zastępca prokuratora — crown prosecutor’s office
40 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
patrze na świat z nawyku wiec to nie od narkotykow mam czerwone oczy doswiadczalnych krolikow
2


Długi czas bez pracy i nagła zmiana otoczenia lekko zakręciła w głowie Philipowi. Można by pokusić się o powiedzenie, że zapomniał jak to jest przykładać się do obowiązków, przez co pierwsze własne sprawy sprawiły mu sporo kłopotów. Wszystko zrzucał na to, że jeszcze nie dostosował się do nowego miejsca i potrzebuje czasu, chociaż najpewniej powodem była jego psychika i wszystko to, co działo się wewnątrz jego głowy.
Chociaż od zawsze uważał, że ogólnie prawo i bycie prokuratorem jest jego powołaniem, to ciężko było mu się odnaleźć w nowej sytuacji. Czuł się znowu jak świeżak, gdy zaczynał pracę prawie czternaście lat temu, chociaż miał świadomość, że musi się to zmienić jak najszybciej. Tego powodem były nadgodziny i przenoszenie pracy do domu, aby móc ponownie złapać się w wir pracy i dokończyć wszystkie sprawy, które wziął na swoje barki. Nie było to zdrowe, praktycznie cały czas myślał o dokumentach, które musiał wypełnić i nie miał czasu na odpoczynek. Kiedyś w ogóle by mu to nie przeszkadzało, a teraz czuł jakby się wypalał.
Po czwartej godzinie siedzenia przed laptopem zdecydował, że najlepszym, co może teraz zrobić będzie odpoczynek dla oczu i wyjście spacer, żeby trochę poznać okolicę. Papiery nie powinny mu uciec, a jakikolwiek czas spędzony poza mieszkaniem będzie wybawieniem. Oczywiście mimo górnolotnych planów przerwy, jak na pracoholika przystało, spakował do torby swojego laptopa, gdyby w razie różnych, nieprzewidzianych zdarzeń mógł gdzieś usiąść i z powrotem powrócić do pracy.
Błądził po okolicy może z godzinę, korzystając z pogody, aż natrafił na Moonlight Bar, który skusił go małą ilością osób w środku. Pewnie ze względu na porę dnia i tygodnia, jednakże długo nad tym nie myśląc wszedł do środka, zajmując miejsce przy ścianie, gdzie mógł wygodnie rozłożyć się z laptopem i zamówionym napojem.
Pierwszym postanowieniem było wypełnienie reszty, która mu została do wykonania, co było bardziej pracą odtwórczą, gdyż bazował na gotowych już dokumentach i nie powinno mu zająć dużo czasu. A drugim - szybki powrót do domu, aby w końcu zasnąć o normalnej porze. Nie oczekiwał, że ktokolwiek zatrzyma go w takim miejscu na dłużej, szczególnie, że nie znał żadnych sąsiadów. W tym momencie nawet sobie dziękował, że miał problemy z nawiązywaniem relacji. Plan w jego głowie był wręcz idealny.



Chris Haynes
powitalny kokos
as
-
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, jego serce zdobył tylko pies o cudownym imieniu Werter
Dawno minęły czasy, gdy w tego typach barach pozował na jednego z tych scenarzystów z tamtych lat. Takich, którzy niegdyś wydali skandalizującą książkę i nazwali ich nowym Bukowskim, a potem słuch o nich zaginął. Może i napisali jeden z lepszych odcinków jakiejś soap- opery, która wyciskała łzy australijskim kurom domowych, ale nadal byli tylko anonimami, bo czyta się okładki, a nie napisy końcowe. Właśnie z taką historią utożsamiał się niegdyś Chris i wówczas każdy pub był mu dom, a kelnerka witała go jak jedno z tych bóstw ogniska domowego. Tyle, że zamiast pilnować wiecznego ognia, rozlewała whisky do przezroczystej szklanki i udawała wielce pochłoniętą jego nowymi pomysłami na powieść kryminalną.
To zawsze musiał być ten gatunek, bo Haynes nie przywykł do opisania czegokolwiek innego poza posoką i teraz też już jako uznany pisarz- na podium wrócił z nowym bestsellerem- również rozmyślał nad dalszą fabułą w swoim ulubionym miejscu. Niezależnie bowiem od tego jak daleko mu było do wysokofunkcjonującego alkoholika obecnie, nie zamierzał zmieniać swoich starych przyzwyczajeń. Pewnie każdy terapeuta popukałby się w głowę, bo nie można było pić tylko trochę, ale tych konowałów i ich dobre rady porzucił na etapie przeszczepu twarzy. Był dorosły i potrzebował napić się jak przystało na dorosłego mężczyznę, który miał do przemyślenia pewną niewiastę, mieszającą mu w głowie.
I fabułę powieści, rzecz jasna.
Ta druga kwestia zaś sprawiła, że zamarł, gdy zobaczył, kto siedzi pod ścianą i robi to tak niepostrzeżenie jakby pragnął ukryć swoją obecność.
Pan prokurator, tfu zastępca, który całkiem niedawno rozgościł się w tym światku, czym rzecz jasna, przykuł uwagę Chrisa. Z prostego powodu, póki był nowy, nie był absolutnie skażony tym całym gangsterskim zapleczem małego miasteczka i jeszcze nie wpadł w sieć układów. Stanowił więc całkiem dobry kąsek, jeśli chodzi o pisarza i jego research. To dlatego od dłuższej chwili wyczekiwał okazji, by go poznać i kiedy wreszcie miało to nastąpić, postanowił nie przeciągać tego zbytnio.
- Widzę, że jeszcze nie jesteś miejscowy i dali ci bimber pędzony na szczurach - zaczął półżartem, półserio, a potem jak gdyby nigdy nic i nie czekając na zbytnie pozwolenie z jego strony, przysiadł się do stolika ze swoją szklaneczką. Najwyżej pan prokurator (czy inny zastępca) czmychnie, gdzie raki zimują, a Chris Haynes postawi na nim kolejną grubą kreskę. Niedługo lista jego nazwisk będzie przypominać objętością tą dziewczynki od grubasa Martina. Tyle, że on (jeszcze) nie usiłował nikogo zabić, a jedynie to opisać.

Philip Riordian Blaese
zdolny delfin
enchante #8234
zastępca prokuratora — crown prosecutor’s office
40 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
patrze na świat z nawyku wiec to nie od narkotykow mam czerwone oczy doswiadczalnych krolikow
Brak znajomości był wybawieniem dla Philipa. Nikt nie zaczepiał go, gdy robił zakupy, a dodatkowo w takim miejscu jak bar, mógł kontemplować swoje życie, jedynie obserwując ludzi wokoło. Nie musiał przejmować się wtedy, czy kogokolwiek powinien unikać, albo chociażby kojarzyć. Pomimo, że pewnie na ustach miejscowych był znany z imienia i nazwiska z racji pełnienia swojej funkcji, to raczej nikt go nie rozpoznawał na ulicy czy w okolicznych barach. Czuł się trochę jakby miał czystą kartę, bo w Melbourne znał go każdy ze świata prawniczego, a dodatkowo wiele osób miał okazję reprezentować przed sądem, a w późniejszym czasie nawet skarżyć.
Bar, do którego powędrował wydawał się być idealnym miejscem na wieczorne przesiadywanie. Wyjątkowo mało ludzi w nim było, a kelnerzy i barmani nie byli irytujący i nikt go nie zaczepiał. I w takim spokoju przesiedział może z godzinę, ewentualnie półtora. Było zbyt dobrze, dlatego przeczuwał, że zaraz będzie musiał przerwać pracę i rozejrzał się po pomieszczeniu. Uniósł jedynie brew, widząc, że ktoś zbliża się w jego kierunku z przeszywającym spojrzeniem. Przeczucie nigdy się nie myliło. Gdy mężczyzna zbliżył się wystarczająco blisko stolika, który Blaese zajmował, ten skinął palcem w kierunku laptopa, dając do zrozumienia, że jest zajęty. Jednak wcale to nie zadziałało, a nieznajomy najwidoczniej był bardzo zdeterminowany, by oderwać Philipa od pracy.
Tą samą ręką, którą wcześniej wskazywał na sprzęt zamknął ekran, a następnie oparł się o siedzenie, wbijając swój wzrok w towarzysza.
W sumie to piję jakiś sok. Alkohol niezbyt pomaga w pracy — odpowiedział dosyć szorstko, ale po chwili się zreflektował: — Rozumiem, że jesteś w stanie polecić coś, co naprawdę zasługuje na uwagę, więc chętnie się napiję czegoś dobrego.
Jeżeli mężczyzna nie zrezygnował z zajęcia miejsca naprzeciwko, to w rozumieniu Philipa miał do niego jakąś sprawę. Przecież było bardzo dużo miejsca w lokalu i jego stolik nie był jedynym, do którego można było się dosiąść. Nie spodziewał się raczej żadnej luźnej rozmowy, dlatego nastawił się bojowo.
Philip Blaese — mruknął wyciągając rękę w stronę nieznajomego. Nie raczył się przedstawić, więc prokurator objął to jako swój obowiązek. Lubił znać imiona i nazwiska, miał do nich wyjątkowo dobrą pamięć. Najwyżej po dzisiejszym spotkaniu będzie wiedział kogo unikać. Albo odwrotnie, dowie się kogo się wystrzegać. — Sprowadza cię coś tutaj? — zapytał z ciekawości, dalej obserwując mężczyznę.
Wcześniej chwalił sobie to, że jest nowy w mieście, ale jeżeli każde spotkanie w miejscowymi będzie wyglądało tak, że będą mieli za cel zaznajomić go z miastem, to zacznie uważać to za swoje osobiste przekleństwo.


Chris Haynes
powitalny kokos
as
-
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, jego serce zdobył tylko pies o cudownym imieniu Werter
Nie był w stanie ukryć się przez zmianę swojego miejsca zamieszkania. Wprawdzie pisarze nie byli zazwyczaj aż tak medialnymi postaciami, by ich wielbić jak gwiazdy rocka, ale już tacy z kryminalną przeszłością i skandalem z kochanką budzili sensację wśród gawiedzi. Można było jeszcze do tego dopisać nagłą zmianę twarzy i równie tragiczny rozwód z walką o psa. Nic dziwnego więc, że był człowiekiem rozpoznawalnym w tych okolicach, choć najczęściej ludzi dopadał syndrom braku skojarzenia jego historii czy danych osobowych z twarzą i mylili go z aktorem z popularnego serialu.
Całe szczęście, że tamten przynajmniej był przystojny.
Na pewno jednak znał lepszy sposób, by przedstawić się mężczyźnie, który od początku wzbudzał w Chrisie niezdrowe zainteresowanie. Musiał mu to jednak wybaczyć- kryminalna przeszłość zawsze pchała go w takie rejony, a bycie bezczelnym wyssał chyba razem z mlekiem matki i nie potrafił darować sobie wtargnięcia w sferę osobistą pana prokuratora, choć wyraźnie dał mu do zrozumienia, że laptop nie pełni roli rekwizytu i on tu ciężko pracuje nad aktami sprawy.
Pewnie i ona też przykułaby uwagę Haynesa, ale jak na razie zamierzał się skupić na samej osobie, która właśnie przeprowadziła się do tego miasta. Pewnie jednak ktoś w porę go ostrzegł, bo nie wybrał mordowni w stylu Shadow, a postawił na coś bardziej klasycznego. Punkt dla niego, może jeszcze będą z niego ludzie.
- To wychodzi na to, że scenarzyści dopisując wątek szklaneczki dobrego alkoholu u prawnika kłamią - uśmiechnął się lekko, znał to z autopsji przecież i sam ciągle podkreślał, że jego bohaterowie są wiecznie na bani. - Polecam tutaj Macallana na kamieniach - i skinął głową na barmana, bo trzeba było kuć żelazo, póki było gorące i póki ten nieznajomy nie wzywał policji.
Wprawdzie ostatnio śledzenie lepiej mu wyszło, ale rozchodziło się o kobietę, a tu miał do czynienia z człowiekiem, który miał w zawód wpisaną podejrzliwość, więc wyciągnął do niego rękę. - Chris Haynes. Słyszałem o nowym narybku w mieście i nie ukrywam, byłem go niezmiernie ciekaw - postanowił zagrać w otwarte karty, bo właściwie niewiele miał do stracenia. Przecież nie zamknie go za chęć rozmowy o tym, skąd się tutaj wziął i jak bardzo musiał im wszystkim zawinić, skoro sprowadzili go aż tutaj. - Jestem też zaintrygowany faktem, że kogoś przenoszą z Melbourne aż tutaj. Pewnie musiało się srogo coś spieprzyć, panie prokuratorze - teraz to naprawdę miał szansę zarobić w pysk, ale czyż nie od tego zaczynają się najlepsze, męskie przyjaźnie?
Dobrze, że w międzyczasie na stół wjechało whisky.

Philip Riordian Blaese
zdolny delfin
enchante #8234
zastępca prokuratora — crown prosecutor’s office
40 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
patrze na świat z nawyku wiec to nie od narkotykow mam czerwone oczy doswiadczalnych krolikow
Miasto, do którego dane było mu się przeprowadzić nieco go krępowało. Jakby był u siebie, zacząłby rozmowę w swoim stylu, nie przejmując się, że może być to nieodpowiednie z racji na zawód, z którego jest kojarzony. Tutaj czuł jakiś hamulec; powstrzymywała go obawa, że wyrzucą go z pracy. Było to kompletnie irracjonalne, bo nie było takich możliwości, jednak w duchu dziękował sobie, że potrafił się jakkolwiek okiełznać. Też nie chciał robić sobie żadnych wrogów, więc wolał do każdej sytuacji podchodzić na spokojnie.
Oczywiście, że zdenerwowało go zachowanie nowoprzybyłego, jednakże starał się nie dać po sobie poznać. Nie mógł nikogo do siebie zrazić; każde złe słowo mogło się szybko rozprowadzić po mieście i nie byłoby tak łatwo żyć jak dotychczas. W gruncie rzeczy to i tak uważał, że aktualne miejsce zamieszkania jest jedynie tymczasowe, ale nie chciał go zmieniać za szybko.
Każdy lubi sobie wypić, więc jednak w tym racji może trochę być — odpowiedział i w duchu podziękował, że alkohol został zamówiony. Jeżeli mają prowadzić życiowe rozmowy to jakakolwiek ilość procentów będzie potrzebna. — Jeżeli polecasz, to czuję się w obowiązku aby spróbować.
Być może nie powinien pić alkoholu, bo zawsze takie przygody poza domem źle się kończyły, ale z drugiej strony był człowiekiem, któremu w końcu się należało. Modlił się tylko, aby Chris go nie upił i nie pobił gdzieś w jakiejś ciemnej uliczce. Nie żeby takie coś przewidywał po zaledwie trzech minutach rozmowy, ale jednak z takimi sprawami miał do czynienia na co dzień.
W takim razie, od kiedy tu jestem, ty jesteś pierwszym zainteresowanym — przyznał z lekkim zdziwieniem, unosząc swoją brew ku górze. Nikt jeszcze nigdzie go nie zaczepił, aby z nim porozmawiać z ciekawości. Najpewniej było to też spowodowane tym, że unikał jak tylko się da jakichkolwiek rozmów. I gdyby był w innej sytuacji, i dał radę uciec przed Haynesem, to też by tutaj nie rozmawiali.
Skinął głową, gdy na ich stół zostało przyniesione whisky i od razu sięgnął po szklankę, aby zamoczyć w niej usta. Nie spodziewał się tak mocnych słów, ale przynajmniej wiedział na czym stoją i że ta rozmowa będzie bardziej przypominała te, które przeprowadza w sądzie niżeli zwyczajną konwersację.
Wiele się spieprzyło. — Przeniósł swoje spojrzenie na mężczyznę, przez chwilę zastanawiając się co mógłby na to odpowiedzieć. Być może zaglądał mu do duszy swoim wzrokiem, ale wcale nie analizował jego osoby w ten sposób. Jego myśli krążyły wokół wszystkich wydarzeń, które mu przywołał do pamięci i mocniej zacisnął dłoń na szklance.
A wszystko przez kobietę, wiesz? — dodał po chwili, wiedząc, że prawdopodobnie w ten sposób rozpoczął swoją terapię, o którą wcale nie prosił.


Chris Haynes
powitalny kokos
as
-
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, jego serce zdobył tylko pies o cudownym imieniu Werter
Haynes był w tej szczęśliwej sytuacji, że do pisarza pasował anturaż lekkiego skandalisty i nagłówki zawsze zwiększały sprzedaż, zwłaszcza wśród kobiet, a nie było przecież lepszych czytelniczek. Wprawdzie mógł tym sobie napytać kiedyś biedy, ale obecnie nie zamierzał się nad tym zbytnio rozczulać. Nie należał przecież do mężczyzn o wątłej budowie ciała, a domyślał się, że swój pech już wykorzystał, gdy pewnego, pięknego dnia Pearl (tak, był już przekonany, że to była ona) postanowiła spalić jego dom i przy okazji jego na popiół.
Ile razy można było więc aż tak mocno doświadczyć nieszczęścia? Uznawał, że to była tak podła karma, że automatycznie zerowała listę jego przewinień. Miał również nadzieję, że to prawo akurat działało do przodu, bo to nie tak, że nagle po wypadku i rekonstrukcji stał się dobrym człowiekiem. Jak na razie nie zamierzał jednak poruszać tematów stricte egzystencjalnych, a napić się whisky z nowym prokuratorem, który jak przystało na człowieka dobrze wychowanego, podziękował za alkohol.
Chrisowi niewiele trzeba było do zawiązania z kimś porozumienia, a ludzie lubiący sobie wypić mieli u niego specjalne miejsce w sercu, więc uśmiechnął się lekko.
- Potraktuj to jako prezent powitalny od miejscowej ludności. Uprzedzając pytania nie, jeszcze nikogo nie zabiłem i nie próbuję się wkupić w twoje łaski - wyjaśnił bardzo serio, bo choć fantazjował o kilku mordach ze szczególnym okrucieństwem to jedynie takie akcje załatwiał w swoich książkach. Na szczęście nie miał żadnej w zanadrzu, bo inaczej pewnie zamieniliby to spotkanie w wieczorek literacki, a tak przynajmniej mogli skupić się na tym, co on tu właściwie robi.
Skoro jednak donieśli alkohol, skupił się na toaście, a potem spojrzał na niego uważnie.
- Nie pytają, bo pewnie się boją. Takie przenosiny zawsze oznaczają, że albo ty narobiłeś kłopotów albo w mieście jest ktoś, kto za bardzo trzyma sztamę z lokalnym gangsterem i trzeba kogoś z zewnątrz - ten przykład był zbyt specyficzny, by nie odnosił się do Lorne Bay, ale o tym Philip dopiero miał się sam przekonać.
Na razie jednak mieli powrócić do tematu nagłego transferu i gdy wreszcie Blaese zdradził powód, mało brakowało, a Haynes zakrzyknąłby Eureka. W końcu to była po części historia stara niemalże jak świat. wszystko zawsze zaczynało się od kobiety i na niej kończyło.
- A jakże! Co ci zrobiła? - dopytał hamując na języku bardziej pejoratywne określenia, które mu się cisnęły na usta. Postanowił jednak wyjątkowo dopasować swoją powściągliwość do swojego rozmówcy, bo miał wrażenie, że tylko tak dowie się czegoś więcej, a poza tym mężczyzna wydawał się idealnym kompanem. Był doświadczony, zapewne już przegrał i dopiero tutaj, w tym sennym miasteczku mógł poszukać siebie. Plan dość ambitny, jeśli wziąć pod uwagę to, kogo mógł tu spotkać. - Mnie kobieta na tyle omamiła, że zostawiłem dla niej żonę, a potem postanowiła mnie spalić w akcie zemsty. Kochanka - doprecyzował, bo o dziwo, wówczas jego małżonka postanowiła z nim zostać i rozwiodła się dopiero po leczeniu.
Rozwiodła i zabrała psa, należało dodać.

Philip Riordian Blaese
zdolny delfin
enchante #8234
zastępca prokuratora — crown prosecutor’s office
40 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
patrze na świat z nawyku wiec to nie od narkotykow mam czerwone oczy doswiadczalnych krolikow
Raz w życiu Philipowi udało się przeczytać książkę o tematyce prawniczej, kiedy jeszcze włóczył się po rozprawach. I był to ostatni raz; być może wszystkie nieprawidłowości uraziły jego dumę. Całkowicie rozumiał, że jest to fikcja literacka i on rozumiał różnice pomiędzy rzeczywistością a fabułą w powieści, ale później jego potencjalni klienci uważali, że jest cudotwórcą. Denerwowało go to niezmiernie, kiedy proponowali mu łapówki albo sugerowali aby sam śledził drugą stronę sprawy. Praca w adwokaturze działała zupełnie inaczej i on nie był osobą kompetentną do szukania dowodów, a w dodatku nie chciał tracić pracy za korzyści majątkowe. Zdecydowanie na rynku brakowało publikacji, w których przedstawiona była prawda, a jednocześnie zapierały dech w piersiach ze względu na fabułę i wydarzenia.
Dobrze, że informujesz, będę musiał to sobie zapisać pod twoim nazwiskiem w notatniku — odpowiedział na jego słowa i zaśmiał się krótko.
Pracował w tym zawodzie odpowiednio długo, żeby mieć wątpliwości czy Chris jest w stu procentach szczery. Znał takich, którzy zapierali się na matkę i ojca, że nie mają nic wspólnego z daną sprawą, a ostatecznie ich skazywano na niemałe wyroki. Z drugiej strony raczej Haynes miał trochę rozumu w głowie.
Jeżeli tak uważasz to mylisz się. I to znacznie. Nic takiego mnie tutaj nie przyciągło, na szczęście. — Nie ukrywał swojego zdziwienia słysząc, że potencjalnie może być zamieszany w takie sprawy. Zdecydowanie nigdy nie podjąłby się współpracy z żadnym gangsterem. Co do pierwszej części, mogła być lekko zgodna z prawdą; problemów narobił sporo przez swoje pijaństwo i nadużywanie leków, ale miał nadzieję, że nigdy nie wyjdzie to do wiadomości publicznej. Umawiali się w Melbourne, że zostanie to pomiędzy nimi.
Łatwiej byłoby powiedzieć czego nie zrobiła, ale do tego potrzebujemy więcej alkoholu. Przyda się rozmowa, bo dawno nie miałem okazji do ponarzekania — przyznał i sięgnął po szklankę wypełnioną trunkiem. Taka rozmowa była dla niego formą terapii, oczywiście, ale złudną. Za każdym razem gdy jest poruszany ten temat, to jego była partnerka jest najgorsza i jest powodem wszystkich niepowodzeń w życiu. Chociaż pewnie prawda jest zupełnie inna, tylko, że Philip nie może jej dostrzec pomimo takiego upływu czasu.
Kobiety bardzo manipulują. W swojej karierze, jak i po sobie, zdążyłem zauważyć, że jeżeli sam siebie nie potrafisz zniszczyć to zrobi to druga połówka, osoba której najbardziej ufasz. — Jeszcze w Melbourne codziennie przychodzili ludzie, których w najgorszy sposób wystawiła wybranka. Żeby nie było, że jest szowinistą, kobiety też często odwiedzały kancelarię, ale zazwyczaj chciały rozwód zakończyć ugodowo, nie oczerniając drugiej strony. — Ale nie udało jej się ciebie spalić, więc może wypijmy za to, że największe gówno już za tobą? — zaproponował i uniósł szklankę w celu toastu.


Chris Haynes
powitalny kokos
as
-
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, jego serce zdobył tylko pies o cudownym imieniu Werter
Gdyby pogrzebać w kartotece Chrisa zapewne znalazłoby się kilka wykroczeń. Nie przestępstw, bo mimo wszystko aż tak nisko nigdy nie upadł, ale po pijaku wszczynał bójki w miejscowych knajpach i nie tylko. Zdarzało mu się również (znacznie) przekroczyć prędkość i tak po prawdzie już dawno stracił swoje prawo jazdy, ale nic sobie z tego nie robił i dalej podróżował samochodem. Czy to były informacje, które przykułyby uwagę tego prokuratura?
Szczerze wątpił, a jeśli tak, to zdecydowanie mogło się okazać, że jednak jego proza jest wybitnym bajkopisarstwem, bo osoby tego szczebla przedstawiał raczej jednak jako mózgi policyjnych dochodzeń, niejako w kontrze do przygłupich policjantów.
Nic więc dziwnego, że fikcja mieszała mu się z rzeczywistością, ale ponoć to była domena każdego artysty, choć Chris odżegnywał się od tego rękami i nogami. Był zaledwie rzemieślnikiem i to na tyle nieudolnym, że podczas rozmów na żywo nie wychodził na błyszczącego intelektem erudytę.
Ratunkiem miała okazać się whisky.
- Jakbym to ja miał być prokuratorem, to w tym momencie podkreśliłbym twoje imię na czerwono i się mu dokładnie przyjrzał - podzielił się z nią swoją sugestią ignorując jakoś fakt, że tym samym może zawiesić sobie topór dokładnie nad swoją głową. Jak było wspomniane wcześniej, kartotekę miał raczej nienaruszoną, a przynajmniej tę kryminalną, bo z moralną czy też etyczną nie było tak prosto.
- Skoro nie to masz szansę być jednym z tych porządnych - zastanowił się, ale tematu jego pracy (na razie) nie zamierzał przeciągać, a skoro w grę wchodziły kobiety, to musiała pojawić się cała butelka i czekał łaskawie aż i jemu alkohol zaszumi na tyle w głowie, by zdradził więcej detali.
- Nie krępuj się. Narzekanie przy butelce to mój drugi ulubiony sport - zachęcił go, a potem zaśmiał się całkiem szczerze, gdy Philip określił kobiety jako te manipulujące. Swoją drogą zabawne było to, że z biegiem czasu to była żona stanowiła dla Haynesa tą dobrą, a kochankę z miłą chęcią spaliłby na stosie. Nie było mu to jednak dane.
- Co cię nie zabije, to cię wzmocni - odrzekł na ten specyficzny toast i uniósł rękę ze szklanką do góry. - W zasadzie mógłbym prowadzić rejestr toksycznych eks, ale żadna nie skłoniła mnie do tego, by zmieniać przez nią miasto - spojrzał na niego uważnie jakby chcąc podkreślić, że tak, jest gotów na tę jego historię i jedyny raz może całkowicie zejść ze świateł reflektorów (bo Chris narcyzem był niesamowitym), by posłuchać dziejów upadku kogoś innego.
Zawsze to lepsze niż odtwarzanie w kółko zdartej płyty o tym, że odrodził się po transplantacji na nowo, tylko stare grzeszki pozostały.

Philip Riordian Blaese
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ