barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Nigdy nie była naturalną mistrzynią stabilizacji, zobowiązań i relacji, w których istnieje element opieki w chorobie. Wszystko zmieniło się - na jeszcze gorsze - gdy Galahad zwlekał z podjęciem niezbędnej decyzji. Z każdym dniem łamał serce Callie coraz bardziej, aż wreszcie takie zdeptane, ledwo żywe i posiniaczone ruszyło w świat z nowym podejściem: potencjalne korzyści stanowczo nie przewyższają ryzyka strat.
Tak Carter zdecydowała o tym, że nie ma w jej życiu miejsca ani na związek, ani na „kocham cię”, ani na rozmowy o przyszłości, ani deklaracje… Trudno jej było przestawić się na tryb wifey material. Otworzyć na wszystko, co Galahad próbował jej dać jak już zmądrzał.
Była przerażona wizją deadline’u, który musiał się zbliżać - na powiedzenie czy w lewo, czy w prawo. W końcu wyraził się jasno: nie będzie bez końca tkwił w niewiadomej. Tylko co miała mu powiedzieć, skoro sama nie wiedziała?
To lewe kolano, prawda? — nie wiedzieć czemu odniosła wrażenie, że faworyzował je względem prawego, to chyba temat jakiejś przyszłej awantury jak zabraknie im prawdziwych problemów. — Mówię serio! Pacjentkom zakładają takie zimne czapki, żeby ograniczyć dopływ krwi z chemią do głowy i ratować włosy. Więc wszystkie wyglądamy tak samo źle i można się pomylić — zaoferowała szerszy kontekst, choć żartobliwie, bo raczej spodziewała się że Gal w całym swoim przejęciu i spięciu będzie przy niej siedział i nawet nie będzie miał okazji, żeby po krótkim spacerze zabłądzić w stronę jakiejś obcej baby.
Zapomnij, nigdzie nie jedziemy. W święta wystarczająco mnie wymęczył, zadzwonię — westchnąwszy, zdecydowała iż osobiste przekazanie wieści było wykluczone. I nie chciała tłumaczyć Galahadowi że samo „bałamucenie córeczki” nie było problemem (nie aż takim, przynajmniej) - senior Carter był mniej wyrozumiały i wybaczający niż Callie w temacie zatajenia małżeństwa i wszystkiego, co w romansie zdarzyło się później. — I tak będę zazdrosna, to nieodłączny element każdego mojego dnia — teatralnie przepraszający ton wskazywał na absolutne zero skruchy. Już mu kiedyś mówiła, że jest za przystojny i strach go wypuszczać gdziekolwiek, podtrzymywała tę opinię. Gdyby jednak istniał jakiś magiczny sposób, żeby rehabilitantka go tymi swoimi dłońmi czy ustami nawet uleczyła - Callie jeszcze przyniosłaby im drinki i miętówki. Najważniejszy był jego powrót do zdrowia, reszta nie miała znaczenia. Z resztą mogli sobie radzić później.
Już miała mówić, że Gal bredzi - bo na końcu tej wyboistej przejażdżki nie czekała na niego absolutnie żadna nagroda za cierpliwość - a jedynie jeszcze więcej wyzwań i prób. Natomiast zanim zdążyła skleić jakiekolwiek zdanie, Harrington zaproponował lepszą rozrywkę.
Namiętny pocałunek skutecznie odwracał uwagę od nerwowego spięcia, które pojawiło się w jej ciele po kolejnym wyznaniu. Chyba potrzebowała czasu żeby się przyzwyczaić i reagować normalnie - na razie doceniała możliwość milczenia i przekierowania uwagi na fizyczność.
Gal raczej nie chciał, żeby rozkleiła się tu raz jeszcze, więc nie miała wyrzutów sumienia uciekając myślami w stronę tych przyjemnych dreszczy, które wędrowały wzdłuż jej uda w górę. Nie zwlekała - stęskniona za tym, co tylko Harrington potrafił z nią zrobić, odwzajemniała kolejne pocałunki podczas gdy dłonie chwyciły za krawędź jego koszulki by sprawnym ruchem pozbyć się przeszkody.
Podłogi w tym mieszkaniu jeszcze nie skreśliła z listy miejsc, może więc wypadek wcale nie odbierał im spontaniczności aż tak bardzo, jak o tym myślał Galahad?
Żałowała tylko porannej decyzji o dresach i bawełnianych majtkach - ech, łatwiej było się stroić umawiając na randki na dzień i godzinę! Wspólne mieszkanie wiązało się z kolejną gwiazdką na końcu zdania.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- O tak, masz rację. To zdecydowanie to lewe kolano wyróżnia cię na tle reszty i sprawi, że nigdy cię nie pomylę z żadną inną. Zawsze łapię za lewe kolano żeby upewnić się, że ty to ty. - odpowiedział jej sarkastycznie po raz pierwszy dzisiejszego dnia cicho się śmiejąc i przewracając oczami - Ouch, to na razie brzmi gorzej niż sama chemia. Nie lubię zimnego. - aż się wzdrygnął, nie chciałby tego doświadczyć na własnej skórze.
Dobrze było mimo wszystko słyszeć, że jej również trochę humorku wracało. Nigdy nie byli dobrzy w przeciągających się, poważnych rozmowach. W końcu trzeba było odpuścić i spuścić trochę pary. Tym bardziej, że tematy o których rozmawiali nie zależały tylko i wyłącznie od nich. Ich stan zdrowia mógł się nagle polepszyć, mógł też się pogorszyć. Oni mieli tylko iluzję kontrolii poprzez zażywane leki czy rehabilitację. Tak naprawdę wszystko zależało od przykrego uśmiechu losu, na który oboje cały czas czekali. Na razie bez większych sukcesów, lecz co innego im pozostało? Tylko jakoś sobie nawzajem z tym pomóc i na tym Galahad zamierzał skupić większość swojej uwagi. Pozwoli się tylko rozproszyć własnej rehabilitacji by być w stu procentach sprawności. Na tyle na ile jeszcze jest w stanie.
- Czekaj... Naprawdę jesteś o mnie zazdrosna? - jego lekko uniesiona brew i pytające spojrzenie wskazywało na to, że pytał zupełnie serio.
Tak, zdarzało jej się kilka razy wspomnieć, że jest za przystojny by puszczać go gdzieś samego, aczkolwiek zawsze odczytywał to jako takie żartobliwe danie mu znać, że nadal ją kręci, że się jej podoba. Odkąd zaczynali do siebie wracać nie czuł od niej takich prawdziwych sygnałów zazdrości. Zdrowej zazdrości oczywiście, nie takiej zaborczości, jaką on czasami jej okazywał. Gdzieś tam w środku chyba chciał by to rzeczywiście była prawda. Lubił czuć się chciany, jak jakaś nagroda. Lubił też gdy ona była w stosunku do niego posesywna, nawet jeśli zupełnie nie musiała o niego walczyć. Już jej powiedział, że jego uczucia się nie zmieniły, kochał ją i nie rozglądał się na boki nawet w obliczu wyzwania przed jakim teraz stali. Chyba tym bardziej powinien był jej pokazać, że tutaj też nic się dla nich nie zmieniło.
To miało być przyjemne odwrócenie uwagi, aczkolwiek to nie znaczyło, że wszystko, co robił było w jakikolwiek sposób nieszczere. Naprawdę jej pragnął. Tęsknił za ich fizycznością i w końcu pokonał tę blokadę w głowie. To zupełnie w porządku, że tylko ona będzie miała okazję doświadczyć dzisiaj spełnienia. Pora przestać być samolubnym samcem alfa i w końcu okazać swojej partnerce trochę czułości. Z resztą wiedział, że sam też się tym podbuduje. Uwielbiał sprawiać jej przyjemność, jej orgazmy były dla niego czasami przyjemniejsze niż jego własne.
Dlatego nie czekał zbyt długo. Gdy tylko ściągnęła z niego koszulkę skorzystał z tego że ręce nadal miał sprawne i całkiem silne. Sięgnął w jej stronę by przerzucić jej udo przez swoje nogi i wciągnąć ją na siebie okrakiem. Znów połączył ich usta w kolejnych namiętnych pocałunkach, a jego dłonie zawędrowały na jej pośladki. Ścisnął je mocno, posesywnie, tak jak lubił. Tak, jakby przez chwilę nic się nie zmieniło. A to, że była w tej chwili w dresach zupełnie mu nie przeszkadzało. Po prostu znaczyło, że musiał ściskać mocniej, co definitywnie poczuła. Z każdym dotykiem przekazywał jej, że ta iskra nie wygasła. W żadnym wypadku. Doskonale wiedziała do czego to dąży i w jakim stanie skończy.

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Dygresja, od razu mi się skojarzyły te żenujące zabawy z polskich wesel, typu „pijany wujek Staszek zgaduje imiona po obmacaniu kobiecych kolan z przepaską na oczach”. Turbo cringe!
Przeklęta zimna czapka była równie zła, co kroplówki - ale najgorsze było to, że wszyscy kłamali. Callie nie spodziewała się leżenia na kwiecistej łące wśród trzepotu skrzydeł tęczowych motyli, podejrzewała że cała ta chemioterapia będzie jednym wielkim koszmarem - ale ilekroć próbowała te swoje obawy skonfrontować z drugą stroną, dopytać, uspokajano ją… Kłamstwami. Bo kroplówka miała być nieodczuwalna. „Może szczypać pierwszych kilka minut” - wypowiedziane pobłażającym tonem słowa lekarka mogła sobie teraz wsadzić w dupę. Nikt nie mówił o tym, że od zimnej czapki aż tak bardzo boli głowa, ani o tym, że na ciele robią się siniaki od byle podmuchu wiatru. Wszystkie te formułki z konsultacji lekarskich okazały się niczym przy prawdziwym doświadczeniu chemioterapii na sobie, a to był dopiero początek. Mogło być tylko gorzej. I uwierało w tym wszystkim, że po drugiej stronie zabrakło szczerości i uczciwości.
Pochłonięta szybką zmianą pozycji i pocałunkami, dopiero po chwili zorientowała się, że Galahad pytał poważnie. Jeszcze dziwniejsze było to, że musiał pytać - czy odpowiedź nie była dla niego oczywista? Callie oderwała się od jego ust niechętnie, ale temat był ważny. Dopiero w tym momencie dotarło do niej, że on sypał wyznaniami i komplementami jak z rękawa, a ona… Powtórzyła tylko kilka razy że jest przystojny i wiele razy, że nie jest gotowa na deklaracje. Słabo i nie fair. Ta dysproporcja wprawiła ją w dyskomfort, bo przecież czuła wobec niego wiele rzeczy - tylko bardzo jej było nie po drodze z mówieniem o tym na głos. A on zasługiwał na to, by usłyszeć różne zapewnienia z jej strony.
Ujęła twarz mężczyzny w dłonie, przyglądając mu się uważnie. Westchnęła krótko, próbując choć minimalnie uspokoić przyspieszony oddech. Policzki miała zarumienione od obrazków, które już rozgrywały się w jej wyobraźni, sprowokowane jego dłońmi na jej pośladkach. — Jestem o ciebie zazdrosna — powiedziała szczerze, z pełną powagą, po czym nachyliła się by krótko, ale czule go pocałować.
Problem z jej zazdrością był natomiast taki, że pilnowała się, żeby jej nie okazywać. Nie chciała żeby Galahad czuł się osaczony. Bardzo walczyła ze sobą i brakiem zaufania wobec Harringtona - o czym uczciwie mu wcześniej powiedziała. Nie potrafiła zapomnieć o tym, jak się poznali. Bała się, że spotka ją los Caroline - zasłużony. Dużo samozaparcia kosztowało ją niebycie typową zdradzoną, niepewną, zazdrosną babą, której Galahad bardzo szybko miałby dosyć. Nie wiedziała, że chciałby żeby tę zazdrość - w granicach dobrego smaku - czasami sygnalizowała. Nie przyszłoby jej to do głowy.
Masz wszystko, czego chcą kobiety. Wszystko, Gal. Jesteś niebezpiecznie przystojny - od tego się zaczyna… Poczucie humoru sprawia, że chce się zostać przy tobie na dłużej. Kobiety uwielbiają facetów, przy których mogą się śmiać. Jesteś inteligentny, i błyskotliwy, i masz to cholerne spojrzenie które rozpina staniki — trochę na jej twarzy zawitało tego focha z rzędu „jak śmiesz być tak dobrą partią i wodzić te wszystkie kobiety na pokuszenie”, ale sam chciał o tym rozmawiać. — Jakby tego było mało, trafiasz w gust absolutnie każdej grupy - te które szukają silnego i dzielnego mężczyzny-bohatera oczarują twoje opowieści o wojsku, a te które szukają wrażliwego i czułego nie oprą się historiom o terapeucie, który całymi dniami rozmawia z ludźmi o EMOCJACH. Wiesz, jaki jesteś wyjątkowy? Większość przystojnych facetów hetero rozpoznaje tylko głód, nudę i ochotę na seks! — im dłużej wymieniała te jego zalety, tym gorzej było; docierało do niej jak łatwo mogła go stracić. Wystarczyła jedna rozmowa w kolejce w kawiarni, żeby jakaś wstrętna lafirynda (oh well) zdecydowała, że zostawi Galahadowi numer telefonu na serwetce czy paragonie…
Z tego wszystkiego Callie zsunęła dłonie po męskiej brodzie, aż do klatki i trochę była zła, że Harrington nie żył zamknięty w piwnicy, bez dostępu do światła dziennego i opcji lepszych niż ona sama. Bo przecież… Co ona mu mogła zaoferować? Uroda szybko przemija, zwłaszcza w leczeniu nowotworu. Seks? Będzie go coraz mniej wraz z nasileniem objawów. Intelekt? Może i była całkiem bystra, ale nie skończyła żadnej szkoły, co było olbrzymim kompleksem. To może cechy dobrej żony? Też nie bardzo - nie była typem gosposi usługującej mężowi na każde skinienie. Naprawdę nie byłoby mu trudno znaleźć sobie fajniejszą dziewczynę. Może taką, która na „kocham cię” nie reaguje dreszczami i chęcią natychmiastowej ucieczki.
Wiem jakie robisz wrażenie na kobietach, bo zrobiłeś je na mnie. Denerwuje mnie to, że podobasz się innym kobietom i to, że mogą chcieć próbować cię poderwać. Jak wychodzisz sam to nie wiem czy do mnie wrócisz i skacze mi ciśnienie, i przez ciebie osiwieję zanim jeszcze przez chemię wypadną mi włosy — zakończyła już autentycznie zła i przejęta, bo przez jego pytanie zajrzała do tej zakazanej szufladki w głowie z etykietką „co by było gdyby?” i już wyobrażała sobie, że straci Harringtona na rzecz jakiejś lampucery. Pewnie blondyny z dmuchanymi cyckami, dla wzmocnienia efektu, że poleciał na jej zupełną wizualną odwrotność (czyli pewnie Callie nie podobała mu się nigdy!). — I widzisz co narobiłeś? Teraz wyszłam na psychopatkę a tak się starałam, żeby nic nie powiedzieć — jęknęła rozczarowana sobą, i w akcie rezygnacji przymknęła oczy, swoje czoło opierając o jego.
Czy mógłbyś, proszę, zignorować moją bujną wyobraźnię i kochać mnie jeszcze?

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie sądził, że to proste pytanie, choć zadane całkiem poważnie, mogło im w tej chwili pokrzyrzować dalsze plany. Wydawało mu się, że chociaż na chwilę udało im się zamknąć te wszystkie trudne tematy i spróbować po prostu nacieszyć się sobą. Pewnie po raz pierwszy od kilku tygodni. Na chwilę zapomnieć i ponownie się w tym wszystkim zatracić. Kochał ją, podobała mu się i pragnął jej to przekazać w jeden z najbardziej prymitywnych sposobów, jakie znał. Tak po prostu, no strings attached. Oboje zasłużyli sobie na taką chwilę uniesienia, nawet jeśli dla niego nie będzie w niej happy endu.
Więc choć naprawdę chciał poznać odpowiedź na swoje pytanie, równie niechętnie oderwał się od jej ust próbując skraść jeszcze kilka buziaków gdy się odsuwała, a jego dłonie nie przestały miętosić tych krągłych pośladków, które tak uwielbiał. Pieszczoty ustały dopiero kiedy rzeczywiście potwierdziła, że jest o niego zazdrosna. Uniósł na nią wzrok całkiem uważnie się jej przyglądając. To chyba pierwszy raz, kiedy rzeczywiście się do tego przyznała i czuł się z tym bardzo dobrze. Skoro tyle razy mu powtarzała, że nie jest gotowa na żadne deklaracje, a faktycznej zazdrości z jej strony do tej pory nie czuł, nawet jak gdzieś razem wychodzili, zaczynał się zastanawiać czy jej tak naprawdę zależało. Oczywiście wylane przy jego łóżku łzy już to potwierdzały, ale dobrze było też usłyszeć, że tak, chce by był tylko jej i że nie zamierzała się dzielić. Z uwagi na ich historię brał pod uwagę fakt, że jej uczucia względem niego na pewno są skomplikowane. To nie tylko jego historia, ale co gorsza ich historia. Chociaż to oficjalnie on był winny zdrady, tak ona była jej aktywną częścią i wiedziała o wszystkim w zasadzie od samego początku. Miała pełne prawo obawiać się, że wywinie jej podobny numer. W końcu zrobił to raz, mógł to zrobić ponownie. Najgorsze było to, że nie ważne, co zrobi czy powie, ta mała cząstka niej nigdy o tym nie zapomni i tego się najbardziej obawiał. Że ten związek jest przekreślony zanim się na dobre zaczął.
- Zapomniałaś o tym, że robię jeszcze niesamowite śniadania po seksie. - puścił jej oczko z rozbawionym uśmiechem, bo nie mogła temu zaprzeczyć.
Może ogólnie szefem kuchni nie był najlepszym, ale śniadania, tak, to jest coś w czym jest po prostu ekspertem. Jajka, bekon, tosty z awokado, czy śniadania na słodko. Ciężko było go w tym pobić i przy tych niewielu okazjach, kiedy miała okazję się o tym przekonać. Na pewno nie zapomniała.
Wiedział, że przyznanie tego wszystkiego pewnie nie jest dla niej najłatwiejsze, więc tu i tam dodawał nieco humorystycznych akcentów. Z resztą sama powiedziała, że ma to poczucie humoru, które sprawia, że chce się zostać. Chciał żeby została.
- I jak się z tym czujesz? - zrobił swoją najlepszą wersję terapeuty za chwilę po prostu cicho się śmiejąc - Z faktem, że jestem właśnie twoim facetem. Ty rzuciłaś na mnie urok. - uśmiechnął się dając jej czułego buziaka w policzek.
W jego oczach wcale nie była jakąś wariatką, ani tym bardziej kobietą, której brakowało pewności siebie. Niektórzy mogą się z nim nie zgodzić, jednak on widział w tym zdrową zazdrość. Jego zdaniem jest ona potrzebna, to też forma okazania tego, że komuś zależy. Tak długo jak nie przechodziła w jakąś skrajną wersję prób kontroli bądź robienia awantur. To, co czuła i o czym mu powiedziała było całkowicie normalne i dla niego cholernie ważne. Chciał by jego partnerka była o niego zazdrosna. Nie do punktu w którym zrobi się to dla niej przykre, ale on nie zamierzał dawać jej żadnych dodatkowych powodów do zazdrości prócz tego, co działo się właśnie w jej głowie. Dlatego nie mógł przestać się uśmiechać patrząc na jej twarz gdy opierała swoje czoło o jego. Kochał ją, bardzo.
- Oczywiście, że mogę. Kocham Cię Callie. - wyszeptał praktycznie w jej usta zanim zaczął ją całować, powoli, czule, niespiesznie, jakby mieli cały czas na świecie - Cokolwiek dzieje się w twojej głowie, dzieje się tylko tam. Jestem twój i zawsze do Ciebie wrócę. Nie ważne, ile razy wypuścisz mnie samego z domu. - uśmiechnął się do niej patrząc jej w oczy jeśli zdecydowała się je otworzyć, a w między czasie przesunął jej dłonie na swój kark - A jak się obawiasz, żawsze możesz zaznaczyć teren. Nie mam nic przeciwko. - przygryzł jej dolną wargę dając jej do zrozumienia o czym myśli.
- A teraz... - położył swoje dłonie na jej biodrach i spojrzał jej głęboko w oczy nieco je mrużąc - To ten wzrok, który rozpina staniki? - posłał jej ten zawadiacki uśmiech, który chyba musiał iść w parze z tym pierwszym żeby rzeczywiście dopiąć swojego.

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie potrzebował od niej w tym momencie żadnych większych deklaracji. To, że rzeczywiście była o niego zazdrosna było wszystkim, czego w tym momencie potrzebował. Znał koncept pozytywnej i produktywnej zazdrości. To jak do niego podchodziła pokazywało mu, że jej zależy. Gdyby był tylko przypadkowym facetem nie musiałaby być zazdrosna. Zazdrość świadczyła o uczuciach, takich, których jeszcze sama mogła nie być świadoma. Sam nie zamierzał sobie niczego wmawiać, więc o miłości nawet nie myślał, ale to co usłyszał do tej pory zupełnie mu wystarczało. I tak, to, że pozwoliła mu ze sobą zamieszkać jest też znakiem, że jest jej drogi, ale równie drogi mógł być jej przyjaciel, któremu w życiu się nie poszczęściło. O przyjaciela nie byłaby zazdrosna. Może nie chciała się jeszcze zaangażować i w żaden sposób tego nazwać, ale on wiedział swoje. O więcej na razie nie zamierzał prosić.
- Ohh... Może ty tak o mnie nie myślisz, ale tutaj... - puknął się w czoło - Jestem twoim facetem. - uśmiechnął się do niej zadziornie.
Może ona nie była zdolna do żadnych deklaracji w tym momencie, ale on tak. A skoro jest zazdrosna, nie zaszkodziło w ten uroczy sposób zapewnić jej, że faktycznie nie rozgląda się na boki i należy tylko do niej. Z resztą dlaczego miałby się rozglądać. Mieli między sobą wręcz zwierzęcy magnetyzm, od samego początku. Dla niego nic się nie zmieniło. Callie jest najpiękniejszą kobietą, jaką do tej pory widział i nie, nie chodzi o to, że większość życia spędził w wojsku, a jak wszyscy wiemy tam ten odsetek kobiet jest znacząco mniejszy. Tak po prostu. Wpadła mu w oko gdy tylko ją zobaczył i miała wszystko, czego by oczekiwał. Świetną sylwetkę, jędrne piersi i te pośladki, obok których nie mógł przejść obojętnie. Bez klepnięcia ich oczywiście. Można powiedzieć, że była jego dream girl i rak czy chemia raczej tego nie zmienią. Przynajmniej on na to nie pozwoli.
- Naprawdę potrzebujesz piwnicy? Spójrz na mnie. - zaśmiał się nieco gorzko - Nigdzie się nie wybieram, już nie wychodzę z mieszkania. Chyba, że obawiasz się, że przez okno wpadnie na mnie jakaś wariatka. - przewrócił żartobliwie oczami.
Nie miałby nic przeciwko żeby to ona go kiedyś napadła. Nie musiała robić tego przez okno, wystarczyło wyważyć drzwi i krzyknąć "that dick better be up!". Kiedyś byłaby całkiem duża szansa, że by był. W każdym razie Callie raczej nie musiała martwić się o to, że ktoś będzie go podrywał w jej własnym mieszkaniu. Chyba, że ma lokatorkę, o której nie wie i nagle wróci ze swojej otwierającej oczy podróży po krajach trzeciego świata. Wtedy może...
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Dźwignął się na kanapę, gdzie od razu został brutalnie zaatakowany przez swoją partnerkę. Zaśmiał się cicho kiedy zaczęła się mościć na nim. Nawet cicho mruczał za każdym razem kiedy całowała jego szyję czy ramiona. On oczywiście nie pozostawał jej dłużny. Jego dłoń wręcz automatycznie zaczęła sunąć po jej plecach lekko je głaszcząc i od czasu do czasu lekko znacząc swoimi paznokciami. Pieszczoty na tym się nie kończyły, została obdarowana wieloma buziakami w czubek głowy, czoło, ucho, gdziekolwiek tylko mógł sięgnąć ustami bez podnoszenia torsu.
- Mine is the only one you are ever going to sit on honey. - uśmiechnął się bardzo pewny swego głaszcząc jej policzki i odklejając jej włosy od twarzy po ich ekscesach - Też przygotuję dla Ciebie coś specjalnego. Niespodziankę. - pocałował ją ukazując jej zaraz ten swój niebezpieczny uśmiech numer dwanaście.
Już mu coś chodziło po głowie, ale nie zamierzał zdradzać żadnych szczegółów. Nawet nie uchyli rąbka tajemnicy, niech ją to trochę potorturuje. Chociaż w tym momencie pewnie nawet nie przejdzie jej to przez myśl. Były o wiele ważniejsze kwestie do zaadresowania. Jak chociażby należyty odpoczynek po udanych walentynkach.
- Na pewno musisz? Nie wolisz posłuchać moich kiepskich żartów? - ujął jej podbródek w dłoń i unosząc jej twarz w swoją stronę po prostu ją pocałował - Ja już wiem, że nie chcesz AGD, chyba, że zaliczamy do tego wibrator. - zaśmiał się cicho otulając ją swoimi ramionami - Nie czujesz się jakaś taka zmęczona? O boże... - przyłożył na chwilę dłoń do jej czoła otwierając szerzej oczy - Chyba masz gorączkę, powinnaś zostać w łóżku! - wyszczerzył się do niej mając jakiś tam cień nadziei, że da się przekonać.

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Mogła się tylko roześmiać na tę sugestię ever z dwóch powodów: raz, że nie widziała siebie z obrączką na palcu kompletnie, a deklaracje wiecznej miłości i bycia razem „na zawsze” kojarzyły jej się tylko z absurdalnie głupimi komediami romantycznymi; dwa, że to jej ever mogło być dość krótkie, o czym z pełną powagą poinformował lekarz. Raka wykryto bardzo późno, na domiar złego Carter zwlekała z podjęciem leczenia, a gdy już się zdecydowała - wybierała bardziej ryzykowne i niebezpieczne metody, które wcale nie musiały przynieść sukcesu, a stwarzały dodatkowe zagrożenia. Może w tym kontekście happily ever after nie brzmiało tak niemożliwie do osiągnięcia - zakładając, że umrze w ciągu kilku lat, nim wszystko zacznie się sypać. Jak to w życiu zazwyczaj bywa.
Nie możesz tak — obruszyła się, bo oczywiście, że na słowo niespodzianka w jej oczach błysnęło zaciekawienie. To trochę tak, jakby przy psie powiedzieć spacer i liczyć, że się nie zorientuje. Pls, amatorzy. — Wiesz ile to jeszcze dni? Dużo. Nie wytrzymam — protestowała, ale niespecjalnie zacięcie, bo to całe odpoczywanie w roli pilow princess było skrajnie wyczerpujące. Obiektywnie, to Galahad się napracował, ale co tu zrobić, że Callie najchętniej by się teraz ewakuowała do spania.
Tylko najpierw sprawdź pierwszą szufladę komody w sypialni, żebyś mi nie kupił powtórki — odparła bezwstydnie i z szerokim uśmiechem. Była kolekcjonerką gadżetów i zabawek, z których korzystała samodzielnie albo w parze. Miała tego sporo, ale zawsze ochoczo wypatrywała technologicznych nowinek. — Chociaż… Te odkurzacze, co odkurzają same, też brzmią fajnie — bardzo futurystycznie, a perspektywa posiadania jednego obowiązku w domu mniej była bardzo kusząca. Właściwie, to Galahad żadnych podpowiedzi nie wymagał - biżuteria, w dodatku z kategorii sentymentalnej, była jak najbardziej odpowiednim prezentem. Na pewno na tle innych mężczyzn wypadał niczym książę z bajki.
Nie mam sumienia — rzuciła wesoło, bo choć przyklejona do Harringtona, głaskana, przytulana i całowana chciałaby zostać przynajmniej do jutra, obowiązki wzywały. — Wiesz, jaka fala rozwodów i pozwów o prawo opieki nad dzieckiem przejdzie przez Lorne, jeśli dziś tym tłumom pijanych mężczyzn nie wytłumaczę, jak mają przeprosić swoje wybranki? — zażartowała, by po kilku krótkich całusach faktycznie zacząć wstawać. — Poza tym, napiwki będą świetne — a nie zamierzała udawać, że pieniądze nie miały żadnego znaczenia - bo nie chciała ich brać od ojca, a pakiet ubezpieczenia obejmujący jej preferowane metody leczenia nie należał do najtańszych. Jeśli mogła skończyć wieczór z równowartością miesięcznej pensji, tylko dlatego, że włoży małą czarną i sypnie babską mądrością… Rachunek był prosty: musiała ruszyć tyłek z kanapy.
Schyliła się, by pozbierać z podłogi rzucone wcześniej w pośpiechu ubrania. Galahadowi rzuciła jego koszulkę, swoje miała wrzucić do kosza na pranie, bo dresy może i przydały się w pierwszej połowie dnia - ale w drugiej niezbędna była obcisła i krótka sukienka. — Zamknij okna, skarbie — poprosiła idąc w stronę łazienki; szkoda by było, gdyby jakaś wariatka wpadła, jak jej nie będzie. Prawda? — I nie czekaj na mnie, wrócę późno.
Albo wcześnie, zależy jak na to patrzeć - pewnie, gdy na zewnątrz zacznie się robić jasno.
Po szybkim prysznicu zabłądziła jeszcze na kilka zbyt długich minut w salonie, żeby się stosownie przed wyjściem pożegnać - do pracy dotarła spóźniona, ale nie musiała się z tego nawet tłumaczyć. Na pytanie korki? odpowiedziała bardzo wymownym uśmiechem, który uciął dalsze dochodzenie.

KONIEC

Galahad Harrington
sex on the beach
-
ODPOWIEDZ