gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Jeremy nie miał pojęcia, na jak długo zatrzyma się tym razem w Lorne Bay. Tak do końca nie było to zależne od niego - bo choć Eve zgodziła się, żeby tymczasowo zatrzymał się w ich domu rodzinnym, tak wiele zależało jednak od tego, czy Lorne Bay okaże się dobrym miejscem na wyszukiwanie kolejnych kroków w stronę odnlezienia mordercy ich młodszej siostry. Na ten moment trop urywał się w okolicach parku narodowego Wooroonooran. I choć Jer nie czekał na cud, a zamierzał aktywnie działać, wystarczyła wzmianka o kolejnym zaginięciu i morderstwie dziewczynki wchodzącej w okres dojrzewania w jakimkolwiek innym miejscu, by Jeremy ponownie rzucił wszystko i rzucił się w wir poszukiwań. Z drugiej strony - był kurewsko zmęczony. Zmęczony tym pościgiem wyglądającym jak gonitwa za własnym ogonem, zmęczony swoją przeszłością, zmęczony spaniem w niewygodnym mustangu. Nigdy nie spodziewałby się, że kiedykolwiek w swoim życiu poczuje chęć stabilizacji.
W każdym razie, jednym z tych stabilniejszych elementów w jego życiu zdecydowanie była znajomość z Blake. Choć początkowo wydawało im się, że połączył ich jedynie przelotny romans, ku zaskoczeniu Jera (i być może także i Blake), krok po kroku stawali się sobie coraz bliźsi. Paxton miał w swoim życiu niewiele osób, które mógłby nazwać przyjaciółmi, ale ze względu na jego przeszłość z Blake i nawiązanie tej znajomości w bagnie, w którym się oboje wówczas znajdowali, zdecydowanie mógł określić tym mianem Hargrove. Nic więc dziwnego, że była jedną z pierwszych osób - w zasadzie drugą, zaraz po Eve - do której odezwał się po przyjeździe.
Na miejsce spotkania zaproponował pobliską plażę. Nie chciał spotykać się w żadnym barze i to nie ze względu na przeszłość Blake, ale też na swoją - za bardzo kojarzyły mu się z miejscami, w których sam kiedyś pracował. Na miejscu pojawił się pierwszy, wypalił papierosa i kiedy zbierał się do jego zgaszenia, kątem oka dostrzegł zbliżającą się do niego brunetkę.
- Cześć, Blake - rzucił, mocno uścisnął dając jej również buziaka na powitanie, po czym dokładnie jej się przyjrzał. - Cholera, nic się nie zmieniłaś od ostatniego spotkania. Jeśli nie sprzedałaś duszy diabłu, to nie mam pojęcia jak to robisz - skomentował zgodnie z prawdą. Sam po sobie widział codziennie w lustrze, że ostatnie lata życia odbiły się na jego twarzy - wyglądała na coraz bardziej zmęczoną, pojawiały się na niej pierwsze oznaki starzenia, przez co nabierała bardziej surowego wyrazu. - Lata mijają, a my znowy tutaj, huh? - stwierdził chowając ręce do kieszeni bluzy, mając na myśli to że niegdyś było to ich stałe miejsce spotkań.
Blake Hargrove
Strażak — Lorne Bay Fire Station
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak. Księgowa dla znajomych. Wolontariusz w schronisku. Dwa lata temu zbyt zabawowa - dzisiaj przeciwnie.
  • #21
Na palcach jednej ręki mogła zliczyć osoby, które ją znały i jednocześnie miały świadomość tego przez co przechodziła parę lat temu. Oczywiście najwięcej wiedziały osoby jej najbliższe - jak brat i najlepsza przyjaciółka Autumn - ale był też taki jeden wyjątek jakim był właśnie Jeremy. Może nie stali się bratnimi duszami, ale też nigdy nieznajomymi nie zostali po swoich zbliżeniach. Naprawdę go polubiła i mogła przyjacielem nazywać. Na tyle, że zawsze jej było szkoda jak wyjeżdżał, ale wiedziała, że znowu do miasteczka wpadnie za jakiś czas. I zawsze tak było. Przy czym każde z nich miało swoje życia, które płynęły dalej, więc za każdym razem jak się widzieli to mieli trochę do nadrobienia. I za każdym razem miała nadzieję, że u niego będzie o wiele lepiej niż ostatnio - niezależnie od tego jak dobrze czy źle bywało wcześniej. Nic dziwnego, że ucieszyła się kiedy ponownie zawitał w te strony i zaproponował spotkanie - a spróbowałby nie!
Już z daleka go zauważyła. Co prawda wydawało się, że troszkę się zmienił, ale wciąż uważała go za niezwykle przystojnego. Zabawne, że zawsze był w jej typie, a jednak podobała jej się relacją jaką mieli zarówno wcześniej, jak i teraz. Notabene był chyba jedyną osobą, która jej nie potraktowała okropnie swego czasu, do którego niechętnie wracała. Jak widać specjalne miejsce w serduszku dla niego posiadała.
- Dobrze Cię znowu widzieć, Jeremy - przywitanie przyjęła z radością i uścisk naturalnie odwzajemniła mocno. - Komplemenciarz co? Jak już to zasługa skakania do płonących budynków - choć sama nie uważała się za wiecznie młodą i była pewna, że w jakiś sposób się zmieniła. Z drugiej strony miała teraz wymagającą pracę i musiała w formie być. A noszenie całego sprzętu i praca w ochronnym mundurze przy temperaturze jeszcze Australijskiej to swoje robi. Mooooże, więc coś tam z tego było, ale nie żeby o tym myślała! W pracy była mimo wszystko profesjonalistką. - A Tobie przydałoby się więcej snu. Jet Lag? Daleko byłeś? Choć nie przeczę, że dalej jesteś w niezłej formie - i musiała go dziabnąć palcem w żebra, ale to robiła niemal przy każdym ich "pierwszym" spotkaniu co by mieć pewność, że się nie rozpadnie, o. Oczywiście kiedy pozwalali sobie na więcej - że tak to ujmę - to i "macanki-przywitanki" wyglądały też inaczej, ale teraz była grzeczniejsza. Poza tym miała kogoś w głowie - wizerunkowo zupełne przeciwieństwo Jeremy'ego. No, ale już kiedyś uznała, że nie ogarnia swoich emocji, więc cóż... Dzisiaj cieszyła się z powrotu przyjaciela do miasta. - Powiedziałabym, że najwyższy czas. Na długo zostajesz? - osobiście liczyła, że uda im się spędzić więcej czasu niż tylko dzisiaj zanim ponownie Paxton będzie chciał wyjechać. Ale jak nie to będą musieli dzisiaj noc zarwać by nadrobić wspólny czas.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Jeremy nigdy nie był oceniającym typem człowieka. Sam swojego czasu notorycznie wpadał w różnego rodzaju tarapaty, niejednokrotnie ocierając się nawet o kryminał. I choć nie o wszystkim mówił nawet tym, których mógł nazwać przyjaciółmi, tak wiedział że Blake byłaby ostatnią osobą, która mogłaby go za coś skrytykować. Dlatego też z jego strony działało to podobnie - poznał Blake w jej życiowym dołku, ale nigdy nie postrzegał jej przez jego pryzmat. Ta nić porozumienia, jaka na samym początku się między nimi wytworzyła, pozwoliła ewoluować tej znajomości w coś naprawdę mocnego. Choć zazwyczaj znajomości rozpoczęte przez łóżko raczej rzadko miały swoją kontynuację w taki właśnie sposób.
- Muszę tego popróbować - odparł rozbawiony, choć nie do końca widział siebie w roli takiego bohatera. Bliżej było mu niestety do roli bad guya, a przynajmniej on tak to widział. No ale cóż, komplemenciarz, nie komplemenciarz - Blake w jego oczach od zawsze była atrakcyjną kobietą, więc nie to, że był tylko miły! Wszystko mówił szczerze i wiedział też, że byli już na takiej stopie relacji, że jego "uwagi" tego typu nie wywołają w Blake poczucia cringe'u. - Nie, żadnych jet lagów. Nie byłem aż tak daleko, właściwie nie opuściłem wschodniego wybrzeża - odparł spoglądając na to jak Blake tyka go w żebra. Lubił w niej ten kumpelski vibe. - Wiesz, z wiekiem człowiek dba o formie bardziej po to, żeby się nie rozpaść, a jakiś przyrost mięśni to tylko efekt uboczny - dodał przytakując sobie z przekonaniem głową. - Ale ze snem masz rację, ostatnie noce przed powrotem spałem w swoim aucie na randomowych parkingach, więc teraz ciężko przyzwyczaić mi się z powrotem do łóżka - wzruszył ramionami, lekceważąc trochę fakt, że właśnie trochę przyznał się głośno do tego, że przez jakiś czas był bezdomny.
- Sam nie wiem. Póki co zatrzymałem się w naszym rodzinnym domu, Eve na szczęście nie miała nic przeciwko - stwierdził pakując dłonie do kieszeni spodni i skinął głową w stronę plaży na znak, że mogą ruszyć w tamtym kierunku. Co do Eve, Blake wiedziała pewnie że relacje między rodzeństwem bywały różne. Mieli oni swoje gorsze momenty i mnóstwo scysji, ale jednocześnie oboje mieli świadomość, że na świecie mieli tylko siebie. O ich matce nie było mowy, bo ta porzuciła rodzinę niedługo po śmierci najmłodszej córki. - Jeśli zostanę na dłużej, niewykluczone że kupię jedną z łodzi w Sapphire River. Myślisz, że pasowałby do mnie vibe rybaka? - spytał z iskierką w oku, wyjmując ręce z kieszeni i rozkładając ramiona przed Blake, jakby robił jej właśnie prezentację swojej sylwestki w jakimś castingu na poławiaczy ryb.
Blake Hargrove
Strażak — Lorne Bay Fire Station
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak. Księgowa dla znajomych. Wolontariusz w schronisku. Dwa lata temu zbyt zabawowa - dzisiaj przeciwnie.
Czasem też się dziwiła tej relacji. Raczej nie utrzymywała kontaktów z tamtego okresu bo wiedziała, że większość oczekiwałaby tej rozrywkowej Blake, która nie baczy na procenty, ryzyko, itp. A ona zmieniła się bardzo od tamtego czasu, więc miło było wciąż utrzymywać kontakt z Paxtonem, który jako jeden z nielicznych - jak nie jedyny - poznał ją właśnie jako zabawową, ale i ta obecna dzisiaj tutaj mu nie przeszkadzała.
- Nie polecam. Już widzę te nagłówki "pani strażak zachęca obywateli do skakania w ogień" - oczywiście przede wszystkim to by się nim martwiła, ale znali się na tyle, że mogli sobie pożartować w taki sposób. Nie mniej lepiej by nie robił z siebie bohatera bo to jednak niebezpieczne zajęcie i trzeba się wykwalifikować odpowiednio - z jeszcze bardziej odpowiednim sprzętem, o. I tak. Zdecydowanie nie uważała komplementów Jeremy'ego za coś złego. Nawet je lubiła. Miło tak usłyszeć, że jednak czas nie był dla niej taki okropny. - Randomowych parkingach? - ciężko żeby coś takiego uszło jej uwadze. Nie wiedziała o tym wcześniej, więc i się nieco zmartwiła! Miała by świadomość czegoś takiego to by mu chętnie pomogła - nawet jakby oznaczało to wzięcie urlopu co by przejechać pół kraju. - Życie w drodze musi być ciężkie, ale wiesz, że w razie czego zawsze masz u mnie wolne łóżko? Osobne w pokoju gościnnym - dodała bo zważywszy na ich przeszłość to tak jak i w tym aspekcie mogli sobie pożartować, tak w sumie dobrze podkreślić, że zapraszała go bez podtekstów. Oczywiście miała nadzieję, że już było lepiej skoro się przyzwyczaja do spania w łóżku, no ale gdyby coś to miała u siebie miejsce. Wszak mieszkała sama, więc serio nigdy nie byłoby to dla niej problemem.
- Dobry początek. Jesteś jej bratem, więc pewnie i jej miło jest w końcu Cię mieć na oku - przynajmniej na jakiś czas skoro nie wiedziało się ile to potrwa. Przy okazji przyjęła propozycję spaceru rzecz jasna, więc niespiesznie ruszyli kroku. Ach, dom... kiedy to ona w swoim rodzinnym była ostatnio? Dziesięć lat temu? Dwanaście? Coś koło tego. Ona niestety nie miała luksusu w powrocie tam skoro rodzice się jej wyparli, ale była przekonana - miała nadzieję - że sytuacja między Jeremy'm, a Eve jest o wiele lepsza. Różnie w rodzeństwie bywało, ale mieszkanie razem to dobry znak. - Wooow rybaka? Hmmmm Jeremy rybak - skoro już ręce rozłożył to musiała pokazać, że traktuje to serio i baczenie mu się przyglądnęła. - Nie wiem do końca czy rybaka, ale łódź mogłaby pasować. Jak komuś złamiesz serce lub zaleziesz za skórę to wystarczy wtedy "przeparkować domek" i jesteś bezpieczny - w sumie nawet ciekawa opcja. Ona osobiście wolała jednak mieszkać na lądzie, ale nie mogła powiedzieć, że "ruszanie" domem nie byłoby wygodną opcją. - Potrafisz łowić właściwie? - skoro już padła opcja rybaka to było to logiczne pytanie! Nigdy razem nie łowili... ona w zasadzie nigdy nie łowiła, więc no, ciekawa była.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Westchnął, kiedy Blake podjęła temat parkingów. Jasne, sam świadomie o tym powiedział, ale nie była to historia z serii tych miłych. Jakby nie było - przecież niemal otarł się wtedy o bezdomność.
- Przez to, że ciągle byłem w trasie, stwierdziłem że nie opłaca mi się niczego wynajmować. A mój ford, choć stary i zdecydowanie potrzebujący przeglądu, świetnie się spisywał jako łóżko - odparł z lekkim rozbawieniem, bo choć nie mówił o miłych i przyjemnych rzeczach, to jednak te smaczki z jego życia nosiły pewne znamiona absurdu. - Zacna oferta, godna przemyślenia. Moje lędźwie lubią to - zerknął na nią z lekkim uśmiechem, mrużąc oczy. Wiedział, że propozycja Blake była wyrazem przyjaźni, więc nie doszukiwał się tu zaproszenia na seks. Nawet jeśli by takim nie pogardził, bo przecież tak jak sam stwierdził, Blake była atrakcyjną kobietą. Ale zdawał sobie sprawę z tego, że dla Blake tamten etap ich znajomości mógł być już zakończony na amen. Nie wiedział też przecież, czy Blake się z kimś spotyka. Może nawet była obecnie w kimś zakochana?
- Eve na szczęście nie jest z tych kontrolujących starszych sióstr. Ale faktycznie, chyba nawet się ucieszyła, kiedy mnie zobaczyła. Chociaż na początku nic na to nie wskazywało - dodał, przypominając sobie spotkanie z Eve po parunastu miesiącach bez kontaktu. Jer przyznał się wtedy siostrze do utrzymywania sporadycznego kontaktu z ich matką, która dla Eve była martwa po tym jak zostawiła ich rodzinę. W rozmowie rodzeństwa przewinął się również wątek załatwienia faceta, który kilkanaście lat temu porwał i zamordował ich młodszą siostrę, ale o tym Paxton wolał nie mówić głośno, mimo że miał do Blake pełne zaufanie.
- Albo kiedy to mi ktoś złamie serce - zauważył unosząc lekko brew, po czym roześmiał się. - Eve ostatnio przypomniała mi, że jako dzieciak strasznie bałem się wody, ale za to pod Sidney pracował na kutrze rybackim. Krótko, ale pozwoliło mi się to oswoić z łodziami, z wodą. No i rybami - dodał puszczając jej oczko. Niestety w tym momencie kłamał - nie dlatego, że miał wobec Blake złe zamiary czy jej nie ufał - ale uznał, że niektórych faktów ani Blake, ani Eve nie mogą o nim wiedzieć. Bo prawda była taka, że na tym kutrze wyruszał na wymianę towarów z przemytnikami. - Ale nie byłem w tym dobry, więc nikła szansa, że czegoś się ode mnie nauczysz - dodał. Czuł się trochę wstrętnie okłamując dziewczyny co do swojej przeszłości, ale nie było się czym chwalić. W tej sytuacji im mniej wiedziały, tym lepiej i bezpieczniej dla nich.
Blake Hargrove
Strażak — Lorne Bay Fire Station
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak. Księgowa dla znajomych. Wolontariusz w schronisku. Dwa lata temu zbyt zabawowa - dzisiaj przeciwnie.
Musiała podchwycić ten temat albowiem był ważną informacją o tym co działo się w życiu Jeremy'ego kiedy nie było go na miejscu. A ona interesowała się osobami, które lubiła i traktowała jak przyjaciół. Dobrze chociaż, że było już zaznaczone, iż teraz ma gdzie Paxton mieszkać bo inaczej zaraz wręcz by mu nakazywała zaparkować pod jej domem i spać w normalnym łóżku.
- Yhm... Do pewnych spraw na pewno Twój ford by się sprawdził, ale co do spania to bym miała pewnie obiekcje, gdyby to było takie częste. Ale okej. Choć jak będziesz chciał skupić się na szczegółach swoich "przygód" to zawsze chętnie posłucham - bo odniosła małe wrażenie, że wolałby jakoś nie chwalić się tą częścią, więc zmuszać go nie będzie aczkolwiek była ciekawa, i na pewno nie należała do osób co lubią plotkować, więc no... w razie czego zawsze jest na miejscu jakby Jeremy musiał - lub chciał - co nieco z siebie wyrzucić. - No ja myślę. Obraziłabym się, gdybyś wybrzydzał - oferta ważna całe życie i co prawda liczyła, że w ogóle już Jeremy w wozie nie będzie musiał spać, ale miała nadzieję, że w razie problemów to tym razem skorzysta z zaproszenia - dla dobra swoich pleców, o. I pewnie, gdyby nie poznała Ezry to jej zaproszenie na pewno byłoby owiane dużą dozą flirciarstwa.
- Różnie może być między rodzeństwem, ale najważniejsze by móc na siebie liczyć. No i kto by się nie cieszył na Twój widok - a tutaj musiała mu posłodzić choć była pewna, że istnieli i tacy. Niestety nie da się zrobić tak by każdy cię lubił. No i kto wie co tam Jeremy nawyprawiał - choć pewnie bardziej celowała w jakieś złamane serca niż nielegalne sprawy, no ale nie wnikała. Swoją drogą jak to się dziwnie złożyło, że oboje stracili młodsze siostry. Naturalnie w kompletnie inny sposób i niestety jako, że młodsza Hargrove zmarła przez chorobę to Blake nie mogła z tym nic zrobić. Nie miała na kogo nawet winę zwalić - więc wtedy łatwiej było iść w zapomnienie i hulanki.
- Również - poparła. Wszak złamane serce każdego może spotkać. Nawet takiego co sam na łamacza wygląda. - Czy to znaczy, że już się całkiem wyzbyłeś tego strachu przed wodą? Wiedz, że niezależnie od Twojej odpowiedzi i tak sprezentuję Ci na nowy "dom" kamizelki ratownicze - zepsuła niespodziankę, ale na pewno coś by jeszcze ekstra dorzuciła! Sama nie miała nic przeciw łodziom, ale jak chodzi o mieszkania to lubiła mieć jednak mocny grunt pod nogami. Notabene spałaby spokojniej jakby Jeremy na takiej łodzi faktycznie miał cały zapas kamizelek. - Ja nie łowiłam w ogóle, więc może kiedyś chociaż nauczysz mnie zakładania przynęty - odrzekła z uśmiechem, w ogóle nie podejrzewając, że ta cała gadka z wędkarstwem to ściema. No, ale nawet jak niby był złym rybakiem to jednak zakładanie przynęty to podstawa, prawda? Znaczy chyba bo ona pojęcia nie miała.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
- Powiedzmy, że dalej bawiłem się w psa gończego. Aż trop przywiódł mnie z powrotem do Lorne Bay - odparł bardzo tajemniczo. Podczas jego poprzednich krótkich wizyt w mieście Jeremy na pewno wspominał o tym, że jeździ po wschodnim wybrzeżu w poszukiwaniu pewnego skurwiela. Co prawda nigdy nie powiedział wprost, o kogo chodziło, ale Blake na pewno poznała - przynajmniej z grubsza - historię, jaka wydarzyła się w rodzinie Paxtonów, a mianowicie zamordowanie najmłodszej Paxtonówny. Jeremy wolał jednak nie być zbyt wylewny w tym temacie, bo cóż - nie miał wobec człowieka, który zabrał im siostrę, przyjaznych zamiarów.
- Na Eve zdecydowanie mogę liczyć, nawet jeśli czasami skaczemy sobie do gardeł. Wiesz, dopiero teraz, po tylu latach uświadomiłem sobie, jak ważna jest rodzina - co prawda to właśnie utrata członka rodziny była jego siłą napędową, ale jedncześnie to wydarzenie doprowadziło do rozpadu rodziny Paxtonów. Matka odeszła, ojciec strzelił sobie w łeb, Jeremy wyjechał a Eve została na miejscu z całym tym bajzlem. I choć Jer przez lata to wypierał, to jednak rodzina była dla niego najważniejsza. - Rozpieszczasz mnie takimi słowami, Hargrove - dodał z uśmiechem, sprzedając jej lekkiego kuksańca w bok. Tak, zdecydowanie ich łączyło - nawet nie wspólna romansowa przeszłość, ale wspólne doświadczenia jakie nabyli przez całe życie.
Roześmiał się słysząc jej zapewnienie o kamizelkach ratunkowych. To miłe uczucie wiedząc, że ktoś o ciebie dba! - Z drugiej strony, może nawet nie będą konieczne. Eve rzuciła pomysł, że mógłbym wybudować się na terenie farmy. Dom raczej odpada, bo raczej tego nie czuję, ale trochę kusi mnie zaparkowanie tam przyczepą kempingową - oznajmił, a następnie spojrzał na nią z szerokim uśmiechem. - Tak, wiem co powiesz. Ale to oczko wyżej niż spanie w fordzie, a mieszkanie ze sobą rodzeństwa na dłuższą metę może być niebezpieczne. Każde z nas ma inne przyzwyczajenia i jestem pewien, że prędzej czy później pozabijalibyśmy się - dodał ze wzruszeniem ramion. Mimo, że obecnie było między nimi okej, to jednak Jeremy był pewien że na dłuższą metę to nie wypali. Oboje mieli zbyt mocne charaktery, żeby w końcu nie zaczęły się miedzy nimi jakieś tarcia.
- No ale koniec o mnie, opowiedz lepiej teraz co u ciebie - rzucił spoglądając na swoją dzisiejszą towarzyszkę.
Blake Hargrove
Strażak — Lorne Bay Fire Station
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak. Księgowa dla znajomych. Wolontariusz w schronisku. Dwa lata temu zbyt zabawowa - dzisiaj przeciwnie.
- Ach... czyli najciemniej pod latarnią. Mam nadzieję, że niedługo będziesz mógł odpocząć od pościgu - nie znała szczegółów, ale miała świadomość tego co najważniejsze. W dodatku na miejscu Jeremy'ego chciałaby dopaść odpowiedzialnego za tragedię jaka miała miejsce. Ona nie mogła dla swojej siostry wiele zrobić, ale gdyby miała okazję to by nie spoczęła póki sprawiedliwość nie ujrzałaby światła dziennego. Co prawda pewna jej część - ta rozsądna - chciałaby dać mu spokój bez ciągłych poszukiwań, ale strona, która rozumiała jego podejścia to była pewna, że Jeremy nie odpuści. I na tą chwilę sama by mu kibicowała chętnie - i tym chętniej pomogła.
- Wiesz, mogłam Ci to uświadomić już dawno temu, ale lepiej późno niż wcale. O takich rzeczach pewnie też samemu lepiej się uczyć, więc jestem z Ciebie dumna - i aż się prosiło o pogłaskanie po główce, ale się dzielnie powstrzymała zważywszy na to, że serio uważała, iż rodzina jest bardzo ważna, więc miło słyszeć, iż Jeremy doszedł sam do takich wniosków. - Rozumiem, że teraz będziesz Eve wielbić i pokazywać jakim to wspaniałym bratem jesteś - z tym wielbieniem mały żarcik bo jednak z rodzeństwami różnie bywało, no ale tak spędzanie więcej czasu razem i nadrabianie zaległości to co innego. Powinna w sumie przykład wziąć.
- Zdecydowanie za bardzo przywiązałeś się do spania nie w domu stacjonarnym, że tak to ujmę - westchnęła słysząc rozwiązanie jednak z drugiej strony nie mogła zaprzeczyć jego argumentom. - Dobra... Przyczepa kempingowa to na pewno poziom wyżej spania niż normalny samochód. Tam zazwyczaj jest wygodniejsza przestrzeń do spania - potwierdziła bo trzeba docenić łóżko czy chociażby materace - wszystko od wystroju przyczepy zależy, ale na pewno są to wygodniejsze opcje od siedzeń forda. - Coś w tym jest. Mieszkalibyście na jednym terenie, ale w różnych "domach". Moglibyście ciągle do siebie wpadać, ale dawalibyście sobie też przestrzeń. No i jest gdzie się chować jak jedno ma gorszy humor - co prawda sama wolała mieszkać w normalnym domu, no ale to ona. - W takiej przyczepie jest też mniej sprzątania - wychodziło na to, że by zaakceptowała taki wybór. Czy to łódź czy przyczepa to brzmiało i tak lepiej od spania w fordzie. Poza tym każde mieszkanie miało plusy i minusy, więc jeśli przyczepa była tym co by Jeremy'ego satysfakcjonowało to tym bardziej musiała poprzeć.
- Hm? Ach, nigdy nie byłam w tym dobra. Hmmm, zastanówmy się - przybrała myślący wyraz twarzy, ale czy działo się u niej coś większego? Raczej nic na miarę poszukiwań Paxtona. - Niedługo stukną dwa lata odkąd jestem strażakiem i większość tygodnia kręci się wokół pracy. Można powiedzieć, że zamieniłam bar na remizę. W sensie pracy, a nie zabaw - bo jeszcze by pomyślał, że tam się rozpija albo co, a traktuje pracę poważnie!

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Jeremy również miał szczerą nadzieję, że niedługo jego pościg się zakończy. Nie dlatego, że wierzył że policja w końcu znajdzie sprawcę i resztą zajmie się wymiar sprawiedliwości. O nie, nie - to on miał zamiar stać się właśnie tym wymiarem sprawiedliwości. On i Eve. Mieli już za sobą rozmowy o tym. I rozmowy te były bardzo realne - wystarczyło tylko odnaleźć faceta i wydać wyrok na własną rękę. Oczywiście nie miał zamiaru chwalić się tym na prawo i lewo, dlatego wolał nie kontynuować tematu - bo w tym, co zamierzał, Blake pewnie by mu nie pomogła. Ba, on sam nie chciał mieszać w to jeszcze więcej osób.
- Nie przesadzajmy z tym wielbieniem - roześmiał się, żartobliwie się krzywiąc. Mimo wszystko wciąż był młodszym bratem, a to rządziło się własnymi prawami. - Ale fajnie byłoby jej pokazać, że jakoś wychodzę na ludzi. Próbuję - poprawił się, bo jednak uważał to za proces. Deklaracją, że u niego wszystko ok nie sprawi, że faktycznie tak się stanie.
- Widzisz, jak już raz odzwyczaisz się od luksusów, to wcale nie tak łatwo ponownie do nich wrócić - stwierdził rozbawiony. - No i przyczepie możesz wstać i rozprostować nogi. A przed nią postawić dmuchany basen i proszę, wszyscy sąsiedzi mogą pozazdrościć - dodał. - Tak, to wszystko prawda. No i to sprzątanie, najważniejszy argument - dodał z uśmiechem. - Poza tym wiesz, Eve tam nie tylko mieszka, ale i pracuje. Ma przecież tę swoją halę, tresuje psiaki. Chciałbym, żeby mój powrót był w miarę bezinwazyjny - i dla Eve, ale i dla niego. Kochał siostrę, to oczywiste, ale uważał że zdrowy dystans pomiędzy ich światami był tym, czego oboje potrzebują.
- No dalej, cokolwiek by się u ciebie nie działo przez ten czas, jestem pewien że i tak miałaś ciekawsze życie niż ja - spojrzał na nią z zachęcającym uśmiechem, czekając na to co też Blake będzie miała mu do powiedzenia na swój temat. - Dwa lata? O cholera, kiedy to minęło - zawsze uderzało go to, że kiedy z kimś rozmawiał nagle okazywało się, że od jakiegoś wydarzenia minął szmat czasu. Czas zapierdzielał jak zły i coraz ciężej było się z tym pogodzić. - Ale rozumiem, że to coś, w czym się odnajdujesz? - spytał, zerkając na nią z ukosa. Zawsze życzył jej dobrze i mimo, że kiedy się poznali była zagubioną dziewczyną, Jer zawsze czuł że prędzej czy później znajdzie w sobie siłę, by wyjść z dołka. - Ale mam nadzieję, że królowa mechanicznego byka nie została zdetronizowana? - uniósł zaczepnie brew, mając nadzieję że Blake wciąż nie ma w tych zawodach żadnej konkurencji!
Blake Hargrove
Strażak — Lorne Bay Fire Station
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak. Księgowa dla znajomych. Wolontariusz w schronisku. Dwa lata temu zbyt zabawowa - dzisiaj przeciwnie.
Pewnie lepiej, że nie wiedziała w stu procentach co Jeremy kombinuje. Co prawda wcale by go nie winiła bo tak jak brzmi to nieludzko, tak i jego rodzina również została tak potraktowana... dlatego nie mogłaby oceniać. Z drugiej strony nie chciała by to potem na nim ciążyło. Czy na pewno zazna spokoju kiedy wymierzy sprawiedliwość czy będzie tak jak to się mówi zazwyczaj... nic się nie zmieni? Nikt życia nie odzyska? Straszne, że na jego miejscu również chciałaby tej sprawiedliwości bo dawała nadzieję, że coś da się zrobić mimo tego co się stało. I należało docenić, że mimo wszystko nie chciał jej w to wciągać bo jednak... gdyby tylko poprosił to by mu pomogła.
- Powrót do domu to już krok w dobrą stronę. Może Twój codzienny widok tak szybko nie znudzi - taki mały żarcik bo sama miała brata i czasem złośliwości być musiały. Tak samo w sumie do Jeremy'ego, ale fakt faktem naprawdę cieszyła się, że znowu jest w mieście i kto wie, może tym razem na dłużej? Miło byłoby go mieć pod ręką na co dzień.
- Wooow... Dmuchany basen? To już jak prawdziwy burżuj na wypasie. A jeszcze przed chwilą spałeś w samochodzie - udała swój wielki podziw bo kto by nie podziwiał basenu przed przyczepą? Zwłaszcza w gorące dni, o które bardzo łatwo w Australii. W stu procent był to żart, ale tak w sumie... basen zawsze dobra sprawa. Zwłaszcza jak się ma daleko do oceanu albo z jakichś powodów nie chce się iść na plażę z tłumem ludzi. Kameralnie zawsze lepiej, o. Po tym co usłyszała jednak dalej to już uśmiechnęła się ciepło. - Każda siostra doceni nie wchodzenie jej na głowę. W sensie wiesz... nie każdy brat myślałby jak Ty, więc super, że nie chcesz zmieniać jej codzienności aż tak. Tylko pamiętaj by się pokazywać, a nie ciągle chować przed innymi. Za ładny jesteś by się chować - dźgnęła o nawet delikatnie palcem w policzek, ale nie jej wina bo zarost zawsze dodawał mu paru pkt więcej i nie mogła się przed tym powstrzymać.
- Myślę, że spanie w samochodzie ciężko przebić w kategorii tych ciekawych - jedni powiedzą, że mega niewygodne, a inni, że przygoda tak żyje. Osobiście wolała jednak swoje łóżko. - Trochę minęło faktycznie. Ale dzięki temu chociaż nie czuję się tam już jak "ta nowa". Choć bywa ciężko, ale tak... mogę potwierdzić, że się w tym odnajduję i nie zamieniłabym tej pracy na nic innego - odpowiedziała z uśmiechem bo może nie była to ani łatwa ani zbyt kolorowa praca to robiła coś ważnego i serio czuła, że tam jest jej miejsce. - Pfff, tej korony nie dam sobie odebrać. Nawet niedługo znowu się na niego wybieram - dodała dumnie bo może i szalała sobie w wiadomych latach, ale jak chodziło o mechanicznego byka to lubiła go zawsze nawet bez kropelki alkoholu. - A Ty się podszkoliłeś? Przyda się wyzwanie - odwdzięczyła się zaczepnością.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Jeremy skłamałby mówiąc, że nigdy się nie zastanawiał nad tym, co oprócz satysfakcji i chwilowego poczucia sprawiedliwości dałoby mu sprzątnięcie tego człowieka. Ta cholerna potrzeba zemsty dojrzewała w nim już ponad dekadę i przesłoniła zasady zdrowego rozsądku. Umykało mu to, że śmierć tego człowieka nie przywróci życia jego siostrze. Jednocześnie z tyłu głowy przyświecała mu myśl, że jeśli razem z Eve pozbędą się tego człowieka, już żadna dziewczynka nigdy nie będzie już przez niego cierpiała. Co swoją drogą było niejako „dodatkiem” – bo nie ma co ukrywać, robił to z czysto egoistycznych pobudek.
– Oto jesteś świadkiem historii w stylu od pucybuta do milionera – rozłożył ręce, jakby faktycznie prezentował jej milionera z tego typu historii. Brzmiało dobrze, ale tak naprawdę Paxton nie wiedziałby, co zrobiłby z taką sumą pieniędzy. Nigdy nie dążył do luksusowego życia, nie lubił przepychu… był chyba jedną z nielicznych osób, która naprawdę nie wiedziałaby na co wydawać forsę.
– No dobrze, obiecuję nie chować się w swojej jaskini. Zbyt długo – roześmiał się, kiedy Blake dźgnęła do w policzek. Właśnie za to uwielbiał tę relację – z jednej strony mógł jej poopowiadać o tym, jak kimał w aucie, a z drugiej – mógł sobie pozwolić na totalny luz.
Z zainteresowaniem wysłuchał tego, co mówiła o swojej pracy. Na jego twarz wstąpił nawet uśmiech – nie mógł nic poradzić na to, że cieszył się szczęściem Blake. Bo choć nigdy nie byli razem, nie oficjalnie przynajmniej, to jednak towarzyszyło mu uczucie podobne do tego, kiedy rozstajesz się z kimś w dobrych relacjach i naprawdę cieszysz się, że twojej eks się poukładało w życiu – nawet jeśli ciebie już w nim nie było.
– Cholernie cię podziwiam, wiesz? Jakby nie było nadstawiasz skórę każdego dnia w pracy – stwierdził posyłając jej ciepły uśmiech. – Dlatego uważam, że wkręcasz mnie z tym całym byciem księgową w przeszłości – dodał sprzedając jej kuksańca w bok. Po prostu nie był w stanie wyobrazić sobie Blake w takiej roli – pani siedzącej za biurkiem i wypełniającej masę papierków. – Błagam, daj mi znać kiedy, to stanę sobie w pierwszym rzędzie. Może nawet rzucę na ring koszulkę – zafalował brwiami. Stanikiem nie mógł rzucić, ale koszulka na pewno doskonale sprawdzi się w tej roli! – No chyba, że twój chłopak będzie stał przede mną, to mogłoby być awkward – dodał, próbując w ten sposób wybadać sytuację! Było mu trochę niezręcznie pytać wprost, czy obecnie kogoś ma - ze względu na ich przeszłość. A takie rzeczy lepiej ustalać od razu, prawda? Żeby uniknąć potencjalnie niezręcznych sytuacji... – Ja? Błagam, nie muszę ćwiczyć. Ale na pewno wciąż nie mam do ciebie podjazdu – roześmiał się.
Blake Hargrove
Strażak — Lorne Bay Fire Station
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak. Księgowa dla znajomych. Wolontariusz w schronisku. Dwa lata temu zbyt zabawowa - dzisiaj przeciwnie.
Osobiście uważałaby, że powód "iż już osobnik ten nikogo więcej nie skrzywdzi" był powodem dobrym. A przynajmniej na tyle dobrym by dorzucić do swojego głównego powodu. Nie powiedziałaby też aby Jeremy uganiał się za tym zwyrodnialcem z egoistycznych powodów. Wiedziała co znaczy utrata siostry - mimo, że w inny sposób - i wiedziała jakie to jest ogromne cierpienie. Każdy też radził sobie w takich sytuacjach na swój sposób i cóż... często te sposoby dobre nie były. Gdyby ona miała możliwość to wybrałaby ścieżkę Jeremy'ego. Ale że nie miała kogo ścigać to wolała się pogrążyć w rozpaczy w inny zły sposób... Nie jej więc było oceniać drogę jaką poszedł Paxton.
- Aż zaszczyt spędzać czas w towarzystwie milionera. Proszę o takich maluczkich jak ja nie zapominać - skomentowała żartobliwie bo jednak wiadomo, że sama nie dążyła do wielkiego, ustawnego życia. Poza tym była pewna, że jako księgowa w dużej firmie zarabiałaby więcej niż strażak, ale tu czuła się na miejscu, gdzie być powinna i żadna miliardowa propozycja pracy by tego nie zmieniła. Poza tym żyła na poziomie niemal całe dzieciństwo, więc ekhm... mniejsza z tym!
- Powinnam dzielnie powiedzieć, że robię co muszę, ale przyznam, że jednak odczuwam zawsze ten dreszczyk. Nawet jeśli wezwanie tyczy kota na drzewie... chociaż częściej zdarzały się jednak węże - w końcu Australia i tutaj jednak mieli większe problemy z fauną czy florą niż kotki na drzewach. Notabene wolała już węże niż ewentualne pająki albo co gorszego... a wtedy też należało odwagą się wykazywać co było mega trudne! I skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie posyła wtedy kogoś na zmianę... ale nie zawsze! Tylko jak jest okazja co nie następuje za każdym razem. - Pfff, nie wkręcam! Jak chcesz to kiedyś ubiorę się super elegancko w stylu codziennego biura. Wyprasowana koszula, czarna spódnica do kolan i jeszcze okulary na nosie by mieć co poprawiać przy wyglądaniu mądrze - wtedy to już by pewnie bardziej księgową przypominała niż teraz. Tylko tak dla udowodnienia! I tak, był to stereotypowy obraz, ale jakby robiła w jakiejś firmie to wielkie szanse na to, że właśnie tak na co dzień by się ubierała. - Uuuuu, no to koniecznie dam znać. Ale nie obiecuję, że koszulę zwrócę - dodała niewinnie z wyprzedzeniem bo jednak duże koszule zawsze wygodnie się nosiło. Pewnie do dzisiaj ma w szafie jakieś ciuchy należące do Jeremy'ego. Dlatego nic obiecać nie mogła! - Hahah, wtedy na pewno. Ale nie mam chłopaka. Nie na tą chwilę. Jest ktoś co prawda... ale na razie nic się nie wydarzyło - widać było, że to skomplikowany temat. Nie żeby nie mogła o tym mówić, no ale też nie miała zamiaru tym przytłaczać akurat Jeremy'ego. Zwłaszcza, że sama się hamowała dosyć jak chodziło o Ezrę. - Za Tobą nikt nie przyjechał? - skoro on zapytał tak ładnie to musiała się odwdzięczyć - z czystej ciekawości. - Jakbyś tego nie dodał to uznałabym, że rzucasz mi wyzwanie. I tak musimy się przekonać! - taki pewny to wręcz należało sprawdzić jak tam ich "talenty" dzisiaj się sprawdzają.

Jeremy Paxton
ODPOWIEDZ