szef kuchni — julius pizzeria
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Robi najlepszą pizzę w mieście, choć od kilku lat marzy o otworzeniu własnej restauracji.

[akapit]

JEDEN

Rozstania bywają paskudne – choć nie jest to żadną tajemnicą, Gary wiedział o tym, ponieważ w ciągu ostatnich kilku lat miał ich za sobą wiele. Gdyby miał je zliczyć, prawdopodobnie zabrakłoby mu palców, ale najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że za każdym razem dotyczyły one tej samej osoby. Za każdym razem kończyły się także powrotem do siebie i kolejną, wielką miłością, po czym historia znów zataczała koło. Nie miał pojęcia, dlaczego robili to sobie za każdym razem – może to zwykła głupota, naiwność, a może jednak to, co powszechnie określa się mianem miłości. Bez wątpienia przecież zależało mu na Maradee, choć jednocześnie wiedział, że doprowadzała go do szaleństwa tak skutecznie, jak nie robił tego nikt inny. Utrzymanie związku na odległość też nie było proste, ale w ich przypadku miał wrażenie, że mogło być lepszym wyjściem, ponieważ ograniczało prawdopodobieństwo tego, że w końcu się pozabijają. To ograniczone zostało również przez kolejne rozstanie, choć warto nadmienić, że tylko minimalnie. Bo owszem, odkąd ich relacja (po raz setny) dobiegła końca, Gaz wcale nie przestał wściekać się na Fairweather, a ta złość wzmagała za każdym razem, kiedy w swoim mieszkaniu wpadał na coś, co należało do niej, a to, niestety, zdarzało się często. Często też próbował uświadomić jej, że powinna to w końcu od niego zabrać, ale za każdym razem spotykał się z wymówkami. Dokładnie tak było i tym razem – zadzwonił, poprosił o odebranie jej własności, a później usłyszał śpiewkę o tym, jak bardzo była zajęta. Nie dociekał zatem. Wywrócił teatralnie oczyma, po czym wcisnął czerwoną słuchawkę, mamrocząc sobie coś pod nosem.
Chcąc odreagować, zdecydował się wyjść pobiegać i, cholera, właśnie wtedy na nią trafił! Nie wyglądała na szczególnie zajętą, kiedy z zewnątrz przyglądała się sklepowej wystawie. Zwolnił kroku, już teraz czując jak narasta w nim mieszanka sprzecznych ze sobą emocji. Tą, która przebijała się najsilniej, bez wątpienia była złość, a jednak nie mógł zaprzeczyć, że nie czuł też żadnej tęsknoty. Do niedawna poświęcał jej tak wiele swojego czasu, iż ciężko było tak po prostu o niej zapomnieć. - Cholera, rzeczywiście jesteś strasznie zapracowana! - rzucił z przekąsem, dłońmi uderzając we własne uda. Posłał brunetce wymowne spojrzenie, po czym z niedowierzaniem pokręcił głową. Grała w jakąś głupią grę? Próbowała wodzić go za nos? A może po prostu to on za bardzo się przejmował i trzymał w domu rzeczy, których ona wcale nie potrzebowała? Tak, dokładnie tak. Skoro jej na nich nie zależało, powinien był je wyrzucić – i właśnie to zrobi, kiedy tylko dotrze do domu.

maradee fairweather
malarka — na przerwie
28 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
trwająca latami tułaczka po świecie doczekała się swojego zakończenia, a lorne bay z pewnością nie było i nie jest gotowe na kolejną artystkę-ekoświruskę
Beztrosko przemierzając zakamarki swojego miasta, absolutnie wybiła sobie z głowy wszystkie znaki zwiastujące katastrofę. Jej neuroróżnorodność skutecznie co rusz znajdowała dla niej nowe zajęcia, które bez cienia zawahania podejmowała całkowicie porzucając poprzednio zaczęte czynności. Zakończenie gotowania przed finałowym efektem; porzucenie malunku jeszcze przed spotkaniem pędzla z płótnem; czy chociażby wisząca na lodówce lista zakupów, która od kilku dni powiększa się coraz bardziej, bo droga do sklepu jakimś cudem stawała się dla niej zbyt zawiła. Telefon od Gaza również jawił się elementem zbędnym w jej niedbałej i mozolnie tworzonej układance. Zresztą nie pierwszy raz rzucała w słuchawkę wymówkę jeszcze przed jego pierwszym słowem. Przecież doskonale wiedziała po co dzwoni, a jej nie bawiło słyszenie starej śpiewki, nawet jeśli dotyczyła ona jej samej i była sprawą nader naglącą. O ile można było tak określić przekładane od tygodni odbieranie piętrzących się pudeł z należącymi do niej bibelotami w mieszkaniu byłego partnera. Sęk w tym, iż punkt widzenia Maradee zdecydowanie znajdował się w innym miejscu. Był lekko zakrzywiony, odrobinę irracjonalny i całkiem często w sposób nieuzasadniony zmieniał swoje położenie. Co gorsza, sprawiał, że całkowicie nie czuła się niczemu winna. Prawdą był fakt, że uparcie przekładała wszystkie spotkania przez własne widzimisię, jednak ucieczka była jedynym sposobem na zagłuszenie niewygodnych myśli, obaw, przede wszystkim uczuć, których obecności tak bardzo się bała. Bo czy możliwym było, że gdzieś podświadomie nie chciała znikać z jego życia?
Dokuczliwe roszczenia natychmiast zostały przerwane w momencie, gdy z zielonej głuszy wyszła na betonową przestrzeń małego miasta, a jej uwagę od razu przykuły amulety i kryształki błyszczące się zza sklepowego witrażu. Wybierając w głowie, który z nich zagości za moment na jej szyi, nawet nie dostrzegła sylwetki czyhającej tuż za nią. Przynajmniej nie do momentu, w którym tembr jego głosu zwrócił jej uwagę, a widok znajomej twarzy przyprawił ją o grymas. Błądząc w emocjach, bo w końcu została przyłapana na gorącym uczynku, nie zastanawiała się nad odpowiedzią. - Jestem, nie widzisz? - skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej, po czym skinęła głową w stronę sklepu, dając mu do zrozumienia, co było pochłaniaczem jej cennego czasu. - Zresztą nie rozumiem o co ci chodzi, naprawdę mam dużo pracy - może nie w tamtym momencie, nie tego dnia i nie w chwili mówienia, ale grafik potrafiła wypełnić. Jednak nie tym co trzeba i nie musiał wiele mówić, doskonale wiedziała, iż pił do jej wiecznego wymigiwania się.

Gaz Foggart
powitalny kokos
stevie nicks
brak multikont
szef kuchni — julius pizzeria
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Robi najlepszą pizzę w mieście, choć od kilku lat marzy o otworzeniu własnej restauracji.
Kiedyś uwielbiał ten chaos; uważał, że była przy tym piekielnie urocza, a choć niejedna rzecz w niej doprowadzała go do szaleństwa, Gary prędko nauczył się to wszystko kochać. Oczarowała go sobą i sprawiła, iż zaakceptował ją z każdą, nawet najbardziej uciążliwą wadą, co wcale nie znaczy, że pozostawał na nie zaślepiony. Wiedział również, że on sam także nie był idealnym partnerem, ale na to Maradee zdawała się nie uskarżać. Przez długi czas tkwił więc w przekonaniu, że to, co łączyło ich dwójkę, było jak najbardziej szczere i prawdziwe, a co ważniejsze, miało być także wieczne. Bo owszem, w którymś momencie tak bardzo przyzwyczaił się do jej obecności (przynajmniej tej metaforycznej, bo przecież to nie tak, że w ostatnim czasie cały czas była obok), iż nie umiał wyobrazić sobie tego, że w końcu zabraknie jej w jego codzienności. Tak się jednak stało, a chociaż pogodzenie się z tym nie przychodziło mu łatwo, cały czas próbował, ponieważ wysyłane przez nią sygnały jasno sugerowały, że on sam niewiele dla niej znaczył. Bo tak, właśnie to, że nie była w stanie wygospodarować dla niego nawet kilkunastu głupich minut zasiało w jego umyśle myśl, że ona sama musiała już o nim zapomnieć. Najwyraźniej jednak nie zamierzała ułatwić tego jemu, skoro pozwalała, aby jej rzeczy nadal plątały się po jego mieszkaniu, cały czas mu o niej przypominając. Teraz nie był już pewien, czy nie robiła tego świadomie, aby trochę mu przy tym namieszać. I chyba udawało jej się, ponieważ czuł, jak bardzo się teraz irytował. Cholera, jak nikt inny wiedziała, w jaki sposób doprowadzić do na skraj cierpliwości.
Nie znosił tego, a kiedy robił to ktoś inny, coś przewracało się w jego wnętrzu, a jednak teraz musiał pozwolić sobie na wywrócenie oczami. Zwyczajnie nie był w stanie uwierzyć w to, co słyszał, a jednocześnie znał ją tak dobrze, iż miał świadomość, że tego rodzaju wymówki w ogóle nie powinny go dziwić. - I oglądanie tego badziewia uważasz za ważniejsze, niż zabranie ode mnie swoich gratów? Przecież tam masz już setkę takich - stwierdził, dłonią machnąwszy w stronę sklepowej witryny. Nigdy nie rozumiał jej zamiłowania do podobnych bibelotów, ale przeważnie starał się tego nie komentować. Teraz wyprowadziła go jednak z równowagi tak skutecznie, iż zwyczajnie nie potrafił ugryźć się w język. - Zresztą, wiesz co? Skoro nie masz czasu, po prostu je wszystkie wyrzucę. Najwyraźniej i tak wcale ich nie chcesz - stwierdził, rozkładając ramiona na boki. Zawsze miał w sobie coś z dziecka, a jednak warto nadmienić, że kiedy się na nią złościł, ten wielki berbeć, którego trzymał w środku, dawał o sobie znać ze zdwojoną siłą. Kiedyś wydawało mu się, że wyciągali z siebie nawzajem to, co najlepsze, ale teraz widział już, w jak wielkim był wówczas błędzie.

maradee fairweather
ODPOWIEDZ
cron