lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
a ring of salt will protect you
event fabularny
Obrazek
opis fabuły
Pewien chłopak w stroju pirata zaczepił was na ognisku, proponując dołączenie do grupki bawiącej się w hide and seek na terenie lasu. Musieliście zostawić w bezpiecznym miejscu wszystkie przedmioty, które przy sobie posiadaliście (również telefony), a następnie otrzymaliście latarki i wskazówki co do miejsc, których należy trzymać się podczas chowania. Każde z was spędziło w swojej kryjówce dwadzieścia minut, zanim postanowiliście odpuścić - nieprzerwana, gęsta cisza wskazywała bowiem, że zabawa nie przebiega zgodnie z planem. Kiedy na siebie wpadliście, zdumieni tym, jak blisko siebie znajdowały się wasze kryjówki, postanowiliście odnaleźć resztę uczestników. Poza wami na polanie oraz wśród drzew nie było widać nikogo, a żadne z was nie było nagle pewne, w którą stronę powinniście ruszyć, by znaleźć się znowu na festynie.
lista zadań

obowiązkowe: trick or treat - wezwanie MG
  • to ty decydujesz, w którym momencie rozgrywki zajrzy do was MG! aby go wezwać, udaj się do tematu "rzut kostką" i zastosuj kod losowania 1d40. liczba parzysta oznaczać będzie treat, a więc pozytywne zdarzenie, a nieparzysta trick - zadanie negatywne; następnie udaj się do tematu "wezwanie" by zaprosić MG do fabuły
dodatkowe (wykonajcie przynajmniej 3 wybrane)

Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors
outfit

Czy w ostatnim czasie coś szczególnie zmieniło się w życiu Olive? Niekoniecznie. Wciąż jeździła do pracy próbując każdego dnia nie spóźnić się na zajęcia i licząc, że dyrektor jej nie zwolni. Na szczęście dzieciaki ją kochały, większość rodziców również, bo potrafiła w ich latoroślach zaszczepić miłość do sztuki, zainteresować czymś więcej poza wpatrywaniem się w ekran telefonu, komputera czy tabletu. Nie namawiała ich do niczego na siłę, nie oceniała ich prac w standardowym systemie. Dla niej najważniejsze było zaangażowanie jej uczniów. Nawet obraz, który inni uznaliby jakby wyglądał namalowany przez trzylatka, ona chwaliła gdy widziała, że autor wykazywał chęci. Nie wszyscy nauczyciele pochwalali jej metody nauczania, ale czy Olive kiedykolwiek przejmowała się tym co inni o niej myślą? Nie.

Przejmowała się jednak wyjazdem Gabriela. Wieść o śmierci jego matki ją poruszyła i nawet przez chwilę chciała wyjechać z nim, ale przecież ich relacja była... Właśnie, nawet nie wiedziała kim dla siebie byli. Nie potrafili o tym porozmawiać. Postanowili zdać się na los, a ten sprawił, że on teraz siedział w Anglii, a ona w Australii i rozmawiali coraz rzadziej. Przypomniał jej jeszcze kilka razy o nagrodzie, którą mogła odebrać u jego asystentki, ale nie potrafiła tego zrobić. A przede wszystkim nie chciała tego robić bez niego, bo wyjechał pozostawiając pewną pustkę w jej sercu.

Może dlatego tak bardzo ucieszyła się na powrót Mercurego? Nie traktowała go oczywiście jako pocieszyciela. Czuła po prostu jakby zaczął idealnie wypełniać tą pustkę. W końcu był jej przyjacielem, a przyjeciele od tego są, prawda? Wiedząc, że jest teraz na miejscu i jest (chwilowo, bo przecież intensywnie szuka miłości) singlem pisała do niego częściej niż dotychczas. Od czasu ich spotkania po kilku miesiącach przerwy, pisała do niego nawet w środku nocy, gdy malując nagle sobie przypomniała jakąś historię, którą musiała koniecznie mu opowiedzieć. Albo pisząc do niego z rana żaląc się, że znowu zaspała i pewnie w końcu szef ją wyleje. Poza tym znowu spotykali się w weekendy na plaży, kiedy on surfował, a ona wylegiwała się na piasku ze szkicownikiem w ręku. Cieszyła się z tych chwil z przyjacielem i mimo żartów, niewinnych flirtów, wciąż trzymali grzecznie rączki przy sobie.

W końcu nadeszło Halloween. Dostali informację od wspólnych znajomych o ognisku i mimo, że początkowo Olive nie chciało się iść, to jednak się wybrała. Dobrze było spotkać się z przyjaciółmi wśród których był Mercury. Śmiechy przy ognisku, drinki, wygłupy... Tak można żyć, prawda? Przyjemnie spędzali czas, aż w pewnym momencie zaczepił ich nieznajomy w stroju pirata proponując zabawę w chowanego. Blondynka z miejsca się zgodziła. Była głodna wrażeń? Brakowało jej instynktu samozachowawczego? Czy może coś jeszcze? Cokolwiek to było bez oporu oddała telefon i udała się do swojej kryjówki. Trzymając latarkę w jednej ręce, mapę w drugiej przypomniała sobie, że w sumie ma kiepską orientację w terenie. W końcu jednak, według niej, dotarła na miejsce i schowała się oczekując na znalezienie. Była podekscytowana i czuła jak krew pulsuje w jej żyłach. Jednak z każdą minutą cisza, która ją otaczała zaczynała być coraz bardziej przytłaczająca. Nikt się nie zbliżał, nikt jej wciąż nie znalazł... Nie była pewna, ile dokładnie czasu spędziła schowana za drzewem, ale uznała że chyba pomyliła miejsce, więc ruszyła w kierunku skąd przyszła, aby wycofać się z zabawy i wrócić z powrotem na ognisko. Świeciła drogę przed sobą, aby na nic nie wpaść aż po przejściu raptem kilku kroków jednak coś ją zaskoczyło. A raczej ktoś.

- Aaaaaa!- krzyknęła wpadając wprost w ramiona Mercurego, bo zamiast trzymać latarkę trochę wyżej to oświetlała i wpatrywała się tylko w ziemię przez co go kompletnie nie zauważyła. Początkowo zaczęła go bić po piersi przerażona i zaskoczona, aż w końcu się zorientowała, że to jej przyjaciel i się uspokoiła.

- Boże, to Ty. A już się bałam, że jakiś seryjny morderca- odetchnęła z wyraźną ulgą i wciąż nie odsuwała się od niego, bo po prostu czuła się bezpieczniej stojąc tak blisko niego. W dodatku było ryzyko, że znowu się zgubią, prawda?

- Ciebie też nie znaleźli? Chyba oboje mamy kiepską orientację w terenie i coś pokręciliśmy z tymi wskazówkami. Wracamy na ognisko?- zaśmiała się z ich sytuacji, bo po początkowym strachu, teraz czuła się już spokojniejsza i będą mogli wspólnie wrócić do swoich przyjaciół.


mercury fairweather
wystrzałowy jednorożec
Miło
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Mercury natomiast miał bardzo ciężki powrót do normalności. Przyjechał do Lorne kilka dni temu i musiał wrócić do pracy oraz ogarnąć wszystkie swoje sprawy na miejscu. Na szczęście w Surf Shopie nie było problemów. Nadrobił wszystkie zaległości, a nawet odbył trening surfowania z pewnym gościem, który wczoraj zarezerwował sobie u niego wizytę. Przed rzekomą ucieczką z miasteczka praca nie sprawiała mu zbyt dużo radości, ale teraz jest inaczej. Teraz brunet zamierza skupić się tylko i wyłącznie na sobie, przez co praca musi stać się jednym z kluczowych elementów. Nawet nie zdążył odwiedzić swojej zwariowanej ferajny zwanej rodzinką i w sumie to nie wiedzą oni jeszcze o tym, że Mercury znów pojawił się w mieście. Pewnie niebawem czeka go wycieczka do nich i opowiedzenie o wszystkim, co wydarzyło się między nim, a Mayą. Wiedział, że takowa rozmowa musi odbyć się jak najszybciej, zanim wszyscy uznają, że prowadzi szczęśliwsze życie, niż naprawdę jest.
Relacja z Olivie w ostatnim czasie przybrała na mocy. Oczywiście oboje są przyjaciółmi od dawien dawna, ale po jego powrocie rozmawiają jeszcze częściej i dłużej. Nawet w środku nocy potrafią do siebie zadzwonić i przegadać kilka godzin. Trochę to wszystko się nasiliło i bardzo mu się to podobało. Olivie jest dziewczyną, która zna Mercurego na wylot i nie musi przed nią udawać kogoś kim nie jest. Pełna szczerość i akceptowalność pod każdym względem. To w ich relacji było najpiękniejsze.
W dzień Halloween znajomi pisali do Mercurego czy wybiera się na imprezę. Z jednej strony bardzo nie chciał iść, bo chyba te masowe eventy powoli wychodziły mu z krwi, z drugiej natomiast strony to była dobra okazja na odbudowę relacji z ludźmi, których ostatnio zaniedbał. Dodatkowym plusem było to, że Olivie również na tej imprezie miała być. Oboje przyszli razem i bawili się świetnie wśród wspólnych znajomych. Tym razem Mercury postanowił, że nic nie pije i naprawdę udało mu się wytrwać w tym swoim postanowieniu przez całą imprezę. Poniekąd był z siebie dumny po tak pięknym osiągnięciu.
Gdy zaproponowano im grę w chowanego, brunet nawet nie miał nic do powiedzenia czy chce, czy nie. Olivie zrobiła to za nich i kilka minut później byli już w lesie. Rozeszli się w swoje strony. Chłopak spoglądał na mapę, aby schować się w wyznaczonym miejscu. Nie do końca wiedział dlaczego ktoś nieznajomy zaproponował im coś takiego, ale przymknął oko na to, że nie do końca ta cała zabawa mu się podobała. Zrobił to dla Olivie, która była od samego początku podekscytowana. Fairweather siedział schowany między drzewami, lecz nic ciekawego się nie działo. W pewnym momencie wyszedł i postanowił trochę rozprostować nogi.
Brunet ostrożnie przechadzał się po lesie, wciąż zerkając na wskazówki oraz rozglądając się dookoła czy aby na pewno nikt nie siedzi mu na ogonie. W jednej z tych sytuacji, w których stracił na chwilę orientację odwrócił się do tyłu, a z przodu czekała go niespodzianka. Wpadł na kogoś delikatnie wzdrygając się ze strachu. Dopiero, gdy spojrzał przed siebie dostrzegł Olivie będącą już w jego ramionach. — Jezu, chcesz żebym dostał zawału w tak młodym wieku? — zapytał, chichrając się cicho pod nosem. Dziewczyna zgotowała mu niezłe powitanie, po którym serce miał przy samej szyi. Waliło jak szalone i w tej leśnej ciszy na pewno ktoś by je usłyszał, gdyby ta dwójka była cicho i nawet się nie odzywała.
— Od samego początku ta gra wydawała mi się jakaś podejrzana, możemy wracać — zaśmiał się razem z nią, po czym wzruszył ramionami. Miał wrażenie, że oboje padli ofiarami jakiegoś głupiego żartu i wcale nie było żadnej gry. Ktoś ich wkręcił i tak w tamtej chwili uważał.
piesio
banshee
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Olive również nie dostrzegała niczego dziwnego w tym, że potrafią przegadać ze sobą pół nocy. Lubiła z nim rozmawiać, więc skoro miło spędzali czas, to dlaczego miała z tego nie korzystać? W dodatku tak robią przyjaciele- spotykają się, rozmawiają, żartują. Może i teraz robią to częściej, ale oboje z nikim się nie spotykają w tym momencie, więc mogą więcej czasu sobie poświęcić. Znaczy Olive podejrzewała, że Mercury nikogo jeszcze na stałe nie znalazł, bo jej się tym nie chwalił. Założyła jednak, że pewnie gdy mu nie zawraca głowy, to chodzi na randki i siedzi na tinderze w poszukiwaniu swojej miłości, aby mógł się do kogo przytulić w nocy. Olive oczywiście mu powiedziała, że może go ukołysać do snu, ale jeszcze nigdy po nią nie zadzwonił. Ich nocne telefony kończyły się na rozmowie przez telefon.

Podczas dzisiejszej imprezy Olive alkoholu nie odmówiła, ale jeden drink zrobiony przez kolegę w zupełności jej wystarczył. Miała słabą głowę, a w dodatku świetnie się bawiła bez upijania. Chociaż gdy tylko wpadła na przyjaciela, to miała wrażenie, że cały alkohol z jej ciała wyparował w sekundę.

- Oczywiście, że nie! Mam jeszcze kilka niecnych planòw, do których jesteś mi potrzebny. Chciałam też dodać, że masz do mnie anielską cierpliwość, ale tak nie jest, bo odszedłeś ode mnie łamiąc mi przy tym serce- westchnęła głośno i teatralnie chcąc nadać dużego znaczenia tym słowom. Zaraz jednak roześmiała się głośno. Znaczy rozstanie z Mercurym ją zabolało, nie kłamała w tym temacie. Cudownie było móc się dalej z nim przyjaźnić, ale skłamałaby mówiąc, że nie przepłakała kilku nocy po zakończeniu związku. Jej serce było złamane i dlatego wiedziała, że nigdy więcej nie chce tego czuć. Nigdy więcej się nie zakocha. Z drugiej strony nie uważała, aby nie miał do niej cierpliwości bądź to on odszedł. To byĺa ich wspólna decyzja i cierpliwości do Olive mu nie brakowało. Był wyrozumiały wobec jej humorów, pomysłów czy różnych gaf. Gdyby bylo inaczej, to całkowicie straciliby kontakt nie chcąc się ze sobą widywać.

- Serio? To trzeba było krzyczeć Olive, ta gra jest podejrzana, nie idźmy tam i bym Cię posłuchała- nawet próbowała udawać jego głos, co pewnie wyszło jej wręcz komicznie. Tym bardziej, że śmiała się cały czas i Mercury pewnie bardzo dobrze wiedział, że nie- nie posłuchałaby go. Gdy ona się na coś uprze, to nie ma bata, aby zmieniła decyzję. W tamtym momencie uznała, że zabawa w chowanego w środku lasu, w nocy, z nieznajomym była bardzo dobrym pomysłem. Jak widać, miała się bardzo w tej kwestii pomylić.

Lecz teraz posłusznie zaczęła z nim wracać na ognisko, trzymając się blisko niego, co by się nie zgubić. Latarkę tym razem trochę wyżej trzymała, żeby nie wpaść na nikogo. Może dlatego już z daleka dostrzegła rozrzucone latarki i mapy.

- A Ci to uznali, że ciekawiej będzie wracać po ciemku?- zażartowała ze swoich znajomych, bo ona latarkę trzymała cały czas mocno i bez niej to na pewno zgubiłaby się w tym lesie. Nie rozumiała dlaczego ktoś miałby porzucić swoją w tym momencie. Sądziła, że może kryją się teraz gdzieś w pobliżu, więc przystanęła i zaczęła rozświetlać teren wokół aż dostrzegła napisy na drzewach. Widzę Cię.... Poczuła zimny dreszcz przebiegający wzdłuż jej kręgosłupa. Już jej do śmiechu nie było, momentalnie znowu serce zaczęło walić jak oszalałe i w pierwszym odruchu złapała Mercurego mocno za rękę. Wciąż była przerażona, ale jego dotyk był kojący. Nie jest tu sama, jest z przyjacielem i ta myśl dodawała jej otuchy. - Merc... co to jest?- spytała drżącym głosem ani na moment nie odsuwając się od niego i nie puszczajac jego dłoni.


mercury fairweather
wystrzałowy jednorożec
Miło
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
— Niecnych planów? Jeżeli chcesz napaść na bank to od razu mogę powiedzieć, że jestem zainteresowany. Praca w Surf shopie to prawie jak wolontariat — wzruszył delikatnie ramionami, bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy. Oczywiście, że żartował i lubił poniekąd swoją pracę, ale kokosów to on z tego niestety nie wyciągał. Od jakiegoś czasu po powrocie do Lorne zaczął już rozglądać się za czymś nowym i liczył, że uda mu się znaleźć lepszą pracę. — A odnośnie Twojego serce to nieprawda, bo nie da się złamać czegoś, czego nie ma — uniósł kącik ust, śmiejąc się do przyjaciółki. Oczywiście, że żartował i nie mówił poważnie, bo Olivie miała bardzo dobre serce, które już poznał i mógł się nim cieszyć. To, że ukrywa to bardzo głęboko to ściana, którą sobie postawiła kilkanaście miesięcy temu. Mercury jednak wiedział, że jest dobrym... najlepszym człowiekiem na świecie.
— Po co miałem to robić? Widziałem jak bardzo cieszyłaś się na ten pomysł i byłaś szczęśliwa, a ja lubię gdy jesteś szczęśliwa. Nawet jeśli ta gra będzie największym gównem w jakie się wpakowaliśmy — przytaknął głową na potwierdzenie swoich słów. Lubił, gdy coś sprawiało blondynce przyjemność. Kiedy była szczęśliwa to automatycznie on również był. Tu nawet nie chodziło o to, że Olivie jest jest uparta, bo jest, ale to nie miało w tym przypadku żadnego znaczenia. Skoro chciała się rozerwać i zrobić coś niekonwencjonalnego to Mercury z automatu pisał się na coś takiego. Poza tym brunet wraz z Olivie potrafili się bawić nawet we dwójkę, więc jeżeli pomysł z chowanym będzie totalną klapą to znajdą sposób, aby to pokierować tak, aby obojgu się podobało.
W pewnym momencie oboje trafili do miejsca, w którym na ziemi leżały porozrzucane rzeczy takie jak latarki oraz inne gadżety. Nie było tam śladu po żadnym z członków zabawy. Nie skomentował tego co powiedziała, bo za bardzo skupił się na oględzinach miejsca, w którym oboje się znajdowali. Na drzewach były przeróżne napisy, które mogły sugerować, że nie tylko oni biorą udział w tej zabawie. Olivie złapała go za rękę, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Oczywiście nic to nie znaczyło, ale przez oczy przeleciała mu ich wspólna przeszłość i zrobiło mu się miło, zważywszy na to, że trochę za tym czasami tęsknił. — Nie mam pojęcia, ale teraz ta zabawa zaczyna coraz bardziej mi się podobać — zakomunikował, uśmiechając się od ucha do ucha. Jemu natomiast takie klimaty bardzo się podobały. Im mroczniej zaczynało się robić, tym zabawa była dla niego lepsza. Miał nadzieje, że to dopiero początek ich wspólnej przygody w lesie.
piesio
banshee
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

- Myślisz, że dałabym radę zaplanować napad na bank? I go zrealizować? Jestem tak nieporadna, że uciekając przed policją bym pewnie złamała nogę- kto jak kto, ale Mercury powinien być tego świadomy. Nieraz niosąc talerz z jedzeniem wywaliła się na prostej drodze. W dzieciństwie wiecznie miała poobijane kolana, ręka w gipsie się też zdarzyła. Jako dorosła trochę już ma wyćwiczone łapanie równowagi, ale bez przesady. - A w dodatku mówiłam Ci, że ostatnio za znalezienie kota chciano mi dać milion dolarów?- spytała się, bo gdy wspomniał o pieniądzach to przypomniało jej się, że wciąż miała do odebrania nagrodę, której teraz za wszelką cenę odmawiała przyjęcia. Pewnie taka ilość pieniędzy przydałaby się, mogłaby się nimi podzielić, wyjechać na wymarzoną wycieczkę po Europie czy zorganizować wiele darmowych warsztatów. Jednak nie potrafiła ich przyjąć w tych nowych okolicznościach.

I dała mu kuksańca w bok za jego kolejne słowa.- Mam serce! Z kamienia, ale jest i je ukruszyłeś! - jęknęła oburzona, ale na jej ustach wirował uśmiech, bo wiedziała przecież, że żartuje. Szczególnie po jego kolejnych słowach. Słuchała go, gdy mówił o jej szczęściu wpatrując się w jego oczy, które dostrzegała dzięki światłu padającemu z ich latarek. Zrobiło jej się momentalnie ciepło na sercu, gdy tak mówił o niej. Kto by nie chciał tego usłyszeć od drugiej osoby? Pewnie gdyby byli razem, to Olive na te słowa rzuciła mu się na szyję i go wycałowała. Jednak byli przyjaciółmi, tylko przyjaciółmi. Bez żadnych przywilejów. Dlatego jedynie uśmiechnęła się szeroko nie odrywając od niego oczu. - Przynajmniej wpakujemy się w nie razem- przytaknęła ciesząc się, że jest tutaj tego wieczoru razem z nim. Ciesząc się, że wrócił do Lorne, a ich kontakt się poprawił i spędzała z nim więcej czasu. Zapomniała już jak dobrze razem się bawili, jak czuła się przy nim swobodnie. Mercury jest jej partner in crime i lepszego nie mogła sobie wyobrazić.

Lecz to ciepło w jej sercu zaraz szybko zamarzło, gdy dostrzegła napisy na drzewach. A w dodatku jej przyjaciel nawet się tym nie przejął! Co gorsza, one mu się podobały. Aż go pociągnęła za rękę, jakby to go miało otrzeźwić i spojrzała na niego przerażona.

- Merc! Ty sadysto! Jak Ci się może to podobać? Tu jest przerażająco- i na potwierdzenie jej słów, gdy zamilkli na moment mogli się zorientować, że wokół nich jest kompletna cisza. Nie słychać żadnych głosów. Kompletnie żadnych. Ani odgłosów ludzi ani nawet owadów czy szumu gałęzi poruszających się na wietrze. Na całym ciele Olive pojawiła się gęsią skórka i mimo, że wcześniej było jej ciepło, to teraz miała wrażenie jakby temperatura spadła o dobre kilka stopni. Przybliżyła się do Mercurego wtulając się w jego ramię. On był zawsze rozgrzany, był jak chodzący kaloryfer i uwielbiała się w niego wtulać. A w dodatku teraz przede wszystkim dawał jej poczucie bezpieczeństwa, nawet żartując z całej sytuacji. - Błagam, wracajmy już- nawet sama zaczęła szeptać, jakby się bała przerywać tą ciszę w lesie.


mercury fairweather
wystrzałowy jednorożec
Miło
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
— Jesteś dobra w planowaniu. Pewnie również zaplanowałabyś, abym to ja odstawił całą czarną robotę — wywrócił oczyma, śmiejąc się sam do siebie. To prawda, że Olivie bywała nieporadna, ale to dodawało jej niesamowitego uroku, któremu nie mógł oprzeć się nikt. Pewnie całą napaść zaplanowałaby idealnie, ale gdy trzeba by było coś zrobić to cała brudna robota wpadłaby w ręce Mercurego. To on był w tej parze tym półgłówkiem wykonującym zadania, niestety. — I zakładam, że go nie znalazłaś skoro dalej tutaj jesteś — spojrzał na nią wymownym wzrokiem, ale chciał poznać resztę tej historii, bo przecież nikt o normalnych zmysłach nie zapłaciłby tylu pieniędzy za uratowanie kota. Chyba, że był to jakiś prezydent, któremu uciekł tygrys. Wtedy może faktycznie mógłby w to uwierzyć.
— Masz dobre serce. Za długo się znamy, abyś wciąż mówiła, że tak nie jest. No i masz rację. Robiąc rachunek sumienia mogę zgodzić się z tym, że źle je potraktowałem — przytaknął głową, lecz teraz nie było mu zbytnio do śmiechu. Olivie już któryś raz wspominała o tym, że brunet złamał jej serce. Może kilkukrotnie zachował się w jej stosunku źle, ale nie wiedział, że zadziałało to aż w taki sposób, że tak to odbierała. Nigdy nie chciał złamać nikomu serce i myślał, że tak było, lecz jak się okazuje - nie do końca! — Ale jeżeli zrobi się niebezpiecznie to nie chcę się poświęcać. Zginąć również musimy razem! — zakomunikował na samym starcie. Skoro oboje biorą w tym udział to piekło powinno rozgrzewać się dla dwójki osób, a nie tylko dla niego. Jeżeli śmierć miałaby nadejść w tak tragicznych okolicznościach, w tak młodym wieku to ginąc razem na pewno łatwiej byłoby mu to do siebie przyswoić.
— No i tak powinno wyglądać Halloween. Skoro mamy brać udział w jakiejś zabawie to powinna ona wyglądać właśnie w ten sposób. Ktoś przyłożył się do tego bardzo dobrze — przytaknął głową po czym na jego twarzy pojawił się uśmiech. Podobała mu się ta sceneria, w której wychodził na bohatera. Olivie bała się jak cholera, a dodatkowo była w niego wtulona jak w pluszowego misia. Podobało mu się to.
Droga zaczynała się niebezpiecznie zwężać. Dookoła pojawiały się bardzo gęste zarośla, a prócz światła latarki nie było widać zupełnie nic. Tym bardziej, że światełko z latarki zaczynało świecić coraz gorzej. Tak, jakby baterie zaraz miały się wyczerpać. Niestety oboje musieli przejść przez te zarośla. To była jedyna droga, którą mogli się kierować, ponieważ z oddali widać było jakieś błyski. Możliwe, że to inni uczestnicy gry. Mercury chwycił swoją towarzyszkę za dłoń i razem przebijali się przez krzewy. Nawet nie zorientowali się, gdy oboje wpadli do głębokiego wykopaliska. — KURWA! — krzyknął tak głośno, że całe Lorne wyłączyło telewizory, słysząc głosy zza swojego okna. Upadł centralnie na bok swojego ciała, które przeszedł niesamowicie nieprzyjemny ból. Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na blondynkę. — Nic Ci się nie stało? — wydusił z siebie, mieszając słowa z kaszlem, który był bardzo nieprzyjemny. Jakby zaraz jego płuca miały same rozciąć klatkę piersiową i wydostać się na zewnątrz.
piesio
banshee
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

- O tak! To już bym mogła wymyślić- zaśmiała się z jego scenariusza, który był już bardziej realny, chociaż Olive nigdy go nie nazwała ani nie uważała za półgłówka! Mimo, że był młodszy od niej, to raczej miała go za bardziej dojrzałego i intelintniejszego od niej. Jasne, potrafił mieć tak zwariowane pomysły jak ona, ale wykazywał się większym opanowaniem.- Znalazłam! Znaczy nie od razu. Najpierw myślałam, że go znalazłam i skontaktowałam się z właścicielem. Kot jednak nie okazał się jego, ale i tak się zaprzyjaźniliśmy. Znaczy z właścicielem, Gabrielem, nie z kotem. I jakiś czas temu, gdy go odwiedzałam, to przypadkiem wpadłam na tego zaginionego kota i okazało się, że na ogłoszeniu była informacja o nagrodzie w wysokości miliona dolarów, czego nie zauważyłam- opowiedziała mu w skrócie historię wpadając w swój monolog jak zwykle, gdy tak pomału szli pośród drzew. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, że miała milion na wyciągnięcie ręki. To wszystko wydawało się nieprawdopodobne, a jednak zdarzyło się naprawdę. Chociaż wspomnienie jak to się zakończyło, wciąż kłuło Olive w serce. Dobrze, że było ciemno i Mercury nie mógł dostrzec jej wyrazu twarzy.

Słysząc tłumaczenie przyjaciela, zrobiło jej się głupio, że tak żartowała. Nie chciała sprawić mu przykrości czy wypominać pewnych kwestii. Złamał jej serce, bo jednak zależało jej na nim. Nie traktowała ich związku tylko jako zabawy. Miała względem niego uczucia, bardzo głębokie, których nigdy nie miała odwagi nazwać. Ale jego odejście ją zabolało. Jednak wiedziała, że nie zrobił tego złośliwie. W końcu oboje popełnili błędy będąc ze sobą w związku. - Daj spokój, oboje popełniliśmy błędy. Ale jak widzisz na dobre nam wyszło rozstanie, prawda?- próbowała trochę zażartować, chcąc rozluźnić atmosferę. W dodatku teraz oboje się przyjaźnili, rozstali się w zgodzie i szacunku bez żadnych krzywych akcji w tle. Olive mogła się bawić bez żadnych ograniczeń, a Mercury szukać miłości i kobiety, która byłaby z nim na dobre i na złe. Tak jest dobrze, prawda?

- Nie poświęcisz się dla przyjaźni!?- zapytała z oburzeniem, ale zaraz się roześmiała i dodała.- Ale zgoda! Razem się bawimy, razem umieramy- i nawet podała mu rekę na znak zawarcia układu.
Nie sądziła jednak, że to umieranie nadejdzie tak szybko. Im wchodzili w coraz gęstsze zarośla, tym Olive ściskała jego rękę coraz bardziej. Może nawet sina się już robiła, bo tak kurczowo się go trzymała. Gdyby mogła, to jeszcze bliżej by szła niego, ale musieli oboje mieć tyle przestrzeni, żeby stawiać kroki. Blondynka całkowicie oddała mu kontrolę nad kierunkiem i szła w tą stronę, którą prowadził. Nagle jednak poczuła jak ziemia osuwa się spod jej stóp. W pewnym momencie puściła jego dłoń lądując najpierw na stopie, a potem upadając na plecy.

- Ała! Moja noga!- krzyknęła próbując się podnieść do pozycji siedzącej, co powodowało ból z kostki promieniujący po całej nodze. Kiedyś już ten ból jej towarzyszył. Wiele lat temu, gdy skończyła z gipsem. Nie wróżyło to nic dobrego. Zaczęła się rozglądać dookoła, ale było ciemno, a na dodatek spojrzała w górę i zdając sobie sprawę gdzie jest, zaczęła panikować. Nie należy raczej do osób, które przesadnie panikują. Zazwyczaj podchodziła z pozytywnym nastawieniem do wszystkiego i szklankę wody widziała do połowy pełną. Ale dzisiaj? Teraz? Puls przyspieszył, zaczęła oddychać coraz szybciej i miała wrażenie, że zaraz się udusi. Zbliżał się atak paniki, którego prawdopodobnie jeszcze nigdy nie miała. - Merc, zginiemy. To się dzieje za szybko! Nie chcę umierać, jestem za młoda. Pójdę do piekła, będę się smażyć w piekle. Nie tak chciałam zginąć. W ogóle nie chcę ginąć. Chciałam jeszcze zwiedzić świat, tyle zobaczyć, tyle zrobić! Merc, umrzemy tutaj. Nie chcę umierać- przez stres i próby złapania oddechu nie była w stanie krzyczeć. Mówiła jedynie coraz szybciej, spanikowana, przerażona. Ręce położyła na klatce piersiowej, jakby to miało pomóc zatrzymać jej oszalałe serce.


mercury fairweather
wystrzałowy jednorożec
Miło
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
— Strasznie pogmatwana ta historia. Chyba się w niej pogubiłem. To koniec końców Ty znalazłaś kota, a ten gość nie odpalił Ci za to nawet centa? — spojrzał na nią wymownym wzrokiem, bo nie wiedział co tak naprawdę myśleć o całej historii. Olive ma coś takiego, że jak już się rozpędzi ze swoim słowotokiem to czasami ciężko jest zrozumieć sens i logikę jej wypowiedzi. Z tego co zrozumiał to znalazła kota, ale nie dostała kasy, chyba..
Brunet chciał wierzyć w to, że to co powiedziała dziewczyna było prawdą, więc nie kontynuował tematu, a jedynie wydukał z siebie. — Tsaaa — które było zarówno bardzo przeciągnięte jak i wymuszone. Nie chciał o tym rozmawiać, bo to nie był dobry moment na tego typu rozmowę. W sumie to uważał, że obecny etap na którym oboje się znajdują nie jest dobrym czasem na rozmawianie o ich przeszłości. Mercury wcale nie uważał, że wyszło mu to na dobre pod względem miłosnym. Uważał poniekąd, że ich rozstanie jest błędem, ale przecież tego nie powie, prawda? Jedyny plus jest taki, że po tym wszystkim zyskał niesamowitą przyjaciółkę, której nie zamieniłby na nikogo innego. TO NAPEWNO.
Sytuacja w której się znaleźli bardziej go wkurzyła, aniżeli wystraszyła. Wiedział, że ktoś robi sobie z nich nieśmieszne żarty i naprawdę jego wytrzymałość psychiczna była już na kresie wytrzymałości. Gdyby teraz napatoczył mu się ten kretyn, który zaprosił ich do gry to z pewnością by tego pożałował. Dodatkowo atak paniki, którego w tym momencie dopuściła się blondynka był czymś totalnie niepotrzebnym.— Uspokój się, proszę Cię. Zaufaj mi, nie zginiemy. Po prostu daliśmy się wrobić i jakaś grupka kretynów robi sobie z nas żarty — zakomunikował wyraźnie spokojniejszym głosem niż ten, który siedział w środku. Czuł jak ciśnienie mu przyśpiesza, a delikatny stan zdenerwowania przemienia się w furię, nad którą potrafił jeszcze w jakiś sposób zapanować.
Skupił się na swojej przyjaciółce, bo wyglądało to tak, jakby jej obrażenia były poważniejsze. Nie był lekarzem i totalnie się na tym nie znał, ale jeździł na desce, więc w przeszłości miał wiele urazów nóg. Mógł chociaż ocenić czy wyglądało to podobnie do tego z czym kiedyś sam musiał się mierzyć. — Chyba skręciłaś kostkę — zakomunikował, spoglądając na wyraźnie zaniepokojoną Olive. — Hej, spójrz na mnie. Wszystko będzie dobrze, okej? — przejechał dłonią po jej policzku, jakby jego dotyk miał zdziałać cuda. Spojrzał blondynce głęboko w oczy i chciał sprawić, aby po prostu się uspokoiła. Była to chwila, w której oboje nie chcieli się na pewno znaleźć, ale mieli siebie i razem sobie z tym wszystkim na pewno poradzą.
Mercury ledwie wstał o własnych siłach, wciąż trzymając się na żebra. Ten ból był nie do zniesienia, ale na szczęście w jego przypadku kończył się na grymasie. Nie chciał pokazać Olive, że tak naprawdę boli go jak cholera. Pewnie zaczęłaby się martwić i mieliby dodatkowy problem na głowie. Teraz muszą znaleźć rozwiązanie jak się stąd wydostać. — Jeżeli ten gość, który zapytał nas o grę wykopał ten dół, a potem świadomie nas do niego wpierdolił to nie obiecuję Ci, że nie będziesz odwiedzać mnie w pierdlu. Zajebie go — zakomunikował, a następnie stanął na palcach, aby spróbować ocenić wysokość dołu. Przy odrobinie szczęścia powinno udać mu się z niego wydostać.
piesio
banshee
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

- Odpalił! Ale nie wzięłam tych pieniędzy, bo nie czułam się z tym komfortowo. Zasugerował więc wiele działań charytatywnych, które mogłabym zorganizować, a on je sfinansować. Lecz musiał wyjechać i powiedział, że mogę w każdej chwili odebrać te pieniądze od jego asystentki, ale tak jakoś mi głupio samej.... rozumiesz?- nie zdziwiła się, że Mercury źle zrozumiał zakończenie historii. Przyzwyczaiła się, że jak wpadnie w swój monolog to mówi tak szybko i tak skraca, że czasami pomija istotne kwestie przez co potem ludzie nie rozumieją o co chodzi. A że mówić lubi, to może opowiadać dalej to samo.

Nie zwróciła uwagi na ton jego głosu, gdy jej przytakiwał. Może gdyby byli w dobrze oświetlonym pomieszczeniu, bez przerażającej ciszy i konieczności przeciskania się przez krzewy, mogłaby się skupić na jego słowach. Może przemyślałaby też swoje? Chociaż nie należała do osób rozmyślających o przeszłości. Skoro czasu nie cofniemy, Olive zawsze skupiała się na przyszłości. Dlatego stwierdziła, że dobrze wyszło, że się rozstali, skoro nawet ostatnio potwierdzili, że oczekują czegoś innego. Nawet jeżeli oczekiwania Olive odbiegają od jego przez strach przed zranieniem. Nawet jeżeli odkąd wrócił to dzwoni i spotyka się z nim coraz częściej. Tak tak, panna Halsworth sobie cały czas powtarzała w głowie, że bycie zakochanym to nie dla niej i ona się do tego nie nadaje, a Mercuremu będzie lepiej z każdą inną kobietą niż ona.

Szczególnie, gdy wypowiedział najgorsze słowa jakie można powiedzieć do spanikowanej czy wkurzonej kobiety. Aż się zagotowało w niej i gdyby nie ból nogi, to by wstała i mu pogroziła palcem. - Jak mam się teraz uspokoić?! Siedzimy w jakimś pieprzonym dole w środku lasu!- nie było to dobre miejsce ani czas na spokój. Przynajmniej według Olive, bo nigdy wcześniej nie była przerażona tak jak teraz. Może gdyby po prostu na spacerze w ciągu dnia wpadli do tego dołu, to by była spokojniejsza. Ale w tych okolicznościach? Po widoku rozrzuconych rzeczy ich znajomych i dziwnych napisach na drzewach? Była przerażona i całe szczęście, że Mercury to dostrzegł w końcu, bo to ona by dzisiaj zeszła na zawał.

Czując jego miły, ciepły dotyk i wpatrując się w znajome tęczówki, pomału jej oddech się wyrównywał. Chociaż serce wciąż waliło jak oszalałe, to czuła pewien rodzaj spokoju. Mogła z wieloma osobami wylądować dzisiaj w tej sytuacji, ale jest z nim i był najlepszą osobą, która mogła się jej trafić.- Obiecujesz?- spytała już spokojniej i nie podnosząc głosu. Położyła swoją dłoń na jego, nie chcąc żeby zabierał z jej policzka. To był bardzo kojący gest, który był jej teraz potrzebny. Jego gest, jego głos, jego dotyk były kojące. - Proszę, nie zostawiaj mnie samej. Obiecaj, że mnie nie zostawisz na pastwę losu i zginiemy razem- w końcu to sobie obiecali, prawda?

Ale żeby jednak nie umierać zbyt młodo, to Mercury już zaczął oceniać sytuację, na co Olive mu pozwoliła opierając głowę o ścianę i przymykając na moment oczy. - Nie dam rady Cię odwiedzać sama siedząc w pierdlu w tym czasie. Jesteśmy w tym razem, prawda? Jako przyjaciółka pomogę Ci zakopać ciało- przecież byli partners in crime, nie było możliwości, że go zostawi z tą robotą! Otworzyła zaraz oczy i spojrzała na przyjaciela, ciekawa jak planuje ich wydostać. - Pomóc Ci jakoś?- spytała wciąż siedząc w oczekiwaniu na instrukcje, aby oszczędzać nogę i wtedy sobie coś uświadomiła. - Tobie nic się nie stało podczas upadku? Nic Cię nie boli??- spytała z troską w głosie, bo czy była aż tak nieporadna, że ona podczas upadku złamała bądź skręciła nogę, a on wyszedł z tego bez szwanku? Czy Mercury nie przyznawał jej się do czegoś?


mercury fairweather
wystrzałowy jednorożec
Miło
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Mercury zakomunikował blondynce, że zrozumiał o co jej chodzi, a oboje wymienili jeszcze kilka zdań na ten temat i zakończyli. Muszę to w ten sposób pominąć, aby cała nasza kolejna wymiana wiadomości skupiała się tylko na wydarzeniach związanych z eventem.
Faktycznie sytuacja w której obecnie się znajdowali nie jest korzystna do rozmów na temat ich związku. Byli po środku lasu w totalnej ciemności, więc można uznać, że klimat był nieco nieodpowiedni. Brunet nie miał żadnego problemu z rozmową na temat ich przeszłości, ale wolałby to zrobić w zupełnie innych warunkach. Wtedy mogliby wyciągnąć jakieś wnioski. Poza tym Mercury nie rozważał relacji z Olive, która z dnia na dzień się nasilała jako szansa na powrót do siebie. Ona tego nie chciała, bo nie chciała się wiązać. On również tego nie chciał, a przynajmniej tak mówił ze względu na to, co myślała o tym wszystkim blondynka. Już raz wszedł w związek z przyjaciółką i nie skończyło się to zbyt dobrze. Bał się, że gdyby spróbowali tym razem to mogłoby to wyglądać podobnie.
Dostrzegł to, że blondynka zmieniła ton swojego głosu. To była oznaka tego, że naprawdę się bała. Mercury nie mógł być miły i mówić do niej jak do małego dziecka, że wszystko będzie okej, dlatego też podniósł delikatnie ton swojego głosu na bardziej stanowczy. — Wiem, ale panika nic tutaj nie zmieni — odwrócił się w jej kierunku, spoglądając na Olive wymownym wzrokiem.
Moment bliskości do którego sam doprowadził był pewnego rodzaju przyjemny. Poczuł się tak, jakby miał w rękach całe jej życie i to mu się podobało. Nawet siedząc w wykopanym dole podobało mu się to, że jest tutaj z Olive. Gdyby była to inna dziewczyna to już trzy razy znalazłby rozwiązanie jak się stąd wydostać. — Po pierwsze to nikt nie zginie, bo to jakaś głupia gierka bandy dzieciaków, a po drugie tak, nigdy Cię nie zostawię, więc nie przejmuj się tym i pomóż mi lepiej znaleźć rozwiązanie jak nas stąd wydostać — uśmiechnął się do niej, po czym przerwał to ich zbliżenie się do siebie. Gdy zabierał swoją dłoń z jej policzka, dłoń Olive wciąż była umiejscowiona na ręce Mercurego. Musnął ją ustami, tak, jakby żegnał się z jakąś Królową czy coś w tym rodzaju, dając jej oznakę tego, że zaraz coś wymyśli! W końcu znów spojrzał na urwisko i wydawało mu się, że będzie w stanie się tam jakoś wdrapać. Nawet zaczął powoli kombinować i robić w ziemi małe wgłębienia, w które będzie mógł wsadzić swoje stopy. — Chyba trochę obiłem sobie żebra — zakomunikował, a gdy podwinął delikatnie koszulkę dostrzegł, jak w mgnieniu oka jeden z boków jego ciała stał się siny. Nie miał wyjścia. Musiał zacisnąć zęby i starać się wydostać.
— Powinienem dać radę — zakomunikował, próbując swoich sił podczas wspinania się do góry. Starannie wsadzał stopy w wgłębienia, które wcześniej zrobił aż w końcu znalazł się na zewnątrz. Nawet nie podnosił się z ziemi i i w pozycji leżącej na brzuchu zerkał na przyjaciółkę, która wciąż znajdowała się na dole. — Musisz oprzeć się plecami o jedną ze ścian i spróbować wstać na jedną nogę. Podaj mi rękę to spróbuje Cię wydostać — powiedział, a następnie wyciągnął swoją dłoń w jej stronę, aby poczekać na wykonanie przez nią polecenia sprzed chwili.
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
a ring of salt will protect you
ingerencja mistrza gry
Obrazek

Kłopoty zaczęły się tuż po rozdaniu mapek zabawy; kiedy pierwsza z uczestniczek z krzykiem wybiegła z lasu, opowiadając o ścigającym ją napastniku, organizatorzy niechętnie postanowili zrezygnować z zabawy. Udało się im ściągnąć z lasu wszystkich, poza trójką, wśród której znaleźli się Mercury oraz Olive. Jak wielkie były szanse na to, że w lesie naprawdę grasuje ktoś niebezpieczny? Póki co zdecydowano się odwlec w czasie powiadomienie policji, która mogła doprowadzić do zakończenia całej imprezy. Chłopak w przebraniu pirata (Alan) postanowił wyruszyć na poszukiwania niobecnych, podejrzewając, że po prostu zgubili się w ciemnym lesie. Jak dowiecie się później, po zakończonej imprezie, był to ostatni raz, kiedy chłopak był widziany.

Ktoś obserwował was od samego początku, podążając wiernie waszym śladem. Mógł wam pomóc, kiedy wpadliście do głębokiego dołu, ale tylko oglądał wasze zmagania, ukryty wśród ciemności. Wyszedł dopiero wtedy, kiedy chłopakowi udało się wydostać z pułapki — wprawiony w bezszelestnym poruszaniu się po lesie, niezauważony znalazł się obok Mercurego (Olive zdążyła go zauważyć dopiero wtedy, gdy było już za późno), a następnie idealnie wymierzonym kopnięciem w bok na wysokości żeber, posłał chłopaka ponownie do dziury, sprawiając, że także Olive będąca w połowie drogi do wyjścia, ponownie upadła. Wskutek wydarzeń, wasze latarki uległy zniszczeniu — nie macie więc przy sobie niczego, co pozwoliłoby wam rozświetlić mrok niebezpiecznego lasu.
Mężczyzna mający na sobie maskę Garkaina, ponownie zniknął w ciemności.

Las zaczęła spowijać gęsta mgła, jeszcze bardziej komplikując wam wydostanie się z niego.
MERCURY
Towarzysząca ci dotąd adrenalina zaczyna opadać, a skutki bolesnego upadku zaczynają być coraz dotkliwsze. Do ostrego bólu klatki piersiowej zaczęły dołączać problemy z oddechem, znacznie ograniczając twoją sprawność na przynajmniej dwa kolejne posty.
Wskutek drugiego upadku, boleśnie uderzasz się w głowę.
OLIVE
Możesz zdecydować, czy kostka została złamana czy zwichnięta, jednak do końca rozgrywki musisz uwzględniać ograniczenia twojej postaci wynikające z urazu. Jeśli uda ci się ją odpowiednio usztywnić, twoja postać będzie mogła przemieszczać się w umiarkowanym tempie (odpada szybki marsz bądź bieg).
Wskutek drugiego upadku, lądujesz na plecach i blokują się mięśnie twojej przepony — przez przynajmniej jeden post masz problemy ze złapaniem oddechu.
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
ODPOWIEDZ