pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Nie oczekiwał od niej żadnego współczucia czy zaskoczenia. Przez lata przywykł, że ludzie dziwnie reagują na tę wiadomość i po spuszczeniu bomby w postaci przeszczepu nie wiedzą czy traktować go tak samo. To trochę przypominało mu obcowanie z porcelaną, którą używa się bardzo ostrożnie, bo każdy się boi, że się rozleci. W tym konkretnym przypadku to on był tym imbrykiem już na wykończeniu, a Bozia, która dzierżyła jego los, nie wytarła dokładnie rączek i miała bardzo śliskie. Nic dziwnego, że tak bardzo rozmowy o jego podpaleniu były niezręczne. Dobrze, że Constance nie miała aż tak obrazowej wyobraźni i nie zdawała sobie sprawy jak spalenizna cuchnie, nawet na własnej skórze.
Do dziś dzień mdliło go od tego zapachu i strachu, że kiedyś może doświadczyć czegoś takiego, więc niekoniecznie chciał powracać do tego tematu. Sam jednak go zaczął, więc nie mógł nagle tak po prostu się wycofać z tej rozmowy.
- Kiedyś o tym pisali ciągle. Teraz nieco przystopowali- wzruszył ramionami, bo właściwie było mu to na rękę. - Tak się zdarza. To się nazywa ponoć karmą, wiesz?- posłał jej jeden z tych nieudolnych uśmiechów, którym chciał jej pokazać, że to wszystko bierze już luźno. Nic wielkiego, jakaś laska podłożyła ogień pod jego ogień i jakimś zrządzeniem losu trochę się upalił, ale hej, i tak miał sporo szczęścia, bo okazało się, że w magazynie jest dopasowana twarz.
Równie dobrze po tej całej transplantacji jego psychika mogła ulec nadszarpnięciu i mógł na przykład próbować zdrapać sobie skórę jak niemodny tynk. I takie przypadki się zdarzały, więc w ogóle brawa dla niego, że ogarnął.
Na tyle, by również prędzej czy później stwierdzić, że oboje wyczerpali ten frapujący temat i lepiej może skupić się na ich wspólnej relacji. Tyle, że ruszanie jej pod wpływem alkoholu mogło być równie kłopotliwe jak głębokie dyskusje o przeszczepie twarzy. Dobrze, że ugryzł się w język i nie powiedział jej o byłej, bo wtedy już z pełną świadomością mogłaby wyzwać go od wariatów.
- Nie wierzę w TAKIE KOMPLEMENTY- skomentował od razu. - Jakbyś nie zauważyła, jestem dorosłym mężczyzną, a nie jakimś podrostkiem i dobrze wiem, że kobiety nie zaspokaja się tylko raz. Na pewno nie w ten sposób, bo słyszałem, że karta kredytowa działa cuda w tej kwestii- uśmiechnął się nieco złośliwie, ale nie miał serca się z niej naigrywać, zwłaszcza gdy przyznała, że faktycznie żyje od pierwszego do pierwszego. Takim ludziom zdecydowanie należało współczuć, a nie szukać powodu do jeszcze większej drwiny. Nawet pijany Chris potrafił to ogarnąć, choć zazwyczaj niewiele ogarniał pod wpływem alkoholu i w towarzystwie naprawdę pięknej kobiety.
Taką miał przed sobą i zamiast wykorzystać okazję jak przystało na niego, postanowił ją poić alkoholem. Zdecydowanie zmieniał się na lepsze, choć zabawne, że akurat skalą tego miała być whisky, którą jej polewał.
Pewnie dawny Haynes zaśmiałby się z tej nowej wersji, ale postanowił go od siebie odgonić. Jak i również widmo powrotu do alkoholizmu. Czego się nie robi dla przyjaciółki w potrzebie?
- Chciałabyś być marynarzem? Nie wydajesz się być istotą, która ma chłopaka w każdym porcie. Poza tym mam wrażenie, że lubisz taką stałość i nawet lekką nudę- wzruszył ramionami. Miał nadzieję, że właśnie nie obraża tej panienki, ale tak kojarzyła mu się ta dziewczyna i nie uważał, że było w tym coś złego.
Nie każdy musiał zdobywać świat jak młoda łania. Można było też stabilnie po nim dryfować, prawda?
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.
.
Czuła się z tym wszystkim odrobinę nie fair. Nie ustaliła jeszcze do końca względem kogo, ale jej myśli właśnie zajmowały dwie osoby i choćby nie wiadomo jak bardzo chciała, nie potrafiła się tej drugiej z wnętrza swojej głowy pozbyć. I tak o to nie miała serca olać w tej chwili Chrisa, co pewnie wynikało z całej tej sympatii którą zdążyła go już obdarzyć (tak, jasne, to z pewnością jest t y l k o i wyłącznie sympatia), tak samo jak nie mogła przestać myśleć o Desiree, tym co się jej stało, że jest teraz w szpitalu i jak długo lekarze będą walczyć o jej zdrowie i powrót do formy. Ani jedno ani drugie pewnie nie byłoby nawet w stanie spodziewać się, ile wysiłku ta dziewczyna wkładała właśnie w to, by chociaż tak mentalnie być przy przyjaciółce, a z Chrisem - przy którym była ciałem, jakkolwiek dwuznacznie to brzmiało - nie stracić wątku choćby na chwilę.
- Nie czytam namiętnie rubryki towarzyskiej, więc mnie takie newsy omijają - oznajmiła w sumie całkiem obojętnie, po czym spojrzała na niego i trochę się nawet zaśmiała. - Może inaczej. Nawet jeśli ją czytam to w większości nie mam zielonego pojęcia kogo w ogóle te informacje dotyczą. Nie jestem specjalnie na bieżąco z kwestią celebrytów i innych influencerów - wzruszyła obojętnie ramionami. Zdążyła się już zorientować co prawda, że dla większości ludzi jest to od kilku dobrych lat wiedza tak podstawowa jak matematyka czy urywki z literatury angielskiej, wyniesione jeszcze ze szkoły, ale ona choćby nawet bardzo, naprawdę bardzo chciała po prostu nie umiała się w to wkręcić. - I w sumie nawet nie wiem czy to dobrze. Bo potem okazuje się, że jakiś obrażony na śmierć pisarz wyrasta przed moimi drzwiami, a mi schodzi dłuższą chwilę, żeby ogarnąć kto to - strasznie korciło ją, by ten akurat komentarz ze swojej strony wykorzystać, wystarczyło więc że pamięć odkopała jej właśnie moment, w którym się poznali i uznała, że jeśli tylko może mu trochę dokuczyć to to po prostu zrobi. Nikt przecież nie mówił, ile damsko-męska przyjaźń będzie w stanie znieść takich docinków rodem z piaskownicy. No, może minimalnie jeden level wyżej - z placu zabaw. Czy Chris w takim razie powinien w odpowiedzi zacząć ciągnąć ją za warkoczyki? Złapała się jakoś odruchowo za jeden kosmyk włosów i wyciągnęła maksymalnie jego długość, trochę tak jakby sprawdzając jak długiego warkocza z tych swoich włosów w ogóle ukręci. Byłoby.
Zaśmiała się w głos, słysząc o zaspokajaniu kogoś kartą kredytową.
- Tak, po dziś dzień uważam że największym błędem mojego życia było to, że w odpowiednim momencie nie zdecydowałam się być czyjąś utrzymanką. Tyle przegrać - rozłożyła bezradnie ręce, robiąc na swój sposób rozczarowana minę. Miała nadzieję, że kto jak kto, ale Chris załapie że jest to jedynie dosyć niezobowiązujący żart, a przynajmniej że nie uzna jej za jedną z t y c h dziewczyn, które by się na takie wydmuszki przy boku partnera-milionera nadawały. Chyba jednak wolała swoje zasuwanie od wypłaty do wypłaty. - Ale skoro kobiety nie zaspokaja się tylko raz... Czy w takim wypadku wszelkie one night standy wypadają ze statystyk? - nie do końca była przekonana, czy faktycznie wyciąganie tematu ich jednorazowej przygody (drogi Boże, jak to paskudnie w ogóle brzmiało) było najlepszym pomysłem, szczególnie biorąc pod uwagę ilość promili, z którą dzisiejszy wieczór mogli skończyć, ale skoro słowo się rzekło... Może w tym szaleństwie jest pewna metoda, że pewne rzeczy łatwiej powiedzieć drugiemu człowiekowi już po tym jak dla kurażu wypiło się kieliszek? Albo osiem.
Nagle jednak temat przedryfował - jakby dosłownie i w przenośni - na bardziej akceptowalny i taki w którym przynajmniej czuła się pewnie. Na nią samą.
- A wiesz, że przez prawie dwa lata... tak trochę byłam? Pracowałam jako oficer na statkach. Na ląd zeszłam w ramach zastępstwa za dziewczynę, która zniknęła na macierzyński i zostałam. Jestem najwyraźniej szczurem lądowym, za moim nudnym biureczkiem jest mi jakoś tak lepiej - i uśmiechnęła się nawet całkiem ciepło, jakby dla potwierdzenia tych słów. Nagle trochę się jednak poderwała, jakby sobie o czymś przypomniała: - Ale chłopaka w każdym porcie to ja nie miałam - oczywiście, trzeba było to akurat sprostować.
Inaczej co biedny Chris mógłby sobie o niej pomyśleć.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Z tego też powodu Chris wcale nie zamierzał jej zadręczać swoją osobą. Po pierwsze, to było dawno i pewne rany zdążyły się już zagoić, a twarz skleić (tak, to był nieśmiertelny żart w jego wykonaniu), a po drugie, nie był aż takim narcyzem, by w tej chwili skupiać się tylko na sobie. Nie, gdy jej przyjaciółka być może umierała w tym szpitalu, a on sam miał być tym wspierającym. Niekoniecznie mu to wychodziło- jak widać na załączonym obrazku- ale bardzo się starał uznając, że bycie przyjacielem jest cenniejsze od ich związkowych zawirowań. Tak naprawdę przecież oni w żadnym związku nie byli, więc w ogóle jak dla niego odpadał trochę ten dylemat.
Przynajmniej do czasu, gdy będzie musiał jej wyznać wszystko, co obecnie tchórzliwie odłożył na lepszą chwilę.
- Nie wiem czy ci zazdrościć czy współczuć- odpowiedział jednak nieco urażony jej nonszalancją w temacie celebrytów. Dobrze, niekoniecznie chodziło mu o innych, ale o siebie, a poza tym zawsze miał wrażenie, że ktoś, kto deklaruje kompletną nieznajomość świata showbiznesu to hipokryta. Pewnie i w przypadku Constance było inaczej, bo nie wyglądała na zorientowaną w jakimkolwiek świecie i mylił się, ale potrzebował chyba spuścić odrobinę emocji i szukał zaczepki. - Tego pisarza na wycieraczce również- tym razem nie mógł powstrzymać się przed całkiem ciepłym uśmiechem, bo mimo wszystko lubił wracać do czasów, gdy się poznali. Stanowiło to niezłe remedium na wszystkie bolączki tego świata, nawet jeśli potem zakład nie poszedł po jego myśli. Głównie dlatego, że się na niego rzuciła, o czym jakoś nie mógł zapomnieć.
Nie, gdy siedziała tak blisko niego i jeszcze rozplątywała te swoje kosmyki, które tamtej nocy mało delikatnie targał usiłując jej pokazać, że może i pisać nie umie, ale… Dość, znaleźli się w patowej sytuacji i zgodnie z tym powinien być raczej poważny, a nie szukać wszelkich skojarzeń. Westchnął więc teatralnie na jej słowa.
- Nie wszystko stracone. Jasne, że większość mężczyzn woli dwudziestki, ale możemy cię odpowiednio ubrać i umalować i będziesz niczego sobie- ocenił wzrokiem fachowca, a potem uśmiechnął się oczekując, że za podobne teksty dostanie poduszką w łeb. Przy odrobinie pecha butelką, co w ogóle brzmiało jak wstęp do kolejnej operacji plastycznej. Niezrażony jednak postanowił kontynuować temat tej jednej nocy albo innych, które miał w zwyczaju.
- Wiesz, zazwyczaj nawet podczas kilku godzin można zaspokoić kobietę kilkukrotnie. Miałem kiedyś taką koleżankę, która całkiem nieźle radziła sobie z takimi maratonami- i może w złym guście było wspominanie byłych partnerek seksualnych przy obecnych, ale Chris myślał trochę jednotorowo jak każdy facet i nie widział w tym (jeszcze) nic złego.
Najwyżej sama Constance uświadomi go jak bardzo się mylił.
A może będzie na to zbyt pijana?
Nie dociekał, bo skoro uparł się na to, by poprawi jej humor w ten sposób to byłby skończonym kretynem, gdyby zaczął liczyć jej kieliszki czy też szklanki. Nie osądzał, gdyby doszła do etapu wychylania samego spirytusu prosto z butelki, bo przecież taka wiadomość o stanie najbliższej przyjaciółki mogła obudzić w człowieku demony. Tak przynajmniej podejrzewał, bo przecież sam nigdy nie był w takiej sytuacji. Na myśl o tym, że Salmę spotkałoby coś tak niewyobrażalnie złego przechodziły go dreszcze.
Może dlatego łatwiej było skupić uwagę na szczurze lądowym, który okazywał się tym szczurem wcale nie być.
- Proszę, proszę. Moja była dziewczyna była yachtie- tak, zdecydowanie zaczynał za dużo gadać o byłych i pewnie przeprosiłby ją za ten nietakt i za samo swoje istnienie, gdy nagle usłyszał jej zapewnienie o tym, że wcale nie miała chłopaka w każdym porcie i roześmiał się głośno. - Dziewczyno, nikt by nie uwierzył w twoją rozwiązłość. Masz na twarzy wypisane, że byłaś kiedyś uroczą kujonką, do której idealnie pasuje praca biurowa- wyszczerzył się, bo wcale nie uważał tego za zniewagę.
Wręcz przeciwnie, zaczynał być w drużynie ludzi, którzy uważają bibliotekarki za najbardziej seksowne.
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.

W pewien sposób czuła się właśnie mocno nie fair wobec towarzyszącego jej Chrisa. Przecież wiedziała, że mężczyzna dwoił się i troił, żeby ona choćby przez chwilę była w stanie wyrzucić z myśli całe zło, które spotkało jej przyjaciółkę, a w odpowiedzi to ona sama musiała się również dwoić i troić by myślami przy tej dziewczynie nie być. Starała się jak mogła nie ograniczać tylko do bycia jakąś śmieszną kukiełką, która przytaknęłaby nawet wtedy gdyby Haynes poprosił ją właśnie o pożyczenie większej ilości gotówki (której zresztą wcale nie miała, spoiler). Słuchała więc, przemyślała odpowiedź i dopiero pozwalała jej opuścić swoje usta. To chyba zresztą nadal było mocno w jej stylu, prawda?
- Tak, sama nie wiem co w tym momencie jest lepszą odpowiedzią - okej, czasem jednak zdarzało jej się najwyraźniej puścić pewne treści bez większego zastanowienia, bo właśnie łapała się na tym, że pewnie wychodzi na to że w jakikolwiek sposób ona może żałować tego, że przyszło im się poznać. Uśmiechnęła się więc lekko, tak nawet jakoś bardziej czarująco i odchrząknęła, żeby jej oświadczenie miało odpowiednio poważny wydźwięk: - No może poza tym pisarzem na wycieraczce. Jakoś tak polubiłam faceta, wiesz? - uśmiechnęła się szerzej i nawet do kompletu cmoknęła w jego kierunku. Niech się chłopina cieszy z komplementu.
Nagle jednak zaczęła się śmiać.
- Hm, sądzę że nawet odpowiednie ubranie i zawodowy makijaż nie zrobi ze mnie dwudziestki. Ewentualnie, możesz próbować, ale obawiam się że wtedy to ty pierwszy oberwiesz całym festiwalem niewygodnych plotek - nawet dziabnęła go palcem w ramię, żeby docenił jak łatwo mogło przyjść mu ukręcić bata na samego siebie. Nie, żeby ona w ogóle cokolwiek takiego planowała, no gdzieżby. Zdawała sobie sprawę, że się na żadną utrzymankę nie będzie nigdy nadawać i po prostu musiała już z tym żyć. Ciężko żyć, ale zawsze.
Nagle jednak okazało się, że nie wszystkie tematy w ich rozmowach mogą być wygodne, bo poczuła dziwne uczucie zazdrości, kiedy Chris zacząłem wspominać jedną ze swoich koleżanek w kontekście jakiś seksualnych maratonów.
- Oho - wciela się krótko. - To już ten moment, gdzie dochodzimy do głębokich, pijackich rozmów l życiu seksualnym tego drugiego? - i aż się cisnęło na usta, że najchętniej to ona by i dochodziła, i pisała się na cokolwiek głębokiego w zupełnie innych okolicznościach przyrody niż te zastane teraz, ale do cholery, ona nadal była tą grzeczną Constance co zawsze i po prostu musiała się liczyć z tym że takie rzeczy jej najwyraźniej po prostu nie pasowały. Przepiła wszystko dwoma solidnymi łykami ze swojej alkoholowej szklanki, skrzywiła się i słuchała go dalej, próbując się pozbyć całej tej niepokojącej zazdrości ze swojej głowy. Przestań zachowywać się irracjonalnie, Callaghan.
Czy się udało? Chyba, choć nie mogła fetować wielkiego i spektakularnego sukcesu kiedy jedne niewygodne myśli zastąpiły inne i właśnie zaczynała się zastanawiać czy może nie zebrać swoich czterech liter i nie wybrać się jednak do Desi? Tym bardziej, że Chris znowu odkopał jej świeżo zakopaną zazdrość, wspomnieniem swojej eks. Co całkiem dyplomatycznie przemilczała.
- Ty to wiesz jak człowiekowi powiedzieć coś miłego - oznajmiła więc bezpiecznie, po czym na raz (no dobra, tak naprawdę na trzy) dopiła co jeszcze miała w kieliszku i spotkała się ze swoją śmiałością na tyle, że wymanewrowała się tak, że zaległa sobie z głową ułożoną na jego kolanach. Najwyżej zgoni na to jak bardzo była pijana.
- Chyba, że właśnie nazywasz mnie nudziarą, to wtedy nie - dodała jeszcze.
Okej, była zdecydowanie pijana.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Nie miał jej za złe, że nie łączy się z nim w bólu po wydarzeniach z ubiegłej dekady. Chris był zdecydowanym realistą i zdawał sobie sprawę z tego, że ludzie często nadużywają fraz związanych ze współczuciem bądź uważają empatię za wygodny wytrych. Tak naprawdę dramaty zaś miały to do siebie, że rozpalały przede wszystkim ich uczestników, a nie świadków. Jasne, można było czuć ból z powodu cierpienia kogoś bliskiego (poczuł to przed kilkoma chwilami), ale trudno było komuś wejść w czyjeś buty do momentu, gdy nie będzie zmuszony ich założyć.
Akurat podpalenia Constance nie życzył. Tak właściwie to nawet największemu wrogowi by nie życzył takiego syfu, więc nie wymagał, że nagle pojmie złożoność tej całej sytuacji oraz tego jak bardzo wówczas zderzył się z bezsilnością. To generalnie nie był wcale dobry czas na wywołanie takich emocji i niejako pożałował, że nieco bezmyślnie do tego pił, podczas gdy ona była wystraszona, pijana i zupełnie w innym świecie.
Wolał więc ten temat pogrzebać całkowicie uśmiechając się jedynie uroczo, gdy zasugerowała, że polubiła pisarza, który ją wtedy nawiedził. Poprawka, on wtedy ją szpiegował robiąc masę niemoralnych rzeczy.
- Ja też cię polubiłem, niezależnie od twojego kiepskiego gustu literackiego. Ba, braku tegoż gustu- wypomniał jej, ale w końcu był artystą i przez to nieco narcyzem, przekonanym o tym, że słowa, które wypluwa, mają jakieś znaczenie albo nie są całkiem bezsensowne. Dlatego tak zabolał go jej komentarz i skłonił do tego, by znaleźć się pod jej drzwiami, a reszta była historią.
Na tyle zabawną, że do tej pory najlepiej bawił się w jej towarzystwie, więc roześmiał się z jej wizji świata, w którym miałaby jakieś dwadzieścia lat.
- Jesteś starą duszą. Mam wrażenie, że byłaś taka już po dwudziestce- zauważył, bo dostrzegł, że kobieta ma spory dystans do siebie i przez to jest jedną z tych uroczych dziewcząt, które nie zachowują się jak durne podlotki. Może gubił oczy za nią za bardzo i dlatego czuł się w obowiązku wspominania o byłych czy też o seksualnych przygodach. To było zdecydowanie lepsze niż próba zmierzenia się z tym wszystkim, zwłaszcza w kontekście jej historii z przyjaciółką.
- Chętnie posłucham o twoim życiu seksualnym albo uczuciowym. Dawaj- zachęcił ją, by przypadkiem nie okazało się, że on tylko szpanuje swoją przeszłością. Nie przemyślał tego, że owszem, może być zazdrosny, nawet jeśli przetłumaczy sobie, że to przeszłość i nie ma powodu. Z tego też powodu postanowił ją dopytać, bo po pierwsze, nigdy nie mieli na to odpowiedniego czasu, a po drugie, chyba pierwszy raz była faktycznie na tyle wstawiona, że ta rozmowa mogłaby potoczyć się w całkiem interesującym kierunku, a tego wręcz wyglądał.
Niezależnie od tego jakoś cisnęły mu się te słowa o byłej i tak, nie był dobry w sugestie, ale zauważył, że tym razem Constance (jak to ona zazwyczaj) nie rwała się z jakimś komentarzem. Wręcz przeciwnie, postanowiła to przemilczeć, co faktycznie mogło wskazywać na to, że jest zazdrosna, ale byłby to nowy objaw, więc musiał go bliżej zbadać.
- A może ja lubię takie nudne? Wiesz, takie porządne i dobre panienki. Miałem w końcu żonę- o tym chyba już zdążyła usłyszeć, ale postanowił się z nią podroczyć, skoro już zdecydował, że chce poznać prawdę.
Tę, w której dziewczyna jest faktycznie o niego zazdrosna, więc spaja ich jakiś rodzaj emocjonalnej więzi. To byłoby coś wielkiego… Dobrze, przez te myśli nie zauważył, że u Constance włączyła się nie tyle zazdrość, a pijacka potrzeba bliskości.
Dość ryzykowny stan u każdej kobiety.
- Masz już dość?- zapytał kontrolnie, bo przecież nie zamierzał ją doprowadzić do całkowitego odcięcia. Ani do tego, by zaczęła się bardziej kleić, bo nie był nekrofilem i nie pociągały go zwłoki.
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.

Pewnie zabrzmiałoby to okrutnie wręcz kiepsko, ale było coś dobrego w tym, że Chris wpadł na ten szalony pomysł rozlewania tak namiętnie dzisiejszego wieczora alkoholu. Zestaw promili szalejący właśnie pod kopułką Constance pozwalał jej bowiem nie zamartwiać się tym, że pewnie nieodpowiednio - za mało - zareagowała na całą jego prywatną tragedię, a co za tym idzie nie pozwalał umartwiać się tym, że w jej zestawieniu moralnym wychodziła na ostatnią świnię. Co prawda nadal nie była jeszcze tak pijana, by pojawiały się myśli dotyczące tego jak sam zainteresowany wyglądał przed, ale chyba sama świadomość, że takowe w ogóle pojawić by się mogły była dla niej na tyle przerażająca, że jak najskuteczniej starała się wyłączyć swoją głowę. Co w ogólnym rozrachunku było dobre, bo przy okazji nie pozwalało się zadręczać dalej kolejnymi myślami o Desi, a raczej ogólnym, szalonym planem błyskawicznego doprowadzenia się do trzeźwości i koniecznego pojechania do niej, niezależnie od tego że zastała ich tu już noc.
Kobieta zmienną jest czy jak to tam szło?
- Wiesz, nie zestawia się formy lubię cię z jakimś nie wiem, antykomplementem. To niegrzeczne, i zobaczysz że jest dla takich delikwentów specjalne miejsce w piekle - mówiła wszystko nudnym i superpoważnym tonem, ale delikatnie tańczące kąciki jej ust dosyć bezpośrednio zdradzały, że cała wypowiedź miała mieć raczej charakter żartobliwy. Uśmiechnęła się w końcu szerzej, jakoś tak ciepłej i przesunęła się do niego bliżej, by konspiracyjnie dodać: - Choć nie wiem czy znajdą tam apartament tak wielki, by pomieścić twoje ego - i w końcu zaśmiała się całkiem, już tak oficjalnie, luźno opadając z powrotem na swoje poprzednie miejsce. Najwyraźniej w myśl domeny co wolno wojewodzie... pannie Callaghan wolno było wytykać mu pewne rzeczy zaraz po tym, kiedy dosyć oficjalnie wyznała mu sympatię (przez chwilę panikując, że trochę z tym, że przesadziła, ale jednak bez przesady, bo w końcu nie odstawiła żadnego rzewnego wyznania miłości).
Westchnęła sobie jednak, słysząc o starej duszy.
- To najbardziej zawoalowane jesteś nudziarą, jakie świat widział - i nawet ściągnęła lekko nosem, trochę tak jakby właśnie mocno zastanawiała się nad tym, czy się obrazić, czy jednak z tym choć trochę poczekać, ale jednak parsknęła cicho śmiechem. - Ale niech ci będzie, bo w sumie coś w tym musi być - no to przecież nie jest jej wina, że nie jest w wielu aspektach tak nowoczesna czy rozrywkowa jak większość jej równolatek, albo to że nie ma jakiś porywających hobby szarpiącyxh adrenalinę. No dobra, to drugie zawsze mogła zmienić, ale wtedy przypominała sobie o tym jak okropną jednak była nudziarą i wszystko wracało do punktu wyjścia.
Mogła wzdychać, mogła udawać obrażoną, ale kiedy tematem miało być jej życie seksualne, najpierw postawiła oczy w słup, a potem zaśmiała się mocno, przy okazji szukając swojego kieliszka, po wypiciu z którego całkiem srogiej ilości zawartości, odpowiedziała:
- Okej - jeszcze jeden łyk. - Choć to będzie raczej szybka fiszka, niż jakiś elaborat. Tylko się nie śmiej!! - jeszcze jeden łyk i odstawiła już prawie pusty kieliszek. Klasnęła bezgłośnie w wolne już dłonie, westchnęła i zaczęła swoją krótką opowieść. - Więc... Miałam jednego chłopaka, poznaliśmy się jeszcze w ogólniaku. Byliśmy ze sobą w sumie kawał czasu, bo rozstaliśmy się... Wróciłam do miasta krótko przed tym jak pojawiłeś się na mojej wycieraczce. Kilka lat mieszkaliśmy w Sydney. No, ale jakoś nie miałam serca tam zostać po tym jak facet, który mi się oświadczył, obracał w naszym łóżku jakąś inną dziewczynę - wzruszyła smętnie ramionami, a potem zaśmiała się krótko. - Tak, wiem, liczyłeś pewnie na coś bardziej porywającego i ekscytującego - z drugiej jednak strony czy mógł się w ogóle czegoś innego spodziewać po dziewczynie takiej jak Constance? Przecież to marzenie ściętej głowy. Mimo wszystko zrobiło się jej w środku jakoś tak przykro, a biorąc pod uwagę stale rosnący poziom jej wcięcia (upojenia alkoholowego brzmiałoby romantyczniej?) istniała realna groźba, że zaraz się tu rozklei całkowicie i jeszcze rozpłacze. Nie dzięki.
- Twoja była żona za takie wyznanie skopałaby ci dupę - nie, żeby sama Constance jakoś specjalnie tą dziewczynę znała, ale najwyraźniej wystarczyło tyle ile opowiadał o niej sam Chris, by wyciągnąć odpowiednie wnioski. Zresztą, skoro wytrzymała z nim tyle czasu, musiała mieć jakieś specjalne umiejętności w trzymaniu go krótko, nie mogło być inaczej.
- Nie? Nie wiem? Nie zadawaj trudnych pytań - nauczka na przyszłość: nie pytaj o takie rzeczy pijanego. Constance za mocno była skupiona na tym, by sie nie rozpłakać, by docenić, że na dzisiaj jej już starczy.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Właściwie o jego problemach z alkoholem też za wiele nie wiedziała, ale to zawdzięczał jedynie sobie i skrupulatnemu udawaniu, że wszystko gra. Pewnie nie powinien tak robić, bo przecież na tym przejechał się w poprzedniej relacji i zamieniła się ona potem w zgliszcza, ale trudno było pozbyć się starych nawyków. Lubił przecież uchodzić za księcia na białym koniu, w czym zawsze przeszkadzała mu praca (bo tylko bibliotekarki uważały pisarza za seksowny zawód) i to, że ideałem raczej bywał tylko na papierze. Był nieznośny, często przekraczał granice, miewał problemy z wiernością i nade wszystko nie wylewał za kołnierz, więc raczej był usposobieniem wszelkich czerwonych flag.
Nie zamierzał jednak tego wszystkiego mówić Constance, bo jeszcze by się okazało, że dziewczę (jak każde z jej pokolenia) wywnioskowałoby, że jest idealnym materiałem do tego, by go zmienić. Kompletnie nie rozumiał tej ciągoty kobiet, ale wiedział, że większość ma taki zapał i zawsze wydaje im się, że mężczyzna jest idealnym projektem, który można dopasować jak swoją wymarzoną kuchnię. Chris był za to jak te zgniłe meble, które trzyma się w schowku, bo tak, kiedyś wierzyło się, że odzyskają swój dawny blask, ale obecnie już się nie łudziło i dlatego zostały smętnie wciśnięte w jakikolwiek kąt.
Właśnie tak to widział i nawet otwierał buzię, by ją w tym uświadomić, ale zamiast tego musiał się z nią podroczyć, skoro już wstąpiła na wojenną ścieżkę i uzmysłowiła mu, że jest w piekle specjalne miejsce dla takich jak on. Aż się prosiło, żeby zakrzyknąć, że owszem, było, ale nie z powodu takich grzeszków,skarbie. Była cała masa innych przewinień, które w jego wypadku skutkowałby natychmiastowym potępieniem i całe szczęście, że Cons była zbyt niewinna, więc nie narażał jej na słuchanie o nich.
- Słuchaj, mała, po pierwsze, do piekła trafię, bo jakoś nie wyobrażam sobie siebie grającego na harfie ku chwale Pana, a po drugie, nie przeszkadza mi wcale moje wielkie ego, bo idzie z innymi wielkimi rzeczami, które posiadam- wyszczerzył się zupełnie jak gówniarz, który chwali się swoimi strategicznymi częściami ciała, ale przecież był już nieco wstawiony, a jej trzeba było jakoś poprawić humor. Mógł tego dokonać nawet kosztem swojego poczucia męskości, gdy zaneguje ten atrybut albo stwierdzi, że wielkość nie ma znaczenia. Bzdura, jasne, że miała, choć czasami chodziło raczej o wielkość portfela wybranka. Chris nie miał z tym absolutnie żadnych problemów, o ile to był uczciwy układ.
Uśmiechnął się jednak, gdy stwierdziła, że ma ją za nudziarę.
Cóż, po części właśnie tak było, ale nie uważał tego absolutnie za coś koszmarnego. Świat nie musiał nosić w sobie samych egocentryków z ADHD jego pokroju. Właściwie pewnie wówczas zagłada nastąpiłaby o wiele szybciej, więc zdecydowanie powinien pozwolić jej być sobą. To byłoby z korzyścią dla niej i dla samego siebie.
- A co niby jest w tym złego, że jesteś nudziarą? Nie każdy musi być sławny, bogaty i mieć super zainteresowania. Niektórzy po prostu robią swoje. Ciebie przynajmniej nikt nie podpala, a uwierz, to jest ogromna ulga- uśmiechnął się lekko, bo właściwie chciał czasami, by Constance zobaczyła siebie dokładnie tak jak on ją widzi. Nie miało to nic wspólnego z nudą czy z milionem kompleksów, jakie od niej wyczuwał. Może dlatego po pijaku (a to nicpoń!) zachęcił ją do zwierzeń, które pewnie na trzeźwo by jej nie wyszły tak łatwo. Nie umiał jednak się powstrzymać przed ciekawością, bo może i jej życiorys nie miał być porywający- skoro ustalili, że jest raczej nudną jednostką- ale był zaintrygowany tym, kto kiedyś porwał jej serce.
Nie sądził jednak, że w międzyczasie zdążył je rozszarpać i ta historia będzie odbiciem lustrzanym jego samego sprzed kilku miesięcy, gdy zdradzał swoją dziewczynę w ich wspólnym mieszkaniu. Może i ona była śmiertelnie nudna, ale on był skończonym skurwysynem i właśnie to do niego docierało. Jak i fakt, że nie miał absolutnie prawa się do niej zbliżać, bo mogło się to skończyć kolejną tragedią, a tego by nie zniósł.
Nie, gdy na szali była ona sama.
- Przykro mi- stwierdził cicho. - Na pewno go kochałaś i to co ci zrobił… To niewybaczalne- starał się brzmieć normalnie, ale nijak mu to wychodziło. Miał wrażenie, że głos ugrzązł mu w gardle i już tam na dobre pozostał, bo niczego więcej nie skomentował.
Zabrał się za napełnianie szklanek i nie wiedział w którym momencie wypił swoją duszkiem czując palący smak whisky i wyrzutów sumienia, a przecież dotąd myślał, że jest od nich zupełnie wolny.
Niespodzianka, najwyraźniej włączyły mu się po alkoholu.
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.

Nigdy nie przyznała tego na głos - nie pozwalały jej na to ani wrodzona skromność, ani konwenanse - ale zawsze czuła się inna od większości dziewcząt. Oczywiście nie miało mieć to żadnego wywyższającego się wydźwięku, w końcu nie chodziło o to, że czuła się ładniejsza, zgrabniejsza czy bardziej seksowna. Constance po prostu już dawno odkryła swoje miejsce w szeregu i pogodziła się z tym, że nie było ono w pierwszym rzędzie. Ona miała swoją małą niszę dla grzecznych dziewczynek, tych które czytają papierowe książki, mają zawsze najlepsze stopnie w klasie, a kiedy zakochują się, to zakochują się w tych porządnych gościach, tych samych co to kiedyś będą dobrymi mężami i cudownymi tatusiami. Wzdychała właśnie do tej myśli, bo kiedy jej siostry z taką namiętnością wręcz goniły za tymi wszystkimi złymi chłopcami, ona znalazła sobie naprawdę całkiem wydawałoby się przyzwoity model. I wszystko byłoby pięknie, gdyby sie tylko pewnego pięknego dnia nie okazało, że wcale taki porządny nie jest, a raczej że jest pospolitą gnidą, co to nie potrafi utrzymać rozporka w spodniach, kiedy tylko pojawi się na horyzoncie inna. Może nie powinna mu się dziwić, tamta dziewczyna była ładniejsza, młodsza, miała cudowne blond włosy i większy niż Constance biust. I czego samą Connie ta historia nauczyła? Najwyraźniej niczego, skoro w opozycji do poprzedniej sytuacji teraz zaczęła gubić oczy za takim osobnikiem jak obecny właśnie przy jej boku Chris. Mogła przecież uwielbiać go jak nikogo, ale nie mogła zaprzeczyć, że miał vibe chodzącej, czerwonej flagi.
Inna inszość, że nawet przez głowę nie przyszło jej by go zmieniać.
- Ej - pisnęła trochę, jakby obrażona. - Znasz tą rymowankę o małej? Nie? To uważaj bo zaraz możesz poznać - i jak przystało na kobietę, która podobno jest nie dość, że dorosła to jeszcze dojrzała, wystawiła mu lekko język. Chris bowiem mógł może i zapalać wszystkie możliwe czerwone lampki, ale ona niedorzecznie wręcz uwielbiała tą nić porozumienia, którą udało im się złapać tak naprawdę od pierwszej chwili. Ciężko przecież być pewnym, że osoba, którą się tak niedawno spotkało na twojej drodze to jest materiał na przyjaciela czy przyjaciółkę, a oni bez powodu się tak wzajemnie nie tytułowali, prawda?
- Tak, bardzo to pocieszające - zaśmiała się lekko, choć do końca nie była pewna czy w ogóle jej wypada. No ale sama akcja z podpaleniem wydawała się jej na tyle abstrakcyjna, że prawie wręcz niemożliwa, trochę jakby wyciągnął ją żywcem z tych swoich książek. Tego jednak nie zamierzała dodawać. - Ja nie mówię, że jest coś złego w byciu nudziarą. No jakby nie staję każdego dnia przed lustrem i sobie nie wymyślam co takiego mogę zrobić by być w oczach ludzi atrakcyjniejsza. Taka już jestem i to jest cała sprawa - lekko przy tym dygnęła jak na jedną z tych grzecznych panienek przystało. W pewien pokręcony sposób rozumiała, że inaczej patrzy na nią Chris, a inaczej widzi siebie sama, ale jeszcze nie czuła się ze sobą na tyle dobrze by przeważyć szalę na korzyść tego, jak to wygląda w oczach jej przyjaciela.
Kiedy jednak temat zszedł na jej miłosne podboje, musiała przyznać, że spoważniała. Nie, żeby nie chciała się akurat przed nim w tym aspekcie, a raczej o to że do tej pory nie artykułowała w werbalny sposób. Westchnęła trochę i lekko wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, wiesz? - odpowiedziała krótko, ale zaraz postanowiła to wytłumaczyć. - Znaczy... To nie tak, że byłabym w stanie być z kimś, kogo bym nie kochała. Ale kiedy ktoś cię tak bardzo skrzywdzi, to z perspektywy czasu patrzysz na to wszystko tak, jakby ta osoba w ogóle okazywała się tej miłości niewarta i po prostu nie chcesz pamiętać tego w ten sposób. Przez całe lata było naprawdę fajnie i wolałabym to pamiętać w ten sposób, ale potem zakończenie psuje zupełnie wszystko i gdybym mogła to nie chciałabym pamiętać w ogóle - uśmiechnęła się delikatnie. Nie chciała teraz wychodzić na jakiegoś smutasa, co to się rozkleja bo kiedyś nie wyszło jej z jakimś facetem. Próbowała nawet ogarnąć jakąś bardziej wyględną minę, jedną z tych świadczących o tym, że ten temat - na dodatek po pijaku - wcale jej nie rozwalił, więc w końcu zaśmiała się lekko i podsumowała:
- Mówiłam, że będzie nuda. I bez fajerwerków - czy ktoś już mówił że upiła się na smutno?
- Jak pewnie wszystko w moim życiu.
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Był czas, gdy Haynes bardzo wierzył w to, że będzie tym dobrym chłopcem. W końcu dorastał w normalnej rodzinie, gdzie przekazywano pewne wartości i przestrzegano przed byciem nieporządnym. Jego mama chodziła nawet na jakieś zgromadzenia religijne wpędzając wszystkich w nieustanne poczucie winy, bo nie chcieli jej towarzyszyć. Naturalnym było więc również to, że gdy przyszło do wyboru dziewczyny, Chris zainteresował się zwyczajną koleżanką, która może i już wtedy była ślicznotką, ale nie aspirowała do roli jakiejś femme fatale. Wręcz przeciwnie, chciała być policjantką i pomagać ludziom, co właściwie sprawiło, że się nią zainteresował.
Ba, zauroczył się w niej całkowicie jak gówniarz i potem nawet jego kariera nie przeszkodziła im w tym, by zostać małżeństwem. Byli szczęśliwi, musiał po latach stwierdzić, że z żadną inną kobietą nie był tak beztroski i radosny jak właśnie z nią. Tyle, że postanowił to spieprzyć i stać się jednym z tych klasycznych dupków, którzy nie mogą oprzeć się innym kobietom. Te od niego były zwykle wpatrzone w niego jak w obrazek i były najbardziej oddanymi fankami.
Mało który facet, nawet ten najlepszy nie pomyślałby o tym, by na chwilę zarzucić swoje klasyczne zasady moralne, a Chris już wtedy nie był taki święty. Zdrada była kwestią czasu i odtąd już nie mógł wierzyć w to, że jest dobrym człowiekiem. Nie, skoro skrzywdził osobę na której mu tak zależało.
Postanowił jednak na moment porzucić te ponure rozważania i roześmiać się, gdy zaczynała mu grozić.
- Lekcja numer jeden. Czasami pozwól facetowi traktować cię pieszczotliwym przydomkiem. Nic wielkiego się wówczas nie stanie- oburzył się teatralnie, ale był wdzięczny sobie (jak zwykle), że udało mu się na moment przynajmniej poprawić jej humor, który przez ostatnie minuty uległ absolutnemu pogorszeniu.
Gdyby robienie z siebie błazna na okrągło miało się ku temu przysłużyć, nie wychodziłby z tej roli już nigdy. Przynajmniej tak teraz myślał, choć musiał się oburzyć na całego, gdy zaczęła projektować przed nim obraz Constance nudziary.
- Jak na to, że niby nie poświęcasz temu uwagi, zbyt wiele o tym gadasz- zauważył i zerknął na nią raz jeszcze. - Gdybyś była jedną z tych poukładanych panienek, to nie otworzyłabyś drzwi obcemu i nie wdałabyś się z nim w dyskusję. Jak dla mnie to raczej jest to opozycja do tych nudnych kobiet- uśmiechnął się lekko i chyba wolał zostać na tym poziomie, gdzie mogli się przegadywać bez końca jak bardzo nudnymi i starymi ludźmi są. To zdecydowanie byłoby lepsze niż fakt, że zapukała przed nim ponura świadomość, że wszystko to, kim teraz Cons była i co sobą reprezentowała, zawdzięcza komuś w jego stylu. Być może nawet jego klonowi, który potrafił mamić kobiety pięknymi słówkami i prezentami, a gdy przyszło co do czego, okazywał się po prostu kłamliwym i podłym dupkiem.
Tak to właśnie widział i świadomość tego była niesamowicie uwierająca. Tak bardzo, że niejedno musiał przepić alkoholem, choć akurat tego jednego dnia wolałby być trzeźwy. Dobrze, bardziej trzeźwy niż ona sama.
Najwyraźniej w tym celu nie wypadało poruszać aż tak drażliwych tematów, ale mleko się rozlało i teraz musiał tylko dążyć do tego, by zminimalizować obecne straty do minimum.
Mało brakowało przecież, a sam by się jej wygadał z tego, jakim podłym sukinsynem bywał, a to zdecydowanie mógłby być koniec ich relacji.
- Myślę, że to jest najtrudniejsze- przyznał, gdy skończyła opowiadać o swoich odczuciach w kwestii związku z kolesiem, którego obecnie by na czymś powiesił. Wszystko z powodu tego, że ją skrzywdził. - Wiesz, jednocześnie kogoś kochałaś mocno i chciałaś z nim być, a potem zostaje coś pośredniego między nienawiścią, żalem i sentymentem. Trudno się z tym uporać, ale to czasami możliwe. Przyjaźnię się z moją byłą żoną, choć jestem przekonany, że czasami chciała mnie zastrzelić, a jest policjantką, więc byłoby to łatwe- podzielił się z nią i westchnął, gdy znowu powróciła do punktu wyjścia.
- Ty to jednak uwielbiasz się nad sobą użalać. A zrobiłaś coś, by to zmienić? Nie wiem, by poszukać pracy, która jednak cię jara?- przecież nie była głupia, a dosłownie zarosła w tym smutnym miasteczku, gdzie dobrze bawiły się już tylko tak upadłe gwiazdki jak on sam.
Cała reszta mogła czuć się przytłoczona zmienną aurą oraz tragicznymi wypadkami, które jak na tak niewielką społeczność były dość częste.
On sam coraz częściej myślał o tym, że mógłby po prostu stąd uciec na dobre.
To nie był chyba taki zły pomysł, prawda?
zdolny delfin
enchante #8234
oficer portowy w lorne bay — samozwańczy internetowy krytyk literacki
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
uważa, że głowę straciła już dawno. najpierw wyjeżdżając do sydney, gdzie jedynie została zdradzona. później, wracając do miasteczka by egzystować w lokalnym porcie, ciasnej kawalerce i zupełnie świeżym uwielbieniu do chrisa, ale tego ostatniego mu nie mówcie.

To zapewne był pewien fenomen, gdzie Constance w jednym momencie zarówno zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo są z Chrisem inni, a z drugiej jakby... nie wiedziała tego wcale. Owszem, wielce tytułowała ich znajomość przyjaźnią - choć równie dobrze przy ich tempie mogło nadal być to odrobinę za szybko bądź na wyrost, ale mogła przyznać dosyć śmiało, że nadal istniały dla nich tematy, które z jakiegoś powodu jeszcze między nimi nigdy się nie pojawiły. Jak choćby to czy byli wiernymi partnerami i pewnie będzie mocno żałować, że przyszło jej wyjawiać swoją smutną historię akurat po pijaku, bo niby była ona przepracowana, ale tak naprawdę nie była wcale i w takim stanie zwykle kończyło się to płaczem. A wtórując za Kim Kardashian - której nazwiskiem z uporem maniaka do tej pory lubiła Chrisowi dokuczać - należy do dziewcząt, które nie płaczą nazbyt wdzięcznie, a ugly cry face było ostatnim czego ona w tym momencie potrzebowała. Po prawdzie potrzebowała końskiej dawki aspiryny i dużo snu. I obudzić się w lepszym świecie, ale z tym ostatnim raczej może być ciężko.
- Och, tak? - zapytała niewinnie w tak teatralny sposób, że gdyby istniała taka opcja, pewnie słodycz wylewałaby się wszystkim uszami. - Zapisz sobie mnie tak jeszcze w telefonie, nie pomylisz z nikim innym - nawet wskazała palcem gdzieś w kierunku jednej z kieszeni w jego spodniach, gdzie zapewne mężczyźni noszą takie rzeczy jak telefony (jej lekko zapijaczony już rozum właśnie odstawiał skomplikowaną matematykę, zawierającą się w tym, by zrozumieć jak w kieszeni spodni można zmieścić smartfony, które niebezpiecznie już zbliżały się do przekątnej siedmiu cali), o reszcie nie zaczynała nawet myśleć bo znowu zawstydziłaby się jak pruderyjna uczennica i na co jej to?
Nagle jednak oburzyła się teatralnie, nawet spróbowała się poderwać, ale poczuła się jak żółw przekręcony na skorupę i jednak z powrotem położyła głowę na jego kolanach.
- Hej, hej, hej - zauważyła. - Po pierwsze to niczego nie otwierałam, tylko spotkałam cię pod swoimi drzwiami. Masz szczęście, że nie miałam przy sobie gazu pieprzowego, bo ta randka mogłaby się skończyć zdecydowanie mniej sympatycznie - zaśmiała się lekko nerwowo. Cóż, była tylko samotną kobietą w tym niebezpiecznym świecie a wtórując za wielkimi umysłami (czy przypadkiem nie powiedział tego Chris?), ten był po prostu złym miejscem. - Wiesz, wyglądałeś na takiego, który nie morduje tych, którzy piszą nieprzychylne opinie jego dziełom życia. W innym razie uciekałabym gdzie pieprz rośnie. Nie jestem zbyt ufna - najwyraźniej jednak wystarczyło być kawałem przystojnego gnojka o ciele wyrzeźbionym przez jednego z tych dziwnych, antycznych twórców i jednak można było zwojować świat. A przynajmniej ten mały światek, należący do Constance Callaghan.
W końcu się jednak poderwała, kiedy przyszło jej tłumaczyć się z życia uczuciowego.
- I nie chcę, żebyś traktował mnie jak niewiadomo jaką ofiarę - musiała przyznać, że poderwała się zdecydowanie zbyt szybko i właśnie kręciło się jej w głowie. - Było, minęło. Nie wyszło i trudno. Nie powinnam w ogóle rozpamiętywać takich rzeczy, niektóre laski po prostu wyglądają tak, że pewnie sama bym na nie poleciała, gdybym miała jedynie odrobinę odmienną orientację - zaśmiała się i w końcu postanowiła zamilknąć, bo nawet jak na stan jej upojenia alkoholowego to było już zdecydowanie za dużo. I jednak wyglądała mocno na tą, która jednak temat swojego rozwalonego związku rozpamiętuje. A naprawdę wolałaby już nie.
- Jest wiele rzeczy, które chciałabym zmienić. Ale chyba lepiej, jeśli nie będę tego robić po pijaku - dobrze, że z pewnych rzeczy zdawała sobie sprawę. - Powinnam się już chyba położyć. Czy helikopter w głowie oznacza, że mam już dość? - złapała się nawet za nią, jakby to w tym temacie mogło cokolwiek pomóc. Constance rzadko doprowadzała się ilością wypitego alkoholu do aż takiego stanu i była bardziej niż pewna, że odcierpi tego kaca niemożliwie. - Mam już dość - chyba zapomniała, że powiedziała to już wcześniej. - Zostaniesz? Kanapa się rozkłada. Powinnam mieć drugi komplet pościeli. Albo jakiś koc. Poduszkę. Nie wiem, zaraz poszukam...
Alkohol nie był dla wszystkich.

< k o n i e c <3 >
ODPOWIEDZ