście do Zoey w razie gdybyś nie wiedziała. – Okej, ja wezmę naleśniki. Dawno nie jadałam. – Jadła trzy dni temu, ale dla niej to dawno. – Pójdę nam zamówić. – Powiedziała i od razu wstała, żeby podejść do tej lady i zamówiła i przy okazji zapłaciła za wszystko. Zaraz wróciła do Mei i napiła się swojej lemoniady. – Tak. – Pokiwała głową. – Ale tak w sumie nie do końca. Moja rodzina jest z Niemiec. Mama ma też włoskie korzenie. Jesteśmy mieszanką. – Uśmiechnęła się starając się za bardzo nie zagłębiać w swoją rodzinę. Nie chciała zanudzić Mei. – Ty nie jesteś z Lorne, nie? – Nie bazowała na pochodzeniu Mei. Bardziej na tym, że nie znała rodziny Zimmermanów, hehe. Taka była.
ODPOWIEDZ