radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Powiedzieć, że Tom był wkurwiony, to tak, jakby nic nie powiedzieć. Nie był już nawet wściekły. Gdy wrzucał młodszego brata do samochodu (nie, to nie żadne przekłamanie rzeczywistości; niemalże siłą wcisnął go na fotel pasażera, zapiął pasy i zamknął go w środku swoim "pikaczem", żeby Luke przypadkiem nie uciekł"), czuł już jedynie wkurwienie. Nie miał już siły na to, by złościć się na młodego Winfielda, bo to, co wydarzyło się poprzedniego dnia, przeważyło już wszystkie szale, jakie kiedykolwiek ten starszy byłby w stanie sobie wyobrazić. Nie miał też siły na to, by stanąć po jego stronie i znów bronić go przed starszyzną rodzinną. Nie dziś. Nie wczoraj. Nie w tym momencie.
Zdawał sobie sprawę z tego, że Luke ma problemy. A bo to mało razy ściągał go do domu, gdy ten gdzieś zabalował? Mało to razy usprawiedliwiał go przed rodzicami, dziadkami, ciotkami? Godził się z tym. Taka była rola starszego brata, prawda? Wszystko ma jednak swoje granice, a Luke zdecydowanie przekroczył wszelkie granice tolerancji Thomasa.
Dostał przepustkę. Miał fajną żonę. Nic dziwnego, że swoje pierwsze kroki skierował do Lorne Bay. Spotkał się z rodziną, zjedli dobrą kolację i wtedy... Wtedy objawił się on. Australijski Tony Montana. Cały na biało, a może raczej z białą substancja pod nosem. Nie dosłownie, w przenośni, ale to wystarczyło, by skutecznie zepsuć humor Toma. Nigdy nie aspirował do miana gwiazdy rodziny Winfield. Liczył tylko na to, że jego przepustka będzie fajną okazją do spotkania z rodzicami, rodzeństwem oraz bliskimi znajomymi. Tak było, bo wieczór układał się całkiem sympatycznie, aż pojawił się Luke. Rodzina robiła dobrą minę do złej gry, udawała, że nic się nie dzieje, ale gdy tylko goście poszli do domu, odbyła się właściwa rozmowa. Interwencja. Niemalże odgórnie zapadła decyzja o tym, że Luke musi udać się na pewien turnus (no, na odwyk), a Tom powinien być tym, który go tam odwiezie.
Chyba właśnie to wszystko, cała kompilacja zdarzeń z poprzedniego dnia oraz trudnego poranka, sprawiły, że Tom miał dziś wyjątkowo podły humor. Zdecydowanie inaczej zaplanował sobie ten czas i nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że jego brat mógłby odjebać taki numer. Że postanowi naćpać się akurat wtedy, kiedy on będzie na przepustce. Nie chodziło nawet o to, że Luke coś brał. Był dorosły. Mógł robić to, na co miał ochotę. Jeśli chciał skończyć w rynsztoku...
To Tom by go z niego wyciągnął. Był wkurwiony. Był bezsilny.
Był też jego bratem, więc zawiezie go na ten odwyk, nawet gdyby miał na wstępie dać mu w mordę, by Luke stracił przytomność i przespał całą drogę.
- Zamknij ryj i siedź na dupie. Jeśli się do mnie odezwiesz, to ci wpierdolę - zapowiedział, gdy ruszali spod rodzinnego domu. Oby udało im się dojechać w ciszy.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke też był wkurwiony. Na Toma, na starych, którzy najwyraźniej uznali że mają prawo kierować życiem dorosłego syna, ale też na siebie - że dał się w taki głupi sposób przyłapać w takim stanie, w jakim zaprezentował się wczoraj na rodzinnej imprezie. Nie pamiętał dokładnie przebiegu wczorajszego wieczoru, ale miał w głowie najważniejsze przebłyski - swoje pojawienie się po całym dniu dawania w gaz, zwrócenie na siebie oczu wszystkich zebranych gości, a następnie karczemną awanturę, podczas której rodzina zadecydowała, że albo Luke wypierdala w podskokach na odwyk, albo już nigdy ma nie pokazywać się w tym domu. Dzisiejszego poranka nie pozwolili mu nawet podjechać do swojego studenckiego mieszkania, jakie wynajmował z kumplem. Miał zabrać jedynie to, co akurat miał na stanie w rodzinnym domu, z czego był niezbyt zadowolony, bo przecież w mieszkaniu miał spore zapasy koksu, z którym przed dzisiejszą podróżą miał ochotę jeszcze się porządnie pożegnać.
Szczerze, w tym wszystkim nie myślał o tym, że zepsuł Tomowi jego szczególny dzień. Skupił się na swoim dramacie na tyle, że w ogóle nie przyszło mu do głowy jakim zawodem jest w tym momencie dla Toma. I że tak naprawdę wszyscy lepiej by na tym wyszli, jeśli Luke olałby rodzinną imprezę i nikt nie musiałby go oglądać w takim stanie. Żeby zademonstrować swoje niezadowolenie z tego, że praktycznie został wykopany z domu siłą, z nikim się nie pożegnał. Nie odezwał się ani słowem do ojca, matki, a nawet przez dłuższy czas do Toma, kiedy ten niemal siłą władował go do swojego samochodu. Był pieprzonym egoistą, który migiem zapomniał o tych wszystkich razach, kiedy Tom krył mu tyłek przed bliskimi oraz kiedy dbał o to, żeby młody wrócił do domu, a nie skończył w rowie naćpany, okradziony i pobity. Albo martwy.
- Ale odjebaliście wczoraj cyrk - odezwał się w końcu, wiercąc się na fotelu pasażera. Czuł, że naprawdę przydałaby mu się jeszcze wizyta w jego mieszkaniu, bo wszystko, co brał wczoraj zaczynało z niego schodzić. - Okej, przedwczoraj byłem na imprezie u znajomego i wziąłem jakieś gówno z niesprawdzonego źródła. Dlatego tak mnie zmiotło z wczoraj z planszy - kłamał. Co prawda był na tej imprezie, wziął jakiś shit, ale zgrabnie ominął tę część, w której wczoraj od rana raczył się swoimi zapasami, bo miał takiego kaca, że bez tego nie był w stanie doczołgać się do kibla.
- Kurwa, zniszczycie mi życie tym odwykiem, już na zawsze przylepicie mi łatkę ćpuna - warknął, czując że po czole zaczyna mu spływać strużka potu. Znowu zaczął wiercić się na fotelu. Oczywiście, że winy w tym wszystkim nie upatrywał w sobie, ale w całym swoim otoczeniu. To nie dragi, a czepialska rodzina go niszczyła i spowodowała, że był w tym miejscu w jakim obecnie się znajdował.
Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Typowo. Jak zwykle Luke skupił się na sobie i nie pomyślał nawet o tym, że swoim zachowaniem może spierdolić komuś humor. Tym razem padło na Thomasa, dla którego niańczenie młodszego brata było ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę. Chociaż nie. Poprawka. Ostatnią rzeczą było patrzenie na ten nadęty ryj młodszego Winfielda, który nawet teraz musiał ostentacyjnie manifestować swoje niezadowolenie.
- Kazałem ci się nie odzywać.
Niech Luke cieszy się, że zgodnie z wcześniejszą obietnicą, Tom po prostu mu nie wpierdolił. Uznał, że to bez sensu, że puszczanie kierownicy wcale nie musiało być dobrym pomysłem, gdy prowadziło się auto. Zresztą, ten debil zwany jego bratem już i tak powinien cieszyć się z tego, że nie udaje się na odwyk autobusem. A szkoda. Na nic więcej nie zasłużył.
- Z dupy cię zmiotło. Nie mam ochoty słuchać opowieści o twoich imprezach i przygłupich znajomych, rozumiesz? Ani trochę mnie to nie interesuje.
Kłamał. Gdyby ten temat w ogóle go nie ruszał, nie byłby teraz tak wściekły. Nie chodziło o zazdrość, nie chodziło również o to, że on był starszy i tego typu rozrywki niekoniecznie go bawiły. Nie powie tego na głos, ale martwił się o swojego brata. Przede wszystkim martwiło go to, że Luke tak beztrosko mówi o tym, że wziął jakiś niesprawdzony towar. Zero refleksji. Mógł wciągnąć wszystko, niebieską metę od Haisenberga wymieszaną z cementem, rycynę, sproszkowane kryształki potu spod pachy Wendy, trutkę na szczury, a on jak gdyby nic się nie stało po prostu pierdolił sobie coś pod nosem.
W końcu jednak naprawdę przesadził.
Tom z impetem wcisnął hamulec i gdy auto zaledwie się toczyło, zjechał na pobliską zatoczkę parkingową. Jeszcze mocniej zacisnął dłonie na kierownicy i z podobną siłą zacisnął własne wargi.
- Jesteś chujem, wiesz? Jesteś największym chujem, jakiego znam i gdyby nie to, że jesteś moim bratem, to kazałbym ci wypierdalać z mojego samochodu i nie obchodziłoby mnie to, czy doczołgasz się na jakiś przystanek, czy zdechniesz w najbliższym rowie. Nie masz prawa mówić, że którekolwiek z nas zniszczy ci życie, bo sam spierdalasz je sobie koncertowo.
Wbił w niego spojrzenie. Gdyby tylko wzrok mógł zabijać, młody Winfield leżałby teraz martwy.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Słysząc kolejne słowa brata Luke ostentacyjnie wywrócił oczami, a następnie zsunął się niżej w fotelu i wlepił wzrok w okno. Nawet nie starał się postawić na miejscu brata czy go zrozumieć - liczyło się tylko to, że w oczach młodszego Winfielda Thomas właśnie psuł mu plany na kolejne... w zasadzie Luke nawet nie wiedział, ile czasu przyjdzie mu tam spędzić. Miał nadzieję, że po tygodniu wszyscy tam na miejscu pokapują się, że trafił tam przez pomyłkę i nie powinno go tam być. Takie ośrodki były przecież przeznaczone dla ludzi, którzy mieli faktyczny problem z dragami, a nie dla kolesi którzy raz na jakiś czas lubili sobie coś wciągnąć dla podkręcenia dobrej zabawy.
- Nie są przygłupi tylko zabawni, w przeciwieństwie do ciebie i całej reszty tych nudziarzy - bąknął pod nosem, mając na myśli oczywiście całą resztę Winfieldów. No bo co oni mogli wiedzieć o dobrej zabawie? Raz na jakiś czas wyszli z domu, wow. A potem wracali do tych nudnych książek, zdobywali kolejne nie znaczące nic papierki. Albo wyjeżdżali na front, żeby potem stać się dumą rodziny i żeby reszta familii miała do kogo porównywać najmłodszego syna. Wiadomo, że w zestawieniu z tak mądrym rodzeństwem Luke zawsze wypadnie źle, nie był ani naukowcem, ani lekarzem, do wojska też go nie ciągnęło.
Kiedy Tom gwałtownie zahamował, Luke aż złapał się deski rozdzielczej, bojąc się że za chwilę rozwali sobie łeb albo wyleci przez szybę. Spojrzał ze złością na brata, wysłuchując jego pogadanki i marszcząc przy tym brwi.
- Nie prosiłem cię o to, żebyś robił za mojego taksówkarza! O nic cię nie prosiłem, więc po co się wpierdalasz w nie swoje sprawy - warknął. Nie był teraz sobą. Właściwie nie był sobą od bardzo dawna, ale wcześniej jakoś udawało mu się maskować przed rodziną. - Czemu się po prostu ode mnie nie odjebiecie? Tylko robicie jakieś pieprzone intwerwencje, Tom, ja o nic takiego was nie prosiłem. Nie chcę żadnej pomocy, to moje życie, kurwa - powtórzył, a następnie wypuścił głośno powietrze z ust. No i co mu pozostało? Ano uderzyć w dobrze znaną mu nutę - próbę wzbudzenia litości. Stosował ją na rodzeństwie zawsze, kiedy potrzebował hajsu czy noclegu.
- Myślisz, że łatwo być tym kurwa baranem pośród was? Nie jestem taki jak ty, Emma, i Billie. Nigdy nie będę, więc przestańcie na mnie wjeżdżać tylko po to, żeby samemu się lepiej ze sobą poczuć - dodał, pochylając się do przodu i chowając twarz w dłoniach. Po chwili, czując że powietrze w aucie naprawdę zaczyna gęstnieć i że zaczyna mieć problem ze złapaniem oddechu, uchylił lekko okno.
Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Tak. Oczywiście. Może jeszcze powinni odstawić go do domu i wynająć mu jakiegoś hammera wypełnionego alkoholem, koką i dziwkami, żeby zadośćuczynić mu za całe zło, jakiego doświadczył? O, może jeszcze Tom powinien zostać jego osobistym szoferem i wozić go po całym stanie?
Niedoczekanie.
- No, zabawni jak cholera - mruknął pod nosem. Nie wątpił w to, że po joinciku albo czymś mocniejszym człowiek może być zabawny, ale jego naprawdę to nie bawiło. Rzeczywiście, może nie był aż tak rozrywkowy jak młodszy brat, ale nie uważał tego za jakąś ujmę na honorze. Przeciwnie. W jakimś sensie czuł dumę z tego, że był "tym porządnym" synem i nigdy nie zawiódł swoich adopcyjnych rodziców. Pewne rzeczy robił dlatego, że musiał, że tak wypadało i tak trzeba było. Do tej puli zdecydowanie zaliczało się odstawienie młodszego brata do ośrodka odwykowego. Tego nie mógł zrobić nikt inny. To musiał być Tom.
- Jeszcze się pytasz? Niec nie przychodzi ci do głowy? Masz już tak mocno przeżarty mózg, że nic ci tam nie styka? - uniósł nawet dłoń, żeby wskazać na jego głowę. - Nie odjebiemy się, bo jesteśmy rodziną i wszyscy w tej rodzinie się o ciebie martwią. Nie dociera to do ciebie? - odezwał się po chwili. - Ty, a może wolisz swoją poprzednią rodzinę? Olejmy odwyk. Odwiozę cię do Perth, do twoich ćpuńskich starych. Może załapiemy się na jakieś jaranko z twoją starą?
Tylko z opowieści znał świat, w jakim dorastał mały Luke i zdecydowanie nie życzy mu powrotu do tamtej atmosfery, ale skoro w rodzinie Winfieldów było mu tak źle, to może chciałby jakoś się odadoptować i żyć sobie po swojemu? Proszę bardzo. Niech tylko młody zabuli za paliwo, a wtedy star(sz)y zawiezie go na drugi koniec kraju.
- Tak. Myślę, że akurat tobie łatwo jest być baranem. To rola twojego życia - odrobinkę nakłamał, bo nie miał go za barana. No, nie za tak wielkiego. - Jesteś idiotą, Luke. Żadne nas nigdy nie chciało, żeby upodabniał się do kogoś z nas. Powinieneś być sobą, a to... - zaczął kreślić kółka wokół sylwetki brata. - To jest gówno, a nie ty. Ale jeśli chcesz zostać ludzkim gównem, to ja nie będę ci w tym przeszkadzał. Rób co chcesz.
Skoro Luke miał w dupie swoją rodzinę... Niech tak będzie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke na pewno by nie pogardził. No, może być sam hammer z alkoholem i koksem, bo z usług dziwek to Luke akurat nigdy nie korzystał. Wystarczy, że zaprosiłby jakieś swoje koleżanki od kieliszka, podobny kaliber...
Swoich ziomków Luke tak naprawdę nie nazwałby swoimi przyjaciółmi. Nigdy nie rozmawiał z nimi szczerze na temat tego, co go boli. Owszem, zdarzały się pijackie rozmowy o sensie życia o 4 nad ranem, ale bardziej przypomnało to bełkot niż szczere podzielenie się swoimi najszczerszymi myslami i bolączkami. Niemniej jednak, w tamtym okresie życie dla młodszego Winfielda taki typ rozmów był wystarczający. Wolał nie zagłębiać się w to, co leżało mu na sercu, bo jeszcze dokopałby się do jakichś nieprzyjemnych rzeczy. A takich w jego głowie było naprawdę dużo.
Odepchnął dłoń brata, kiedy ten puknął w jego głowę, jednak puścił jego pytania mimo uszu.
- To se kupcie psa, będziecie mieli stworzenie do tej swojej opieki. Ja pierdolę, skąd wam się to bierze? Ten syndrom Matki Teresy - odwarknął pod nosem. A kiedy usłyszał kolejne słowa brata, na moment zamarł, zupełnie jakby był w szoku, że brat w ogóle ma czelność wyciągać teraz ten temat. - Spierdalaj, Tom. Spierdalaj - powtórzył wyraźnie wkurwiony. Tom zdecydowanie uderzył w słaby punkt młodszego brata. Luke postawił sobie niegdyś za punkt honoru, że nigdy nie stanie się taki jego biologiczni starzy. I tak też według niego było - on nie brał, bo musiał, tylko dlatego, że lubił. To według niego była zasadnicza różnica, która odróżniała jego - imprezowego gościa od ćpuna.
- A może to właśnie jestem ja? Nie pomyślałeś o tym, co? - rzucił gniewnie, mierząc brata ostrym wzrokiem. - Co, rozczarowany, że nie jestem braciszkiem, którego sobie wszyscy wymarzyliście? Najlepiej żebym też poszedł do woja, żeby ojciec i matka mogli sie puszyć przed znajomymi i resztą rodziny - odparł marszcząc brwi, a następnie otworzył drzwi auta, wyrzucając nogi na zewnątrz, czując że lada moment będzie miał zjazd na pełnej.
- Tom, musisz mnie zawieźć do mieszkania, błagam - wydusił po chwili, po wzięciu paru głębszych oddechów. Tylko jedna rzecz była w stanie postawić go teraz na nogi.
Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
- Jesteś debilem - w taki oto sposób skomentował sugestię brata związaną z zakupem zwierzaka. Takowym był w tej rodzinie Luke, no halo! Tom czuł się teraz mniej więcej tak, jakby wywoził go do jakiegoś psiego ośrodka tresury, ale był pewien, że specjaliści potrafiliby odpowiednio się nim zająć. Miej więcej na to samo liczył teraz, w drodze do ośrodka odwykowego; na to, że ktoś pomoże jego bratu chociaż odrobinę się ogarnąć, bo w to, że Luke wróci do domu całkowicie odmieniony, Thomas szczerze wątpił.
- Ty, a może wolałbyś z nią wciągać? Myślisz, że posypałaby mi koki na swój pępek?
Oczywiście, że wciąż go prowokował. Liczył na to, że w pewnym momencie brat zacznie myśleć logicznie i uzna, że faktycznie trochę ostatnio przegiął. Może i starszy Winfield trochę przesadzał, może nie powinien tego wszystkiego mówić, ale chciał nim potrząsnąć, chociaż wydawało się, że jeszcze kilkanaście minut temu był gotowy zerwać z nim wszelkie relacje. Jeszcze w niego wierzył. Odrobinkę mniej, niż jeszcze wczoraj, ale wierzył i dopóki będzie tliła się w nim chociaż iskra nadziei na to, że młodszy brat w końcu się ogarnie, będzie mu pomagał.
- Nie. To nie jesteś ty. Pewnie, jesteś kretynem, ale nie aż takim, żeby zaćpać się na śmierć i odrzucać rady ludzi, którym na tobie zależy. Twoi starzy mieli cię w dupie. Naprawę chcesz zachowywać się tak samo, jak oni? Chcesz mieć w dupie tych, którym naprawdę na tobie zależy?
W to akurat nigdy nie uwierzy. Jego brat nie był aż takim frajerem. Pewnie, mógł sobie ćpać na imprezach, mógł na nich pić, mógł sobie szaleć, bo takie są prawa młodości, ale Luke nie był już TAKI młody.
- Stary, a czy ktokolwiek wymagał od ciebie, żebyś robił karierę naukową, żebyś poszedł do wojska albo żebyś był kimś znanym? Wszyscy chcieliśmy od ciebie tylko jednego - żebyś żył jak normalny człowiek, a nie jakiś ćpun, ale nie, ty nie szanujesz niczego i jesteś gotowy wszystko spierdolić, bo nie myślisz o nikim innym, tylko o sobie.
Nie chodziło już nawet o niego (okej, wciąż jeszcze chodziło), bo Tom jakoś poradzi sobie z tym, że brat rozjebał mu święto, ale cała reszta...
- Nie - odparł krótko. Nawet nie zamierzał z nim o tym dyskutować.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke zawsze czuł się gorszy od reszty rodzeństwa, więc słowa Toma - wypowiedziane w nerwach czy nie - odebrał jedynie jako potwierdzenie swojej pozycji w rodzinie. Zawsze czuł się też inny, uważał że był problemem, który każdy starał się rozwiązać. Przez jakiś czas myślał nawet jako dziecko, że Winfieldowie specjalnie adptowali dziecko z takimi wyraźnymi problemami adaptacyjnymi, bo postawili sobie za punkt honoru odbyć taki projekt. Niestety, Luke ani trochę im w tym nie pomagał, a na wszelkie próby pomocy reagował jeszcze większym buntem. Także ośrodek odwykowy traktował obecnie jako jedną z form naprawiania problemu.
- Zamknij wreszcie mordę! - wywyczał w stronę brata, kiedy ten kontynuował opowieści o biologicznej starej Luke'a. Wiedział gdzie uderzyć, żeby sprowokowac młodszego brata. I tak, prowokowało to w Luke'u myśli, że nie, przeciez nie może skończyć jak biologiczni rodzice... ale obecnie nie miał w sobie na tyle siły, żeby podjąć walkę ze swoimi słabościami. Nie wiedział przecież, że ostateczny wstrząs był dopiero przed nim - kiedy zobaczy sztywne ciało swojej przyszłej dziewczyny w czarnym worku.
- Co ty pierdolisz, Tom? Jakie zaćpać na śmierć? POSZEDŁEM NA IMPREZĘ - przypomniał bratu, samemu juz nie wierząc w to, co mówi. - Nie porównuj mnie do nich, nigdy mnie do nich nie porównuj - powtórzył parokrotnie kiwając przecząco głową. Był wkurwiony - na siebie, że dał się przyłapać, na brata i starych, że to rozdmuchują i przypominają mu jakimś jest śmieciem... ale najbardziej kierowała nim właśnie ta wściekłość na ludzi, przez których - jego zdaniem - miał w genach tę potrzebę ćpania. Tak przynajmniej było mu wygodniej, życ z taką myślą.
- Nie umiem tego powstrzymać, Tom - przyznał po chwili, znacznie ciszej. Chyba pierwszy raz w życiu przyznał coś takiego na głos. Czuł się słaby, najchętniej cofnąłby to... ale za późno, słowo się rzekło, mleko rozlało. I takie rozlane mleko chociaż wytrzesz z blatu czy z podłogi i nikt nie zauważy, a kiepskiego stanu młodszego Winfielda niestety nie można było przeoczyć.
- Dobra, pojadę tam, zostanę ile trzeba, ale musisz mnie ten ostatni raz zawieźć do domu, proszę - mówił do brata, wciąż ciężko dysząc, mając nadzieję że Tom okaze mu odrobinę współczucia... bo naprawdę było z nim bardzo źle.
Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Problemem to on rzeczywiście był, ale stał się nim dopiero teraz, kiedy stanowczo odmawiał poddania się terapii. Wydawał się kompletnie nie zwracać uwagi na to, że powoli zbliżał się do tej niebezpiecznej granicy, której przekroczenie będzie równoznaczne z otrzymaniem biletu w jedną stronę. Taka podróż zdecydowanie nie była tym, czego Tom życzył bratu.
- Bo co? Dasz mi w ryj?
Tak, to było wyzwanie. Jeśli Luke chciał, żeby starszy Winfield się zamknął, musiał zmusić go do tego siłą, w przeciwnym razie Tom wciąż będzie gadał i nakłaniał go do tego, by w końcu pokazał, że jest Winfieldem, a nie jakimś dzieciakiem z ćpalni z ćpuńską matką która z tego miejsca pozdrawia wszystkich mieszkańców Lorne Bay. Winfieldowie walczą, nigdy się nie poddają i nawet jeśli czasem przydarzy im się jakiś upadek, to po prostu się po nim podnoszą i idą dalej. Właśnie tego chciał starszy brat naszego imprezowicza, żeby ten nieco się ogarnął, bo nie chodziło już nawet o to, że Luke zniszczył tak ważny dla niego moment, coś, na co mężczyzna czekał jakiś czas.
- Dlatego powinieneś porozmawiać z kimś, kto ci pomoże. Przecież nie jedziesz tam na stałe, nie? Nikt nie podrzuca cię do okna życia. Jeśli będzie naprawdę źle, to po ciebie przyjadę, ale powinieneś spędzić tam chociaż kilka dni.
Skoro brat był z nim szczery (pytanie tylko na ile była to prawdziwa szczerość, a nie tylko udawana), więc i on mówił szczerze. Nie zabierze go do mieszkania, co to, to nie. Odstawi go tam, gdzie ma odstawić, dopilnuje, żeby zamknęła się za nim brama, ale jeśli sprawy pójdą źle... Wolał już chyba brata ćpuna niż brata zniszczonego psychicznie siedzeniem w zamkniętym ośrodku.
- Stary, nie ma mowy. Nie po to ujechaliśmy już taki kawał drogi, żeby teraz zawracać.
Na to Tom zdecydowanie nie przystanie. Niech Luke dyszy, niech umiera, niech jęczy, ale od tego nie ma już powrotu.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke po prostu miał świadomość, że dobrowolne poddanie się terapii będzie niemal równoznaczne z przyznaniem głośno, że ma problem. A na to był zbyt upartym osłem. Plus naprawdę uważał, że tylko się dobrze bawił, pomimo tego że czasami ciężko mu było przejść rano do kibla bez przypudrowania nosa czymkolwiek, co znajdzie na stoliku nocnym. Życie w swojej bańce było dla niego po prostu wygodne, dużo wygodniejsze i o wiele bardziej komfortowe, niż przyznawanie się na głos do swoich słabości.
– Jak będzie trzeba, to dam – odparł, choć wcale nie brzmiało to tak, jakby mówił poważnie. Pod tym względem Tom i Luke byli typowymi braćmi – mogli sobie poskakać do gardeł i na siebie nawarczeć, ale koniec końców obaj byli dla siebie najbliższymi osobami. Nawet, jeśli Luke w tym momencie był przekonany, że nie ma siły na walkę ze swoimi skłonnościami i demonami. Nigdy by tego nie przyznał na głos, ale gdzieś w głębi przerażało go to, z jaką łatwością tracił kontrolę nad swoim życiem. I tak naprawdę najbardziej wkurwiony był na siebie, a starszy brat jedynie dostawał od niego rykoszetem.
– Serio po mnie przyjedziesz jak będzie chujowo? – spytał po chwili, zerkając niepewnie na brata. – To jak posadzenie mnie w pierdlu, Tom. Co jeśli mnie tam będą trzymali miesiącami? – był pełen obaw, ale jednocześnie czuł się totalnie bez sił żeby dalej walczyć ze starszym Winfieldem. Dlatego musiał przyjąć inną, nową taktykę – rozbudzenie w sobie nadziei, że naprawdę spędzi tam raptem parę dni, będzie miał darmowe żarcie i wygodne łóżka do odespania ostatnich… w zasadzie paru lat swojego życia, podczas których wyniszczał swój organizm do granic możliwości. A z myślą, że Tom przyjedzie po niego w każdej chwili, było mu jakoś lepiej.
– Jak wrócę, to to wciąż tam będzie – wysapał, wciąż próbując złapać głębszy oddech. Przez „to” miał na myśli całkiem spore zapasy pochowane w mieszkaniu. Jakieś resztki rozsądku kazały mu zasygnalizować to Tomowi, żeby ten być może zrobił tam porządki pod nieobecność Luke’a. – Zajmiesz się… mieszkaniem? – spytał po chwili niepewnie, mimo że wizja utraty sporej ilości towaru prawdę mówiąc bardziej go przerażała niż miała dać ulgę. Ale skoro już jechał na ten turnus wakacyjny, niech chociaż będzie on po coś.
Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
- Tylko bij mocno, bo jeśli wciąż będę stał na nogach, przyłożę ci dwa razy mocniej.
Zdecydowanie był na to gotowy. Oczywiście wszystko to miało być dla dobra jego brata, bo Tom mocno wierzył w to, że przynajmniej on musi być silny. Głęboko wierzył w to, że jest w stanie mu pomóc, ale pierwszą rzeczą, jaką należało zrobić, jaką Luke musiał zrobić, jest skierowanie się na odwyk.
- Przyjadę - przytaknął. - Ale musi być naprawdę źle. Nawet nie próbuj do mnie dzwonić już pierwszego dnia - bo wtedy starszy brat zdecydowanie powie, że ma to gdzieś i pierdoli takie jazdy. Młodszy z nich musi to wytrzymać. Musi spróbować. Musi pokazać wszystkim, że jest ponad to i nie ma nic wspólnego ze swoją biologiczną rodziną. Bo nie miał. Tom był pewien, że zadziała tu moc Winfieldów i wszystko jakoś się ułoży. Dlaczego miałoby być inaczej?
- Miesiącami to trzymaliby tam twoją matkę - wywrócił oczami. - To tylko kilka tygodni. Przynajmniej odpoczniesz sobie od spotkań z wujkiem Tedem - pozwolił sobie na żart. Obaj bracia doskonale wiedzieli, jak rubaszne poczucie humoru miewał starszy pan z wąsem. Dobrze, że byli facetami, bo mężczyzna przynajmniej nie sadzał sobie ich na kolanach. Za to Billie... Biedna. Po takiej traumie to ona powinna mieć problemy z narkotykami.
- "To"? Boże, Luke... - pokręcił głową. - Okej, wszystkim się zajmę. Mieszkaniem, "tym"... Ty skup się tylko na sobie.
Oczywiście tylko i wyłącznie w pozytywnym aspekcie. Niech brat zdrowieje.
Ostatecznie Tom wcale nie dał mu w ryj. Co więcej dalsza część podróży przebiegała już raczej w dość miłej atmosferze. Może to dlatego, że bracia raczej już się do siebie nie odzywali? Najwyraźniej powiedzieli sobie już wszystko, co mieli sobie do powiedzenia.
Czasem trzeba kimś potrząsnąć i na siłę zrobić coś dla czyjegoś dobra, by osiągnąć pozytywny efekt. Pytanie tylko jak będzie w ich przypadku.

/ zt Luke Winfield
ODPOWIEDZ