Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Chyba mamy gościa – stwierdziła na głos do Jello leżącej na przednim siedzeniu smerfowoza. Suczka od razu uniosła łepek, z uwagą spojrzała na swą panią i szybko uniosła się do siadu również dostrzegając stojący na podjeździe nieznajomy samochód. Spodziewała się, że do brata przyjechał stary kolega albo koleżanka. Nie miała nic przeciwko. Miał się czuć jak u siebie byleby nie zaglądał do jej sypialni, bo to jednak była strefa prywatna i na to samo mógł liczyć z jej strony. Mieli też dodatkową pomoc w formie Sue Ann, której Eve nigdy nie prosiła o gotowanie. Zatrudniła kobietę, żeby ta miała oko na ośrodek, kiedy ona sama wyjeżdżała na dłużej do pracy i zajmowała się wszelką formalnością papierologiczną. Nikt nie zmuszał jej do gotowania. Sama to robiła a Paxton już dawno przestała się kłócić o to, kto rządzi w ów domu, bo choć należał do niej to Sue Ann zdecydowanie była tutaj królową (której nikt nie podskoczy).
Zmarszczyła brwi, kiedy po wejściu do domu w pseudo salonie nikogo nie dostrzegła. Jello też nie wbiegła do środka, jakby czuła, że nikogo nowego w domu nie było, ale Eve nie zwróciła na to uwagi. Pomyślała, że suczka poszła na stronę i przy okazji pobawi się z Apollo, który też hasał po dużym podwórku kopiąc dziury w swoich ulubionych miejscach.
Przystanęła nasłuchując odgłosów z góry. Może Jeremy sprowadził do siebie jakąś panią i teraz dokazywali sobie w sypialni? To było możliwe, ale nic charakterystycznego nie dotarło do jej uszu.
- Dziwne – szepnęła pod nosem i poszła do kuchni z myślą o zaparzeniu sobie kawy. Miała dzisiaj sporo roboty. Musiała popracować z trzema psami i podszkolić Jello, z którą pracowały nad nową formą poszukiwawczą.
Słysząc kroki na schodach odczekała chwilę zanim rzuciła:
- Masz w sypialni gościa? – zapytała widząc brata i uśmiechnęła się cwanie, jakby Jer był największym spryciarzem w tak szybkim tempie znajdując sobie pannę. Z drugiej strony, może znał ją już wcześniej? Eve tak naprawdę niewiele wiedziała o jego prywatnym życiu. – Na podjeździe stoi samochód. Myślałam, że kogoś tu sprowadziłeś – wyjaśniła swoje poprzednie słowa, które okazały się nietrafione. – Kupiłeś sobie nowe auto? Porządne i dobrze, bo w tych terenach ciężko jeździ się zwykłymi osobówkami. – Musiała go pochwalić, ale był dorosły i na pewno wiedział co robił. Musiała wreszcie przestać traktować go jak młodego dzieciaka, którym był, kiedy oboje mieli tych naście lat. Wtedy dwa lata różnicy to sporo. Teraz, po trzydziestce, świadomość o życiu i świecie była na podobnym poziomie.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Ku swojemu zaskoczeniu Jeremy dość szybko ponownie zaaklimatyzował się w rodzinnym domu. Mimo początkowych obaw wcale nie czuł się tutaj jak intruz zajmujący jedynie gościnny pokój, tylko faktycznie miał to poczucie powrotu na stare śmieci. Nie do końca wiedział skąd mu się to wzięło, bo przecież przez lata nieobecności w Lorne Bay wcale nie odczuwał tęsknoty za tym miejscem. Może po prostu ostatnie tygodnie, jakie spędził głównie w trasie pomieszkując w aucie, sprawiły że zaczęło mu brakować swojego miejsca na ziemi? Zdecydowanie wolał przyjąć tę wersję, niż fakt że może się starzeje i najzwyczajniej w świecie podświadomie chciałby pewnej stabilizacji.
Dni mijały mu głównie na podróżach do Cairns, choć oficjalnie - bo taką wersję sprzedał Eve - załapał się do pracy w miejscowym porcie. Długie godziny nieobecności tłumaczył tym, że czasami robi też za prywatnego dostawczaka ze względu na dobrą stawkę kilometrówek. Z jednej strony czuł wyrzuty sumienia względem siostry - w końcu mimo wszystko przyjęła do z powrotem do domu (nawet, jeśli był to ich dom), wykazała się też zrozumieniem kiedy zaczął temat mordercy Isabelle ("zrozumienie", dobre sobie! Bo przecież to wcale nie tak, że praktycznie planowali wspólnie morderstwo). Miał jednak obawy związane z tym, że Eve zacznie namawiać go do uczciwej pracy, że będzie się bała że jej młodszy brat w końcu trafi do pierdla. Nie chciał słuchać morałów, zwłaszcza że ze swojego aktualnego zajęcia, czyli pracy dla handlarza bronią, miał po prostu dobrą kasę. Na tyle dobrą, że bez mrugnięcia okiem mógł zakupić nowe auto głównie dlatego, że na obecny samochód Eve sam nie mógł już patrzeć. Mógł jedynie domyślać się, jak bardzo siostra cierpi zmuszona się nim poruszać.
Kiedy usłyszał, że Eve wróciła do domu, ruszył po schodach na dół. - Nie, jestem całkiem sam - uśmiechnął się pod nosem słysząc jej komentarz o sprowadzeniu sobie laski. Tak się złożyło, że będąc w Cairns to on stał się goście w hotelowym pokoju brunetki poznanej w barze na dole. Do tego jednak wolał się nie przyznawać, bo wątpił że siostra chciałaby słuchać o jego seksualnych ekscesach.
- Od razu o tym pomyślałem, wiesz? Że w razie większej ulewy dom jest bliski odcięcia od cywilizacji i jeśli nie masz porządnego auta, dobrej terenówki, to przez parę dni możesz nie dostać się do miasta. Tym gównem, jakim się teraz poruszać, pewnie nie raz miałaś problemy z dojazdem nawet bez żadnego oberwania chmury - stwierdził chowając ręce w kieszeni i przyglądając się Eve. - W każdym razie dobrze wiedzieć, że ci się podoba. Jest twój - dodał po chwili, wyjmując z kieszeni spodni kluczyki do auta i rzucając je w kierunku siostry. Przez cały czas uśmiech nie schodził mu z twarzy - był przekonany, że Eve zareaguje w jeden możliwy sposób, a mianowicie zaraz doświadczy wybuchu jej euforii.
Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Prawie nie złapała kluczy rzuconych w jej kierunku. Była tak zszokowana słowami brata, że nie spodziewała się rzutu i za bardzo ją wmurowało, żeby mogła zgrabnie pochwycić jak się okazało jej własne klucze. Kiedyś z Jeremy’m często bawili się na podwórku. Wiek ani płeć nie grała roli. Eve nie była dziewczynką typu księżniczki, która bała się ubrudzić. Cholera, wychowali się na farmie, więc ciągle spędzali czas na podwórku. Szukali skarbów, bawili się w podchody, chowanego, policjantów i złodziei oraz grywali w kosza, piłkę nożną i rzucali do siebie piłkę baseballową. To ostatnie od małego nauczyło Eve chwytania, którym teraz ani trochę się nie popisała, a przecież nie była ciapą. Nie taką, która prawie traci równowagę aby coś złapać, co niestety teraz się stało. Z ledwością utrzymała pion a kluczyki od auta nie skończyły na podłodze.
- Co takiego? – Uznała, że się przesłyszała. Jeżdżenie starym smerfowozem pożyczonym od Sue Ann (której ów auto zalegało w garażu) było traumatyczne i choć starała się z tego śmiać, to będąc z nim sam na sam miała ochotę zrzucić samochód z urwiska. Nie dość, że nie wszystko było sprawne, nie mogła w nim przewieźć różnych rzeczy i musiała zrezygnować z tras z obawy, że tam nie dojedzie, to jeszcze nie czuła się w nim dobrze. Nie chodziło o jego wiek, przebieg i kiepskie zdrowie. Po prostu smerfowóz w żaden sposób nie reprezentował jej własnej osoby.
- Kupiłeś mi samochód? – Musiała dopytać, bo nadal nie wierzyła, nawet jeśli trzymała w rękach kluczyki do czegoś, do czego ciągnęło jej serce (oczywiście najpierw ciągnęło ją do Ever, a potem do psów i w trzeciej kolejności do samochodu), bo to był ten typ auta, który do niej przemawiał i z jakim czuła więź. – Ty tak na poważnie? Bo jeśli mnie wkręcasz to obiecuje, że w nocy wsadzę ci rękę do ciepłej wody. – I się biedak zsika, czego mu nie życzyła, ale musiała trochę pogrozić. Nie była gotowa na żarty zwłaszcza, że nowy samochód wiele by jej ułatwił. – Wiesz, że nie lubię prosić o pomoc a to.. bardzo mi pomoże. – Potrząsnęła kluczykami nadal nie wierząc w to co się działo. Nie musiała pytać brata, skąd wiedział o ów potrzebie. Widział kiedyś jakim autem jeździła Eve i że tylko takie nadawało się nie tylko do życia na farmie, ale także do jej pracy. – Wrr.. uściskałabym cię, ale nie wiem czy mi pozwolisz. – Najpierw pokazała zęby, a potem się uśmiechnęła i pomimo swych słów podeszła do brata, którego mocno objęła. – Dziękuję. – Bo nie powie mu, że nie było jej stać. Prędzej wkręci, że jeszcze nie uzbierała kasy niż przyzna do swojej sytuacji materialnej, na którą wpływ niestety miały dawne długi ojca (zaciągnięte u nieodpowiednich ludzi). Uwolniła brata z uścisku, bo oboje jeszcze do tego nie przywykli. – Obiecuje, że wszystko spłacę. Mogę ci oddawać co miesiąc albo dwa tygodnie. – Przeginała, bo możliwe, że nie wyrobi się finansowo, ale Jeremy to nie bank i chyba nie będzie jej ścigać za niespłacone raty.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
- Jestem śmiertelnie poważny. Samochód jest twój - zapewnił jeszcze raz, dając siostrze jeszcze chwilę na przetrawienie informacji o nowym pupilku. Widział, że nowy nabytek jej się podoba i czuł z tego powodu ogromną satysfakcję. - Twój obecny wóz godzi w moje poczucie estetyki, nie mogłem tutaj mieszkać codziennie widząc go na podjeździe - wzruszył od niechcenia ramionami, a z ust nie schodził mu uśmiech zadowolenia. Nie wiedział ani nie specjalnie wnikał w to, skąd Eve wytrzasnęła swój smerfowóz, więc prawdopodobnie trochę się przeliczy widząc, że auto należące do Sue Ann wciąż będzie obecne na terenie farmy. Oczywiście wobec przyszywanej ciotki nie miał na tyle pary, żeby tak bezpośrednio krytykować jej własność.
- Ooo... okej - skomentował krótko przypływ bliskości ze strony siostry. Odwzajemnił uścisk po krótkiej chwili, trochę tak jakby musiał sobie dopiero przypomnieć co to za uczucie ściskać kogoś z rodziny i jak się to właściwie robi. - Daj spokój, to drobiazg - powiedział pod nosem. - Ale obiecaj, że już nigdy nie będziemy o tym rozmawiać - dodał, lekko parskając śmiechem pod nosem, kiedy rodzeństwo ponownie się od siebie oderwało.
Jer nie wiedział o trudnej sytuacji materialnej Eve. Póki co to, co widział, to wyremontowana hala, sprawnie idący interes związany z tresurą psów oraz wielki dom utrzymany w dobrym stanie. Był przekonany, że przeszłość ojca i jego długi na dobre zostały oddzielone od teraźniejszości grubą krechą. Jedno jest pewne - gdyby Jeremy dowiedział się o wierzycielach ojca, którzy do tej pory niwelują spokój jego rodziny, młodszy Paxton pociągnąłby za odpowiednie sznurki. Może Eve - znając porywczość brata - właśnie z tego powodu wciąż trzymała to w tajemnicy przed nim?
- Nie, Eve, nie zrozumieliśmy się. Kupiłem ci to auto w prezencie. Prezent, pamiętasz jeszcze co to takiego? - ironicznie uniósł brew. - Nie chcę, żebyś mi je spłacała, nie ma takiej potrzeby i wiedz, że nie przyjmę od ciebie żadnej kasy. Temat zamknięty - oznajmił twardo, a następnie wyminął siostrę i jakby nigdy nic zaczął robić przegląd tego, co znajdowało się w lodówce i szafkach. - W przyszłym tygodniu będę musiał wyjechać na parę dni. Dłuższy kurs, dobrze płacą - oznajmił, nie wdając się w szczegóły. Gdyby to jednak zrobił, Eve dowiedziałaby się że z jednego takiego kursu był w stanie opłacić co najmniej jedną czwartą podarownego jej auta. Zlecenie, jakie otrzymał, polegało na przewozie całkiem sporego zamówienia do Brisbane. A im większe zamówienie, tym większą prowizję otrzymywał Paxton. Gra warta świeczki, ale również obarczona wysokim ryzykiem złapania przez tamtejszą straż przybrzeżną.
Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Lepiej też nikomu o tym nie mówmy, bo nie uwierzą – zaśmiała się trochę nerwowo, ale też szczerze rozbawiona z powodu ich problemów z rodzinną bliskością. Za dzieciaka byli inni. Eve starała się być dobrą starszą siostrą i zawsze wspierała młodsze rodzeństwo, ale po śmierci Isabelli wszystko się zmieniło. Każde z nich oddało się własnemu cierpieniu i nie dopuszczali do siebie nikogo innego. Tłumili emocje, czasami udawali, że nic się nie stało albo płakali po kątach z myślą, że nikt ich nie słyszał. To była tragedia Paxtonów; po tragedii, która im się przytrafiła, nie potrafili ze sobą rozmawiać i to kompletnie zrujnowało ich rodzinę.
Znów spojrzała na podarowane przez Jeremy’ego kluczyki i nagle poczuła się głupio, że sama nie umiała wszystkiego ogarnąć tak aby kupić sobie lepsze auto po nieszczęsnym wypadku. Bo tak, to był wypadek. Może i na początku miał być zamierzonym czynem, ale wszystko się zmieniło. Zatrzymała się, lecz kierowca autobusu akurat dostał zawału i pchnął ją ku nieuniknionemu. To był przedziwny zbieg okoliczności, o którym rozmawiała z terapeutą w ośrodku i choć nadal nie pojmowała, jakim cudem (albo prawem wszechświata) oba te zdarzenia zbiegły się w czasie, to wolała nie zagłębiać się w tę kwestię.
- Wiem co to prezent – odpowiedziała równie ironicznie. – ale w prezencie daje się kwiaty, bon podarunkowy albo pudełko czekoladek ze stacji. – Nie samochód, który kosztował znacznie więcej od wymienionych przez nią podarunków.
Zacisnęła wargi powstrzymując się przed kłótnią na temat spłaty. W duchu wiedziała, że spróbuje to zrobić i brat nie musiał o tym wiedzieć. Skonfrontuje się z nim jak już zbierze kasę i o ile uda jej się to zrobić. W tej chwili jednak nie miała złudzeń. Koszty utrzymania wszystkiego co stworzyła były zbyt wysokie i musiała też myśleć o tym, że skoro była w związku, to należało część pieniędzy przeznaczyć właśnie na to (żeby dobrze wyglądać, mieć za co zapłacić za kolację itp.).
- Dłuższy kurs – powtórzyła za nim chowając do kieszeni kluczyki od auta. Jeszcze będzie miała czas aby go obejrzeć i się nacieszyć. – Czy musisz go brać, żeby spłacić auto? – Musiała wiedzieć, czy przez ów zakup brat teraz nie będzie się zaharowywał na śmierć. – Co dokładnie oznacza „dłuższy kurs” przy połowie ryb? O ile to teraz robisz, bo jeszcze mnie nie oświeciłeś, czym tak właściwie teraz się zajmujesz. – Była tego ciekawa i jeszcze brzmiała na wyluzowaną, ale samo określenie „dłuższy kurs” nie dawało jej spokoju. Intuicja kazała jej drążyć temat i albo trafi na bubla albo na ścianę, za którą znajduje się cala okrutna prawda. – Śmiało. Mów. – Szturchnęła go ramieniem, kiedy wciąż czegoś szukał po szafkach. Szybko zorientowała się o co chodziło i mu to podała. – Przecież to chyba nic nielegalnego? I chyba nie kombinujesz niczego beze mnie w sprawie.. sam wiesz kogo? – Kwestię mordercy siostry mieli rozpracowywać razem. Nie było mowy o samowolce. Albo robią to razem albo wcale. Bez dyskusji.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Jeremy złączył palec wskazujący i kciuk i demonstracyjnie przejechał niewidzialnym suwakiem po ustach, by następnie zamknąć niewidzialną kłódkę i rzucić kluczyk za siebie. Młodszy Paxton uważał, że okazywanie uczuć było oznaką słabości, wzbraniał się przed tym uważając, że jeśli raz sobie na to pozwoli, to później nie pozbiera się już do kupy. Śmierć Isabelle zdecydowanie podzieliła na dwa etapy ich relacje rodzinne, ale też to, jakimi byli ludźmi. A może wcale tak nie było i niezależnie od okoliczności Jeremy i tak stałby się surowym i oschłym facetem?
- Pozostaje mi współczuć ci tego, jakich facetów i kobiety spotkałaś na swojej drodze - uniósł zaczepnie brew, kiedy Eve wymieniła podarunki mieszczące się dla niej pod hasłem "prezent". Zgrywał się, bo sam jednak nie należał do romantycznych typów i żadnej ze swoich partnerek (no dobra - kobiet aspirujących na jego partnerki, bo jako taką poważną dziewczynę miał w swoim życiu raptem jedną) nigdy nie obdarowywał drogimi prezentami. A już na pewno żadnej nigdy nie kupił samochodu, widać to miał zarezerwowane jedynie dla rodziny. Skoro jednak Eve dalej się nie upierała (nie wiedział w końcu o jej tajnym planie wepchnięcia mu do ręki tych pieniędzy), uznał że i z jej strony temat pozostaje zamknięty.
- Nie, auto jest już spłacone. Całkowicie - dodał, mając na myśli to że nie musiał brać na nie kredytu czy co gorsza jakiejś chwilówki z szalenie wysokim oprocentowaniem. Plusem było też to, że przynajmniej Eve nie będzie miała dodatkowo na głowie wierzycieli długu brata - ci od ojca powinni jej zdecydowanie wystarczyć.
Odchrząknął, zanim udzielił odpowiedzi na kolejne pytania siostry. Miał nadzieję, że Eve nie zacznie go o to wypytywać, teraz z kolei liczył na to że jego lakoniczne odpowiedzi całkiem mu wystarczą. Pożałował też tego, że przed chwilą przyznał się do tego, że auto kupił w całości za gotówkę - za bardzo zaszarżował.
- Wiesz, to co złowimy, musimy też sprzedać. Twój brat handluje zdechłymi rybami, tylko nie mów o tym dziewczynom z okolicy, bo nie brzmi to jak atrakcyjna fucha. Mów że jestem lekarzem albo prawnikiem - zaśmiał się gorzko, przystając w końcu przy oknie i opierając się tyłkiem o parapet. Ręce skrzyżował na wysokości klatki piersiowej, ale po chwili je opuścił, nie chcąc aby Eve uznała je za obronny gest. - I nie, nie jest to nic związanego z tym skurwielem, o ile nie wyłowimy go wcześniej z wody razem z rybkami. Ale by nam to ułatwiło życie, co? - uniósł brew, starając się brzmieć zabawnie i ukryć swój niepokój związany z podejmowaniem z Eve tematu swojej oficjalnej pracy. Specjalnie też zignorował pierwszą część jej pytania - o to, że przeciez nie robi nic nielegalnego. Eve na pewno wiedziała, że w przeszłości podejmował się różnych fuch, zazwyczaj na czarno. Co prawda nigdy do wszystkiego jej się nie przyznał, ale na pewno miała świadomość że często zadawał się z nieodpowiednimi ludźmi. Obecnie z kolei - dla ich wspólnego dobra i dobra ich rodzinnych relacji - postanowił stworzyć wokół siebie otoczkę gościa, który złapał się pierwszej lepszej pracy, może niezbyt ambitnej, ale za to dobrze płatnej. I legalnej. - Wiesz, nocowanie w aucie ma ten plus, że można zebrać sporo oszczędności - dodał, chcąc zakończyć temat jego nagłego zastrzyku forsy, który gdzieś tam nad nimi zawisnął.
Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Gdybyś był lekarzem albo prawnikiem to uwierzyłabym, że zarobiłeś na to auto. – Na pewno nie zamierzała plotkować o bracie, ale też nie uwierzyła mu, że dostał tyle gotówki za byle sprzedanie ryb. On nawet nimi nie śmierdział, a przecież każdy wiedział, że typowi poławiacze i na dodatek jeszcze sprzedawcy przesiąkali charakterystycznym zapachem. Eve ani razu go od niego nie czuła a na pewno zdążyli zobaczyć się przed jego codziennym prysznicem. Nie wierzyła w jego idealne wyczucie czasu i to, że akurat mył się zanim minie siostrę w korytarzu.
Nie umiała odpuścić. Była uparta i intuicja podpowiadała jej, że słusznie drążyła. Że coś wisiało w powietrzu i chciała wiedzieć co. Mogłaby użyć argumentu, że teraz brat mieszkał pod jej dachem, więc powinien powiedzieć jej prawdę, ale obawiała się jego reakcji. Tego, że zamiast wszystko wyznać to postanowi się wyprowadzić albo co gorsza znowu wyjechać. Dopiero co go odzyskała i choć wciąż nie czuli się pewnie w swoim towarzystwie, to oboje świadomie brnęli dalej. Zaczęli i warto było spróbować. Albo się uda albo obopólnie stwierdzą, że nic z tego nie będzie.
- I to bardzo. – Co za dziwne uczucie, a raczej ich brak przy rozmowie o możliwości śmierci drugiego człowieka. Samo to, że planowali zabójstwo było dziwne, a jednak przy tym również nie towarzyszyły emocje poza gniewem i ogromną chęcią zrobienia tego.
Czy było coś z nimi nie tak? Nie. Byli po prostu zdesperowani.
Desperacko poszukiwali sprawiedliwości.
- Czemu próbujesz mnie zbyć? – Każde jego słowo i próba zakończenia tematu sprawiała, że jeszcze bardziej chciała drążyć. Dostrzegła w Jeremym rosnącą frustrację i to jak w paru sekundach zmieniał pozycję, jakby nie mógł się zdecydować czy być bardziej pasywny czy agresywny. – Słuchaj, może przeginam. Mam problem z zaufaniem a my.. nadal się siebie uczymy. – Na nowo. – Możliwe, że mówisz prawdę. Że zarobiłeś tyle forsy na połowie ryb i oszczędzaniu w skarpecie w aucie, w co – jak sam słyszysz – ciężko uwierzyć. – Kiepsko to wszystko się prezentowało, ale dała bratu szansę. – Obiecujesz mi, że to prawda? – Że niczego przed nią nie ukrywał i nagle pod jego łóżkiem nie znajdzie cegły koksu albo do domu nie wpadnie jakiś gangster. Obie te rzeczy jakoś by przeżyła gdyby tylko o nich wiedziała a wolała, żeby to Jeremy o nich powiedział niż gdyby miała zostać zaskoczona. Wolała być gotowa na niektóre sytuacje, które mogą ją czekać w przyszłości, więc jeśli na terenie ich farmy pojawi się jakiś gacek z bronią to chciała o tym wiedzieć, żeby móc w porę wyciągnąć swój pistolet. - Pamiętaj, Jer. Nadal jesteśmy rodziną. Nie ważne, że przez ostatnie lata się nie widzieliśmy. Jestem po twojej stronie i liczę, że ty jesteś po mojej. - W cokolwiek oboje się wpakują powinni się wspierać. Tak przynajmniej zakładała Eve, którą od zawsze odznaczała ogromna lojalność.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Wiedział, że Eve jest cholernie spostrzegawcza i w końcu połączy wątki, z których utkał swoją ściemę, ale nie spodziewał się że nastąpi to tak szybko. A tu proszę, w zasadzie sam się jej nawet podstawił i wyglądało na to, że lada moment zapłaci za swoja butę. I raczej na nic zda się argument, że przecież chciał dobrze, chciał zrobić siostrze przyjemność i podkreślić swoim prezentem to, że zależy mu na dobrym nowym starcie. Miał nadzieję, że lekką zmiainą tematu na skurwiela, którego próbowali dorwać, ich rozmowa zejdzie na inny tor, ale niestety - nie docenił uporu siostry. Był na siebie zły, ale zdrugiej strony - czy gdyby wstrzymał się z zakupem miesiąc, dwa, to czy coś by to zmieniło? Wciąż wciskałby kity o swojej pracy, a Eve wciąż nie wierzyłaby mu, że dorobił się tak żeby kupic auto za gotówkę.
- Wcale nie próbuję cię zbyć, Eve - odparł cicho, a następnie w milczeniu wysłuchał jej kolejnych słów. Poczuł w klatce piersiowej nagły ucisk - nie był w stanie obiecać jej, że mówi prawdę. O ile mówiąc jej, że łowi ryby i od czasu do czasu robi za dostawcę, uważał że po prostu nie mówi jej całej prawdy - przez co miało to mniejszy ładunek kłamstwa. Bądź co bądź pracował na kutrze i faktycznie jeździł w teren, tyle że po to aby spotykać się z klientami.
- Kiedy nie było mnie w Lorne, chwytałem się naprawdę różnych prac, nie tylko połowu tych cholernych ryb. Trochę forsy sam pożyczałem i dostawałem zwroty z ładnym oprocentowaniem - właśnie przyznał się do bycia lichwiarzem, chociaż sam by się tak nieładnie nie nazwał. - No i przez lata wyrobiłem sobie sporo znajomości. Część z nich w Cairns, więc czasami tam jeżdżę na drobne zlecenia - przyznał w końcu, unikając jednak określenia tego, co dokładnie robił. Nie znał dyplomatycznego określenia na handel bronią. Półprawda była naprawdę dobrą forma prawdy. Wystarczającą.
Wypuścił głośno powietrze z ust słysząc deklarację Eve. Czuł się wobec niej jak skończony chuj. Doceniał bardzo jej otwartość i gotowość do usłyszenia prawdy, ale tez bał się, że siostra nie zrozumie tego, że jeśli raz wpadło się w to towarzystwo, w ten sposób zarobkowania, to ni chuja nie da się z tego wyjść tak łatwo. Nawet nie dlatego, że bałby się potencjalnej zemsty - po prostu za tym ryzykownym zajęciem szła spora kasa oraz poczucie, że jest w czymś dobry. I to wszystko najzwyczajniej w świecie uzależniało.
- Wiem, Eve, ale im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie. Boisz się? - spytał nagle, wykładając kawę na ławę. - O siebie, o dom? Że wplątałem się w coś i ty oberwiesz rykoszetem? - spojrzał na nią pytająco.
Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Drobne zlecenia – powtórzyła po bracie i chwilę przetwarzała jego słowa w głowie. – W porządku. – Na ten czas powinno jej to wystarczyć. Możliwe, że głębiej nie powinna wnikać, a jednak wolała wiedzieć wszystko o bracie aby być gotową na każdą ewentualność. Jednak wszystko po kolei, żeby przypadkiem wzajemnie nie przytłoczyli się faktami o swym życiu. Jak chociażby o tym, że Eve spotykała się z policjantką, co teraz uznała za kiepski moment na oświadczenie tego. Domyśliła się, że pod hasłem „drobne zlecenia” kryło się coś nielegalnego. Jeszcze nie wiedziała jak bardzo było to poważne, ale każda forma przestępstwa odstraszyłaby Jeremy’ego na wieść, że jego siostra spotykała się z funkcjonariuszką. To nie tak, że się wstydziła. Była dumna z tego, że wreszcie do jej durnego łba dotarło, co czuła do Everleigh. Obawiała się jednak, że brat uzna to za formę zdrady albo spanikuje, bo nie znał policjantki. Nie wiedział o niej tyle co Eve, która była nieco spokojniejsza w tej kwestii. Gdzieś w duchu czuła, że pomimo wykonywanego zawodu Ever nie zrobiłaby nic co by skrzywdziło Paxton i jej rodzinę. A przynajmniej chciała w to wierzyć.
- Nie gadaj głupot. – Nie bała się o siebie. – Jedyne o kogo się boję to o ciebie. – Że w razie kłopotów nie będzie o niczym wiedziała i w porę nie zareaguje. – Jeżeli muszę o czymś wiedzieć, to wolę zawczasu niż później. Nie lubię takich niespodzianek. – A tych negatywnych w życiu miała zbyt wiele. – Wiem, że spieprzyłam sprawę Jer. Po śmierci Isabelle cała nasza rodzina schrzaniła. Powinnam cię wspierać a zamiast tego zamknęliśmy się w sobie jak pierdoleni egoiści. Później było tylko gorzej, bo zaszczepiliśmy w sobie to chore „wolę nic nie mówić” jednocześnie tłumiąc w sobie uczucia i spójrz jak skończył nasz ojciec. Jak ja.. prawie skończyłam. – Nie oznaczało to, że terapia całkowicie ją zmieniła, ale się starała i chciała tego samego dla brata. Wreszcie o niego walczyła tak jak powinna zrobić to dawno temu. – Chce, żebyś wiedział, że możesz się przede mną otworzyć. Wiem, że to trudne. W tej kwestii jesteśmy tacy sami, ale jestem tutaj i zawsze cię wysłucham. Zawsze cię obronie. – Tak jak powinna i jak tego nie zrobiła w przypadku Isabelli. Chciała, żeby brat to wiedział. Że choć teraz miał pewne opory, to może w przyszłości wreszcie rozbije ten mur. Krok po kroku. Nie wszystko na raz, bo łatwo się spłoszyć i zamknąć jeszcze bardziej. – Chyba wreszcie odgrywanie starszej siostry nieźle mi idzie. – Kiedyś też była w tym niezła, ale po śmierci najmłodszej u każdego z nich coś się poprzestawiało i wszystko gruchnęło.
Uśmiechnęła się delikatnie zaparzając kawę, po którą przyszła do kuchni. To nie była trudna rozmowa, ale nie chciała aby oboje traktowali swoje życia jak coś przytłaczającego. Owszem, stało im się wiele złego, ale powinni skupić się na tym, co mogli zrobić teraz.
Przeszłość cię nie definiuje; tak powtarzał terapeuta i pewnie miał rację, choć trudno podobnie myślenie wprowadzić w życie.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Jeremy naprawdę był przekonany, że w ten sposób chroni siostrę. Może i był młodszym bratem, ale jednocześnie od śmierci ojca stał się jedynym mężczyzną w rodzinie. I choć nigdy nikt nie oczekiwał od niego, że przejmie rolę zmarłego staruszka, to Jer czuł jakiś wewnętrzny przymus zachowywania się jak głowa rodziny, od której wymaga się opieki nad tą teoretycznie słabszą płcią. Chociaż co do tego określenia, Eve zdecydowanie wymykała się tego typu stereotypom.
Co do nowiny o bliskiej relacji Eve i Ever, Jeremy zdecydowanie nie przyjąłby tego ze spokojem. I choć bardzo nie chciałby nigdy wpierdalać się w życie uczuciowe Eve, najprawdopodobniej błagałby ją, żeby jeszcze tysiąc razy przemyślała, czy ta znajomość na rację bytu w świetle tego, co planowali oraz tego, czym sam się zajmował. Bałby się, że siostra - niezaleznie od ilości zapewnień, że tak nie będzie - w końcu podzieliłaby sie tymi sekretami ze swoja dziewczyną. I nie wierzył, że ta byłaby na tyle wyrozumiała, żeby wspierać swoja drugą połówkę i jej brata w utrzymywaniu takiego sekretu.
Tak, dawkowanie sobie informacji zdecydowanie było dobrą taktyką.
- Daj spokój, Eve, byliśmy wtedy dzieciakami, co my mogliśmy wiedzieć o wspieraniu się w obliczu śmierci? Kurwa, nie naszą rolą było wtedy zajmowanie się ojcem czy matką, to była ich rola ogarnąć nas i nie ma się co oszukiwać, spierdolili na całej linii - wypuścił głośno powietrze z ust, będąc zły na samego siebie, że takie słowa padły z jego ust. O ile nie miał oporów, żeby o matce wypowiadac się źle (przecież wypominał jej to podczas ich spotkań), tak fatalnie czuł się wypowiadając na głos pretensje wobec zmarłego ojca. Bo choć bardzo starał się to ukrywać i nie mówic o tym na głos, jakaś jego cząstka nienawidziła ojca za to, co zrobił sobie i w konsekwencji - swoim dzieciakom. - Nie dasz rady obronić mnie przed wszystkim. Ani przed sobą samym - odparł, dając tym samym do zrozumienia, że jeśli coś się w jego życiu na amen spierdoli, absolutnie nie będzie to winą brakiem obecności Eve przy nim w tamtym momencie. - Obiecuję, że kiedyś wszystko ci opowiem. Ale póki co udawajmy proszę, że jestem zajebistym rybakiem, który przeżywa obecnie w pracy time of his life i mógł pozwolić sobie na kupno dobrego auta za gotówkę. Poudawajmy, jeszcze przez jakiś czas - spojrzał na nią niemal błagalnie, posyłając słaby uśmiech. Musiał zastanowić się, jak to rozegrać, ale też jak się zabezpieczyć na wypadek, gdyby Eve postawiła sobie za punkt honoru wyciągnięcie brata z szemranego środowiska. Zawsze miał jakiś plan, tym razem nie mogło być inaczej.
- Z dnia na dzień idzie ci coraz lepiej, aż poczułem stróżkę potu na karku - zaczepnie puścił jej oczko, obserwując uważnie jej kolejne ruchy. - Czyli co, to niebieskie gówno ląduje prosto na złomowisku, czy będziesz chciała komuś je opchnąć? - założył ręce na wysokości klatki piersiowej, nie spodziewając się, że ani pierwsza, ani druga opcja nie wchodzą w grę - chyba, że chcieliby zmierzyć się z gniewem Sue Ann.
Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Na ponownie wspomnienie o rodzicach, którzy na dodatek nie wykazali się w obliczu rodzinnej tragedii Eve pomyślała o czymś, o czym kiedyś dużo myślała a co wyrzuciła z głowy uznając, że lepiej się nie zadręczać. Była ciekawa, chociaż wiedziała, że to niczego nie zmieni w jej życiu. Być może mocniej zaboli, narodzą się w niej nowe żale i pretensje do rodzicielki, ale na pewno nie zmieni postrzegania o kobiecie, która ich zostawiła a jaka teraz..
- Czy ma rodzinę? – wypaliła nagle. Mogłaby sprawdzić to w Internecie, bo przecież ich mamuśka została słynną pisarką i na pewno było o niej sporo w mediach, ale Paxton jak ognia unikała interesowania się jej życiem. – Czy nasza pożal się boże matka ma nową rodzinę? – Skoro brat już wcześniej przyznał się do jako takiego kontaktu z rodzicielką, to na pewno coś o tym wiedział. Być może wyszła za mąż, urodziła nowe dzieci i je też zostawiła albo wiodła szczęśliwe życie z nową gromadką i psem. W przypadku tej kobiety samotność nie pocieszyłaby Eve, która uważałaby, że nawet w pojedynkę ich matka była super szczęśliwa ze swego życia wolnego od porzuconych dzieci. I tak i tak wyszła z całej sytuacji obronną ręką dokładając traum swym pociechom.
- Chciałabym – szepnęła cicho i opuściła spojrzenie opierając się o blat w kuchni. – Chciałabym abyśmy byli w stanie obronić siebie nawzajem. – W ten czy inny sposób. Nie ważne w jakiej sytuacji, niech będą do tego zdolni. W pojedynkę ten świat był syfiasty i chyba wreszcie Eve dojrzała do tego aby przyznać się, że potrzebowała brata. Że już miała dość stawiania ze światem w szranki sam na sam. Bez rodziny.
- W porządku. – Przytaknęła godząc się na jego prośbę. Nie mogła w nieskończoność ciągnąć go za język. Na pewno wróci do tego tematu, ale dzisiaj odpuści udając, że brat niczego przed nią nie ukrywał; był zajebistym rybakiem, który łowił złote ryby i sprzedawał je za krocie.
- Oszalałeś? – Szeroko otworzyła oczy, kiedy wspomniał o złomowaniu smerfowozu. – To historyczne auto należy do Sue Ann. Zabiłaby mnie, gdybym się go pozbyła. – Zaśmiała się, bo niebieskie autko miało wartość sentymentalną. – Odstawię go do niej. Może jeszcze się przyda. – To miał być żart i miała nadzieję, że brat doceni ten lekko czarny humor sugerujący możliwy kolejny wypadek Eve. Nie, to nie była zapowiedź kolejnego załamania i nieudanej próby samobójczej, acz mogło tak brzmieć.
Może któregoś dnia pójdziemy na kolację, a potem do baru pograć w darta albo bilard? – W taki sposób mogli odnawiać więzi, co na razie przez ostatnie dni szło im opornie choć mieszkali w jednym domu. – Może po pijaku wyciągnę z ciebie, co tak bardzo ukrywasz? – Bo sama przez brane leki pić nie będzie. – Żartuje. – Znów się krótko zaśmiała, bo już wyczuwała rosnącą panikę lub złość brata, który przecież zamknął temat i już nie chciał do niego wracać. Nie dzisiaj.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
– Naprawdę chcesz to wiedzieć? – uniósł pytająco brew i nie czekając na odpowiedź siostry, kontynuował. – Ma męża. Wyszła za niego jakiś rok, półtora roku po śmierci ojca. Zabawne, pewnie zrobiła to, żeby odreagować, a zawisł na niej kolejną dekadę – parsknął śmiechem pod nosem, starając się zachować luz mówiąc o tej sytuacji, choć tak naprawdę w środku nie czuł takiego dystansu. – Ale nie wiem tego od niej, tylko od tego jej absztyfikanta, jeździ z nią na wszystkie spotkania autorskie i bardzo chętnie opowiada randomowym ludziom historię tej pięknej miłości – dodał ironicznie. Jeremy dokładnie pamiętał ten dzień, kiedy stojąc obok nieznanego faceta nagle usłyszał, jak ten chwali się innemu widzowi, że ta kobieta jest jego żoną. Innym razem to Jer zagadał do gościa luźnym tekstem, że lubi jej książki – to wystarczyło, żeby uruchomić lawinę pieśni pochwalnych na cześć ex-pani-Paxton, od których masz ochotę pobiec w pobliskie krzaki i zwymiotować. – Ach, i bardzo żałuje, że Alex nie może mieć dzieci, ale ostatecznie nie zdecydowali się na adopcję – i zrzucił największą bombę. – Pizda – podsumował jeszcze swoją matkę. Skoro rzekomo bezpłodna matka nawciskała nowemu mężowi takich kitów, oczywistym było że na zawsze odcięła się od poprzedniego życia i nie ma wobec swoich dzieciaków żadnych wyrzutów sumienia.
Posłał Eve słaby uśmiech i lekko ścisnął jej dłoń. Jeszcze paręnaście dni temu był przekonany, że ich relacji nie da się odbudować, a tymczasem chyba po raz pierwszy od bardzo dawna zaczynał dostrzegać, że wreszcie ma w życiu kogoś, kto stanie za nim murem w każdej sytuacji. I nie zacznie osądzać, kiedy praktycznie wprost przyzna się, że jego praca to ściema. Abstrakcją było dla niego w tym momencie, że przeszli kiedyś te wszystkie siostrzano-braterskie kłótnie.
– Ja pierdolę, chcesz mi powiedzieć, że ten grat będzie nas prześladował jeszcze przez lata? – złapał się za głowę, kiwając nią na boki jakby nie chciał dopuścić do siebie tej myśli. – W takim razie, jeśli będziesz chciała się jeszcze kiedyś porozbijać, zrób to w nim - puścił siostrze oczko, oczywiście nie mogąc nie docenić jej żartu. Na jej propozycję przytaknął lekko głową, bo choć sam nie wpadł na taki rodzaj zacieśniania więzi (jego życie towarzyskie w ostatnich latach – delikatnie mówiąc – kulało i nie dbał za bardzo o dbanie o znajomości poza pracą), to pomysł Eve spodobał mu się.
– Albooo zapadniesz się pod ziemię, kiedy po pijaku postanowię zostać królem parkietu albo samozwańczym Presley’em na karaoke – uniósł zaczepnie brew, umyślnie zmieniając niego tor rozmowy, nie chcąc brnąć znowu w te newralgiczne tematy. I tak uważał, że za bardzo dzisiaj poleciał z tą otwartością. Ale cóż, nie cofnie już tego, co zostało powiedziane, mógł jedynie zastanowić się jak dawkować Eve kolejne newsy ze swojego życie - i tego obecnego, i przeszłego. – Mnie tutaj pewnie mało kto jeszcze pamięta, ale za to ciebie na pewno każdy kojarzy. Nie omieszkam więc wtedy krzyczeć, że przyszedłem z tobą – dodał spoglądając na Eve. – To byłby chyba pierwszy raz, kiedy gdzieś byśmy razem wyszli – zauważył po chwili.
Eve Paxton
ODPOWIEDZ