Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
# przed zalaniem farmy


Pierwsze deszczowe dni nie zapowiadały jeszcze tego armagedonu, który miał za chwilę się rozpocząć, choć w telewizji ostrzegali przed nadchodzącymi ulewami. Padało, ale czy jesienią to coś dziwnego? Zwykła rzecz, dlatego nie zraził się specjalnie, gdy opuszczał farmę ojca i nie wziął nawet parasola. Słaby był to pomysł, bo o ile wtedy ledwie mżyło, to teraz rozpadało się na dobre. Pokrzyżowało to trochę jego plany, bo początkowo miał czekać na Zachariasa po drugiej stronie ulicy i z daleka obserwować, kiedy będzie wychodzić, ale przez ten głupi deszcz postanowił schować się pod daszkiem głównego wejścia. Chciał mu zrobić niespodziankę, a jednocześnie nie chciał natknąć się przypadkiem na Charlotte. Gdy pisał z nią kilka godzin temu zapewniał, że był grzeczny, bo było za wcześnie.
Może wtedy. Teraz było zdecydowanie później. Na szczęście o wiele później i przez te kilka godzin oczekiwania zdążyło już z niego zejść na tyle, że dostał się tu bez większych problemów, choć wciąż był nieco przymulony, a jego źrenice wielkości główki od szpilki zdradzały, że było brane. Nie planował tego, chciał się po prostu spotkać z Zachem - znowu - i do tej pory udało mu się zachować pozory i nie zdradzać, że ćpa. A spotkali się już parę razy od czasu wspólnego świątecznego obiadu. Grzecznie, po bożemu, byli na kawie i spacerze, jak przystało na randki, z których tak się nabijali w Shadow. Miła odmiana, bo nigdy nie chodził na randki.
Niestety, jego nałóg znowu wchodził w ten etap, gdy przejmował kontrolę nad jego życiem i spychał wszystko inne na boczne tory. Choć obiecywał Charlotte, że jest grzeczny, to długo nie wstrzymał, bo już chwilę po ich rozmowie przegrał walkę ze sobą i dał sobie w żyłę. Jego ręka znowu zaczęła przypominać sito, dlatego ukrywał ją pod długim rękawem. A warto pamiętać, że pomimo deszczu wciąż było dość ciepło i raczej wyróżniał się w tłumie. Btw, ciekawe, kiedy Aiden zorientuje się, że jego syn znalazł w końcu jego tajną skrytkę w pomieszczeniu gospodarczym i regularnie podbierał z niej forsę? Pewnie nie prędko, bo przecież Mitch od samego początku nie wykazywał chęci przebywania w pobliżu owiec, więc skrytka wydawała się bezpieczna.
Ale wracając do tu i teraz. Sterczał przed tym wejściem już dość długo co jakiś czas zerkając na zegarek w telefonie. Było już grubo po 19. W prawdzie Charlotte uprzedzała, że nie wyklucza nadgodzin, ale kto wie? Może Mitch był tak przymulony, że nie zauważył, kiedy Zacharias Montgomery opuścił szpital? Jeśli do niego zadzwoni, to zepsuje niespodziankę. A jeśli nie zadzwoni, a on już poszedł, to w końcu wpadnie na Charlotte.
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
rezydent oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
28 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Pracoholik z przerośniętymi ambicjami; poważny człowiek na poważnym stanowisku. Unika problemów jak tylko może, ale problemy i tak znajdują go same.
✶ 7 ✶
Odkąd zaczęły się tegorocznych jesienne ulewy, Zacharias miał w pracy urwanie głowy. Nie było to oczywiście żadnym zaskoczeniem - rok w rok wyglądało to tak samo; wraz z deszczem, wzmagały się najróżniejsze wypadki, w związku z czym personel medyczny zawsze miał pełne ręce roboty. A najgorsze prawdopodobnie dopiero nadejdzie, bo w tej chwili jesień dopiero zaczynała dawać się we znaki... Zach próbował psychicznie się na to przygotować, ale już teraz odczuwał niewyobrażalne zmęczenie, kiedy kończył swoje zmiany - często dłuższe, niż początkowo było w planach. Pił kawę litrami, palił jeszcze więcej niż zwykle; przy tym nie dojadał i nie dosypiał, więc z dnia na dzień coraz bardziej zaczynał przypominać zombie. Mimo tego wszystkiego, wciąż dzielnie trzymał się na nogach, motywując się myślą (w którą naprawdę głęboko wierzył), że są w życiu rzeczy dużo ważniejsze, niż jego zmęczenie.
Dodatkowo, oprócz głupich, motywacyjnych hasełek powtarzanych w kółko jak mantrę, było jeszcze coś, co sprawiało, że mimo wyczerpania i nadmiaru pracy, chodził względnie zadowolony i potrafił uśmiechać się w niewymuszony sposób. A właściwie nie coś, tylko ktoś. Jeszcze kilka miesięcy temu Zacharias nigdy w życiu by nie pomyślał, że zacznie zadawać się z kimś poznanym w Shadow (pewnie już na wstępie obśmiałby pomysł, że w ogóle do tego Shadow pójdzie), tymczasem okazało się, że bardzo dobrze czuje się w towarzystwie Mitcha i że chce spędzać z nim coraz więcej czasu. Nie miał pojęcia, czy będzie z tego coś więcej, bo wciąż pozostawał pracoholikiem, wciąż spędzał w szpitalu niezdrową ilość czasu i przedkładał zawodowe zobowiązania ponad życie prywatne, ale póki co nie wybiegał myślami w przyszłość, ciesząc się tym, co było tu i teraz.
Do tej pory na każde spotkanie umawiali się z wyprzedzeniem, dlatego totalnie nie spodziewał się zastać Thompsona przed wejściem do szpitala. Wychodził jak zwykle powoli, snując się bez sił, trzymając rękę w kieszeni, gotowy wyciągnąć papierosy kiedy tylko znajdzie się na zewnątrz. Fajka przed drogą powrotną była obowiązkowa, nie było opcji, że nie! No, przynajmniej tak było do teraz, bo kiedy tylko dostrzegł znajomą sylwetkę, natychmiast zapomniał o swojej ulubionej używce. Niespodzianka niewątpliwie była udana, tym bardziej, że Zach nie pomyślałby, że Mitchellowi będzie się chciało przyjeżdżać aż do Cairns (w dodatkuw taką pogodę!), żeby się z nim spotkać.
- Mitch? - Dopiero, kiedy podszedł bliżej, uświadomił sobie, że coś jest chyba nie w porządku. Tylko mu się wydawało, czy chłopak rzeczywiście ledwo stał na nogach? Pierwszą jego myślą było, że może zasłabł, ale równie prawdopodobne było, że przez zmęczenie, przepracowanie i oglądanie tak wielu drastycznych przypadków na dzień, Montgomery zaczynał wkręcać sobie różne rzeczy i doszukiwać się medycznych problemów tam, gdzie ich nie było. Chyba naprawdę potrzebował przerwy - i to tak przynajmniej jednego całego dnia.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Szkoda, że Mitch nie poznał Zachariasa zanim znowu nie sięgnął po narkotyki, bo może uchroniłoby go to przed tym krokiem. Może gdyby po przyjeździe do Lorne Bay spotkał kogoś, z kim mógłby być szczęśliwy, to nie szukałby rozweselaczy. Może.
Czyli, że teraz niby był szczęśliwy? Cóż, na pewno jego obecność w Lorne Bay nabrała sensu i znalazł w końcu jakiś powód, by wstać z łóżka. Bo bywały takie dni, że od rana do wieczora gapił się bezmyślnie w sufit, a w nocy zmieniał obiekt obserwacji a ścianę. Depresja była straszna, a on wybrał najgorszą możliwą opcję ucieczki. Dragi i alkohol może na chwilę odwracały uwagę od szarej rzeczywistości, ale dół wracał później zdwojoną siłą. Więc znowu ćpał.
I tak koło się nakręcało.
Ale w tych przerwach, gdy był względnie trzeźwy i spotykał się z Zachariasem zapominał na chwilę o wszystkim, co go trapiło. Wyczekiwał tych spotkań, odliczał do nich dni i godziny niczym mały chłopiec wykreślający w kalendarzu dni do Gwiazdki. Zach był jego Gwiazdką utrzymująca go na powierzchni tego gówna, w które się wpakował. Pierwszy raz od dawna czuł, że chyba komuś zaczyna na nim zależeć. Żałował tylko, że tak rzadko miał dla niego czas. No ale rozumiał to. W końcu całe życie to przerabiał i zdążył przywyknąć, że medycy nie mają dla niego czasu. No więc musiał sobie jakoś tę pustkę pomiędzy spotkaniami wypełnić.
Usłyszał swoje imię trochę jakby z oddali, albo jakby znajdował się pod wodą i potrzebował chwili, by zlokalizować osobę, która go zawołała, ale gdy już spostrzegł Zachariasa uśmiechnął się do niego.
- Cześć. Strasznie się za Tobą stęskniłem - przywitał się nieco ospale nienaturalnie przeciągając sylaby, a gdy mężczyzna podszedł bliżej zarzucił mu ręce na szyję. Powieki mu ciążyły i chwiał się nieco na nogach, zupełnie jakby był pijany, ale Zach alkoholu od niego nie wyczuje, nawet z tak bliskiej odległości, w jakiej się teraz znajdował.
- Chciałem Cię zobaczyć, a Ty nie pisałeś. A miałeś napisać kiedy będziesz miał wolne. A nie pisałeś - mruknął rozżalony. No trudno, żeby Zach napisał mu, że ma wolne, skoro tego wolnego nie miał, a gdy już miał, to pewnie wolał porządnie wypocząć, niż szlajać się z nim po mieście. Zupełnie zrozumiałe.
- Czekałem.... Miałeś skończyć o 19... Nie możesz tyle pracować. Przemęczasz się - dodał z wyraźną troską w głosie. Całkiem trzeźwo myślał, pomimo stanu, w którym się znajdował. Tak, Zach zdecydowanie za wiele czasu poświęcał innym. To szlachetne i godne dobrego lekarza, ale...
- Przemęczony lekarz, to zły lekarz.

Zacharias Montgomery
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
rezydent oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
28 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Pracoholik z przerośniętymi ambicjami; poważny człowiek na poważnym stanowisku. Unika problemów jak tylko może, ale problemy i tak znajdują go same.
Być może oboje mogliby sobie wzajemnie pomóc, kłopot w tym, że Zachariasz jeszcze nie miał pojęcia o narkotykowych problemach Mitcha, natomiast swojej niezdrowej obsesji na punkcie pracy absolutnie nie uważał za żaden problem - wręcz przeciwnie, w jego głowie to była jak najbardziej pozytywna cecha. Kto wie, może jeszcze kiedyś uda mu się znaleźć zdrowy balans pomiędzy obowiązkami a jakimś życiem prywatnym, ale w tej chwili raczej niewiele na to wskazywało.
- Ale wiesz, że mogłeś zaczekać w środku? Przecież pada, zaraz będziesz chory - rzucił na dzień dobry w przypływie troski, bo przecież przy takiej pogodzie bardzo łatwo złapać jakieś przeziębienie. - Ja też tęskniłem - odpowiedział, obejmując go i próbując ukryć zaniepokojenie pod uroczym uśmiechem, choć w jego głowie zapaliła się właśnie pierwsza czerwona lampka. - Wszystko w porządku? - Poczuł się wręcz w obowiązku, żeby zapytać, bo zachowanie chłopaka wyraźnie odbiegało od normy. W pierwszej chwili chciał się nawet spytać, czy coś pił... tyle, że w ogóle nie wyczuwał od niego alkoholu, no a poza tym obawiał się, że Thompson mógłby źle odebrać takie pytanie. Koniec końców, był dorosły, teoretycznie mógł robić co chciał a Zach powinien liczyć się z tym, że osoba poznana w Shadow prawdopodobnie będzie prowadzić bardziej imprezowy tryb życia niż on. Broń Boże nie oceniał - miał po prostu skłonność do bycia nadopiekuńczym i zamartwiania się o innych bez powodu.
- Chciałem napisać, Mitch. Problem w tym, że nie miałem wolnego. - Do niedawna pewnie w ogóle by mu to nie przeszkadzało, bo przecież najbardziej spełniał się właśnie w pracy a wszystko inne (no, może poza rodziną) miało dla niego o wiele mniejsze znaczenie. Teraz jednak był tak przepracowany, że nie pogardziłby jakimś wolnym, by po pierwsze, porządnie się wyspać i po drugie, poświęcić więcej czasu Mitchowi. Przy nim o dziwo potrafił oderwać myśli od pracy, szczerze się uśmiechać, psychicznie odpocząć... był naprawdę zadowolony z tego, w jak dobrym kierunku to zmierzało. - Spróbuję jakoś ci to wynagrodzić - obiecał, choć nie miał jeszcze pomysłu, w jaki sposób. Zastanowi się nad tym za chwilę, najpierw musiał zapalić i zebrać myśli, bo po tylu godzinach pracy miał wrażenie, że mózg mu się rozpuszcza. Ponownie sięgnął do kieszeni po papierosy; zrobił to niemal odruchowo, bo jakoś musieli dojechać z powrotem do Lorne, a dziś Zach naprawdę nie miał zamiaru wsiadać za kierownicę, dopóki nie zapali. - Wiem, ale chwilowo chyba nie za bardzo mam inne wyjście. - Owszem, zdawał sobie sprawę, że jego praca jest znacznie mniej efektywna kiedy jest zmęczony i niewyspany, ale jak niby miał wziąć więcej wolnego i się wyspać w momencie, kiedy brakowało im w szpitalu rąk do pracy? To było fizycznie niemożliwe. - Wracamy do Lorne? Po drodze zastanowimy się, jak będziemy dzisiaj odpoczywać. - Wskazał na zaparkowany dosłownie kawałek dalej samochód. Nie miał siły na żadne szalone rzeczy, więc może po prostu zaprosi Mitcha na wieczór do siebie? Oczywiście bez żadnych podtekstów! Nie licząc tego jednego razu w Shadow, przez cały czas grzecznie trzymali rączki przy sobie, początkowo skupiając się raczej na tym, żeby lepiej się poznać. - Na pewno dobrze się czujesz? - upewnił się jeszcze, bo szczerze mówiąc trochę zaczynał się martwić. Nie potrafił do końca określić, co konkretnie mu nie pasowało, aczkolwiek nie opuszczało go przeświadczenie, że coś na pewno jest nie w porządku.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
- Charlotte - odpowiedział krótko. Naprawdę nie chciał na nią wpaść na szpitalnym korytarzu. Nie żeby tu nie miał na to szansy, nie? No ale myślał... no wydawało mu się, że na zewnątrz będzie bezpieczniejszy. Racjonalne myślenie słabo mu teraz wychodziło, choć i tak nie było już tak najgorzej. Powoli z niego schodziło i był już całkiem rozmowny, no bo jeszcze nie tak dawno temu pewnie mogliby tylko pogapić się wspólnie w ścianę. No może trochę jeszcze gibał się na nogach i język nie do końca współpracował, ale kontaktował już jako tako, więc nie było tak źle.
- Co? - zapytał po lekkiej zawieszce - Tak. W jak najlepszym. Wszystko - uśmiechnął się kącikiem ust odsuwając się od mężczyzny i potarł palcami oczy, jakby to miało w czymś pomóc. Powinien skombinować sobie tropikamid albo jakieś inne krople do oczu, które pomogłyby mu zamaskować te tycie źrenice. I hej, Zacharias nie powinien oceniać go po tym, gdzie się poznali, w końcu sam tam poszedł i równie dobrze to Mitch mógłby uznać go za imprezowicza i pijusa. Gdyby tylko sam nim nie był.
- Powiem Charlotte, że jest wyzy... wy... że Cię wyzyskuje! - dźgnął go palcem w pierś. Praca pracą, powołanie powołaniem, ale bez przesady, Zach powinien odpocząć. I już naprawdę nie chodziło tylko o to, że przez prace nie miał dla niego czasu, ale gdyby miał... może Mitch stałby tu teraz trzeźwo na nogach. Może wcześniej zauważyłby, że ćpa? Ale czy wtedy dalej chciałby się z nim spotykać? Może lepiej, że jednak zdążył go polubić?
- Cholercia... gdybym tylko wiedział... - mruknął przygryzając wargę. Obietnica Montgomerego zabrzmiała dość jednoznacznie w jego głowie i właśnie zaczął żałować, że się naćpał tak późno i nie zdążył otrzeźwieć. Czekali grzecznie tak długo i co? Po heroinie raczej nie miał ochoty. Jak to dobrze, że nie to Zach miał na myśli. Chyba.
- Masz. Ucieknijmy do Afryki. Tam nie pada - zaproponował ten iście genialny plan. Plan, który miał małe niedociągnięcia, bo przecież w Afryce też brakuje lekarzy, więc Zacharias szybko znalazłby kolejną wymówkę do nadprogramowej harówki.
- Tak. Pójdziemy do łóżka. I będziemy spać. Jak dzieci - zaproponował. A to z kolei był plan idealny. Obaj tego potrzebowali: Zach żeby porządnie wypocząć, a Mitch, bo ogarniała go senność po dragach. Tak, bez podtekstów, pójdą grzecznie spać i będzie im dobrze. Dostrzegł, że mężczyzna wyciągnął z kieszeni fajki chcąc oddać się swojemu rytuałowi, więc i Mitch wyciągnął w pośpiechu swoje, bo był miły i chciał użyczyć mu zapalniczki, a chował ją w na wpół pustej paczce obok papierosów. Tylko naprawdę tego nie przemyślał, bo obok zapalniczki miał też strzykawkę i działkę na później.
- Taaaak, jest cudownie - odparł z szerokim uśmiechem by zapewnić go, że naprawdę nie ma się o co martwić. No i podstawił mu tę zapalniczkę pod nos. I wszystko byłoby ok, gdyby w momencie wyciągania jej z paczki na mokry chodnik nie wypadła mała, związana w supełek foliowa torebeczka z białym proszkiem. Był tak skupiony na papierosie Zachariasa, że nawet tego nie zauważył.

Zacharias Montgomery
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
rezydent oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
28 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Pracoholik z przerośniętymi ambicjami; poważny człowiek na poważnym stanowisku. Unika problemów jak tylko może, ale problemy i tak znajdują go same.
- Charlotte? - powtórzył, lekko zdezorientowany, bo nie bardzo rozumiał, w czym leżał problem. Czyżby Mitchell dalej był zazdrosny? Ale przecież Zach wytłumaczył mu ostatnio, że ani on nie leci na swoją przełożoną, ani ona na niego. Nie miał natomiast pojęcia, jakie relacje Thompson i Hargreeves mieli w przeszłości, bo nie poruszali tego tematu w swoich rozmowach. No i nie wiedział, że Charlotte wie o Mitchu coś, o czym on sam nie miał jeszcze pojęcia.
Szczerze mówiąc, nie do końca usatysfakcjonowała go odpowiedź, którą usłyszał, choć pozornie nie było w niej przecież nic niepokojącego, wręcz przeciwnie. Póki co postanowił jednak zignorować czającą się z tyłu głowy niepewność, bo brał poprawkę na to, że przez zmęczenie może być nieco przewrażliwiony i wkręcać sobie rzeczy, które nie miały zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością.
- Nie wiem, czy wyzysk to dobre słowo, skoro Charlotte pracuje tyle samo co ja, albo nawet jeszcze więcej - stwierdził, zresztą zgodnie z prawdą, bo Hargreeves przecież też siedziała w szpitalu bez przerwy. No i to też nie tak, że ktokolwiek do czegokolwiek go zmuszał. Zach często zostawał tam po godzinach z własnej woli, bo nie potrafił tak po prostu sobie odpuścić, wiedząc, że jest potrzebny - jednocześnie jednak żałował, że doba nie jest trochę dłuższa, bo może wówczas wystarczyłoby mu czasu na odpoczynek i jakieś życie prywatne.
- Wiedział o czym? Mitch, serio, co się dzieje? - Zdawał sobie sprawę, że powtórzył to pytanie już któryś raz z kolei, ale naprawdę zaczynał się już mocno niepokoić, bo wydawało mu się, że chłopak trochę bredzi od rzeczy, a to nie mogło raczej oznaczać niczego dobrego. - Mówisz, że ucieczka do Afryki rozwiąże wszystkie problemy? - rzucił w odpowiedzi na jego żart - bo owszem, dokładnie tak to potraktował. Przeszło mu jednak przez myśl, że może to byłby całkiem dobry pomysł, wyjechać gdzieś razem, kiedy już pogoda przestanie tak bardzo dawać się we znaki. Chociaż na kilka dni i niekoniecznie od razu na inny kontynent, ale taka wspólna wycieczka z pewnością zrobiłaby dobrze im obu - no i mieliby w końcu czas tylko dla siebie, bez martwienia się absorbującą pracą Zachariasza i bez konieczności unikania ojca Mitcha, który jakimś cudem w dalszym ciągu nie miał pojęcia o orientacji syna.
- Naprawdę? Tak rzadko mam ostatnio czas na spotkania, a ty chcesz spać? - zaśmiał się w odpowiedzi, chociaż właściwie nie miałby nic przeciwko. Potrzebował snu, to nie ulegało wątpliwości, a kolejnej kawy nie miał zamiaru pić, bo już i tak przegiął dzisiaj z kofeiną. Swoją drogą, z papierosami też ostatnio przeginał, ale przecież nie mógł odmówić sobie wszystkiego, prawda? Zwłaszcza przed godzinną podróżą samochodem w tak niesprzyjających warunkach. Jak zwykle nie mógł znaleźć zapalniczki (nigdy nie pamiętał, czy wkładał ją do torby, czy do którejś z kieszeni), ale Mitch w międzyczasie wspaniałomyślnie zdążył podsunąć mu własną.
Tylko że niestety, on zauważył - kątem oka dostrzegł coś białego, wypadającego z pudełka w dłoni Thompsona, wprost na chodnik. Nim Mitch zdążył odpalić zapalniczkę, Zach pochylił się, by podnieść przedmiot z ziemi, a kiedy uświadomił sobie, na co właśnie patrzy, krew momentalnie odpłynęła mu z twarzy. W jednej sekundzie poczuł, że robi mu się słabo.
- Co to jest? - zapytał (przy okazji wypowiadania tych słów, niezapalony papieros wysunął się spomiędzy jego warg i spadł na mokry chodnik, na co Zach nawet nie zwrócił uwagi), choć tak naprawdę wcale pytać nie musiał. Bez problemu dodał sobie dwa do dwóch i wyciągnął odpowiednie wnioski. Jakaś jego część bardzo chciała wierzyć, że to okropne nieporozumienie i że Mitchell za chwilę wyjaśni mu to w jakiś sensowny sposób, rozsądek podpowiadał mu jednak, że tu nie ma już czego wyjaśniać. Dziwne zachowanie chłopaka w połączeniu z tym, co właśnie znalazł, sklejało mu się teraz w jedną, sensowną całość i chyba nie było tu już miejsca na żadne głupie wymówki i próby wykręcania się.
Już i tak by nie uwierzył.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
- Nie chcę, żeby mnie widziała - wyjaśnił. Po pierwsze dlatego, że ona znacznie szybciej ogarnęłaby, że jest totalnie nawalony, bo przecież nie aż tak dawno temu sam jej się przyznał, że znowu ćpa. A po drugie nie chciał, żeby widziała jak spoufala się z Montgomerym, co było trochę bez sensu, skoro wiesza mu się na szyi ledwie za drzwiami szpitala. No ale nie ogarniał, więc można mu to wybaczyć.
- Ona może - wzruszył ramionami. Charlotte była szefową Zacha, mogła sobie siedzieć w szpitalu i całą dobę, jeśli miała taką chęć, ale nie powinna zmuszać do tego swojego podwładnego. No dobra, może nie zmuszała, bo sam tego chciał, ale powinna być na tyle odpowiedzialna, by wygonić go do domu.
- No gdybym wiedział, że chcesz mi się odwdzięczyć... Ach, nie ważne - machnął ręką trochę zbyt energicznie, bo aż się zachwiał niebezpiecznie. Teraz i tak nie miało to już znaczenia. Przy kolejnym pytaniu znowu złapał zawieszkę gapiąc się bezmyślnie gdzieś w przestrzeń ponad ramieniem mężczyzny.
- Co? Do Afryki? - zapytał głupio, jakby zapomniał, ze przed sekundą sam to zaproponował. - Ucieknijmy - uśmiechnął się. No cóż gdyby nie obecna sytuacja, to wspólny wyjazd na weekend byłby wręcz idealnym rozwiązaniem ich problemu. Tyle, że Mitch miał chwilowo większy problem, który raczej prędko się nie rozwiąże. Bo w niedalekiej przyszłości na pewno wyjedzie, ale sam i raczej nie będzie to przyjemny wyjazd. Ale to jeszcze nie o tym.
- Chcę, żebyś się wyspał. Musisz się wyspać - powiedział stanowczo i z czułością przeczesał mu włosy palcami. Naprawdę się martwił, nawet teraz, gdy wciąż był przytłumiony. Poza tym czy to nie byłby idealny wieczór? Pojechaliby do niego, zjedliby coś pewnie, potem prysznic... może nawet wspólny, kto wie? Przytuliliby się w świeżej pościeli... No ale oczywiście Mitch musiał wszystko spieprzyć zanim tak naprawdę wszystko się zaczęło. A spieprzył koncertowo. Wszystko zadziało się niemal w zwolnionym tempie, a już najwolniej obracały się trybiki w jego zaćpanym łbie.
- Co? Nie wiem, co to... To nie moje - odparł szybko ten atak. I moooooże jakimś cudem Zacharias jeszcze mógłby uwierzyć i odpuścić, gdyby nie to, że w tej samej chwili, w której Mitch tak stanowczo wyparł się paczuszki, nie wyciągnąłby po nią ręki dając jednoznaczną odpowiedź, że to jednak należy do niego.

Zacharias Montgomery
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
rezydent oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
28 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Pracoholik z przerośniętymi ambicjami; poważny człowiek na poważnym stanowisku. Unika problemów jak tylko może, ale problemy i tak znajdują go same.
No właśnie, problem polegał na tym, że Zacharias nie czuł się jakkolwiek zmuszany do pracy i wcale nie trzeba było go zachęcać (zmuszać tym bardziej!), żeby brał dodatkowe zmiany - nawet, jeśli totalnie nie miał na to siły. Wyganianie do domu siłą z pewnością nic by tu nie dało; zresztą sytuacja pogodowa była przyczyną tylu wypadków, że nikomu pewnie nawet nie przyszło do głowy, żeby na siłę odsyłać do domu kogokolwiek z personelu. Zachowi oczywiście było to bardzo na rękę, bo odkąd tylko zaczął swoją karierę w szpitalu, deszczowa pora była dla niego idealną wręcz wymówką - powodem, na który można było z powodzeniem zrzucać swój niezdrowy pracoholizm.
Trochę nie nadążał za słowami Mitcha, ale zwalił to na własne przemęczenie, póki co jeszcze naiwnie wierząc, że może za dużo sobie dopowiada i że nie ma się czym przejmować.
- Dzięki, to miłe, że się martwisz - - powiedział, uśmiechając się delikatnie, bo mimo czającego się z tyłu głowy zaniepokojenia, mocno rozczuliła go ta troska. Nie licząc Ginny, już dawno nikt się o niego nie martwił i chyba podświadomie trochę mu tego brakowało, nawet, jeśli nie przyznałby się do tego na głos. - Skoro tak stawiasz sprawę, to możemy jechać i się wyspać - przystał na ten pomysł, gotowy wsiąść w samochód zaraz po rytualnej fajce...
...ale wszystko zdążyło posypać się w ułamku sekundy.
- Nie twoje? - powtórzył, takim tonem, jakby nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. - Mitchell, masz mnie za idiotę? - Nie mógł uwierzyć, że chłopak faktycznie sądził, iż zdoła sprzedać mu to mierne kłamstwo. Może, może gdyby nie te wszystkie niepokojące sygnały, które zdołał dziś zaobserwować w przeciągu tak krótkiej chwili, mógłby wysłuchać ewentualnej próby obrony i pozwolić Mitchowi jakoś to odkręcić... teraz jednak było już za późno. Nawet, gdyby bardzo chciał, w tej chwili nie potrafiłby uwierzyć w żadne jego wymówki - nie, kiedy chłopak tak otwarcie (choć może nie do końca świadomie) dawał mu do zrozumienia, że chce odzyskać swoją własność. Well, oddawanie mu tego było ostatnią rzeczą, którą Zachariasz miał zamiar w tej chwili robić.
- Od jak dawna...? - końcówka pytania ugrzęzła mu w gardle, ale była na tyle oczywista, że nawet nie próbował kończyć. Nie mieściło mu się w głowie, że niczego nie zauważył wcześniej... albo Mitch był cholernie dobry w ukrywaniu się ze swoim nałogiem, albo to Zacharias nie chciał niczego widzieć i do tej pory był ślepy na wszystkie symptomy, jeśli takie się pojawiały.
Jakkolwiek by nie było, czuł się w pewnym sensie oszukany. Pozwolił sobie mieć nadzieję, że może tym razem rzeczywiście uda mu się zbudować coś poważniejszego, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi zdawały się mówić, że powinien sobie odpuścić i skupić się na pracy zamiast bezskutecznie próbować gonić za szczęściem.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Martwił się. Naprawdę się martwił, nawet będąc w obecnym stanie był na tyle świadom, by chcieć zatroszczyć się o Zachariasa. Musiałby być na niezłym haju, by całkowicie o nim zapomnieć. Sam potrzebował takiego zapewnienia, że ktoś jest obok i się o niego troszczy, a niestety już dawno tego nie czuł. No niby ojciec był gdzieś obok, ale z jego strony nie czuł tego ciepła, które biło od Zachariasa.
- Nie moje - powtórzył niezwykle pewnym siebie tonem, a przynajmniej tak mu się wydawało.
- Co? Nie, no co ty, przestań - wywrócił oczyma. Czy miał go za idiotę? Oczywiście, że nie, ale przez jego zaburzoną percepcję wydawało mu się, że jego tłumaczenia były jak najbardziej logiczne i wiarygodne. Nie, nie były, ale w tej chwili nie był w stanie tego ocenić.
Od jak dawna ćpał? No cóż, gdyby Montgomery podwinął mu teraz rękawy bluzy, to z łatwością wywnioskowałby po śladach na jego rękach, że trochę to już trwało i zdecydowanie nie był to jednorazowy epizod. Może dodałby dwa do dwóch i wyliczył kiedy Mitch rzucił studia, to miałby odpowiedź na swoje pytanie. Trochę szkoda, że od tamtego nieudanego spotkania w Shadow zdecydowali się przystopować i nie poszli do łóżka. I znowu, może wtedy Zacharias wcześniej zauważyłby, że coś jest nie tak, gdyby w końcu pozbawił go bluzy, z którą niemal się nie rozstawał, mimo całkiem ciepłej pogody. Nie powinien się obwiniać, bo nie tylko on niczego nie zauważył.
- Ale co to za przesłuchanie, co? - zapytał mrużąc oczy i uśmiechnął się lekko zarzucając rękę na szyję mężczyzny. W dłoni wciąż ściskał paczkę fajek, więc nie mógł objąć go taj, jakby tego chciał. Drugą dłonią złapał Zacha za rękę i przesunął palami wzdłuż jego przedramienia do dłoni, w której ściskał zawiniętą w foliową kulkę paczuszkę hery.
- Jak chcesz, możemy pobawić się w sąd u Ciebie. Albo w policjanta i złodzieja. Będziesz mógł mnie przysłuchiwać. I skuć. Albo związać. Tylko proszę... oddaj mi to - spróbował rozluźnić mu palce. - Schowam w bezpiecznym miejscu. I oddam właścicielowi - dodał dalej uparcie twierdząc, że to nie jego.

Zacharias Montgomery
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
rezydent oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
28 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Pracoholik z przerośniętymi ambicjami; poważny człowiek na poważnym stanowisku. Unika problemów jak tylko może, ale problemy i tak znajdują go same.
Czysto teoretycznie wiedział, że jeśli Mitchell jest aktualnie pod wpływem to z całą pewnością nie myśli racjonalnie i ma w głowie zakrzywiony obraz rzeczywistości, jednak mimo to nie potrafił pozbyć się nieprzyjemnego wrażenia, że chłopak traktuje go skrajnie niepoważnie - co bolało tym bardziej, że jeszcze kilkanaście minut temu sądził, iż jest dokładnie na odwrót; że naprawdę zaczął coś dla Mitcha znaczyć. Fakt, że chłopak, mimo tak ewidentnych dowodów, nie potrafił szczerze i otwarcie się przyznać i zamiast tego uparcie brnął w swoje absurdalne wymówki, był niczym ostatni gwóźdź do trumny i ostatecznie utwierdził Zachariasza w przekonaniu, że ostatnie miesiące były jedynie piękną iluzją, która prysnęła właśnie niczym bańka mydlana.
- To nie jest żadne przesłuchanie. Zadałem proste pytanie, oczekuję równie prostej odpowiedzi - powiedział, za wszelką cenę starając się panować nad głosem i nie zdradzać zbyt mocno, jak wiele kosztuje go w tej chwili utrzymanie emocji na wodzy. Jeśli miał jeszcze cień nadziei, że może uda mu się wydobyć z chłopaka jakąś sensowną informację, to stracił go w momencie, kiedy Mitch, ni stąd ni z owąd wyjechał mu z propozycją zabawy w sąd i wiązanie, jednocześnie uwieszając mu się na szyi. Nie zaprotestował, ale również w żaden sposób tych czułości nie odwzajemnił; stał bez ruchu, nieco spięty, zastanawiając się, czy cała sytuacja może stać się jeszcze bardziej absurdalna, czy osiągnęli już szczyt.
- O nie, nie ma mowy. Na pewno nie pozwolę, żeby ktokolwiek się tym truł. - Nie wierzył oczywiście w bujdy o żadnym anonimowym właścicielu woreczka, ale nie miał zamiaru w tej chwili się o to spierać - nie, kiedy wiedział, że Mitchell i tak uparcie będzie się wszystkiego wypierał. Co więc zamierzał zrobić? Ano, rzecz równie głupią, której w przypływie emocji zupełnie nie przemyślał. Rozerwał palcami cienką folię, przez co cała zawartość woreczka natychmiast wysypała się do kałuży pod nogami Zacha. Mało go obchodziło, czy ktoś postronny to wszystko zauważył... najważniejsze, że pozbył się tego gówna i że Thompson nie będzie mógł go odzyskać.
- Chodź - zarządził, delikatnie wyswobadzając się z jego objęć i kierując się w stronę parkingu, do swojej czerwonej Mazdy. - Nie będę robił ci problemów, nigdzie nie doniosę. Podrzucę cię do domu - zakomunikował, absolutnie nie przyjmując odmowy. Nie zostawi go w Cairns, samego, naćpanego i w dodatku w samym środku deszczowego sezonu, ale o żadnym wspólnym wieczorze nie było już mowy... Zacharias nie był nawet pewien, czy jeszcze w ogóle będzie chciał mieć z Mitchem cokolwiek wspólnego. Na razie potrzebował pobyć sam, zebrać myśli i poważnie się zastanowić, czy ciągnięcie tego wszystkiego miało w ogóle jeszcze jakikolwiek sens, bo z minuty na minutę zaczynał coraz mocniej w to wątpić.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Ależ on naprawdę zaczynał dla Mitcha coś znaczyć! Naprawdę, naprawdę. Tylko, że w tej chwili dragi znaczyły dla niego znacznie więcej, na co nie do końca miał już wpływ. Znowu znalazł się w tym etapie, gdzie nie był w stanie przerwać ciągu, nawet gdyby bardzo tego chciał. A trochę chciał. Sam sobie jednak nie poradzi, a i o pomoc ciężko poprosić. To wszystko było zbyt skomplikowane. No pogubił się chłopak i potrzebował pomocy, a nie potępienia i odtrącenia.
- Ale po co drążysz? Czy to cos zmieni? - zapytał nieco zrezygnowanym tonem. Czy Zachowi robiło dużą różnicę, czy Mitchell ćpał tydzień, czy miesiąc? Chyba nie, bo i tak właśnie wyrobił sobie o nim nową opinię. Opinię ćpuna i oszusta. Nie łatwo będzie to zmienić, prawda?
- Jakie truł? Przestań gadać jak mój ojciec... - burknął. Gdyby był trzeźwy, to ten brak odwzajemnienia czułości sprawiłby mu przykrość, ale teraz tego nie dostrzegał, bo skupiał się na odzyskaniu swojej własności. Własności, która właśnie spektakularnie lądowała w kałuży. Gdy tylko Zacharias oswobodził się z jego objęć, ukazał mu ogrom tragedii. Aż krzyknął rwąc włosy z głowy a potem biedny padł na kolana w tę kałużę i zanurzył dłonie w wodzie chcąc dokonać niemożliwego. Miał gdzieś to, że ludzie się gapili. Miał gdzieś to, że jego ostatnie fajki również wylądowały w wodzie, gdy z wrażenia upuścił paczkę. Miał gdzieś to, że był mokry i właśnie zdradził się przed Zachariasem.
- Coś Ty najlepszego zrobił?! - jęknął rozpaczliwie próbując wyłowić palcami co się da. Bez najmniejszych szans, oczywiście, a gdy zdał sobie sprawę, że to przegrana walka pochylił się i w akcie desperacji zaczął siorbać wodę z tej cholernej kałuży. Dosłownie sięgnął dna.
Jeśli Zach chce odwieźć go do domu, będzie musiał użyć siły, bo w chwili obecnej nie zamierzał się z nim nigdzie wybierać. O ile oczywiście Montgomery nie zmienił teraz zdania, po tym całym cyrku, który Mitch właśnie odstawił.

Zacharias Montgomery
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
ODPOWIEDZ