Uczeń — lorne bay state school
17 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Francuzeczka i dziedziczka dużej fortuny, która jest w Lorne Bay około 3 lata. Najprawdopodobniej najbardziej stylowa dziewczyna w miasteczku.
Jej silne powiązania ze światem artystycznym nierzadko sprawiały, że była w miejscach, gdzie teoretycznie być nie powinna, widząc rzeczy, które nie były przeznaczone dla jej oczu. Paryż był duszny od alkoholu, zmysłowości i bohemy i mimo że nie mieszkała już w swoim ukochanym mieście, a przebywała na wsi zwanej Lorne Bay, wciąż pamiętała go każdym centymetrem ciała, bo z Paryża można było wyjechać, ale już na zawsze w sercu pozostaje się paryżanką. Paris, je t’aime. Je t'aime.
Jak to się stało, że tym razem trafiła tam, gdzie teoretycznie nieletnia nie powinna trafić, bo szampan lał się jak woda, a faceci byli coraz bardziej rozebrani, niż ubrani? Ano tym razem sprawa była bardzo prosta - wystarczyło odpowiednie zaproszenie, które dostała od kilka lat starszej znajomej. Nie tak bardzo prywatna imprezka, bo kręciły się rolki na Insta, panieński w pełnej okazałości. Dwadzieścia stopni w powietrzu, choć na jachcie wydawało się mniej, wytwornie ubrane kobiety w markowe ciuchy trzymające w ręku już któryś tego wieczoru kieliszek szampana w kolorze złota, bo taka była właśnie ta impreza - złoto, przepych, bogactwo i twarze, które wyglądały razem ładnie tylko na zdjęciach. Jean-Marie nie zwykła chodzić na typowe, snobistyczne imprezy, bo zawsze była jedną z tych uprzywilejowanych bogaczek-dziwaczek, które zadawały się z normikami, ale postanowiła pójść mimo swoich przyzwyczajeń i z ledwie drugim kieliszkiem w ręku, trochę żałowała. Pierwotnie była bardzo podekscytowana; chciała się wyrwać, poczuć znowu miasto, które było jasne nawet nocą, chciała poczuć to tak bardzo, a teraz jedyne czego pragnęła to wrócić do swojego pokoju. Nawet trochę nakłamała swoim przyjaciołom, że to panieński na jachcie w polarach i pewnie będą łowić ryby (a ci nie widzieli pewnych nieprawidłowości w zeznaniu, nawet, gdy ubrała mieniącą się, kusą sukienkę i wysokie szpilki), ale gdy po raz czwarty słyszała tę samą plotkę o Magdzie lub Marghericie i o jej zamiłowaniach do starych, kasiastych facetów to naprawdę powinna była zostać w swoim pokoju.
Tego wieczoru pozwoliła sobie uczestniczyć w ledwie dwóch zdjęciach, choć większość towarzystwa na głowę miała z dwieście. Nie można powiedzieć, żeby ten wieczór był bardzo tragiczny, o nie. Gapiła się na półnagich facetów, striptizerów z boskimi ciałami, których wdzięki BARDZO doceniała, bo to, że była w związku nie oznacza, że nagle oślepła, prawda?
Powiedzieć, że przyszła panna młoda cieszyła się z niespodzianki bardziej, niż z drogich prezentów, które otrzymała, to powiedzieć zdecydowanie za mało. Była podjarana, jakby pierwszy raz widziała tors faceta. Upatrzyła sobie młodzieńca o delikatnej urodzie; dużych oczach, pełnych ustach i delikatnym ciele. Oczywiście. Ta mała sadystka uwielbiała kruchych chłopców, których mogła "trzymać za szyję". Jean-Marie przyglądając się tej scenie widziała, jak mężczyzna zaczynał tracić cierpliwość, więc postanowiła - zupełnie się nie spiesząc - wymienić pusty kielich na pełen, drugi w drugiej dłoni i podeszła do tej dwójki.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale Olha ma dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. - Słowa skierowała do przyszłej panny młodej. - Podobno, ma dla ciebie coś szczególnego...
- Och! Pewnie coś drogiego. Z niej to jest szalona cipeczka - błysnęła ząbkami i szczęśliwie odsunęła się od mężczyzny. - Gdzie jest? - Jean wskazała bliżej nieokreślony kierunek kielichem, w którym ta z nową energią ruszyła, zupełnie tracąc zainteresowanie przystojniaczkiem. Despiau poświęciła dwie sekundy na obserwowanie stopniowo oddalającej się sylwetki, bo chodziła już nie tyle prosto, co zygzakiem. Byłoby szkoda tego wytwornego bufetu, w który prawie by wleciała. Rudowłosa widziała tam jeszcze kilku kandydatów do zjedzenia (wciąż mówimy o jedzeniu).
- Możesz się napić dla rozluźnienia, czy nie wypada ci? Nie przejmuj się, nikomu nie powiem - rzuciła do niedoszłej ofiary, wyciągając w jego kierunku złoty napój bogów. Na pewno to nie była pierwsza taka sytuacja w jego rozbieranej karierze.


Zahariel Monroe
ambitny krab
SuperKaro
zamiast pracować — zdziera kasę z bogatych facetów
25 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
You're not iconic
You are just like them all
Don't act like you don't know
Nie chciał być obciążeniem dla Sama dłużej, niż to absolutnie konieczne. Zaledwie po tygodniu pomieszkiwania u starszego brata zaczęły męczyć go wyrzuty sumienia oraz nieuzasadnione poczucie, że tylko mu przeszkadza (choć zapewne w rzeczywistości były to jedynie jego urojenia), dlatego na poważnie zaczął szukać własnego mieszania. Był tylko jeden problem - pieniądze. Nie celował oczywiście w nic wyszukanego; nie miał żadnych wygórowanych potrzeb i na dobrą sprawę zadowoliłby się nawet obskurną kawalerką nad jakimś lokalem użytkowym, jeśli tylko będzie tam sucho i ciepło. Jego sytuacja finansowa była jednak na tyle kiepska, że w chwili obecnej mógłby pozwolić sobie co najwyżej na rozbicie namiotu w parku a tego zdecydowanie wolałby uniknąć - a że z szukaniem sponsorów było w małym mieście dużo ciężej, chwytał się wszystkiego, co mogło przynieść mu korzyści materialne i jednocześnie mieściło się w granicach jego kompetencji.
Jego kariera striptizera trwała przeszło pięć lat, ale do tej pory nigdy nie miał okazji uczestniczyć w wieczorze panieńskim. W Kolumbii, poza okazjonalnym przyjmowaniem prywatnych zleceń, pracował głównie w gejowskich klubach, bo tam czuł się najswobodniej. Mimo całej pogardy, którą początkowo odczuwał do siebie w związku z wykonywaną pracą, podobało mu się zainteresowanie ze strony mężczyzn; lubił, kiedy patrzyli na niego z pożądaniem i zazwyczaj nie miał nic przeciwko, jeśli go dotykali. Co więcej, niejednokrotnie kończył z którymś z nich w łóżku, lub, częściej, w brudnej, klubowej toalecie - delikatnie skrzywiona moralność oraz morze alkoholu, które wlewał w siebie każdego wieczora sprawiały, że był cholernie łatwy i nie potrzebował zbyt wiele, żeby dać się namówić na przygodny seks. Jakkolwiek jednak nie byłby doświadczony w sferze seksualnej, kobiecy dotyk był dla niego czymś zupełnie nowym i raczej niekoniecznie pożądanym. Wiedział oczywiście, na co się pisze, kiedy zgodził się wystąpić na wieczorze panieńskim, ale przyszła panna młoda zdawała się być zainteresowana trochę bardziej, niż powinna i dość niedyskretnie zaczęła naruszać jego przestrzeń osobistą a on, choć mogło się to wydawać dosyć śmieszne, totalnie nie wiedział, jak się w tej sytuacji zachować. Jeśli nie był zainteresowany facetem (owszem, zdarzało się!), mówił to wprost, zwykle niezbyt kulturalnie, nie przebierając przy tym w słowach, bo obracał się w takim towarzystwie, że inaczej się nie dało; nie wyobrażał sobie jednak, że miałby odezwać się w ten sam sposób do kobiety na jej własnym wieczorze panieńskim, nawet, jeśli zaczynała lekko przekraczać jego granice. Zaczął intensywnie zastanawiać się, jak grzecznie dać do zrozumienia, że może już wystarczy, kiedy nagle i niespodziewanie na horyzoncie pojawiło się wybawienie w postaci młodej, rudowłosej dziewczyny.
Kimkolwiek jesteś, spadłaś mi z nieba!
Dzięki. Zjawiłaś się w idealnym momencie 一 rzucił, posyłając jej pełen wdzięczności uśmiech, kiedy już przyszła panna młoda całkowicie zniknęła mu z pola widzenia. Miał nadzieję, że na dobre straciła zainteresowanie, albo że któraś z koleżanek przypomni jej o tym, że ma narzeczonego i lada moment zostanie mężatką. Ta myśl z kolei sprawiła, że zaczął się zastanawiać, co skłoniło ją do wyjścia za mąż w tak młodym wieku... w końcu ile mogła mieć lat? Dwadzieścia? Dwadzieścia-kilka? Zahariel nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak młodzi ludzie decydują się na ślub; jego zdaniem to zdecydowanie za wcześnie na podejmowanie takich wiążących decyzji i prawie nigdy nie kończyło się bajkowym żyli długo i szczęśliwie - choćby jego cholerni rodzice (teraz już nienawidził obojga po równo) byli tego najlepszym przykładem. 一 Pewnie nie powinienem 一 powiedział, by zachować jakieś minimalne pozory profesjonalizmu, choć w rzeczywistości cały jego rzekomy profesjonalizm poszedł się jebać jeszcze przed pokazem, w momencie, kiedy w jednej z toalet dyskretnie wypił zwiniętą z domu szkocką, przelaną wcześniej dla niepoznaki w butelkę po coli. 一 Ale skoro nikomu nie powiesz to chyba nie mam powodu, żeby odmawiać. 一 No właśnie, całe to nie powinienem było tylko na pokaz, a tak naprawdę od samego początku miał zamiar wypić alkohol, którym poczęstowała go rudowłosa.
Szykuje się wesele, huh? 一 zagadnął, upijając niewielki łyk. Dopiero teraz naprawdę poczuł, jak bardzo tego potrzebował, bo wszystko, co wypił przed rozpoczęciem imprezy powoli zaczynało z niego schodzić. 一 Chyba nawet trochę jej współczuję 一 dodał, być może trochę nie na miejscu, ale kwestia ślubów w młodym wieku dalej zaprzątała jego myśli i pozostawała zagadką nie do rozwiązania.
Dość często zapominał, że czasami dla odmiany mógłby pomyśleć, zanim coś powie.

Jean-Marie Despiau
ODPOWIEDZ