trochę pisze erotyki, trochę barmanuje — rudd's rub
31 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
007.

the sky seems empty of stars
{outfit}
Późne powroty to domu nie były dla niej żadną nowością, choć nie zawsze musiała mierzyć się z nimi sama. Wiele zmian miała razem ze swoim współlokatorem, dzięki czemu nocne spacery nie wydawały jej się takie straszne. Zdarzały się jednak wieczory takie, jak ten, kiedy towarzyszył jej wyłącznie kolega mieszkający po drugiej stronie miasta i to właśnie jej przypadało zamknięcie baru, Nie stanowiło to dla niej żadnej przeszkody, bo do tej pory nie czuła się szczególnie przestraszona perspektywą samodzielnego przemierzenia tych kilku ulic, które dzieliły ją od miejsca zamieszkania. Korzystając z tego, że powietrze nadal było przyjemnie ciepłe, a do domu nie miała daleko, zdecydowała się zrezygnować z wszelkiego rodzaju uberów, stawiając natomiast na spokojny spacer. Spokojny w teorii, bo już po przejściu kilku pierwszych przecznic Laney zdołała najeść się strachu, za co sama była chyba odrobinę odpowiedzialna. Kiedy minęła grupkę młodych i podpitych chłopaków, którzy gwizdnęli za nią, Salberg nie zawahała się z uniesieniem do góry dłoni i pokazaniem im środkowego palca, co najwyraźniej nie było z jej strony zbyt mądrym posunięciem. Może wyglądali na bandę dzieciaków, ale biorąc pod uwagę to, że było ich kilkoro, a w okolicy nie dało się uświadczyć innej żywej duszy, brunetka mogła powstrzymać się przed tym gestem. I choć nie mogła ręczyć za to, że to właśnie on był powodem, dla którego banda młodziaków ruszyła się z miejsca, nieprzyjemne ciepło rozlało się po jej ciele, kiedy zdała sobie z tego sprawę. Przez pierwsze kilka minut miała cichą nadzieję, że lada moment uda jej się ich zgubić, ale tak się niestety nie stało. Wytrwale podążali za nią, przez co zdenerwowanie wzbierało w niej jeszcze bardziej. Nie była pewna jakie mieli zamiary, ale nie była skłonna ryzykować, aby się o nich przekonać. Chciała jakoś wybrnąć z tej sytuacji, ale wzywanie taksówki wiązałoby się z zatrzymaniem się, na co zdecydowanie nie mogła sobie pozwolić. Od domu dzieliło ją jeszcze kilka ulic, a tu, gdzie się znajdowała, nie było już żadnego czynnego lokalu, w którym mogłaby poszukać schronienia. Była zdana na samą siebie, co sprawiało, że powoli zbliżała się do prawdziwej paniki. Gdy po drugiej stronie ulicy mignęła jej jakaś sylwetka, Salberg uznała to za swoją szansę. Może i zaczepianie nieznajomego człowieka nadal było ryzykowne, ale co tak właściwie miała do stracenia? Przemknęła przez przejście dla pieszych, chwilę później zaczepiając mężczyznę, którego najpewniej wzięła trochę z zaskoczenia. - Cześć! - rzuciła, nie wahając się również przed tym, aby objąć go w ramach powitania. Korzystając z tego, że mężczyzna nie zdołał jeszcze zareagować, zniżyła głos do szeptu. - Zachowuj się tak, jakbyś mnie znał, proszę - rzuciła wprost do jego ucha, a później odsunęła się nieznacznie, mając przy tym cichą nadzieję, że nie zostanie wzięta za wariatkę, bo konieczność przemierzenia kilku kolejnych przecznic w samotności mogłoby sprawić, że całkowicie odeszłaby od zmysłów.

Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
outfit

Nie spodziewał się, że coś mogłoby nim jeszcze wzburzyć. Zdawało mu się, że pogodził się już z pewnymi rzeczami w swoim życiu. Pogrzebał to, co trzeba było pogrzebać i nie będzie musiał wracać do tego, co było. Niestety, noc, a właściwie wieczór spędzony z Addie wyciągnął na wierzch to, od czego uciekał przez ostatnie miesiące, a właściwie lata. Został kompletnie zbity z tropu. Nie powinien się tym przejmować. Nie powinien był pozwolić by tak to na niego wpłynęło, ale uczuć niestety się nie wybierało. Nie zamierzał zrywać ich umowy. Dotrzyma danego słowa i dokończy ten remont. Każdy zasługiwał na spełnienie swojego marzenia. to wszystko sprawiło po prostu, że starał się trochę bardziej by skończyć to wszystko jak najszybciej i wrócić do swojego życia.
Pech chciał, że przez dodatkowe godziny włożone w wieczorną i nocną pracę posypał się cały harmonogram. Wyrobił się z pracą za wcześnie, więc teraz musiał poczekać dwa dni na dostawę materiałów. Nie mógł liczyć na to, że hurtownia weźmie pod uwagę jego wzmożone wysiłki i odpowie tym samym. Miał zatem dwa dni przerwy. Tak po prostu. Nawet o nich nie informował swojej zleceniodawczyni, bo i po co. Mieścił się w zapisach ich umowy. Ba, nawet je wyprzedzał.
Nie mając co ze sobą zrobić postanowił zdobyć się na coś, czego do tej pory całkiem skutecznie unikał. Poszedł do baru. Chyba pierwszy raz odkąd się tutaj sprowadził. Wypił kilka drinków, ale rozmowa nie kleiła się ani z barmanem, ani z innymi gośćmi przy barze. Jego zainteresowania nie do końca wpisywały się w tutejsze miasteczko. Zauważył też, jak czai się na niego przynajmniej jedna dziewczyna, a nie będąc gotowym na kolejne perypetie, postanowił sobie po prostu dać spokój. Był daleko od domu, ale wieczorny spacer pewnie dobrze mu zrobi. Tak zawsze najlepiej zbierało się myśli.
Nie miał pojęcia ile już przeszedł. Nie do końca wiedział też ile mu jeszcze zostało. Pogrążony we własnych myślach oraz wspomnieniach nie zauważył nawet kiedy ktoś do niego podbiegł. Tak, zaskoczyła go kobieta praktycznie rzucająca mu się na szyję na dobre rozpoczęcie nocy. Skutecznie za to wyciągnęła go z letargu. Zarejestrował to, co do niego powiedziała i przez chwilę patrzył po prostu na nią skonfundowany. Wątpił by była to jakaś próba kradzieży, chociaż pewnie lepiej byłoby gdyby sprawdził czy nadal ma portfel. Ciężko było jednak nie zauważyć, że brunetka była chociaż lekko zdenerwowana. Odruchowo rozejrzał się czy nie ma tutaj jeszcze kogoś. Grupka młodych chłopaków od razu rzucała się w oczy. Udało mu się całkiem szybko połączyć kropki.
- Hej. Co tutaj robisz? - podłapał ten temat puszczając jej oczko i mówiąc na tyle głośno by usłyszała go również tamta grupka, a skoro już o niej mowa to odwrócił się jeszcze w ich stronę - Jakiś problem chłopaki? Zabłądziliście? Miasto jest w tamtą stronę. - powiedział mało przyjemnym tonem.
Jego wygląd miał swoje uroki. Rosły facet, z tatuażami, brodą i solidną biżuterią? Można by sądzić, że wyjątkowo zapomniał swojej skórzanej kurtki z logo gangu, a motor pewnie stoi u mechanika. Tristan nie spodziewał się by chcieli mu podskoczyć.

Laney Salberg

Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że dołączyłem. Jeśli tak, to daj znać :lol:
trochę pisze erotyki, trochę barmanuje — rudd's rub
31 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
Nie miała pojęcia jak to się działo, a jednak nie ulega wątpliwości, że Laney posiadała zadziwiający talent do wpadania w kłopoty. Ilekroć pojawiała się szansa na to, że stanie się coś złego, ona jak gdyby samoistnie znajdowała się w centrum tego chaosu, choć przecież nigdy się o nic podobnego nie prosiła. To znaczy nie teraz, ponieważ za młodu rzeczywiście miała dość lekkie podejście do życia, jednak kilka lat spędzonych poza maleńkim miasteczkiem, jakim było jej rodzinne Lorne Bay, nauczyło ją tego, że do życia rzeczywiście należy niekiedy wprowadzić odrobinę powagi. W pewnym sensie udało jej się to nawet osiągnąć, skoro w pewnym momencie na jej palcu zagościła obrączka, a ona sama znalazła coś, dzięki czemu mogła zarobić, a przy okazji czuła się naprawdę dobrze. Cieszyła się tym przez dość długi czas, jednak koniec końców i to wzięło w łeb - podobnie jak wszystkie inne aspekty jej życia. Starała się, a mimo wszystko skończyła z niczym. Teoretycznie wiedziała, iż nie nad wszystkim posiada kontrolę, a pewne rzeczy mogą wymknąć jej się z rąk niezależnie od jej własnych wyborów, a mimo to nie ze wszystkim można tak łatwo się pogodzić. Porażka ma gorzki smak - zwłaszcza wtedy, kiedy wydaje nam się, że nie jest w stanie nas dosięgnąć.
Odkąd wróciła w rodzinne strony, podejmowała się działań względnie bezpiecznych, czyli takich, które nie miały związku z odbudowaniem jej dawnego życia. Stąd praca w barze, do której bynajmniej nie była stworzona - notorycznie myliła zamówienia i składniki drinków, co kończyło się katastrofą jedynie w jednej czwartej sytuacji - pozostałą załatwiał ładny uśmiech, a reszta zwyczajnie nie była świadoma pomyłek, albo nie chciała zawracać sobie nimi głowy. A chociaż robota nie była idealna, Laney naprawdę ją polubiła, choć jednocześnie dziś odrobinę żałowała, że się jej podjęła. Samotny powrót do domu też nie był najlepszym pomysłem, przez co najadła się strachu i musiała zaczepić kogoś, kogo nie znała. To przecież też mogło obrócić się przeciwko niej.
Zamarła na moment, kiedy dostrzegła wyraz jego twarzy. Z łatwością mógł przecież ją zdradzić, stwierdzić, że zwariowała, a wtedy wydałoby się również to, że odczuwała strach. Odetchnęła zatem z ulgą, kiedy zareagował dokładnie tak, jak mogłaby sobie tego życzyć. Na jej ustach wymalował się wówczas pełen wdzięczności uśmiech. - Dziękuję - to wyszeptała raczej bezgłośnie, nie chcąc, by dobiegło to ciekawskich uszu osób, które nadal znajdowały się blisko. Zerknęła w ich kierunku, kiedy jej nowy przyjaciel postanowił zainterweniować, a chociaż było to całkiem miłe, moment później lekko pokręciła głową. - Nie warto - stwierdziła, bo przecież była to tylko banda dzieciaków, które pyskówki miały opanowane do perfekcji. Nic więc dziwnego, że jej uszu dobiegły zaraz jakieś nieprzyjemne komentarze, ale mimo to postanowili się oddalić. Połowę sukcesu mieli więc za sobą, jednak mimo to Laney nie poczuła się dostatecznie bezpiecznie. Jeszcze nie teraz. - Pewnie nie masz ochoty przespacerować się w drugą stronę? - zapytała, mając świadomość tego, że prosi o wiele. Oboje zmierzali w przeciwnym kierunku, a chociaż mogła poprosić, by zaczekał aż zamówi taksówkę i to nią wróci do domu, tego chyba też trochę się obawiała. Dzisiejsza sytuacja zestresowała ją do tego stopnia, iż wszystkich dookoła darzyła raczej ograniczonym zaufaniem. Może jego również powinna?

nie ma sprawy <3
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tristan ze swojej strony mógł tylko powiedzieć, że nie spodziewał się, że ten wieczór rozwinie się akurat w taki sposób. Tak naprawdę nie miał żadnych konkretnych planów, kiedy decydował się wyjść do baru. Poszedł bo po prostu nie chciał już siedzieć w swoim mieszkaniu. Nie mógł po prostu pójść do pracy żeby zająć sobie czymś głowę, nie było nic do roboty, a przecież nie będzie po raz ósmy malował tej samej ściany tylko po to żeby coś robić. Mógłby wybrać się na jakąś przejażdżkę, ale jego auto trochę za bardzo rzucało się tutaj w oczy, a ostatnie czego chciał to jakieś niewygodne pytania. Albo tym bardziej znaleźć się w jakiejś lokalnej gazecie z nagłówkiem jaki to lukratywny biznes można prowadzić w budowlance. Niestety przez kilka ostatnich miesięcy przestał być już tak anonimowy jak do tej pory. Każdy miał coś do naprawienia. Poznawał coraz większe grono osób jako swoich klientów, a w tak małych miasteczkach wszyscy wszystkich znali. No prawie. Dlatego by podtrzymać wrażenie bycia po prostu prostym budowlańcem musiał unikać rozgłosu. Dlatego skończył w barze. Opcji całkiem neutralnej, która na dobrą sprawę nie przyniosła mu absolutnie niczego. Może przez chwilę nie myślał o pierdołach, ale to by było na tyle.
Jak na ironię opuścił lokal w obawie przed tym, że któraś z tamtejszych dziewczyn upatrzy sobie go jako potencjalnego kawalera do wzięcia. Tak w istocie było, ale nie miał najmniejszej ochoty na poznawanie nikogo innego. Wszechświat miał jednak dla niego właśnie taki scenariusz? Uciekłeś z baru żeby nie rozmawiać z żadną dziewczyną? Byłaby szkoda gdyby jedna pojawiła się na twojej drodze w środku nocy na całkowicie pustej ulicy. Życie miało naprawdę pokręcone poczucie humoru. A Tristan nie był tak zatwardziały żeby po prostu powiedzieć kobiecie w potrzebie żeby spływała. Chociaż może powinien. W końcu nie tylko mężczyźni potrafili być nocnymi drapieżnikami.
- Wiem, nie mam zamiaru łoić im tyłków, tym bardziej, że jest duża szansa, że to oni złoili by mój. - odwrócił się do niej z rozbawionym uśmiechem, kiedy zagrożenie znikało już z horyzontu - Ale to zachowanie stadne. Silni w grupie, ale jak na horyzoncie pokazuje się dwa razy większe bydle szybko rezygnują. - zaśmiał się cicho nie pierwszy raz polegając na swoim wyglądzie by uniknąć kłopotów.
Chociaż równie często te wszystkie tatuaże przysparzały również zmartwień. Zdarzyło się kilka razy, że policja zatrzymała go gdzieś na ulicy czy na mieście nie mając pojęcia jak prawym i wspierającym ich pensje podatnikiem naprawdę był. Kilka razy był z tego niezły szum medialny, po którym kilka posterunków nauczyło się kim tak naprawdę był. W swoim poprzednim życiu oczywiście.
- Chcesz żebym zaprowadził Cię do domu? - spojrzał na nią unosząc lekko brew - Zdajesz sobie sprawę, że wtedy wiedziałbym gdzie mieszkasz i to może być trochę jak z deszczu pod rynnę? - trochę sprawdzał jej społeczne odruchy, bo w innych okolicznościach to mógł być naprawdę średni pomysł - Nie chcesz mnie poprosić o dowód, czy prawko żeby wysłać komuś wiadomość z kim jesteś? - może starał się ją trochę naprowadzić na to, co byłoby trochę lepszym rozwiązaniem, tak na przyszłość oczywiście.
To całkiem niespodziewane, że pomimo jego wyglądu wydawał jej się mniej groźny niż banda nastolatków. To nie jest reakcja z którą zazwyczaj się spotykał.

Laney Salberg
trochę pisze erotyki, trochę barmanuje — rudd's rub
31 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
Może to nie tak, że była najbardziej niewinnym stworzeniem pod słońcem, jednak z jej rąk nie należało spodziewać się działań, które mogłyby w kogoś ugodzić. Nie celowo, ponieważ pomimo tego, że starała się być w porządku, także jej zdarzało się kogoś zranić. Znacznie częściej sama kończyła jako poszkodowana osoba i dzisiejsze wydarzenia również do tego zmierzały, dlatego Salberg zdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce i zadbać o własny komfort, wciągając do działania kogoś jeszcze. Być może powinna mieć wyrzuty sumienia z powodu tego, że stawiała obcego faceta przed faktem dokonanym i poniekąd zmuszała go do pomocy, ale przecież mógł w każdej chwili jej odmówić. Wystarczyło przyznać, że się nie znali i pójść w swoją stronę, czego on na szczęście nie zrobił. No, na szczęście albo na nieszczęście, ponieważ oznaczało to jedną z dwóch rzeczy - albo miał większe serce niż przeciętny człowiek, jakiego normalnie spotyka się na swojej drodze, albo sam też nie był do końca obliczalny. Laney liczyła, że chodziło jednak o to pierwsze.
- Poważnie? Nie wydaje mi się - skomentowała, omiatając spojrzeniem jego sylwetkę. Wiele można o niej powiedzieć, włącznie z tym, że bywała bezpośrednia, a niekiedy brakowało jej taktu. Nie widziała jednak powodów, dla których miałaby trzymać język za zębami, skoro miała przed sobą mężczyznę, który nie prezentował się tak, jakby szajka młodych chłopaków mogła mu zaszkodzić. Jasne, było ich kilku, ale prawdopodobnie mieli też dobrze wypite, więc przez dłuższy czas mogli nawet nie utrzymać się na nogach, a przynajmniej w to Laney chciała wierzyć. Ona na pewno kibicowałaby jemu. - Cóż, ja na pewno nie będę za nimi tęsknić - przyznała, po czym lekko wzruszyła ramionami. Miała szansę odprowadzić spojrzeniem grupkę, która dość prędko zniknęła w jednej z bocznych uliczek. Salberg mimowolnie zaczęła zastanawiać się nad tym, czy jakaś inna, samotnie wracająca do domu dziewczyna nie wpadnie w ich sidła, jednak ta myśl dość szybko sprawiła, że po jej kręgosłupie przemknął dreszcz. Wzdrygnęła się i nie chcąc dłużej o tym myśleć, wróciła spojrzeniem do swojego nowego towarzysza.
Uśmiechnęła się niemrawo, co miało znaczyć mniej więcej tyle, że tak - zamierzała prosić go o pomoc jeszcze pod innym względem - odprowadzenia jej do domu. Nie czuła się wystarczająco swobodnie z myślą o tym, aby wrócić tam na własną rękę, a choć jego uwaga była celna, miała tę cichą nadzieję, że jednak miała do czynienia z kimś, kto nie wyrządzi jej żadnej krzywdy. - Bez obaw, mam w domu zwierzę obronne - w dodatku zdecydowanie nie takie, jakiego mógłby się spodziewać. Nie było też tak obronne, jak Laney próbowała to przedstawić. Jedyna rzecz, jaką Dudley był w stanie pogryźć to jego własne przekąski. - Mogłabym zapytać, czy nie jesteś seryjnym mordercą, ale nawet gdybyś był, nie powiedziałbyś mi prawdy, więc… Co tak właściwie mam do stracenia? - poza własnym życiem, oczywiście. Warto jednak wspomnieć, że wbrew temu, jak wiele złego spotkało ją w życiu, Laney mimo wszystko uwielbiała dostrzegać w ludziach to, co dobre. Była optymistką.

Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Dzięki, ale pomimo tego jak wyglądam żaden ze mnie uliczny rozrabiaka. - uśmiechnął się do niej wzruszając ramionami - Życie zaprowadziło mnie zupełnie inną ścieżką, daleko od... - tutaj się na chwilę zatrzymał bo już robił pierwsze kroki żeby zdradzić się ze ścieżką swojej kariery.
Może te drinki zaszkodziły mu bardziej niż się tego początkowo spodziewał. Będzie się musiał mieć na baczności.
- Potrafię przerzucić worek z cementem, ale tutaj raczej kończą się moje zdolności jako takich sztuk walki. Po prostu duży ze mnie facet. - rozłożył ręce malując się jednak tylko na skromnego budowlańca.
Schlebiało mu to, że pomimo tego, że go nie znała, wierzyła w jego umiejętności ochrony bliźniego. Na swoje szczęście nigdy raczej nie wdawał się w żadne większe bójki. Większość swojego, nawet młodocianego życia, spędził w kuchni. Był przez to raczej lubianym chłopakiem, więc nie miał problemów z popularnością czy lokalnymi chłopakami, którzy chcieliby się nad nim poznęcać. Później pracował w restauracjach i to raczej takich, w których nikt nie upijał się na niegrzecznie więc cała ta część ominęła go szerokim łukiem. Kilka razy jak był o ponad dekadę młodszy może poszedł na jakiś trening czy dwa z judo oraz zapasów, ale nie był do tego wystarczająco gibki. O wiele lepiej wychodziło mu po prostu podnoszenie ciężarów. Nie było w tym elementu drugiego człowieka, a czasami tego po prostu potrzebował. Są to takie chwile dla samego siebie.
- Zwierzę? Większe ode mnie? Trzymasz niedźwiedzia w mieszkaniu? - spojrzał na nią nieco podejrzliwie, może jednak powinien był sprawdzić, czy mu czegoś nie podwinęła bo to wszystko było jakieś przekolorowane - Wiesz co, wydaje mi się, że młoda, atrakcyjna kobieta ma trochę więcej do stracenia niż tylko swoje życie z rąk seryjnego mordercy. A to... kto wie, może jestem na tyle pewny siebie, że bym Ci powiedział? - próbował uśmiechnąć się do niej enigmatycznie, ale średnio to wyszło bo zaraz po prostu się do niej wyszczerzył.
Nie chciał jej w żadnym wypadku nastraszyć. Ani tym bardziej myśleć jakoś strasznie katastroficznie. Po prostu gdzieś tam przekazać, że może nie powinna podchodzić tak ufnie do innych facetów. Z nim trafiła całkiem dobrze. Nie miał najmniejszego problemu z odprowadzeniem jej do domu, ale po okolicy mogą się szwendać różne typy. Kobiety muszą na siebie uważać.
- Ale skoro nie zamierzasz sprawdzać mojego dowodu, to powiem Ci chociaż, że mam na imię Tristan. - wyciągnął do niej dłoń na przywitanie by zachować jakieś zasady dekorum - Nie mam jakiegoś większego celu w dzisiejszym spacerze, więc mogę cię odprowadzić do domu. Tylko... W którą to stronę? - rozejrzał się po okolicy jakby miał go pokierować jakiś głos przodków.
Nie spieszyło mu się do domu. Nie musiał jutro rano wstawać, nadal czekał na dostawę, która miała przyjść dopiero za dwa dni, więc jeśli mógł sprawić, że kobieta poczuje się trochę pewniej, nie trzeba go było nawet prosić. Nie będzie też wymagać niczego w zamian. Tak po prostu należało.

Laney Salberg
trochę pisze erotyki, trochę barmanuje — rudd's rub
31 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
Gdyby ktoś ją o to zapytał, naturalnie upierałaby się, że nie ma w zwyczaju oceniać ludzi po wyglądzie. Wszyscy ludzie twierdzą, że tego nie robią, a jednak znaczna większość, cóż, właśnie tak postępuje. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, aby wysnuwać wnioski, które za sprawą pierwszego wrażenia często okazują się błędne, choć niekoniecznie muszą być krzywdzące. Czasami przecież idealizowaliśmy innych, co Laney również się zdarzało. Zwłaszcza po tym, jak została sama, starała się doszukiwać we wszystkich ludziach tego, co najlepsze, przez co niejednokrotnie już się przejechała. Sama określała to mianem optymizmu, choć niektórzy zarzuciliby jej raczej naiwność.
- I tak daje ci to pewną przewagę. Ja na przykład byłam kilka razy na lekcjach boksu, ale mimo to nie wyglądam super strasznie, bo… - zamiast dokończyć, po prostu zamachała dłońmi przed własną twarzą i klatką piersiową, chcąc mu w ten sposób zaprezentować siebie. A była przecież dość drobną kobietą - przynajmniej pod względem budowy, ponieważ jeśli chodzi o wzrost, cóż, tu akurat tragedii nie było. - Inną kwestią jest to, że mimo to nie potrafię przywalić - wzruszyła niedbale ramionami, ponieważ jej koordynacja ruchowa pozostawiała wiele do życzenia. Laney kompletnie nie nadawała się ani do sportów drużynowych, ani innych dyscyplin, które wymagały jako takiej zwinności. Była natomiast miłośniczką pilatesu, chociaż akurat on nie dodawał jej pewności siebie, jeśli chodzi o samoobronę, co z kolei podsunęło jej myśl o tym, że może powinna zapisać się na jakieś zajęcia? Nie wiedziała, czy przyniosłoby to jakikolwiek skutek, jeśli chodzi o naukę, ale może przynajmniej zadziałałoby jak placebo i sprawiłoby, że poczułaby się pewniej.
- Świnię - odparła, wzruszając niedbale ramionami. Postanowiła pominąć tłumaczenia związane z tym, że Dudley miał być świnką miniaturką (przynajmniej zdaniem sprzedawcy), jednak urosło mu się trochę za bardzo. Ilekroć o tym wspominała, ludzie dziwnie na nią spoglądali. Pewnie znów udowodniłaby, że była zbyt ufna.
Zerknęła na niego kątem oka, a po jej ustach zaczął błąkać się łagodny uśmiech. Prawdopodobnie miał rację, jednak zważywszy na to, w jakiej znalazła się sytuacji, miała jedynie dwie alternatywy. Mogła dalej spacerować sama i narazić się na towarzystwo grupki, która za nią podążała, albo mogła poprosić o pomoc jego, na czym nie wyszła przecież tak źle. Wystarczy teraz na nich spojrzeć. - Właściwie… To wcale nie tak blisko - oznajmiła, po czym nieznacznie zmarszczyła nos. - Muszę się dostać aż do Tingaree - wyjaśniła w końcu, zastanawiając się jednocześnie, czy przypadkiem zaraz się nie rozmyśli. - Laney - w końcu uścisnęła jego dłoń i uśmiechnęła się lekko. Całe szczęście, że tamta grupka nie znajdowała się w pobliżu, ponieważ przedstawianie się sobie w obliczu tego, że rzekomo znali się wcześniej, zdradziłoby jej plan. Z drugiej jednak strony, czy powinna w ogóle się tym przejmować?

Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie chciał się śmiać, ale jej widok wymachującej rączkami bardziej go rozczulił niż sprawił, że wziął ją bardziej poważnie. Wydawało mu się, że to niekoniecznie z jej formą było coś złego. Bo kim był on żeby to oceniać, skoro nigdy nie boksował. Po prostu ta różnica w ich budowie. On, ważący ponad sto kilo, dość dobrze umięśniony w porównaniu z jej szczupłą sylwetką. Kobieta pewnie ważyła mniej niż połowę tego, co on. Mógłby ją bez problemu wyciskać nad głowę. Nawet gdyby przyłożyła mu solidnie w brzuch czy podbródek, istniała szansa, że zrobiłaby sobie więcej krzywdy niż jemu. Niestety, kiedy przychodzi co do czego, masa wygrywa w przynajmniej osiemdziesięciu procentach przypadków. Takie po prostu było życie.
- Co mogę ci powiedzieć, na Mike Tysona jesteś za ładna, ale tamta grupka pewnie by się chociaż zastanowiła. Pamiętaj, fly like a butterfly, sting like a bee. - puścił jej oczko z wesołym uśmiechem nie chcąc gasić jej entuzjazmu.
- Tak między nami... Ja pewnie też. - zniżył ton do szeptu nachylając się do niej nieco - Czasami wystarcza gra pozorów, jak w tym przypadku. - uśmiechnął się jakby wyjawiał jej jakiś sekret, nawet konspiracyjnie zasłonił częściowo swoje usta - Jeśli wyglądam niebezpiecznie, to muszę być niebezpieczny, nie? - zaśmiał się cicho prostując swoją sylwetkę bo w jego przypadku nie miało to żadnego pokrycia.
Praktycznie całe swoje życie spędził w kuchni, albo na siłowni. Teraz nikt by go nigdy nie posądzał o taką profesję i trochę o to w tym wszystkim chodziło. Całkiem lubił ten element zaskoczenia, kiedy któryś z gości prosił o konsultację z szefem kuchni i zamiast zobaczyć jakiegoś szczupłego faceta albo kobietę, dostawał takiego wytatuowanego bydlaka. Rzadko zdarzało się by ktoś na jego dania narzekał, ale nawet przy pochwałach to otwieranie szerzej oczu zawsze go bawiło. Przynajmniej do momentu, kiedy jego kariera nabrała rozmachu i ludzie przychodzili właśnie dla niego, więc nie mógł już się ukrywać.
Dzisiaj natomiast nie miał problemu z odegraniem roli jakiegoś niebezpiecznego faceta żeby pomóc kobiecie w potrzebie. Wątpił by tamta grupka wyrządziła jej jakąś krzywdę, ale nigdy nie wiadomo z dzieciakami w tych czasach.
- Świnię? - powtórzył po niej i nie krył swojego zdziwienia - Taką, która była miniaturką, ale okazało się, że wcale nie jest? - spojrzał na nią badawczo bo takie historie słyszał bardzo często - Dobra, wygrałaś. To jest zwierzę, z którym nie chcę zadzierać. Możesz czuć się bezpieczna. - uśmiechnął się kręcąc z rozbawieniem głową.
Kobieta była pełna niespodzianek. Nie dość, że nie miała żadnych oporów by rzucić mu się na szyję i poprosić o pomoc, to jeszcze hodowała w mieszkaniu świnię. Jakie było prawdopodobieństwo, że kogoś takiego spotka? Prawdopodobnie cholernie niskie, ale hej, właśnie doszło do jakiejś kulminacji. Teraz to już musiał odprowadzić ją do domu. Nawet jeśli po to by zobaczyć świnię.
- Tingaree? - zmarszczył lekko brwi musząc to sobie przekalkulować - I tak każdego dnia wracasz taki kawał drogi pieszo? - dodał po chwili kiedy mieli już uprzejmości za sobą.
- No nic, chyba powinniśmy w takim razie wyruszać. - nie zdawał się odrzucony takim kawałem drogi, nawet zaoferował jej swoje ramię - Wiesz, że muszę zapytać co taka urocza kobieta robi o tej porze sama? - dopiero kiedy to powiedział zdał sobie sprawę, jak to może wybrzmieć.
Nie do końca chodziło mu o to żeby zweryfikować czy kogoś ma, bardziej dlaczego jest o tak późnej porze poza domem, ale nie mógł już tego cofnąć, prawda?

Laney Salberg
ODPOWIEDZ