Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Najwidoczniej obojgu nie śpieszyło się do rozmowy na temat ich przeszłości oraz ewentualnej przyszłości. Już raz spróbowali być razem. Dla Olive to był dosyć ważny związek- w końcu jeden z dwóch w jakich kiedykolwiek była. Zazwyczaj nie była zainteresowana relacjami na dłuższą metę, wolała się bawić i korzystać z życia, aniżeli ryzykować złamanym sercem. Jedynie dwóch mężczyzn było w stanie ją przekonać do zmiany zdania. I to nie tak, że Mercury wybłagał ją o związek jak jakiś zdesperowany dzieciak. Ich związek powstał na fundamentach przyjaźni- złapali wspólny język, świetnie się dogadywali zarówno w łóżku jak i poza nim, mogli ze sobą o wszystkim porozmawiać i żartować do woli mając do siebie dystans przy tym. To wszystko wyszło całkowicie naturalnie i Olive czuła, że z takim facetem mogłaby się związać. Jednak z czasem coś zaczęło się psuć i Halsworth na pewno popełniła sporo błędów, których mogłaby uniknąć, gdyby bardziej się postarała. Lecz odpuściła za szybko i wbiła sobie do głowy, że Fairweather zasługuje na o wiele lepszą dziewczynę niż ona i będzie mu lepiej bez niej.

Nie rozmyślała w tym momencie czy dalej tak uważa. Jednak fakt- coraz częściej to o nim myślała w wielu momentach swojego życia. Powtarzała sobie, że to dlatego, że jest jej przyjacielem i się za nim stęskniła. Tak było łatwiej, prościej aniżeli rozmyślać czy chciałaby przenieść ich relację na inny poziom. Ale faktycznie był jej przyjacielem, który znał ją bardzo dobrze i wiedział, że zamiast nakręcać jej panikę, to trzeba ją opanować. Nie komentowała już jego słów, jedynie przekręciła oczami, czego miała nadzieję, że nie dostrzeże. I pewnie wiedział, że skoro już zamilkła to dlatego, że uznała iż miał rację, że panika w żaden sposób nie pomoże. Punkt dla niego! Ale blondynka na głos tego nie powie, czasami jest zbyt uparta.

- Jak mnie zostawisz na pastwę losu i umrę, to obiecuję Cię straszyć z zaświatów. Będę Ci robić jakieś psikusy za karę- uśmiechnęła się nawet delikatnie żartując i chcąc trochę im poprawić humory w tej całej sytuacji. Ok, dostała ataku paniki, wybuchła, ale Mercury wiedział jak ją podejść i wracała już pomału dawna Olive. - Ostatnio nabiłam sobie siniaka jak szłam do łazienki, bo się potknęłam na prostej drodze. Naprawdę wierzysz, że jestem w stanie znaleźć rozwiązanie na tą sytuację? - to było miłe i urocze, że w to wierzył i chyba nawet tym jeszcze bardziej jej poprawił humor. Lecz miała dystans do siebie i zdawała sobie sprawę, że jak mają się stąd wydostać, to raczej nie dzięki niej. A jeszcze jej się milej zrobiło, gdy poczuła jego usta na swojej dłoni. Przyjemne ciepło przebiegło po jej ciele, serce uderzyło szybciej, mocniej i w tak niekomfortowych warunkach wpadła jej myśl, że się za nim stęskniła. Jednak już nie jak za przyjacielem, a za jak facetem, który obsypywał ją pocałunkami. Brawo Olive, dobre miejsce i czas na takie wspomnienia!

Dobry humor się skończył, gdy pokazał jej swój zasiniony bok. Momentalnie wstała utrzymując się na jednej nodze i pochyliła się, aby bliżej się przyjrzeć jego ciału. - Boże Mercury , strasznie się potłukłeś!- powiedziała podniesionym, spanikowanym głosem. Zmartwiła się i to bardzo. Dotknęła delikatnie siniaka, a potem spojrzała na niego i próbowała ocenić stan reszty ciała. - Może złamałeś żebra?? Boli Cię coś jeszcze??- spytała cały czas go oglądając i dotykając z dużą delikatnością. Nie chciała mu przecież zrobić większej krzywdy. - Merc, w takim stanie nie powinieneś raczej się wspinać. Poczekajmy tutaj aż nadejdzie pomoc- zaproponowała, bo martwiła się o jego zdrowie, lecz najwyraźniej był zdeterminowany, aby ich wydostać. Nie była pewna, czy to dobry pomysł również się wspiąć z jego pomocą, ale jednak strach przed zostaniem samej w dole zwyciężył. - Proszę Cię, uważaj na siebie- przez chwilę emocje przysłoniły ból z jej nogi, ale gdy próbowała stanąć na obu wszystko powróciło. Zacisnęła więc zęby i wyciągnęła rękę w jego kierunku chwytając go obiema tak jak jej polecił. Próbowała się opierać jedną nogą, aby mu pomóc, gdy zaczął ją podciągać. Obserwowała go uważnie, gdy nagle dostrzegła jakiś cień za nim. Nie zdążyła nic powiedzieć, w żaden sposób go ostrzec, a już czuła jak puszcza jej rękę przez co z powrotem leci w dół. Tym razem wylądowała przede wszystkim na plecach. Upadek był tak bolesny, jakby ktoś przygniótł jej klatkę piersiową potężnym głazem. Próbowała złapać oddech, ale nie była w stanie. Leżała wciąż na plecach, z szeroko otwartymi oczami i walcząca o oddech.


mercury fairweather
wystrzałowy jednorożec
Miło
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
To właśnie definicja ich poprzedniego związku. Oboje uznali, że ktoś inny da im więcej szczęścia niż oni sobie nawzajem. To po prostu pokazuje, jak bardzo niedojrzałymi ludźmi byli w tamtym momencie. Ciekawe jakby zachowali się teraz i czy potrafiliby walczyć o ten związek. Przecież minęło już kilka lat i są dojrzalsi o nowe doświadczenia. Mercury kilkukrotnie się nad tym zastanawiał jakby teraz wyglądała ich relacja, gdyby tworzyli parę. W ich przypadku jednak jest to tylko gdybanie i oboje lepiej odnajdują się jako przyjaciele, a przynajmniej taką wersję założyli i tylko o takiej mówią na głos.
Brunet potrafił w takich sytuacjach zachować zimną krew. Zawsze uważał, że panika i stres w tego typu momentach nie zda się w żaden sposób. Dobrze, że Olive się pogodziła z tym iż w tym momencie czy chciała, czy nie to musiała go słuchać. Skoro mają jak najszybciej znaleźć drogę powrotną do domu to ich kolejne kroki muszą być w stu procentach przemyślane.
— Myślisz, że mógłbym się Ciebie przestraszyć gdybyś mnie nawiedziła? Proszę Cię — powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. Pierwszą kwestią było to, że Fairweather nie wierzył w takie rzeczy jak duchy i zjawy. Nie wierzył w żaden sposób w to zjawisko, więc na pewno blondynka go nie przestraszyła. Nawet jeśli kiedyś doszłoby do takiej sytuacji i faktycznie miałaby okazję pojawić się w jego domu w postaci stworzenia nadprzyrodzonego to prędzej wypiliby razem drinka, a nie ganiali się po domu w ramach zemsty. — Jeśli przeżyjemy to muszę nauczyć Cię życia, bo mam wrażenie, że po naszym rozstaniu zamiast iść do przodu to się cofasz — zerknął na nią wymownie, w międzyczasie wywracając teatralnie oczyma. Oczywiście, że tak nie uważał, ale co mu szkodziło, aby na pograniczu śmierci trochę sobie z niej pożartować, prawda? Ogólnie faceci lepiej radzą sobie w tego typu sytuacjach. Mercury niejednokrotnie uważał, że płeć przeciwna w sytuacjach - ich zdaniem - bez wyjścia, po prostu traci rozum i racjonalne myślenie ucieka gdzieś daleko. W takich momentach najlepiej po prostu się wyciszyć i działać zgodnie z instynktem przetrwania.
Wiedział, że Olive zareaguje na jego obrażenia w taki sposób. Poniekąd było to bardzo miłe, że przejmuje się jego stanem, ale nie mógł teraz zrezygnować i po prostu się poddać. Musiał spróbować się wspiąć, nawet jeśli będzie go to kosztować bardzo dużo bólu. Gdy już będzie po wszystkim wówczas będzie czas na odpoczynek, teraz musiał działać i to szybko. — Nie mam pojęcia, podjadę do szpitala, gdy znajdę już sposób jak nas stąd wydostać — zakomunikował, a w międzyczasie opuścił swoją koszulkę, aby ponownie zasłoniła jego ciało. Każdy kolejny krok sprawiał mu coraz większy dyskomfort. Opuchlizna oraz siniak robiły się coraz większe i nawet stawianie kolejnych kroków sprawiało mu ogromny ból. — Myślisz, że pomoc nadejdzie w środku nocy i to jeszcze w lesie? Nie uśmiecha mi się spędzać tutaj całej nocy — wzruszył ramionami i tak jakby nie zważając na próby przekonania go przez blondynkę przeszedł do działania, aby spróbować zrobić coś w tej niefortunnej sytuacji.
Mercury był blisko wyciągnięcia Olive tego dołu. Był, ponieważ nie zdążył się zorientować i chwilę później znów się w nim znajdował. Tym razem jednak upadek był o wiele boleśniejszy, ponieważ od razu stracił przytomność. Spadł tak niefortunnie, że uderzył głową o ziemię. Ktoś celowo wepchnął go do środka. Przed jego oczyma zapanowała ciemność i jedyne czego miał świadomość to głos Olive, który przebijał się do jego uszu jak przez mgłę. Nie wiedział co mówi i co teraz robi, ponieważ powieki były zbyt ciężkie, aby je otworzyć. Gdyby miał teraz określić co bolało go bardziej to nie mógłby w żaden sposób tego zdefiniować. Czuł się jak jedna wielka kupa gówna, która została zmasakrowana.
piesio
banshee
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Bardzo dobrze, że Mercury był opanowany i w takich sytuacjach zachowywał zimną krew. Olive może i nie była jakąś panikarą, ale miała krótki lont i szybko oraz łatwo się zapalała. Nakręcała się, wpadała w swój słowotok aż się zapowietrzała i niewiele osób potrafiło ją wtedy opanować. Niewskazane było, aby wtedy otaczały ją osoby, które dolewałaby oliwy do ognia. Potrzebowała kogoś, kto byłby w stanie uspokoić gotujące się w niej emocje. I może początkowo nie trafił z tekstem, to kolejne słowa i jego spokój się jej udzieliły. Na tyle, że była w stanie nawet trochę pożartować. Pewnie gdyby wylądowała tutaj z kimś innym, nie byłoby możliwości, aby roześmiała się choć raz.

- Ej, potrafię być groźna, jeżeli chcę- powiedziała z udawanym oburzeniem. Nigdy nie zależało jej, aby być groźną i siać strach wśród innych, na przykład uczniów. A już na pewno nie przed przyjacielem! Z nim faktycznie najprędzej napiłaby się drinka w takiej sytuacja albo zaczęła żartować. - Oh oczywiście, że tak! Bez Ciebie umieram, usycham i w ogóle nie radzę sobie w życiu- przez chwilę nawet była poważna, ale zaraz się roześmiała. Skoro on się z niej nabija, to ona może pociągnąć to dalej. Biedak nie jest świadomy, że skoro przez trzydzieści lat nie nauczyła się życia i koordynacji ruchowej, to niewiele się już zmieni w tej kwestii. Chyba, że jest jak pani Halsworth, która uważa, że jej córka koniecznie potrzebuje mężczyzny u boku, który ją opanuje. Ale przecież sam jej powiedział ostatnio, że jako singielka jest najlepszą wersją samej siebie.

Oczywiście, że się o niego martwiła. W końcu był jej przyjacielem. Jednym z nielicznych, z którym próbowała stworzyć związek. Osobą, do której kiedyś żywiła głębsze uczucia. Nie mogła go stracić, był ważną osobą w jej życiu. Nie chciała go stracić.- Oczywiście, że pojedziesz. Osobiście tego dopilnuję- to nie było pytanie, powiedziała to dosyć stanowczo i zamierzała dopilnować, aby po tym jak już wydostaną się do cywilizacji, to pojedzie do szpitala i przebadają go od stów do głów.
Nie mogła się sprzeczać z jego kolejnymi słowami. Faktycznie, wątpliwe, aby ktoś ich tutaj znalazł i to w środku nocy! Chociaż przecież gdzieś muszą być ich przyjaciele, prawda? Jednak błędem byłoby nie spróbować się stąd samemu wydostać, aniżeli siedzieć i czekać na pomoc.

Gdy tylko upadła, czuła się jakby umierała. Jakby jakiś Dementor wysysał z niej życie, a im bardziej walczyła o każdy oddech, tym robiło jej się duszno i słabo. Panikowała. Cholernie panikowała. I wtedy jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przypomniała sobie słowa Mercurego - panika nic tutaj nie zmieni. Musi się uspokoić, a wtedy będzie w stanie złapać oddech. Pomału zaczynała się odprężać i dzięki temu mogła napełnić swoje płuca małymi partiami tlenu. Przestało jej się kręcić w głowie, wzrok się wyostrzał i nawet mogła usiąść rozglądając się wokół. - Mercury...- powiedziała machając rękoma w poszukiwaniu go. Pragnęła go dotknąć, to by ją na pewno jeszcze bardziej uspokoiło. Jednak zamiast tego ujrzała swojego przyjaciela, który leżał nieprzytomny. Nie podnosząc się, przeczołgała się w jego stronę i od razu chwyciła go za twarz. - Merc! Obudź się! Proszę Cię, obudź się kochany, nie możesz umrzeć....proszę Cię....- nie zorientowała się nawet, kiedy z jej oczu zaczęły wypływać łzy wprost na niego. Gładziła go czule po twarzy nie chcąc mu zrobić żadnej większej krzywdy. W pewnym momencie pochyliła się i zaczęła składać na jego całej twarzy delikatne pocałunki, jakby nimi mogła sprawić, że otworzy oczy. - Merc, błagam, nie zostawiaj mnie- szeptała między pocałunkami i wcale nie chodziło jej, żeby nie zostawiał jej samej w tym dole. Te słowa miały o wiele większe znaczenie. Nie chciała go stracić pod żadnym pozorem, w żadnej kwestii. Nie była w stanie wyobrazić sobie teraz swojego życia bez niego. Po chwili podniosło swoją głowę do góry skąd przed chwilą spadł jej przyjaciel.

- Pomocy!- krzyknęła wręcz błagalnym tonem, ale wciąż trzymała i gładziła twarz bruneta. Nie zamierzała go już odstąpić na krok, czekając aż się obudzi, bo nie mógł umrzeć. Nie pozwalała mu na to.




mercury fairweather
wystrzałowy jednorożec
Miło
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Brunet przez pewien moment był nieprzytomny. Zapadł w nieświadomy sen i przynajmniej nie czuł bólu. Jakby zliczyć wszystkie jego obrażenia, których doznał dzisiejszego wieczora to praktycznie cudem jest, że z jego ust i nosa wydobywała się odrobina oddechu. Nawet nie zorientował się, że ktoś w tamtym momencie zaszedł go od pleców i wrzucił do dziury ponownie. Pewnie gdy sobie o tym przypomni to będzie wściekły, że nie potrafił tego zatrzymać.
W pewnym momencie usłyszał głos. Oczywiście był to głos jego przyjaciółki. Nie do końca rozumiał co do niego mówiła, bo bardzo szumiało mu w głowie. Nawet powieki były zbyt ciężkie, aby móc swobodnie je otworzyć. Nie mógł nawet poruszyć swoimi palcami u nóg, tak bardzo jego organizm był wycieńczony. Czuł jednak gesty i ruchy, które wykonywała blondynka. Jego podświadomość pozwoliła mu zorientować się, że jego głowa znajduje się w dłoniach Olive. Poczuł również kilka pocałunków, a szczególnie te, które wylądowały bezpośrednio na jego ustach. One zadziałały jak jakieś serum, dzięki któremu udało mu się delikatnie uchylić oczy i widzieć piękną twarz dziewczyny, która była nad nim nachylona. — Musiałem znaleźć się na granicy życia, abyś znów mogła mnie pocałować? — wyszeptał z siebie, ledwie co. Nie miał nawet sił, aby skonstruować zdanie bez jakiegokolwiek głębszego oddechu. Mówienie sprawiało mu ogromny problem. Co chwile odkaszliwał, jakby w jego płucach znajdowały się co najmniej litry wody podczas topienia się.
Kiedy jego oczy otworzyły się nieco szerzej dostrzegł, że z oczu Olive spływają łzy. Automatycznie zrobiło mu się przykro, bo nie lubił widzieć jej w takiej sytuacji. Zebrał wszystkie siły jakimi dysponował, aby unieść dłoń i położyć ją na policzku dziewczyny. Wytarł nią jej mokre i bardzo podkrążone oczy. — Na szczęście żyję i na pewno ciągle będę Ci o tym przypominać — uśmiechnął się na tyle, na ile mógł. Musiał się wysilić, ale na pewno to mu się udało. Oczywiście nie był to najlepszy uśmiech jakim mógł ją obdarzyć, ale jest to chociaż wyraźny sygnał co do tego, że żył!
Krzyk blondynki sprawiał, że w jego głosie jeszcze bardziej zaczęło dudnić. Słyszał wszystko dwa razy głośniej, jakby wszystkie jego zmysły w jednym momencie totalnie się wyostrzyły. — Obawiam się, że nikt nie usłyszy Twojego krzyku — zakomunikował, tym razem będąc bardziej sceptycznie nastawiony do sytuacji, w której się znaleźli. Cały optymizm, który miał jakiś czas temu wypadł z niego wraz z kolejnym upadkiem na ziemię.
Merc spróbował delikatnie unieść swoją głowę ku górze, ale szybko z tego pomysłu zrezygnował, ponieważ sprawiało mu to ogromny ból oraz dyskomfort. — Moja głowa — zakomunikował, ponownie wracając do poprzedniej pozycji.
piesio
banshee
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Olive należała do osób, które lubiły być w ciągłym ruchu, adrenalina i kolejne wrażenia tylko ją nakręcały i sprawiały, że żyła na pełnych obrotach będąc przy tym szczęśliwa. Nie była spokojną nauczycielką, która o 21 już śpi, a rano czeka grzecznie na uczniów w sali już kilka minut przed zajęciami. Nie, ona potrafiła zarwać nockę, bo nagle wena ją natchnęła i musiała namalować obraz albo zagadała się z przyjaciółką albo po prostu pojechała na koncert do Cairns. Jej uczniowie się już przyzwyczaili, że panna Halsworth prędzej przyjedzie pięć minut po czasie, aniżeli przed. Ona zawsze była w biegu, od dziecka, ale koordynację ruchową wciąż miała dosyć słabą, więc nie raz nabiła sobie siniaka zahaczając o szafkę w kuchni bądź upadając w drodze na parking. Jej ciało nosiło ślady jej charakteru i trybu życia, lecz dzisiejszy wieczór na pewno odciśnie na niej piętno już na zawsze.
Przyjeżdżając na ognisko chciała spędzić wieczór z przyjaciółmi, z Mercurym, chciała się pobawić w chowanego jak za czasów dzieciństwa i po wszystkim wrócić do domu. Sama bądź nie, ale na pewno w jednym kawałku i bez żadnych traum. Niestety rzeczywistość okazała się dla nich obojga bardzo brutalna. Olive długo już nie zaśnie przy zgaszonym świetle, a i szybko nie poskacze na obu nogach. Była przyzwyczajona, że jej życie było pełne atrakcji, ale dzisiejszy wieczór na pewno atrakcją by nie nazwała. Jednak najgorszym momentem dzisiaj było wtedy, gdy myślała, że jej przyjaciel nie żyje. Miała wrażenie, że jej serce się zatrzymało na chwilę i zaczęło ponownie bić, gdy się odezwał. Nie sądziła, że kiedykolwiek tak będzie szczęśliwa słysząc jego głos i to jeszcze żartującego. Uśmiechnęła się przez łzy, ale cokolwiek by jej teraz powiedział to by się uśmiechała, bo to, że mówił to oznaczało, że żyje, a to było najważniejsze!

- To chyba o Tobie słabo świadczy, że musiałeś prawie umrzeć, abym się na Ciebie rzuciła- mógłby ją inaczej przekonać do pocałunku, aniżeli próbując przejść na drugą stronę. - Wolałabym jednak Cię całować, gdy jesteś żywy. To jest o wiele przyjemniejsze- szczególnie, że ostatnio coraz częściej wspominała ich dawne wspólne chwile. Mimo, że ostatecznie się rozstali, to na fizyczny aspekt ich związku nigdy nie narzekała.

Nie zdawała sobie sprawy, że płakała i ma całą mokrą twarz, dopóki nie zaczął wycierać jej łez. Rzadko płacze, ale w takich momentach nic dziwnego, że wylała całe morze łez.- Mam nadzieję, bo nikt nie jest tak upierdliwy jak Ty- zażartowała chcąc rozluźnić atmosferę, ale miała ogromną nadzieję, że faktycznie będzie jej o tym przypominać. Teraz już mu tak łatwo nie pozwoli zniknąć z jej życia i wyjechać setny raz z Lorne Bay.
Zwróciła uwagę, że się skrzywił na jej krzyk, co ją zaczęło niepokoić. Jednak dla odmiany, to teraz ona była bardziej pozytywnie nastawiona do tej sytuacji. Może dlatego, że najgorszy moment, czyli ewentualna śmierć Mercurego, była już za nimi, więc po tej panice przeżyje już chyba wszystko. - Ale przecież ktoś musi nas znaleźć. Zorientują się, że nie wróciliśmy na ognisko, a przecież tam są wszystkie nasze rzeczy- miała nadzieję, że przyjaciele nie uznają, że oddalili się z Mercurym specjalnie, aby zostać sam na sam, skoro oboje są teraz singlami. Liczyła na to, że może jak nie od razu, to po jakimś czasie zaczną ich w końcu szukać, więc musi im dawać jakoś znać, gdzie się znajdują. Lecz zdała sobie sprawę, że krzyk przy brunecie nie jest teraz dobrym pomysłem. Przysunęła się bliżej do niego, aby delikatnie podnieść jego głowę i położyć na swoich udach, aby nie leżał tak na zimnej i twardej posadzce.

- Nie podnoś się, mocno uderzyłeś się w głowę. Poleż, odpocznij- zaczęła mówić ciszej, aby nie sprawiać mu jeszcze większego bólu. Cały czas gładziła go po twarzy i całkowicie mimowolnie pocałowała go czule w czoło, jakby to był całkowicie jej naturalny odruch w stosunku do niego.


mercury fairweather
wystrzałowy jednorożec
Miło
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Może i sytuacja w której się znaleźli zostanie z nimi na długi okres czasu z powodu tego, że będzie to jedna z ran na ich psychice odnośnie Halloween i wywoła negatywne emocje. Z drugiej jednak strony to kolejna sytuacja, którą przeżyli wspólnie. Będą mogli to wspominać w przyszłości i powiedzieć swoim dzieciom, wnukom i innym ludziom o historii praktycznie jak z filmu. Jeżeli oboje wyjdą z tego gówna w jednym kawałku i nawet okaże się, że żebra Mercurego są połamane, a noga Olive skręcona to i tak wszystko się zagoi i stanie się jedynie historią. Bardziej martwił się o stan psychiczny przyjaciółki, która na pewno odczuje to na swój sposób. Chciał jej jednak pokazać w najbliższych dniach, że w najcięższych momentach będzie mogła liczyć na jego pełne wsparcie. Nawet jeśli nie będzie potrafiła w nocy zasnąć to on może czuwać przy jej łóżku, aby mogła spokojnie zamknąć swoje powieki.
— Możesz być pewna, że tak szybko mnie z tego świata nie wygonisz i będziesz miała okazję, aby robić to w ten przyjemniejszy sposób — odpowiedział, starając się uśmiechnąć najbardziej rzetelnie jak tylko potrafił. Był trochę zaskoczony tym co powiedziała w drugiej części swojego zdania, bo zaczął zastanawiać się nad tym czy było to poniekąd jakieś szczere wyznanie, czy może kolejna z części ich wspólnych gierek w które grają za każdym razem, aby podkręcić trochę atmosferę.
Ten widok był dla niego swojego rodzaju szokiem. Rzadko widział jej łzy. Można by nawet rzec, że praktycznie nigdy ich nie widywał. Olive zawsze była dziewczyną, która starała się tuszować emocje, a łzy były u niej ostatecznością. — I dlatego, że jestem tak upierdliwy wciąż do mnie wracasz. Nieważne w jak duże gówno wdepnę to i tak jesteś obok mnie, dlaczego? — zapytał, unosząc swój wzrok na blondynkę. Chyba od tego upadku i uderzenia się w głowę coś mu się przestawiło i zabrało mu się na jakieś szczere wyrzeczenia. W sumie to nigdy mu to nie przeszkadzało i lubił rozmawiać o uczuciach, nawet niekoniecznie swoich. Na takich chwilach budowane są przyjaźnie, gdy ludzie potrafią się przed sobą otworzyć i rozmawiać na wszelakie tematy, a tym bardziej jeśli są to nasze słabości.
Nie chciał jej zbytnio rozczarowywać, ale już utracił wiarę w to, że ktokolwiek kto był na ognisku będzie ich w ogóle szukał. — Pewnie wszyscy są już na tyle pijani, że nie pamiętają o naszym istnieniu, a już na pewno o naszych rzeczach — wydukał z siebie, będąc totalnie przekonanym tego, że to co powiedział ma przełożenie na rzeczywistość. Pewnie pomyśleli sobie, że Mercury oraz Olive świetnie się razem bawią i nie będą im przeszkadzać. Niestety rzeczywistość była zupełnie inna i oboje zapamiętają tegoroczne Halloween na bardzo długo. Nie tylko pod względem całej historii, która zostanie im w głowie, ale na pewno pod względem obrażeń, które oboje odnieśli. Nie są one niczym błachym, bo nieźle zostali poturbowani.
— Dziękuję — odpowiedział, gdy blondynka położyła jego głowę na swoich udach. — Za wszystko — dodał, aby miała pewność, że nie mówił tylko o geście, który wykonała przed chwilą. On naprawdę był wdzięczny jej za wszystko. Za to w jaki sposób odbudowali relację po jego powrocie i za to, że mimo dziesiątek wbitych noży w jego plecy żaden nie należał do niej.
— A z Tobą wszystko jest w porządku? Nie wyglądasz najlepiej. To znaczy jesteś najpiękniejsza jak zawsze, ale chodzi mi raczej o stan twoich mięśni i kości — zaśmiał się, aż poczuł nieprzyjemny ból w klatce piersiowej, po którym musiał mocno kaszlnąć kilka razy. Był tak wyniszczony tym wszystkim, że nawet śmiać się jak normalny człowiek nie mógł.
piesio
banshee
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Na pewno dzisiejszy wieczór zbliży ich do siebie. Olive przeżyła to wszystko z nim, to on był przy niej, gdy wpadła do dołu i skręciła kostkę czy dostała ataku paniki. To on najlepiej wiedział przez jakie gówno musiała przejść, bo przeszedł przez to samo. Nikt jej nie będzie już rozumiał tak dobrze jak on. A jeszcze nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo to wszystko odciśnie na niej swoje piętno i będzie potrzebowała jego wsparcia.

- Będziesz się wtedy musiał bardziej postarać aniżeli leżeć i udawać martwego. Kolejny raz tak łatwo nie będzie- ona sama nie zastanawiała się nad tym co powiedziała. Ale jak już ustalono- Olive najpierw coś robi bądź mówi, a potem myśli i ten drugi etap niekoniecznie się zawsze odbywa. Gdyby jej się zapytał, w jakim kontekście to powiedziała, to nie byłaby w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Był to swego rodzaju żart, którym rzucali w swoim towarzystwie, ale to też nie było tak, że powiedziałaby nie całowaniu się z nim.

Tym razem to on zaskoczył ją swoim pytaniem, dlatego w pierwszej chwili zażartowała. - Wiesz, że lubię porządną dawkę adrenaliny- pociągnęła swój żart o jego upierdliwości, ale prawda jest taka, że Mercury wcale nie podnosił jej ciśnienia. Jasne, potrafili się nieźle pokłócić, nie zgadzać w czymś i głośno o tym mówić, ale nigdy jeszcze nie sprawił niczego, co całkowicie by przekreślało ich znajomość. Według niej był cudownym facetem, inteligentnym, pomocnym, zabawnym i życzliwym. A to że się w czymś nie zgadzali, to świadczyło tylko o pewnych różnicach w poglądach i nie było niczym złym. I w dodatku do tych wszystkich cech należy dodać, że był seksowny, więc ostatecznie zawsze się godzili, za czasów związku w jeden i ten sam sposób- w łóżku. Chociaż jako przyjaciele też im się zdarzylo w ten sposób rozładować emocje. Spojrzała na Mercurego i uznała, że żarty żartami, ale pewne rzeczy warto powiedzieć na głos, nawet jeżeli dla niej to jest oczywiste. - Bo niezależnie od tego gówna, w które wpadasz, to cały czas jesteś cudownym facetem, kórego nie mogłabym zostawić. Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciół się nie zostawia- powiedziała z pełną powagą, żeby nie myślał, że teraz żartuje. Byli przyjaciółmi i chciała mieć go w swoim życiu- tego była całkowicie pewna. Czy chciałaby, aby uczestniczył on w nim jako ktoś inny? W tym momencie przez ułamek sekundy przeszła jej taka myśl, że chciałaby zasypiać i budzić się obok niego, ale zaraz wyrzuciła to z głowy. Nie był to dobry czas ani miejsce na takie rozważania, tym bardziej, że już raz spróbowali i ona do związku się nie nadaje.

- Trochę więcej wiary w ludzi, tym bardziej w naszych znajomych. Na pewno prędzej czy później się zorientują, że nas nie ma- musiała go trochę podnieść na duchu, bo najwidoczniej teraz to on tracił wiarę. Uzupełniali się idealnie, nie pozwalając sobie nawzajem na totalny brak nadziei. Może i nadzieja jest matką głupich, ale w tych okolicznościach nie zostało im nic innego. Oboje są w tak kiepskiej kondycji fizycznej, że o samodzielnym wydostaniu się stąd nie było mowy.
Uśmiechnęła się jedynie, gdy jej podziękował. Nie zinterpretowała tego w szerszym znaczeniu, a jedynie jako odniesienie się do dzisiejszego wieczoru. W końcu przyjaciele są od tego, aby się wspierać, prawda? Na dobre i na złe. A tym bardziej, że ona sama też chciała odbudować ich relację. Tamten wieczór w barze po jego powrocie przywołał wszystkie miłe wspomnienia z nim. Nie tylko z czasów ich związku, ale też wtedy gdy byli tylko przyjaciółmi. Pragnęła budować z nim kolejne wspomnienia. Jednak może niekoniecznie takie, kiedy leży w środku lasu i kaszle, jakby coś mu zalegało w płucach. Zaczęło ją to martwić, ale starała się nie dać tego po sobie poznać i dalej go delikatnie głaskała po głowie.

- Musiałeś nieźle się uderzyć w głowę i chyba wzrok Ci szwankuje, bo teraz na pewno nie jestem w swoim najlepszym wydaniu- zaśmiała się z tego, bo mimo, że nie widziała się w lustrze, ale podejrzewała, że jest brudna ziemią, a jej włosy są w nieładzie. - Poza tym, że noga mnie napierdala, to chyba wszystkie kości mam na miejscu- dodała pomijając informację o tym, że po upadku przez chwilę nie mogła złapać oddechu, bo nie było to już istotne, skoro teraz siedziała i oddychała.


mercury fairweather
wystrzałowy jednorożec
Miło
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
W jego przypadku było podobnie. Gdyby mógł przewidzieć swoją przyszłość i dowiedzieć się, że dzisiejszej nocy wydarzy się to co się wydarzyło i dodatkowo mógłby wybrać jedną osobę, z którą przeżyje taką niezbyt przyjemną przygodę to byłaby to właśnie Olive. Oczywiście nie chciał, aby stała jej się taka krzywda jak dziś, ale z pewnością jest ona odpowiednią osobą do wsparcia, którego tak potrzebował, a zwłaszcza w tej chwili, gdy był już praktycznie bezsilny.
— Mam wrażenie, że w tej sytuacji bardziej próbujesz przekonać siebie, aniżeli mnie. No ale dobrze, zostańmy przy tej wersji, którą założyłaś — odpowiedział, uśmiechając się pod nosem na tyle, na ile miał sił. Oczywiście, że nie zamierzał doprowadzić do tego, aby całowali się na każdym możliwym kroku. Teraz gdy są przyjaciółmi to nawet wskazane jest, aby tego nie robili. Oni jednak są taką parą przyjaciół, która nie ma z tym problemu i to w ich przypadku jest mega dziwne. Czasami po alkoholu potrafili odpiąć wrotki i robić rzeczy, których nie robią zwyczajni przyjaciele, ale wiadomo też, że nigdy normalnymi przyjaciółmi z krwi i kości nie byli i nie będą. Zawsze będzie łączyło ich coś więcej, nawet gdy mówią, że jest inaczej.
Zaśmiał się głośniej słysząc, jak blondynka mówi o adrenalinie. To akurat była prawda. Olive zawsze uwielbiała adrenalinę i emocje, jakie towarzyszą temu wszystkiemu. Była wulkanem energii i czasami potrafiłaby rozweselić ludzi nawet na pogrzebie. To wrodzony dar, którego po prostu nie da się nauczyć. — Szkoda, że inni przyjaciele nie potrafią rozumieć tego pojęcia w taki sposób, w jaki robisz to Ty. Takie sytuacje pokazują, kto z nich jest tym prawdziwym i szczerym życiowym towarzyszem — skwitował. Prawdziwych przyjaciół można poznać po tym, gdy życie nam nie sprzyja i dostajemy od niego kopa. Olive pokazała to, że jest jego prawdziwą przyjaciółką po powrocie Mercurego do Lorne. Nie odwróciła się od niego i każdą wolną chwilę spędzają razem. Widziała w jakim był stanie po rozstaniu z Mayą i postawiła sobie za zadanie, że będzie starała się go wesprzeć. Ona jest po prostu jego aniołem stróżem. Nie wyobrażał sobie, że w jego życiu mogłoby jej zabraknąć pewnego dnia.
— Oczywiście, że nigdy nie brakło mi w nich wiary, jednak dobrze wiesz co alkohol potrafi zrobić z mózgu. Jest jak tajfun i jeśli już nabierze na sile to nie pozostawia po sobie jeńców — zaśmiał się pod nosem. To nie tak, że stracił wiarę, ale wiedział jak ludzie zachowują się po alkoholu. Miał nadzieję, że w tej sytuacji się mylił i faktycznie znajomi zaczęli już poszukiwania. Mercury nienawidzi sytuacji, w których był bezradny i nie mógł wyciągnąć ich z tej sytuacji samodzielnie. Mimo wszystko teraz poniekąd zaczynał się poddawać. Nie było części ciała, która w tym momencie nie sprawiałaby mu bólu. Od nóg, po samą głowę.
To prawda, że wieczór w barze po jego powrocie coś zmienił. Mercury miał wrażenie, że mimo ich wieloletniej znajomości teraz ta relacja nabiera na sile. Jakby jeszcze bardziej im na sobie zależało. Bardziej niż kiedykolwiek indziej. Może dzieje się tak za sprawą tego, że są po prostu starsi. Obojgu w życiu nie wychodzi tak dobrze, jakby tego chcieli i to zbliża ich do siebie jeszcze bardziej? W tym momencie Fairweather nie potrzebował nikogo. Nie potrzebował kobiety na stałe, bo każdą wolną chwilę spędzał z Olive, która dawała mu wszystko, czego potrzebował. Może jest im pisane bycie singlami do końca życia, przeżywając wspólną przyjaźń i wspierając się nawzajem?
— Możesz sobie mówić co chcesz. Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie Oli, nawet teraz, gdy wyglądasz jak potwór z bagien zaśmiał się cicho, ale i tak wszystko co powiedział było prawdą. Nie mówił jej tego tylko i wyłącznie dlatego, że blondynka zawsze mu się podobała, ale również dlatego, że jest jego przyjaciółką i takie rzeczy po prostu powinien mówić, aby poczuła się lepiej. Szczególnie w sytuacji takiej jak ta, gdy stresowała się bardziej niż kiedykolwiek ich losem. — To dobrze. Jak już wyjdziemy z tego gówna to musimy pojechać do szpitala, wspólnie. Teraz działa adrenalina i nie odczuwamy tego bólu tak, jak będziemy gdy to wszystko już się skończy — zakomunikował licząc, że Olive zgodzi się na tę propozycję. Nie był fanem lekarzy i odwiedzania tego typu miejsc, ale bardziej chodziło mu o to, aby to ona sprawdziła swój stan zdrowia. Jeśli wyrazi zainteresowanie, wówczas Mercury zrobi to samo.
piesio
banshee
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Fakt, nie byli zwykłymi przyjaciółmi. Byli raczej takimi z przywilejami, bo nie raz potrafili przekroczyć granicę standardowej przyjaźni. Dotychczas po wszystkim się z tego śmiali i przechodzili do porządku dziennego. Olive dopingowała go w jego związku z Mayą, a Mercury nie bywał zazdrosny o jej kolejne podboje łóżkowe. Zawsze ich jednak w pewien sposób do siebie ciągnęło i może gdyby Halsworth była fanką małżeństw, to zaproponowałaby mu standardowy układ, czyli jeżeli do czterdziestki nie znajdą sobie partnerów, to wezmą ślub ze sobą. Ale że blondynka o obrączce nie marzyła, to jej (póki co) odpowiadał taki układ z Mercurym jaki mieli. Bez zobowiązań, sama zabawa.

- Wiesz, w życiu nie chodzi o to, żeby mieć wielu przyjaciół, a o to, żeby mieć takich, co są prawdziwi, wyrozumiali i oddani. Nawet jeżeli to jest tylko jedna osoba- powiedziała ze słabym uśmiechem, bo całkowicie go rozumiała. Problemy w życiu najlepiej weryfikują ludzi, którzy nas otaczają. Olive bywała bardzo łatwowierna i łatwo było wykorzystać jej zaufanie, które okazywała każdemu na dzień dobry. Kilka razy się na tym przejechała, ale z takimi osobami od razu ucinała kontakt i ciężko było z powrotem wkupić się w jej łaski. Mercury mimo, że potrafił nagle zniknąć bez słowa na kilka tygodni i rozstanie z nim złamało jej serce, to nigdy nie sprawił, że nie byłaby w stanie mu zaufać ponownie. Wiedziała, że może na niego zawsze liczyć i jeżeli zadzwoni do niego w środku nocy, to odbierze telefon. A przy tym zawsze ją rozbawił. Takich ludzi chiała mieć wokół siebie, dlatego nie zamierzała opuszczać bruneta.

Miał rację co do alkoholu, było ryzyko, że ich znajomi już dawno o nich zapomnieli i bawią się w najlepsze, a jeżeli ktoś dostrzeże brak tej dwójki, to po prostu uzna, że bawią się równie świetnie co oni. Olive jednak wierzyła, że tak nie jest, bo teraz byli w takim stanie, że wiara to jedyne co im pozostało. Ani ona ani Mercury samodzielnie się w tym stanie nie wydostaną. - Musimy wierzyć, że nam się uda stąd wydostać. Jeżeli Ty nie wierzysz, że znajdą nas żywych, to ja będę wierzyć za nas oboje- na tym polega przyjaźń i partnerstwo, prawda? Na wspieraniu siebie nawzajem, podnoszeniu gdy drugie upadnie i otoczenie ramieniem. Może i teraz robiła to Olive, ale chwilę wcześniej to Mercury ją pocieszał i dbał o nią. Chociaż dalej to robi komplementując ją w takich okolicznościach, co ją szczerze rozbawiło.- Czyli jestem najpiękniejszym potworem z bagien? Musisz mnie tak teraz zapisać w swoim telefonie- zarządziła z uśmiechem, wycierając jeszcze mokre policzki rękawem od bluzy. Tylko z Mercurym była w stanie po tym jak zgubili się w lesie, wpadli do dziury, skręciła kostkę i płakała z myślą, że jej przyjaciel umarł, na koniec śmiać się z własnego wyglądu. Zawsze świetnie się rozumieli i wypełniali, nawet w tak patowych sytuacjach. - Pojedziemy, razem- przytaknęła głaszcząc go cały czas po głowie z nadzieją, że nie dolega mu nic poważnego. Sama już tak nie dbała o siebie widząc zasiniony jego bok i słysząc kaszel. Pomijając jego utratę przytomności, czym prawie doprowadził ją do zawału. Teraz najważniejsze było dla niej jego zdrowie, o niego dbała.

Mimo, że towarzystwo Mercurego było najlepsze jakie mogła mieć teraz Olive, to jednak w duchu cały czas liczyła, że prędzej czy później ich znajdą. W pewnym momencie przyjaciel zasnął, ale ona nie była w stanie zamknąć oczu, bo za każdym razem przed oczami stawał jej człowiek w masce Garkaina, który zepchnął bruneta do dołu. Nie rozmawiali o tym, nie mówiła mu o nim, bo najzwyczajniej w świecie chciała o tym zapomnieć, wyrzucić to wspomnienie z głowy. Po pewnym czasie usłyszała szelest dochodzący z góry, początkowo obawiała się, że to ta sama osoba, ale na szczęście zaraz do tego doszły wołania ich znajomych. Olive od razu zaczęła krzyczeć, aby dać im znać, gdzie są. Mieli pewne utrudnienia w wydostaniu ich, ale ostatecznie się udało. W międzyczasie ktoś wezwał karetkę, która zabrała od razu Mercurego i Olive do szpitala, a tam się dowiedzieli o zaginięciu Alana i problemach innych uczestników.


Zt.x2 mercury fairweather
wystrzałowy jednorożec
Miło
ODPOWIEDZ