about
There is competition between every person and this mountain. The last word always belongs to the mountain.
004.
{outfit}
Obawiał się momentu, w którym będzie musiał stanąć obok całej jego rodziny i patrzeć jak na pogrzebie zostaje pochowana pusta trumna. To miało być jakieś zamknięcie rozdziału dla wszystkich bliskich zmarłego, ale nie dla Benedicta. Wiedział, gdzie jest ciało, wiedział, że nie powinien go tam zostawiać, nawet jeżeli prawdopodobnie skończyłoby się to dla niego również śmiercią. Oczywiście każdy himalaista powie, że to co teraz Benedict sobie myślał to bzdura totalna, bo w takich momentach najważniejsze jest to, żeby samemu zejść w bezpieczne miejsce, a później starać się pomóc osobie, która została na górze... chociaż akurat przyjacielowi Adlera już się pomóc nie dało. Wiedział, że będzie go to prześladować do końca życia i szczerze mówiąc miał nadzieję, ze ten koniec nadejdzie jakoś szybko. Przynajmniej Sadie nie musiałaby sie z nim męczyć, bo nie był teraz najlepszym narzeczonym z możliwych. Wręcz przeciwnie, był okropny.
W końcu jednak nadszedł ten moment. Starał się stać z tyłu i po prostu po cichu uczestniczyć w ceremonii. Gdy ta się skończyła to szybko ulotnił się, postanowił pokręcić się po cmentarzu i wrócić na miejsce gdy już wszyscy sie rozejdą i będzie mógł w spokoju podumać przy grobie. Tak zrobił. Wrócił, gdy wszyscy poszli i był tam naprawdę długo. Tak samo zresztą kolejnego dnia i jeszcze kolejnego i następnego. Mógłby tu już zostać grabarzem, skoro spędzał tak sporo czasu w tym miejscu. Było już grubo po południu, gdy odszedł od grobu przyjaciela i skierował swoje kroki w stronę wyjścia z cmentarza. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, co nadawało temu miejscu bardzo specyficzny klimat. Szedł przed siebie i nie rozglądał się za bardzo, bo i po co? A jednak coś podkusiło go, żeby zerknąć w prawo i wtedy zobaczył JĄ. Nie spodziewał się już nigdy więcej zobaczyć Gai, sądził, że wyjechała i mieszka sobie gdzieś Melbourne czy Sydney. Nie widział się z nią odkąd żegnali się przed jednym z jego wyjazdów w góry... później tylko poinformowała go, że już nie są razem. Po powrocie nie szukał więc z nią kontaktu, a z czasem o wszystkim zapomniał i ruszył naprzód.
Pewnie powinien ruszyć swoją drogą, tak byłoby lepiej. Coś mu jednak nie pozwalało i zanim się zorientował stał już kilka kroków od niej. - Gaia - powiedział spokojnym tonem głosu, gdy był już na tyle blisko, by mogła go usłyszeć. Stała do niego tyłem, więc nic dziwnego, że go wcześniej nie zauważyła. - Mam nadzieję, że Cię nie przestraszyłem - bo jednak byli na cmentarzu, wszędzie było pusto i nagle zza pleców słyszysz jakiś głos. Mogła się poczuć niekomfortowo.
gaia zimmerman
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
039.
Na jego grób nie przychodziła z nim rozmawiać. Nie potrafiła. Chciałaby, ale jedyne co mogła zrobić to po prostu płakać i żałować, że nie pojechała wtedy z nimi na te zawody. Byłaby martwa, nie raniłaby już nikogo innego i byłaby z Noah. Szczęśliwe zakończenie, które myślała, że będzie z nim miała.
Miała wolną chwilę więc tutaj przyjechała. Położyła na nagrobku pojedynczą, białą róże i przez kilka boleśnie długich minut, kucała przy jego nagrobku i wpatrywała się w wyryte imię i nazwisko chłopaka. Zastanawiała się czy to co ludzie robią na filmach, których nie ogląda, to całe rozmawianie z nagrobkiem kogoś kogo się utraciło, czy to rzeczywiście działa. Otworzyła gębę, żeby coś powiedzieć ale w końcu nie powiedziała nic. Było jej głupio mimo, że dobrze wiedziała, że jest tutaj sama. A przynajmniej nie widziała nikogo w zasięgu wzroku. Nikt nie byłby w stanie jej usłyszeć. Postanowiła więc, że zaryzykuje. – Tęsknie za tobą. – Wyszeptała, bo to jedyne co mogła zrobić i jedyne co przychodziło jej na myśl. No i coś co było prawdą. Musiała odwiedzić jego grób zwłaszcza po tym jak Amalia straciła Orchid. Myślała przez to o nim zdecydowanie częściej. W sumie to nie byłby głupi pomysł, żeby odwiedzić grób Orchid.
- Kur… – Syknęła i aż podskoczyła ze strachu. No musiał się tak zakradać akurat jak ona postanowiła rozmawiać z grobem. Obróciła się przerażona, bo oczywiście nie pomyślała o tym, że to Noah się do niej nagle odzywa. – Oczywiście, że mnie przeraziłeś. – Powiedziała, ale już spokojniej. – Jak długo tu stoisz? – Obawiała się tego, że słyszał jak mówiła do nagrobka, że za nim tęskni. Trochę przypał, że spotkała teraz byłego chłopaka, którego zostawiła dla tego, nad grobem którego właśnie się spotkali. – Nie wyglądasz dobrze, Benedict. – Pewnie nie były to słowa, które chciał usłyszeć ktokolwiek, ale nie miała zamiaru go tutaj komplementować. – Coś się stało? – Zapytała, bo czasami miała momenty i była troskliwą osobą. No i zakładała, że nie przyszedł sobie na cmentarz tak randomowo pochodzić.
about
There is competition between every person and this mountain. The last word always belongs to the mountain.
Nie spodziewał się, że Gaia aż tak się przestraszy. - Sorry - powiedział i nawet się lekko uśmiechnął, ale jego twarz się od tego chyba dość mocno odzwyczaiła i uważała to za jakiś nienaturalny grymas. Całe szczęście nie wyglądał przy tym jakby go właśnie coś bolało, chociaż może powinno. Właśnie "pochował" przyjaciela i spotkał swoją byłą dziewczynę, która go brzydko zdradziła. Jego dusza już i tak była tak mocno poharatana, że teraz takie rzeczy powinien zacząć odczuwać fizycznie. - Nie chciałem - dodał i chciał jej nawet powiedzieć, żeby się nie przejmowała, bo może być jednym z tysiąca duchów, które się tu kręciły. Do nich zdecydowanie bardziej, by pasował niż do takiego świata żywych. Teraz był przecież cieniem samego siebie. - Chwilkę, dopiero podszedłem - nie był przecież popierdolony żeby stać za jej plecami i patrzeć jak kogoś opłakuje. No, bo nie wiedział, że typ, do którego tu przyszła był typem, z którym go zdradziła. Chociaż co, by to zmieniło? Absolutnie nic. Zmarszczył nieco czoło słysząc jej słowa. Nie czegoś takiego się spodziewał. - Dzięki Gaia - odpowiedział lekko unosząc brew. Nie ma to jak zostać pojechanym przez byłą dziewczynę, chociaż może rzeczywiście nie wyglądał najlepiej. Jednak na bank lepiej niż Ci co są pod nagrobkami ehe. On miał w sobie jeszcze trochę życia. Może niewiele, ale zawsze coś. Poza tym ona sama nie wyglądała jakoś zajebiście. Ten kolor włosów jej nie pasował, podkreślał przekrwione oczy. Nie powiedział jednak tego na głos. A może powinien. - Nic takiego - nie chciał jej się przecież żalić, Gaia była ostatnią osobą, której chciałby się zwierzać z czegokolwiek. - Właśnie wychodziłem, ale Cię zobaczyłem i pomyślałem, że się przywitam - no, bo on może i był początkującym alkoholikiem, ale był też miłym chłopakiem. Nawet dla kogoś takiego jak Gaia, kto absolutnie na to nie zasługiwał. - A ty co Tu robisz? - Zapytał, bo wypadało odwzajemnić to pytanie, poza tym jeżeli coś stało sie jej rodzinie no to wiadomo, że byłoby mu w chuj smutno. Znał w końcu kilka osób od Zimmermanów wiec miał nadzieję, że to nic z nimi i, że wszyscy są żywi.
gaia zimmerman
gaia zimmerman
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
No tak, on się tutaj uśmiechał zadowolony z tego, że prawie doprowadził do grobu laskę, która mu kiedyś, w zamierzchłych czasach, złamała serce, a ona miała reunion z byłym chłopakiem. I to takim, dla którego zostawiła tego, który stał przed nią i który ją do tego grobu wpędzał. Rzeczywiście życie pisze najlepsze scenariusze. Wątpiła w to, żeby Benedict potrzebował jakiegoś zamknięcia tego rozdziału, którym w jego życiu była Gaia. Z tego co tam słyszała od wspólnych znajomych to się chyba nawet zaręczył. Czyli ostatecznie wyszło mu w życiu lepiej niż jej. A przynajmniej tak myślała, bo nie słyszała tych najnowszych plotek czy informacji o jego obecnej sytuacji. No i żeby nie było. Nie chodziła po ludziach i nie wypytywała.
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć, ale… niech ci będzie. – Nie będzie się tutaj z nim wykłócała nad grobem Noah. A jednak wierzyła, że Benny miał powody do tego, żeby chcieć umyślnie ją przestraszyć. Nie miał vibeu kogoś kto chciałby człowieka wprowadzić do grobu, ale potrollować na cmentarzu? Brzmiało jak on. – Okej. – Kamień spadł jej z serca, że nie stał za nią i jej nie podsłuchiwał. Byłoby jej głupio i pewnie długo by tutaj nie wróciła w obawie, że Ben znowu będzie gdzieś czekał, żeby ją potrollować.
- Oj wiesz, że nie o to mi chodzi. – Przewróciła oczami, bo to nie tak, że chciała go tutaj obrazić czy coś. Byli w słonecznej Australii, która zabijała jeszcze ludzi upałami, a on wydawał się taki zmarniały i nieco jakby wyszarzony. Chociaż nie wiem czy istnieje takie określenie. – Okej. – Pokiwała głową, ale przyglądała mu się jeszcze badawczo. – Mam wodę w aucie jak chcesz. – Zaproponowała i wskazała na parking, bo może zaraz jej tu zasłabnie. Dopiero co miała taki przypadek i nie było to fajne doświadczenie.
- To miłe. – Posłała mu uśmiech, bo w sumie to miał prawo do tego, żeby jak najbardziej ją olać, albo na przykład, żeby jej podstawić nogę, albo rzucić szyszką. Parsknęła słysząc jego pytanie. Pokręciła głową z niedowierzaniem, ale uznała, że rozbawi ich oboje. – Jest szansa, że się z tego uśmiejesz. – No bo czy śmierć Noah nie była karmą, która ją spotkała za zdradzenie Benedicta? Mam nadzieję, że nie, bo nie chciałabym spłycać czyjegoś życia do bycia czyjąś karmą. – Odwiedzam Noah. – Wskazała na nagrobek. – Chłopak, dla którego zostawiłam ciebie. – Dodała i uśmiechała się przy tym, bo okoliczności były chujowe, ale sytuacja była zabawna. Podeszła do niego, żeby stanąć obok i jeszcze raz spojrzeć na nagrobek byłego ukochanego. – A ty co tu robisz? – Wiedziała, że raczej nie zbiera szyszek, bo miał puste ręce, ale no… obawiała się, że mogła usłyszeć na przykład o śmierci jego narzeczonej. Z tego co wiedziała to rodzice byli… specyficzni, więc może bez nich byłoby mu lepiej.
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć, ale… niech ci będzie. – Nie będzie się tutaj z nim wykłócała nad grobem Noah. A jednak wierzyła, że Benny miał powody do tego, żeby chcieć umyślnie ją przestraszyć. Nie miał vibeu kogoś kto chciałby człowieka wprowadzić do grobu, ale potrollować na cmentarzu? Brzmiało jak on. – Okej. – Kamień spadł jej z serca, że nie stał za nią i jej nie podsłuchiwał. Byłoby jej głupio i pewnie długo by tutaj nie wróciła w obawie, że Ben znowu będzie gdzieś czekał, żeby ją potrollować.
- Oj wiesz, że nie o to mi chodzi. – Przewróciła oczami, bo to nie tak, że chciała go tutaj obrazić czy coś. Byli w słonecznej Australii, która zabijała jeszcze ludzi upałami, a on wydawał się taki zmarniały i nieco jakby wyszarzony. Chociaż nie wiem czy istnieje takie określenie. – Okej. – Pokiwała głową, ale przyglądała mu się jeszcze badawczo. – Mam wodę w aucie jak chcesz. – Zaproponowała i wskazała na parking, bo może zaraz jej tu zasłabnie. Dopiero co miała taki przypadek i nie było to fajne doświadczenie.
- To miłe. – Posłała mu uśmiech, bo w sumie to miał prawo do tego, żeby jak najbardziej ją olać, albo na przykład, żeby jej podstawić nogę, albo rzucić szyszką. Parsknęła słysząc jego pytanie. Pokręciła głową z niedowierzaniem, ale uznała, że rozbawi ich oboje. – Jest szansa, że się z tego uśmiejesz. – No bo czy śmierć Noah nie była karmą, która ją spotkała za zdradzenie Benedicta? Mam nadzieję, że nie, bo nie chciałabym spłycać czyjegoś życia do bycia czyjąś karmą. – Odwiedzam Noah. – Wskazała na nagrobek. – Chłopak, dla którego zostawiłam ciebie. – Dodała i uśmiechała się przy tym, bo okoliczności były chujowe, ale sytuacja była zabawna. Podeszła do niego, żeby stanąć obok i jeszcze raz spojrzeć na nagrobek byłego ukochanego. – A ty co tu robisz? – Wiedziała, że raczej nie zbiera szyszek, bo miał puste ręce, ale no… obawiała się, że mogła usłyszeć na przykład o śmierci jego narzeczonej. Z tego co wiedziała to rodzice byli… specyficzni, więc może bez nich byłoby mu lepiej.