organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
numer

Miała spore szczęście. Nie chodziło jedynie o to, co kilka dni temu wydarzyło się między nią, a Nathanielem, o uczucia jakie sobie wyznali, ale też o to, że całe to zamieszanie z nimi, jak i dramat z Jasperem oraz jakaś afera z nadchodzącym wyścigiem, podczas którego ma dojść do jakiś zamieszek, pozwoliły Divinie uniknąć pytania, co tak naprawdę robiła, gdy jej nie było. Rozmawiała o tym z Pearl I dziennikarka doradziła jej, by sama się z tym nie zdradzała, skoro Hawthorne ma inne rzeczy na głowie. To nie było kłamstwem, a Norwood przyjęła takie tłumaczenie, pozwalając by jej wyrzuty sumienia w ten sposób się uspokoiły. Nie zmieniało to jednak faktu, że od czasu jej ucieczki, a w zasadzie swojego powrotu do Nathaniela, stale szukała dogodnego momentu, by powiedzieć mu o weselu Richarda. Często wpadała przez to w te stany zawieszenia, ale z uwagi na ogrom spraw, uchodziło jej to płazem, przynajmniej tak sądziła. Jeździła z Jasperem do kościoła, bo Nathaniel przyjmował jakiś podejrzanych gości u siebie, co stwarzało idealne warunki do tego, aby nie dać się przyłapać na zamartwieniu. Aż do wczoraj, gdy Hawthorne Zapytał, czy źle się czuje. Dopiero co odwiedziła Shadow pp raz pierwszy od swojego postrzału, więc miała wrażenie, że nawet czujniej się jej przygląda. Kiedy więc tłumaczyła, że wszystko jest dobrze, Nathaniel już uznał, że niepotrzebnie ją tam zabierał... błędnie więc powiązał jej rozkojarzenie z klubem i to już zrodziło wyrzuty sumienia, więc nie mogąc dalej odwlekać w nieskończoność tej rozmowy, zdecydowała się ją w końcu odbyć.
Idealnie się złożyło, że Jasper miał się spóźnić, tak więc ubrała się w jedną z kremowych sukienek z kopertowym wiązaniem i zeszła na dół, ostrożnie szukając Nathaniela, który miał być w swoim gabinecie. Tym, w którym w zasadzie nigdy nie była na dłużej. Zapukała ostrożnie a potem wsunęła głowę przez szparę.
- Pan stojący przy wejściu powiedział, że tutaj będziesz - prawdopodobnie gangster patrolujący ogród pierwszy raz został określony w ten sposób. - Mogę na momencik? - dla dodania sobie otuchy, zacisnęła mocniej dłonie na trzymanej przez siebie książce i weszła do środka, zamykając za sobą ostrożnie drzwi. - Tak sobie myślałam... - miała ochotę się z tego wywinąć i uciec. Stanęła przed tym dużym biurkiem i poczuła się malutka, jak nigdy... a przecież często czuła się, jakby nie była zbyt duża. - Zaproszono mnie na wesele... I bardzo chciałabym pójść. Wolno mi zabrać osobę towarzyszącą... ale nie chciałabym tam iść z Jasperem... więc może ty... może byś chciał? - serce zaraz miało jej wyskoczyć z piersi. Nie wiedziała czy obrała dobrą strategię, ale zdecydowanie była ona lepsza, niż odwlekanie tej rozmowy beż końca.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Na pozór życie Nathaniela nie uległo wielkim zmianom. Owszem osoba Diviny przestała być tematem tabu, bo gdyby ją ukrywał przed światem pewnie jeszcze szybciej stałaby się celem dla osób, które chciałby mu się dobrać do skóry. Norwood stała się więc oficjalną częścią jego życia, o której ci co chcieli i powinni doskonale wiedzieli. Wszystko inne teoretycznie wyglądało tak samo, ale wewnętrznie Hawhtorne czuł, że coś się zmienia. Po tym jak po raz pierwszy od lat, szczerze przyznał się przed kimś do uczuć, a co za tym idzie okazał słabość, bo tak w jego przekonaniu wyglądał świat. W przeszłości nikt nie nauczył go radzenia sobie z emocjami, nikt nigdy też o niego nie dbał tak naprawdę i nie wyjaśnił, że darzenie kogoś miłością i troską może nieść za sobą coś więcej poza nieustającą obawą i strachem. Od matki nie doznał rodzicielskiej opieki, a o brata wiecznie się bał, w końcu gdy kogoś pokochał, brutalnie mu go odebrano, na jego oczach by cierpienie było jeszcze większe i na zawsze wryło się w jego pamięć. Nic więc dziwnego, że to co czuł do Diviny wywoływało w nim sprzeczności i sprawiało, że nie potrafił do końca odnaleźć się w tej n i e c o d z i e n n e j rzeczywistości.
Nie pracował, gdy Divina pojawiła się w jego gabinecie. Tak naprawdę od dłuższej chwili bezmyślnie wpatrywał się w naszkicowany przez siebie rysunek, a gdy dziewczyna zapukała do drzwi, zamknął skórzany zeszyt i uniósł na nią wzrok.
- Ma na imię Micke i żaden z niego pan, V - rzucił z lekkim rozbawieniem, bo ta uprzejmość Norwood niekiedy wydawała mu się być niezwykle nie na miejscu. - Oczywiście, coś się stało? - Spytał marszcząc lekko brwi, ale zaraz potem odpuścił i rozsiadł się wygodniej w fotelu oczekując w milczeniu na to co powie mu dziewczyna. Wielu rzeczy mógł się spodziewać, ale nie takiej rewelacji. Divina wielokrotnie powtarzała, że na tym świecie jest sama, że nie ma nikogo, a okazuje się, że ktoś jednak istniał. I to nie byle kto, a ktoś na tyle szanujący i obdarzający Divinę sympatią, by zaprosić ją na swój ślub. - Emm... Zaskoczyłaś mnie - odpowiedział szczerze, po czym ze zdumioną miną wstał z fotela i obszedł dębowe biurko. Oparł się o nie biodrami, stając na przeciwko Norwood i nieco intensywniej zaczął wpatrywać się w jej drobną sylwetkę. Coś mu nie pasowało, bo przecież to co mu mówiła było powodem do radości, a on w jej spojrzeniu dostrzegł, zbyt dobrze sobie znany, smutek. - Czyje to wesele? Gdzie i kiedy? - Dopytał o to, co w jego mniemaniu, było obecnie najistotniejszą kwestią. - I oczywiście nie odmawiam, bo też nie chciałbym, aby Jasper ci towarzyszył i zajmował moje miejsce, ale muszę wiedzieć więcej - dorzucił jeszcze jeden komentarz, a potem zamilkł pozwalając Divinie na naświetlenie tej sytuacji dla niego.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Powoli oswajała się z tym, że była już powszechnie znanym faktem w życiu Hawthorne'a, podobnie jak z tym, że brało się to z łączącego ich uczucia. Nie czuła się natomiast w dalszym ciągu częścią tego budynku i jako wielkość mocno ją onieśmielała. Zwykle przemierzała wręcz korytarze, jak jakiś intruz, byleby nikomu nie wejść w drogę. Najpewniej czuła się w swojej sypialni, w saloniku obok niej i oczywiście bibliotece - dość świeżym odkryciu, które mocno zmieniło jej życie. Gdy nie przychodził do niej Jasperz głównie tam można ją było spotkać, pochyloną nad lektura, podczas gdy zapominała o Bożym świecie i poczuciu upływającego czasu. Teraz trochę żałowała, że nie udała się do pomieszczenia z książkami, zamiast tutaj. Wzrokiem omiotla leżący przed nim szkicownik, a smak ciekawości rozległ się po jej języku, chociaż starała się udawać, że wcale tak nie jest, to byłoby niegrzeczne, ale ten zeszyt stałe się pojawiał i kiedyś przez moment prawie się z nim zapoznała.
- Zabroniłeś nam ze sobą rozmawiać, więc wszyscy są dla mnie panami, bo nie mogli się przedstawić - przypomniała mu, marszcząc delikatnie nos. Rozbawiła go jednak, a to oznaczało, że ma dobry dzień, więc cóż... odrobina stresu z niej zeszła. Przynajmniej odrobina, bo kiedy wstał od biurka, zdawało jej się, że serce ponownie miało wyskoczyć z jej piersi. Poza tym kompletnie nie wiedziała, co ma sądzić o jego reakcjach i czuła nie tylko obawy, ale i pewne zawstydzenie. Do tego wszystkiego miały dojść wybitnie niewygodne pytania... jakim cudem mogła uważać, że to wszystko odbędzie się bez problemu?
- Ale dlaczego musisz wiedzieć więcej, skoro mi nie odmawiasz? - zapytała cicho, spuszczając wzrok i wyraźnie analizując jego słowa. - Czy nie odmawiam, to znaczy, że się zgadzasz? - zapytała wprost, decydując się też na to, by na niego zerknąć. Napotkała jednak parę utkwionych w niej niebieskich oczu, więc pisnęła cichutko i ponownie przerwała kontakt wzrokowy, ale tym razem rzucając go na ścianę. Potrzebowała pretekstu, by nieco zwiększyć dystans, więc podeszła do jakiegoś obrazu, tylko po to by wyrównać na scianie jego ramę. Teraz jakoś łatwiej było jej myśleć o odpowiedziach, nawet jeśli wciąż się bała tego, jak Nathaniel zareaguje.
- Nie znam jeszcze szczegółów, bo dostanę dopiero zaproszenie... Takie prawdziwe, na papierze, wiesz? - nigdy takiego na nic nie dostała. - Nigdy też nie byłam u nikogo na weselu, to mnie nieco stresuje, bo nie chciałabym popełnić żadnego błędu- podzieliła się z nim swoimi obawami, a przy okazji też odwlekała w czasie najgorsze, szukając w sobie odwagi do tej konfrontacji. Z drugiej strony... liczyła też, że Nathaniel zniesie to bardzo dobrze, albo chociaż spróbuje. Już się zgodził, a ona powiedziała, że jej zależało. - Pamiętasz jak rozmawialiśmy o tym, że chciałabym wspierać Richarda? - wtedy nie było najgorzej przecież pozwolił jej poniekąd zaprosić strażaka do willi i spędzić nim miły dzień. - Świetnie mu idzie wychodzenie na prostą... no i znalazł sobie żonę- wyjaśniła, w prawdzie nie mówiąc wprost, że to o ślub Remingtona chodi, ale można było się tego domyślić. No u jakoś tak, w międzyczasie, Divina czystym przypadkiem zdążyła się przemieścić na drugi koniec pomieszczenia.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Coś ewidentnie było nie w porządku. Tajemnica, którą skrywała Divina zżerała ją od środka i było to po niej jawnie widać. Ten ślub, nawet jeśli był powodem do radości, w przypadku Norwood wywoływał także niepokój, a ten rozbudzał w Nathanielu podejrzenia o to, że cała prawda na temat tego wydarzania zwyczajnie mu się nie spodoba.
- Chociażby po to, aby wiedzieć jaki prezent przygotować, gdzie pojechać i po której stronie usiąść podczas ceremonii - wyliczył nadal rozbawiony, ale uśmiech z jego twarzy znikł wraz z pojawieniem się kolejnego pytania Diviny. - Nie odmawiam oznacza, że nie mówię od razu "nie", ale nie oznacza to też zgody - mruknął ściągając lekko brwi i śledząc dziewczynę wzrokiem. - O co chodzi, V? Co ukrywasz? - Spytał, a potem odprowadził ją wzrokiem, gdy odeszła kawałek dalej. - A teraz jak zostałaś zaproszona? - Kontynuował wywiad, który zaczynał go coraz bardziej drażnić. Nie chciał, ani nie zamierzał śledzić i kontrolować Diviny ze wszystkim, ale takie owijanie w bawełne szybko doprowadzało go do białej gorączki. Nie lubił jak się z nim pogrywało, a Norwood póki co stosowała gierki jakich on wybitnie nie znosił. Czekał jednak cierpliwie i z każdą jej odpowiedzią wiedział więcej, ale obraz jaki nakreślał się w jego głowie wcale mu się przy tym nie podobał. - Więc powiedz mi wreszcie czyj to ślub i gdzie - ponaglił, bo skoro sama nie chciała popełnić żadnego faux-pas to on mógł jej w tym pomóc. Tylko, że tak szybko jak usłyszał imię człowieka, którego darzył szczerą nienawiścią, tak szybko odeszła mu chęć na jakiekolwiek pomaganie Divinie. Jeszcze przez moment łudził się, że to może nie będzie chodzić o strażaka, a o jego siostrę, krewnego, kogokolwiek z kim Norwood też miała możliwie styczność, ale nie... To na ślub Dicka dostała zaproszenie i to na nim chciała się pojawić z Nathaniel u boku. Hawhtorne zaśmiał się wróżebnie.
- Chyba postradałeś zmysły sądząc, że pójdę na ślub tego człowieka - z szacunku do Norwood postanowił powściągnąć się w określaniu strażaka wszelakiej maści pejoratywnymi epitetami. - Przykro mi, ale nie ma opcji, abym tam poszedł, a co więcej nie licz na to, że i ty się tam pojawisz - dodał dobitnie, bo przecież, że nie pozwoli Divinie kręcić się w otoczeniu tego psychopaty. Mógł mydlić jej oczy swoją przemianą, ale po tym co jej zrobił, w spojrzeniu Nathaniela zawsze będzie niebezpiecznym oprawcą. No i zwyczajnie gangster nie chciał, aby jego kobieta swoją obecnością okazywała wsparcie komuś takiemu. Nie chciał i już. - Koniec tematu i nawet nie próbuj odwieść mnie od tej decyzji - dorzucił na sam koniec, po czym podszedł do przesuwanych drzwi, prowadzących na jeden z wielu tarasów, za którymi rozciągał się widok na ocean, a w dole straszyły swoją wysokością klify. Odpalił papierosa i zacisnął dłonie na przeszklonej barierce, by zapanować nad złością, bo samo wspomnienie Remingtona wywołało w nim falę gniewu.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Prezent. Nie myślała o prezencie, a dla Nathaniela było to oczywiste i nagle zrobiło jej się bardzo głupi z tego względu.
- Rzeczywiście powinnam zadbać o prezent - mruknęła chyba bardziej do siebie, niż do niego, czując, że właśnie znalazła sobie kolejny powód, którym mogłaby się stresować. Tak mało wiedziała o świecie, że jak widać, nawet wesela miały ją odrobinę przerastać. W dodatku to konkretne wiązało się z wieloma niełatwymi sytuacjami, a główną z nich stanowiła osoba Nathaniela, który ku jej zadowoleniu, zdawał się mieć dzisiaj naprawdę dobry humor. Lubiła, gdy się uśmiechał i nienawidziła, gdy uśmiech ten niknął po jej wypowiedziach. - Sądziłam, że już się zgodziłeś - jej entuzjazm też troszeczkę oklapł. - Słownie... - odpowiedziała, gdy zapytał, jak została zaproszona. Czuła, że jej unikanie konkretów wyprowadza go z równowagi i nienawidziła siebie za to, że nie potrafiła tego rozegrać jakoś lepiej. - Tutaj w Lorne Bay, w ogrodzie botanicznym jeśli się nie mylę - wyjaśniła najpierw gdzie, potem kto, a jeszcze potem całe jej nadzieje zostały roztrzaskane. Niby znów się śmiał, ale już nie tak radośnie, jak wcześniej. Spodziewała się, że z nią nie pójdzie, była na to gotowa, a mimo to zabolała ją ta wiadomość. Mimo to skinęła głową, tylko, że wówczas... Nathaniel oznajmił, że ona też się tam nie pojawi i nim podjęła próby odezwania się, wyszedł na taras. Stała tak w miejscu, nie wiedząc co i jak, próbując odnaleźć się we wzbierających w niej emocjach. Pokorna część niej już uznała, że jest to przegrana sprawa... tylko, że to nie powinno być tak. Nie wiedziała ile czasu minęło, może minuta, może dwie, aż w końcu ruszyła się z miejsca, pokonała długość pomieszczenia i stanęła w drzwiach tarasowych, jedną z dłoni zaciskając na ich framudze, gdzieś na wysokości własnej twarzy. Nathaniel stał do niej tyłem, potrafiła skradać się jak mało kto, mógł nie usłyszeć, że stanęła w wyjściu.
- Pójdę na te wesele - długo powtarzała sobie w głowie, że ma wypowiedzieć te słowa na głos, aż w końcu jej się udało i faktycznie zabrzmiały nawet na tyle zdecydowanie, jak sobie tego życzyła. - Jeśli nie masz ochoty mi towarzyszyć, nie musisz, ale ja... ja tam pójdę - dodała po chwili, przełykając ślinę i wzmacniając nieco siłę uścisku, z jaką jej dłoń zaciskała się na framudze. Niby mówiła pewnie, ale jednak jej ciało wciąż pozostawało za szybą, skryte w cieniu jego gabinetu.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Ciche parsknięcie wydobyło się z ust Nathaniela, który nadal nie dowierzał temu co usłyszał. Rozbawienie mieszało się z rozdrażnieniem wywołując w nim emocje jakich nie pożądał podczas rozmów z Norwood. Dlatego wolał wyjść, bojąc się tego, że ich dialog może zakończyć się awanturą, a przecież mieli dość kłopotów w ostatnim czasie. Niby smak tytuniu zagłuszył na sekundę gniew, ale ten powrócił wraz z pojawieniem się w pobliżu Diviny.
W pierwszej chwili, po usłyszeniu jej słów, Nate po prostu przymknął oczy kręcąc przy tym głową na boki. Czemu rozmowa z tą kobietą musiała być aż tak trudna? Nie pojmował przy tym w ogóle dlaczego tak cholernie zależało jej na tym Remingtonie, gdy nieustannie jego osoba wprowadzała niepotrzebne zgrzyty między nich.
Odwrócił się i jeszcze przez kilka sekund milczał, nim wreszcie otworzył usta, uprzednio wypuszczając z nich stróżkę dymu.
- I myślisz, że jak powstrzymasz mnie przez uniemożliwieniem ci tego? - Pewnie powinien czuć się obrzydliwie wykorzystując swoją siłę i sprawczość by kontrolować Norwood, ale nie do końca tak było. Jakiś cichy głosik podpowiadał mu, że postępowanie w ten sposób jest paskudnym pomysłem i sprowadzi ich związek na manowce, ale lata funkcjonowania w patologicznie skrzywionym świecie pozwalały Nathanielowi na ignorowanie tych ostrzeżeń. - Widzisz jakie reakcje wywołuje we mnie samo wspomnienie tego człowieka, a jednak nieustanie powracasz do niego w rozmowach. To ma być jakaś forma testu? Ubzdurałaś sobie, że jak pojednasz mnie z Dickiem to zbliżę się do tego twojego boga, czy może zostanę zbawiony? - Kpił, bo już miał serdecznie dość tej dyskusji. Nie był przyzwyczajony do tego, aby musieć z kimś pertraktować w kwestiach, w jakich jego zdanie było jasne i klarowne. - Jak możesz sobie w ogóle wyobrazić mnie świętującego z gnojem, który o mało nie zakatował ciebie na śmierć? Przecież to jakaś paranoja - dodał, a potem ponownie zaciągnął się papierosem. Jego wzrok nieustannie świdrował, skrytą w pół cieniu, sylwetkę Diviny. - A o samotnym wypadzie możesz zapomnieć. Sama myśl o tym mi uwłacza - dorzucił krzywiąc się z odrazą, bo prędzej zadbałby o to, aby przyszła panna młoda nie miała z kim wziąć ślubu, aniżeli pozwolił, aby Norwood poszła bez eskorty na to wesele. Tylko, że gdy on kierował się jedną zaślepiającą myślą jaką była nienawiść, tak Divina kierowała się miłosierdziem, a to uczucie było dla Hawthorne'a czymś kompletnie nieznany.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Starała się być pewna siebie, albo przynajmniej sprawiać takie wrażenie i powtarzać sobie w głowie słowa Pearl i Jaspera, z których wynikało, że naprawdę jest w stanie sporo zdziałać, a nawet posiadać nad Nathanielem jakąś przewagę. Nie chciała mówić władzę, bo to było niegrzeczne i jej nie pragnęła... szczerze mówiąc nawet w tę przewagę wątpiła, bo przecież widziała, jak na nią teraz patrzył. Ulatywała z niej cała pewność siebie, chociaż jednocześnie nie chciała się z nim godzić.
- Myślę, że - przełknęła ślinę i spięła się nieco. - że mi tego nie będziesz uniemożliwiał, bo zrozumiesz, że to nie jest rozwiązanie i nie masz prawa decydować o mnie - powolutku dobierała słowa, z dużą ostrożnością. Może nie przemawiała zbyt odważnie, ale przynajmniej jej słowa były dość bezpośrednie. To i tak dużo jak na nią, bo zdawała się nieco bardziej ukryć za szybą, gdy to mówiła. Nie bała się jego w kontekście tego, że jej coś zrobi, ale wiedziała, że gdy się denerwował, to był w stanie dopuścić się wielu czynów, które nie były teraz nikomu z nich potrzebne. Poza tym wcale nie chciała wywoływać jego nerwów. - Wiesz dobrze, że nie należę do osób, które byłyby zdolne innych testować - zauważyła niezbyt głośno, bo nieszczególnie spodobały jej się takie insynuacje. - To nie jest tylko mój Bóg, Nathanielu... i jesteś teraz bardzo niegrzeczny - zmarszczyła delikatnie nos, bo naprawdę nie podobało jej się to, dokąd ta rozmowa zmierzała. Nie tak ją sobie wyobrażała. - Wyobrażam to sobie tak samo, jak moje mieszkanie z człowiekiem, który mnie porwał i mi groził - spojrzała mu w oczy, bo w niej też miały prawo wezbrać emocje, chociaż oczywiście nie było ich tak dużo, jak w przypadku innej, normalnej osoby. - Poza tym nie chciałam, żebyś tam szedł świętować z Richardem, chciałam, żebyś poszedł tam świętować ze mną. Bo to pierwszy raz, kiedy mogłam ciebie gdzieś zaprosić i było to dla mnie ważne, ale twój gniew zawsze musi być najważniejszy - zmarszczyła nieco czoło, dziwnie się czując w takiej postawie. Całe życie wmawiała sobie, że nie ma prawa dzielić się własną opinią z innymi, ale powoli zachodziły w niej pewne zmiany. - W takim razie będziesz musiał poradzić sobie z tą uwłaczającą myślą, bo obiecałam, że tam będę i nie złamię danego słowa. Będę w kościele, gdybyś mnie szukał - mruknęła, odwracając się, bo było jej zbyt ciężko kontynuować tę rozmowę. Poza tym miała wrażenie, że najlepiej jak najszybciej opuścić willę, gdyby Nathaniel miał postanowić jakieś radykalne kroki, które zdecydowanie by jej to utrudniły.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
- To źle myślisz - burknął, bo wcale nie spodobała mu się jej odpowiedź, a to dlatego, że była prawdą. Bardzo niewygodną prawdą z jaką Nathaniel nie lubił się mierzyć. - Jak będzie trzeba zamknę ciebie tutaj w dzień jego wesela i dobrze wiesz, że jestem w stanie to zrobić - dodał, a chociaż przez moment czuł się z tymi słowami paskudnie to szybko odpędził od siebie tę myśl. Musiał postawić na swoim nawet jakby miał się posunąć do czynów, za które przyjdzie mu gorzko pokutować. Niestety, ale urażona duma w jego wydaniu była silniejszym bodźcem prowokującym konkretne działania, aniżeli chęć zrozumienia Diviny.
- Zaczynam wątpić to czy do takich osób nie należysz, bo moją cierpliwość testujesz cały czas - syknął, bo przecież nie pierwszy raz do białej gorączki doprowadzała go rozmowa o przyjacielu Diviny. - Jak możesz mnie porównywać z nim? - Wycedził przez zęby i właściwie na tym byłoby koniec tej dyskusji, bo swoim podejściem w oczach Nathaniela Norwood kompletnie zakopała jakąkolwiek nadzieję na swoje i jego uczestniczenie w tym ślubie. - Mój gniew? A pomyślałaś chociaż raz o tym, że to może nie gniew a coś innego? Oczywiście, że nie, bo nie kojarzę ci się z niczym innym jak z nienawiścią, albo miłością, jakbym nie miał prawa po prostu nie chcieć być tam bo godzi to w moją dumę? Ten człowiek pobił moją kobietę, a ja mam pozwolić na to, aby ona cieszyła się z tego, że udało mu się wyjść na prostą i będzie teraz wspaniałym mężem... paranoja - Najpierw warczał, aby potem ostatnie słowa wypowiedzieć z teatralnym cynizmem, który raczej był rzadkością w jego wykonaniu. Jednocześnie odsłonił się nieco bardziej niż zwykle, bo faktycznie kolorystyka jego emocji często ograniczała się do bieli i czerni, pomijając wszystko pomiędzy.
Gdy Divina go zbyła i zniknęła w środku zaklął nieprzyjemnie pod nosem, po czym wyrzucił papierosa i odbił się od barierek, aby ruszyć za nią.
- Nie będziesz mną tak manipulować, V - zagrzmiał, mając nadzieję, że ten uniesiony ton zmusi Divinę do zatrzymania się, bo w przeciwnym wypadku sam uniemożliwiłby jej zakończenie ten rozmowy w taki sposób. - Mogę pójść z tobą na ten pieprzony ślub, ale nie będziesz mnie stawiać na równi z nim. Nie będziesz mi mówić, że wasza pseudo przyjaźń jest warta tego co my mamy i nie będziesz stawiała mu danych obietnic przed moimi uczuciami, bo wtedy ja zacznę grać nieczysto - wyrzucił jej gestykulując przy tym dłońmi i zbliżając coraz bardziej, jakby ta postawa ciała miała jeszcze bardziej podkreślić jego stanowczość. - W dupie mam to co ciebie łączy z tym człowiekiem. W dupie mam dane mu obietnice i kim on jest. Więc nie używaj go jako argumentu, bo mnie to obraża - dodał, a gdy wreszcie odetchnął udało mu się też uspokoić nieco głos. - Pójdę tam, bo powiedziałaś o tym, że mam iść dla ciebie. Nie chcę widzieć tego w inny sposób - skończył i przełknął w nerwach ślinę z trudem, równie wielkim z jakim przełknął swoją porażkę, ale wolał zrobić to na swoich warunkach niż znów bawić się w te kościelne strajki.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Lubiła wierzyć, że Nathaniel nie byłby zdolny do spełnienia podobnych gróźb. Naprawdę chciała sobie teraz powiedzieć, że tylko tak mówił w złości, ale jednocześnie... nawet ona nie była tak naiwna.
- Wiem, że jesteś do tego zdolny, ale wierzę, że się od tego powstrzymasz - kolejny raz przełknęła ślinę, bo nie chciała sobie nawet wyobrażać takiej możliwości. Sama nie była pewna, gdzie ponownie by ich to doprowadziło, tym bardziej, że dopiero co mieli za sobą poważny kryzys i dopiero stawali po nim na nogach.
- W takim razie przepraszam, wiesz dobrze, że nie chcę ciebie denerwować - zauważyła, bo czuła się źle z takim oskarżeniem, a przy tym czuła, jak jego złość już eskaluje. Kiedy na nią syczał, mimowolnie włosy jeżyły się jej na karku. Poza tym dobierał tak słowa, że wzbierało w niej poczucie winy. - Przestań, Nathanielu. Pobił mnie, ale ty też go pobiłeś. Popełnił błędy, a ja - wiesz dobrze - wybaczam je ludziom. Nie możesz zamiast patrzeć na jego winy, skupić się na tym, że sprawisz mi radość? - pokręciła głową na boki i naprawdę chciała się już ewakuować z tej rozmowy. Zmierzała więc pospiesznie do drzwi wyjściowych z gabinetu, ale ledwo dotknęła palcami klamki, a głos Nathaniela zatrzymał ją w miejscu. Zamarła więc, powoli odwracając się na niego przez ramię.
- Nigdy nie stawiałam ciebie na równi z nim... jesteś dla mnie najważniejszy, jak możesz tego nie widzieć? - zacisnęła wargi, ale już zaczęła jej drżeć broda. - Jesteś wszystkim co mam, ja dla ciebie każdego dnia chowam się w tym budynku, a ty nie możesz raz przełknąć dumy i towarzyszyć mi na weselu Richarda? Owszem, cieszyłam się z tego zaproszenia, ale najbardziej cieszyła mnie myśl, że mogłabym być tam z tobą, więc nie wmawiaj sobie, że coś jest dla mnie od ciebie ważniejsze! Bo nie jest! - nie potrafiła powstrzymać już dłużej emocji i pozwoliła, by łzy spłynęły po jej polikach, bo jako, że nie była nerwowym człowiekiem, nie znała innego sposoby, by sobie z nimi poradzić. - Nie chcę, żebyś szedł tam dla mnie z łaski... nie chcę też ciebie do niczego zmuszać. Wyobrażałam sobie, że moglibyśmy pojechać tam razem i zjeść ciasto i może nawet zatańczyć - pokręciła głową na boki, ocierając poliki, bo te nieszczęsne słone krople bardziej ją drażniły i wadziły. Musiała wziąć głębszy wdech, bo nadal była w tych wszystkich emocjach. Przymknęła na moment oczy, potem je przetarła, a potem odetchnęła jeszcze z dwa razy, niż ponownie otworzyła powieki. Spojrzała już na niego spokojniej. - Wiem, że się o mnie martwisz, ale... nie zniknę. Jestem tu i jestem bezpieczna - zbliżyła się o krok, chociaż wcześniej chciała uciec. Teraz jednak ostrożnie dosięgnęła jego ręki, po niej przejechała wyżej, skróciła między nimi dystans i powolutku położyła policzek na jego piersi, słysząc, jak w niej nadal wali mu wzburzone serce.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Nie umiał skupić się tylko na tym, aby sprawianie radości Divinie było najistotniejsze, a przynajmniej tak sądził, bo im dłużej fokusował się na tej myśli tym łatwiej było mu zapanować nad gniewem, który towarzyszył mu za każdym razem, gdy tematem rozmów stawał się Remington. W zasadzie ta myśl sprawiła, że po tym jak znalazł się z powrotem w swoim gabinecie, mógł zgodzić się na zaproszenie Norwood, co nie znaczyło, że jego wypowiedź odarta była z frustracji i złości. Była wręcz nią przepełniona, ale potrzebował wyrzucić z siebie do wszystko, aby móc przełknąć urażoną dumę i ostatecznie zrobić to, czego chciała Divina.
- Wiem, ale jak zachowujesz się w taki sposób nie umiem tego dostrzec, bo zamiast na tobie skupiam się na tym co mówisz o nim i mnie to wkurwia - przyznał zgodnie z prawdą, bo przecież nie bez powodu stał się nagle taki szorstki i nieprzyjemny wobec niej. Z drugiej strony nienawidził, gdy płakała, więc wraz z pojawieniem się pierwszych łez na jej policzkach, w sercu Nathaniela rozbudziło się to cholerne poczucie winy. - Nie płacz V, nie warto płakać z takiego powodu - westchnął, a słuchając dalej je słów. Nie chciał jej mocniej rozczarowywać, ale nie zamierzał także okłamywać, ani udawać, że z wielką radością weźmie udział w weselu. Nawet jeśli robił to dla niej, nie jechał tam z ochotą. - Może nie pójdę tam z łaski, ale z przyjemności też nie. Po prostu będę tam dla ciebie i proszę, abyś to uszanowała - oznajmił, niby nadal dobitnie, ale przynajmniej ode chciało mu się warczeć i syczeć. - I proszę nie płacz już, bo nie chcę, aby kojarzyło ci się to wesele tylko z naszą nieprzyjemną rozmową. Mogłaś się jednak przygotować na to, że będę wkurwiony, gdy mi o tym powiesz, bo to w końcu chodzi o tego... - Ugryzł się w język, a czując na sobie dotyk Diviny, kompletnie już zapomniał o wcześniejszej wypowiedzi.
Wolał w całości skupić się na tym przyjemnym cieple jakie poczuł, gdy drobne dłonie V objęły jego plecy, a jej ciało przylgnęło go jego torsu. Odetchnął głębiej i zamknął ją w ramionach, czując spokój, za którym nie wiedział nawet jak tęsknił.
- Wiem, ale to chodzi o coś więcej... - wyszeptał, ale już nic nie kontynuował, bo nie chciał ponownie wspominać o swoim niewygodnym położeniu. Nie chciał się żalić, a przy okazji wkurzało go to, że musiał się zgodzić na bycie gościem weselnym Remingtona. - Gdy wtedy zniknęłaś... Poszłaś do niego, prawda? - Zapytał, chociaż znał odpowiedź, bo przecież jak inaczej zostałaby zaproszona na ten ślub. - Kupię im kwiaty w zakładzie pogrzebowym - fuknął pod nosem ze złością i w zasadzie wizja czarnej wiązanki całkiem mu się spodobała. Owszem poczuł znów wściekłość, bo musiał pogodzić się z informacjami jakie go irytowały, ale nie chciał ponownie marnować swoich sił i energii na kłótnie o człowieka, który w oczach Nathaniela, na to nie zasługiwał.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
O miłości wiedziała niewiele, o relacjach z ludźmi wcale nie więcej. Pewnie z tego też względu całkiem łatwo było nią sterować. Teraz jednak powolutku zaczynała dopuszczać do siebie myśl, że nie musi na wszystko się zgadzać i, że faktycznie może mu się sprzeciwiać, że w ten sposób wcale go nie straci i nie zostanie znów sama.
- To nie tak, że chcę płakać, to dzieje się samo - wyjaśniła, ponownie unosząc dłoń, by przetrzeć policzek. Każdy wyładowywał się na swój sposób, wcale nie próbowała brać go na litość, prawdę mówiąc nie sądziła, że jej łzy w ogóle mogłyby tak zadziałać. - Uszanuję, ale nie dziw mi się, że trochę będzie mi z tego powodu smutno - była z nim szczera. Nie chciała entuzjazmu, ale chciała po prostu, by cieszył się samym tym, że jest z nią. To by jej wystarczyło. - Wiedziałam, że nie będziesz zadowolony, dlatego tyle czasu z tym zwlekałam... sądziłam jednak, że uda mi się ciebie nie rozgniewać, aż tak - wyjaśniła mu, jak ona to widziała, ale sama czuła ulgę, bo widziała przecież, że Hawthorne nie jest już taki nabuzowany, że on sam postanowił, a przynajmniej próbował się nieco wyciszyć. To było lepsze od rzucania w jej kierunku groźbami i nakazami. A już na pewno najlepszy był moment, kiedy ją objął, bo chociaż był chwilę temu taki wściekły, to wiedziała, że jest bezpieczna, po prostu to czuła. Pokiwała jedynie głową, gdy zapytał o to, gdzie poszła. Nie chciała mówić na głos, bo to mogłoby na nowo wzbudzić w nim wrogość, a tego już nie potrzebowali.
- To bardzo miłe, że chcesz kupić im kwiaty - odpowiedziała w ten sposób i oderwała głowę od jego ciała, by zadrzeć ją do góry i spojrzeć w te jego niebieskie oczy. Naprawdę nie miała problemu z tym, gdzie Nathaniel zakupi wiązankę. - Dziękuję - dodała po chwili. - Za to, że zgodziłeś się mi towarzyszyć. Obiecuję dołożyć wszelkich starań, żebyś nie musiał się już tym denerwować - nie kłamała. Naprawdę chciała zrobić co mogła, aby ten dzień mimo wszystko dla niego też był przyjemny. Dla niej to miało być ważnym wspomnieniem, a obecność osoby, którą kochała przy jej boku miała tylko spotęgować wyjątkowość tego wydarzenia. Nawet jeśli do końca nie wiedziała, czego może się spodziewać.

<koniec> :cross:
Nathaniel Hawthorne
ODPOWIEDZ