Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke miał wiele do przemyślenia po nocy spędzonej z Cami na izbie przyjęć. O dziwo całkiem dobrze pamiętał to, o czym rozmawiali oraz to, co mówiła mu Cami. W głowie najbardziej dudniły mu jej słowa o tym, że wybrał życie w momencie kiedy po śmierci Erin nie poszedł na dno. On sam widział to przez lata jako zwykłe prześlizgnięcie się dalej. Ucieczkę ze szponów śmierci, coś co przytrafiło mu się przypadkiem, a nie coś co sam zdobył. Uderzyło go to, że Cami widzi w nim jeszcze jakąś nadzieję, jakiś zalążek siły. One day at the time. Będąc przez kilka dni na zwolnieniu i przesypiając niemal całe dnie rzeczywiście udało mu się wytrzymać, dzień, trzy dni, pięć dni, choć nie nazwałby tego życiem na trzeźwo, a doczołgiwaniem się do końca każdego z tych dni. Ale w końcu nadszedł ten dzień, kiedy musiał wyjść z domu, wrócić do pracy. I ledwo wszedł do Shadow, kiedy zaczepiło go dwóch znajomych dilerów. Było u niego już cienko z kasą, więc odmówił, przekonany że i tak ma coś w szafce. Bo nie, pobyt w klubie ani trochę nie ułatwiał mu nie myślenie o dragach i trzymanie się tych pięciu dni trzeźwości. Zapomniał jednak, że miał w Shadow godną siebie przeciwniczkę, bo oczywiście, że nie zastał w swojej szafce ani jednego woreczka strunowego z białą zawartością. Wkurwiony trzasnął drzwiczkami, po czym ruszył do części klubu, w którym były stoliki i loże, szukając wzrokiem Cami. Kręciła się między stolikami, a że klub nie był jeszcze przepełniony ludźmi, podszedł do niej szybkim krokiem. I z wkurwionym wyrazem twarzy.
– Gdzie one są? – rzucił od razu, kiedy do niej podszedł. – Kurwa, koniec z tą zabawą w moją przyzwoitkę, masz mi oddać wszystko, co mi do tej pory zabrałaś z szafki – oznajmił kładąc ręce na biodrach i czekając na jej ruch. Czuł głód. I był to cholernie mocny, uparty głód. - Ten ostatni towar wziąłem na krechę, więc lepiej, żebyś go trzymała go w swoim staniku albo majtkach, a nie płynął teraz kanalizacją - wycedził przez zęby.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#numer

Dla Cami ta noc też była.. do przemyślenia. I ranek, zanim udało jej się zasnąć, no i w międzyczasie, kiedy się budziła, sprawdzając, czy Luke wciąż oddycha i czy wszystko z nim okej. Zresztą pilnowali go razem, ona, Harry i Penny na jej kolanach. Cała rodzina w jednym miejscu. A rano musiała już wrócić do siebie, do dystansu między nimi, do chodzenia na palcach, grzecznego tolerowania się i schodzenia sobie z drogi. Cami czuła się trochę napiętnowana przez to co mu powiedziała. Tak jakby miała na klacie wypisaną szkarłatną literę, przez którą trochę się bała zbyt długo na niego patrzeć i unikała patrzenia mu w oczy. Wtedy w samochodzie i na izbie przyjęć pozwoliła sobie na tyle bliskości. Na trzymanie go za rękę, na drobne gesty czułości i troski. A przecież miała sobie na to nie pozwalać, nie kiedy był pod wpływem. Tak samo jak mieli nie rozmawiać o nich, zanim on nie wytrzeźwieje. Ale widać tęskniła bardziej niż myślała nad jego bliskością, tą fizyczną i… no tą inną, kiedy mogli rozmawiać o wszystkim i o niczym jednocześnie. Więc tak, musiała się wziąć w garść, wiedziała co jest na szali. Dlatego chodziła do pracy zdeterminowana, żeby się zdystansować. I cóż, dopiero zaczynała ogarniać kto dokładnie mu sprzedaje towar, więc trochę jeszcze jej zajmie blokowanie mu dostaw, ale… no jego schowek mogła opróżniać regularnie. Ten akurat opróżniła już jakiś czas temu, więc kiedy sprzątała ze stolika brudne naczynia, w pierwszej chwili nawet nie dodała kropek do siebie. - Co? - spojrzała na niego zaskoczona, a potem odłożyła swoją tacę na stolik. Słuchała go dalej i zmarszczyła brwi - jesteśmy w pracy, zachowuj się - przypomniała mu, a potem uniosła brwi - no to wypada uregulować swoje rachunki, żeby wiesz, nie skończyć z połamanymi kolanami, czy co tam robią dłużnikom dilerzy. Albo no wiesz, paść przed nimi na kolana i zapłacić inaczej… - podsumowała cicho, ale stanowczo, lekko marszcząc nos. - A teraz opanuj się księżniczko na białym prochu i przestań robić sceny - podsumowała chłodno, bo jeśli chciał sobie pokrzyczeć, to mógł iść do prywatnego pokoju, czy coś, o ile oczywiście nie był akurat zajęty przez striptizerki i klientów, co nie. Profeska przede wszystkim.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Z tym, że pamiętał ich rozmowy, jej zapewnienia że nie uciekła przez niego, wiązało się niestety również to, że dobrze zapamiętał sobie jej wyznanie, że z kimś spała. Nie było to dla niego ważne czy z jednym czy z paroma facetami. Czuł się zraniony, choć teoretycznie nie miał prawa – Cami była wtedy wolna (a jak wyszło z ich rozmowy kwestią dyskusyjną było to, czy będąc przy nim również była wolna), ale mimo to Luke czuł się zdradzony. Tym bardziej nie rozumiał po co wciąż z nim siedziała , bo skoro ruszyła dalej i zawierała nowe znajomości, to nie wróciła żeby porozmawiać o potencjalnym powrocie… no, do czegokolwiek mieliby tam wracać. Im dłużej o tym wszystkim myślał, tym mniej rozumiał. Cami powtarzała, że nie walczy o niego z powodu wyrzutów sumienia czy litości. Więc w takim razie dlaczego, skoro jeszcze nie tak dawno z nim skończyła i wyrzuciła go do kosza? I do tego bliskość, która co rusz gdzieś tam się między nich wciskała z jej lub z jego inicjatywy. Głównie jej, bo Luke bał się ja ponownie do siebie dopuścić. I choć Cami wyraźnie powiedziała, że nie chce go przeruchać, to gdyby jednak miało dojść między nimi do czegoś takiego, Luke nie był pewien czy chciałby pokonywać tę granicę. Nie, kiedy nie wiedział do czego to wszystko zmierzało. Seks z pewnością nie pomógłby mu w procesie leczenia się z Cami, byłby tylko powrotem do punktu wyjścia. A przecież powinien się z niej wyleczyć, prawda?
– Jesteś w pracy, nie okradaj współpracowników – zironizował, po czym zmarszczył brwi. – To już wolałbym stracić rzepki w kolanach, żeby już nigdy nie mów klękać – prychnął, po czym pokręcił kilkukrotnie głową, bo co go tu wybijała z rytmu! – Nie chcesz scen tutaj? Dobra. To chodź – i złapał ją za dłoń i rzeczywiście zaprowadził do prywatnego pomieszczenia z lożą i podestem z rurą pośrodku. Kiedy znaleźli się w środku Luke posadził ją na tym podeście, a sam przyciągnął sobie niski stolik na drinki, po czym klapnął na nim tyłkiem w ten sposób, że siedzieli naprzeciwko siebie. Luke wziął kilka głębszych oddechów, po czym zaczął mówić. - Posłuchaj. Wziąłem sobie do serca wszystkie twoje słowa, serio. Jeden mały krok każdego dnia i tak dalej. I wyszło mi to, serio. Pięć dni niczego nie brałem. I wiesz co? Mam problem. To chciałaś usłyszeć, prawda? Więc mówię, że ma problem i jeśli dziś czegoś nie wezmę, to kogoś tu rozpierdolę dziś w tym klubie – stwierdził, wciąż starając się wyglądać na opanowanego gościa.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami nie zamierzała mu tego teraz rozjaśniać. Widziała teraz doskonale, że musiała uniknąć tego, czego się niemal od początku obawiała. Nie mogli rozmawiać o nich dopóki Luke znowu nie był Lukiem. A wiedziała, że może do tego wrócić, do tego dawnego siebie. Ale nie dla niej. Nie dla obietnicy, że kiedyś będą jacyś oni. Musiał to zrobić dla siebie. I nawet jeśli nie mogła powstrzymać tych słów, który zostawiały otwarte okno, czy tam uchylone drzwi… wiedziała, że musi przestać. Wziąć się w garść. Być znowu twardą. I właśnie Luke był świadkiem tego jak wprowadzała ten swój plan w życie. Kiedy zachowywał się jak ćpun lub był naćpany, trzymanie go krótko miało najlepsze efekty. No ale póki co prychnęła na jego oskarżenie sobie pod nosem.
- Nie okradam współpracowników, jesteśmy współlokatorami, więc jak sama nazwa wskazuje, nasze lokacje są wspólne - podsumowała, a potem uniosła brwi. - Szkoda, jesteś tak blisko z tymi dilerami, że aż szkoda nie pogłębiać tej przyjaźni. Widocznie bardzo lubią twój tyłek, skoro dają ci towar na kredyt, może jeszcze masz zniżkę stałego bywalca? - zapytała, drążąc i dźgając tam gdzie boli. A jak mowa o trzymaniu, to naprawdę nie spodziewała się, że ją zaciągnie do prywatnego pokoju, dlatego zmarszczyła brwi i nieco się opierała, ale faktycznie, wprowadzi ją tam. A potem jeszcze miał czelność ściągać ją w dół.
- Blablabla - podsumowała. - Już, skończyłeś grozić? - zapytała - jakoś stoisz tu i żyjesz, jak potrzebujesz pomocy to dobrze wiesz gdzie ją znaleźć - odpowiedziała chłodno, przez moment siedząc naprzeciw niego, a potem wstała. - Ale jak chcesz to sobie szukaj - dodała, rozkładając ręce na boki - chcesz jak policjant, mam dać ręce za głowę, rozkraczyć się i odwrócić tyłem? Może jeszcze położyć się na blacie, co? No szukaj swojego ćpania, skoro to jedyne o czym myślisz - dodała i nawet założyła ręce na głowę, a potem spojrzała przed siebie, tak trochę w bok, czekając czy Luke naprawdę będzie tak zdesperowany, żeby zrobić jej rewizję osobistą, bo myśli że ma przy sobie jego prochy.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Na ten moment Cami i jej twarda ręka były jedynymi czynnikami, które jeszcze trzymały go w ryzach. Im bardziej była dla niego ostra, tym większy czuł gniew. Na nią – bo przecież punktowała mu wszystko i kazała się zmierzyć z jego najmroczniejszą stroną, ale i na siebie – bo nie chciał, żeby sobie myślała, że ma rację. Więc tak, jej terapia była szokowa, ale działała. I choć Luke co jakiś czas upadał, to wciąż się podnosił, odszukując w sobie jakieś resztki siły walki, choć jego motywacja była wątpliwa. Na ten moment chciał wyjść z tego gówna niejako na złość Cami, zapominając trochę o tym, że powinien zrobić to no właśnie, przede wszystkim dla siebie.
Wywrócił teatralnie oczami na jej komentarz o współlokatorach, po czym ponownie zmarszczył gniewnie brwi. – Przestań wypowiadać publicznie takie głupoty. Nie muszę nikomu dawać za działkę – oburzył się, no bo wiadomo że miał dobry tyłek, ale jak dotąd pozostawał on nienaruszony. I takim zostanie! Niezdobytą twierdzą. No ale widać było w nim jednak sporo desperacji, skoro na moment wcielił się w potulnego Luke’a przyznającego na głos, że ma problem. A problemy należy rozwiązywać, na przykład dając mu działkę.
– Nie grożę ci. Grzecznie proszę – odparł drżącym głosem, bo oczywiście że wkurwiała go ta gierka w kotka i myszkę. – Niby na odwyku? Powiedziałem ci już, że tam się nie wybieram – odparł, po czym uważnie obserwował ją kiedy wstawała, patrząc na nią z dołu. Prychnął, kiedy zaproponowała mu zrobienie jej rewizji osobistej. – Tak się chcesz bawić? W policjanta i złodzieja? No dobrze. No to się zabawmy – uniósł lekko brew, po czym – jeszcze nie wstając - zaczął wędrówkę dłońmi po jej udach, do góry, aż do brzegów jej bielizny, po chwili wysuwając dłonie z tamtych rejonów i układając dłonie na jej biodrach i zjeżdżając po chwili na jej pośladki. Wsunął lekko palce do tylnych kieszonek jej spodenek czy spódniczki, a kiedy niczego tam nie znalazł wstał i zaczął jechać więc wyżej – wsunął dłonie pod jej koszulkę i powoli zaczął sunąć wzdłuż jej talii, aż do stanika. Wsunął lekko palce pod obrzeża biustonosza, delikatnie dotykając jej sideboobs i nachylając się lekko w jej stronę. – Powiedz gdzie je trzymasz, Cami – wyszeptał jej do ucha, wciąż nie wysuwając dłoni spod jej koszulki.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Tak, Cami miała twardą rękę i sama jeszcze się musiała przekonać, jak bardzo twardą. I nie tylko rękę. Dupę również, a nawet przede wszystkim. No ale kiedy mogła go w ten sposób sprowadzać na ziemię, chociaż trochę, chociaż odrobinę mogła znowu czuć, że ma jakiś zalążek kontroli. Że minimalnie nad czymś panuje, nad jedyną rzeczą w swoim życiu chyba aktualnie. Ale jeślI Luke potrafił znależć w sobie ten gniew, to znaczyło, że miał w sobie siły do walki i energię do działania. Nie był apatyczny, obojętny i zamknięty, jak pewnie było przed jej powrotem. Był.. no znowu bardziej Lukiem. Może i walczył z nią, ale hej, walczył. I nie wyglądało na to, że walczy ostatkiem sił. Cami go zmusiła do spojrzenia w końcu w lustro i chyba nie mógł już tak po prostu odwrócić wzroku. Nie skomentowała już kwestii seksu z dilerami, jedynie unosząc brwi, bo przecież nigdy nie wiesz. Nigdy nie wiesz, jak nisko upadniesz... nie chciała tego dla Luka. Chciał żeby też był tego świadom.
- Ehe i grzecznie robisz awnature – podsumowała, bo to nie brzmiało jak proszenie, ani grzeczność. A potem westchnęła cicho. - Jak nie chcesz to cię nie zmusze, ale tam mają sposoby na głód, leki które pomagają go wyciszyć - i nie tylko leki. No ale nie chciała używać tylko kija, mogła mu też podsunąć trochę marchewki. Tak Luke, głód cię zjada i pochłania, ale nie musi. Są sposoby żeby go zmniejszyć. Tylko musisz chcieć, iść po pomoc.
Nie odpowiedziała mu na pytanie o zabawe i rewizję. Prawdę mówiąc, naprawdę nie sądziła że to zrobi. Zesztywniała, kiedy wspomniał o zabawie i kiedy poczuła tak od razu jego dłonie na swoich udach, nie odzywała się, wciąż patrząc w ten sam punkt. Im dalej przesuwały się jego dłonie, tym bardziej mętne i nieobecne stawało się jej spojrzenie. Cała swoją uwagę skupiła na braniu powolnych wdech i wydechów, tak żeby nie reagować na to co się dzieje, odciąć się od tego. A mimo to lekko zadrżała, kiedy jego dłonie przesunęły się koło jej blizny, szukając prochów. W tak odmiennym celu kiedy ostatni raz wędrowały. I pewnie miała na sobie spódniczkę, ale nie zatrzymywała jego dłoni, wciąż ręce trzymając nad głową, wciąż patrząc przed siebie, dysocjując się od tego co się właśnie działo. I chociaż nie rozbierał jej po drodze, a tylko dotykał, czuła jakby stała tam naga. Dlatego kiedy się odezwał przy jej uchu, znów zadrżala i spojrzała dopiero teraz na niego. - Już? Skończyłeś? - zapytała, nie mogąc powstrzymać łez w swoich oczach, ani drżenia w głosie. A potem powoli opuściła dłonie na wysokość swojej klatki piersiowej i skrzyżowała je, tak jakby się trichę zakrywała, jakby nie miała wciąż na sobie koszulki. Ale co za różnica, skoro jego dłonie wciąż znajdowały się na jej piersiach? - Czy jeszcze planujesz jakąś dokładniejszą rewizję? - i dopytała, znów uciekając wzrokiem i nie mając siły spojrzeć mu w oczy. Nie sądziła, że to będzie tak trudne i upokarzające, że on będzie w stanie tak po prostu ją obszukać, szukając swoich prochów i nie biorąc pod uwagę tego, co robi. I jak ona się poczuje, po prostu macana od góry do dołu. Uniosła lekko podbródek, starając się powstrzymać jego drżenie, bo.. no to bolało. Bolało że pierwszy raz od tak dawna jej dotykał tylko po to, żeby szukać dragów. I bolało to, że był w stanie potraktować ją w ten sposób tylko dla prochów. Aż jej się kręciło w głowie z tego wszystkiego.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Z tym upadkiem to kwestia dyskusyjna co było taką granicą. Zwłaszcza, że mogła się ona bez problemu przesuwać – bo coś, co mogłoby się wydawać dnem, okazywało się nim nie być w obliczu jeszcze większego osiągniętego dna. Do tej pory Luke myślał, że w jego przypadku była to jego historia z Erin, ale jak widać całkiem dobrze wprawił się w krzywdzenie Cami kiedy był na dragach. I nawet wtedy, kiedy na tych dragach nie był... Desperacja spowodowana głodem sprawiła, że miał kompletnie zamglony umysł, nie liczyło się dla niego nic innego niż to, żeby odzyskać te cholerne dragi - niezależnie od sposobu i od tego, do jakich obrzydliwych rzeczy musiałby się posunąć.
– Znam znacznie prostszy sposób na wyciszenie głodu – prychnął, nie chcąc jeszcze dopuszczać do świadomości tego, co Cami chciała mu przez to powiedzieć. Że nie musiał tak cierpieć. Ale wybierał je każdego dnia zamiast położyć temu kres raz na zawsze. To wszystko "nie przytrafiło mu się", tylko sam do tego doprowadził
Luke nawet nie myślał za specjalnie nad tym, co robi. Miał w głowie jedynie jedną myśl – musiał coś wziąć jak najszybciej, a wiedział że Cami regularnie opróżniała mu szafkę. I nie sądził, że naprawdę nie będzie ich miała przy sobie, uznał to za blef. W końcu najciemniej pod latarnią, prawda? Dlatego rozpoczął tę wędrówkę dłońmi po jej ciele, po niemal każdym jego zakamarku, które przecież jeszcze nie tak dawno temu z lubością obcałowywał. Ale każdy jego gest, każdy dotyk pozbawiony był grama erotyzmu. Był jak w transie, liczyło się dla niego tylko to, żeby osiągnąć swój chory cel. – Powiedz mi, proszę, gdzie chowasz te pierdolone dragi – powtórzył jej na ucho w odpowiedzi na jej pytanie, wciąż zachowując bardzo stonowany, oschły ton. Dopiero po chwili zrobił mały krok w tył i dostrzegł, że zaszkliły jej się oczy. Oderwał od niej ręce i zrobił kolejny krok do tyłu, obserwując jak próbuje zakryć to, co przecież miała zasłonięte. I dopiero teraz dotarło do niego, co się wydarzyło. Że zmacał ją jakby szukał najbardziej jędrnej kury na targu, której przeznaczenie miało być tylko jedną – zostać pożartą. Że potraktował ją jak jakiś towar, środek do osiągnięcia celu. Przeczesał dłonią włosy, zatrzymując je na czubku głowy, po czym zaczął ciężko oddychać, myśląc już tylko o tym, że chce zapomnieć o tym, co właśnie się wydarzyło. – Cami, po prostu to powiedz, do jasnej cholery – odezwał się w końcu i zaczął chodzić w kółku po tym małym, prywatnym pokoju. Aż w końcu zatrzymał się i ponownie na nią spojrzał. – Są w twojej szafce, tak? Są tam? Daj mi kluczyk, błagam daj mi ten kluczyk – i wyciągnął w jej stronę dłoń, robiąc mały krok w jej kierunku.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Bardzo możliwe, że mieli się o tym przekonać. Zwłaszcza, że Cami kiedy weszła tą rolę, kiedy stwierdziła, że zostanie, będzie przy nim, nie pozwoli mu umrzeć, to.. no zamierzała włożyć w to wszystko co w sobie miała. Ale czy tak naprawdę wiedziała na co się porywa? Czy da radę? Oczywiście że tego nie wiedziała. Ale nie zamierzała pozwolić, żeby ją to w jakikolwiek sposób powstrzymało. Nawet jeśli Luke miał stuprocentową rację, pod każdym dnem, było kolejne, jeszcze gorsze dno. Miała po prostu nadzieję, że Luke w końcu przestanie kopać, a zacznie z dołu wychodzić. Bo tylko on mógł to zrobić.
Wiedziała, że to nie jest prawdziwy Luke. Wiedziała, że to narkotyki, że to głód, że to toksyny, które aż się gotowały w jego żyłach i mózgu. Że wpakował się w dragi bo cierpiał, i że to wszystko wypływa z bolesnego miejsca, nie okrutnego. I że narkotyki właśnie tak działają, kiedy wchodzą zbyt głęboko. I że Luke normalnie nigdy by nie potraktował jej ciała jak szafki do przeszukania, jak przedmiotu do przeglądnięcia. Ale w tym wszystkim były też inne myśli, inne wspomnienia, które sprawiały, że wcale nie czuła się aż tak silna i aż tak tego pewna. Czuła się odsłonięta, wykorzystana… i zużyta. Wciąż czuła na sobie jego dotyk, pozbawiony delikatności, czy wyczucia. Taki.. obcy. I dlatego to wszystko było tak paraliżujące. Przez moment stała lekko zgarbiona, opuszczając lekko głowę i przyciągając ręce bliżej siebie. Schowała się trochę w swoich włosach, chcąc pozbyć tych łez w oczach, przywdziać na siłę obojętny wyraz twarzy. I pozbyć się drżenia w swoim ciele. Poczuła jak dwie wielkie łzy staczają się na ziemię i pewnie zostawiają dwa ślady na dywanie, ale nie zamierzała mu tego pokazać. Wzięła kolejny wdech i wydech, wyprostowała się i zmusiła do przyjęcia jak najbardziej neutralny wyraz twarzy. Tak jakby to wszystko nie przydarzyło się jej, a obok niej. Opuściła powoli ręce i przez chwile wędrowała za nim wzrokiem. I znów wzięła wdech i wydech. - Powiem ci gdzie one są - odezwała się, a jej głos zabrzmiał dziwnie obco - powiem ci gdzie są wszystkie, które wzięłam - dodała, już trochę pewniej i wyprostowała się nieco bardziej. - Ale jeśli chcesz wiedzieć gdzie są te wszystkie paczuszki, najpierw…. - na moment przerwała, ale… no właściwie to co miała do stracenia? On był w rozsypce, ona też… - Jeśli chcesz wiedzieć gdzie są twoje dragi, najpierw musisz mnie uderzyć. Teraz, w twarz. Nie lekko klepnąć, uderzyć, sam możesz wybrać czy z pięści czy z otwartej dłoni. Pokaż jak ci na nich zależy, a ja ci powiem gdzie są - i spojrzała mu w oczy. Czy była jeszcze jakaś granica, której nie przekroczyłby dla dragów? Wcześniej bardzo chciała wierzyć, że ta granica to ona. Ale ta granica co chwile była przesuwana. Najpierw jego groźbami i słowami, później jego pretensjami i testowaniem jej cierpliwości. A dziś… a dziś dotykiem, który zapamięta na długo. Więc chciała sprawdzić gdzie dokładnie ta granica jest, więc podeszła do niego, stanęła naprzeciw i czekała, czy to zrobi czy nie.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Cami była cholernie uparta i nieustępliwa w tej walce. I aż dziwnym było to, skąd jeszcze brała siły na to żeby walczyć za ich dwójkę, żeby jeszcze wyciągać rękę do Luke’a, kiedy ten zapadał się w tym swoim dołku. On w przeciwieństwie do Cami nie wiedział, który Luke był prawdziwy. I uważał się za okrutnego i złego człowieka, dla którego nie ma już nadziei, bo nawet na trzeźwo był potworem dla Cami, dla swoich bliskich. Kompletnie zapętlił się w tym kim był, kim myślał że jest i tym, kim chciałby być. W tym momencie byłby w stanie powiedzieć wszystko, złożyć każdą obietnicę, byleby tylko osiągnąć swoje. I sam myślał, że nigdy nie przesunie tej granicy z fizycznością, z potraktowaniem Cami jak przedmiotu. A tymczasem stała przed nim drżąca, z łzami cieknącymi po policzkach, a on znowu chodził w kółko po pokoju myśląc tylko o tym, że jeżeli za chwilę czegoś nie weźmie, że jeśli Cami nie da mu tego jebanego kluczyka, to wybuchnie. Był tak skupiony na tych swoich czarnych i mrocznych wizjach, że przez chwilę przestał zwracać uwagę na Cami i to, w jakim była obecnie stanie. Przystanął i spojrzał na nią dopiero wtedy, kiedy zadeklarowała że powie mu gdzie schowała jego dragi. Stał i patrzył na nią ciężko oddychając, czekając co powie niczym dziecko, któremu mama obiecała kupić jego ulubiony batonik.
– Powiedz mi. Powiedz i dam ci spokój, obiecuję – odparł niemal natychmiast, niemalże z entuzjazmem który tak ciężko mu było przecież wydobyć w jego obecnym stanie. – Gdzie są? – spytał niecierpliwie. A kiedy zaczęła kontynuować, wyraz jego twarzy momentalnie się zmienił. Zniecierpliwiony dzieciak cały zesztywniał i wyprostował się, a jego szczęka niemal znalazła się na podłodze. Czekał, aż powie, że żartuje, że nie, że nie tego od niego chce. Ale skończyła mówić i nic takiego się nie wydarzyło. Stał przez dłuższą chwilę czując się tak, jakby jego nogi zostały zabetonowane i nie odrywał wzroku od jej oczu. I nie odrywał go ani na chwilę, kiedy stawała tuż przed nim. – Cami… To nie… – jęknął, ale nie dokończył myśli. Podniósł prawa dłoń i wplótł ją w jej włosy w taki sposób, że kciukiem dotykał teraz jej policzka. Nie robił tego z czułością… wręcz w pewnym momencie lekko ścisnął tę dłoń ułożoną na jej karku, na jej twarzy. Po chwili jednak ją puścił i zrobił kilka kroków w tył, aż w końcu przywarł plecami do ściany. – Wynoś się stąd. Wynocha! – krzyknął po chwili, ciężko dysząc.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami w tej relacji sama siebie zaskakiwała, tak naprawdę. Bo nie spodziewała się od samego początku, że poczuje do niego coś więcej. Że będzie chciała z nim sypiać. Że narazi swoje życie, żeby tylko go ratować wtedy w Rosji. Że nie ucieknie wcześniej. Że się zaangażuje. Że zacznie tworzyć z nim rodzinę, mimo że nawet przecież nie tworzyli razem związku. Nie spodziewała się, że ucieknie. I że wróci. I że będzie się trzymała pazurami, zapierała i tak dalej, żeby tylko jej nie wywalił. I to nie z egoistycznych powodów, bo za nim tęskniła, czy chciała być obok niego. Nie, chodziło jej o coś więcej. W ogóle nie o nią, a tylko o niego, chociaż on był zbyt zajęty swoimi wyobrażeniami, założeniami i demonami, żeby to zauważyć i wciąż miał ją za tą samą egocentryczną egoistkę, która dba tylko o siebie. I mimo wszystko zakładała, że jest trochę silniejsza, że nie rozmaże się przy nim, że będzie lepiej nad sobą panować. W końcu miała plan, co nie. Miała być twarda, zdystansowana i… no miała plan, okej. Który teraz się komplikował i coraz bardziej rozsypywał. Ale musiała to teraz pozbierać, posklejać na klej i ślinę. I taśmę. I teraz musiała ją naciągać do granic możliwości.
Obserwowała jego reakcję, zastanawiając się, dlaczego od razu nie zaprzeczył. Czemu od razu nie powiedział, że nigdy by tego nie zrobił? I trochę się tego wystraszyła. Co jeśli grała w tej grze zbyt długo? Co jeśli nie było odwrotu? Co jeśli to wcale nie była gra. - To nie co? - powtórzyła za nim, a potem kątem oka widziała, że ruszył dłonią i nie miała odwagi na nią spojrzeć. Patrzyła mu prosto w oczy, czekając co zrobi. I kiedy poczuła jego dłoń w swoich włosach, bardzo się starała zamaskować to, że serce wali jej jak młotem, a oddech przyśpieszył. Wzdrygnęła się lekko, kiedy użył siły, ale udało jej się nie skrzywić. I w ciszy obserwowała jak się oddala i skrzywiła się, kiedy na nią krzyknął. Oddychając szybko podeszła bliżej i pokręciła powoli głową. - Oboje wiemy, że jeszcze trochę i zrobisz absolutnie wszystko żeby dostać te prochy - odezwała się, starając się brzmieć chłodno i obojętnie. Nie chciała po prostu wybiegać bez słowa, wychodzić, nie chciała go zostawiać w tym stanie samego, z obawy, że może coś wziąć, byle co, byle tylko się pozbyć tych wszystkich emocji i myśli. - To jesteś ty, Luke. Na prochach i po prochach, właśnie to robi z tobą ćpanie - podsumowała krótko. - Nieważne co będziesz brać, to się tylko pogłębi. Wiem, że mnie nienawidzisz w tym momencie… ale potrzebujesz pomocy - podsumowała oschle. I pokręciła powoli głową. - Tak, wiem, mam się wynosić. Praca czeka - podsumowała, pociągając nosem, a potem prostując się i idąc w stronę drzwi. Nogi miała jak z waty, ale musiała wziąć się w garść. No musiała.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Jeśli Luke miałby być całkowicie szczery, to gdzieś z tyłu głowy – na początku ich znajomości – myślał o Cami jako o lasce do przelecenia. W tamtym momencie był beztroskim facetem, któremu w głowie było głównie ruchanie. Nie latał za nią, ale brał pod uwagę możliwość że mogą się ze sobą przespać, szczególnie wtedy kiedy widział jak paradowała w mieszkaniu w samych majtkach i koszulce albo wychodziła spod prysznica zawinięta tylko w ręcznik, a po obojczyku spływały jej krople wody z mokrych włosów. Ale nie, zdecydowanie wykluczał że to wszystko mogło wykraczać poza fizyczny pociąg. Nigdy nie podejrzewałby siebie o to, że obdarzy ją uczuciem, tak silnym i skrajnym, że nie będzie potrafił go okiełznać ani tym bardziej zdusić w zarodku. Tak silnym, że każde chujowe zachowanie względem niej będzie sprawiało, że będzie czuł się ze sobą jeszcze gorzej. I że będzie czuł strach, że w końcu przekroczy tę granicę, za którą nie będzie już niczego między nimi zbierać. I dziś… dziś był blisko przekroczenia tej granicy. Blisko, bo choć nie uderzył Cami, to nie był przekonany w stu procentach, czy kiedyś nie straci panowania nad sobą. Właśnie dlatego nie zaprzeczył. Czuł, że nie jest w stanie jej zagwarantować, że nie stanie się dla niej aż takim potworem. I ta myśl kurewsko go wystraszyła, do tego stopnia, że pomyślał że powinien ją jakoś ochronić przed samą sobą. – Nigdy więcej nie stawiaj mi takiego ultimatum – odparł przez zęby. Bał się, tak cholernie się bał, że w końcu zupełnie straci nad sobą kontrolę. A Cami… czuł się tak, jakby próbowała wwiercić mu się teraz do mózgu, dlatego stał po prostu pod ścianą, wciąż dysząc i czując aż z tego wszystkiego pot niemal zaczął ściekać mu po twarzy. Spojrzał na nią, kiedy wypowiedziała kolejne słowa… i nie zaprzeczył. Miała rację i dopiero teraz to tak naprawdę do niego dotarło.
Niedługo za prochy będzie w stanie zrobić absolutnie wszystko.
– Potrzebuję pomocy – powtórzył za nią bardzo cicho, niemalże szeptem który tylko on był w stanie usłyszeć. Powiedział to na głos, po raz pierwszy raz od bardzo dawna. Nie zatrzymywał jej. Musiał zostać na chwilę sam, żeby zebrać i myśli i jakoś przetrwać tę falę niemal rozrywającego bólu. Wrócił za bar dopiero wtedy, kiedy któras z dziewczyn wpadła do pokoju z klientem.

/zt x 2 </3
ODPOWIEDZ