Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Zaśmiała się. - Ale się dzieje w świecie, w sumie pod nosem Twoich dziadków. Trzeba wiedzieć co sie dzieje w Europie w razie jakbyś musiała ich szybko ewakuować - w końcu jak wszyscy dobrze wiedzą Niemcy zawsze stali po przegranej stronie konfliktów wojskowych. Nie wiem co prawda czy w tym uniwersum jest jakaś wojna w Ukrainie, ale cóż. Zakładam, że tak. Trudno. - Chciałabyś się umawiać z córką prezydenta? Albo premiera? - Zapytała trochę się śmiejąc, bo chyba by umarła z zażenowania jakby się okazało, że jej stary rzeczywiście zostałby premierem albo prezydentem Australii o ile Australia ma takie stanowiska, bo się w sumie nie interesuje więc nie wiem. Na pewno wyznają Royalsów, tyle wiem. Zoey wtedy byłaby jak Amanda Bynes w Czego Pragnie Dziewczyna... pewnie drugiej dziewczyny iks de.
- To może tego... jak to się nazywa... Tik Tak? - Nie znała się na tym tak bardzo, ona pewnie przeglądała pinteresta, bo tam można było znaleźć inspiracje, które czasem się mogły przydać przy robieniu projektów wnętrz, no i przy okazji tam oglądała sobie kotki i pieski. Taka była stara duchem. Nie miała jednak problemu z tym, że nie ma social mediów, pewnie tylko facebooka posiadała i na bank miała tam jeszcze fotki z czasów liceum albo wczesnych studiów. - No już niestety będzie sie robić coraz szybciej ciemno - Zoey też wolała lato niż jesień czy zimę. Wolała słońce i upały niż chłód. Jestem prawie pewna, że nie mam postaci, która wolałaby chłód. W mojej głowie nie istnieje nawet opcja, że ktoś może woleć chłodne dni, niż upały. Okropne.
- No czy będziesz moją modelką - wyjaśniła w sumie niewiele wyjaśniając, ale poczekała aż Gaia skończy sprawdzać telefon. - Do mojego obrazu, który namaluję - dodała i zaśmiała się dość głośno jak Zimmerman się na niej położyła. Ułożyła swoje na plecach dziewczyny delikatnie ją głaszcząc. - Bądź moją Mona Lisą - zachichotała, a później kiwnęła głową. - Chętnie zostanę - Sameen jeszcze nie było w domu więc pewnie nie będzie się martwić, ze Zoey nagle zniknęła. - Widziałam gdzieś w internecie jak jakiś kangur złapał psa i nie chciał go puścić i właściciel się szarpał z tym kangurem żeby tego psa uratować. Naprawdę żyjemy w dziwnym miejscu świata. - Gdy Gaia wstała to i Zoey zwlekła się z łóżka podchodząc do Gai żeby ją objąć w pasie, chociaż pewnie w tym wypadku to McTavish musiała ręce do góry dać, bo jednak była nieco niższa. Oparła sie głową o plecy Gai. - Już niedługo w Europie będzie lato. Może się gdzieś wybierzemy jak już ogarniecie sprawy związane z fundacją, a ja z wieżowcem? Mogłybyśmy popływać jachtem przy Portofino i Cannes. Opalać się. Pływać. - Teraz to nie było co tam lecieć, bo jeszcze było zimno, ale gdy tutaj będą najchłodniejsze miesiące to tam będzie pięknie i ciepło. - Zastanów sie - dodała, bo nie chciała na niej w tej chwili wymuszać jakiejś odpowiedzi. Nie wiadomo jak się jeszcze potoczą ich prace, chociaż McTavish miała nadzieję, że udałoby im się ogarnąć kilka dni na mały wyjazd. Poza tym, ja jej bardzo dobrze wybrałam, bo to już wiosna w Australii więc wszystko się budzi do życia i potrzebuje słońca. Także idealny czas, proszę mi to nie pisać takich smutnych okropności.
Zoey puściła ją i poszła założyć na siebie spodnie, bo na spacer z psem w samych gaciach to, by nie poszła, Nie wypada. - Jesteś gotowa na spacerek? Kto jest dobrym pieskiem? - Zadawała oczywiście głupie pytania psu kucając przy Ponyo i głaszcząc ją. - Możemy obejrzeć później tą bajkę o Ponyo, o której ostatnio mi opowiadałaś - w końcu się dowie po kim piesek ma imię. Zoey czekała aż Gaia się zbierze do wyjścia i spojrzała przelotnie na swoje odbicie w lustrze. Było widać, że nie jest do końca wyspana. Dobrze, że już było ciemno, to przynajmniej nikt tego za bardzo nie zauważy. - Zastanawiałaś się kiedyś nad operacją plastyczną? - Zapytała naciągając sobie skórę w okolicach skroni żeby zobaczyć jakby wyglądała z takim liftingiem. - Nie żebyś potrzebowała, ale tak wiesz... masz coś takiego w swoim wyglądzie co się tak irytuje, że chciałabyś się tego pozbyć? - No ludzie mieli takie rzeczy. Niektórzy nosy albo usta, inni nie lubili swoich polcziczków czy kształtu żuchwy. Teraz medycyna estetyczna potrafiła robić cuda i Zoey o tym wiedziała, bo w końcu jej mama była dyrektorką takiej placówki. McTavish jednak nigdy się nie odważyła na tak inwazyjną korektę swojej twarzy. Już wolała makijaż.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
W odpowiedzi prychnęła rozbawiona faktem, że musiałby ewakuować dziadków. Już ona znała swoich dziadków i dobrze wiedziała, że to ludzie wokół musieliby się ewakuować przed nimi. Dziadkowie mieli spory arsenał, zamek i zapewne jeszcze jakieś bunkry. Obroniliby się przed wszystkim. W dodatku wszystko to było przypisane Brunowi, który według dziadka Zimmermana był jego prawowitym dziedzicem Slytherina, bo nosił jego imię. Tego jednak Gaia postanowiła nie mówić na Zoey. Ufała jej, ale takie wyznania wymagały większego poziomu zaufania. – Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego w żaden negatywny sposób, ale… nie. Nie chciałabym. – Gaia nie chciałaby zrezygnować ze swojego stylu życia po to, żeby spełniać jakieś dziwne etykiety czy protokoły. Jej wystarczyło to, że mając jakieś tam książęce korzenie miała swoją stronę na Wikipedii. Raz na pół roku zerkała tam czy nikt tego nie edytował w jakiś deprymujący sposób. – Nie chciałabym być na celowniku ludzi żądnych jakiegoś skandalu. – Obawiała się tego, że jeżeli ojciec Zoey marzy o byciu prezydentem czy premierem, to w momencie, w którym obejmie takie stanowisko to ich związek zacznie podupadać. Chciała nawet zapytać czy jej stary myśli o czymś takim, ale przypomniało jej się, że jeszcze nie są w żadnym związku, więc może nie powinna się stresować na zapas.
- Dlaczego? – Uznała, że po prostu zapyta, bo w sumie kim ona była, żeby Zoey odmawiać czegokolwiek? Jak ma ochotę na posiadanie konta w social media to powinna to sobie zrobić. Jedyne co Gaia mogła to po prostu odmówić jej pomocy przy zakładaniu tego. Na razie jednak była ciekawa dlaczego Zoey tak bardzo chce mieć konto gdziekolwiek. Przecież to niszczyło ludziom mózgi. Wystarczy spojrzeć na Gaię. Jestem pewna, że byłaby innym człowiekiem, gdyby nie miała konta na Instagramie.
- Co będzie na tym obrazie? – Zapytała, bo w sumie to założyła, że Zoey ma jakiś pomysł na obraz i Gaia ma tylko posłużyć trochę jak ten taki drewniany manekin co artyści mają, żeby sobie ustawiać pozy. Albo, że Zoey już nad czymś pracuje i teraz brakującym elementem jest tylko ciało Gai. – Naprawdę wybrałaś najnudniejszy obraz na świecie, żeby mnie zachęcić? – Parsknęła śmiechem. Mona Lisa była spoko, ale była też nieco przereklamowana. Gaia pewnie wolałaby być tą typiarą, którą minetuje kałamarnica. W końcu to jest jej ulubiony obraz. A właściwie drzeworyt. – I kto w końcu wygrał? Czy temu mężczyźnie nic się nie stało? – Zmartwiła się, bo co jak ten człowiek nie przeżył i teraz się okaże, że psem, którego złapał kangur jest Ponyo i Ponyo dlatego jest taką typiarą, która nie odstępuje tej Gai na krok? Może po prostu się boi, że straci kolejnego właściciela? Aż Gaia spojrzała czule na tą Ponyo. Co to była za mała przylepa, eh.
- Nie wiem, Zoey. Nie sądzę, żeby to było możliwe. – Westchnęła ciężko, bo była zestresowana na samą myśl o tym, że jedyne lato jakie zobaczy to ta jesień i zima w Australii. – Obawiam się, że ten mój wyjazd był moimi ostatnimi wakacjami. Przez jakiś czas oczywiście. – Nie mogła sobie pozwolić na to, żeby zostawić Lunę ze wszystkim. To nie tak, że nie wierzyła w swoją przyjaciółkę, po prostu wiedziała, że Luna nie zostawiłaby jej samej. Pierwszy rok tej fundacji był kluczowy. W momencie, w którym wystartują, Gaia będzie musiała się wyrzec wielu rzeczy. W tym wakacji i opierdalania się, jak to robiła dotychczas.
Obserwowała jak Zoey głaska Ponyo i aż się uśmiechnęła pod nosem. – Jasne. – Odpowiedziała, bo Ponyo to zawsze dobry pomysł. Tym bardziej, że Gaia już wiedziała, że dla niej to oznacza, albo całowanie Zoey, albo dwugodzinną drzemkę. Nie było innej opcji. Jakby rzeczywiście obejrzała bajkę to byłaby zszokowana sama sobą. Przeszła do garderoby skąd wróciła ubrana w jakieś spodnie dresowe. Już się czuła niekomfortowo, że ma wymuszone zakładanie długich spodni. Co prawda nadal mogłaby ubrać krótkie, ale jak już jest ta jesień to miała zamiar serwować jesienny styl.
- Jezu, Zoey. Skąd ty w ogóle bierzesz te pytania? – Gaia jeszcze się nie rozbudziła, a Zoey serwowała jej tak poważne zestawy pytań, że aż Zimmerman się stresowała. Wróciła jeszcze do garderoby i wróciła z niebieską, puchową kamizelką dla Ponyo. Ubrała ją jej i przyglądała się temu jaki jej piesek jest przepiękny. – Nie myślałam o tym. Jeszcze. Ale pewnie niedługo będę musiała zacząć o tym myśleć. – Nie miała problemu z operacjami plastycznymi i z tym, że ludzie je sobie robili. Każdy miał prawo do decydowania o własnym ciele i o leczeniu własnych kompleksów w wybrany przez siebie sposób. – Wow. Ale wybrnęłaś. – Parsknęła. – Mam pełno, ale nic co dałoby się wyleczyć operacją plastyczną. – Mogłaby sobie jakąś zrobić, ale to co miała w głowie raczej jej nie opuści. To jest tak samo jak to, że przez całe swoje życie jesteś grubą laską i później nagle chudniesz i wszyscy się tobą zachwycają, ale ty w głębi duszy, nadal jesteś tą samą, zakompleksioną dziewczyną, która nadal myśli, że jest za gruba. Nie wszystkie kompleksy są do wyleczenia. – Mam nadzieję, że ty o żadnej nie myślisz. – Rzuciła Zoey szybkie spojrzenie i przysiadła na podłodze, obok Ponyo, żeby ubrać jakieś adidaski, które też sobie przyniosła z garderoby. Jak już wszystko zasznurowała to wzięła Ponyo na ręce i ją ucałowała. – Dobra, chodź. Później pogapisz się w lustro. – Uśmiechnęła się i poszły i Gaia tylko jeszcze przy okazji zgarnęła smycz, bo nie ufała Ponyo tak bardzo. Przypięła pieska do smyczy i jak przekroczyły tereny posiadłości Gai, to dopiero wypuściła ją z własnych rąk. Trochę się tym stresowała mimo, że przecież już z nią raz gdzieś na mieście była.
- Dziwne jest wyprowadzanie psa, nie? – Zapytała wsadzając wolną rękę do kieszeni dresów. – O kurde. – Powiedziała i wyciągnęła z kieszeni bransoletkę. – Szukałam jej chyba pół roku. – Parsknęła kręcąc głową z niedowierzaniem i z powrotem schowała bransoletkę do kieszeni. – Nie będę podnosić jej bobków. Od razu ci to mówię. – Poinformowała Zoey szeptem, żeby później nie robiła jej żadnych pretensji.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Uśmiechnęła się lekko. - Nie, no rozumiem to. - Kiwnęła głową, bo ona nawet teraz jako córka szeregowego posła dostawała reprymendę jak zrobiła coś głupiego o czym dowiedziały się media. Chociaż wiadomo była to jednorazowa sytuacja, gdy puściła się ze znanym piłkarzem i przez to została uchwycona na zdjęciu. Później już nie było jakiś dramatów. Zastanawiała się jednak czy Gaia zerwałaby z nią kontakt gdyby nagle okazało się, że jej stary chce na coś bardziej poważnego kandydować. Nagle okazałoby się, że przez zawód jej ojca nie będą mogły się ze sobą spotykać? Nie dopytywała jednak na razie nic o tym. Nie było takiej potrzeby. Ani one nie były jeszcze w związku, ani jej ojciec nie próbował zostać premierem.
- Bo zastanawiam się jak wypromować siebie jako architekta, a dużo ludzi korzysta z instagrama czy tego drugiego więc może to jest jakiś kierunek. Mam niby stronę internetową i jakieś wykupione reklamy, ale ludzie często ignorują takie rzeczy, a tak jakbym miała jakieś ładne zdjęcie czy coś... nie wiem, nie znam się na tym - skrzywiła się, ale nie będzie przecież specjalnie zatrudniać kogoś od PRu żeby jej pomógł. - Poza tym są tam filmiki ze słodkimi zwierzakami i lifehackami, których praktycznie nikt nie potrzebuje - to ją bawiło, bo czasem wpadała na takie rzeczy na pintereście i spędzała zbyt wiele czasu patrząc jak dwóch hindusów buduje basen w środku dziczy.
- Ty - odpowiedziała, bo chciała namalować ją. Ona miała być głównym obiektem na tym obrazie. - Możesz być z Ponyo jak chcesz, albo wybierzemy jakąś ładną scenerię... albo namaluje Cię u mnie w barwach zachodzącego słońca - coś się wymyśli. Zoey, by widziała Gaie siedzącą przy oknach w jej sypialni, gdzie barwy zachodzącego słońca współgrają z intensywnością jej włosów i kolorem cery. Widziała to oczami wyobraźni, ale chciałaby mieć możliwość posiadania Gai jako swojej modelki. Mogłaby ją malować z pamięci albo ze zdjęcia, ale co to za fun. - Nie wiem jak bardzo interesujesz się malarstwem czy ogólnie sztuką, a ten obraz każdy zna okej? - Zaśmiała się, bo nigdy nie gadały o tym, czy Gaia jest fanką takich dzieł sztuki czy nie koniecznie to akurat do niej przemawia. - Wygrał mężczyzna. Pies uratowany, kangur uciekł, także jest dla nas szansa w razie co - Zoey co prawda siłą być może nie grzeszyła, bo trenowała bardziej kondycję, ale nie zostawiłaby Ponyo w rękach kangura.
McTavish pokiwała głową. - Jasne... wiem, że teraz wiele się będzie u Ciebie działo. Wiesz, że w razie co możesz na mnie liczyć co nie? Gdybyś potrzebowała się wygadać, albo wypłakać w jakieś ramię z nadmiaru stresu, albo po prostu przytulić się do kogoś podczas spania - kogoś kto nie był zwierzakiem. Chciała żeby Gaia wiedziała, że ma w niej wsparcie, bo na pewno najbliższe tygodnie będą dla niej stresujące i męczące. Dobrze to rozumiała, sama jej się wczoraj żaliła, że budowanie wieżowca jest stresujące. - W takim razie, zapytam jeszcze raz bliżej zimy, jeżeli okaże się, że będziesz mogła to wspaniale, a jeżeli nie to też zrozumiem - najwyżej kupi jej jakąś pamiątkę z Portofino czy Edynburga. Chyba, że dostanie jakiś nowy projekt i sama nie będzie miała możliwości wyjazdu.
- Jak to skąd? Z głowy - zaśmiała się wesoło, ale no to było normalne pytanie! - Myślę, że masz jeszcze trochę czasu żeby o takich rzeczach myśleć. - Mama Zoey miała klinikę medycyny estetycznej, w teorii McTavish powinna być żywą reklamą zabiegów i operacji, które można tam wykonać, jednak Zoey chyba nie zrobiłaby sobie nic po to żeby się zacząć odmładzać. Co innego zrobienie sobie cycków, które było leczeniem kompleksów, a co innego staranie się zatrzymać czas za wszelką cenę, co bardzo często nie dawało dobrych efektów. - Powiedz mi, jakąś jedną rzecz, która Ci przeszkadza - zapytała, bo ostatnio ona się jej zwierzyła ze swoich kompleksów i była strasznie ciekawa z czym boryka się Zimmerman. - Na twarz nie, na cycki owszem. Zrobiłabym sobie cycki, chociaż obawiam się, ze wyglądałabym dziwacznie i nieproporcjonalnie więc może lepiej nie poprawiać natury - westchnęła i nawet się złapała za te swoje małe wybrzuszenia pod koszulką. Kiwnęła głową i poszła za Gaią, po drodze wzięła jeszcze swoją bluzę, czapkę sobie już darowała tak samo jak okulary przeciwsłoneczne.
- Wcale nie takie dziwne - uśmiechnęła się do niej. Zoey chodziła czasem na spacery z Tyfonem i bardzo je lubiła. - Ponyo będzie szczęśliwa, że może eksplorować nowe otoczenie, poczuć inne zapachy, pobawić się z jakimś nowym znajomym psem - albo polecieć za wiewiórką lub kotem, jak pies mojej babci jak byłam mała i trzymałam sukę na smyczy i przez nią zaryłam brodą o żwir, bo się wyjebałam. Wspaniałe wspomnienia. Uśmiechnęła się do Gai na wiadomość o bransoletce, bo to dobrze, że znalazła coś czego szukała. - Ja bym mogła podnieść, ale nie wzięłyśmy żadnych worków, więc już trudno - McTavish nie miała problemów ze sprzątaniem po psie, to była normalna sprawa. Na początku co prawda odczuwała pewien dyskomfort, ale później chyba już przywykła. - Będziesz tak chować rękę w kieszeni, czy mogę Cię za nią złapać? - Zapytała zerkając na nią z uśmiechem. Nie miała problemu z tym, żeby z nią iść za rękę, była ciekawa jak ona się na to zapatruje. - Chodźmy tam, za parkiem jest taka dość przyjemna łąka, będzie można ją tam puścić - niech psina zazna odrobiny życia poza wielkim domem. - Mówiłam Ci, że jak byłam mała to miałam żółwia? - Ja już nie pamiętam czy Zoey jej o tym mówiła czy nie. - Wypuszczałam go na trawę przed domem i sobie tak żył wesoło, aż pewnego dnia jak wróciłam ze szkoły to go nie było i rodzice powiedzieli, że musieli go wypuścić na zewnątrz żeby sobie żył na wolności. Oczywiście okazało się, że zdechł, a ja jak głupia wierzyłam... i wierzyłam w to nawet jak już byłam zbyt dorosła na takie rzeczy - wyjawiła jej tą nieco wstydliwą historię śmiejąc się pod nosem z własnej głupoty. Niech Zoey ma coś ze mnie.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Pewnie gdyby jej stary został prezydentem, albo premierem to pewnie świat na nowo zacząłby wywlekać ten jej romans z żonatym piłkarzem. Pewnie zaczęliby to już wywlekać przy kampanii wyborczej. Wiadomo, że takie wybory nigdy nie były czyste i ktoś zawsze zniżał się do takich pierdół i słabych zagrywek. W sumie Gaia to już zapomniała, że Zoey była bohaterką takiego skandalu. Kontaktu by z Zoey nie zerwała. Bez przesady. Po prostu raczej nie angażowałaby się w związek, bo wiedziałaby, że odbiłoby się to też w jakiś sposób na jej rodzinie. A akurat swoją rodzinę chciałaby chronić w każdy możliwy sposób.
- No dobra. To ma sens. – Oczywiście, że nie pomyślała, że Zoey mogłaby chcieć skorzystać z Instagrama, żeby promować swoją pracę. W końcu sama Gaia korzystała, żeby promować siebie. A konkretnie swoje ciało. Może w sumie będzie musiała z tego. Może już powinna wyczyścić swoje konto z jakiś półnagich zdjęć skoro miała promować coś co stawiało na tworzenie rodziny? – Myślałaś o tym, żeby kogoś zatrudnić? – Gaia się na tym nie znała. Sama miała od tego Lunę, ale nie poleci Luny, bo Luna była jej osobą od PR. – Te filmiki są akurat stratą czasu i one nie powinny być czymś co sprawia, że cię ciągnie do social media. – Te filmiki to straszne złodzieje czasu. Człowiek obiecuje sobie, że obejrzy dwa, a zanim się obejrzysz mija czterdzieści minut, których już nigdy nie odzyskasz. Gaia starał się w takie rzeczy za bardzo nie angażować. Dlatego ona nie pozwalała sobie na bezmyślne siedzenie na Instagramie. Jak już ma tracić na coś czterdzieści minut to niech bóg mi będzie świadkiem, że będzie przez czterdzieści minut oglądała własne zdjęcia.
Uniosła brwi. – Coś w stylu… portretu królewskiego? – Zaśmiała się. – W sumie to okej. Chętnie ci zapozuje. Mam przyjaciółkę, która rysuje komiksy i obiecała, że mnie narysuje w formie jakiejś postaci super bohaterki, ale nie miałyśmy się jeszcze okazji zgadać. – Zakładała jednak, że malowanie portretu farbami to grubsza sprawa niż szkicowanie. Gaia miała przyjemność obejrzeć kilka lesbijskich filmów w stylu period drama i wiedziała jak to wygląda. Zaśmiała się trochę z Zoey. – Moja cała rodzina jest bardzo artystyczna. Mówiłam ci o tym. – A tak mi się przynajmniej wydaje, że o tym rozmawiały. – Muszę być zaangażowana w sztukę. A malarstwo bardzo lubię, bo sama jestem beztalenciem w tej dziedzinie. – W sumie nigdy nie próbowała nic malować, ale wiadomo, że jakby teraz sięgnęła po pędzel to niczego by nie osiągnęła. Nie stworzyłaby arcydzieła jak Sims po namiętnym malowaniu tego samego obrazu non stop. Nie mogła być dobra we wszystkim. Ona nawet nie wiedziała jaki kolor powstanie po zmierzaniu zielonego i żółtego. – Najważniejsze, że mężczyzna ocalał. – Chamsko, ale przewróciła oczami. Akurat za mężczyzną nikt by nie zatęsknił. Teraz jednak wiedziała, że jej Ponyo nie jest psem, który musiał uciekać przed złowrogim kangurem. Ponyo była pewnie tylko zwyczajną przybłędą, która zapragnęła cudownego życia.
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się, bo to jednak miło ze strony Zoey, że proponowała coś takiego. – I nawzajem. – Ona też mogła służyć ramieniem do wypłakania. A miała szerokie te ramiona, więc jak jedno się zamoczy to można skorzystać z drugiego. – Mam jednak nadzieję, że nie będę musiała płakać. – Jak będzie płakała podczas pierwszego roku prowadzenia fundacji i to z powodu fundacji, to jednak wyjdzie po prostu na to, że się do tego nie nadaje. Nie może sobie pozwolić na płacz i okazywanie słabości. Powinna być dorosła. – Musze jeszcze przemyśleć co z pracą w domu spokojnej starości. – Niby miała to rzucić, ale tak bardzo kochała tą prace, że nie chciała tego robić. Jednocześnie wiedziała, że nie mogła utrzymać tych dwóch prac. Ciężkie życie. Nie ma łatwo.
- Dlaczego? – Spojrzała na Zoey marszcząc brwi. – Nie chcę o tym rozmawiać, bo nie lubię o tym myśleć. Jak za dużo o tym myślę to sama sobie psuję humor. A nie lubię mieć złego humoru w towarzystwie. – Poza swoimi fochami. To jedyny „zepsuty humor” jaki dopuszcza w towarzystwie. O kompleksach nie chciała rozmawiać, bo czemu miała się teraz dołować tymi wszystkimi, negatywnymi myślami, które i tak sobie serwuje za każdym razem jak jest sama. – Po co chcesz to wiedzieć? Nie jestem idealna. Jestem obrzydliwa jak każdy inny. – Nie było ideałów. Poza Luną. A przynajmniej tak o Lunie myślała Gaia. Chociaż czy teraz, po Walentynkach, nie powinna tego myślenia jednak zmienić?
- Ponyo wydaje się być szczęśliwa jak jest ze mną. – Zakładała, że znała tego psa chociaż trochę, ale też trzeba pamiętać o tym, że Gaia nie miała zielonego pojęcia o psach. Nie wiedziała jak się nimi zajmować. Coś tam poczytała jak ją przygarnęła, słuchała też jednym uchem weterynarza jak zabrała do niego Ponyo. Czy była dobrą psią mamą? Pewnie nie. Ale czy Ponyo była zdrowa i szczęśliwa? Tak. A przynajmniej taką nadzieję miała Gaia. Skrzywiła się lekko na wieść, ze Zoey była tak skłonna podnosić psie kupy. Obrzydliwe. Przecież to naturalny nawóz, a Ponyo nie sra na środku chodnika. Ani przy windzie jak to u mnie w bloku ludzie robią. Albo psy tych ludzi. Nie wiem.
- O. Wybacz. Nie pomyślałam o tym. – Nie wiedziała, że Zoey będzie ją chciała trzymać za rękę. W końcu trzymanie się za rękę jest bardziej czymś dla par. Albo przyjaciółek. No, ale nie protestowała i nie zwlekała, zostawiła tą bransoletkę w kieszeni dresów i wyciągnęła rękę, żeby chwycić dłoń Zoey. Nawet się do niej lekko uśmiechnęła, ale zaraz przeniosła wzrok na Ponyo, która rzeczywiście wszystko wąchała i machała ogonem jak pojebana. – Nie ma takiej opcji. Nie będę jej wypuszczać. Jest ciemno, Ponyo jest mała i czarna, nie wiem czy do mnie wróci. Nie wypuszczę jej na żadnej łące. – Nie było takiej opcji. Za bardzo się bała, że ją straci. Kratosa i Kramera mogłaby wypuścić. Oni sobie poradzą. A Ponyo? Ponyo zginie złapana przez jastrzębia czy coś. Przecież Gaia ją znalazła jak typiara wyjadała banana ze śmietnika. Widać, że to zwierzę nie miało instynktu przetrwania.
- Nie mówiłaś. – Parsknęła śmiechem. – Takiego dużego z Galapagos czy takiego do akwarium? – W jej opinii to było istotne pytanie, bo wiedziała, że gdyby ona, jako dziecko, zażyczyła sobie dużego żółwia to tata poruszyłby niebo i ziemię, żeby takiego jej załatwić. Nawet jakby było to nielegalne. – Ale wypuszczałaś go na kilka dni i wracałaś i on nadal tam był i pewnego dnia wróciłaś i go nie było? – Wolała się upewnić czy dobrze zrozumiała historię. – Wow… to musiałaś go dostać chyba jak już był stary, co? Bo przecież takie żółwie to żyją po kilkadziesiąt lat. – W sumie to nie wiedziała czy to była prawda czy ściemka. – Myślę, że to spoko sprawa, że wierzyłaś w coś takiego będąc dorosłą osobą. Dorośli często zapominają o pozwoleniu sobie na bycie pozytywnymi nawet w takich przypadkach. – Człowiek dorastał i z automatu stawał się pesymistą. Dobrze wiedzieć, że nie ze wszystkimi tak było.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Pokręciła głową. - Nie. Musze sobie poczytać o tym jak prowadzić takie konto. Nie chciałabym żeby ktoś obcy się tym zajmował. Dlatego pomyślałam, że zapytam Ciebie o radę, wydajesz się być obcykana w te sprawy - no nawet Zoey już kiedyś robiła Zimmerman zdjęcia na instagrama i Gaia też jej mówiła, że jak chce sobie na nią popatrzeć to może to zawsze zrobić na instagramie, bo tam ma dużo półnagich zdjęć. No więc McTavish sądziła, że pewnie Gaia wie co i jak. - Czasem nie mam nic lepszego do roboty - mogłaby się położyć na kanapie i oglądać głupoty po prostu sobie odpoczywając. Chociaż pewnie wtedy zamiast czytać książki albo oglądać jakieś fajne filmy czy seriale to siedziałaby z nosem w telefonie patrząc na głupoty. Dobrze, że nie oglądała jakiś głupot ta YT.
- Nie przesadzajmy - zaśmiała się - coś bardziej delikatnego niż portret królewski - w głowie miała coś bardziej intymnego i nie mówię tu o rozbieranym pozowaniu, tylko po prostu o takiej spokojnej, intymnej chwili, gdzie świat na moment się zatrzymuje i można to uwiecznić na płótnie. - Jaką superbohaterką byś byla? - Zapytała, chociaż ona się na tym absolutnie nie znała. McTavish nie ogarniała nic ze świata superbohaterów oprócz tych bardzo typowych i dobrze znanych postaci. Była nawet gorsza niż ja, bo nie znała Xmanów, a ja chociaż to oglądałam. - Mówiłaś o muzyce. Myślałam, że na tym sie głownie skupiacie. - Oprócz jej brata bliźniaka, który nie potrafi śpiewać i go nie zapraszają na wspólne granie. Juz nawet Zoey to zapamiętała. - Wszystkiego sie można nauczyć, nawet malowania. Wiadomo, może nie byłyby to dzieła jak Van Gogha, ale rękę idzie sobie wyszkolić. Tak przynajmniej nam mówili na studiach. - Ona jednak umiała malować więc jakoś wychodziło jej to naturalnie. Podobno dało się też nauczyć śpiewać, nawet jeżeli ktoś wcale nie miał wielkiego "talentu" muzycznego. Wszystko podobno można, ale trzeba dużo determinacji i pracy, a komu się chce w takie rzeczy?
- Dziękuję, ja już z tego skorzystałam marudząc Ci o pracy ostatnio - czasem wydawało jej się, że odkąd zajęła sie wieżowcem to nic innego nie robi, tylko marudzi. - Też mam taką nadzieję, ale też nie ma w tym nic złego. Początki są stresujące, sama doskonale to pamiętam - w końcu ona też zaczynała pracę na własne nazwisko. Stresowała się, że nie będzie miała klientów, a teraz proszę bardzo. Buduje swój wieżowiec. - Nie możesz tam wziąć sobie na początek tylko parę godzin w tygodniu? - Chyba nie warto było tak w stu procentach z tego rezygnować, szczególnie, że nie wiadomo czy ta fundacja wypali, jeżeli nie to Gaia zawsze będzie miała gdzie wracać.
- Po prostu staram sie Cię poznać. Według mnie jesteś jedną z piękniejszych kobiet jakie widziałam. Jestem ciekawa jak Ty siebie postrzegasz, ale nie chcę Ci psuć tym humoru więc nie musisz odpowiadać - nie będzie naciskać. Nie jest popierdolona. Widziała z jaką pewnością siebie Gaia patrzyła na swoje odbicie w lustrze, gdy obie były półnagie z łazience podczas jej pierwszej nocy u Gai. Ktoś kto nie miałby tej szalonej pewności i nie akceptowałby swojego ciała, nie robiłby sobie tyle zdjęć i nie dzieliłby się nimi ze światem. Dlatego to tak Zoey ciekawiło.
- Wybaczam - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Już kiedyś trzymały się za rękę, nie czuła się więc z tym jakoś dziwnie. Poza tym, dlaczego by miała być? Ona dobrze wiedziała, że chciałaby się z Gaią spotykać na poważnie. Chciałaby chodzić z nią za rękę nawet po bułki do sklepu. Jednak nie od niej to zależało. Obiecała, że da Zimmerman czas i to robiła. - Dobrze to darujmy sobie łąkę, przejdźmy się parkiem. Pokażę Ci miejsce, gdzie goniłam sie z wiewiórką jako dziecko. - Zoey miała wiele fascynujących opowieści z dzieciństwa, mogła się nimi dzielić z Gaią.
- Nie, nie. To był taki mały, zwykły żółw wodnolądowy. Znaczy mały, no taki trochę większy niż ręka. Miałam go w akwarium, a później go wypuszczałam na ogród żeby sobie pochodził i zjadł trawy. W sensie pilnowałam go, nie zostawiałam go samego. No i musiał zdechnąć jak byłam w szkole, a rodzice wkręcili mi kit żebym nie była smutna. - No i rzeczywiście nie była jakoś mocno smutna, bo rozumiała, że żółw mógł chcieć mieć własne życie. - Być może - uśmiechnęła się - moja mama się za to zdziwiła, myślała, że już dawno ogarnęłam, że to bujda - pewnie się później wszyscy śmiali do łez, jak ja z mamą, gdy wyszło na jaw, że mój żółw wcale nie był na działce u babci. - Co w ogóle myślisz o moich rodzicach? - Zapytała, bo zapomniała się jej wczoraj zapytać. - Możesz być szczera, nie obrażę się w razie co - wiadomo, że nie poznała ich jakoś bardzo dobrze, ale takie pierwsze wrażenie już jakieś miała.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Dlaczego nie chcesz kogoś obcego? To profesjonaliści. – No i byłaby mniejsza szansa na to, że sama Zoey uzależniłaby się od Instagrama. Ale też, żeby nie było, że Gaia próbuje ją ograniczyć. Chociaż trochę stresowało ją to, że ludzie mogliby zacząć wypisywać do Zoey i ją podrywać. Już ona wiedziała jak działają te Instagramy. Sama tak wyrwała Noah i zdradziła z nim Bena. – Ja właściwie to tylko wstawiam zdjęcia, a reszta to… cokolwiek się dzieje, to nie jestem za to odpowiedzialna. – Wyjaśniła. Wchodziła tylko czasami, żeby popatrzeć na komentarze i poczuć się lepiej sama ze sobą. Prywatne wiadomości ogarnia jej Luna, bo Luna jest inteligentna, a Gaia głupia. Proste. – Przestań. Zawsze jest coś lepszego do roboty niż oglądanie Instagrama. – Lekko ją pociągnęła za rękę, bo już będę udawać, że kontynuują tą rozmowę na spacerze, bo nie chce mi się bawić w roztrojenie jaźni xd. No i poza tym wkurzało ją to gadanie Zoey odnośnie tego, że Zoey jest niby nudna i nie ma nic lepszego do roboty.
- Okej. To zaufam twojej wizji. Myślisz, że nie nadaję się na portret królewski? – Może teraz w tych włosach niekoniecznie, ale jakby nosiła swoje naturalne, czarne, to pasowałby jej ładnie do korony i berła. Mogłaby być na królewskim portrecie. Nie rozumiała dlaczego Zoey nie chciała stworzyć takiego. Rozesłałyby ten portret do Francji, żeby mogła sobie poznać jakiegoś bogatego kawalera, który bazowałby tylko na tym portrecie. – Lepiej nie idźmy w ten temat, bo absolutnie się na tym nie znam. – Już była zestresowana, że Zoey jest jakąś fanką super bohaterów i będzie się śmiała z Gai, że ta nie rozróżnia DC od Marvela, albo, że nie wie kto to Superman, a kto to Spider-man. Ale dziwnym trafem znała Emmę Frost i Invisible Woman. Interesujące.
- Niee. Musieliśmy z jakiegoś powodu znać się na każdej dziedzinie. Ale nie narzekam. Akurat zawsze lubiłam sztukę. Malarstwo zwłaszcza. – No bo sama nigdy nie potrafiła malować, więc po prostu skupiła się na tym, żeby poznawać niektóre dzieła i historie, które się za nimi kryły. – Nie mogę być zajebista we wszystkim, Zoey. Zostawię malowanie utalentowanym ludziom. – Oczywiście żartowała sobie. Nie była zajebista we wszystkim. Była słaba w gry komputerowe. Była pewna tego, że jak z Luną grały w „Wiedza to potęga” to Luna myślała, że Gaia daje jej wygrywać, a tak naprawdę to Gaia nie nadążała za klikaniem i ogarnianiem co się w ogóle dzieje. Nawet jak w Simsy grała, to jej Simy ciągle paliły domy i umierały i były duchami.
- Nie odebrałam tego jako marudzenia. – Dla Gai była to całkiem normalna rozmowa. Poza tym ona też dużo wypytywała Zoey o ten wieżowiec, bo była po prostu ciekawa jak to wszystko wygląda. Także jeżeli Zoey marudziła to w dosyć sprytny sposób. Taki, którego Gaia nie wyczuła. – Pewnie bym mogła. Ale nie myślałam jeszcze o tym. Zobaczymy. – Nie chciała na razie z tego rezygnować, bo co jak się okaże, że fundacja to niewypał i będą siedzieć z Luną i czekać na jakikolwiek odzew od kogokolwiek i tak naprawdę ich praca będzie wyglądała na beznadziejną? Ehh. Przykre. Stresowała się. Później sobie zwymiotuje z tego całego stresu. Teraz było jej głupio chociaż mogłaby udawać, że to smród kupy Ponyo pobudził odruch wymiotny.
Skinęła tylko głową ciesząc się, że Zoey nie chciała ciągnąć tematu kompleksów Gai. Jeszcze się o tym nasłucha jak Gaia wpadnie w jakiś dołek i będzie płakała z powodu każdej pierdoły, która jej w życiu nie będzie wychodzić, a o wszystko będzie obwiniała swoje wielkie dłonie, szerokie ramiona i siwego włosa na skroni. Na bank sobie coś znajdzie. Pewnie miała też dziwne palce u stóp, bo nie mam się do czego przyjebać u Duy. Masakra. Ciężko się gra ideałem. – Ale obiecujesz, że teraz nie będziesz ganiała za żadną wiewiórką? – Zaraz wyjdzie, że Zoey miała jakieś dziwne hobby, które polegało na tym, że po prostu uganiała się za dzikimi, wolnymi zwierzętami. W sumie może byłoby ta zabawne. Trochę wstyd, ale przynajmniej zabawnie.
- Miałaś go na smyczy, którą była po prostu jakaś zwykła wstążka? – Ona by udawała, że trzyma tego żółwia na smyczy. Chociaż była mała szansa, żeby ten żółw spierdolił. Chociaż raz widziała filmik jak ktoś położył żółwia na deskorolce i ten żółw rzeczywiście spierdolił. Śmieszna sprawa.
- Ty myślisz, że co ja o nich powiem, że mogłabyś się obrazić? – Zaśmiała się. – Są mili. Twój ojciec wydawał się nieco wycofany jeżeli chodziło o towarzystwo nasze i naszych mam, ale odnoszę wrażenie, że dogadywał się z moim ojcem. Twoja mama jest piękną kobietą. Gdybym nie wiedziała, że jest twoją mamą to pewnie bym do niej startowała. – Chciałabym napisać, że Gaia miała jakieś mommy issues, ale szczerze w to wątpię. Ale jednocześnie miała vibe kogoś kto spotykałby się ze starszą od siebie kobietą. – Taka opinia cię nie obrazi? – Zapytała puszczając dłoń Zoey i objęła ją ramieniem. Lubiła się czuć mężczyzną w związku. Była jak męska lesbijka. Zwłaszcza w tych spodniach dresowych i koszulką ze swoją, własną mordą.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Możliwe, ale będą w tej sieci... mną... no wiesz o co chodzi, będą coś robić za mnie jako ja... to dziwne. Wolę to robić sama. Mieć nad tym wszystkim kontrole, nawet jeżeli będzie to robione w nieco nieudolny sposób. - No, bo nie była influencerką i pewnie nigdy nią nie zostanie. - Postanowione, zakładam instagrama, a Ty mi pomożesz ze zdjęciami, skoro w tym masz wprawę - musiała rozwijać swoją markę, jeżeli nie chciała żeby ten wieżowiec był pierwszym i ostatnim. Nie mogła stanąć w miejscu. Poza tym, może miłe komentarze na social mediach poprawią też i jej samoocenę. Może poczuje się lepiej z tym jak jakiś random z internetów jej napisze, że ma fajną dupę. - Owszem, pewnie powinnam więcej czytać - nie wiem co Gaie wkurzało w tym, że Zoey mówiła o sobie, że jest nudna, taka właśnie była. Przynajmniej była szczera z panienką Zimmerman.
- Owszem - odpowiedziała zgodnie z prawdą - chociaż zależy o jakim portrecie królewskim mówimy. Jak o takim współczesnym to spoko, ale jak takim z epoki to absolutnie nie. Nie widzę Cię w czymś takim. Jakoś mi to do Ciebie nie pasuje. - Nie mogła sobie nawet wyobrazić Gai w tych ciężkich sukniach. Jakoś się jej to gryzło z tym obrazem Zimmerman jaki obecnie miała w swojej głowie. - To dobrze, bo ja też nie. Już myślałam, że będę musiała udawać, że wiem o kim mówisz - odetchnęła z ulgą. Zoey nie znała Emmy Frost, kojarzyła tylko Sue Storm odkąd zaczęła się przyjaźnić z Sameen. Dziwna sprawa.
- Planowałaś sobie kiedyś kupić jakieś dzieło sztuki? - Nie mówiła nawet o tych typowych dziełach sztuki, które kosztowały wielkie pieniądze, ale też o takich obrazach z galerii, które można już było mieć za kilkaset luk kilkadziesiąt tysięcy. Dla nich to takie nic. Zoey miała obraz, który dostała od Sameen. Był idealny i wisiał u niej w sypialni. - W czym jeszcze nie jesteś zajebista? Siatkówka? Pływanie? - To nie tak, że teraz Zoey sobie notowała każdy słaby punkt Gai żeby później jej coś wypominać. Była po prostu ciekawa, chciała ją lepiej poznać zarówno od tej strony, z której była dumna, jak i z tej nieco słabszej.
- Obiecuje, że nie będę ganiała za wiewiórką. - Zachichotała składając jej tą mega dziwną obietnicę. Chociaż wiewiórki były słodkie. Mogłaby mieć taką w domu. Śmieszne stworzątka, a jakie mają pojemne policzki. Przydatne gdyby ktoś chciał zostać złodziejaszkiem. - Nie, nie miałam go na smyczy. To przecież żółw. Nie ucieka aż tak szybko. Chodził sobie po prostu, a ja chodziłam za nim, albo siedziałam i gapiłam się jak je trawę. Czasem leżał sobie w cieniu, a ja mu myłam skorupę szczoteczką do zębów - starą oczywiście, a nie taką, którą później sama pchała do buzi. Szanujmy się. - Chociaż pewnie byłabym uroczym dzieckiem chodząc z żółwiem przywiązanym do wstążki - może to powinien być jej autoportret. W ten sposób powinna sama siebie przedstawić. - Żółw zdechł, a mi się zaczęła obsesja na pantery mgliste - dodała wzruszając ramionami.
- Nie mam pojęcia - zaśmiała się - po prostu chcę żebyś była szczera - jak jej nie przypadli do gustu, albo ich uważa za gburów to może powiedzieć, nie obrazi się. Wysłuchała na spokojnie jej opinii i kiwnęła głową. - Mój ojciec trzyma się zazwyczaj z daleka jeżeli jest jakiś temat, na którym się nie zna, albo który go nie dotyczy. Nie lubi się wypowiadać na temat wszystkiego. - Pewnie praca go tego nauczyła, bo jak powiedział cos głupiego to później sondaże leciały w dół więc wolał nic nie mówić. - Tak, mama jest piękna. Ma w sobie "to coś". - Rozumiała dlaczego Gaia tak twierdziła. Poza tym ja też wiem, że Zimmermanowie lubią dojrzałe kobiety. - Nie obraża mnie - uśmiechnęła się i gdy Gaia ją objęła to Zoey uśmiechnęła się i idąc ucałowała ją w policzek. Czuła się tu i teraz bardzo naturalnie, tak jakby urodziła się po to żeby chodzić na spacery z Gaią Zimmerman. - Jak kiedyś przedstawię Cię rodzicom już tak poważnie to powiem ojcu, że powinien się cieszyć, że poderwałaś mnie, a nie jego żonę - powiedziała żartując sobie i objęła Gaie w pasie. - To co wracamy do domu? Chyba trochę zgłodniałam i mam ochotę na naleśniki. - Zapytała, bo przeszły już kawałek, Ponyo chyba miała zatwardzenie, bo nawet kupy nie chciała zrobić, albo ją przerażał świat poza domem Barbie.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Zmarszczyła brwi, bo się teraz pogubiła. – Ale poczekaj. Bo chyba przestałam nadążać. Mówimy o twoim prywatnym Instagramie czy Instagramie związanym z pracą? – No bo jak z pracą to co za problem. Wiadomo, że żadna gwiazda tak naprawdę nie prowadzi swojego Instagrama tylko mają od tego ludzi. A swoje prywatne Instagramy mają tak ukryte, że ciężko to znaleźć. A jak ktoś znajdzie to później te gwiazdy te Instagramy wpierdalają ja zostaną nakryte na kłamstwie. – Nie, nie. Zoey, nie. – Pokręciła głową zaprzeczając. – Nie mogę być odpowiedzialna za coś takiego. – No w grę wchodziła kariera Zoey. Gaia znała się tylko na ocenianiu swoich zdjęć w skali od 1 do 10, a wiadomo, że dawała sobie same dziewiątki, albo dziesiątki, bo kompleksy kompleksami, ale miała też ego wyjebane w kosmos. I to wszystko przez Instagrama. Tam mogła udawać, że nie ma zmarszczek czy pryszczy, bo filtry pomagały wszystko ukryć. – Na przykład. – Zgodziła się, bo akurat czytanie było bardzo fajną alternatywą. Ja bym na przykład chciała więcej czytać. Przypomnij mi jutro, że mam książkę w paczkomacie do odbioru i jutro mi mija termin.
- Ale teraz będzie ci głupio, Zoey McTavish. – Uśmiechnęła się szeroko i wyjęła z kieszeni telefon. Odnoszę wrażenie, że we wcześniejszym poście pisałam, że nie ma ze sobą telefonu, ale jebać mnie i moją pamięć. Przescrollowała szybko galerię i obejmując Zoey ramieniem szukała odpowiedniego zdjęcia. – Pa na to. – Powiedziała i pokazała jej tą fotkę. I pewnie te inne też, ale nie będę wszystkiego linkować. – Pobudziłam twoją fantazję? – Zaśmiała się i przygryzła wargę, bo była dumna z siebie, że mogła swoją dupną, sesję zdjęciową zrobioną iPhonem wykorzystać, żeby pokazać coś takiego Zoey.
- Ale masz na myśli jakiegoś van Gogha czy kogoś znanego czy po prostu coś z galerii sztuki? – No bo podejrzewam, że miała jakieś obrazy w domu i to nie jakieś reprodukcje tylko oryginalne malowidła. Nie miała przecież sekretnego pokoju, w którym wisiały jej fotografie w postaci kadrów z „Love Again”. – Czemu próbujesz znaleźć jakieś słabe strony w mojej osobie? – Zapytała rozbawiona, ale kto wie… może nie powinna się cieszyć tylko martwić, że Zoey szuka jakiś negatywów w jej osobie. Czy nie powinna być w jej oczach ideałem? Tak jak jest w swoich? Albo moich? Who cares?
- No dla mnie to całkiem normalna rzecz. Ja długo nie miałam żadnego zwierzaka, więc po prostu moim pluszakom wiązałam sznurek na szyi i udawałam, że to smycz. – Pewnie Gaia miała zwierzaki, ale jej rodzice mieli zatrudnionych osobnych ludzi, którzy się tymi zwierzakami zajmowali, więc mała Gaia nie miała zielonego pojęcia jak zajmować się jakimkolwiek zwierzakiem. Rodzice nie chcieli, żeby ich mała księżniczka się przemęczała obowiązkami, które mogli wykonać za nią inni. – Ale zaliczyłaś skok. Z żółwia na panterę. – Była to dosyć niecodzienna zmiana. Inaczej jakby przeszła z żółwia na iguanę czy coś. Albo na krokodyle jak jej walentynkowy chłopak, hehe.
- Pamiętaj, że nie miałam jakoś super dużo czasu, żeby rzeczywiście ich poznać, okej? To po prostu pierwsze wrażenie. – Żeby później nie było, żę obraziła jej rodziców, albo na przykład powiedziała coś nie tak, albo wrażenie było mylne i Zoey będzie jej to wypominać przez resztę życia. Albo tyle ile będą ze sobą w związku albo nie związku. Z nami nigdy nie wiadomo. – Błagam… nie mów tego swojemu ojcu. – Jeszcze ojciec powtórzy swojej małżonce i później małżonka będzie dziwnie patrzeć na Gaię i Gaia nie będzie wiedziała jak zareagować na dziwne spojrzenia i będzie jak fabuła z pornola, gdzie dziewczyna córki zacznie sypiać z jej matką. Nie, żeby Gaia znała takie pornole, co nie!
Sama masz zatwardzenie. Ponyo się zdrowo odżywia i robi normalną kupę i nawet nie puszcza obrzydliwych bonów. – Wracamy. Nudne jest wychodzenie z psem na spacer. – Nic nie osiągnęła i teraz musi wracać tą samą trasą, którą już szła. Bez sensu. Już lepiej jak Ponyo sra w ogrodzie i ktoś magicznie to zbiera. Ale dobra, dotarły do tego domu i pewnie Ponyo poszła spać, bo jest nieprzyzwyczajona do takich szaleństw. – Śmiało odgrzewaj sobie te naleśniki, a ja pójdę umyć włosy, okej? – Bo już czuła jak ją bolała skóra głowy od tego lakieru i wszystkiego co miała tam nasrane.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- No chyba o takim połączonym, tak mi się wydaje. Nie wiem, nie znam sie na tym. - Machnęła ręką. Obstawiała, że mało kto, byłby zainteresowany jej projektami gdyby je same wrzucała na instagrama. Sądziła, że najpierw musi się pokazać, pewnie twarzą albo nie wiem... psem ze schroniska, żeby zdobyć jakiś obserwujących i dopiero później powoli pokazywać tam też to czym się zajmuje. No, ale ona się nie znała więc równie dobrze mogło być zupełnie inaczej. - Okej - zrozumiała po pierwszym "nie". Uśmiechnęła się do niej, no bo okej, kupi sobie jakiegoś selfie sticka czy coś, żeby zrobić sobie jakieś zdjęcie. Coś wymyśli. Nie była przecież głupia.
- Oho, no czekam - zachichotała, bo była ciekawe czemu ma być jej głupio. Spojrzała w jej telefon i aż się zaśmiała, bo nie spodziewała się, że Gaia miała sesje zdjęciową w stylu kochanku Ludwika XIV. - Oj zdecydowanie. Pracuje teraz na wysokich obrotach - aczkolwiek wciąż nie namalowałaby jej w tym stylu. Miała już zdjęcia wystarczy. Nie było jednak wątpliwości, że zobaczyć Gaie w takim stroju na własne oczy to na bank, by chciała. Musiała popatrzeć czy nie ma w okolicy jakiś bali przebierańców, chociaż pewnie i tak Gaia, by na to nie poszła.
- Po prostu galerie - tacy super sławni malarze to jednak kosztowali grube miliony, a obrazy musiały być przetrzymywane w odpowiednich warunkach wiec wątpiła w to, żeby Gaia coś takiego miała w Barbie Hause. Może jej starzy u siebie w domu to i owszem, albo dziadkowie w Bawarskim zamku. - Nie próbuje - pokręciła głową - po prostu chcę Cię poznać, a każdy ma coś w czym jest słabszy. Po prostu chce wiedzieć jaką jesteś osobą. Co lubisz, czego nie lubisz, co Cię irytuje, z czym masz problem, a co Ci przychodzi z naturalną łatwością. - Wzruszyła ramionami, bo nie miała w tym żadnego złego, ukrytego motywu.
No i później już wróciły do domu, gdzie Gaia poszła się myć, a Zoey zaczęła ogarniać te naleśniki. Wzięła po pół z każdego rodzaju żeby mogły sobie z Gaią różnych spróbować, a później poszły do sypialni żeby obejrzeć Ponyo, ale zamiast oglądać to sie całowały i później poszły spać, a rano Zoey wypiła z Gaią kawę i musiała niestety zrobić wypad do siebie, bo praca wzywała.

2xzt

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
ODPOWIEDZ