Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
-Absolutnie nie będę próbował tego nikomu wmówić. – Odpowiedział z uśmiechem. To, że on nie czuł się młody, ani piękny to już tylko i wyłącznie jego sprawa. To też nie jego miejsce, żeby jej mówić czy ona jest młoda i piękna. W sensie piękna to była, to mógł sobie nawet ocenić. Ciężko byłoby odmówić jej urody. A co do wieku, nie pamiętał niestety ile Molly miała lat, a z tego co kojarzył to ludzie mówili, że wiek był tylko i wyłącznie liczbą i to człowiek sam sobie musiał ocenić na ile się czuje. Albo czy po prostu wiek nie ma dla niego żadnego znaczenia.
-Nie, nie. Absolutnie nie. – Pokręcił głową i w sumie to nawet nie winił jej za to, że tak pomyślała. Rzeczywiście w tamtych czasach więcej czasu spędzał w Cairns. Ze względu na pracę, a także i znajomych, których miewał. A dojazd z Lorne do Cairns nie był jakiś uciążliwy, żeby nie mógł się poświęcać dla dobrego czasu. –Wszystkie dojazdy były zrobione specjalnie dla was. – Zażartował sobie. –Tak to właściwie od zawsze mieszkam w Lorne. Chociaż często też podróżuję. W związku z pracą oczywiście. – Firma może i miała siedzibę w Cairns, ale klienci mieli swoje potrzeby, musieli podróżować i wtedy wynajmowany przez nich ochroniarz podróżował z nimi. Joel starał się nie pracować dla ludzi podróżujących, bo niespecjalnie go to interesowało, ale też nie miał na to większego wpływu. To jego przełożony przypisywał mu klientów.
-O. Wow. Brzmi jak super zawód. Czyli jak będę chciał zrobić przemeblowanie to dzwonię do ciebie? O to chodzi? – On się na takich rzeczach nie znał. Był prostym człowiekiem, który miał dosyć minimalny wystrój mieszkania. Głównie dlatego, że niewiele mu było potrzebne do szczęścia. A druga sprawa była taka, że po prostu i tak nie bywał w swoim mieszkaniu za często, żeby gromadzić jakieś rzeczy czy cieszyć się z wystroju. Ale jak tylko będzie miał więcej czasu to przemyśli czy może umiejętności Molly mu się nie przydadzą.
Trochę go zamurowało. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Tym bardziej, że jednak trochę się nie widzieli. Dobrze, że on przemilczał sprawę śmierci swojej matki, bo wyszłoby na to, że gadaliby tylko i wyłącznie o śmierci. –Przykro mi z powodu twoich przyjaciół. I z powodu zaręczyn. – Nie wiedział co innego mógłby w takiej sytuacji powiedzieć. –Taka opieka nad dzieckiem jest stała czy zajmujesz się nim do czasu, aż znajdą rodzinę adopcyjną? – Absolutnie się na tym nie znał, a wierzył, że to co jest pokazywane w filmach ni jak ma się do rzeczywistości.
Rozejrzał się po sklepie i w sumie nie była w błędzie. –Nawet bym nie pomyślał, że można iść do sklepu z wyposażeniem wnętrz, żeby sobie coś kupić na poprawę humoru. – Uśmiechnął się. Myślał, ze od tego są raczej sklepy z ciuchami. Albo supermarkety i działy z lodami, słodyczami i chipsami. Ale też nie do końca wiedział, bo żadnej z tych rzeczy nie praktykował na poprawę humoru. Nie miał zielonego pojęcia jak mógłby sobie poprawić humor, gdyby rzeczywiście był w jakimś dole, z którego dałoby się wykopać.
Spojrzał na swoje kartony i skinął głową w podziękowaniu za radę. –Dzięki, ale to raczej rzeczy, które oddam niż coś co będę przechowywał. – Wyjaśnił. Tak jak wspomniałam wyżej, nie miał osobowości człowieka, który zatrzymuje przy sobie wiele rzeczy. Starał się nie przywiązywać do rzeczy materialnych. Wolał raczej powyrzucać, albo rozdać potrzebującym. On niczego tak naprawdę nie potrzebował.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Molly musiała być w wieku Joela, podobnym, tak jak jego przyjaciel, a jej były. W dorosłości nie było do końca ważne, w którym roku dokładnie się ktoś urodził, prędzej w której dekadzie. A skoro oni byli znajomymi w czasie studiów i żadne nie wydawało się specjalnie młode, lub stare, to znaczy, że byli niemal rówieśnikami. A brunetka dodatkowo wcale nie oczekiwała, aby ktokolwiek mówił jej, jaka jest piękna, urocza, jak podobają się komuś jej oczy i tak dalej. Chyba z tego wyrosła. Teraz większym komplementem byłoby dla niej, że miło się spędza z nią czas, że się chce z nią pojechać do jakiegoś australijskiego targetu - jeśli mężczyzna był gotowy to zrobić, to jak się to mówi it must be love. I nie, to absolutnie nie ma nic wspólnego z tym, że Molly miała niskie poczucie wartości. Wygląd zewnętrzny absolutnie nie miał na to wpływu, choć wiedziała, że jest trochę zmęczona, trochę zestresowana i to zdecydowanie wpływa na to, jak się prezentuje. Zwłaszcza, jak wyjdzie niemal z miejsca, bez jakiś dłuższych przygotowań. Z wiekiem zmienia się naprawdę wiele, również to, jak bardzo przestaje się człowiek pewnymi rzeczami przejmować.
-Aww, to urocze, dziękujemy-zaśmiała się, choć zrozumiała że tak naprawdę to żart. To nie było jakieś olbrzymie poświęcenie, widziała to szczególnie teraz, kiedy zamieszkała z powrotem w Lorne Bay, a pracę znalazła w Cairns. Jak na wygodę nie mogła narzekać, bo faktycznie, krótka podróż samochodem nie była problemem, tak jednak wciąż wolała miasto od wsi. Aż dziwne, że mieszkała w Tingaree. Choć plusem jest, że nie musiała mieszkać wśród farm, zwierząt i upraw. Tam to by się na pewno nie odnalazła.
-Jasne, przemeblowanie, remont.. Ja się zajmę zmierzeniem pomieszczenia, mebli, znajde najlepszy układ, albo zaproponuje co kupić, żeby był nie wiem.... pokój wyglądał jak z Białego Lotusa, bo spodobał Ci się serial-zażartowała. Ostatnio trafiła na instagramie na reelsa, że ktoś zrobił pokój dla noworodka w stylu "aperol pity we Włoszech w trakcie zachodu słońca" i był to wspaniały pomysł i wykonanie. Ona sama chyba by nie podołała - głównie dlatego, że jej klienci wydawali się bardziej zachowawczy i nie mieli tak szalonych potrzeb.
-Nic się nie stało. Z zaręczynami, znaczy się. To nie miało szans na przetrwanie-pewnie, było jej smutno, czy źle. Jednak wiedziała, że na pewno wcześniej czy później tak by się stało.
-Nie, rodzice chcieli, żebyśmy to my się zajęli małą. Oczywiście, jak o tym rozmawialiśmy to żadne z nas nie sądziło, że cokolwiek może się stać-rola matki chrzestnej była jasna: rozpieszczać i zajmować się dzieckiem. Gdzieś tam była gadka, że w razie co, to ma się zająć dzieckiem, jakby rodzicom się coś stało. Jednak nikt nie bierze takiej możliwości pod uwagę, oczywiście. A jednak stało się... Więc Molly i Graham musieli stanąć na wysokości zadania. Choć brunetka jeszcze nie do końca wiedziała, jak to będzie wyglądać na dłuższą metę - jednak na pewno Joel nie chciał być uczestnikiem takiej rozmowy, czując się dziwnie rozmawiając o tak bardzo osobistych rzeczach.
-A w takim razie jak Ty poprawiasz sobie humor? Piwo? Mecz w telewizji, czy na stadionie?-zapytała. Była ciekawa, każdy miał swoje sposoby na poprawę sobie nastroju, czy na radzenie sobie z przeciwnościami losu. Musiał mieć jakiś sposób, bo nie możliwe było, żeby nic złego, nawet zwykła chandra, go nie spotykała.
-W takim razie, to dobry wybór. Choć są osoby, które twierdzą, że jak coś się chowa do pudła, to można to pudło od razu wyrzucić, bo się na pewno do takiego pudła nie zajrzy-powiedziała. Ona była kobietą, lubiła rzeczy, miała z nimi wiele wspomnień i nie zawsze potrafiła się z nimi rozstać. Choć wiedziała, że najlepiej byłoby się ich pozbyć, no ale to było silniejsze od niej.-a co u Ciebie?-zapytała. Skoro widziała go po raz pierwszy od lat, to chciała zapytać co u niego. Skoro znów mieszkali koło siebie, to kto wie, może będzie okazja aby się spotkać jeszcze w przyszłości, może już mniej przypadkowo? Kiedyś całkiem się dogadywali, więc nie było powodu, aby teraz się unikali.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Zaśmiał się kiedy w uroczy sposób pociągnęła jego żarcik. W sumie to nawet ucieszył się z tego, że mógł się zaśmiać z czegokolwiek. Ostatnimi czasy jego życie było raczej wypełnione problemami, zmartwieniami i smutkiem. Miła odmiana.
-I rzeczywiście ludzie przychodzą do ciebie z czymś takim? – Uniósł brwi w szczerym zdziwieniu. Chciał nawet zapytać, z którego sezonu Białego Lotosu pokój, bo jednak dwa różne style, ale postanowił zostawić tą dyskusję na kiedy indziej. Nie potrzebował aż tak się angażować w coś co było po prostu small talkiem dwójki ludzi, którzy dawno się nie widzieli. –Jaki był najbardziej absorbujący jaki zrobiłaś? – O to akurat musiał zapytać. Ludzie byli dziwni. Wiedział, że byli dorośli mężczyźni, starsi od niego, którzy całe swoje życia poświęcali na to, żeby kolekcjonować figurki Funko Pop. Musiał wiedzieć z czym Molly borykała się na co dzień w pracy. Musiał sobie potwierdzić, że ludzie nadal potrafią być popierdoleni. Nie żeby oceniał.
Odpowiedział jej tylko uśmiechem. Fakt, że nie widzieli się przez ostatni parę lat nieco blokował mu możliwość wściubiania nosa w nie swoje sprawy. Chciał dopytać czemu nie było szansy na przetrwanie skoro jednak się z kimś zaręczyła, ale po prostu nie był typem osoby, która musiała wiedzieć wszystko. Potrzebował wiedzieć tyle ile ludzie chcieli mu powiedzieć.
-Wow. To naprawdę brzmi jak scenariusz filmowy. Ludzie jak o tym rozmawiają to raczej nikt nie zakłada, że do czegoś takiego dojdzie. – Westchnął ciężko. Osierocone dziecko było zawsze ciężkim tematem. Tak samo jak rodzice, którzy dziecko tracili. Nie było dobrego sposobu, żeby w ogóle ten temat ugryźć. –Czyli zajmujesz się nią na stałe? Bez żadnej papierowej roboty dostałaś pod opiekę dziecko? – Nigdy nie miał okazji porozmawiać z kimś komu coś takiego się przydarzyło, więc miał pełno pytań. A takie wydawały mu się dosyć niewinne, czysta ciekawość i nic poza tym.
-Ufff… – Wypuścił powietrze i uniósł brwi. Trochę go zaskoczyła tym pytaniem. Nie miał zielonego pojęcia jak sobie poprawiał humor. –Sam nie wiem. Raczej po prostu myślę. Jak coś mnie przybija to o tym myślę, analizuję to i sprawdzam czy jest coś co mogę zrobić, żeby mnie to nie przybijało. Nie przepadam za uciekaniem od problemów, wolę je rozwiązywać zanim eskalują. – Wyjaśnił. Oczywiście spotykał się ze znajomymi, grał w gry, czytał książki, oglądał filmy, uczęszczał na lokalne wydarzenia. Po prostu robił to bardziej dla siebie niż w związku z poprawą humoru.
-To prawda. Mam takie pudła w domu. – Znowu się zaśmiał. Doskonale to rozumiał. Były rzeczy, które wyrzucał, bo tak, ale jednak nawet on miał sentymentalne pierdoły, których nie miał serca się pozbyć, ale o których istnieniu nie pamiętał, bo były właśnie w pudłach.
Po jej pytaniu spojrzał na pudła. Nie wiedział jak na to odpowiedzieć za bardzo. –Wydaje mi się, że wszystko w porządku. – Odparł w końcu i posłał jej szeroki uśmiech. –Nie narzekam. – Dodał.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Człowiek musiał czasem porozmawiać o głupotach, czy nawet zażartować - to wszystko dla zdrowia psychicznego. Nawet osoby w głębokiej, klinicznej depresji czasem się uśmiechali, a nie tylko siedziały jak smutasy w kącie. To, że oboje byli gotowi zażartować, czy pociągnąć żarcik, wcale nie umniejszało temu, przez co przechodzili i nie powodowało to, że ich problemy były umniejszane, czy przeżycia były nierespektowane. Matka Joela na pewno nie będzie mu grozić palcem, jak on śmiał się uśmiechnąć, skoro ona tak niedawno zmarła. Nie było to wcale łatwe do zrozumienia, ale bardzo potrzebne dla wszystkich. Jakby wiedziała, przez co tak naprawdę jej dawny przyjaciel, a kto wie czy nie przyszły, przeżywa, to byłaby zadowolona, że choć na moment sprawiła, że Dewitt mógł się uśmiechnąć. Jednak nie wiedziała, Joel nie był tak otwarty w tym momencie tak jak ona. Co było oczywiste, kto normalny chciałby się zwierzać z tak osobistych spraw na środku sklepu z narzędziami i tym podobnym. Niektórzy potrzebowali długiego zaufania, a także sprzyjających okoliczności przyrody, aby powiedzieć co leży na sercu.
-Z czymś takim, w sensie planem na remont i prośbą o pomoc? Tak. Z aperolem? Nie... Niestety-uśmiechnęła się. Powiedziała to jako anegdotkę, może aby spowodować, aby atmosfera stała się nieco luźniejsza po bombie, jaką zrzuciła, mówiąc co się jej w życiu przydarzyło. A jeśli chodzi o białego Lotusa, to oczywiście, że o drugi sezon, on miał miejsce we Włoszech , a Daphne czerpała przyjemność sącząc aperolka, nawet jeśli takiej konkretnej sceny nie było w serialu, to to do niej zdecydowanie pasowało.
-Zazwyczaj mam jednak nudne zadania. Sprawić, aby kuchnia stała się bardziej praktyczna, sypialnia, która będzie wyglądać jak z magazynu o wnętrzach....-westchnęła, nieco zbyt intensywnie, jak na taki zawód. Ludzie byli różni, potrzeby różne, ale pamiętała, że parę lat temu chyba odbyła z dziesięć spotkań z pewną znudzoną panią domu, zanim ta zaakceptowała projekt łazienki, a na koniec i tak jęczała, ze kafelki powinny być jaśniejsze, a szafka inna. Niestety, praca z ludźmi była ciężka, ale również satysfakcjonująca.
-To było surrealistyczne, nie powiem, że nie -przyznała. Przejąć opiekę nad swoim chrześniakiem? Molly prędzej sądziła, że Sally wyjechałaby na studia do Brisbane i wtedy byłaby jej bliska, pokazała miasto i tak dalej, ale do tego miało minąć prawie dwadzieścia lat i opieka nie byłaby opieką, a pokazywaniem, która knajpa jest warta odwiedzin. -Nie, aż tak to nie, oczywiście, że była papierologia...-zaśmiała się. W dzisiejszym czasie nie można nawet samochodu kupić bez podpisania całego pliku umów i zobowiązań, a co dopiero przejąć opiekę nad dzieckiem!
-Ugh, ale twardo stąpasz po ziemi, brrr-zażartowała. Było to mądre, ale takie na wskroś nieczułe podejście do tematu. A Molly zdecydowanie należała do osób, które musiały czasem sobie pofolgować, samą siebie porozpieszczać, aby jakoś sobie umilić życie.-Nie masz czasem ochoty nie wiem... Stwierdzić fuck it i pójść do ulubionej knajpy, aby odłożyć to rozmyślanie na bok? Albo dać sobie wycisk na siłowni, aby zmusić się do myślenia o czymś innym?-dopytała, bo wydawało się jej to niemożliwe, że jej dawny przyjaciel tak rozwiązywał wszelkie problemy i nie pozwalał sobie na drobne przyjemności.
-Jeśli to nie są ozdoby choinkowe, czy sprzęt wykorzystywany na urlopie, to to wywal. od razu będzie lepiej-stwierdziła. Ile ona rzeczy się w ostatnim czasie pozbyła, to ludzkie pojęcie przechodzi. I tak, zdecydowanie trzymała się zasady, że jak nie potrzebowała czy nie używała tego przez ostatni rok, to nie będzie tego już nigdy potrzebować. Wyjątkiem były takie prawdziwe pamiątki rodzinne.
-Wydaje mi się, że nigdy nie słyszałam Cię narzekającego na cokolwiek, co nie było jakimiś drobnymi głupotami, typu "kurcze, zapomniałem wam przywieźć tej rzeczy, o której ostatnio rozmawialiśmy-nie mogła wymyślić na szybko żadnego lepszego przykładu, ale Joel będzie wiedział o co chodzi. Może byłemu chłopakowi Adams, swojemu przyjacielowi mówił więcej, co miałoby sens. -Słuchaj...-zawahała się. Przez moment myślała, czy nie zapytać, czy ten wciąż utrzymuje kontakt z Killianem, jej byłym, ale stwierdziła, że taka informacja nie jest jej ani trochę potrzebna. Jednak zaczęła już zadawanie pytania, więc teraz musiała na szybko wymyślić jego dalszą część.-Znasz się na stolarstwie? Potrzebuje kupić jakieś drewno czy coś na parę półek, ale nie wiem tak naprawdę, co będzie najlepsze... Kolor nie ważny bo i tak to pomaluje-wskazała na puszkę farby znajdującą w jej koszyku.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Zaśmiał się z tego „Z aperolem? Nie.”, bo zabrzmiało to jednak tak jakby nikt nigdy do Molly nie przyszedł z aperolem. A nie z prośbą o to, żeby zrobić pokój w stylu picia aperola o zachodzie słońca. Aczkolwiek oczywiście Molly zrozumiał. Po prostu śmiał się z tego jaki wydźwięk miała jej odpowiedź. –To szkoda. Bo to brzmi jak naprawdę fajne zadanie. No i może trochę przełamanie takiej rutyny w pracy. – On czasami też lubił sobie przełamać rutynę, chociaż nie miał też pracy, która pozwalała mu na to, żeby wpaść w taką typową rutynę. Każdy klient był inny. Chociaż zdarzały się przypadki, gdzie bogaci ludzie wynajmowali ochronę, żeby ich chronić, bo wpadali w jakieś dziwne etapy, gdzie mieli wrażenie, że ktoś ich śledzi, albo chce ich zabić. Wtedy Joel właściwie po prostu chodził za kimś kto miał niesamowicie nudne życie, ale myślał o sobie jak o pępku świata. Robota to jednak robota, więc bez zająknięcia wykonywał swoją. Tym bardziej, że dostawał za to świetne pieniądze. No i poniekąd było to coś czym zawsze chciał się zajmować. Może niekoniecznie ochroną ludzi z dziwnymi wizjami, ale z upewnianiem się, że jest bezpiecznie.
-Wiesz… to też niekoniecznie jest nudne. W końcu nie dla każdego „praktyczne” oznacza to samo. Dla kogoś to może być ograniczenie wszystkiego do minimum i posiadanie pięciu koszulek, dziesięciu par gaci i czterech garniturów. Dla kogoś innego mogło to oznaczać, że wszystkie pierdoły są po prostu posegregowane. – Nie miał w sumie za bardzo pojęcia co tak naprawdę mogło to oznaczać. Głównie dlatego, że on sam raczej był odpowiedzialny za organizowanie swojego życia i swoich szaf. No i nie kolekcjonował pierdół. Przez chwilę zastanawiał się co też kierowało ludźmi, że w pewnym momencie decydowali, że potrzebują czyjejś pomocy z organizowaniem swojego mieszkania. Nie radzili sobie czy po prostu stawało się to modne?
-Brzmi jak ciężka sprawa. – Skinął głową. –No cóż, w razie co, gdybyś czegoś potrzebowała to daj znać. – Nie miał zamiaru już drążyć tematu. Kolejne rzeczy, o które zacząłby wypytywać byłyby sporą przesadą. Jedyne co mógł zrobić to zaoferować ewentualną pomoc, chociaż wiedział, że Molly raczej z tego nie skorzysta. Dawno ze sobą nie rozmawiali, a Joel nie miał zielonego pojęcia o dzieciach.
-Nie bardzo. – Odparł rozbawiony i wzruszył ramionami. –To oznaczałoby po prostu odłożenie problemu na później, a nie mam tego komfortu, żeby to sobie na później zostawiać. Wolę rozwiązywać wszystko na bieżąco i później mieć dzień bez zmartwień. – Wyjaśnił swoją logikę. Było to dosyć specyficzne i dziwne, ale Joel był raczej człowiekiem, który wolał rozmawiać i dążyć do rozwiązania problemu. Nie przepadał za trzymaniem czegoś i czekaniem aż samo się rozwiąże. Prosta rozmowa mogła załatwić wiele.
Znowu się zaśmiał. –Narzekać też nie lubię. A przynajmniej nie każdemu. Trzeba też wyczuć ludzi, którym możesz ponarzekać, żeby później nie mieć łatki kogoś kto ciągle narzeka. – Ale on raczej nie narzekał na nic. Nie pragnął sławy i bogactwa, nie miał złego życia, miał spełnione marzenia. Dosłownie nie miał na co narzekać.
-Tak? – Zapytał zachęcając ją do rozwinięcia myśli. Nawet był cierpliwy i czekał aż w końcu zapyta o to o co chciała zapytać. –O. – Zaskoczyła go tym pytaniem. Zapewne pytanie o Killiana nie byłoby tak zaskakujące jak to. –Niestety nie. Obstawiałbym sosnę, albo klon, ale nie dam sobie za to ręki uciąć. – Podrapał się po skroni. –Chcesz kupić drewno zamiast gotowych półek? – Potrzebował się upewnić czy dobrze zrozumiał jej pytanie. Czy chciała sama nadawać kształt półkom czy po prostu chodziło jej o coś co było już półkami, ale nie było pokryte farbą i lakierami.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Może to tak zabrzmiało, ale z aperolem kiedyś ktoś do niej przyszedł, ale nie w sprawach służbowych, a jedynie towarzyskim, żeby nie powiedzieć aby poplotkować. Nie było to aż tak mało spotykane, bo w ostatnich latach stał się ten aperif czymś bardzo popularnym i każda kobieta uwielbiała to pić. Nie było to może czymś najsmaczniejszym na świecie, el totalnie było dobre i Molly nie narzekała. Jednak chętniej by przyjęła takie zamówienie, bo faktycznie byłoby to wyzwanie i możliwość aby wysilić swoją kreatywność. Może jednak wkrótce dostanie takie zlecenie. -Dokładnie, dziękuje! Choć robiłam już dom w stylu śródziemnomorskim, jednak nie pomyślałam aby pójść w tą stronę-przyznała. Każda praca miała swoje dobre i złe strony. Cairs to nie jest żadne poletko mafii i może nie ryzykuje człowiek swoim życiem, przez co adrenalina jest nieco mniejsza, ale na pewno Joel miał jakieś przyjemne przygody w pracy. Może dzięki swoim klientom chodził na jakieś fajne mecze, albo koncerty? A nawet jeśli nie, to wciąż była ku temu szansa. Nawet jeśli jego rola ograniczałaby się do chronienia córki super bogatego biznesmena, to zbuntowany anioł pokazał, że nawet w takich okolicznościach przyrody można mieć urocze życie. I się nawet zakochać! Choć może Molly nie powinna podejrzewać dawnego kolegę o to, że jest samotny tylko dlatego, że jeszcze nie wspomniał nic o kobiecie.
-Jasne, dziękuje-przytaknęła głową. Pewnie taka prośba o pomoc nie nastąpi, ale zawsze miło coś takiego usłyszeć od kogoś. Może i wiele lat ze sobą nie rozmawiali, owszem, lecz wcale nie znaczy, że teraz musieli być dla siebie sztucznie mili i nie chcieć ze sobą zamienić słowa w przyszłości! A to zapewnienie o pomocy wydawało się być szczere. Dziwne, żeby nie było, skoro Joel to był zawsze spoko facet.
-Słuchaj-Molly oparła się o rączkę swojego wózka łokciem, aby mieć obie dłonie wolne, jakby gestykulacja była tutaj naprawdę ważna.-Ja to rozumiem, totalnie. Nie mówię o udawaniu, że problem nie istnieje, ale serio. Powinieneś znaleźć sobie coś, jakieś hobby, które będzie Cię odstresować. Nie mówię, że to muszą być zakupy, czy wyjście na piwo, ale może jakiś sport? -powiedziała. Uważała, że coś takiego własnego, do oderwania się od rzeczywistości, czy wyżycia się, jest dobre dla zdrowia psychicznego. To była dobra rada, choć może nie wydawało się tak naprawdę.
-Przy mnie możesz. I wcale nie dlatego, że ja się Tobie żaliłam z tego, co mnie w ostatnim czasie spotkało. -zapewniła. Przyznanie się co jest w życiu niedobrego, nie jest od razu robieniem z siebie ofiary, czy użalaniem się nad sobą. Choć to zapewnienie brzmiało trochę tak, jak wcześniejsze zdanie Dewitta, że może się zawsze zwrócić do niego po pomoc. Wydawało się to być takim czczym gadaniem, bo wypada tak powiedzieć, lecz Molly uważała, że tyle wody w oceanie już upłynęło, że wcale nie muszą się unikać ze względu na postać Killiana.
-Tak, myślałam o deskach, żebym mogła sobie dociąć na odpowiednią długość. Jak już pomaluje na odpowiedni kolor... No nic, zapytam kogoś z obsługi za moment, żaden problem-machnęła ręką. Nie jest to żaden problem. -Właściwie nie o to chciałam zapytać.-przyznała się w końcu. -Masz jeszcze kontakt z Killianem?-zapytała nieśmiało. Nie, absolutnie nie brała pod uwagę tego, że mogłaby do niego wrócić, nie dlatego pytala.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Przez chwilę nawet zaczął rozmyślać o tym czy nie zaprosić do siebie Molly. Albo inaczej, myślał o tym czy nie zatrudnić jej, żeby przyszła obejrzeć jego mieszkanie. Joel raczej miał się za kogoś poukładanego, zorganizowanego i niespecjalnie skomplikowanego. Molly jako profesjonalistka mogłaby jednak mieć inną opinię na ten temat. Nie wiedział jednak czy wypadałoby coś takiego proponować. W końcu byli starymi znajomymi. Z drugiej jednak strony, gdyby wiedział, że wydaje na to pieniądze z czystej ciekawości to wolałby zatrudnić kogoś kogo zna zamiast inwestować w nieznajomego, który mógłby go niepotrzebnie naciągnąć, albo namówić do zmiany swojego mieszkania, które nie potrzebowałoby takiej zmiany. Będzie musiał o tym pomyśleć.
Zaśmiał się, ale był to raczej taki niezręczny śmiech. Próbował ukryć to, że Molly wprowadziła go w lekkie zakłopotanie. –Chcesz mi zasugerować, że powinienem chodzić częściej na siłownię? – Zapytał unosząc brwi. Joel nie był jakiś super napakowany i nie spędzał na siłowni kilku godzin dziennie, ale nie miał sobie nic do zarzucenia. Miał sprawność fizyczną na wysokim poziomie, głównie dlatego, że musiał taką mieć. Jego praca wymagała tego od niego. Nie miał jednak czasu na to, żeby na tej siłowni spędzać każdą wolną chwilę. –Mam wiele hobby. Po prostu nie chce spędzić mojego życia na zamartwianiu się na temat rzeczy, na które nie mam wpływu. – Jakby miał się martwić, albo odkładać problemy na później to nie byłby szczęśliwy. Wolał wszystko rozwiązywać na bieżąco i prowadzić beztroskie i dosyć proste życie. Nie miał zbyt wielkich wymagań co do prywatnego życia, bo pracując z bogatymi i skomplikowanymi osobowościami, widział jak wpływało to na ich życia. Nie chciał tego dla siebie. Nie tak wychowali go rodzice.
-Zapamiętam. Dziękuję. – Mówił szczerze. Jeżeli kiedykolwiek nadejdzie w jego życiu taki moment, że rzeczywiście będzie musiał się wygadać, albo ponarzekać to nie będzie miał oporów i skontaktuje się z Molly. Skoro się zaoferowała to Joel liczył na to, że jej oferta była szczera. On na przykład nie oferował swojej pomocy jeżeli nie mówił tego szczerze. Nie chciałby później szukać wykrętek, których użyłby, żeby odmówić pomocy komuś komu ją oferował.
-To zdecydowanie lepiej pytaj profesjonalisty. Nie chciałbym, żeby przez moją niepewną opinię półka spadła ci później na głowę. – Zażartował, ale też mówił poważnie. On jak kupował nowe meble czy wyposażenie do domu to zakładał, że były zrobione z materiałów, które się sprawdzą. Nie wnikał jakie to było drzewo. Rozumiał jednak, że Molly, która trochę pracowała z takimi rzeczami, powinna znać różnicę.
-Absolutnie nie. – Pokiwał głową. –Wiem, że ma jakąś nową laskę. Wpadłem na niego parę miesięcy temu, ale pogadaliśmy dosłownie minutę i na tym koniec. Z tego co wiem to raczej się odciął od wszystkich po waszym zerwaniu. – Nie wiedział czy Killian się odciął, czy jego nowa laska sprawiła, że się odciął od wszystkich. Joel też za bardzo nie wnikał. Nie miał zamiaru latać za kimś kto nie był zainteresowany utrzymaniem kontaktu z nim.
-Słuchaj, muszę już lecieć, bo mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, ale… daj znać jakbyś chciała się spotkać i pogadać. Jakaś kawa albo kolacja. Mój numer się nie zmienił. – Nie był fanem randomowych pogawędek z ludźmi, ale ta z Molly była całkiem przyjemna. Nie miałby problemu z odnowieniem kontaktu tutaj. Upewnił się jeszcze, że mają swoje numery i pożegnał się, bo musiał jeszcze wszystko popakować, a urlop mu się kończył.

/ztx2
ODPOWIEDZ