Detektyw — Lorne Bay Police Station
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Miejscowy stróż prawa, który namiętnie wlepia mandaty i pożera pączki. Prywatnie jest zakochany w Feraye, chociaż bywa palantem i czasem ją wkurza.
t r z y

Jacob miał wolny weekend, co w jego przypadku wcale nie było oczywistą oczywistością. Jako policjant z kilkuletnim doświadczeniem zdążył już przywyknąć do pracy w weekendy, święta czy inne dni wolne. Czasem bywało to męczące, ale ogólnie rzecz biorąc Jake lubił swoją pracę. Jeszcze w szkole średniej intensywnie myślał o tym, żeby zaciągnąć się do wojska, a dokładniej do marynarki, ale ostatecznie postawił na akademię policyjną. Z perspektywy czasu uważał, że podjął wtedy najlepszą możliwą decyzję. W zeszłym roku awansował na detektywa i stopniowo piął się po szczeblach kariery. Jego życie prywatne było stosunkowo spokojne jak na osobę, która miała niewiele ponad dwadzieścia pięć lat. Od liceum spotykał się z tą samą dziewczyną. Jego związek z Fereaye opierał się na solidnych fundamentach. Tworzyli zgrany duet, a stosunkowo niedawno nareszcie razem zamieszkali. Nie zawsze było łatwo, ale Jacob nie miał żadnych wątpliwości odnośnie ich związku. Mieli nawet wspólnego psa, który był ich oczkiem w głowie.
Sobotni wieczór Jake spędzał ze starszą siostrą, która wyciągnęła go na uliczny festiwal. Jacob był dużym fanem tego typu imprez. Lubił spędzać czas poza domem, a dziś akurat miał trochę czasu, ponieważ jego dziewczyna spędzała czas z przyjaciółkami. Razem z siostrą przemierzał teren festiwalu. Na ulicach było tłoczno, a pogoda dopisywała. W Lorne Bay właśnie zaczynała się wiosna, co ekscytowało wielu mieszkańców.
— Fajnie, że w końcu udało nam się spędzić trochę czasu tylko we dwójkę— odparł z zawadiackim uśmiechem. Jake lubił spędzać czas w towarzystwie swojej starszej siostry, ponieważ ta była bardzo zabawna, a on sam był typem śmieszka. Czasem można było odnieść mylne wrażenie, że Jacob nie podchodził do życia zbyt poważnie.
— Co u ciebie, huh? — zapytał wyraźnie zainteresowany. Był ciekawy, co nowego u Blanche. Zastanawiał się również, jak jej się ostatnio powodziło. Fitzgerald spojrzał w niebo i od razu dostrzegł całkiem sporą chmarę ptaków, która trochę go zaniepokoiła. Właśnie wtedy zdał sobie sprawę, że to ten czas w roku, kiedy rozpoczyna się najprawdziwsza w świecie ptasia inwazja.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wyglądało na to, że wszystkie złote dzieci Fitzgeraldów uprawiały zawody, o których marzyły od dawna. Sama Blanche przecież, od kiedy skończyła dziesięć lat powtarzała wszystkim po kilka razy dziennie, że jak dorośnie zostanie aktorką. Cóż, nie robiła może światowej słaby kariery, ani nikt jej nie znał z telewizyjnych telenowel ale robiła to co lubiła, nawet jeśli tylko na deskach miejscowego teatru. Właściwie to nie miejscowego, bo pracowała w Cairns, nieważne. Ważne było to, że zarówno Jake jak i jego starsza siostra spełniali swoje życiowe pasje. Nie była pewna co do reszty, bo jakoś nie wierzyła, żeby na przykład Leon marzył o znalezieniu się w sytuacji… No w jakiej właśnie się znalazł.
Bardzo chciała iść na uliczny festiwal. Nie dlatego, że mentalnie miała pięć lat ale dlatego, że zawsze na niego chodziła. W tym roku po raz pierwszy chciała zabrać na niego Wrena, ale ten wziął i się zakochał i już nie spędzał z nią tyle czasu ile chciała, więc nie miała wyjścia. Musiała pójść po pomoc do kogoś innego i oczywiście ją otrzymała. A konkretniej z rąk młodszego brata. Tego samego, który w przyszłości miał zostać jej śmieszkowym zastępcą. Jak dorośnie, bo dla Blanche Jake był nadal małym chłopcem, dzieliło ich w końcu pięć lat. Nawet jeśli mentalnie to ona była młodsza od niego o całe lata świetlne.
Ucieszyła się jak dziecko kiedy okazało się, że Jacob ma wolny wieczór. Nie wiedziała co by zrobiła gdyby on też jej odmówił, chyba zapłakałaby się na śmierć. Nie no dobra, nie. Ale na pewno byłoby jej przykro i by mu to wytykała przy każdej możliwej okazji. Koniec końców dobrze, że jednak nie miał żadnych planów.
- No fajnie, fajnie. Bo odkąd mieszkasz z Feraye to już w ogóle nie masz czasu dla ukochanej starszej siostry - pociągnęła teatralnie nosem. Nie miała litości dla nikogo, nawet dla młodszego brata, którego uczyła życia.
- Znasz mnie. Mam bardzo barwne życie a jednocześnie nie mam się czym pochwalić, bo nie zaliczyłam żadnego kamienia milo… - nie dokończyła, bo powędrowała spojrzeniem w to samo miejsce, w które patrzył jej brat.
- Nie żeby coś, ale to wygląda jak Ptaków Hitchcocka - powiedziała ostrożnie. Nie musiała zastanawiać się nad tym, czy Jake będzie wiedział o co jej chodzi. Od najmłodszych lat starannie dbała o filmową edukację brata. Nawet jeśli jego samego w dorosłym życiu niekoniecznie już to obchodziło.

Jacob Fitzgerald
Detektyw — Lorne Bay Police Station
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Miejscowy stróż prawa, który namiętnie wlepia mandaty i pożera pączki. Prywatnie jest zakochany w Feraye, chociaż bywa palantem i czasem ją wkurza.
Jake zawsze wychodził z założenia, że w życiu powinno się robić to, co sprawia nam radość. Sam wiedział, że miał kupę szczęścia, ponieważ naprawdę lubił swoją pracę. Jasne, czasem narzekał na nadmiar roboty, ale zdecydowanie był policjantem z powołania. Cieszył się, że jego starsza siostra także znalazła w swoim życiu swoje powołanie. Czy Jacob był ogromnym miłośnikiem teatru? Szczerze mówiąc, to nie, ale zawsze wspierał Blanche. Chętnie przychodził na jej przedstawienia i szczerze jej kibicował. Wspierał ją tak, jak przystało na dobrego brata. Jakie był bardzo rodzinną osobą. Marzył o tym, żeby w przyszłości założyć własną rodzinę. Chciał się ożenić, mieć własne dzieci, chociaż niekoniecznie aż ósemkę.
Jake był w podobnej sytuacji. Początkowo planował wybrać się na festiwal w towarzystwie swojego najlepszego przyjaciela, ale ten podobnie jak Wren został trafiony przez strzałę amora. Alex nie opowiadał za wiele o swojej nowej dziewczynie, ale Fitzgerald liczył, że nareszcie trafił mu się ktoś porządny. Wheeler był jego przyjacielem i życzył mu jak najlepiej.
— Odkąd razem zamieszkaliśmy czuję się naprawdę dorosły. Wiesz, praca, dom, poważny związek. Staram się pomóc Feraye, bo oprócz pracy kończy jeszcze studia i wiem, że nie jest jej łatwo — przyznał i posłał w kierunku siostry delikatny uśmiech. Jake był bardzo opiekuńczy zarówno w stosunku do swojej dziewczyny, jak i do reszty rodziny. Po tylu latach traktował Feraye trochę jak rodzinę. Razem dorastali i sporo przeszli.
— Skupiasz się na pracy, na inne rzeczy przyjdzie jeszcze czas. Nie ma, co się śpieszyć. Jak podbijesz świat teatru, to na pewno na twojej drodze stanie jakiś Alwaro z boskim sześciopakiem — rzucił z rozbawieniem i wyszczerzył wszystkie zęby w szerokim uśmiechu.
— Zgadzam się, nie lubię ptaków… Ptaki są przerażające, mają wzrok psychopaty — skrzywił się nieznacznie, przyglądając się wielkim, latającym stworom o ciemnym upierzeniu. Po jego ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
— Może coś zjemy, co? — zaproponował, bo lekko burczało mu w brzuchu. Miał ochotę na coś niezdrowego, najlepiej z dużą ilością tłuszczu.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie no, to było jasne, że problemy pojawiały się wszędzie, nawet w ukochanej pracy. Blanche niejednokrotnie musiała mierzyć się z niekompetencją reszty aktorów, którzy nie przychodzili na próby albo reżysera, który nie potrafił poprowadzić aktorów w taki sposób, by końcowy efekt był chociażby zadowalający. Albo na przykład na początku kiedy wróciła z Nowego Jorku, czuła niechęć od reszty zespołu, chociaż nikt nie mówił o tym głośno. Nie przejęła się tym za bardzo, bo ona generalnie niczym się nie przejmowała. Wkurwiało ją tylko to, że nikt nie potrafił do niej podejść i powiedzieć wprost o co chodzi. No to nie była przecież jej wina, że akurat ona dostała to roczne stypendium, prawda? Nie chodziło o to, że się nie prosiła, bo gdyby mogła to by tak zrobiła. Została wybrana, bo po prostu była najlepsza i niektóre osoby nie potrafiły się z tym pogodzić, tyle. W każdym razie, konkluzja jest taka, że nawet uprawiając swój wymarzony zawód, który równocześnie był życiową pasją, w żadnym wypadku nie uniknie się problemów. Było to fajne, owszem, ale zdecydowanie nie wyglądało tak jak w wyobrażeniach osób, które swojej pracy niecierpiały.
Wren akurat non stop gadał o Daisy, ale Blanche nie miała mu tego za złe. Poznała jego dziewczynę i chyba była niż bardziej zachwycona niż jej przyjaciel. Wheeler była dla Wrena idealna, ale Blanche nie mogła mu tego powiedzieć, bo by się rozpuścił jak dziadowski bicz. A tego już nawet Fitzgerald by nie zniosła.
- A daj mie spokój z Alwaro. Po co mi taki, ja nie narzekam na swoje życie. W domu umiem sama wszystko zrobić. A jak potrzebuję się przytulić to zawsze mogę przyjść do was - to mówiąc, przerzuciła ramię Jake’a przez swoje plecy, objęła go w pasie i przytuliła. Była samowystarczalną kobietą, facet nie był jej do niczego potrzebny. I wcale nie miał tu znaczenia fakt, że potencjalni kandydaci szybko odpuszczali kiedy już się orientowali, że nie uda im się utrzymać jej w żadnych ryzach.
- Ojezu, ty jak coś powiesz - wysunęła się z objęć brata, bo prawda, nigdy nie myślała o ptakach w ten sposób, że mają wzrok psychopaty. Do tej pory były dla niej po prostu zagrożeniem, które może realnie ją skrzywdzić. Teraz to już nie będzie mogła spać po nocach przez ten wzrok psychopaty. Tak jak wtedy kiedy miała pięć lat i po raz pierwszy zobaczyła 12 małp. Sikała w łóżko przez Brada Pitta i jego psychopatyczny wzrok.
- No właśnie tak nagle poczułam, że jestem głodna. Patrz, tam są jakieś niezdrowe rzeczy, chodź - i nie czekając nawet na odpowiedź, pociągnęła Jacoba w stronę budki z niezdrowym i bardzo soczystym kebabem.

Jacob Fitzgerald
Detektyw — Lorne Bay Police Station
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Miejscowy stróż prawa, który namiętnie wlepia mandaty i pożera pączki. Prywatnie jest zakochany w Feraye, chociaż bywa palantem i czasem ją wkurza.
Jak głosi jeden z życiowych klasyków, miej wyjebane, a będzie ci dane. Cóż, Jake uważał, że to motto było bardzo prawdziwe. Sam nie brał życia za bardzo na serio. Miał dystans do wielu spraw i nie przejmował się ludźmi, którzy nie byli dla niego ważni. Mężczyzna liczył się ze zdaniem tylko najbliższych mu osób, nie obchodziło go, co mówili o nim postronni gapie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dla wielu ludzi był mocno specyficzny, ale mimo to pozostawał wierny swoim ideałom. Nie zamierzał się zmieniać tylko dlatego, że ktoś krzywo się na niego popatrzył. Zawsze był sobą i chciał, żeby tak zostało, bo w gruncie rzeczy lubił siebie.
— W to akurat nie wątpię, po prostu życie potrafi być weselsze, kiedy dzielisz je z odpowiednią osobą, ale nie uważam, że związek to jakiś mus. Najważniejsze, żebyś była szczęśliwa — odparł zgodnie z prawdą. Nie zamierzał swatać jej z nikim na siłę. Wiedział, że nie miało to najmniejszego sensu. Jake pragnął, żeby jego siostra była szczęśliwa. Skoro odpowiadało jej życie singielki, to jemu też to pasowało. Wiedział, że takie życie ma wiele zalet. Tak naprawdę każdy sam musiał wybrać, czego w życiu prawne. Zdaniem Jacoba nie istniał żaden uniwersalny sposób na dobre przeżycie życia, w końcu każdy był inny.
— Bez moich złotych myśli twoje życie nie byłoby takie samo — oznajmił z rozbawieniem i pokręcił głową. Jake często miewał różne dziwne spostrzeżenia i prawdę mówiąc, trochę z tego słynął. Była to taka jego rzecz. Do głowy regularnie przychodziły mu zupełnie randomowe myśli, którymi chętnie dzielił się z innymi. Pewnie powinien zachować je dla siebie, ale nie lubił tego robić, w końcu sharing is caring.
Kiedy dotarli do budki z kebabem, uśmiechnął się szeroko. Na widok apetycznego mięsa zacierał rączki. Umierał z głodu i miał ochotę na porządny posiłek, najlepiej z dużą ilością węglowodanów i tłuszczy.
— Byłem dzisiaj na siłowni, więc śmiało mogę zjeść kebaba z podwójnym mięsem, a do tego wezmę jeszcze frytki, bo czemu nie — wyszczerzył zęby, ustawiając się w całkiem długiej kolejce. Wielu mieszkańców postanowiło skorzystać z okazji, żeby trochę się rozerwać.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
O, to to właśnie! Co prawda mottem życiowym Blanche było trzeba mieć twardą dupę a nie miętką i tego głównie uczyła młodsze rodzeństwo, jednak miej wyjebane a będzie ci dane też zdawało egzamin. I to z nawiązką, bo nieprzejmowanie się sprzyjało prawdziwej relaksacji. Zresztą, no to też nie było do końca tak, że w ogóle niczym się nie przejmowała i wszystko miała w dupie. Jak się pojawiały sporadyczne kłopoty, to zawsze próbowała nie brać ich na poważnie i znaleźć jakieś dobre strony, a to zdecydowanie ułatwiało jej życie.
- No ale przecież dzielę życie z odpowiednią osobą. Ze mną. I mam zajebiście wesołe życie - wyszczerzyła się durnowato. No nie mogła się przecież z bratem zgodzić, tak? Była pyskata, na wszystko miała odpowiedź i czasem można było odnieść wrażenie, że specjalnie mówi przekorne rzeczy, by dyskusja z nią była jeszcze trudniejsza. No bo co to za dyskutowanie, kiedy ktoś na twoje zdanie ciągle odpowiada inaczej? Gdzie punkt zaczepienia? A że dodatkowo Blanche miała ogromne mniemanie o sobie i ego wywalone w kosmos, no to wychodziło jak wychodziło. Zresztą, nie pobłażała nikomu, nawet samej sobie, a Jake’owi miałaby? No niedoczekanie! A życie faktycznie miała wesołe i dokładnie takie, jakie chciała.
- A kto cię nauczył tych złotych myśli, hm? - Z rozbawieniem szturchnęła Jake’a w ramię. Prawdą było, że był jej ulubionym uczniem, któremu jako starsza siostra mogła wciskać różne prawdy życiowe, nawet jeśli były najdurniejsze pod słońcem. Nie udałoby jej się to z Sawyerem na przykład, a już zwłaszcza z Leonem, bo w tym przypadku to Leon był jej guru. Ale z Jakiem? Był młodszy, więc mogła. To ona nauczyła go, że nie ma nic złego w wypowiadaniu na głos zupełnie randomowych rzeczy albo w zrzucaniu śmierdzących bomb podczas konwersacji i była z niego nieamowicie dumna, że tak przyjął do serca jej nauki. Nie był może mistrzem w śmierdzących bombach, bo nie mógł tutaj przebić Blanche, której nic nie hamowało, ale w randomowych myślach plasował się na pierwszym miejscu. A jego siostra puszyła się paw, jakby co najmniej to ona sama była jego matką.
- Możesz. Ale wiesz, że to działa tylko wtedy, kiedy przez następny tydzień CODZIENNIE będziesz chodził na siłownię? - Specjalnie podkreśliła słowo codziennie, żeby Jacob wiedział co go czeka. Nie żeby Blanche znała się na kaloriach i siłowni, bo się nie znała w ogóle, ale swoje pięć groszy musiała powiedzieć, bo by inaczej umarła.
- Ja chyba chcę takiego standardowego. Z frytkami. O, o! Albo zapiekankę? Patrz, mają takie giga metrowe, może to jest myśl? - Tak naprawdę było to pytanie retoryczne, bo nie mówiła specjalnie do kogoś. Lubiła się zastanawiać głośno, a jak jej Jake odpowie to tylko taki miły dodatek do tych filozoficznych wyznań.

Jacob Fitzgerald
Detektyw — Lorne Bay Police Station
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Miejscowy stróż prawa, który namiętnie wlepia mandaty i pożera pączki. Prywatnie jest zakochany w Feraye, chociaż bywa palantem i czasem ją wkurza.
Jake uwielbiał swoje starsze rodzeństwo. W młodości, kiedy miał te naście lat, to jego siostry oraz bracia byli jego idolami. Jacob uważał ich wtedy za takich fajnych i dorosłych, ponieważ mogli robić rzeczy, które dla niego były czymś zakazanym. Z Blanche zawsze miał dobry kontakt. Nadawali na tych samych falach. Oboje mieli specyficzne poczucie humoru oraz podejście do życia. Na wszystkich rodzinnych imprezach razem cisnęli przysłowiową bekę z pozostałych. Cóż, pewnie reszta rodzeństwa czasem miewała ich dość, ale trudno, musieli kochać ich za wszystko. Jake zawsze powtarzał, że bierze się go z całym dobrodziejstwem inwentarza.
— Na pewno nie Sawyer, on daje tylko złote rady — przyznał z rozbawieniem. Musiał przyznać, że jego starszy brat zawsze dawał mu najlepsze rady na świecie. Kiedy miał jakiś większy problem, od razu uderzał do Sawyer’a, który chętnie dzielił się z nim swoimi życiowymi mądrościami. Starszy z braci Fitzgerald często udzielał mu porad związkowych. Jake uważał, że to właśnie Sawyer był do tego najbardziej odpowiednią osobą, w końcu od ponad dziesięciu lat trwał w udanym związku małżeńskim. Jacob miał nadzieję, że pewnego dnia także będzie mógł pochwalić się takim stażem. Może i miał tylko dwadzieścia sześć lat, ale był już gotowy na poważne zobowiązania. Jake wychodził z założenia, że nie ma czegoś takiego jak odpowiedni wiek na ślub. Uważał, że każdy powinien żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami i uczuciami.
— Codziennie to może nie, ale będe potrzebował dwóch albo trzech treningów, żeby spalić to, co za chwilę zjem — oznajmił, a jego wzrok wciąż błąził po menu. Musiał przyznać, że oferta food trucka, przy którym obecnie się znajdowali była naprawdę bogata. Trudno mu było wybrać tylko jedną rzecz.
— Dobra, przekonałaś mnie. Biorę tą ogromną zapiekankę i frytki z serem i sosem czosnkowym — zdecydował w końcu. Takie rozwiązanie wydawało mu się obecnie najlepsze. — Chcemy do tego jakieś piwo? — zapytał z delikatnym uśmiechem. Nie wiedział, czy jego siostra ma dziś ochotę na coś mocniejszego. On w sumie chętnie napiłby się piwa. Temperatura na zewnątrz wciąż była dość wysoka, więc każdy zimny napój był obecnie mile widziany. Jake uwielbia wiosnę, ale mentalnie nie był jeszcze gotowy na kolejną falę upałów.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Podobno matki nie powinny mieć ulubionych dzieci i gdyby ktoś zapytał Blanche o zdanie to powiedziałaby, że to samo tyczyło się rodzeństwa. Nie powinno mieć się ulubionego. Ale nikt jej o zdanie nie pytał i może dobrze, bo to co by powiedziała byłoby strasznym kłamstwem. Bo Blanche miała swoich ulubieńców wśród braci i sióstr. Kochała wszystkich i dla każdego gotowa była poświęcić wszystko, no ale nie było sensu ukrywać, że to Leon był tu dla niej najukochańszym bohaterem. Tak samo jeśli chodziło o młodsze rodzeństwo. Roztaczała parasol ochronny zarówno nad Jakiem jak i Candelą, ale to jednak młodszy braciszek był jej bliższy. Może dlatego, że dzieliła ich mniejsza różnica wieku a może wystarczyło po prostu, że mieli dokładnie taki sam humor i uczenie Jacoba prawd życiowych przychodziło Blanche łatwiej, niż uczenie ich Candy.
- Ano, co prawda to prawda. Dobrze, że się oduczyłeś złego nawyku przychodzenia do mnie po rady. Na pewno nie były złote - zarechotała do siebie (ale nie jak stary dziad), bo faktycznie - rady Blanche Fitzgerald w żadnym wypadku nie zaliczały się do złotych. Były, delikatnie mówiąc, gówniane. A Jake’owi zajęło sporo czasu, by to zrozumieć. Bo to nie było tak, że Blanche specjalnie dawała młodszemu bratu beznadziejne rady po to, żeby się od niej odczepił. Ona sama była przekonana, że jej pomysły są genialne, nawet jeśli sama przyznawała, że sama się do swoich rad nie stosuje, tak są gówniane. A że najlepszym doradzaczem od związków był Sawyer wiedział o tym każdy, kto podpisywał się nazwiskiem Fitzgerald. Maisie podobno miała udane małżeństwo ze swoim drugim mężem, ale on już nie żył a najstarszej Fitzgerald przez wiele lat nie było w Lorne Bay. No i drugi mąż też tutaj wiele mówił. Gwen miała jednego męża, ale od czterech lat nie układało się między nimi dobrze. Tripp miał żonę, ale już nie ma. Leon stracił Jane. Candy była dzieckiem a Blanche… A o Blanche nie warto było gadać, jeśli chodziło o związki. Za Blanche trudno było nadążyć, już nie mówiąc o tym, że trudno było znaleźć kogoś, kto potrafiłby ją chociaż trochę przystopować. No bo nie było sensu wiązać się z kimś, kogo zdanie zupełnie cię nie obchodziło, prawda? No właśnie. A Blanche rzadko kiedy z kimś się liczyła.
- No nie wiem, nie wiem, bo brzuch to ci już wychodzi - odpyskowała i poklepała brata po wcale nie wychodzącym brzuchu.
- Oooo, frytki dobrze brzmią. To dwa razy to samo, a piwo… A mają kolorowe drinki? - wychyliła się zza pleców jakiegoś wielkiego typa co przed nią stał, bo nie widziała tablicy. Pytanie było jednak głupie, bo stali przy budce z kebabem, a tam nie robią raczej kolorowych drinków. Trudno. Jej złota era piwa co prawda już minęła i nastała era kolorowych drinków, no ale co zrobi jak nic nie zrobi. Musiało wystarczyć jej piwo.

Jacob Fitzgerald
Detektyw — Lorne Bay Police Station
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Miejscowy stróż prawa, który namiętnie wlepia mandaty i pożera pączki. Prywatnie jest zakochany w Feraye, chociaż bywa palantem i czasem ją wkurza.
Jake miał dobre relacje z całym swoim rodzeństwem. Ze wszystkimi utrzymywał w miarę regularny kontakt, ale niektórzy byli mu bliżsi, niż inni. Najlepszy kontakt miał właśnie z Blanche, a także z Sawyerem. Wydawało mu się to dość naturalne, ponieważ było ich aż ośmioro (jeżeli dobrze liczę). Obecnie wszyscy byli już dorośli i każdy z nich miał swoje życie. Gwen stworzyła własną rodzinę razem ze swoim mężem. Sawyer budował swoją przyszłość z Lily. Sam niebawem planował oświadczyć się Feraye. Miał świadomość, że to poważny krok, ale czuł się na niego gotowy. Miał pewne obawy. Nie wiedział, czy Feraye przyjmie jego oświadczyny, ale liczył, że nie da mu kosza. Zresztą, gdyby miała go dość, odeszłaby dawno temu. Na przestrzeni minionego roku ich związek rozwijał się dość dynamicznie. Nareszcie razem zamieszkali i przygarnęli psa, którego traktowali trochę jak dziecko. Jake długo myślał o adopcji czworonoga i cieszył się, że w końcu się zdecydował. Pepsi była jego oczkiem w głowie. Traktował ją jak księżniczkę. Uwielbiał zabierać ją na długie spacery. Jake lubił różnego rodzaju aktywność fizyczną, dlatego pies był dla niego wręcz idealnym kompanem.
Reszta wieczoru upłynęła im w miłej atmosferze. Przez chwilę postali w długiej kolejce, potem zjedli frytki i pyszne zapiekanki. Jacob postawił na zapiekankę z szynką i pieczarkami, do tego dobrał ketchup. Jeżeli chodzi o jedzenie, często stawiał na klasykę. Nieszczególnie lubił kulinarne eksperymenty. Trochę też wypili, Jake postawił na piwo, a Blanche wybrała jakiegoś kolorowego drinka, który też wyglądał całkiem apetycznie. Pożartowali i porozmawiali o życiu, a następnie oboje rozeszli się w swoją stronę. Jake wrócił do domu na nogach. Poprosił też siostrę, aby ta dała mu znać, czy bezpiecznie dotarła do swojego mieszkania.

/ zt.

Blanche Fitzgerald
ODPOWIEDZ