studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Bardzo się starała, by nie okazać irytacji. Dlatego nie spytała: Naprawdę nie przyszło wam do głowy, żeby powiedzieć mi o tym wcześniej?, nie trzasnęła drzwiami do sypialni gościnnej, w której czasem nocowała ani nie obraziła się na śmierć, oznajmiając matce, że w tej sytuacji jedzie do Cairns już dzisiaj.
Nie. Tove Rosenthal postanowiła zachować się jak dorosła (a może zrozumiała już, że nieważne jaką szopkę próbowałaby odstawić, i tak nie zrobiłoby to na nikim wrażenia…). Zaproponowała Mathilde pomoc w kuchni, zrobiła jakąś przekąskę z ciasta francuskiego i podjechała z matką do supermarketu po wino - wybierała, oczywiście, pani nie-Rosenthal, bo Tove pijała wyłącznie takie, które wstyd byłoby podać gościom. Nawet więcej: po powrocie do domu wzięła prysznic i zrobiła coś z włosami, zanim pierwsi nadgorliwcy zadzwonili do drzwi.
Nie usłyszały od niej ani słowa wyrzutu. Nawet się nie zająknęła, że przecież przyjechała do nich tylko na jedną noc, więc byłoby miło, gdyby nie urządzały w tym czasie imprezy dla połowy współpracowników Mathilde. Uznała więc, że ta dolewka wina zwyczajnie jej się należy.
Szkoda tylko, że nie udało jej się dotrzeć do stołu, na którym dwie godziny wcześniej sama ustawiała alkohol dla gości. Była blisko, ale po drodze prawie wpadła na kobietę z jakimiś ciemnymi włosami. Zdążyła ją dwukrotnie przeprosić za próbę morderstwa, zanim zorientowała się, że obok jej ofiary stoi Julian.
Z pozytywów: udało jej się powstrzymać i z ust nie wyrwało jej się przekleństwo.
Z wad: nic już nie powiedziała, po prostu odwróciła się na pięcie i wyszła z salonu.
No dobra, pocieszała się tych piętnaście minut później, gdy siedziała już na szczycie schodów prowadzących na piętro. Wystarczy, że poczeka tu do końca tej głupiej imprezy. Zdążyła zgarnąć z kuchni paczkę chipsów i wino, więc nie umrze z głodu. Da sobie radę, przecież jej matki są już stare, to ile ci ludzie mogą tu niby siedzieć? Jeszcze godzinę, dwie? No, góra pięć - mówi się trudno. Poczeka, bo przecież za żadne skarby nie wróci do tego salonu.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Najwyraźniej tego dnia w salonie matki Tove znajdowały się co najmniej dwie osoby, które postanowiły zachowywać się jak dorosłe zamiast robić dramy przy ludziach. A może Julian nie tyle postanowił, co zwyczajnie nie miał wyboru, bo co niby miał powiedzieć Laine, kiedy oświadczyła mu, do kogo wychodzą? „Sorry, głupia sprawa, ale przeleciałem kiedyś córkę twojej koleżanki i jakoś głupio teraz chodzić po jej domu i wyjadać jej zawartość lodówki”? Próbował wykręcić się tym, że ma za dużo pracy, że pewnie Laine będzie wolała rozmawiać ze znajomymi z pracy bez kręcącego się wokół męża, a w ogóle to Connie ma chyba gorączkę i nie powinna zostawać sama ulicę dalej, ale usłyszał tylko, że ostatnie trzy weekendy spędził albo w pracy, albo na wyjeździe z kolegami, więc niech zakłada koszulę i nie marudzi. Pod tym względem miała zresztą rację, bo wspólny weekend obiecał jej już jakiś czas temu, prawdopodobnie powiedział nawet, że będzie mogła zdecydować, co będą robić. Liczył co prawda na obiad, ewentualnie jakieś kino, ale cóż – założył grzecznie koszulę, wywracając oczami tylko kilka razy, zgarnął jakieś wino z kategorii drogich i tych, które daje się innym ludziom, żeby samemu nie musieć się na nad nimi krzywić, po czym skomplementował kilka razy żonę i wybrali się do jej koleżanek. Spodziewał się trochę wynudzić, trochę porecytować, co tam u nich („tak, tak, remont łazienki już skończony”, „a widzieliście zdjęcia Connie z jej ostatniego przedstawienia?”, „jedziecie tam w tym roku na wakacje? Byliśmy ostatnio, musicie wziąć apartament na ostatnim piętrze”), napić się i uciekać do domu. Nie spodziewał się za to zupełnie, że będzie musiał łapać swoją potrąconą żonę i że osobą, która próbowała złamać jej kostki, będzie…
O kurwa.
On też nic nie powiedział. Odprowadził Tove wzrokiem, zanim zorientował się, że Laine coś do niego mówiła, wyjątkowo rozbawiona. Zarejestrował może połowę jej słów, ale i tak zaśmiał się w odpowiedzi, szybko orientując się, że podjął dobrą decyzję co do reakcji. Poprosiła go jeszcze o dolewkę wina, więc poszedł się tym zająć, przy okazji samemu wykańczając swój kieliszek. Mógł przewidzieć wiele rzeczy, które pójdą dzisiaj nie tak, ale w najgorszym wypadku kończyły się dla niego śmiercią z nudów, ewentualnie irytacją, nie spotykaniem się z kimś, kto pomógł mu prawie zakończyć własne małżeństwo. Pewnie powinien być więc jej wdzięczny za to, że od razu sobie poszła i nic do niego nie mówiła. Pokręcą się jeszcze chwilę po salonie z Laine, pouśmiechają się, wyjdą i zapomni, że taka impreza miała w ogóle miejsce. Brzmiało na najlepsze możliwe rozwiązanie, ale… Julian nigdy nie był najlepszy w wybieraniu najlepszych rozwiązań. Zaniósł żonie wino, spytał Mathilde, gdzie mają drugą łazienkę (oczekując informacji, że na górze), a kiedy już zapewnił sobie alibi, wszedł po schodach i zatrzymał się kilka schodków przed Tove. Powinien być bardziej wkurwiony za to, że w ogóle tu przyszedł czy za to, że od razu zwrócił uwagę na to, jak dobrze wyglądała w tej sukience? - Jak się bawisz? – bo dokładnie o to powinno się pytać w takiej sytuacji, nie?

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Musiała się pilnować, by pamiętać o normalnym oddychaniu. Sama nie wiedziała, dlaczego wstrzymuje powietrze i napina mięśnie, jak gdyby stało się coś złego. Nie stało, prawda? To znaczy, oczywiście, że tak, ale to było dawno temu. Nie musieli teraz robić z tego żadnej wielkiej sprawy. Nawet takiej malutkiej. Może w ogóle tak to działa z seksem - lista osób, z którymi spałeś, dezaktualizuje się i wygasa po roku? Nie wiedziała, bo nie miała szczególnie imponującego doświadczenia w tej kwestii, ale brzmiało sensownie (a z pewnością brzmiało jak wersja, którą wygodnie byłoby przyjąć samej Tove). Skoro tak, mogła przeczekać do końca imprezy na tych schodach, a potem zająć się już swoim życiem. Nie bawić się w żadne poważne rozmowy ani nawet w te niepoważne: po prostu wytrwać do momentu, w którym Julian pójdzie do domu.
Ach, no tak, trzeba oddychać - upomniała samą siebie, a skoro już była spięta i na skraju zapowietrzenia, postanowiła do tego wziąć łyka wina. A potem jeszcze jednego, gdy przypomniała sobie, jak wpadła na nich w salonie.
Nie spodziewała się chyba, że to będzie aż takim szokiem. Samo spotkanie Juliana (założyła chyba, że miał przynajmniej na tyle przyzwoitości, żeby się nie pojawiać w domu jej matki, zupełnie jak gdyby powinien się domyślać, w które weekendy Tove odwiedza rodziców), ale przede wszystkim - tej kobiety.
Jego… żony?
Jezu.
A może - Tove pocieszała teraz Tove, prowadząc ze sobą intensywny dialog we własnej głowie - to wcale nie jest jego żona. Może ma po prostu różne typy kochanek: jedne do pukania w pubie, a inne do zabierania na poważne imprezy poważnych ludzi? Albo po prostu nosi pierścionek jako biżuterię? Kupił, bo pasowała mu do zegarka, a nie dlatego, że obiecał jakiejś kobiecie, że nie będzie jej zdradzał? Tak, to brzmi całkiem prawdopodobnie. Mogła wziąć kolejny oddech.
Początkowo go ignorowała - gdy zobaczyła Juliana na dole schodów, wbiła wzrok w jeden punkt przed sobą i udawała, że wcale go nie widzi. Przez chwilę była nawet gotowa zgrywać nagły napad głuchoty, ale dość szybko poszła po rozum do głowy (no, a przynajmniej po jakąś jego resztkę). Posłała mu nieco nachmurzone spojrzenie - Julianowi, a nie rozumowi - jakby liczyła, że to go odstraszy. - Nie powinieneś być teraz na dole? - odpowiedziała pytaniem i przesunęła się do ściany. Po to, żeby mógł wejść na piętro, gdyby bardzo chciał. W żadnym razie nie po to, by teraz się do niej dosiadał.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Gdyby zależało to tylko od niego, oczywiście że wolałby nosić obrączkę tylko dlatego, że pasowała mu do zegarka. Niestety, nie tylko nie pasowała, była jeszcze związana ze ślubem, który postanowił wziąć jakieś dwanaście lat temu z kawałkiem, zanim ciążowy brzuch Laine urósł na tyle, że przestałaby mieścić się w wybraną suknię ślubną. Teraz wydawało mu się to w jakimś sensie śmieszne. Ludzie naprawdę brali jeszcze śluby tylko ze względu na wpadkę? Czy Connie nie byłaby przypadkiem szczęśliwsza, gdyby miała rodziców, którzy po prostu się kolegują, a nie zaczęli ze sobą rozmawiać dopiero jakiś rok temu, kiedy okazało się, że jedno z nich puszcza się na boki? Ale wtedy, kiedy podejmował tę decyzję (albo raczej pozwalał innym podjąć ją za siebie), wydawało mu się, że to jedyne sensowne rozwiązanie. Tak jest i tak być powinno, podobnie jak pójście na prawo, praca w kancelarii ojca i stawianie się na co któryś z rodzinnych obiadków w domu zdecydowanie zbyt dużym jak na samego Gregory’ego i jego okazjonalne narzeczone. I czym to się kończyło? No właśnie tym, że teraz opierał się o balustradę (musiała to wygooglować, żeby upewnić się, że o to słowo mi chodzi, pozdro), patrząc na próbującą ignorować go Tove z jakimś odrobinę bezczelnym rozbawieniem na twarzy. - Powinienem, ale pomyślałem, że przyjdę się przywitać – odparł bardzo nonszalancko. Zdecydowanie bardziej niż powinien, bo – na litość bogów wszelakich – po co on tu w ogóle przyłaził i ją zagadywał? Chciał się upewnić, że nikomu nie powie? Przypomnieć jej, jak dobrze się przez chwilę razem bawili? Czy może przedstawić ją Laine z informacją, że to przez nią (ekhm) prawie się rozstali, ale tak naprawdę może jej podziękują, bo gdyby nie zdrada Juliana, do dzisiaj mijaliby się w milczeniu na korytarzu w domu? Zmarszczył nieco czoło, kiedy Tove się przesunęła, bo przez chwilę faktycznie przemknęło mu przez głowę, że chciała, żeby usiadł obok. Całe szczęście nie był aż takim debilem i utrzymał bezpieczny dystans dwóch schodków. - Nie wiedziałem, że tu dzisiaj będziesz – powiedział po chwili, trochę szybciej niż zdążył w ogóle pomyśleć. Chciał wyjaśnić, że nie stalkuje jej z tęsknoty? - Planujesz tu teraz siedzieć przez cały wieczór, żeby mnie unikać? – Nie trudno było zgadnąć, które z nich było mądrzejsze.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Tove lubiła o sobie myśleć, że nie jest złą osobą. Nie była, prawda? Przecież segregowała śmieci. Nie obrażała obcych ludzi w internecie, pisząc im chamskie wiadomości. Zawsze czekała na zielone światło i na swoją kolej w sklepowej kolejce. Nie życzyła obcym kobietom, by niewierni mężowie łamali im serce (tak, chyba trochę zakładała, że większośc par jest ze sobą z miłości - może kiedyś z tego wyrośnie). Bywała impulsywna i lekkomyślna, czasami kiepsko oceniała sytuację i nie zastanawiała się nad konsekwencjami: jak wtedy, gdy całujesz się z obcym facetem po kilku drinkach albo wtedy, gdy jednak zjadasz to awokado, nawet jeśli wygląda nieco podejrzanie. Na litość boską, przecież Tove nawet rzadko jadła awokado, martwiąc się samolotami, śladem węglowym, ekologią i wszystkimi tymi sprawami, którymi straszono ją w internecie, choć nie miała na ich temat zbyt dużego pojęcia.
Mogłaby tak długo, uporczywie usiłując przekonać wszystkich - a przede wszystkim samą siebie - że nie jest jakąś puszczalską bździągwą, której nudzi się na studiach, więc w ramach nowego hobby rozbijasz cudze małżeństwa. Niczego już nie chciała psuć, dlatego zamierzała siedzieć na tych schodach, ile tylko będzie trzeba.
A potem patrzyła na Juliana, który wyglądał, jakby świetnie się bawił i miała ochotę go przez to kopnąć. Nie do końca już samej sobie ufała, dlatego objęła kolana rękoma. - Trochę głupio - skwitowała ten jego pomysł i wzruszyła lekko ramionami, by Julian na pewno nie miał wątpliwości, jak bardzo Tove to wszystko nie obchodzi. Przecież tylko chowała się tutaj i z trudem oddychała, czy można być bardziej zblazowaną niż ona teraz? No chyba nie.
- Nie wiedziałeś - powtórzyła za nim. - Co to znaczy? Że kiedy wiesz, że mnie nie ma, regularnie wpadasz do mojej matki z wizytą? - spytała, nim zdążyła się powstrzymać i miała ochotę się skrzywić. Zakładała, że Julian jest od niej z dychę starszy - nie mógłby być jej ojcem (i całe szczęście), ale to, że był jakimś znajomym jej matki czyniło tę sprawę jeszcze gorszą.
To, że nie planowała uciekać się do przemocy fizycznej, nie znaczyło jeszcze, że nie mogła mu wbić szpili. I widocznie postanowiła skorzystać z tej możliwości - przez krótką chwilę przyglądała mu się w milczeniu, zanim powiedziała: - Jeszcze nie zdecydowałam. Może po prostu zejdę na dół i pójdę przedstawić się twojej żonie. Opowiem jej, skąd się znamy, to urocza historia.
Wcale nie chciała mu w żaden sposób grozić i ani przez chwilę nie rozważała tego na serio. Chciała tylko, żeby przestał być taki zadowolony z siebie, gdy Tove odchodziła od zmysłów.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Prawdopodobnie nie zapowietrzał się razem z nią tylko dlatego, że spędził na to zwyczajnie zbyt dużo czasu na sali sądowej i we własnej rodzinie. Wszelkie wątpliwości, obawy i niepewności maskował przy pomocy bezczelnych uśmieszków i starannie wypracowanej (ekhm, znaczy się niewymuszonej) nonszalancji tak szybko, że często sam nie orientował się, kiedy zaczął to robić. Ramseyowie byli podobno nie do zdarcia i ze wszystkim sobie radzili, więc ze wszystkim radził sobie też Julian. Ze zdradzaniem żony, kilkunastoma latami w nieszczęśliwym małżeństwie i ze spotykaniem swojej kochanki (to słowo wywoływały w nim jakiś potworny dreszcz zażenowania, ale chyba nie z tych względów, z których powinno) na imprezie, na której kręciło się zdecydowanie zbyt dużo nieodpowiednich osób. Gdyby był na miejscu Tove, prawdopodobnie sam miałby ochotę się kopnąć, ale przecież nie będzie się tu przed nią otwierał i opowiadał, że no kurwa, zestresował się koszmarnie, jak ją zobaczył, prawda?
- Albo… uprzejmie? – odparł, patrząc na nią trochę z ukosa, jakby przestrzeganie dobrych manier było tutaj faktycznie najistotniejszą sprawą. Może chciał po prostu z bliska popatrzeć na tę sukienkę i dlatego tu przylazł. - Co? Po co? – wybiła go odrobinę pytaniem o przyjaźń z jej matką i Julian zaraz pokręcił głową. - To znaczy, że gdybym wiedział, że tu dzisiaj będziesz, pewnie... – urwał nagle. Co, byłby bardziej uparty przed wyjściem? Wylałby sobie keczup na wszystkie koszule, żeby siara była z nim gdziekolwiek wyjść? - Udawałbym, że jestem chory czy coś – dodał zaraz, marszcząc odrobinę brwi, jakby sam zastanawiał się, czy powinien mówić coś tak idiotycznego na głos. - Próbuję ci powiedzieć, że nie przyszedłem tu dzisiaj, żeby cię… zawstydzać? Czy coś, nie wiem – być może (ale tylko BYĆ MOŻE) odczytywanie skomplikowanych emocji dwudziestolatek w takiej sytuacji również nie należało do jego najmocniejszych stron. Wolał chyba tych swoich wszystkich bogatych biznesmenów, których bronił przed więzieniem za oszustwa podatkowe, z nimi bywało trochę prościej w komunikacji.
Te wszystkie beztroskie nuty w głosie i ogólny image niezmartwionego specjalnie cwaniaczka umknęły w jednej sekundzie, kiedy Tove postanowiła odezwać się po raz kolejny. Przez chwilę mierzył ją uważnie wzrokiem, próbując ocenić, na ile mogła mówić prawdę. Zrobiłaby to tutaj, na imprezie swojej matki? - Myślę, że żadne z nas by tego nie chciało – powiedział powoli i usiadł na swoim schodku, żeby tak nad nią nie wisieć. - Chciałem tylko wyjaśnić, że możesz zachowywać się dzisiaj normalnie, nic takiego się w końcu nie dzieje. Chyba że to... – wskazał ręką na jej czipsy i wino – jest twoje normalnie, wtedy… pewnie, miłego siedzenia na schodach? Ale... byłoby pewnie głupio, gdyby ktoś potem zaczął cię wypytywać, czemu nie byłaś ze wszystkimi na dole.
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Skoro tak, wcale chyba nie chciała, żeby Julian zachowywał się uprzejmie – nawet jeśli zwykle uważała to po prostu za pewną normę: w świecie Tove rzeczywiście ludzie, niejako z automatu, powinni przestrzegać ciszy nocnej w akademiku, być dla siebie w miarę mili i witać się, gdy wpadasz na kogoś znajomego. Tylko że Julian nie był jej znajomym: a już z pewnością nie powinien nim być, nawet jeśli w teorii mógłby się łapać do tej kategorii. Posłała mu więc kolejne spojrzenie z kategorii naburmuszono-nachmurzonych (właśnie postanowiłam, że to dwie różne rzeczy), a kiedy już Tove przypomniała sobie, że jest przecież dorosła, nie pozostało jej już nic innego jak tylko westchnąć. - Ja też nie wiedziałam – powiedziała w końcu. Zmarszczyła lekko czoło, gdy usłyszała, jak to brzmi, więc zaraz potem dodała: - Wiedziałam, że ja tu będę, ale… nie wiedziałam, że ty będziesz. W ogóle nie wiedziałam, że planują imprezę, przyjechałam na weekend – spróbowała mu to lepiej wyjaśnić, choć nie wiedziała, czy z perspektywy Juliana ma to jakikolwiek sens – nie musiał przecież wcale wiedzieć, gdzie i z kim mieszkała teraz Tove. Nie pamiętała, czy mówiła mu coś na ten temat, a nawet jeśli, to przez rok i tak sporo się zmieniło.
A nawet jeśli – ostatecznie to ona była przecież w domu swojej matki, więc chyba nie musiała mu się z tego specjalnie tłumaczyć. Zamiast tego spytała: - Dlaczego miałbyś mnie zawstydzić?
Oczywiście, mogła sobie wyobrazić co najmniej kilka powodów, ale wciąż okropnie ją to denerwowało – to, że Julian zachowywał się, jakby to był problem wyłącznie Tove, choć to nie jej żona kręciła się właśnie po salonie.
Kiedy usiadł obok, spróbowała przysunąć się jeszcze bliżej ściany, by zmniejszyć ryzyko, że nawet niechcący się dotkną. Nie ufała ani jemu, ani sobie, żeby ryzykować podobne atrakcje. Wzruszyła lekko ramionami w odpowiedzi na to, że żadne z nich by tego nie chciało i nic nie odpowiedziała, zamiast tego po prostu sięgnęła po chipsa. - Nie sądzę, żeby ktoś mnie o to wypytywał – stwierdziła. Nikomu z zaproszonych gości nie brakowało towarzystwa Tove (nie licząc Juliana, jak widać) i nie zdziwiłaby się, gdyby jej matki wręcz się ucieszyły, że gdzieś zniknęła, przynajmniej miały spokój. - Byłoby bardziej głupio, gdyby ktoś mnie potem wypytywał, czemu siedzę tu z tobą – zauważyła i wzięła jeszcze jednego chipsa, a skoro żuła, to nie mogła dodać, że właściwie to Julian siedział tu z nią.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- I nie wiedziałaś, że akurat w ten weekend mają imprezę? – trochę dopytał, trochę za nią powtórzył, zupełnie jakby miał jakiekolwiek prawo krytykować czyjąś dynamikę rodzinną i to, że ktoś nie wiedział, co członkinie tej rodziny planowały. Istniała duża szansa, że sam o jakichś wieczorkach ze znajomymi przypominał sobie (chociaż on twierdził, że dowiadywał się) kilka godzin wcześniej, zupełnie jak miało to miejsce dzisiaj, więc prawdopodobnie powinien się po prostu zamknąć. Sam chyba zresztą doszedł do takiego wniosku, bo zanim Tove zdążyła mu odpowiedzieć, po prostu wzruszył ramionami z miną, która jasno mówiła, że spoko, właściwie to nie krytykował.
Na jej pytanie musiał jednak mocniej zmarszczyć brwi i przyjrzeć się jej przez chwilę, jakby próbował odgadnąć stojącą za tym intencję. - Nie mam pojęcia – powiedział wreszcie. - Ale uciekłaś na mój widok bez słowa, więc uznałem, że musiałem cię… coś – wyjaśnił z kolejnym wzruszeniem ramion, tym razem nie tyle, żeby zasygnalizować, że temat jest nieistotny, co żeby wskazać, że żadne kłopotanie, złoszczenie czy zawstydzanie nie było jego intencją. I jasne, że bardzo próbował zrobić tu z siebie świętego, który nie ma żadnego problemu i według którego mogli się przywitać jakby nigdy nic i rozejść, a może nawet chwilę pogadać przy wszystkich innych. Czy byłby w stanie to odegrać? Wysoce prawdopodobne. Czy dla niego to wszystko było tak bezproblemowe, jak udawał? No nigdy w życiu. Wygodnie było jednak chwilowo założyć, że faktycznie to Tove miała tutaj problem, a on był zupełnie wyluzowany, pewny siebie i niczym się nie martwił.
Sam chyba zauważył, że zmniejszenie odległości mogło nie być tak świetnym pomysłem, jak mu się przed chwilą wydawało. Chciał chyba udawać dobrego, miłego faceta, który nie mówi jej z góry, że nie spodobało mu się grożenie mu, ale zamiast tego, nawet te dwa schodki niżej, znalazł się niebezpiecznie na jej poziomie i… musiał się jej przyjrzeć. Nawet w tak stresującej i nietypowej sytuacji musiał zamienić się z chujem na głowy i zauważyć, jak włosy opadają jej na odsłonięte ramiona przy tej pieprzonej sukience i że Tove była dokładnie tak samo ładna, jak rok temu. Włożył bardzo duży wysiłek w to, żeby nie obczajać, jak w tej sukience wyglądały jej cycki, bo bardzo chciał wmawiać sobie, że nie miał aż takiego problemu z niepuszczaniem się na prawo i lewo, więc zamiast tego zaczął jej znowu słuchać. - Czemu? Możesz mnie pytać chociażby o studia i o to, czy przyszłość po nich jest tak wspaniała, jak wmawiają ci na uczelni – odparł. Przecież musiał mieć opracowane alibi (szkoda tylko, że nie wiedział, że aktualnie się kupy nie trzymało). Przetarł zarośnięty policzek dłonią, spojrzał na Tove jeszcze raz i nagle spytał: - Mówiłaś komuś? – Mogła próbować mu tylko dopiec swoimi groźbami, ale skoro już zaczęła, musiał upewnić się, że kiedy stąd odejdzie, nie rozpęta się jednak jakieś mniejsze lub większe piekło.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- Nie dogadałyśmy się po prostu - odparła: dość szybko, ale z nieźle wyćwiczoną obojętnością. Takie rzeczy się przecież zdarzały w kochających się, dobrze funkcjonujących rodzinach: mogła, na przykład, umówić się z mamą, że przyjedzie, a ta zapomniała przekazać to Mathilde, zanim kobieta zaprosiła znajomych. A może to Mathilde wyleciało z głowy, że impreza jest już w tę sobotę, a nie dopiero w następną, kiedy mówiła Tove, żeby koniecznie wpadła do nich na weekend. Może się nie zrozumiały i matki myślały, że Tove planuje je odwiedzić dopiero za tydzień? Albo wiedziała, że zawsze jest tu mile widziana, niezależnie od okoliczności, dlatego postanowiła zrobić im niespodziankę, nieświadoma tego, że matka i Mathilde mają już plany? Opcji było sporo, a Tove już była gotowa wybrać jedną z nich i trzymać się tej wersji z uporem dużo ważniejszej sprawy. Albo: z uporem dzieciaka, który przez lata nie mógł powiedzieć nikomu, że z jej tatą dzieje się źle, więc nieświadomie stała się bardzo wyczulona na choćby najdrobniejsze sugestie, że coś, co dzieje się w jej rodzinie, może odbiegać od normy.
- Uciekłam, bo nie zamierzam teraz wdawać się w pogawędki z twoją żoną - powiedziała z pewnym naciskiem, jak gdyby wciąż próbowała przekonać Juliana, że to jej reakcja była odpowiednia i mądra. A już z pewnością mądrzejsza niż szukanie jej potem na piętrze, z dala od innych gości. Próbowała też ukryć, w jaki dyskomfort wprawiło ją wypowiadanie na głos tego strasznego słowa na Ż, ale czuła, że musi to zrobić - także dlatego, że wciąż istniał przecież cień szansy na to, że Julian wyprowadzi ją z błędu i powie, że to jego siostra. Albo kolejna kochanka.
Do tej pory dość nieźle panowała nad twarzą - no, a przynajmniej ona sama tak uważała, choć w rzeczywistości to było jakieś 3/10 - ale widocznie straciła tę umiejętność, gdy rozmowa zeszła na studia. Skrzywiła się z zupełnie wyraźnym obrzydzeniem. - Zapomniałam, że jesteś prawnikiem - powiedziała to takim tonem, jakby nazwała go co najmniej stópkarzem. W dwóch słowach: silna niechęć.
Spojrzała na niego, zamrugała powoli i zmarszczyła lekko czoło. - No… tak? - odparła powoli, jakby z wahaniem. - No wiesz… koleżankom. I paru osobom z uczelni. Powiedziałam też mamie, ale prosiłam, żeby nie mówiła Mathilde. Nie mówiłeś, że… że nie powinnam.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- I mam rozumieć, że uciekasz tak od wszystkich ludzi, z którymi akurat nie chce ci się rozmawiać? – spytał tonem nieproporcjonalnie uprzejmym do sytuacji, w jakiej się znajdowali. Może to też wzbudziło jego obawy i przyczyniło się do tego, że tu jednak za nią przylazł (albo zrobił to impulsywnie i bezsensownie, a teraz na bieżąco próbował się jakoś usprawiedliwić, która opcja brzmiała bardziej prawdopodobnie?). Laine wyglądała na raczej rozbawioną, więc mógł założyć, że uznała Tove po prostu za trochę dziwną i już dawno o tej sytuacji zapomniała, ale przecież nie mógł ryzykować, że jednak za godzinę wpadną na siebie po raz drugi i jego szanowna żona – nie siostra, ani nie kolejna kochanka, niestety – postanowi do niej zagadać i zacznie ją o coś wypytywać. A może jednak sam zaczynał już trochę panikować?
Na chwilę jego uwagę odwróciła reakcja Tove i musiał aż unieść brwi, niekontrolowanie rozbawiony. - Coś ci tam zrobili? Wyrzucili cię ze studiów? – drugie pytanie zadał niemal ze zrozumieniem, bo raz, że jego też prawie wyrzucili, a dwa… no cóż, on też nie za bardzo lubił prawników. Szczególnie swojego ojca, brata i połowy rodziny, rzecz jasna, ale generalnie nie pałał wielką pasją ani do znajomych z pracy, ani do pracy samej w sobie. Był w niej dobry, pewnie, zarabiał też bardzo dobre pieniądze, ale może byłby szczęśliwszy gdzieś na farmie emu ze swoją piętnaście lat młodszą dziewczyną?
Która najwyraźniej (w tej wersji, w której nie była jego dziewczyną, a Julian nadal był tylko adwokatem bardzo bogatych, robiących wałki finansowe ludzi) planowała doprowadzić go do zawału serca. Naprawdę chciał się tylko upewnić, że ich, ekhm, sekret pozostanie sekretem i dać jej spokój na resztę wieczoru i życia, ale nie tylko nie mógł sobie pójść. Zrobiło mu się na chwilę na tyle słabo, że bardzo cieszył się, że jednak usiadł. Pozostawało mu mieć nadzieję, że w tym świetle Tove nie widziała, jak zbladł i zamilkł na chwilę zdecydowanie dłuższą niż do tej pory. - Słucham? – powiedział jakby ciszej, wolniej i trochę martwiej. - Żartujesz, prawda? – Nie był jeszcze gotowy pomyśleć, że mogło być inaczej, bo tego scenariusza nie przewidział. Jasne, że Laine wiedziała o jego zdradzie, ale przecież nie wiedziała, z kim ją zdradził. Matka Tove nie mogła przecież nie mówić jej nic tak długo, prawda? Jego mózg ruszył w natychmiastowe poszukiwanie dowodów, ale serce było niebezpiecznie blisko stanięcia, kiedy wpatrywał się w Tove w oczekiwaniu na odpowiedź.
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Wzruszyła ramionami z pewną nonszalancją, ale łatwo można by uznać ten gest za nieco niegrzeczny - tym bardziej, że przecież Julian był gościem, cóż, nawet jeśli nie Tove, to jej matek. Zaprosiły go i prawdopodobnie nie zrobiły tego po to, by ich naburmuszona córka dawała mu potem do zrozumienia, że wcale nie jest tu mile widziany. A na wypadek, gdyby to wzruszenie ramion wcale go nie dotknęło, dodała jeszcze: - Widocznie z tobą wyjątkowo bardzo nie chce mi się rozmawiać - przecież gdyby było inaczej, to nie siedziałaby teraz na tych schodach. To nie tak, że na liście Osób, Które Tove Postanowiła Unikać znajdował się wyłącznie Julian - w tym momencie śmiało można było dodać do niej jego żonę, Mathilde czy tego starszego pana w jasnym garniturze, który był najnudniejszym rozmówcą, jakiego Tove kiedykolwiek spotkała (byłaby gotowa tak zeznać nawet pod przysięgą). Mimo to, uplasował się w rankingu całkiem wysoko.
Pytanie o jej studia było, wbrew pozorom, trochę skomplikowane. Bo przecież wszystko było kwestią interpretacji: to, czy Tove sama odeszła, czy jednak rzeczywiście została wyrzucona. Nabrała więc powietrza i otworzyła usta, by mu to wszystko szczegółowo wyjaśnić, po czym… zamknęła buzię. Potrząsnęła lekko głową, zaciskając usta w wąską kreskę, co zwykle w nieprzyjemny sposób upodabniało Tove do własnej matki. - Gdybym chciała z tobą rozmawiać o moich studiach, to zostałabym z wami na dole - przypomniała mu. Nie zamierzała mu się teraz tłumaczyć - czuła się przy nim już wystarczająco bezbronna i nie chciała odsłaniać się jeszcze bardziej. Wystarczająco się już obnażyła w tej sukience.
- Pamiętałabym - powiedziała z lekkim naciskiem. - Gdybyś powiedział mi, że to tajemnica i nie powinnam nikomu mówić. Ale tego nie powiedziałeś, więc… no wiesz, niby skąd miałam wiedzieć, że to jakiś sekret? - spytała, próbując przekonać Juliana, że widocznie miał dość podstawowe braki, jeśli chodzi o romansowanie z typiarami, które nie były jego żoną. Bo okej, to mogło się wydawać oczywiste, że nie powinna opowiadać ludziom, że żonaty Julian się puszcza, ale gdyby zależało mu na dyskrecji, istniał na to jeszcze prostszy sposób: nie puszczać się.
Odwróciła się od niego, by chwycić swoje wino i chipsy - zrobiła to w samą porę, by Julian nie mógł dostrzec, jak na jej twarzy pojawia się… skrucha, gdy docierał do niej jej błąd? A może złośliwa satysfakcja, że go nabrała? - Nie wiem, będziemy musieli się przekonać - skwitowała krótko i wstała, by razem ze swoimi łupami zniknąć w głębi korytarza.

Julian Ramsey żegnam
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
ODPOWIEDZ