asystentka uzdrowiciela Clearwatera — wszędzie
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Większość życia spędziła w stolicy. Po aferze korupcyjnej z udziałem swojego wpływowego ojca musiała na nowo rozpocząć swoje życie. W Lorne Bay mieszka na stałe od prawie dwóch lat, z przerwami na turnee po kraju razem ze znanym uzdrowicielem, z którym oszukuje starszych ludzi, aż miło
Deborah miałaby obecnie całkiem niezłe życie, gdyby nie ta drzazga w postaci jej pracy u uzdrowiciela, której nienawidziła, ale jednocześnie odnajdywała w niej sporo plusów jak na przykład zarobki, zarobki i… zarobki. Inną drzazgą było to, że jej ukochany tata siedział teraz w więzieniu stanowym i nie było widoku na to, że wyjdzie z niego w ramach warunkowego zwolnienia przed odbyciem pełnej kary. Kolejną drzazgą był fakt, że jej babcia ostatnio gorzej się czuła i nie miała ochoty wyjść z dziadkiem na rozgrywkę Bingo w miejscowym domu kultury. W zasadzie mogłaby tak wymieniać i wymieniać, ale ostatnimi czasy wyznawała zasadę, że jeśli nie rozmawiasz o swoich problemach z nikim, tylko kisisz je w sobie, to z czasem być może przestaną one istnieć. Niezbyt zdrowe podejście, to fakt. Ale Deb nigdy nie była zbyt wylewna jeśli chodziło o rozmowy o tym, co ją gnębiło. I cholernie żałowała, że nikt jej nigdy nie ostrzegł, że dorosłość potrafi być naprawdę chujowa. Więc tak, tyle z jej całkiem niezłego życia.
Ze względu na stan zdrowia babci Deb zawarła z nią deal – babcia odpoczywa, a Deb przejmie od niej wszystkie obowiązki, dopóki starsza pani nie wyzdrowieje. O dziwo babcia nie protestowała zbyt długo, prawdopodobnie uznając że naprawdę przyda jej się próba oddechu. Deborah nie spodziewała się, że jej babcia miała AŻ tyle obowiązków, z czego większość sama nałożyła na siebie. Oprócz zrobienia podstawowych zakupów spożywczych Deb miała na liście również zajrzenie do sklepu rolniczego. Deb była naiwna myśląc, że ogródek wokół domu dziadków wygląda tak sam z siebie, a nie dlatego, że starsza pani spędza tam co najmniej godzinę dziennie. Ale deal to deal, a umów należało dotrzymywać, dlatego panna Hill pojawiła się dziś w Farmcraft Lorne, dość niepewnie rozglądając się po wnętrzu.
– Przepraszam, chyba potrzebuję pomo… – zwróciła się do pracownika sklepu, który właśnie wyłonił się zza zaplecza. Kiedy dostrzegła jego twarz najpierw wysoko uniosła brwi, a następnie wyraźnie się rozpogodziła. – Loey! – tylko tyle dała radę z siebie wyrzucić zanim obeszła ladę i z radością rzuciła się chłopakowi na szyję. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że jej nagły przypływ entuzjazmu względem niego mógł zostać odebrany jako dziwactwo – nie miała przecież pewności, że Lowell ją rozpoznał z taką łatwością, jak ona jego. – To ja, Deb. To znaczy Kate – poprawiła się, kiedy uświadomiła sobie, że Deborą stała się dość niedawno i jeśli Lowell miał ją kojarzyć, to pod jej prawdziwym imieniem i nazwiskiem. – Kate Hawke. Nie wiem, czy mnie pamiętasz… I wybacz to rzucanie się na szyję, ale po prostu tak miło cię widzieć – odgarnęła za ucho niesforny kosmyk włosów, robiąc mały krok w tył, dając tym samy Lowellowi nieco przestrzeni. Sama była zaskoczona tym swoim przypływem spontaniczności, bo nie pamiętała, kiedy ostatni raz zdobyła się na coś takiego.
lowell adelstein
właściciel sklepu — farmcraft lorne
27 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
when I'm around slow dancing in the dark, don't follow me, you'll end up in my arms
002.

Snuł się między alejkami, wykonując swoje obowiązki — z odrobinę większym skupieniem, niż zazwyczaj. A mimo to i tak rzeczy wypadały mu z rąk, omyłkowo odkładał je w złe miejsce i stale się o coś potykał. Odpływał myślami daleko, coraz częściej mając wrażenie, że ten sklep, w którym spędził ostatnie kilka lat, wcale już nie był tym samym miejscem. Mógł wyglądać tak samo i mógł znać każdy jego zakamarek, ale nie zmniejszało to poczucia, że pasował tu jakoś mniej.
Spodziewał się, że to kwestia czasu, aż Kiara poprosi go, by spadał i skłamałby, mówiąc, że na to nie czekał. Chciał uwolnić się od pomieszczeń pełnych wspomnień, uporać się z żałobą i jakoś stanąć o własnych siłach na nogi — realizując swoje marzenia. Dokładnie tak, jak to sobie już wcześniej postanowił. Zanim to jednak miało nastąpić, Lowell próbował zachować ciągłość swojej pracy, nie chcąc porzucać sklepu z dnia na dzień. I nie robił tego ze względu na zagubioną Kiarę, ale przez pamięć o jej rodzicach, świadomy, że prawdopodobnie dziewczyna i tak prędzej, czy później doprowadzi go do ruiny. Lepiej jednak będzie się czuł, jeśli nie przyłoży do tego ręki.
Ruch był minimalny. Domyślał się, że mieszkańcy spodziewali się raczej zamknięcia sklepu, niż samodzielnego prowadzenia go przez Lowella. Było mu to jednak na rękę, bo nie sądził, by miał siłę obsługiwać tłumy ludzi. Wykorzystywał za to czas na porządkowanie rzeczy w szafkach i okolicy lady, próbując uporządkować je na te, które mogły okazać się przydatne oraz te, które mógł wyrzucić, bo i tak nie posiadały żadnej wartości. Znalazł nawet kilka swoich drobiazgów, które odłożył na bok, z zamiarem zabrania ich po pracy ze sobą.
Na dosłownie chwilę przed tym, jak Deborah weszła do sklepu, ten niechcący strącił swoją komórkę na podłogę, więc zagubiony, prostując się przez klientką, też potrzebował chwili, aby dostrzec w jej twarzy znajome rysy.
— Kate! — powtórzył może i wyraźnie zaskoczony, ale nie znaczyło to wcale, że nie rozpoznał jej twarzy. Nim zdążył mrugnąć, ona rzuciła mu się na szyję, a on zaskoczony, objął ją krótko, nie spodziewając się wcale tego nagłego entuzjazmu. — Nie, to okej jak coś — zapewnił ją, gdy już stanęli naprzeciwko siebie znowu, a on spróbował ukryć za uśmiechem zaskoczenie, które wciąż się go trzymało. Nie spodziewał się, że natknie się na kogokolwiek znajomego, zwłaszcza na dawną przyjaciółkę, z naprawdę zamierzchłych czasów.
— Pewnie, że cię pamiętam. Inaczej musiałbym mieć bardzo poważne problemy z pamięcią — nie kłamał. Wprawdzie zgłupiał przez trzy sekundy, gdy przedstawiła się obcym imieniem, ale na tym etapie wiedział już doskonale, z kim rozmawiał. — Ale jak? Co ty tu robisz w ogóle? W Lorne Bay? — zapytał. Zaskoczenie może nie było aż tak na miejscu, skoro był czas, gdy bardzo regularnie tu zaglądała. Nie robiła tego jednak wystarczająco długo, by mógł być szczerze zaskoczony.
asystentka uzdrowiciela Clearwatera — wszędzie
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Większość życia spędziła w stolicy. Po aferze korupcyjnej z udziałem swojego wpływowego ojca musiała na nowo rozpocząć swoje życie. W Lorne Bay mieszka na stałe od prawie dwóch lat, z przerwami na turnee po kraju razem ze znanym uzdrowicielem, z którym oszukuje starszych ludzi, aż miło
Widok przyjaciela z dzieciństwa sprawił, że Deb na moment znowu poczuła się jak Kate. Jak drobna, chuderlawa dziewczynka, chłopczyca, która podczas wakacji spędzanych u dziadków uwielbiała bawić się z miejscowymi chłopcami, uczestniczyć w ich tajnych naradach czy wspinać się po drzewach i robić fikołki na trzepaku. Była wtedy przekonana, że nigdy się nie zmieni – że nawet jako starsza kobieta (co dla dziesięciolatki oznaczało ukończenie dwudziestego piątego roku życia) i tak będzie regularnie wpadała do Lorne Bay i utrzymywała znajomość z miejscowymi huncwotami. Sama nie potrafiła stwierdzić, kiedy stała się ważniarą ze stolicy, a potem jeszcze ważniejszą studentką prawa z Sidney. I choć wciąż odwiedzała swoich dziadków, nie dążyła już do utrzymywania kontaktu ze starymi znajomymi. A teraz… zaszyła się w Lorne Bay z poczuciem wstydu z powodu tego, w jaki sposób potoczyło się jej życie. I dlaczego musiała stać się Deborą.
Na szczęście Loey nie uznał za dziwny jej nagły przypływ spontaniczności. Nie poprawiła go również, kiedy nazwał ją Kate. Nie mogła powstrzymać się przed zawieszeniu na nim wzroku na dłużej. Z jednej strony miał wciąż to samo spojrzenie, a z drugiej – wyraźnie zmężniał.
– No tak, jesteś zdecydowanie za młody na jakiś bilobil – roześmiała się. – Po prostu… no wiesz, minęło już sporo lat – wzruszyła lekko ramionami. Jej obawy wynikały głównie z tego, że czasami – pod wpływem doświadczeń, nowych znajomości – człowiek uświadamia sobie, że niektóre znajomości były mu dane tylko na chwilę. A potem znikały praktycznie bez słowa, tak jak Kate z życia Lowella.
– W zasadzie to… chwilowo tu mieszkam – ta chwila trwała już niemal dwa lata, ale Deb nie była jeszcze gotowa przyznać na głos tego, że teraz to Lorne Bay jej domem. – Pomieszkuję u moich dziadków. Nie uwierzą, kiedy im powiem na kogo wpadłam. Znając moją babcię, będzie chciała żebym zaprosiła cię na obiad. Wbrew pozorom bardzo cię lubiła, nawet kiedy darła się na nas, że mamy kończyć wreszcie z tą zabawą, bo już pora wracać na kolację – nie potrafiła ukryć radości, kiedy wspominała te piękne czasy. – A ty domyślam się, że tutaj pracujesz. Od dawna? – spytała przekrzywiając lekko głowę na bok.
lowell adelstein
właściciel sklepu — farmcraft lorne
27 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
when I'm around slow dancing in the dark, don't follow me, you'll end up in my arms
Dla odmiany Lowell, kiedy na karku miał zaledwie naście lat, wierzył, że jak już dorośnie, to może i jemu uda się opuścić miasteczko. Nie dlatego, że nie lubił Lorne Bay — właściwie całkiem je docenił, mniej więcej w momencie, w którym jego biologiczni rodzice w końcu zmarli, prawdopodobnie zapijaczając się na śmierć — ale ze względu na jakiś tam osobisty rozwój. Może i nie widział siebie w roli pilnego studenta, zdobywającego naukowe tytułu, ale jednak miasta typu Sydney oferowały zdecydowanie więcej — nawet w przypadku głupiej pracy w sklepie.
A jednak stało się tak, że nie tylko nie wyjechał, ale nawet tego nie żałował. Wygodna posadka i ludzie, których traktował prawie jak rodzinę, nie byli tym, co chciałby porzucać. I chociaż dziecięca przyjaźń z Kate była miłym wspomnieniem, to nie przyszłoby mu do głowy, by nawiązywać z nią jakikolwiek kontakt — gdyby nie stanęła nagle w sklepie, w którym jeszcze pracował, skutecznie do tym zaskakując.
— Ale nie zmieniłaś się aż tak — zapewnił ją. Poczuł się jednak dziwnie z tym komentarzem, więc chwilę później lekko wzruszył ramionami, szukając lepszych słów na określenie tego, co miał w głowie. — W sensie nie to, że wyglądasz nadal jak dziecko, ale no, trochę jak Kate nadal — przyznał pokracznie, z lekko zażenowanym uśmiechem, który podkreślał to, że jego komentarz nadal nie był tak zgrabny, jak planował. Zastanawiał się, czy pamiętał ich ostatnią rozmowę, ale gdy było się dzieckiem, wierzącym, że za rok przyjedzie tu znowu, nie zwracało się uwagi na takie szczegóły.
— Naprawdę? — nie krył zaskoczenia. Chwilami miał wrażenie, że poza garstką znajomych, z którymi wciąż utrzymywał kontakt, wszyscy inni ludzie, którzy kiedyś pojawili się w jego życiu, raczej na dobra zapomnieli o Lorne Bay. Świadomość, że nie było to jednorazowe spotkanie, była miła. — Nie wiem, czy przypadkiem nadal się jej nie boję — przyznał z lekkim uśmiechem, na wspomnienie staruszki, która próbowała ich ustawiać, by jednak szanowali jakieś granice.
— W sumie to od kilku lat już — wyjaśnił, drapiąc się po karku. Sam nie wiedział, kiedy to minęło, ale zaczynał tutaj jako pomagający z kartonami gówniarz, który z biegiem czasu znał zakamarki sklepu równie dobrze, co jego właściciele — i na pewno lepiej, niż Kiara, która niedługo miała go przejąć i, jak zakładał Lowell, zrujnować.

asystentka uzdrowiciela Clearwatera — wszędzie
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Większość życia spędziła w stolicy. Po aferze korupcyjnej z udziałem swojego wpływowego ojca musiała na nowo rozpocząć swoje życie. W Lorne Bay mieszka na stałe od prawie dwóch lat, z przerwami na turnee po kraju razem ze znanym uzdrowicielem, z którym oszukuje starszych ludzi, aż miło
Roześmiała się głośniej niż zamierzała, kiedy usłyszała jego wyjaśnienia. Całe szczęście, że uściślił to że nie wyglądała jak dziecko, bo takie komplementy doceniało się dopiero po trzydziestce. Powoli przytaknęła więc głową na znak, że rozumie o co mu chodzi. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że w gruncie rzeczy ich spotkanie mogło zahaczać o pewną niezręczność. W końcu niegdyś byli sobie tak bliscy, a teraz nie dość, że wpadli na siebie zupełnym przypadkiem, to jeszcze musieli się wzajemnie zapewniać o tym, że pamiętają kim są.
– Musiałam zrobić sobie przerwę od stolicy i od Sidney. A tutaj jest tak… no, wiesz. Zacisznie – dodała po chwili namysłu, nie chcąc nazywać tego Lorne Bay dziurą. Choć w istocie za taką dziurę miała to miasto, co pasowało zresztą do jej obecnego vibe’u chowającego się szczura. – Słusznie. Tak między nami, to nawet ja czasami chodzę przy niej na paluszkach – dodała konspiracyjnym szeptem. Babcia Hill była groźna zwłaszcza wtedy, kiedy Deb odmawiała dokładki do obiadu.
– O proszę. Państwo… – zawiesiła się na chwilę, próbując przypomnieć sobie nazwisko ludzi, którzy przyjęli Loeya pod swój dach, aż w końcu westchnęła zrezygnowana. – Przepraszam, nie przypomnę sobie teraz nazwiska właścicieli. Ale chciałam powiedzieć, że na pewno śpią spokojnie wiedząc, że podczas ich nieobecności ty tutaj jesteś – stwierdziła, nie mając pojęcia jaką głupotę właśnie palnęła. Pomimo, że Deborah mieszkała w Lorne Bay już niemalże 2 lata (chyba już można mówić w jej przypadku o mieszkaniu „na stałe”), nigdy nie rozmawiała ze swoją babcią na temat wydarzeń z życia innych mieszkańców. Wiadomo, starsze osoby były dość „podatne” na plotkowanie, ale nawet jeśli kiedykolwiek padało jakieś zdanie o rodzinie, z którą praktycznie wychowywał się Lowell, Hill nie potrafiła już odpowiednio dopasować nazwiska do tego, kim oni byli. Nie wiedziała więc, że państwo Yarborough zginęli w wypadku. Takie właśnie były skutki bycia skupioną głównie na sobie i swoich problemach.
lowell adelstein
właściciel sklepu — farmcraft lorne
27 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
when I'm around slow dancing in the dark, don't follow me, you'll end up in my arms
Wyjątkowo nie odczuwał niezręczności. Może w wyniku zaskoczenia to, co mówił, nie brzmiało w rzeczywistości tak ładnie, jak mu się wydawało, gdy formułował to na języki. Ostatecznie jednak miło było ją spotkać i chwilę porozmawiać — nawet jeśli zwykle, gdy wpadał na kogoś po latach, niekoniecznie miał ochotę na rozmówki i wymianę uprzejmości. Tym milej było widzieć, że jednak jego kulawe komentarze wywoływały nie zażenowanie, a szczere rozbawienie, które sprawiło, że i usta Lowella lekko drgnęły.
— Możesz powiedzieć, że tutaj jest nuda i spokój. Jestem już w takim wieku, gdy to doceniam — zapewnił ją tak poważnym tonem, jakby zamierzał sobie tymi słowami naprawdę dodać kilku dodatkowych lat. Gdyby jednak nie lubił tego, że Lorne pozostawało — co tu ukrywać — dziurą, to poszukałby innego miejsca dla siebie. Nic więc dziwnego, że uciekła tutaj, szukając odrobiny spokoju właśnie. — A czy nadal zabrania jeść ciastek przed obiadem? — zapytał, unosząc jedną brew, jakby to było najgorsze, co mogła zrobić. Było to jedno z niewielu wspomnień, które gdzieś tam w jego głowie umiejscowiło się dość wyraźnie. Nie było to nic nietypowego pewnie, ale była jedną z nielicznych dorosłych, która zwracała uwagę na żałosny sposób żywienia Lowella w tamtym czasie. Może nawet po rękach dostał z raz, czy dwa.
— Mhm — mruknął, zastanawiając się nad tym, jak ładnie to określić, bo nadal nie nauczył się mówić o na głos. — Niestety zginęli w wypadku przed kilkunastoma dniami, ale mam nadzieję, że faktycznie śpią spokojnie w takim układzie, bo staram się pilnować — zapewnił i uśmiechnął się lekko do niej. Mówienie o tym nie było dla niego jeszcze komfortowe, a uśmiech nie do końca pasował do tego, co czuł w związku z tymi wydarzeniami, ale nie chciał wpędzać jej w niepotrzebne poczucie winy i zakłopotanie. Nie musiała wiedzieć, to całkiem świeża sprawa, którą jeszcze nie wszyscy w miasteczku żyli.
— Ale w sumie przechodząc tez do konkretów, czy czegoś potrzebujesz i mam ci w czymś doradzić? — zagadnął, chcąc przepchnąć rozmowę na inne tory. Nie próbował się jej w żadnym razie pozbyć, ale poszukiwanie neutralnego tematu mogło okazać się zbawienne, by niezręczna cisza nie zawisła nad nimi w niekomfortowy sposób. A przecież w pierwszej chwili nie pojawiła się tutaj dla niego, bo była samym spotkaniem równie zaskoczona, co sam Loey.
asystentka uzdrowiciela Clearwatera — wszędzie
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Większość życia spędziła w stolicy. Po aferze korupcyjnej z udziałem swojego wpływowego ojca musiała na nowo rozpocząć swoje życie. W Lorne Bay mieszka na stałe od prawie dwóch lat, z przerwami na turnee po kraju razem ze znanym uzdrowicielem, z którym oszukuje starszych ludzi, aż miło
Roześmiała się pod nosem słysząc jego słowa. – Nuda i spokój. Może i ja powinnam się z nimi polubić – stwierdziła, choć nie czuła jeszcze, że to już „jej moment” na przewartościowanie jej życia pod tym kątem. Prawdopodobnie wynikało to z tego, że Deb i Lowell mieli zupełnie inne doświadczenia – jakby nie patrzeć Deborah miała w sobie coś z rozpieszczonej pannicy, której nigdy niczego nie brakowało, podczas gdy Loey musiał dorosnąć o wiele wcześniej niż jego rówieśnicy. Spotkało go w życiu więcej, niż niektórych ludzi starszych od niego, nie ma więc co się dziwić, że spokój był dla niego towarem deficytowym. – Oczywiście, że tak. To wciąż pozostaje na liście zbrodni przeciwko ludzkości – odparła konspiracyjnym tonem.
W osłupieniu wsłuchała się w kolejne słowa Lowella, trochę tak jakby w ogóle nie docierał do niej sens jego słów. Mimo wyrozumiałego podejścia Adelsteina do jej gafy, czuła się zakłopotana obawiając się, że być może rozdrapuje jeszcze przecież w ogóle niezasklepione rany.
– Boże, ja… Przepraszam, Loey. Nie wiedziałam. Strasznie mi przykro – powiedziała szczerze, dotykając delikatnie ramienia chłopaka. Wiedziała, że wątpliwym było że ten gest sprawi, że poczuje się lepiej z powodu straty, ale chciała dodać mu otuchy. – Jeżeli chciałbyś pogadać, to pomieszkuję u dziadków – zaoferowała. W końcu sama również przed laty zmagała się z podobną stratą – śmierć jej matki była dla niej szokiem, nawet jeśli kobieta w przeszłości parokrotnie igrała już ze śmiercią.
Kolejne pytanie chłopaka sprowadziło ją nieco na ziemię. – A, tak. Babcia prosiła mnie, żebym rozejrzała się za dobrymi nożycami ogrodniczymi i dobrym nawozem pod trawnik – odparła zakładając kosmyk włosów za ucho, nie chcąc przecież żeby babcia Hill ostatecznie poczuła się rozczarowana, że Deb załatwiła dla niej wszystko za wyjątkiem głównego zadania, dla którego w ogóle pojawiła się w Carnelian Land. I zakładam, że Loey pomógł Deb wybrać coś odpowiedniego – i na tym zakończę, a my widzimy się w kolejnym życiu heh.

/zt x 2
lowell adelstein
ODPOWIEDZ