specjalista od wizerunku i członkini zarządu — LP Holding Group
43 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
chodzą plotki, że diabeł już wyszedł z piekieł i właśnie zawitał do Lorne Bay, by wydeptać swoimi szpileczkami nową ziemię pod inwestycję deweloperską
Z rzeczy, których Amanda nienawidziła najbardziej, zaszczytne pierwsze miejsce pełnił upał, który doprowadzał ludzi do białej gorączki. Niesamowite, że po latach mieszkania na jednym z najbardziej gorących kontynentów (sorry, Afryka) nie ogarnęli oni, że bywa gorąco i traktowali to jako wymówkę dla swojej rażącej kompetencji. Od rana więc miała na głowie karetkę pogotowia i policję, bo jedna z jej pracownic zemdlała i oczywiście musiała uderzyć się o kant biurka. Taka amatorka w jej wykonaniu doprowadziła do tego, że ona, jej szefowa będzie musiała tłumaczyć się wszystkim z tego, że jej meble mają kanty.
Niesamowite, że dorosłym ludziom, którzy podobno ogarniają chodzenie, nie zaproponowała zaokrąglonych rogów, które skutecznie przeciwdziałałyby tego typu wypadków. To było tak absurdalne, że nawet jej niemal zabrakło języka w gębie, a sytuacja tego pokroju nie zdarzała się nader często. Najwyraźniej jednak tu w Lorne Bay, do którego wracała w konkretnych interesach działy się cuda i powinna do tego przywyknąć.
W końcu dobry specjalista od wizerunku jest gotowy absolutnie na wszystko i nic nie powinno go zaskoczyć. Nawet to, że czasami są rzeczy, które mogą być nietypowe i jednocześnie intrygujące. Z tego też powodu postanowiła podejść do zagadnienia wnętrzarskiego tak jak postąpiłaby każda szefowa.
To znaczy całkowicie je olać i przyjąć, że upał rzucił się ludziom od BHP na głowę, skoro wymyślają takie pierdoły. Zapewne nazajutrz miała żałować tej drobnej niesubordynacji (a ta nie zdarzała się jej za często), ale obecnie postanowiła skupić się na ponownym rozpakowaniu swojego życia w Lorne Bay. Musiała przyznać się sama przed sobą, że zapomniała poinformować syna o swoim powrocie. Czasami miała problem z tym, by zdać sobie sprawę, że istnieje, ale to pewnie wynikało z ilości prywatnych szkół, do których go wysyłała.Wiedziała, że po czwartej straciła rachubę, ale robiła przecież wszystko dla jego dobra.
Powtarzała to jak mantrę, zwłaszcza wtedy, gdy sms od niego zastał ją w drodze do przyjaciela. O tym, by się u niego pojawić z dobrym alkoholem pamiętała, ale już o fakcie, że przebywa tu jej syn i zażąda od niej kasy za terapię, zapomniała. Powinna mu dołożyć bez słowa jako główny powód jego problemów, ale wtedy musiałaby się do tego przyznać, a nie było jej to na rękę. Jak i pobyt w tym miasteczku, ale skoro Polanski postanowił zostać mnichem, to jej obowiązkiem było dopilnowanie, by jego firma nie obróciła się w perzynę przez rządy tego erotomana, który miał nieszczęście być jego synem.
Tak w gruncie rzeczy, gdy przyglądała się temu człowiekowi, jakoś łatwiej przychodziło jej docenienie własnego dziecka. Przynajmniej w chwili kryzysu nie szukał seksualnego zaspokojenia w dziupli drzewa, a co do Adama nie mogła mieć takiej pewności. To dlatego po godzinie z nim czuła się tak bardzo zmęczona, że jakoś kroki same poniosły ją do Ronana.
Wprawdzie wolałaby pójść z nim do latarni, ale stwierdziła, że nie będzie ryzykować kolejnej wpadki ze złamanym obcasem, więc razem z butelką whisky pojawiła się na progu jego domu pukając do drzwi.
Maciupeńki szczegół?
Ostatni raz była tu jakieś cztery lata temu i zapomniała wspomnieć mu, że wyjeżdża, ale Amanda Finley jakoś nie do końca potrafiła w relacje międzyludzkie. Te okraszone mianem przyjaźni zaś spędzały jej czasami sen z powiek.
powitalny kokos
nick autora
te w profilu
Remontuje i buduje + Latarnik — Latarnia morska
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
010.

Dla Ronana każdy dzień był kolejnym potwierdzeniem, że jego przeprowadzka do Lorne Bay stawała się coraz bardziej prawdopodobna. Nie miał jeszcze okazji porozmawiać o tym z Philly, ale wychodziło na to, że było to nieuniknione. Był podkurwiony w związku z tym, że musiał płacić za wynajem mieszkania w Melbourne i że musiał teraz wynajmować tą chatkę. Co prawda nie tak do końca musiał, bo jednak Philly nie miała nic przeciwko temu, żeby nocował na jej farmie, ale nie zawsze było mu to na rękę. Potrzebował swojej przestrzeni, a tam czuł się obco. Wrócił do tego miasta, żeby ją odzyskać i namówić do powrotu, a odnosił wrażenie, że to ona namówiła jego do pozostania tutaj. Co było ogólnie absurdalne, bo wspomniała o pozostaniu tutaj tylko przy okazji spędzania świąt Bożego Narodzenia. Wszystko inne wyszło samo z siebie od niego, ale jednocześnie nie sugerowało tego, żeby ona była z tego zadowolona. Nie była też niezadowolona. Bardziej to wszystko sprawiało wrażenie jakby tak naprawdę nie miało dla niej znaczenia to czy Ronan tutaj jest czy nie.
Jedyne co mógł zrobić i co właściwie zrobił, to znalezienie sobie jakiegoś zajęcia. O szukanie pracy nie musiał się martwić. Jakimś cudem zapotrzebowania na jego usługi były nadal wysokie. Cieszył się z tego, że wyjeżdżając z Cairns, te parę lat temu, zostawił po sobie dobrą opinie. No i nad tą opinią pracował też jego ojciec zanim Ronan w ogóle zaczął myśleć o jakiejkolwiek karierze. Roboty nawet specjalnie jakoś nie musiał szukać. Dosłownie przekroczył próg domu swojej kuzynki, a ta już go zaczęła podpytywać czy pomógłby jakiejś tam jej koleżance. A, że nie miał nic do roboty to rzeczywiście pomógł, a ostatecznie to nawet podjął się wyremontowania tego domu. Miał to zrobić w pojedynkę, ale, że Judith zależało na szybkim ogarnięciu domu, to skrzyknął starych znajomych i tak sobie tam pracowali. Ronan jeszcze w międzyczasie zajmował się odświeżaniem i remontowaniem latarni morskiej. Nie mógł wszystkiego zostawić na barkach młodego i niedoświadczonego Tylera. Musiał tam nadzorować i robić rzeczy, których Tyler nie był nauczony.
Wynajmowanie tej chatki w ogóle by się nie podejmował, gdyby nie to, że cena była skandalicznie niska. Aż bał się tutaj przyjechać, bo zakładał, że zobaczy syf większy niż w domu Judith przed jakimkolwiek remontem. Okazało się jednak, że chatka była w miarę ogarnięta. Cece Callaway, u której chatkę wynajmował, wyjaśniła, że ona dostała ją w spadku i na chwilę obecną nie wiedziała za bardzo co z tą chatką zrobić, więc postanowiła ją wynajmować. Ronanowi to pasowało. Przynajmniej miał swój kąt do trzymania wszystkich narzędzi, dokumentacji i pracowania nad domem Judith. Nie chciał tego robić na farmie Philomeny, bo zakładał, że w końcu pojawią się tam ludzie, którzy będą chcieli tą farmę oglądać pod kątem zakupu jej.
Siedział akurat przy biurku i ogarniał zamówienia, kiedy rozległo się pukanie. Nie spodziewał się nikogo, bo jednak nikomu adresu nie podawał. Poza tym sam był tutaj od niedawna. Dobra, może trzy miesiące to jednak spory okres. Mimo wszystko był zaskoczony. Podniósł z biurka suwmiarkę, najbliższe narzędzie jakie miał przy sobie i skierował się do drzwi. Nie wiedział za wiele o tej dzielnicy, ale na tym etapie mógł się spodziewać wszystkiego. Trzymając narzędzie za plecami, uchylił lekko drzwi i pozytywnie się zaskoczył.
- Amanda? – Nie dowierzał w to co widzi. Od razu otworzył drzwi szerzej, a narzędzie szybko schował do tylnej kieszeni spodni. – Nigdy bym się ciebie tutaj nie spodziewał. – Rozłożył ramiona, żeby ją przywitać uściskiem i zaprosił ją do środka. – Widzę, że od razu przynosisz prezenty. – Zauważył butelkę, którą trzymała. – Wchodź, wchodź. Czuj się jak u siebie… chociaż wyobrażam sobie, że może to być ciężkie. – Nawet on nie czuł się tutaj jak u siebie.
specjalista od wizerunku i członkini zarządu — LP Holding Group
43 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
chodzą plotki, że diabeł już wyszedł z piekieł i właśnie zawitał do Lorne Bay, by wydeptać swoimi szpileczkami nową ziemię pod inwestycję deweloperską
Tak właściwie było ich dwoje. Amanda też stawała pod ścianą w kwestii przeprowadzki tutaj, choć zapierała się rękami i nogami. Nie mogła jednak doprowadzić firmy Polanskich do medialnego rozkwitu, skoro nie trzymała ręki na pulsie. To tętno zaś podskakiwało za każdym razem, gdy trzeba było pilnować syna Lucasa. Był nieodpowiedzialny, zachowywał się jak czterdziestoletnie, duże dziecko, a teraz na dodatek miał czelność zachorować na raka. Na dodatek takiego, który zmusił go do podsumowania swojego mizernego życia i przybycia do Lorne Bay, gdzie miał… Tak właściwie Amanda nawet nie ogarniała, co ten człowiek pragnie tu znaleźć, ale jak cień musiała podążać za nim.
Do krainy, gdzie pod koniec lutego temperatura osiągała takie niebotyczne wartości, że po raz pierwszy od dawna rozważała wyjazd na biegun północny. Albo południowy, bo akurat z geografii nigdy nie była dobra. Chodziło o to, by wreszcie klimatyzacja zaczęła działać, a ona sama pozbyła się tego przerażającego przeświadczenia, że może nie chodzi o klimat i o globalne ocieplenie, ale o jej własne, prywatne klimakterium. W końcu menopauza musiała kiedyś zapukać do jej drzwi i choć wzbraniała się przed tym będąc fanką wszelkich operacji plastycznych, czasu nie dało się oszukać.
Tak twierdził jej chirurg plastyczny, któremu płaciła ciężko zarobione pieniądze. To był właściwie jedyny powód, dla którego nie rzuciła tego holdingu w cholerę i postanowiła zamieszkać tutaj szukając sobie odpowiedniego projektu. To był cel życia Finley- zawsze wyszukiwała jakieś nietypowe okazje jak ta ziemia za bezcen i doprowadzała właścicieli do obłędu, jeśli nie szło po jej myśli. Rzadko ktokolwiek jednak szedł z nią na noże i zazwyczaj poddawał się po kilku miesiącach uznając, że z nią nie wygra. To akurat było potwornie rozczarowujące i doprowadzało do tego, że nudziła się niesamowicie szybko. Była głodna adrenaliny, wrażeń, niekoniecznie zaś była przekonana, że otrzyma je w tej dziurze.
To zaś, co pokazał jej GPS i dokąd musiało dotrzeć napawało ją przerażeniem z innego powodu.
Nie mogła zrozumieć, co jej przyjaciel robi w takiej chatce i dlaczego ona o wszystkim dowiaduje się ostatnia. Owszem, mogła zadzwonić, ale chyba oglądał te wszystkie filmy o korporacjach i wiedział, że żyje szybko. Tak właściwie nie ogarnęła jeszcze, że powinna ubrać choinkę na święta, więc przynajmniej obecnie odeszło jej jej rozbieranie. Do wszystkiego zamierzała właśnie tak podchodzić, więc jak na razie nie zamierzała nawet komentować tych wątpliwych wyborów mieszkaniowych, póki jeszcze była okazja do napicia się w miłym gronie.
Tyle, że narzędzia w jego dłoni (nie miała pojęcia co to, ale wyglądało groźnie) nie mogła przeoczyć. Nawet jeśli tak bardzo szybko chował je do spodni udając, że to wcale nie miało miejsca.
- Na gościa? Z tym? Co ty patelni w domu nie masz? Choć dobra, chciałabym zobaczyć jak chowasz patelnię w tyłek- mruknęła, ale niewiele jej było z tego komentarza, bo na chwilę wylądowała w jego ramionach, co z aparycją Ronana nie było takim złym pomysłem. Wręcz przeciwnie, mogła się nacieszyć jego umięśnioną sylwetką, a wino mogło zaczekać. Na trochę, bo jasnym było, że nie zdzierży na trzeźwo opowieści, która musiała stać za jego zamieszkaniem tutaj. Nikt normalny by nie wprowadzał się do takiego miejsca bez swojej opowieści, a podejrzewała (jak to kobieta), że właśnie przedstawicielka gatunku żeńskiego za tym stoi.
Mogłaby mu właściwie nawet pozazdrościć, gdyby nie to, że sama unikała zobowiązań jak ognia. Przynajmniej tych nieokraszonych sporą umową finansową, rzecz jasna.
Rozejrzała się po wnętrzu, w którym miała czuć się jak u siebie.
- Myślę, że Aborygenka z szałasu tu mogłaby czuć się jak u siebie- poprawiła go z wątłym uśmiechem, ale nadal nie zapytała, co i dlaczego sprawiło, że upadł na głowę.
Może i byli przyjaciółmi, ale pewne dobre maniery należało zachować i nie naskakiwać na przyjaciela od progu, że go srogo popierdoliło. Poza tym Amanda nigdy nie używała aż tak gorszących słów.
powitalny kokos
nick autora
te w profilu
ODPOWIEDZ