lorne bay — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Lift me up, hold me down, keep me close, safe and sound.
Nigdy nie był ideałem.

Idealne warunki - takie zapewnili państwo Strand swoim potomkom. Pomimo odpowiedzialnych stanowisk potrafili wyważyć proporcje poświęcane na życie zawodowe oraz te rodzinne niemal na złoty medal. Każde z trójki dzieci mogło czuć się równie ważne, nie brakowało im uwagi, ani zachęt do wszechstronnego rozwoju. Tak też nic dziwnego, że Joseph potrafił grać na skrzypcach (choć przerzucił się na perkusję w dorosłym życiu), znał oczywiście angielski, ojczysty norweski, ale i niemiecki oraz średnio francuski. Wybranym przez niego sportem, ku niezadowoleniu matki ze względu na brutalność, był boks. I choć wydawało się, że rozliczne obowiązki nie pozwalały odpowiednio przeżywać wieku dziecięcego, ani dorastania, to... jakoś Joe to godził. Tyle że, nie zawsze, z odpowiednim skutkiem.

Porywczy charakter dawał o sobie znać, kiedy Joe wdawał się w bezsensowne dyskusje z nauczycielami, które przeradzały się w pyskówki. Nie raz, nie dwa rodzice przez to byli wzywani do szkoły. Obiecywał poprawę, ale nie potrafił odpuścić walki, jak to lubił nazywać od najmłodszych lat, w słusznej sprawie. Nie inaczej było z rówieśnikami, tyle że tam... Porywczość dawała o sobie znać także w ten fizyczny sposób. W wieku siedemnastu lat, kiedy nie zapanował nad swoją złością oraz potrzebą obrony koleżanki i nieco przesadził w początkowo niegroźnie wyglądającej przepychance, postawiono mu wybór - albo się opanuje, albo koniec z treningami. Nie miał wyjścia, zaczął pracować też nad swoim charakterem - trening umiejętności społecznych. I udawało się jakoś panować nad porywczością, która czekała by swoje ujście znaleźć na worku lub sparingowym rywalu. Potyczki wygrywał, ale już jedynie te słowne.

Nikogo w rodzinie nie dziwiło, że ktoś z tak silnym poczuciem walki o sprawiedliwość zdecydował się na studia prawnicze. Nie zaskoczyło też nikogo to, że nie myślał o karierze adwokata, radcy czy innych, a liczyła się jedynie ścieżka prokuratorska.

Nigdy nie należał do romantyków. Nie stronił też od towarzystwa dziewczyn, a później kobiet. Zawsze jednak zdawały się to niezdefiniowane, a przez to niezbyt zobowiązujące znajomości. Rodzice martwili się, że na obcym lądzie, nie przetrwa ich nazwisko. Niepotrzebnie - wszystko zmieniło się jak za pstryknięciem palca, gdy podczas jednego spotkania studenckiego koła naukowego do sali weszła nieco nieporadnie, bo utykając, ale w niczym to nie ujmowało jej uroku, a uśmiech utkwił w głowie Stranda na całą noc. Problemem wydawał się jedynie towarzystwo nieznanego mu chłopaka, ale... Nie na tyle, by od tamtej pory cała uwaga Joe skupiona została na jednej kobiecie i tym, by przekonać ją, że wspólna droga przez życie, to całkiem dobry pomysł.

Jak się można domyślać, nie wszyscy podzielali entuzjazm młodego Stranda, kiedy chodziło o wybrankę jego serca. Pierwsze spotkanie państwa Strand z młodymi, zakochanymi odbyło się w atmosferze niewątpliwego rozczarowania. Późniejsze utrzymane były grą pozorów, by na osobności wysłuchiwać złotych rad, jak marnuje sobie życie. Nic dziwnego, że ucinał ten kontakt. Aż urwał go do świątecznych kartek, zdjęć i samodzielnych spotkań z ojcem, gdy poinformował państwa Strand o tym, że zostaną dziadkami. Nie, nie cieszyli się. Niezmiennie też sądzili, że Joe marnował życie.

Wbrew przekonaniu jego rodziców przez długie lata Jospeh nie odczuł, by marnował choćby sekundę ze swojego dnia. Planował dokładnie każdą sekundę, by nie przegapić niczego ważnego w rozwoju syna, ani kariery. Chciał też być wsparciem dla Gwen, w każdej chwili, więc owszem, czasem bywał zmęczony. Często nie starczało czasu na boks, czy przywalenie w talerze perkusji, ale to się nie liczyło, bo wreszcie czuł się w pełni na miejscu, ze swoją rodziną. Nie potrzebował formalności, było dobrze, tak jak było. Ostatecznie, jednak sformalizowali związek z blondynką, a całe piękno tamtej chwili trwało w prostocie i skromności, na jaką się zdobyli, czego też najbliższe otoczenie nie do końca mogło zrozumieć.

Trzydziestodwuletniemu Josephowi wydawało się, że ma idealne życie. Został prokuratorem koronnym, miał piękną, wspierającą żonę, dwójkę zdrowych synów, którzy choć byli skorzy do psocenia, to rekompensowali swoimi uśmiechami każdą trudność związaną z ich wychowaniem. Udało im się znaleźć dom, na który było ich stać, a znajdował się w rodzinnych stronach Gwen - Lorne Bay wydawało się idealnym miejscem, by osiąść tam z rodziną i zapewnić spokojne dorastanie potomstwu. Tak, zdecydowanie czuł, że ma wszystko.

Trudno więc po dziś dzień Josephowi pogodzić się z faktem, że to on jest tym złoczyńcą, który zniszczył sielankę swojej rodziny. Zwykłe wyjście do wesołego miasteczka. Przejażdżka na karuzeli. Potrzebowali biletów. Kasjerka nie miała mu jak wydać, a on szukał drobniaków... Obaj chłopcy stali, przecież razem, zaraz obok, tuż przy jego nogach... Nie mógł więc zrozumieć jak tak szybko Mike odszedł, bo kiedy spojrzał w miejsce, gdzie powinni być obaj, stał tylko zapatrzony w atrakcję starszy syn. Żaden z nich nie miał nawet pojęcia czemu Mike postanowił nagle się oddalić...

Tamtą scenę widzi co noc w swoich koszmarach. Nie przespał ani jednej pełnej. Zapewne nie prześpi już nigdy. Budzi się, zlany potem, przeklinając rzeczywistość w gościnnym pokoju, który wygospodarowała mu siostra. I pierwsze co robi to sięga po szklankę - nie z wodą, a whisky. To pomaga wrócić do snu. Nie był w pełni trzeźwy od trzech lat, doskonale się jednak maskuje. Nie aż tak, by nie zawalić niczego w pracy - zdegradowano go z koronnego na zastępcę rok temu. Mniej obowiązków, więcej czasu na myślenie. Nie myślał za długo, kiedy stary kolega zaproponował mu wykłady, bo ktoś im nagle wypadł - coś w stylu, jednak emerytura była bardziej kusząca. Myślał, że to dodatkowe zajęcie odciągnie jego myśli od tego, czego nie potrafił naprawić. Zatrzyma jego dłonie z dala od butelki. Zatrzyma myśli od galopowania do najczarniejszych wersji rzeczywistości małego Mike'a i pozwoli mu nie koić tych nerwów za pomocą tabletek. Tak się nie stało. Balansuje na krawędzi, skupiony na pracy, uśpieniu wyrzutów, próbie bycia ojcem. Oddalił się od żony, ale czy ktoś mógł się dziwić kobiecie, która zamiast wsparcia z każdym dniem jest obciążana coraz większym balastem? Bolało, kiedy powiedziała, co o nim myślała. Boli dalej. Podwójnie, bo Joseph wie, przecież, że to prawda i wszystko to jego wina. Jedyne co pomaga to balansowanie na tej granicy. Pytanie - jak długo będzie jeszcze w tym dość dobry, by nie wykoleić się na zawsze...

Nigdy już nim nie zostanie.
Joseph Björn Strand
1.01.1987 r.
brisbane, australia
zastępca prokuratora / wykładowca prawa
CROWN PROSECUTOR'S OFFICE / JAMES COOK UNIVERSITY
fluorite view
żonaty, hetero
Środek transportu
Mitsubishi Triton

Związek ze społecznością Aborygenów
brak

Najczęściej spotkasz mnie w:

prokuratorze, komisariacie, sądzie, uniwersytecie, pubie
Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Gwen - żona.
Beverly - siostra.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak.
Joseph Björn Strand
Jai Courtney
powitalny kokos
no_name#4451
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany