chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Gdzie ona jest?! Czemu nie wraca?! Pieprzona. Wiedziałem, żeby jej nie puszczać. To twoja wina! – Krzyczał i machał bronią w stronę Bertinelli, która powoli starała się pogodzić ze śmiercią. Umysł jednak odmawiał posłuszeństwa. Nie chciał wziąć pod uwagę tego, że lada moment nie będzie już niczego. Zero. Nie będzie kolejnego wdechu, silniejszego bicia serca, delektowania się smakami, nowych doświadczeń ani wiedzy o tym, jak rozwinie się świat. W tej oto chwili wszystko miało się zakończyć. Nastąpi nicość i tyle.
Może jednak to nie koniec? Bertinelli pomyślała o niedawnej rozmowie ze Strand, z którą jedynie sobie teoryzowały na temat możliwej reinkarnacji oraz tego, że człowiek składał się z atomów. Po śmierci te atomy się rozpadały i odtwarzały w nowych formach. Możliwe, że byłaby kimś albo czymś innym. Możliwe, że to już nie był koniec jej formy cząsteczkowej, ale na pewno to finish dla samej Margarity Bertinelli. Jej już nie będzie.
- Doktor Bertinelli, potrzebuje tu pani. – Chirurg prowadzący przez cały czas starał się skupić na operacji. Od czasu do czasu patrzył na kobiety, pilnował czy Marian za blisko niego nie podchodzi, wymieniał spojrzenia z anestezjologiem i raz nawet próbował coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Obawiał się, że jeśli wyrazi własne zdanie to i on zostanie odciągnięty od operacji, na co nie mógł pozwolić.
- Ma się nie ruszać, aż tamta kurwa nie wróci!
- Tu się waży los pana córki! – Lekarza prowadzącego w końcu poniosło i na moment przerwał operację, żeby móc spojrzeć na mężczyznę i przy okazji, żeby nie zrobił bałaganu w momencie, gdy wydarł się na Mariana. – Musi być natychmiast operowana. – Nie tylko w klatce piersiowej, w której doktor próbował zrobić porządek, ale także poniżej pasa. Nieoperowane nogi stanowiły potencjalne zagrożenie w formie zakażenia, obumierających tkanek i do niewydolności serca, bo organizm nie radził sobie sam z odbudową tak wielu ran.
- Idź. – Machnął bronią wskazując Margo stół operacyjny. – Ale jeśli tamta nie wróci to obiecuje, że cię zabije.
Po tych słowach na pewno będzie lepiej się operowało.. zdecydowanie. Bertinelli była już w takim stanie, że choć wierzyła w swoje umiejętności to wolałaby przekazać ów przypadek komuś, komu nie drżały ręce. W czyjej krwi nie buzowała adrenalina a umysłu nie opanował strach.
- Dasz radę? – zapytał po francusku lekarz prowadzący w chwili, kiedy Margo znów stanęła przy stole operacyjnym.
- Nie wiem. – Nie była pieprzonym narcyzem. Znała swoje możliwości. Nie dość, że była w kiepskim stanie psychicznym to na dodatek nie miała przy sobie drugich rąk do pracy. Nie bez powodu wezwano ją i Winfield. Były potrzebne obie a przynajmniej ktoś kto ogarniał podstawy, ale przecież nie oderwie chirurga od jego ciężkiej pracy.
Myśląc o tym spojrzała monitor ze słabymi odczytami. Przez to całe zamieszanie stracili sporo czasu. Musiałby zdarzyć się cud, bo jak na razie Fanny miała marne szanse na przeżycie.

- Jeszcze jedna taka prośba a każę panią skuć – warknął sierżant, który miał na głowie ważniejsze sprawy od lekarki bohaterki. – Nie narażę życia cywila. Czy to do pani dotarło? – Był zły, bo cała ta sytuacja zaczynała go przerastać. W swej dość świeżej karierze (jako sierżant) nie miał jeszcze do czynienia z czymś podobnym. Opanowanie chaosu i zaplanowanie odpowiednich działań.. cholera, nie miał pojęcia co robić poza dotychczasowymi i zgodnymi z procedurami rozkazami. Tylko co dalej? Czekać aż może facet sam z siebie zrezygnuje albo wszystkich rozstrzela? – Kurwa, Howkins, gdzie jest negocjator?! – zawołał do młodszego policjanta odwracając wzrok od Winfield. To miało dać jej do zrozumienia, żeby sobie odpuściła, ale zarazem pojawiło się okienko do wykorzystania.
Doktor Winfield nie była sama.
Mogła tak się czuć, bo w tej chwili tylko ona wiedziała co działo się w sali operacyjnej. Tylko ona dzieliła doświadczenia z tymi, co zostali w środku, ale mimo wszystko – nie była sama.
Miała wokół siebie innych kolegów z pracy, którzy również przejmowali się pozostałymi w środku pracownikami szpitala.
To właśnie oni – koledzy Emmy – wykorzystali powstałe okienko.
Ktoś kogoś pchnął. Efektem domina inna osoba wpadła na sierżanta. Gdzieś z drugiej strony ktoś wpadł na drugiego policjanta. Ktoś inny wpadł na pomysł aby zrobić lukę i wpuścić część dziennikarzy, którzy łasi na sensacje wykorzystali ów moment. Wszyscy obecni funkcjonariusze oraz ochrona musiała opanować tą nagłą falę pazernych na newsy darmozjadów.
- Emma, teraz! – Ciężko powiedzieć, kto do niej zawołał. Czy był to młody rezydent zabujany w doktorce czy pielęgniarz, z którym znali się od lat. W tej chwili to nie było najważniejsze. Pojawiła się okazja i jeżeli Emma ją odpowiednio wykorzysta to powinna móc wejść na salę operacyjną.
Wydawała się to być ostatnia prosta.
Nikt rozsądny nie wpuści mediów do środka, ale odpowiednie przekonanie Mariana, żeby wydał oświadczenie prosto do telefonu streamującym na żywo mogło rozwiązać ów problem. Wystarczyło tylko dobre podejście..

Emma Winfield
mistyczny poszukiwacz
Lorde
ortopeda — cairns hospital
39 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie próbowała nawet wyobrażać sobie, co musiała w tym momencie przeżywać biedna Bertinelli. Na pewno była przerażona bardzo bliską perspektywą pożegnania się z życiem, bo cóż, kto by nie był? Emma z jednej strony miała komfort poczucia własnego bezpieczeństwa, kiedy tylko wydostała się na zewnątrz. Tylko co z tego, skoro zostało ono przesłonięte całkowitym poczuciem odpowiedzialności za życie wszystkich zakładników w środku? Jasne, na co dzień w pracy w krytycznych momentach również zderzała się z tym uczuciem, jednak wtedy miała całkowitą kontrolę nad tym, jak sytuacja dalej się potoczy. Mogła swobodnie decydować o swoich ruchach. Tu było zupełnie inaczej, nie mogła samodzielnie podjąć decyzji, bo robił to za nią albo kierujący akcją policjant, który przewyższał ją rangą albo znajdujący się wewnątrz budynku szaleniec z bronią.
Wkurzało ją, kiedy ludzie nie słuchali. A miała wrażenie, że tak było właśnie teraz. Nie znała zasad panujących podczas takiego wydarzenia, okej. Sierżant znał i postępował zgodnie z procedurami, też okej. Ale cholera jasna, mógł jej chociaż wysłuchać, tak? Poznać wszystkie szczegóły tego, co dzieje się w środku. Tego, czego oczekiwał od nich intruz. Procedury procedurami, zawsze można było coś zmienić, jeśli znało się konkretny obraz sytuacji. Tak przynajmniej uważała Emma, chociaż znowu, śladem niedawnej konfrontacji z trudnym pacjentem, nie mogła wiedzieć co zrobiłaby na miejscu sierżanta. Być może zachowałaby się dokładnie tak, jak w swojej idealnej wizji. Bardziej jednak prawdopodobne było to, że byłaby równie zdenerwowana i zagubiona co ten młody policjant.
Tak, dokładnie. Czuła, że była sama. Czuła, że zawiodła nie tylko siebie i resztę kolegów po fachu, ale przede wszystkim Margo. Bo to ona teraz stała twarzą w twarz z człowiekiem, który miał ją zabić. Tylko dlatego, że jakieś durne protokoły nie pozwalały Winfield wrócić do środka. Stała więc przez chwilę jak ten słup soli, zupełnie nie wiedząc co robić. Rozglądała się tylko dookoła, starając się jeszcze wyszukać jakiegoś rozwiązania. Rozwiązania, które znalazło się właściwie samo. Najpierw dziennikarze jak jeden mąż zaczęli pchać się przez lukę w stronę szpitala. Potem był chaos i krzyk, który skutecznie wyrwał Emmę z transu. Ktoś wykrzyczał właśnie jej imię, co sprawiło, że Winfield natychmiast zorientowała się w sytuacji. To dla niej była ta luka. To dla niej dziennikarze napłynęli falą na funkcjonariuszy i skutecznie odciągnęli jej uwagę. Błyskawicznie poderwała się z miejsca, nie dając sobie ani sekundy na namysły i jak pobiegła w stronę szpitala najszybciej jak potrafiła.
- Mam to co chciałeś! Jestem sama! Wchodzę do środka! - Krzyknęła głośno w stronę zamkniętych drzwi szpitala, za którymi sama zaraz zniknęła, nie dając szansy nikomu się złapać. Wiedziała, że musi jakoś ostrzec Mariana, że to ona. Nie chciała przecież wpaść do środka nagle jak burza ryzykując, że mężczyzna się przestraszy i do niej strzeli. Nie mogła się też zatrzymać i czekać na jego odpowiedź, bo wtedy funkcjonariusze na pewno by ją zatrzymali. Wiedziała, że i tak ryzykuje odwiezienie na posterunek i przesłuchanie, w końcu nie posłuchała sierżanta i specjalnie naraziła własne życie. Tylko teraz niekoniecznie to ją obchodziło. W tym momencie liczyło się tylko to, że wróciła do szpitalnej sali, Marian dostanie to czego chce i nikt dzisiaj nie zginie.
Kiedy znalazła się w środku, od razu uniosła ręce do góry. W jednej trzymała telefon, ekranem do Mariana. Zaczęła mówić od razu, nie dając mężczyźnie dojść do głosu. Nie chciała żeby zdenerwował się jeszcze bardziej.
- Właśnie w tym momencie nagrywam relację na żywo w tym telefonie. Wiem, nie są to tradycyjne media, ale ani lokalna telewizja ani radio nie zapewnią panu takiego zasięgu. Nie dotrą do tak licznej grupy ludzi. A oglądają nas tysiące na całym świecie. Ta liczba stale rośnie, może pan to łatwo sprawdzić na ekranie telefonu. Oni wszyscy chcą usłyszeć pana historię. I zapewniam, że nie zostawią tego bez echa. Wystarczy, że weźmie pan telefon do ręki i zacznie mówić. Niczego więcej nie trzeba - ostrożnie wysunęła drżącą lekko dłoń w stronę mężczyzny z bronią. Nie okłamała go mówiąc, że oglądają ich tysiące ludzi na całym świecie. Nagrywała na żywo napad na szpital z bronią. Ludzie kochali takie sensacje, nawet jeśli sama Emma nie widziała w tym sensu. Nie patrzyła na ekran telefonu, ale słyszała dźwięk za każdym razem, kiedy nowa osoba dołączała do streamingu. A dźwięk praktycznie nie ustawał. Był słyszalny nawet teraz.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Stając bliżej Fanny mogła spojrzeć na ręce chirurga. Na początku myślała, że on cały czas robił swoje, ale tak naprawdę stał tam jak posąg z dłońmi zawieszonymi nad ciałem dziewczynki. Udawał, że coś robi, bo nie chciał rzucać się w oczy i zarazem wbijał uważne spojrzenie w swoje własne dłonie, które drżały jak osika.
Bertinelli znów rzuciła okiem na parametry, a potem na swoje ręce. Nie była w stanie operować. Adrenalina i strach buzujący w żyłach robiły swoje. To wreszcie musiało się zakończyć. Im szybciej tym lepiej dla Fanny.
Wymieniła spojrzenie z chirurgiem rozumiejąc, że myśli tak samo. Tylko, że lepiej stać przy stole z pacjentką niż stać po środku jak kołek co Marian mógłby źle odczytać. Musieli uważać, chociaż Margo już i tak nie miała szans. Czuła, że facet dotrzyma słowa a Emma nie wróci, bo najrozsądniej (żeby siebie ratować) było zostać na zewnątrz za co Włoszka nie miałaby za złe. Rozumiała i w duchu odrobinę cieszyła się, że chociaż jedno z nich wyszło z tego cało.
Sytuacja gwałtownie się zmieniła, gdy dostrzegła blondynkę w drzwiach. Nie umiała skupić się na jej słowach z niedowierzaniem wpatrując w jasną twarz. Czy ona zwariowała? Wróciła do paszczy lwa. Szalona.
Szalona i głupia.
Szalona i głupia bohaterka.
Jeżeli przeżyją Bertinelli nigdy nie spłaci tego długu wdzięczności, który od teraz miała wobec Winfield.
- Dawaj! I wracaj do mojej córki! – Wyszarpnął telefon z dłoni doktorki i machnął bronią na znak, żeby się pośpieszyła.
W pierwszym odruchu Margo miała ochotę ją przytulić, ale powstrzymała się, żeby nie złościć nabuzowanego już wariata.
- Popatrzcie – rzucił te słowa do ludzi po drugiej stronie telefonu, którego kamerę skierował na stół operacyjny. – To moja córka. To moja pieprzona córka! – Głos Mariana się załamał a z oczu poleciało parę łez. – Ludzie pomyślą, że to ja. Facet z patoli, który niedawno napadł na głupią doktorkę. Tak, zrobiłem to, bo imigracyjna suka zasłużyła, ale to.. – Machnął bronią przed kamerą sugerując, że mówił o aktualnym stanie Fanny. – To nie ja. To jej matka. Rozumiecie?! To kurwa matka tak ją urządziła! Jestem tu, żeby wam o tym wszystkim powiedzieć. – Odsunął się w kąt sali, stanął tyłem do stołu operacyjnego, wyciągnął rękę przed siebie tak jakby robił selfie a druga dłoń z bronią skierował za siebie. – Ta suka musi trafić do paki. Musi ponieść karę, bo ja już mam dość nadstawiania za nią dupy!
Bertinelli delikatnie szturchnęła Emmę ramieniem i wszyscy lekarze spojrzeli po sobie. Marian nie był geniuszem zbrodni. Stojąc w takiej pozycji tracił ich z oczu i dawał pole do manewru. Owszem, widział trochę na ekranie, ale kiedy mówił nieświadomie robił drobne kroki do tyłu zbliżając się do nich, co zwiększało szanse na atak. Wystarczyło cierpliwie poczekać i.. zaryzykować.
Lekarz prowadzący dyskretnie sięgnął po skalpel, zaś drugą dłonią delikatnym gestem dał pozostałym do zrozumienia, żeby się odsunęli. Margo złapała Winfield za rękę. Dość bawienia się w bohaterkę. Miała stać przy niej i niczego nie robić (ewentualnie paść na ziemię).
Marian wciąż opowiadał o swojej sytuacji życiowej i jak bardzo był w tym wszystkim poszkodowany, chociaż to jego córka leżała pół żywa na stole operacyjnym. Raz zrobił krok w tył a raz w lewo albo w prawo. Cały czas jednak zbliżał się do nich
Jeszcze tylko trochę..
Chwila..
Wszystko co stało się potem trwało zaledwie parę sekund. Lekarz prowadzący najpierw uderzył w przedramię ręki, w której tkwiła broń. Pistolet wystrzelił (tu daje Tobie wybór. Emma mogła zostać postrzelona albo nie), ale równie szybko upadł na ziemię, kiedy chirurg z pomocą skalpela mocno zranił Mariana w wewnętrzną część nadgarstka. Bertinelli pociągnęła Emmę w dół, żeby schowały się za stołem. Napastnik krzyknął łapiąc się za nadgarstek i rzucił telefon, w którym wciąż trwała transmisja. Druga instrumentariuszka w przypływie złości z powodu koleżanki złapała za tackę z instrumentami, które z charakterystycznym metalicznym brzękiem spadły na podłogę. Zamachnęła się tacką, ale Marian zdążył się uchylić w efekcie czego uderzyła go tylko w ramię. Tylko.. ale i tak bolało.
- Uciekajcie! – krzyknął chirurg prowadzący na co młoda kobieta zareagowała od razu wyskakując z sali operacyjnej i krzycząc, żeby im pomóc. Bertinelli również chciała to zrobić, ale kiedy wstała na równe nogi dostrzegła pistolet. Nie zauważyła kiedy Marian szamoczący się z lekarzem prawie na nią wpadł. Emma w porę ją odciągnęła, ale i tak na moment się odsunęła, żeby kopnąć broń w stronę otwartych drzwi między salą a przedsionkiem z umywalkami. Obie kobiety wypadły zaraz za nią i nim zdążyły złapać oddech prawie zostały staranowane przez czterech policjantów wpadających do środka.
Margo nie zdążyła zobaczyć, co działo się na sali operacyjnej. Ktoś wyciągnął je na główny korytarz. Przed ich twarzami od razu pojawili się znani lekarze pytający, czy były ranne, a potem natychmiast każdą z nich zabrano do urazówki. Nie tylko po to aby je przebadać, ale też żeby odciągnąć od miejsca napaści. Nie musiały patrzeć jak wyciągają stamtąd skutego Mariana.. właśnie.. coś długo nie wychodzili.
Nie dane im było jednak patrzeć na finał. Margo nawet nie miała siły aby sprzeciwiać się woli kolegów z pracy. Dała się prowadzić, przebadać i zapewnić, że już była bezpieczna.

Emma Whitely
mistyczny poszukiwacz
Lorde
ortopeda — cairns hospital
39 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie była bohaterką. Bohaterowie ratując innym życia wiedzieli co robią. Ona nie miała najmniejszego pojęcia. Błądziła po omacku, by tylko wykonać to, co wydawało jej się, że ma do zrobienia i by nie stać się przyczyną czyjejś śmierci. Mogła zostawić wszystko w rękach świeżo mianowanego sierżanta. Oczywiście, że mogła. Tylko obawiała się, że Marian naprawdę zabije Margo i resztę zespołu, jeśli ona nie wróci do środka. I co z tego, że Bertinelli nie miałaby jej tego za złe? Lekarki już by wtedy nie było, więc jakkolwiek brutalnie to nie brzmi, nikogo nie obchodziłoby jej zdanie. Zresztą, ona też byłaby wolna od wszelakich problemów doczesnego świata. A Emma zostałaby sama. Z wyrzutami sumienia i poczuciem winy tak ogromnym, że kto wie czy cokolwiek z dawnej Emmy Winfield by w niej zostało. Być może nie.
Pozwoliła mężczyźnie wyszarpnąć telefon z dłoni i bez jakiejkolwiek dyskusji stanęła obok Margo. Wyraz ulgi na widok koleżanki ewidentnie odciskał się na jej twarzy, chociaż nie był w stanie oddać tej ulgi, którą poczuła w środku. Kiedy szła w stronę stołu operacyjnego, była przekonana, że po jej chodzie widać, jak bardzo miękkie ma nogi.
- Na czym stoimy? - Zapytała rzeczowo, starając się skupić całą uwagę na problemie, nie na broni, która co prawda nie była już w nich wycelowana, ale nadal znajdowała się w rękach niepoczytalnego i niebezpiecznego człowieka. Nie zwracała przy tym uwagi na Mariana do momentu, w którym stojąca obok chirurżka szturchnęła ją ramieniem. Wtedy zrozumiała. Kiwnięciem głowy potwierdziła plan, którego w zasadzie nie było, ale i tak cofnęła się dopiero wtedy, kiedy Margo złapała ją za rękę. Czyżby niedawny bohaterski wyczyn napełnił ją przekonaniem, że wszystko mogła? Nie sądzę.
Obserwując cofającego się w ich stronę Mariana, Emma miała wrażenie, że wszystko dzieje się jak w zwolnionym tempie. Dopiero huk wystrzału i piekące ramię uświadomiły jej, że wcale nie występuje w żadnym filmie. Po tym była już tylko szybka akcja. Zdążyła tylko syknąć i złapać się za piekące ramię, zanim Margo pociągnęła ją w dół. Nie zważając na ból odciągnęła kobietę od szamoczących się mężczyzn, a potem wypadły na dwór. Początkowo nie wiedziała co się dzieje. Nie rejestrowała wejścia policjantów do środka, nie zwróciła nawet uwagi na tłum przed szpitalem, który od czasu jej powrotu do szpitala musiał się zwiększyć. Krew szumiała jej w uszach, serce waliło jakby chciało wyrwać się na wierzch. Dopiero kiedy koledzy po fachu zaciągnęli ją na badania, spojrzała na ramię, które wciąż ściskała. Na całe szczęścia kula tylko ją drasnęła, a ona nie musiała martwić się o to, że na jakiś czas będzie wyłączona z pracy w szpitalu. Bo o tym dokładnie teraz myślała. No i czekała też na sierżanta dowodzącego całą akcją, by mógł opieprzyć ją za samowolkę. Nie chciała tego, więc nie czekała z utęsknieniem, ale nie sądziła, by policjant zostawił to bez słowa.

Margo Bertinelli
chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Spokój był ułudą.
Bertinelli miała wrażenie, że kiedy trafiła do urazówki to wszystko wokoło ucichło, co kontrastowało się w dudnieniem w uszach i waleniem jej własnego serca.
Od początku zapewniała, że nic jej się nie stało. Przeżyła tylko ogromny stres i nie potrzebowała medycznej pomocy. Co najwyżej psychologicznej, ale w kwestii fizycznej należało zająć się Emmą albo wrócić na salę operacyjną, o ile to było możliwe.
Poprosiła pielęgniarkę o wodę przypominając sobie, że telefon zostawiła w przedsionku tuż przed wejściem do sali operacyjnej. Pragnęła zadzwonić do córki i do mamy. Nie ważne w jakiej kolejności, ale chciała usłyszeć głos obu. Potrzebowała urzeczywistnienia tego, że wyszła cało z szalonego incydentu zapoczątkowanego przez Mariana. Zapewnienia, że to była prawda a nie sen po tym, jak dostała kulkę.
Tylko, że nie dostała..
- Co z doktor Winfield?
- Kula ją drasnęła. Zaraz ktoś się tym zajmie.
Margo sama mogłaby odkazić i zaszyć ranę, ale zważając na własny stan psychiczny i wciąż buzującą w żyłach adrenalinę wolałaby zostawić to komuś, kto właśnie nie przeżył traumy.
- A co z dziewczynką?
- Nie wiem.
Może powinna zapytać co z ojcem wariatem, ale ten nagle przestał ją interesować. W oczach Margo stał się chaotycznym napastnikiem, który mając zrujnowane życie dodatkowo je pogorszył. Mógł nie być odpowiedzialny za to co dzisiaj stało się Fanny, ale na pewno przyłożył rękę do jej trudnego dzieciństwa. Nie był miłym i łagodnym gościem i choć mówiło się, że człowiek był niewinny do czasu udowodnienia mu winy to Margo wiedziała swoje. Wszystko okaże się w sądzie, do którego na pewno trafi. Ona i wszyscy inni świadkowie/poszkodowani.
Cały czas myśląc o telefonie próbowała wydostać się z urazówki, ale nim zrobiła dwa kroki w korytarzu z daleka dostrzegła dwóch policjantów idących w jej kierunku. Przyszli ją przesłuchać, podczas czego starała się dopytać o szczegóły dalszej akcji. Okazało się, że Marian walczył do samego końca i po intensywnej szarpaninie został ujęty. Lekarz prowadzący był mocno poturbowany, ale żył a postrzelona instrumentariuszka wciąż była operowana. Wychodząc z urazówki policjanci zapytali, w której sali była doktor Winfield, bo ją także mieli przesłuchać, czemu miał zamiar towarzyszyć im sierżant (owszem, Emma dostała od niego reprymendę, ale o dziwo krótką, w której podkreślił, że przez doktorkę będzie miał więcej papierkowej roboty).
Po trzech kwadransach udało jej się wyjść z urazówki pod warunkiem surowej pielęgniarki, że będzie obserwować swój stan. Wiadomo, że szewc bez butów chodził a lekarz ignorował własne objawy, stąd poważny ton kobiety, której miło podziękowała. Chciała jeszcze zajrzeć do Emmy, ale spodziewała się, że wciąż była maglowana przez policjantów, więc poszła w kierunku sali operacyjnej. Na miejscu wciąż krzątali się policjanci zabezpieczający miejsce zdarzenia i potencjalne dowody. Starała się grzecznie poprosić ich o swój telefon pozostawiony przy umywalkach, co spotkało się z niechęcią (jakby im przeszkadzała) i łaskawością, z którą oddali jej własność po długich dwudziestu minutach.
Teraz mogła.. właśnie co? Co miałaby teraz zrobić? Poczuła się zagubiona i samotna, jakby tkwiła w tym w pojedynkę, dlatego postanowiła pójść do pokoju socjalnego, w którym zdjęła kitel, zadzwoniła do matki, córki i na koniec postanowiła zajrzeć do Emmy, która pod wpływem silnych leków przeciwbólowych poprosiła aby zamówić jej taksówkę do domu. To była najlepsza opcja – wrócić do domu.
Tylko, że Margo nie miała domu, ale to już był jej problem.

Koniec
z/tx2 Emma Winfield
mistyczny poszukiwacz
Lorde
ODPOWIEDZ