animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
when you crave something, crave me
Nabrała powietrza co najmniej jakby pytanie Niny niesamowicie ją zestresowała. Po prostu odpowiedź na to nie była tak do końca łatwa. Wszystko zależy tak naprawdę co Nina miała na myśli zadając to pytanie.
-Ciężko mi powiedzieć. – Podrapała się po skroni. –Nie jestem ogólnie dobrą osobą jeśli chodzi o utrzymywanie kontaktu. Nie lubię pisać smsów i prywatnych wiadomości, a już na pewno nie lubię dzwonienia. Zdecydowanie lepiej bym się czuła w czasach, gdzie telefony stacjonarne były jedyną formą kontaktu. Albo oczywiście listy. Zdecydowanie wolę iść do kogoś do domu i zapytać czy ma ochotę się spotkać. – Oczywiście musiała opowiedzieć background story swojego podejścia do życia zanim w ogóle przeszłą do konkretnej odpowiedzi na pytanie Niny. Tak czy siak to miała być odpowiedź na to, że jak do Gai pisze ktoś kto nie jest w gronie jej najbliższych znajomych, to jest szansa, że ona na odpowiedź nigdy nie odpisze. Powinna mieć dwa telefony i w sumie teraz o tym pomyśli. Żyłoby się jej zdecydowanie łatwiej. Później jak zostanie prawnikiem, tak jak tata chciał, to załatwi sobie trzeci telefon, służbowy. –A jeśli chodzi o konkrety to w sumie z Luną Dashwood. Jest moją najlepszą psiapsią. Powinnaś ją kojarzyć. Pochmurna i emo, ale najlepsza osoba na świecie. Chociaż już porzuciła karierę emo. Kto tam jeszcze… hmmm… Leannie Headley. Fantastyczna babka, też moja psiapsia. No i oczywiście Bruno, ale z nim myślę, że długo będę utrzymywać kontakt. – Z tym ostatnim to taki żarcik kosmonaucik, bo to jednak rodzina. Nie zmieniało to jednak faktu, że Gaia Bruna traktowała jak swojego przyjaciela. Poza tym była też Callie Carter, ale z Callie Gaia poznała się już po liceum, więc nie wspomniała o tym. W sumie była szansa, że Nina i Callie się znają skoro Carter mieszkała w Lorne już około dwóch lat. Nie było to duże miasto. –A ty? – Zapytała, bo była świadoma tego, że obracały się w różnych towarzystwach, więc może Nina miała więcej znajomych ze szkoły niż Gaia.
-Nie są! – Aż z wrażenia złapała Ninę za dłoń i pokiwała energicznie głową. –Pamiętam jak już byłam na studiach, ale przyjechałam do Lorne na jakiś rodzinny zjazd, ale oczywiście wymknęłam się na imprezę i Alex tam był i stara… jak on zaczął wymiatać na gitarze, to ludzie siedzieli jak zahipnotyzowani. Jeszcze miał elektryczną, w kolorze ognia i grał takie takie klimatyczne kawałki, że aż mam teraz ciary na wspomnienie tego. – Nawet uniosła rękę, żeby Nina mogła zobaczyć, że Gaia nie kłamała i jej ręka rzeczywiście była pokryta gęsią skórką. –Po cichu liczę, że ktoś na tej imprezie ma gitarę i mu ją wręczy. – Nawet niezbyt delikatnie rozejrzała się po okolicy jakby szukała snajperów, którzy zamiast karabinów mają futerały z gitarami, które zostaną wręczone Alexowi. Zaraz jednak spojrzała na Ninę. –Czekaj, czekaj… czy ty wiesz coś o czym ja nie wiem? – Uniosła jedną brew i nie była nawet w stanie ukryć tego, że jest zaintrygowana. Co prawda Gaia raczej nie była nigdy w centrum plotek, bo po prostu nie przepadła za plotkowaniem, ale jak już ktoś coś miał to chciała to usłyszeć.
Zaśmiała się dźwięcznie. –Wątpię, żeby tutaj serwowali drinki. No chyba, że sama będziesz w stanie przyrządzić. – Nikt na domówki nie zatrudniał barmanów. Ludzie pili co było, albo przynosili to na co mieli ochotę. –Co za Chloe? – Zapytała, bo z samego imienia nie kojarzyła. A jak już dotarły do kuchni to zaczęła przeglądać butelki stojące na blacie. Nie była fanką alkoholu. Szukała więc czegoś lekkiego, a najlepiej to piwa.

Nina Peterson
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie ma co się stresować przy Ninie. Może wyglądała na taką co ocenia, co krytykuje wszystko, czego sama nie zna i nie praktykuje, ale tak nie było. Była bardzo często oceniana za to co robi i jaka jest, więc wiedziała jak bardzo to może być bolesne. Nie, ona po prostu stwierdzała, że czegoś nie rozumie i tyle. Nie szukała drugiego dnia, nie pytała "jak tak można?!". No, ale to była zupełnie inna sprawa. Nina chętnie utrzymywała kontakt, choć znacznie bardziej wolała smsy i wiadomości. A telefony tylko z uprzedzeniem. Jakby pracowała w biurze, to wpajałaby wszystkim, że trzeba do niej najpierw napisać i się zapowiedzieć, a nie dzwonić do niej z zaskoczenia. Nie da się ukryć, że nie zrobiłaby kariery na takim stanowisku, więc dobrze, że nie planowała.
-O widzisz, ja wolę wiedzieć, że ktoś mnie odwiedzi... Nie jestem wiesz, spontaniczna-powiedziała. Nie to, że musiała mieć wszystko zaplanowane, inaczej się gubiła w życiu, ale wolała trzymać się ustalonego planu dnia. Choć jak wiedziała, że ktoś ma do niej wpaść to totalnie jej to nie przeszkadzało. Być może to chodziło też o ten idealizm, który jej matka wpajała. Nie wypadało, aby ktoś przychodził, a ona miała nieposprzątane mieszkanie!
-Z liceum? Właściwie to chyba z nikim. Może z paroma osobami ze studiów? Choć ostatnio to w ogóle parę znajomości mi się posypało-powiedziała i dało się z wydźwięku tej wypowiedzi odczytać, że jest jej dość przykro, czy że żałuje. Jednak młodzi lubili wyjeżdżać i szukać swojego ja również poza granicami Lorne Bay, w przeciwieństwie do niej. Nie mogła mieć pretensji do innych, że szukali szczęścia w innym mieście, a nawet kraju!
-Gitarzyści jakoś specjalnie mnie nigdy nie kręcili-zaśmiała się. Jeśli chodzi o płeć męską, to mało kto ją kręcił i wcale nie byłaby zdziwiona, jakby ktoś kiedyś się zastanawiał, czy w ogóle ta płeć ją interesuje. Jednak prawda była taka, że owszem. Była heteroseksualna i była tego więcej niż pewna. Miała tylko problem aby wyobrazić sobie, kogo mogłaby, czy chciałaby mieć u swojego boku.
-Być może-zaśmiała się. Cóż, wiadomo że Peterson również nie należała do osób, które plotkują, ale pewne rzeczy się słyszy i aż się chce z nimi podzielić, aby wymienić myśli i odczucia, które taka informacja wzbudziła. A to co słyszała... Aż się prosiło o rozmowę! -Kojarzysz instruktora chóru? On był jakimś studentem, który robił praktyki u nas. Był traktowany jako nauczyciel. Carmen miała z nim podobno prywatne zajęcia....-powiedziała, choć wiadomo że chodzi o to, że mieli romans, a przynajmniej się spotykali, co może nie było do końca nielegalne, ale na pewno nie było mile przyjmowane, skoro ona była uczennicą, a on nie. Co tam dokładnie robili, to Gaia się nie dowie, ale można się domyślić.
-Trudno, na pewno mają jakiegoś sprite'a czy coś-wzruszyła ramionami. W temacie alkoholi była bardzo wybredna, ale wiedziała że ani wina ani piwa do ust nie weźmie, bo jej po prostu nie smakowało. Na całe szczęście znalazła szybko butelkę i nalała sobie do czerwonego kubeczka.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
when you crave something, crave me
To chyba miały bardzo podobne podejście do kariery. Gaia wychodziła z tego samego założenia. Nie zrobiłaby kariery, gdzie musiałaby odbierać telefony. Głównie dlatego, że po prostu nie życzyłaby sobie kontaktu z drugim człowiekiem. Jeszcze takiego niezapowiedzianego. Może dlatego nigdy szczerze nie chciała się zabrać za karierę prawnika. Było to marzenie jej ojca i była gotowa to zrobić tylko po to, żeby tato był szczęśliwy. Na razie jednak pracowała w domu spokojnej starości i była przeszczęśliwa. Jej praca była dobrą zabawą, a staruszkowie do niej nie dzwonili, bo rzadko któryś z nich miał telefon, albo w ogóle jej numer.
-Oj, uwierz mi. Ja nie chciałabym, żeby ktoś przychodził do mojego domu niezapowiedziany. Dlatego nikt nie wie, gdzie mieszkam. – Jej dom był jej sanktuarium, gdzie się chowała i gdzie się regenerowała jeżeli właśnie tego potrzebowała. –Ale nie miałabym problemu z narzucaniem swojej osoby komuś innemu. Oczywiście gdybym wiedziała, że ten ktoś sobie tego nie życzy, to bym tego nie zrobiła. – Wyjaśniła jeszcze, żeby Nina sobie nie pomyslała, że Gaia robi innym tego czego sama nie chciałaby, żeby robiono jej. Taka nie była.
-Dlaczego? Co się stało? – Zauważyła ton głosu Niny. Sama aż się zatroskała i zmartwiła. Gdyby wcześniej wiedziała, że po Lorne chodzi samotna i smutna jej dawna znajoma to szybciej postarałaby się nawiązać kontakt. No może nie bezpośrednio, bo już obie ustaliły, że nie są najlepsze w utrzymywaniu relacji, ale zachowywałaby się inaczej gdyby na Ninę wpadła.
-Nie? Wow. Myślałam, że gitarzyści to uniwersalny typ pasujący każdemu. – Zaśmiała się. –To kto jest w twoim typie? Widzisz tutaj kogoś kto by cię zainteresował? – Zapytała i sama się rozejrzała chociaż ona akurat nikogo nie szukała. Jej serce sekretnie należało do kogoś kto nawet o tym nie wiedział, a poza tym to zaczęła się z kimś spotykać. Nawet na wstępnym etapie niewinnego randkowania, Gaia starała się być wierną osobą.
-Pamiętam go. – Skinęła głową. Na jedną z jego pierwszych domówek obiecał, że zaopatrzy imprezowiczów w alkohol i rzeczywiście to zrobił. Był jedyną osobą, która mogła legalnie coś kupić. Zaimponował wielu osobom. Gaia nie miała jednak okazji z nim nigdy porozmawiać w cztery oczy. –Żartujesz sobie! – Aż zakryła usta dłonią i zerknęła na Carmen. –Jak to możliwe, że o tym nie wiedziałam? – Wybuchła śmiechem i pokręciła głową z niedowierzaniem.
-Sprite’a? – Spojrzała na Ninę zaskoczona. –Myślałam, że się rozerwiemy i czegoś napijemy. – Nie miała zamiaru naciskać, ale jednak miały poimprezować. Gaia nie potrzebowała alkoholu, żeby być rozrywkową sobą. Myślała jednak, że Ninie pomoże się to nieco rozluźnić.

Nina Peterson
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Do pewnych zawodów trzeba było mieć odpowiednie cechy charakteru i było to ważniejsze niż plany, rodzinne tradycje czy też pieniądze - czasem kursy i zdobywanie uprawnień kosztowało wiele pieniędzy, lub czasu, który trzeba było poświęcić kosztem na przykład robienia już kariery. Wychodzenie z własnej strefy komfortu było spoko, do momentu aż nie trzeba robić tego codziennie, przez kilkadziesiąt lat. Wtedy to nie było wyzwanie kształtujące charakter, lecz istny horror. Miło, że akurat podejście do tego tematu było zrozumiałe ze strony znajomych Niny, bo to często się nie zdarza. I być może będzie to jakiś kamyczek do ogródka tego, że jednak Gaia nie jest taka zła! Nie, żeby kiedykolwiek tak o niej myślała, ale szczerze mówiąc to przypadkowe spotkanie pokazywało, że jednak jest szansa na nić porozumienia i jakąś taką bardziej dorosłą znajomość.
-Rozumiem, to znaczy... Nie do końca, bo ja lubię jak ktoś przychodzi, choć zapowiedziany, tak jestem w stanie zrozumieć, że chcesz mieć mieszkanie tylko dla siebie-przyznała z lekkim rozbawieniem. Co innego przychodzić po umówieniu się lub nawet po zapowiedzeniu się, a co innego wpadać totalnie z zaskoczenia. Tego drugiego Peterson by nie lubiła, bo mogła mieć inne plany, być zajęta czy po prostu odsypiać nocną zmianę w szpitalu. Bo tak, choć zajmowała tak mało znaczącą rolę w służbie zdrowia, jej pracę trzeba było wykonywać również w nocy.
-Nic konkretnego, tak myślę. Po prostu ludzie często powyjeżdżali, czy to za pracą, czy za chłopakiem i jakoś tak nie było za bardzo okazji, aby zdobyć nowych znajomych-Nie miała specjalnie rzewnych czy przykrych historii, choć tęskniła mocno za Maddie, z którą spędzały sporo czasu, czy z Chloe. Wiedziała jednak, że w tych obu przypadkach dziewczynom wyjazd z miasteczka na pewno dobrze zrobił, więc nie może mieć do nich pretensji. A co do nowych znajomości... To nie tak dawno poznała miłą dziewczynę prowadzącą antykwariat, ale mimo że fajnie im się rozmawiało, również na dość osobiste tematy, na ile można je poruszyć w trakcie rozmowy w sklepie, tak trudno było ją nazwać koleżanką, skoro nie planowały następnych spotkań. Czy Nina by to zmieniła? Nie miałaby nic przeciwko, bo dlaczego.
-Gitarzysta to zawsze dusza towarzystwa, żeby nie powiedzieć, że rockowiec. A ze mnie taka dusza towarzystwa, że pewnie byłabym zazdrosna, że on spędza czas z innymi, zamiast tylko ze mną-odpowiedziała rozsądnie. I wcale nie czuła, że krytykuje samą siebie, czy się samobiczuje. Raczej dobre było, że zdawała sobie sprawę z tego jaka jest i jaki to ma wpływ.-Ty idealnie byś pasowała, pewnie tańcząc w pierwszym rzędzie do jego brzdąkań-zaśmiała się. Bo jednak mimo tej sympatii do samotności i spokoju, Gaię trzeba było nazwać duszą towarzystwa - na jej własnych zasadach, ale jednak. -Nie wiem. Nie wiem jaki mam typ-zaśmiała się. Jej typem był raczej przystojny i opiekuńczy gość taki misio, a czy w okularach, z gitarą czy deską surfingową to nie było wcale ważne. Choć bruneci chyba bardziej się jej podobali. Zwłaszcza, że wzrok jej zatrzymał się na moment na jednym brunecie, a dokładnie znajomym rodziny, z którym co prawda długo nie rozmawiała, ale w dzieciństwie mieli częściej okoliczności do spotkania się i spędzania razem czasu.
-Bo to była wielka tajemnica! Oboje by wylecieli ze szkoły, a nawet chęć zaimponowaniu innym posiadaniem dorosłego chłopaka nie była wystarczająca. Wyobrażasz sobie, co Carmen musiałaby znieść w domu?-jak kujon wyleci ze szkoły, to byłby dramat, koniec świata i tak dalej. Zmarnowane życie... Choć patrząc na to, jak dziewczyna wyglądała teraz, to chyba i tak postawiła sie rodzicom, albo oni zmądrzeli...
-Nie lubię piwa-wzruszyła ramionami, dolewając sobie napoju do kubeczka. Może poczuła się nieco zganiona, ale nie było jakiegoś wielkiego wyboru napojów wyskokowych.-Chodź, zwiedzimy sobie tą posiadłość nad morzem, może kogoś spotkamy znajomego-powiedziała, jakby chciała odwrócić uwagę panienki Zimmermann, wzięła ją pod rękę i weszły do środka budynku, gdzie impreza toczyła się w najlepsze. Była australijska zima, więc w domu spokojnie można się było bawić, nie było ani gorąco, ani duszno. -Znam tego gościa skądś...-powiedziała widząc jednego opalonego blondyna, ale absolutnie nie mogła skojarzyć skąd. Sądziła, że Gaia będzie wiedzieć wszystko.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
when you crave something, crave me
Gaia po prostu niespecjalnie ufała ludziom. Wiedziała, że większość ludzi jest po prostu zachłanna. Dałaby im palec, a chwyciliby całą rękę. Później zaczęliby się wpraszać i traktować jej dom jak swój własny. Zaczęliby u niej imprezować niszcząc wszystko na co natrafiliby po drodze. Wolała nie ryzykować. Jej dom miał być jej miejscem, w którym mogła sobie odpoczywać i cieszyć się ciszą i spokojem. Miejsce, w którym mogła być sobą bez tej całej otoczki ekstrawertycznej imprezowiczki, którą na co dzień była.
-Ah. No tak, to się zdarza. – To prawda, że większość ludzi powyjeżdżała. Nawet im się nie dziwiła. W końcu Lorne było małym miasteczkiem, a każdy miał wielkie plany na przyszłość. Nawet takie Cairns niekoniecznie dawało młodym jakieś pole do popisu. Jedyne czego Gaia nie rozumiała to tego, że Nina nie miała okazji zdobyć nowych znajomych. Było to dla niej dziwne, bo w obecnych czasach tak łatwo o znajomych i w sumie to nawet nie trzeba wychodzić z domu. I jak dobrze się trafi i odpowiednio pielęgnuje to nawet internetowa znajomość może być czymś niesamowicie pięknym. Czasami taka znajomość jest nawet lepsza, bo wiesz, że ktoś ci randomowo nie wpadnie na chatę.
-W sumie masz rację. Pewnie byłby rozchwytywany. Ale wiesz… jakby kochał, to serenadowałby tylko i wyłącznie ciebie. – To już była całkiem przyjemna wizja. Co prawda Gaia nie byłaby zainteresowana spotykaniem się z gwiazdą rocka, ale miło było sobie wyobrazić sytuację, w której miłość jej życia ją serenaduje, a reszta świata może tylko patrzeć i zazdrościć. Wiedziała jednak, że to się nigdy nie wydarzy. Zaśmiała się słysząc kolejne słowa Niny. –Oj nie sądzę. Jak już mam się z kimś wiązać to wolę zdecydowanie kogoś kto jest moim przeciwieństwem. Osoba spokojna i zrównoważona. Tak, żeby nasza relacja sprawiała, że we wszechświecie zachowałby się balans. – Uśmiechnęła się. Ktoś do kogo chciałaby wracać do domu, ktoś kto by tam na nią czekał i ktoś na kogo ona mogłaby czekać. Tak, to brzmiało jak piękna wizja. Lepsza niż bycie serenadowanym. –Hmmm. Okej. To jak wyglądali twoi poprzedni partnerzy? – Zapytała, bo to może ułatwić sprawę. Ostatecznie po prostu Nina mogła nie mieć typu. Przecież to nie tak, że trzeba ustalić, że się leci tylko na gitarzystów, albo brunetów. W końcu zakochujemy się w człowieku, w całości, a nie tylko wyglądzie, prawda?
-Dla Carmen to byłaby tragedia. – Skinęła głową. Jej rodzice byli bardzo rygorystyczni. Z pewnością dziewczyna zostałaby wyrzucona z domu, albo wysłana na jakiś dziwny obóz. Taki vibe mieli jej rodzice. Ale patrząc na nią teraz doszła do tego samego wniosku co Nina. Carmen musiała się im postawić i wyszło jej to na dobre, bo wyglądała świetnie i sprawiała wrażenie szczęśliwej.
-Okej. – Nie miała zamiaru cisnąć Niny i zmuszać do picia. Mogła wybrać coś innego, było tu pełno alkoholu poza piwem. Właściwie to Gaia postawiła na piwo. Wzięła sobie butelkę, użyła leżącego na wierzchu otwieracza i skinęła głową na Ninę, żeby prowadziła. Zwiedzanie posiadłości brzmiało jak dobry pomysł. –Spotkamy kogoś znajomego, albo się okaże, że będziesz zainteresowana kupnem tego domu. – Zażartowała sobie skoro wcześniej mówiła o tym, że posiadanie domu na plaży byłoby spoko.
Upijając piwa podążyła za wzrokiem Niny. –Chyba był w twojej klasie. – Przygryzła wargę zastanawiając się nad imieniem. –Samuel jakiś tam. Wyjechał w połowie ostatniego roku, bo jego tata zmienił pracę, ale wrócił tutaj jakoś rok temu. – Wyjaśniła. Tyle wiedziała, ale nie miała z nim jakiejś zażyłej relacji. –Podoba ci się? – Uniosła brwi i wyszczerzyła się do Niny.
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To, co myślała Gaia zdecydowanie miało sens. U ludzi to już tak jest, że pierwszy raz może być dziwny, czy wręcz niezręczny, ale każde następne odwiedziny wychodzą coraz łatwiej i człowiek czuje się coraz swobodniej. Zwłaszcza ludzie imprezujący. Nie to, żeby Nina kogoś obrażała, czy dyskredytowała - jednak coś w tym było, jak ktoś się raz swobodnie czuje u kogoś na imprezie, a tak zazwyczaj jest, że panuje pełna samoobsługa, to za kolejnym razem, nawet nie pomyśli, że to może nie być na miejscu. No i pytanie jest jak często to się zdarza i kto przychodzi. Sama takich doświadczeń nie miała, ale totalnie rozumiała ewentualne rozterki Gai. Własny dom to własny dom, wszystko powinno być na własnych zasadach, tak jak się chce. A jak ktoś tego nie rozumie i się nie podporządkowuje to od razu rodzi się problem, który może mieć wpływ na relacje. A pewnych relacji nie chciało się psuć przez takie głupotki i lepiej było po prostu takich nieporozumień unikać.
-Ale powiem Ci, że chyba ten wielki exodus się powoli kończy. W ostatnim czasie mnóstwo osób wróciło w rodzinne strony, do Cairns albo w okolice...-zauważyła. Przecież Gaia i Bruno byli tego najlepszymi przykładami! Lorne Bay było małym miejscem, ale jednak fajnym miasteczkiem do mieszkania - w okolicy było wiele pracy, a także można było wiele różnych zawodów wypełniać zdalnie. Relacje internetowe były czymś innym, Nina miała parę znajomych takich, z którymi pisała na jakiś tematycznych forach, a potem się lepiej poznali, ale to nie było to samo. Pewnie, taka rozmowa też może sprawić, że jest miło na serduszku, ale zdecydowanie przykładało się do siedzenia w domu. A Nina miała na myśli, że raczej nie ma z kim wychodzić z domu, spędzać czasu w taki bardziej fizyczny sposób.
-No tak, ale mnie raczej nie podobałoby się, że inne do niego wzdychają, nawet jeśli on widziałby tylko mnie-cóż, Peterson nie miała jakiegoś olbrzymiego poczucia własnej wartości i taka sytuacja by jej jednocześnie mile łechtała ego, jak i podkopywała wartość siebie, bo te inne panny taki piękne, mądre i w ogóle. Nie, chłopak z gitarą ewidentnie jej nie kręcił. -Coś w tym jest...-zawahała się na moment, patrząc przed siebie jakby się faktycznie zastanawiała, albo doznawała olśnienia. -Ale też nie takie totalne przeciwieństwo. Żebyśmy siebie nawzajem motywowali do robienia nowych rzeczy, wychodzili ze strefy komfortu, ale jednak rozumieli się-to brzmiało jak jakieś marzenie na myśl że chciałoby się, aby to Ryan Gosling był partnerem. Nie dało się nie zauważyć, że Peterson trochę musiała myśleć na temat tego, jak chciałaby, aby jej związek wyglądał. A może po prostu chciała się zasugerować tym, jaką parą są jej rodzice, skoro tyle lat byli szczęśliwie zakochanymi.
-Na studiach parę miesięcy spotykałam się z blondynem, niewiele wyższym ode mnie, w okularach. Fajny to był chłopak, ale nie wiem, nie układało nam się. Wiem, że robi teraz doktorat z kryminologii w Cairns. - przyznała. Bo to nie tak, że dziewczyna nigdy nie była z nikim związana. Była, próbowała, lecz nie znalazła tego jednego.- A Ty? Ktoś Ci wpadł do oka w ostatnim czasie? W ogóle, spotykasz się z kimś? Bo nawet nie wiem.... Ja tutaj tak mówię, że mogłabyś kogoś poznać, czy polubić-co za starodawne określenie-a tu może się okazać, że zaręczona jesteś i nie w głowie Ci takie rzeczy!-blondynka się zmitygowała, tłumacząc się i właściwie trochę tłumacząc. Starała się też jakoś dość tajniacko spojrzeć na dłoń Gai, ale wcale nie wyszło jej to tak niezauważanie, ale trzeba jej to wybaczyć.
-Dokładnie, w sumie to chyba o tym dowiedziałam się już po liceum, więc nie wiem czy nie przyznała się do tego komukolwiek już jak przestało mieć jakąkolwiek wagę....-zastanowiła się. Kto jak kto, ale Peterson wiedziała co to są rygorystyczni, starodawni rodzice, którzy uważają, że dziecko musi się ich słuchać i zachowywać tak, jak oni chcą. Tylko Nina się tego słuchała, a Carmen jak widać umiała udawać, że jest grzeczną dziewcznką.
-Kto nam zabroni!-zaśmiała się, choć doskonale wiedziała, że nie będzie teraz inwestować w żadne nieruchomości. Rodzice dopiero co kupili jej mieszkanie, a ona sama własnych pieniędzy nie miała, by aż tak szaleć. Choć w przyszłości pewnie z przyjemnością by w tej okolicy.
-Samuel, tak! Ale on na początku liceum wyjechał... Na biologii razem kroiliśmy żabę, potem zostałam bez partnera-przypomniała sobie. Czasem potrzeba tylko jednego słowa, czy obrazu, aby cała fala wspomnień wróciła. -Gaia!-obruszyła się, lekko rumieniąc wręcz! Na tej imprezie prędzej jej wzrok wędrował w stronę innego pana, ale to nie dlatego, że miał uśmiech jak milion dolców i dołeczek w policzku. -Jak to jest możliwe, że znasz tutaj dosłownie każdego, co?-zapytała, chcąc jak najszybciej zmienić temat

gaia zimmerman
ODPOWIEDZ