kiedyś ulubiona barmanka lorne — teraz 2007 Britney
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind faith, heartache
Mind games, mistakes
Nigdy nie była typem zazdrośnicy - bo nigdy nie szukała związku, deklaracji, etykietek i zasad. Chciała być wolna i eksperymentować. Chciała się bawić - to brzmiało lepiej, niż prawda: bała się emocjonalnej bliskości i zobowiązań. Serię krótszych i dłuższych, acz niepoważnych relacji przerwał - jak okazało się zdecydowanie za późno - jednak żonaty Galahad Harrington, po którym długo nie mogła dojść do siebie. Zakochała się i koniec był tragiczny - wróciła więc do starych przyzwyczajeń, do uciekania gdy tylko robiło się zbyt blisko, zbyt serio. I teraz była właśnie na tym etapie: zakończyła roczną relację z naprawdę fajnym facetem (który później przez miesiąc odwiedzał ją w barze domagając się wyjaśnień) i wcale nie szukała kolejnego. Towarzystwa - tak, ale nie partnera. Tylko, że Galahad, jak zwykle, wszystko psuł.
Machał przed oczami możliwością skorygowania błędów przeszłości; szansą na relację, w której będą tylko we dwoje. A przecież kilka lat temu tylko tego chciała…
Chcę partnera, który zostawia pracę w pracy — i nieważne, czy byłby lekarzem, czy policjantem, czy kimkolwiek innym. W każdym zawodzie, szczególnie w tych które opierały się na opiece i wsparciu, niezbędna była higiena. Możliwość odcięcia się od służbowych telefonów po upływie dnia roboczego, żeby móc odpocząć z przyjaciółmi, dziewczynami, rodziną. — Dlaczego nie mogłaby skorzystać z numeru do jednego z setek całodobowych dyżurów kryzysowych? — coś jej się nie zgadzało w wersji Harringtona. Niestety, jego zachowanie kilka lat temu sprawiało, że Callie była wobec niego nieufna. Istniało tyle odpowiednich miejsc do których Olive mogłaby się udać lub dodzwonić w trudnej chwili, więc…? Na jakiej zasadzie potrzeba Callie, by zostawiał pracę poza randką, skazywała tę dziewczynę na cierpienie i samobójstwo? Zrobiło jej się przykro, że to sugerował. Jakby była rozkapryszonym dzieciakiem, który nie rozumie, że lekarze wykonują ważną pracę. Tak - ale lekarze też powinni o którejś godzinie pracę kończyć, a pacjenci szukać w tych przerwach wsparcia w innych, łatwo dostępnych miejscach. To było zdrowe i rozsądne. Gal zabierający pacjentkę na drinka - niezdrowe i nierozsądne.
Możesz mieć pacjentki, przyjaciółki, koleżanki, może cię podrywać co druga kobieta. Nic mi do tego. Interesuje mnie tylko to, jak na to reagujesz. Mnie codziennie kilkunastu klientów prosi o numer, zaprasza na randkę albo szybki numerek w samochodzie. Wiem, że nigdy, nic z tym nie zrobiłam i nie zrobię. A ty… Ty zabierasz pacjentkę na drinka? Żeby leczyć jej lęk przed mężczyznami? — brwi ściągnęła, bo to brzmiało absurdalnie - powierzchownie, bo Callie nie miała zagłębiać się w analizę zalet współpracy z terapeutą płci stanowiącej problem pacjenta. — I mówisz, że może dzwonić do ciebie w nocy? Czy ty siebie słyszysz?
To wcale nie brzmiało dobrze. Brzmiało tak, jakby flirtował z tą dziewczyną, jakby ją bajerował - albo ona jego, a on jej pozwalał. Brzmiało alarmująco. I znów - Galahad nie był Callie nic winny. W tej chwili nic ich nie łączyło. Mógł robić co chciał, z kim chciał. Ale jeśli chciał relacji z Carter… Ważne sprawy musiały zostać omówione. — Nie podoba mi się to —oznajmiła wreszcie, po czym zsunęła jego dłonie ze swoich ud i wstała. Poprawiła fartuszek i odrobinę agresywniej niż wcześniej obrała kolejną marchewkę, a potem sięgnęła po kolejną. — Caroline też mówiłeś, że musisz późno pracować, jak spotykałeś się ze mną — dodała; jej głos posmutniał, a wzrok tkwił w lecących na stół skórkach.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Galahad tak naprawdę nie wiedział, czego dokładnie teraz sam szukał. A przynajmniej nie wiedział pojawiając się w Lorne. Przyjechał tutaj w jednym celu, zajmować się siostrzenicą, kiedy jej mama jest w szpitalu, a ojciec musi iść do pracy. Tak naprawdę coś takiego jak związek, czy relacja nawet nie rejestrowało się w jego słowniku. Od rozwodu nie pakował się nawet w tymczasowe związki. Miał może jeden czy dwa one night stands, aczkolwiek na pewno nie było tam nic poważniejszego. Nie dopadała go żadna handra odnośnie tego, że zostanie sam, czy nie spełni jakichś swoich celów życiowych. Cały swój czas zainwestował w swoją pracę, pomaganie innym. To pomagało uporać się z tym co stracił. Zarówno Caroline, jak i Callie.
Teraz jednak, widząc ją w szpitalu, wiedział, czego by od niej chciał. Tym razem nie chodziło o nic powierzchownego. Może nawet nadal ją kochał. W każdym wypadku chciał spróbować zbudować z nią coś trwałego. Dać jej to, czego nie mógł wcześniej. Może życie dawało im drugą szansę? Nie chciał tego zaprzepaścić. Może nie był religijny, ale wierzył w coś takiego jak uśmiech losu. Czasami po prostu był wyjątkowo parszywy.
Callie stawiała przed nim duże wymagania. Nigdy nie był typem, który pracę zostawiał całkowicie w pracy. Czasami pacjentowi trzeba było pomóc poza godzinami ustawowymi. Lekarze też często byli wzwywani w swoim dniu wolnym, jeśli byli jedyną osobą zdolną pomóc przy nagłym przypadku. Z nim było podobnie. Może psychoterapeuta dla większości lekarzem nie był, lecz ciążyła na nim taka sama odpowiedzialność.
- Mogłaby, aczkolwiek pewnie wolałaby porozmawiać z kimś, kto jest już świadom jej problemów. Nie jestem w stanie do końca zaufać w darmowe centra oraz ich zdolności. - odpowiedział próbując się z nią o to nie kłócić.
Nie sądził, że temat jego pacjentów będzie dla nich tak dużą przeszkodą. Chociaż to raczej kwestia tego, że Olive była pacjentką wyjątkową. Z preferencyjnym traktowaniem. Znów lądował między młotem a kowadłem. Callie poniekąd kazała mu wybierać pomiędzy związkiem, a zawodem, który dla niego jest po prostu powołaniem.
- Masz rację, nie jest to klasyczna terapia. - zrobił kwaśną minę zaczynając widzieć do czego to dąży - Zaprosiłem ją na drinka bo kiedy przyszła do mnie po raz pierwszy już wiedziałem, że się nie otworzy. Nie w gabinecie. W barze odniosłem sukces. Czuła się lepiej wśród ludzi, w mniej formalnej wersji. Tak, przekroczyłem pewne granice, lecz po to by jej pomóc, a nie ją poderwać. Wiesz, że swoją pracę traktuję poważnie. - próbował jakoś z nią pertraktować, ale był chyba na straconej pozycji, co z resztą zaraz mu pokazała stawiając między nimi niewidzialną barierę.
Galahad jeszcze przez chwilę pozostał na kolanach obserwując jej reakcję. Nie próbował nawet zgadnąć o co dokładnie chodzi. Wiedział, że Callie mu to powie. Zazdrość nie było tym, co ją teraz uwierało. Była to ich wspólna przeszłość, która kładła się cieniem na wskrzeszeniu tej relacji. Miała powody ku temu by nie ufać mu w pełni. Dał jej ich wystarczająco dużo.
Dał jej chwilę zanim po cichu wstał i stając za nią objął ją po prostu pod biustem pozwalając jej kontynuować pracę. Był na tyle blisko, że mogła poczuć bicie jego serca na swoich plecach. Był tutaj, dla niej.
- Nie zamierzam robić tego ponownie. - powiedział cicho muskając skórę na jej szyi swoim ciepłym oddechem - Chcę zrobić to dobrze, tak jak należy. Nie robiłem tego tylko dla zabawy. Wiesz, co do ciebie czułem. - pocałował delikatnie odsłoniętą szyję - Jeśli jestem z Tobą to jestem z Tobą. - kolejne kilka pocałunków powędrowało w górę szyi aż zahaczył o płatek jej ucha.

callie carter
kiedyś ulubiona barmanka lorne — teraz 2007 Britney
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind faith, heartache
Mind games, mistakes
To wszystko brzmiało jak… Kłamstwo opowiadane żonie. Nie mogła pozbyć się tej myśli, odkąd Galahad przedstawił nietypową pracę z pacjentką. Tak jakby chciał wykorzystać okazję - uprzedzić o tym, że spotyka się z jakąś dupą, pod przykrywką niekonwencjonalnej terapii… Żeby później, jak zachce mu się nocy z Olive, powiedzieć: „Callie, przecież mówiłem ci o niej, byłem szczery, nie masz o co się wściekać”. Jak taka bardzo rozbudowana manipulacja, do której już teraz szykował sobie alibi.
A Callie nie znosiła siebie w tej wersji. Podejrzliwej. Zazdrosnej. Nie chciała być kobietą, która nie ma zaufania, wydzwania i sprawdza, dopytuje i popada w paranoję. Naprawdę - sama ze sobą czuła się źle po wypunktowaniu Galahadowi jak to wygląda. A jednak… Obawa była zbyt silna, by ją przemilczeć.
W pierwszej chwili zamarła w bezruchu, gdy mężczyzna objął ją od tyłu. Cała zesztywniała, a do takich reakcji na dotyk z całą pewnością nie był przyzwyczajony. Była ostrożna, a nadmiar emocji rozładowywała na kolejnych marchewkach, szybką pracą obieraczki. Okazuje się, że można szybciej nawet jeśli nie jest czerwona - wystarczy sobie wyobrazić, że chłop kłamie jak najęty. Życie.
Jeśli się dowiem, że… — urwała, nie chcąc wymieniać wszystkich sposobów w jakie mógłby być wobec niej nieuczciwy. Lista była zbyt długa, natomiast zawierała wszystko to, czego Gal nie chciałby żeby Callie robiła z innymi - to bardzo uczciwa granica. Odłożyła obieraczkę, po czym złapała marchewkę w obie dłonie i uniosła wyżej, żeby dobrze widział i słyszał gdy… Brutalnie złamała ją w pół, a potem wyrzuciła do kosza nie poświęcając kawałkom sekundy na drugie spojrzenie. Wszystko się zmieniło, na niekorzyść Harringtona. Callie nie będzie miała dla niego litości. — Rozumiemy się, skarbie? — do tonu głosu wróciło przynajmniej trochę lekkości, może wkradła się nawet odrobina rozbawienia tym, że towarzyszącą zdrobnieniu pieszczotą byłaby w przypadku zdrady… Kastracja.
Dopiero teraz rozluźniła się zauważalnie - wiadomym było, że długo nie wytrzyma. Zatopiła się w jego objęciach, opadając wygodnie do tyłu by ściślej przylgnął do jej pleców. Wygodnie oparła o niego tył głowy, napawając ciepłem jego ciała i bliskością, której przez ostatnie kilka lat tak bardzo brakowało.
A skoro już jesteśmy przy robieniu dobrze — powtarzała jego słowa znacznie bardziej zaczepnym, sugestywnym tonem, który oznaczał zakończenie trudnego tematu na dziś. Nie rozwiązanie - bo rozwiązać się go nie dało, ale tymczasowe odłożenie na bok. Callie była gotowa zaryzykować i obserwować rozwój sytuacji. Co tu dużo mówić - pocałunki w szyję, połączone z bezpieczeństwem jego silnych ramion, były chwytem zbyt skutecznym. A Callie zbyt podatna na zabiegi tego uparciucha.
Chcę cię jutro widzieć w ładnej piżamce — zażyczyła sobie, uśmiechając szeroko do myśli o Galahadzie w spodniach w bałwanki które kupiła mu na grudniowy wypad do urokliwej drewnianej chatki, który… Nie doszedł do skutku, przez zrobioną w ostatniej chwili przez Caroline gównoburzę (jak najbardziej uzasadnioną, ech). Nawet mi tej Callie nie żal, że ją karma gryzie w tyłek.
Żebyś nie zrobił oczu szczeniaczka ze wzruszającą opowieścią pod tytułem „och, zapomniałem się spakować, co teraz, chyba muszę spać w bokserkach… Albo bez… Albo nie spać bez…”

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To chyba pierwszy raz gdy tak zareagowała na jego dotyk. Nie był do tego przyzwyczajony. Przez chwilę nawet pomyślał, czy nie powinien się po prostu odsunąć. Nie chciał sprawiać jej żadnego dyskomfortu. Zazwyczaj wiedział jak ją udobruchać. Wystarczyła chwila bliskości, intymności. Niekoniecznie tej związanej ze zrzucaniem z siebie ubrań. Te kilka, całkiem niewinnych buziaków, przytulenie miały jej pokazać, że rzeczywiście jest tutaj dla niej i to nie tylko wtedy kiedy jest łatwo i przyjemnie. Zdawał sobie sprawę, że tak łatwo tego tematu nie zamkną, ale nie chciał się z nią teraz o to kłócić. Może była to pewna forma zamiatania problemów pod dywan, lecz chyba oboje wiedzieli, że teraz tego nie rozwiążą, jeśli w ogóle. Chciał po prostu miło spędzić z nią ten poranek. Zbudować coś nowego. O ile mu na to pozwoli.
Mógł tylko obserwować jak unosiła tę bogu ducha winną marchewkę. Wiedział, do czego to dąży, a i tak zauważalnie się wzdrygnął gdy została ona złamana. Poczuł to tam, gdzie chciała i co jak co, ale wiedział, że byłaby do tego zdolna. Potrafiła być szalona, co z resztą już mu odowodniła poprzednią historią. Wiadomość została otrzymana i odczytana. Trochę głośniej przełknął ślinę tylko przytakując jej głową. Mogła poczuć jego zarost na swojej delikatnej skórze. Galahad na szczęście potrafił już uczyć się na swoich błędach. Nie zamierzał jej zrobić podobnego świństwa, co swojej żonie. Chociaż nie winił jej za to, że w pewien sposób go o to podejrzewała.
- Mhm... Nareszcie coś w czym jestem dobry... - wyszeptał jej do ucha zaczepnie przygryzając płatek jej ucha jednocześnie nieco mocniej zaciskając wokół niej swoje ręce.
Zauważył kiedy znów zaczynała się rozluźniać. Gdy oparła o niego ciężar swojego ciała. Wiedział, że długo nie wytrzyma. W końcu musiała się złamać. Tak dobrze, jak ona działa na niego, on nadal ma podobny efekt, a przynajmniej w to wierzył. Niby przypadkowo jego dłoń wsunęła się pod jej bluzkę delikatnie przesuwając się gdzieś przy samej linii jej piersi. Zaczepnie, zadziornie nie przesuwał jej wyżej.
- No co Ty, to ja w ogóle miałem nocować? Takie rzeczy to mi trzeba mówić wcześniej, gdzie ja teraz kupię piżamę! - udał bardzo zmartwionego takim obrotem zdarzeń - No nic... Chyba rzeczywiście mi się nie uda i będę musiał nie spać bez bokserek, bo wiesz... Moje plecy. - uśmiechnął się wesoło znów całując ją w szyję.
Oczywiście ta wymówka zupełnie nie miała sensu, jak wiele, które wcześniej jej wciskał. Wiedziała jaki był i tego akurat nie zatracił. Tego, czasami kretyńskiego, poczucia humoru. Pewnie gdyby zapytała o szczegóły szybko wypaliłby, że gumki od bokserek źle działają na jego kręgosłup. Wciskałby kit do końca.

callie carter
kiedyś ulubiona barmanka lorne — teraz 2007 Britney
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind faith, heartache
Mind games, mistakes
Powiedziałaby mu nawet jak dobry był w paru rzeczach, ale to zbyt niebezpieczny rodzaj szczerości - ego Galahada już i tak było widać z daleka, a gdyby jeszcze usłyszał parę słów i obrósł w piórka bardziej? Świat by się skończył. Przynajmniej na razie musiała na ten temat milczeć. Lepiej by się tylko domyślał pewnych rzeczy, niż usłyszał potwierdzenie! Z jego pewnością siebie i poczuciem humoru, zapewne zażyczyłby sobie na urodziny trofeum lub medalu „najlepszego kochanka”.
Nie mówię, że odrzuciłaby ten pomysł w pierwszym czytaniu.
Tylko w otwieraniu słoików — konsekwentnie utrzymywała narrację minionej rozmowy, choć głosem bardzo słabym, gdyż właśnie poczuła na uchu jego zęby i całą swoją wolą powstrzymywała potrzebę słodkiego zamruczenia w odpowiedzi.
Do pewnego momentu nawet dłoń pod bluzką doprowadzała do szaleństwa - Callie zdążyła zapomnieć o konieczności wyznaczania granic. Nie trzeba było wiele, żeby przypomniała sobie jeden raz, gdy utknęli w zepsutej windzie. Wystarczyło wtedy nieco podwinąć obcisłą sukienkę, żeby powstało bardzo krótkie, acz bardzo namiętne nagranie z monitoringu... Które Callie na pewno nadal gdzieś miała. Ale… Gdy opuszki palców przesunęły niebezpiecznie blisko zaokrąglonego biustu, pod wpływem łaskotek żebra dziewczyny zapadły się - charakterystycznie uciekając od bodźca; Callie zachichotała, dłonią szybko złapała jego nadgarstek i usunęła sprawnym ruchem zagrożenie! Kiedyś była przyzwyczajona do tego, że dotykał ją wszędzie - teraz była przyzwyczajona do tego, że nikt nie dotykał jej wcale (no, poza lekarzem, ale nie powyżej pasa i zdecydowanie inaczej), zatem reakcja mogła być tylko jedna. — A jak sobie to wyobrażałeś? — obróciła się, pozostając w ścisłym zamknięciu jego ramion. — Jak już opowiesz mi historię tak nudną, że zasnę… — dłonie zarzuciła na męski kark, po którym przesuwała powolutku paznokciami. On łaskotał i dokuczał, ona przyjemnie drapała - już wiadomo, które z nich pójdzie do nieba. I nie będzie to Galahad! — Wstaniesz i wyjdziesz? I mnie zostawisz? A gdyby ktoś wszedł przez okno i mnie ukradł? To poważna sprawa… Usypiasz - pilnujesz do rana. Pilnujesz, przytulasz, i tak dalej… Każdy ma jakieś obowiązki. Moim jest z tobą wytrzymać, jak będziesz „nie spał bez bokserek” i udawał, że plecy — szeroki uśmieszek zawitał na jej buzi tylko na chwilę; zaraz przerwał im dźwięk otwieranych drzwi co wskazywało na godzinę siódmą.
Reszta wolontariuszy miała najdalej za dwie minuty dołączyć do niepary niegołąbeczków, zatem Callie zarządziła bezpieczny dystans kilku kroków. Przedstawiła wszystkim Galahada jako swojego… Sąsiada ukierunkowanego na działania humanitarne. Tak - role się odwróciły. Dotychczas to zawsze on nie przyznawał się do Callie i natury ich relacji. Teraz ona nie była ani chętna, ani gotowa, żeby odpowiadać na pytania znajomych, zatem pozostałe parę godzin pracy minęło w faktycznym skupieniu na marchewkach i bardzo niewinnej wymianie zdań całej grupy. Po marchewkach poszli na lunch - Callie nalegała na gofry, ale jeśli męski mężczyzna nalegał na mięęęęęęso, to wzięli z dwóch lokali na wynos. Nie dostał buzi na pożegnanie, bo w końcu 0 procent randki - przynajmniej momentami.
Wspólne marchewkowanie oceniała pozytywnie.

Koniec!

Galahad Harrington
sex on the beach
-
ODPOWIEDZ