królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
/ po grach

Nadszedł ten dzień.
W końcu nastąpił ten moment, kiedy Karen nabrała odwagi i postanowiła w końcu doprowadzić do konfrontacji z synem. Prawdopodobnie odwlekałaby tę chwilę nieco dłużej, dokładnie planując każde kolejne posunięcie (lub przynajmniej planując to, że spróbuje coś planować), ale ostatecznie doszła do wniosku, że nie ma to sensu. Raz, udawanie obcej osoby z pewnością nie przyniesie nic nowego, a dwa, należało przecież pamiętać o złym stanie zdrowia jej małżonka! To jednak on był w tym wszystkim najważniejszy, to z jego powodu Karen zawitała w Lorne Bay i dla niego w ogóle porwała si e na tego typu wyprawę. Po co więc zwlekać?
Sobie tylko znanym sposobem uzyskała adres jednego z miejscowych pijaczków, stałych bywalców Shadow. Okej, bywał nim dawniej, zanim jeszcze stracił pracę i przestał być klientem pożądanym przez tego typu miejsce, ale nie oznaczało to, że on sam nie pożądał pieniążków. Nie był przy tym specjalnie wymagający. Ot, Karen skłamała, powiedziała, że młody mężczyzna za barem wpadł jej w oko, że chciałaby zrobić mu niespodziankę, a za każdą informację o jego adresie, postawi mu browara. Jeden, za dzielnicę, drugi, za konkretny budynek. Uznała, że ze znalezieniem mieszkania poradzi sobie sama, więc ostatecznie zapłaciła tylko za dwa najmocniejsze i jednocześnie najtańsze piwa dostępne w najbliższym dyskoncie. Odżałowała już całą tę kwotę, bo jednak miała przed sobą ważny cel, który z pewnością powinien skutkować jakąś nagrodą "Żony roku". A syn... Jej... Ich syn... Czy naprawdę miał stać się jedynie środkiem do osiągnięcia tego celu?
Stanęła przed drzwiami. Zapukała. Póki co nie myślała jeszcze o tym, co powie, wszystko to będzie zależało od tego, co usłyszy, ale całość ich konwersacji i tak będzie zmierzała w konkretnym kierunku.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke miał natomiast nadzieję, że ten dzień nigdy nie nastąpi. Ba, w najśmielszych snach nie spodziewał się, że taki oto będzie skutek jego durnego pomysłu, zrodzonego w oparach alkoholu podczas podróży do Perth Jego i Toma. Że niemalże jak w bajce o Jasiu i Małgosi rozsypie okruchy chleba, po których zła czarownica będzie mogła go odnaleźć. I to na dodatek w tak podłym dla niego okresie – kiedy sam już nie wiedział dokąd zmierzało jego życie… i czy w ogóle zmierzało do czegokolwiek. Luke miał wrażenie, że dryfuje sobie na powierzchni i porusza się tam, gdzie prąd go akurat poniesie. Cała ta sprawa z Cami, spotkaniem z jej pierwszym eksem, którego zostawiła w dniu ślubu, kłopoty w pracy i długi sprawiały, że Luke coraz śmielej myślał o tym, co chowa w schowku swojego auta. I do tego ten cholerny niepokój, którzy od dłuższego czasu niemal non stop mu towarzyszył. Luke nie był pewien jego źródła, bo pojawił się nagle, kiedy kończył zmianę w Shadow. Pomyślał wtedy, że to przez to że jego sytuacja w robocie była wciąż cholernie niepewna, choć w głębi duszy czuł, że kryło się za tym coś jeszcze. Nawet nie spodziewał się, że za chwilę jego największy koszmar zapuka prosto do jego drzwi.
Akurat przyrządzał kolację dla zwierzaków (a było to gotowane mięsko i warzywa, zero półśrodków), kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Na moment zamarł, zastanawiając się czy to nie… czy może… nie, bez sensu. Cami pewnie próbowałaby otworzyć drzwi swoim kluczem, ale niedoczekanie – Luke wymienił ostatnio zamki, żeby właśnie uniknąć tego typu niespodzianek. Pomyślał, że to pewnie Tom wpadł z niespodziewaną wizytą na piwo. Ewentualnie jakiś domokrążca, którego Luke zaraz spławi. Podszedł więc do drzwi, a kiedy ujrzał swojego gościa, zamarł. I w tym momencie zrozumiał, skąd wziął się ten niepokój. Wiedział. Zanim Karen wypowiedziała choć jedno słowo, Luke już wiedział, kim była. Z przerażeniem zrobił krok w tył, wciąż wpatrując się z nią z mieszanką szoku i gniewu. – Kim ty kurwa jesteś? – tylko tyle zdołał z siebie wydukać. Chciał usłyszeć to od niej.
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
Nawet ona nie pogardziłaby taką kolacyjką. Mniam, mniam! Szkoda tylko, że nikt nie zaproponuje jej nawet talerza zimnej zupy, ale zdaje się, że sama sobie na to zapracowała. Gdyby ktoś ją o to zapytał, to oczywiście wszystkiemu zaprzeczy, wszystkiego się zaprze, tyle tylko, że to nie będzie miało większego sensu. Kto ma wiedzieć, ten będzie wiedział, że Emerson... delikatnie rzecz ujmując, pokpiła pewne sprawy, a inne nieco zawaliła.
Może więc ktoś byłby w stanie uznać, że jej wizyta w Lorne Bay była próbą szukania odkupienia?
Poniekąd tak było, ale wersja rozszerzona brzmiałaby chyba "próba szukania możliwości odkupienia kawałka wątroby".
Tak miłego przyjęcia chyba się nie spodziewała. Sądziła, że od razu czymś oberwie, że zostanie wyzwana, poszczuta psem lub policją, co byłoby w pełni uzasadnione, a tymczasem spotkało ją tylko pytanie, którego w zasadzie się spodziewała. No i co ona miała teraz powiedzieć? Spojrzała na Luke'a, który wyglądał teraz dokładnie tak, jakby dostrzegł w niej jakiegoś upiora z przeszłości. Nie pomyliłby się w tej ocenie. Była niczym te wszystkie duchy z "Opowieści wigilijnej", była kimś, kogo żaden człowiek nie chciałby nigdy spotkać. W tej sytuacji mogła powiedzieć tylko jedno:
- Mogę wejść do środka?
Za chwilę wszystko mu powie, ale nie chciała rozmawiać o tego typu sprawach przed jego drzwiami. To zbyt prywatne szczegóły, nie wypadało dzielić się nimi tu, na klatce schodowej, gdzie wszyscy mogą ich usłyszeć. Takich tematów po prostu nie porusza w takich miejscach. To dlatego liczyła na to, że Luke... że syn... nie wygoni jej, gdy kobieta wykorzysta to, że mężczyzna zrobił krok w tył i wejdzie do jego mieszkania, co niezwłocznie uczyniła.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Gdyby to jeszcze chodziło o odkupienie kawałka wątroby, a nie roszczenie, że syn odda jej ją za darmo… Nie, nawet wtedy nie mogłaby się czuć nawet odrobinę usprawiedliwiona. Zjebała na całej linii i to w taki sposób, że nie było tu niczego już zbierać. To nie było tak, że popełniła błąd, który syn mógłby jej wybaczyć. Bo ten syn tak naprawdę nie znał kobiety, która stała przed nim. Byli spokrewnieni, łączyły ich wspólne geny, a nawet Karen wypchnęła go na świat przez swoją macicę, ale nie zmieniało to faktu, że na ten moment była dla Luke’a całkowicie obcą osobą. Skojarzył jej twarz, już przypomniał sobie gdzie ją widział – tam, gdzie to wszystko się zaczęło. Gdzie początek miała równia pochyła, po której Luke od prawie trzydziestu lat zjeżdżał bez trzymanki w dół. Jednocześnie jednak z jakiegoś powodu nie był wstanie z impetem zatrzasnąć jej drzwi przed nosem. Przez chwilę po prostu stał jak zahipnotyzowany, a kiedy zadała mu pytanie, nie był w stanie na nie odpowiedzieć. Po prostu zrobił parę kroków w tył, nieświadomie dając jej znak, że może wejść do środka. Nie było to jego celem, ale naprawdę czuł się jakby zobaczył ducha.
– Stój tam – powiedział, kiedy kobieta ledwo przekroczyła próg jego mieszkania. Rzeczywiście, nie chciał robić cyrku na całą klatkę schodową, z bardzo prostego względu – wolał nie mieć świadków, gdyby przypadkiem czymś w nią rzucił. Poza tym nie chciał, aby jeszcze bardziej naruszyła jego przestrzeń, jego azyl. – Kim ty do chuja jesteś – powtórzył swoje pytanie. Gdzieś w głębi miał jeszcze jakiś promil nadziei, że okaże się ona tylko jakąś sąsiadką, co najwyżej ciotką… Dlatego potrzebował usłyszeć to na głos. – I jak mnie tu znalazłaś? – dorzucił pytanie, zanim zdążyła odpowiedzieć na to pierwsze. Poczuł się zajebiście niepewnie w swoim własnym domu. Nie było tak, że chował się przed nią, ale czuł się jakby przejechała właśnie walcem po murze obronnym, jaki przez lata sobie wybudował, starając się wyprzeć to poczucie, że jego własna matka wyrzuciła go do śmietnika, bo nie zasłużył sobie na jej miłość.
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
Walutą będzie tu uśmiech bombe... Rodziców. W tym wypadku matki, powabnej Karen, bo kto nie dałby się złapać na ten zalotny ruch warg? Chyba ktoś zdecydowanie zdesperowany lub mający problemy ze wzrokiem. Bo jednak... Powiedzmy to wprost. Daleko było jej do ideału. Prawdopodobnie nie otarłaby się nawet o jego cień. Mimo to stanęła przed drzwiami mieszkania syna i... Nie, nie zamierzała przepraszać go za te wszystkie stracone lata. Nawet ona nie była chyba aż tak głupia, by sądzić, że Luke o wszystkim zapomni i nagle rzuci jej się w ramiona. Jeśli już się rzuci, to raczej z pięściami oraz masą pretensji, co miałoby swoje uzasadnienie. To dlatego kobieta nie chciała podchodzić bliżej, tylko po prostu stała tam, gdzie kazał jej stać Winfield.
- Jestem... twoją matką. Urodziłam cię - powiedziała w końcu. Owszem, mogłaby skłamać, powiedzieć, że była sąsiadką, tylko po co, skoro prawda prędzej czy później i tak wyjdzie na jaw? Nie zapominajmy również o jej małżonku, ojcu Luke'a, którego stan zdrowia chyba nie pozwalał na szalenie długie podchody. Musiała przejść do rzeczy.
- To nie było łatwe, ale kiedy dowiedziałam się, kto cię adoptował, było już znacznie prościej.
Naprawdę musiała opowiadać mu o całej ścieżce dedukcji, jaką przeszła? Przy tej okazji wyprostowało jej się kilka zmarszczek na mózgu, bo jednak znalezienie syna było sporym wysiłkiem intelektualnym. Mimo to podołała. Dała radę.
Postanowiła więc dać też mężczyźnie chwilę na przetrawienie rewelacji. Nie zmieniała tonu głosu na żartobliwy, po jej minie również nie było widać, że żartowała. Tak naprawdę... Sama nie do końca wiedziała, jak powinna się teraz zachować, ale nawet ona czuła pod skórą, że nie wypadało żartować z tak poważnej sytuacji, jaką niewątpliwie było spotkanie z synem. Z pierworodnym.
Z tym, od którego chciała wyciągnąć kawałek narządu.
- Urodziłeś się w Perth, pamiętasz? Tam spędziłeś kilka lat wczesnego dzieciństwa.
Tylko kilka, bo potem starzy zgubili go pod sklepem. Oj tam, oj tam, każdemu mogło się zdarzyć! Ważne, że Karen w końcu wróciła, prawda?

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke mimo wszystko nie miał zapędów w kierunku damskiego boksera i nigdy – nawet w stanie skrajnego wkurwienia – nie rzuciłby się na jakąkolwiek kobietę z rękami. Nawet, jeśli była to jego biologiczna matka, jedna druga duetu przez który Winfield do tej pory mierzył się różnymi demonami, które cieniem kładły się na absolutnie każdej sferze jego życia.
– Wypchnęłaś mnie ze swojej pochwy i to by było na tyle. Nie jesteś moją matką, nigdy nią nie byłaś – syknął ze złością, po czym zaczął nerwowo przechadzać się po salonie. Czuł do niej wstręt, obrzydzała go sama myśl, że ta kobieta stała teraz w jego domu i w ogóle się do niego odzywała. Mimo wszystko nie potrafił tego przerwać. Jakaś cząstka jego była ciekawa tego, po co przyleciała do Lorne Bay aż z Perth. Nagle przyszła mu do głowy jedna myśl… – Chodzi o Blair? – zatrzymał się na chwilę spoglądając na nią z lekkim przerażeniem. Od jakiegoś czasu nie miał z nią kontaktu i przyszło mu do głowy, że może matka przyleciała tutaj, żeby poinformować syna o pogrzebie jego siostry. Zapewne mimo wszystko ich biologiczni starzy byli wpisani u niej jako osoby do kontaktu.
– Zajebiście. Pojechałaś do nich z ciastem, żeby im podziękować za to, ze odwalili za ciebie robotę? – fuknął, po czym wrócił do nerwowego chodzenia po pomieszczeniu. Prawdę mówiąc, miał nadzieję że Winfieldowie nigdy nie dowiedzą się o tej wizycie. Że nikt się o niej nigdy nie dowie. To, co przez lata nigdy się u niego nie zmieniło to to, że czuł wstyd związany z tym, skąd pochodził. Może i opuścił kemping w Perth, ale
żadne super markowe ciuszki ani tona brylantyny we włosach nie były w stanie sprawić, że kemping Perth wyjdzie z niego.
– Hmm… Pomyślmy – teatralnie zmarszczył czoło, udając że naprawdę nad czymś intensywnie myśli. – Pamiętam głównie zajebista wycieczkę, na którą zabraliście mnie ze starym. Tylko zapomnieliście mnie dostarczyć z powrotem, do naszego luksusowego apartamentu. Mało brakowało, żebym zapierdalał w nocy 50 kilometrów ciemnym lasem. Ale co to za wyczyn dla czterolatka! – podniósł głos, nie mogąc już powstrzymać targających nim uczuć. Czuł się jakby właśnie dostał z buta po mordzie od swojej przeszłości.
Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
Aż kusiło ją, żeby powiedzieć coś w stylu "ależ kochanie, przecież zawsze nią będę", ale jednak ugryzła się w język. Nie wypadało. Nie po takim chłodnym przyjęciu. Nie mogła teraz tak po prostu powiedzieć, o co jej chodziło, ale zdecydowanie mogła zdementować pogłoskę, jakoby miało chodzić o Blair.
- Nie, nie o nią.
Chyba nie chciała już nawet mówić, że kompletnie nie wiedziała, co dzieje się z jej córką. Nie wiedziała również, że Luke w ogóle jest świadomy jej istnienia i chyba właśnie teraz odrobinkę olśniło ją w tej kwestii.
- Poczekaj, znasz Blair?
Była w wielkim szoku, że coś takiego rzeczywiście mogłoby mieć miejsce. Zdaje się, że Luke potrafił zaszokować ją równie mocno, jak ona jego. No i... Wyostrzył mu się język, ale co ona mogła wiedzieć? Kiedy stracili ze soba kontakt, nie mówił zbyt wiele, a teraz? Kwiecista mowa zdecydowanie była czymś, co go charakteryzowało. Ciekawe, co mogłoby najlepiej opisać ją. Chyba tylko zamiłowanie do szeroko rozumianych używek oraz brak uroku osobistego.
- Przecież nie zrobiliśmy tego specjalnie. Byliśmy... Tylko trochę za bardzo roztargnieni - można nazwać to nieco inaczej, ale Karen była pewna, że to określenie całkiem dobrze, a jednak dość dyplomatycznie opisywało stan umysłu młodej Karen oraz jej męża. - Wróciliśmy po ciebie, ale już cię tam nie było. Ktoś musiał cię już stamtąd zabrać.
To pewnie mało pocieszające, co? Ale proszę, wyszło mu to na dobre! Wyrósł na naprawdę przystojnego mężczyznę, a w tym zdecydowanie Karen maczała już swoje paluszki. No, może nie do końca palce, ale komórkę jajową to już na pewno.
- Doskonale wyglądasz - tak... zdrowo. Na tyle zdrowo, by móc oddać kawałek narządu umierającemu ojcu.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke nie czuł się jeszcze na siłach wypytywać jej, czego od niego chciała. Nie miał oczywiście żadnych wątpliwości co do tego, że nie przyjechała tu zaciskać rodzinnych więzów. W pierwszej chwili przyszły mu do głowy oczywiście pieniądze – tu by się akurat zdziwiła, bo choć Luke mieszkał na swoim, to jednak obecnie jego sytuacja finansowa była gorzej niż kiepska. Ale na razie zamierzał dać upust swojej złości, po prostu. Bez wdawania się w szczegóły wizyty w Lorne Bay swojej… ugh, nawet nie chciało mu to przejść przez gardło.
No tak, Karen nie była świadoma tego, że za jej plecami rodzeństwo zdążyło się już poznać i nawet całkiem polubić. Jednocześnie jej zdziwienie wskazywało na to, że z pewnością nie przyjechała tutaj szukać córki.
– Znalazła mnie – wyjaśnił krótko, nie wdając się w szczegóły tego w jaki sposób został przez siostrę odnaleziony. – Zdziwiona? Może w ogóle nie odnotowałaś tego, że jakiś rok temu spierdoliła z tej zatęchłej przyczepy, którą ty nazywasz swoim domem? – prychnął pogardliwie. Tak, umyślnie chciał zaznaczyć każdą różnicę, jaka między nimi zaistnieje, począwszy od tego, że ostatecznie porzucone dziecko mieszkało w lepszych warunkach niż ona. I nie zamierzał być dla niej łagodny w żadnych innych utarczkach słownych. A naprawdę potrafił być pyskatym chujem.
– Przez roztargnienie to można papier wrzucić do kubła ze zmieszanymi śmieciami, a nie zapomnieć o własnym dziecku! – nie wytrzymał, dając upust wszystkim emocjom, które nagromadziły się w nim od początku tej rozmowy. – Gdyby nie zauważył mnie sprzedawca, pewnie do tego czasu bym zamarzł. Więc wielkie dzięki, MAMO -wysyczał gniewnie ostatnie słowo, po czym opadł na kanapę i schował twarz w dłoniach. Był zdruzgotany i cholernie, cholernie zmęczony. Kiedy sprzedała mu komplement, który nie miał pojęcia dokąd zmierzał, spojrzał na nią spod byka.
– Doprawdy? Bo obecnie tonę po szyję w gównie… – cóż, tak daleko od prawdy nie był. Nie dokończył zdania tak jak chciał, bo uświadomił sobie, że ma jeden poważny brak w wiedzy na temat kobiety stojącej przed nim. – Jak ty masz w ogóle na imię? – spytał znowu wstając i ruszając w kierunku aneksu kuchennego. Nalał sobie wody i wypił niemal jednym duszkiem, jej oczywiście nie proponując niczego takiego.
Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
Skąd miała wiedzieć takie rzeczy, skoro córka dość wcześnie wybyła z domu? Co więcej, nie raczyła nawet powiedzieć rodzicom o tym, że wybiera się na drugi koniec kraju! A może cos o tym wspomniała? Nie, Karen na pewno by to pamiętała. Inna sprawa, że czasami, gdy zdarzyło jej się przesadzić z ilością wypitych trunków wysokoprocentowych, to nie pamiętała nawet o tym, gdzie zostawiła majtki (ciii, niech jako pierwszy rzuci kamieniem ten, komu nigdy to się nie zdarzyło)(ała!). Może więc córka naprawdę odnalazła brata i teraz dzieci zaczną wspólnie spiskować przeciwko niej?
- Nie, zauważyłam - odparła natychmiast. Oczywiście kłamała. - Przyczepa wcale nie jest zatęchła - dodała jeszcze. Bo nie była! Żyło się tam całkiem nieźle, oczywiście pod warunkiem, że nie było się dzieckiem oraz że lubiło się mocno zakrapiane imprezy. Ale może teraz było inaczej?
Spoiler: nie było. Jej obecne życie niewiele różniło się od tego dawnego. No, może i teraz faktycznie nieco mniej piła, bo nie wypadało robić tego w Lorne Bay.
- Nie zamarzłbyś. O tej porze roku w Australii jest gorąco - wypaliła. O, co ty nie powiesz, Einsteinie? Jakby na to nie patrzeć, w tym kraju zawsze jest ciepło, więc synowi zdecydowanie nie groziła hipotermia. - To naprawdę był wypadek.
W to jedno warto jej uwierzyć. Przecież nie porzuciliby ze starym dziecka w jakimś określonym celu. No, chyba że za jakąś opłatę, ale w tym wypadku jej nie było. Nie było więc umyślnej winy Emersonów. Ot, zapomniało im się, że dziecko zostało pod sklepem. Wielkie mi halo!
- Nie, niemożliwe, jak to? - spytała, chociaż pewnie i tak nie otrzyma odpowiedzi. - Karen. Mam na imię Karen. Nie pamiętasz?
Mogłaby teraz udawać, ze dostaje właśnie zawału mięśnia sercowego, ale czuła, że nie zrobiłoby to na nim większego wrażenia .

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
W odpowiedzi na jej słowa prychnął pogardą, przez chwilę nawet zastanawiając się, czy powinien pogratulować jej spostrzegawczości. I choć ostatecznie żadnych tego typu słów nie wypowiedział (Karen zapewne wzięłaby te gratulacje na serio), to i tak nie mógł powstrzymać się przed wbiciem jej delikatnej szpilki.
– To skoro uważasz, że jest takim luksusem, to aż boję się pytać co według ciebie takie zatęchłe jest – stwierdził. Oczywiście nie mógł pamiętać jak ich „dom” prezentował się w środku, ale wystarczyła jedna wizyta wtedy na tym nieszczęsnym polu namiotowym, aby Winfield mógł wyrobić sobie opinię. Kiedyś nawet wydawało mu się, że miewał w snach przebitki z tamtego okresu, ale tak naprawdę nie był pewien, czy to po prostu wyobraźnia nie płatała mu figla, podsuwając mu zlepek obrazków z różnych miejsc, w których bywał już w dorosłym życiu. A bywał w miejscach, które taką właśnie spelunę przypominały.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem i roześmiał się jej prosto w twarz. – Jak dobrze, że chociaż nie próbujesz brnąć w to, że ten sklepikarz był jednym z moich kilkunastu wujków i po prostu zostawiliście mnie tam na wczasy – skomentował, nie mogąc trochę uwierzyć w to, że matka nawet po tylu latach nie czuje ani grama skruchy. Bo coś, co dla niej i jego ojca było tylko wypadkiem, dla niego stało się traumą na całe życie, rzutującą na absolutnie każdą strefę jego życia.
Zignorował jej pytanie, bo nie zamierzał tłumaczyć jej teraz tego, co działo się u niego przez ostatnie tygodnie. – A skąd mam, kurwa, pamiętać? Miałem jebane cztery lata – odparł z pretensją, po czym opadł na kanapę zrezygnowany, tak jakby marzyło mu się, żeby mebel wciągnąć go do środka i nie musiał już tu być i z nią gadać. -Dobra, koniec tego pierdolenia. Czego tu szukasz? Po co przejechałaś cały kraj, żeby mnie tu znaleźć? Bo chyba nie po to, żeby powspominać stare dobry czasy, bo żadnym universum nie były one dobre – wymierzył w nią surowe spojrzenie.
Karen Emerson
królowa zasiłków — i miss pośredniaka
51 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Stała klientka MOPSu w Perth, kolekcjonerka zasiłków, najgorsza matka na świecie. Przyjechała do Lorne Bay, bo ma interes do dorosłego już syna, którego przed laty zgubiła pod sklepem monopolowym.
- Nie wiem. Nie bywam w zatęchłych miejscach.
Gdyby była teraz podłączona do wykrywacza kłamstw, ten prawdopodobnie by się nie odezwał. Przyczyna byłaby dość prozaiczna - Karen naprawdę nie uważała pewnych miejsc za zatęchłe, więc jej powyższe stwierdzenie ani trochę nie było kłamstwem. Okej, być może jej przyczepa nie była do końca komfortowa, ale przecież ani ona, ani mąż, nie mieli jeszcze żadnego grzyba w płucach! Inna sprawa, że takowy w ogóle nie miałby szans rozwinąć się w mieszkaniu, bo opary alkoholu z pewnością zabiłyby wszelkie bakterie, wirusy oraz inne formy życia.
- Był trochę podobny do wujka Leona - powiedziała cicho. Wujek Leon był najporządniejszym człowiekiem w rodzinie. Gdy zostawiło się przy nim kieliszek z wódeczką, to nigdy go nie ruszył! Miał swoje małe zboczenia, na przykład nie słynął z zamiłowania do częstych kąpieli, a mydło było dla niego śmiertelnym wrogiem, jednak ani trochę nie sprawiało to, że był złym człowiekiem. Przeciwnie. Może właśnie dlatego, że tamtemu sprzedawcy dobrze patrzyło z oczu, Karen uznała, że nic takiego wielkiego się nie stało.
Fakt, Luke mógł wkurzyć się za to, co się stało. Na jego miejscu Emerson chyba też nie skakałaby z radości, jednak jej pojawienie się rzeczywiście można było chyba uznać za lekki przejaw dobrej woli i chęć naprawienia tego, co się stało. Musiała przyznać, że Luke wyrósł na naprawdę przystojnego mężczyznę. Może dlatego, że miał całkiem dobre geny po matce? Te po ojcu były chyba odrobinkę gorsze, skoro rozwinęły się u niego dolegliwości chorobowe, ale trzeba być dobrej myśli! Może już niebawem wszystkie one się zakończą?
- No właśnie... Właśnie dlatego przyjechałam. Chciałam cię odnaleźć - raz jeszcze powiedziała prawdę. Powód tych poszukiwań zostawiła jednak dla siebie. - Uznałam, że po tylu latach... Że po prostu powinniśmy się spotkać i porozmawiać.
Ha, nie była głupia! Nie mogła powiedzieć od razu, dlaczego pojawiła się w Lorne Bay. Najpierw chciała zdobyć jego przychylność. Szkoda tylko, że nie musiało być to takie łatwe.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Ekstra, poopowiadaj mi jeszcze trochę o rodzinie, której nigdy nie poznałem – prychnął, nie mogąc uwierzyć, że Karen szła teraz w opowieści o ich rodzice. Tak naprawdę mogła wymienić jakiekolwiek imię i nazwać tego człowieka wujkiem, ciotką, dziadkiem czy babką, a Luke’ow wciąż mówiłoby tu zupełnie nic. Jasne, ostatecznie Luke nie wyszedł na tym wszystkim źle, ale jednak biologiczni starzy ufundowali mu problemy, z którymi borykał się po dziś dzień.
Luke absolutnie nie uznawał pojawienia się Karen w jego życiu jako czegoś pozytywnego, objawu tej dobrej woli. Nie był w stanie obdarzyć jej choćby promilem zaufania, dlatego z góry zakładał, że za jej przyjazdem krył się jakiś interes. Ledwo był w stanie na nią spojrzeć. Ale kiedy jego wzrok powędrował już na jej twarz, z obrzydzeniem uświadamiał sobie, że rzeczywiście jest do niej podobny. A Karen nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo syn się w nią wrodził biorąc pod uwagę jego zamiłowanie do używek.
– Odnaleźc i co? Pogadać jak się mam? Jak ty się masz? Bo mnie totalnie nie obchodzi to, jak sobie tam żyjecie w tej dziurze – odparł trochę niezgodnie z prawdą, bo przecież sam wywołał wilka z lasu odszukując wtedy z Tomem to jedno konkretne pole namiotowe. – Okej, to słucham. Skoro tak bardzo chcesz, to pogadajmy, no słucham. No słucham! – krzyknął odwracając się od niej plecami i opierając tyłkiem o blat. Wziął kilka głębszych oddechów, a kiedy nieco się uspokoił, ponownie odwrócił się w jej stronę.
– Za późno na jebane kółka dyskusyjne. Nie obchodzi mnie ani jedna rzecz związana z tobą albo z tym drugim nieudacznikiem. Wypierdalaj – dodał oschle, nie okazując na twarzy ani jednej emocji.
Karen Emerson
ODPOWIEDZ