mechanik/właścicielka — Lorne Bay Mechanic
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarsza z rodzeństwa Goldsworthy. Szefuje w warsztacie, naprawia samochody, biega po Tingaree w towarzystwie dwóch psów i chętnie wdaje się w dyskusje, w które może wplatać swoje niestworzone teorie.
✶ 8 ✶
Stała się rzecz niespotykana, mianowicie Helen Goldsworthy umówiła się na randkę. Zaskoczyła tym nawet samą siebie, bo raczej nie była typem osoby, która łatwo, nawiązuje romantyczne relacje zwłaszcza z obcymi laskami z Tindera - owszem, to właśnie w ten sposób umówiła się na dzisiejszy wieczór. Sama właściwie nie wiedziała, po co jej była ta cholerna aplikacja, bo na pewno nie po to, żeby znaleźć miłość. Nie wypaliło jej z żoną, później nie wypaliło jej z Kaylą, więc uznała to za znak od niebios, by na jakiś czas dać sobie spokój z nadmiernym angażowaniem się. Niezobowiązujące znajomości natomiast kompletnie nie były w jej stylu, więc chyba nawet dla niej samej pozostawało nierozwiązaną zagadką wszechświata, dlaczego po przeklikaniu kilkudziesięciu profili i wymienieniu wiadomości z kilkoma dziewczynami, postanowiła umówić się z jedną z nich na spotkanie, które w założeniu miało być randką.
Romantyczne wyjścia z eleganckimi kolacjami, kwiatami i innymi pierdołami to totalnie nie były jej klimaty, dlatego dość zdecydowanie postawiła na spotkanie w pubie. Ubrała się całkowicie zwyczajnie, w czerwoną koszulkę bez rękawów, ciemne bojówki i trampki, czyli mniej więcej tak, jak chodziła na codzień. Nie wiedziała sensu w ubieraniu się bardziej wyjściowo, bo jeszcze nie pogrzało jej na tyle, żeby się stroić dla obcej laski.
Była na miejscu pierwsza, czekała na swoją towarzyszkę przy jednym ze stołów, pochylona nad kuflem ciemnego piwa, kiedy jej uwagę przykuły wyraźnie podniesione głosy, przebijające się na tle ogólnego zgiełku, który panował w barze. Podniosła wzrok znad kufla idealnie w momencie, w którym zaczęło robić się tam jakieś większe zamieszanie a do akcji wkroczyła ochrona. Normalnie pewnie wzruszyłaby ramionami i miała to gdzieś, ale w jednym z awanturujących się facetów rozpoznała nikogo innego jak Luke'a Winfielda, swojego dobrego kumpla. Do tej pory była przekonana, że czasy awantur w barach Luke ma już dawno za sobą, ale teraz, patrząc na niego, wyprowadzanego przez ochronę, wrzeszczącego na cały lokal wymowne ZAJEBIĘ CIĘ, SKURWIELU, dopadły ją poważne wątpliwości.
Podjęła decyzję niemal w jednej sekundzie. Oznaczało to wprawdzie rezygnację z randki i wystawienie panny na którą czekała, ale w myśl zasady bros before hoes, była absolutnie gotowa na takie poświęcenie. Szybko dopiła piwo, zgarnęła swoją torbę i opuściła lokal w poszukiwaniu Luke'a. Nietrudno było go zauważyć, stał zaledwie kawałek dalej. Tego drugiego typa, z którym tak się pokłócił, nigdzie nie zauważyła, więc prawdopodobnie już zdążył wynieść się w cholerę.
- Winfield? Wszystko gra? - Głupie pytanie, bo dosłownie nic na to nie wskazywało, ale wolała zacząć rozmowę od czegoś w miarę neutralnego, zanim przejdzie do pytań o to, co się właśnie odkurwiło na jej oczach - tym bardziej, że Luke wciąż sprawiał wrażenie mocno zdenerwowanego i nie chciała przypadkowo dolać oliwy do ognia.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Ups, wyglądało na to, że Luke być może stanął na przeszkodzie poznania przez Helen miłości swojego życia. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy match z Tindera okaże się matchem w realu. Winfield znał nawet par u ziomków, którzy w ten sposób znaleźli sobie swoje przyszłe żony. Luke swojego czasu szukał tam tylko przygodnego seksu, ale z czasem przestało mu się chcieć bawić w klikanie z jakimiś randomiarami, z których ostatecznie nawet nie miał o czym słowa zamienić. Wiadomo, nie spotykali się na kółka dyskusyjne, ale fajnie było wymienić między sobą coś więcej, niż tylko płyny drobnoustrojowe.
W każdym razie, Luke naprawdę myślał, że ten wieczór nie przyniesie mu tak zwanych atrakcji z dupy. Wpadł do Rudds'a sam, nie liczył że znajdzie tam jakieś towarzystwo na wieczór - chciał najzwyczajniej w świecie pokontemplować swoje życie nad zimnym browarem. No ale niestety, towarzystwo odnalazło go samo i na dodatek niezbyt chciane. Po wymianie zgryźliwości i sarkastycznych uwag, atmosfera pomiędzy nim a Joshuą naprawdę zgęstniała. Na tyle, że kiedy Martin parokrotnie wspomniał o martwej dziewczynie Luke'a, ba, obarczając go winą za jej śmierć, Winfield nie wytrzymał i rzucił się na byłego kumpla z pięściami. Niestety (albo i stety) nie zdążył mu wpierdolić, bo został przez dwóch typów z ochrony. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zadziałał instynktownie i w totalnie nieprzemyślany sposób nie zaczął wykrzykiwać w stronę Martina gróźb śmierci. Oczywiście nie mówił tego na serio - bo zabiłby zwierzę, a poszedłby siedzieć jak za człowieka. No ale fakt był taki, że cały pub słyszał jak grozi Joshowi, że go zajebie. Inna sprawa, że był to ostatni raz, kiedy Martina widziano w miejscu publicznym - o czym Luke nie wiedział do dnia dzisiejszego.
W każdym razie, po wyrzuceniu go z pubu, Luke wykrzyczał jeszcze parokrotnie w stronę ochroniarzy hasła typu, że wyrzucili niewłaściwego gościa, być może w złości wymsknęło mu się też coś, że mogą mu obciągnąć hehe. Aby trochę ochłonąć pokręcił się trochę w kółko, analizując sobie w głowie dokładnie całe zajście. Z tego zamyślenia wyrwał go znajomy głos.
- O, Helen - odparł zaskoczony, keidy obrócił się w jej kierunku. - O, kurwa, byłaś tam? - wskazał głową na pub. Faktycznie, wciąż był podkurwiony, miał nieco rozbiegany wzrok i drżały mu dłonie. Żeby nieco odtajeć, klapnął tyłkiem na krawężniku przed barem, wciąż zerkając na Goldsworthy. - Nie no, kurwa, nic nie gra. Nie masz pojęcia, co za skurwiel z tego Josha. Należał mu się srogi wpierdol, a to mnie wyjebali - dodał trochę bez ładu i skłądu biorąc parę głębszych oddechów, zawieszając spojrzenie na swoich dłoniach, które zaczęły się trochę uspokajać.

Helen Goldsworthy
mechanik/właścicielka — Lorne Bay Mechanic
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarsza z rodzeństwa Goldsworthy. Szefuje w warsztacie, naprawia samochody, biega po Tingaree w towarzystwie dwóch psów i chętnie wdaje się w dyskusje, w które może wplatać swoje niestworzone teorie.
Na szczęście Helenka nigdy nie wierzyła w skuteczność aplikacji randkowych i wielkie internetowe miłości na całe życie a dzisiejsza randka miała być raczej czymś w rodzaju eksperymentu w ramach próbowania nowych rzeczy, więc ani przez ułamek sekundy nie żałowała, że wyszła z baru za Lukiem. Chyba nawet była zadowolona, że miała wymówkę żeby się z tego wykręcić, bo była bardziej niż pewna, że byłoby bardzo niezręcznie. No a poza tym Luke był jej przyjacielem, znali się prawie całe życie i zwyczajnie nie potrafiła olać tego, co właśnie zobaczyła. Nie wyglądało jej to na zwyczajną sprzeczkę po pijaku... nie, kiedy Winfield szarpał się z ochroną i wykrzykiwał na cały głos groźby karalne, wyglądając przy tym, jakby faktycznie zamierzał je spełnić. Nie mogłaby spać po nocach, gdyby nie spróbowała dowiedzieć się co się stało i pomóc na tyle, na ile była w stanie.
Widząc, że Luke jeszcze po wyjściu próbuje wykłócać się z ochroną i jest raczej daleki od stanu opanowania, utwierdziła się w przekonaniu, że właśnie podjęła jedyną słuszną decyzję.
- No, byłam. Nieźle popłynąłeś. Kimkolwiek jest ten facet, musiał nieźle sobie nagrabić - rzuciła, oczywiście bez cienia złośliwości. Ot, po prostu stwierdziła fakt, który, podobnie jak ona, mogło stwierdzić całe towarzystwo zebrane tego wieczora w Rudd's.
Usiadła obok niego na krawężniku, przez chwilę jedynie milcząc, dając mu moment na wygadanie, pokurwienie i wyciszenie się. Trochę żałowała, że nie mogła wynieść z baru żadnego alkoholu, bo kolejka czegoś mocniejszego pewnie dobrze by im teraz zdobiła. Westchnęła, wzrokiem odprowadzając ochroniarzy do drzwi wejściowych, po czym ponownie spojrzała na Luke'a, postanawiając wreszcie spróbować dowiedzieć się, o co poszło.
- Okej... a czemu jest skurwielem? I za co należał mu się wpierdol? - zapytała ostrożnie. Nie chciała naciskać na żadne zwierzenia czy chuj wie co, ale może Winfield poczuje się lepiej, jeśli to z siebie wyrzuci, w dodatku przed osobą, która z całą pewnością będzie po jego stronie. No a poza tym trochę była ciekawa, o co zrobiło się takie zamieszanie - bo że to raczej nie mogła być żadna błahostka, to już chyba ustaliliśmy. Drobne nieporozumienia zwykle nie eskalowały aż do takiego poziomu... chociaż jeśli jedna i druga strona konfliktu miała wybuchowy charakter i do tego wypiła, to kto wie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Przez wiele lat Luke nie odczuwał ani cienia żenady, kiedy ktoś z jego znajomych czy przyjaciół widział go stanie zbliżonym do dzisiejszego - czyli awanturującego się, w stanie zupełnego braku kontroli nad sobą samym. Różnica tym razem była taka, że był czysty i nawet nie zdążył się pożądnie upić zanim zaczął wykłócać się z Joshem. Ale dzisiaj o dziwo poczuł jakiś promil wstydu, kiedy uświadomił sobie, że Helen to wszystko widziała. Była jedną z niewielu osób, przed którą nie zwisało mu to czy wyjdzie na dupka, czy na skończonego fiuta. Może miał w tym udział fakt, że parę lat temu Luke był z siostrą Helenki, Autumn, no i nie zostawił wtedy po sobie dobrego wrażenia. I choć Helen nigdy nie odcięła się od niego, to Winfield dbał jednak o to, żeby ich znajomość właśnie przez takie akcje nie cierpiała. No i dzisiejszego wieczoru chuj bombki strzelił, bo znowu wyszedł przed nią na wulgarnego i agresywnego fiuta. Więc skoro i tak do niego wyszła, to musiała go naprawdę lubić.
- Chuj parę lat temu sfingował własną śmierć, rozumiesz? Zostawił żonę, która by the way była wtedy w ciąży, z długami i całym tym syfem, a sam się ulotnił. A teraz wrócił do miasta po paru latach i udaje, że ma amnezję i że jest jakimś Markiem - wypuł z siebie niemal jednym tchem, nie wiedząc czy Helen w ogóle za nim nadąża. - A teraz totalnie się przede mną odkrył, wiem że żadnej amnezji nie ma i wszystkim pogrywa na nosie, ale nikt mu kurwa nie chce w to uwierzyć - dodał. - Poczekam tu aż ten szczur wyjdzie z tej nory i dokończę wpierdol - podsumował swój jakże mądry plan na kolejne godziny. Po dłuższej chwili zaczął kontynuować temat tego, w jaki sposób Josh się przez nim odkrył na tyle, że Luke nie miał już żadnych wątpliwości, że typ doskonale wszystko pamięta z czasów, kiedy się kumplowali.
- Zaczął się przypierdalać do mojej byłej laski, rozumiesz? Tej, która nie żyje od kilku kurwa lat. Nie ma prawa w ogóle o niej wspominać, rozumiesz? - skierował w stronę Helenki spojrzenie pełne bólu i rozgoryczenia. Widok jego martwej dziewczyny wywożonej w czarnym worku z jej domku na zawsze zostanie już w jego głowie i będzie plasowało się na szczycie najbardziej traumatycznych wydarzeń w jego życiu ever. - Nie ja ją zabiłem - dodał ciszej. Wiele lat zajęło mu zrozumienie, że to nie on przyczynił się do jej śmierci, a Erin była po prostu uzależniona od mocnych dragów i nie pozwalała sobie pomóc. Wiele w tej sprawie uświadomiła mu Eve Paxton, która znała Erin dłużej niż Luke i z którą chodziła na spotkania AN. Nawet gdyby Luke siłą zaciągnął dziewczynę na odwyk (choć było to mało prawdopodobne, bo sam przecież również pałał do dragów mocną miłością), to jeśli Erin sama tego nie chciała, to nikt inny nie był w stanie zrobić tego za nią.
Przynajmniej w jego głowie brzmiało to sensownie.

Helen Goldsworthy
mechanik/właścicielka — Lorne Bay Mechanic
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarsza z rodzeństwa Goldsworthy. Szefuje w warsztacie, naprawia samochody, biega po Tingaree w towarzystwie dwóch psów i chętnie wdaje się w dyskusje, w które może wplatać swoje niestworzone teorie.
Być może niektórzy uważali, że powinna była zerwać znajomość z Lukiem po tym, jak posypał się jego związek z Autumn (zwłaszcza, że Helenka miała dobre relacje z siostrą a rodzina zawsze była dla niej na pierwszym miejscu), ale dla niej samej byłoby to okropnie głupie i niesprawiedliwe. Znała Winfielda pół życia, mimo drobnych sprzeczek, które zdarzały się chyba każdemu, zawsze żyli ze sobą dobrze i absolutnie nie chciała tego przekreślać tylko dlatego, że Lukowi i Autumn nie wyszło. Może zabrzmi to nieco egoistycznie, ale nie chciała mieszać się w cudze relacje ani tym bardziej stawać po żadnej ze stron.
- Czekaj, powoli... - spróbowała lekko przyhamować ten słowotok, żeby mieć czas na przyswojenie sobie wszystkiego, co do niej mówił. - Czyli w skrócie, facet upozorował śmierć żeby uciec od długów i zostawić je swojej ciężarnej żonie - powtórzyła, żeby się upewnić, czy na pewno wszystko dobrze zrozumiała. - Co za skurwysyństwo. - Chyba nie dało się podsumować tego łagodniej - w każdym razie ona nie miała na to innych słów. Już samo udawanie martwego było straszne, ze względu na bliskie osoby, które opłakiwały żywego trupa... a do tego jeszcze długi? Totalnie się nie dziwiła, że Luke tak otwarcie nim gardził.
- Nie, Luke. Proszę. Niczego nie będziesz kończył. Nie warto iść siedzieć za tego kurwia. - Nie znała wcześniej Josha, słyszała o nim teraz pierwszy raz, ale sposób, w jaki właśnie przedstawił go Luke całkowicie wystarczał, by z miejsca wyrobiła sobie odpowiednie zdanie na jego temat. I owszem, pozbycie się go pewnie przysłużyłoby się ludzkości, ale Goldsworthy w żadnym razie nie chciała, żeby Luke dorobił się przez to jakiegoś wyroku.
- Nie miał, to prawda - przyznała mu rację. - I totalnie rozumiem, czemu masz ochotę go zapierdolić, ale obawiam się, że na komisariacie czy w sądzie to nie byłaby żadna okoliczność łagodząca. - Spróbowała raz jeszcze robić za głos rozsądku (cóż za nowość!) i być może uchronić Winfielda przed czymś, czego później żałowałby przez resztę życia. Rzadko bywała racjonalna, dobrze wiedział o tym każdy, kto miał okazję poznać ją choć trochę, ale w tym wypadku potrafiła podać co najmniej kilka sensownych argumentów! Pewnie łatwo jej było mówić, skoro wszystkie jej eks żyły i miały się świetnie. Nie miała pojęcia, jak sama zachowywałaby się na miejscu Luke'a, ale mimo wszystko obrała sobie dzisiaj za punkt honoru powstrzymanie go przed zrobieniem czegoś głupiego.
- Oczywiście, że nie ty - zapewniła go od razu - i nie tylko po to, żeby podnieść go na duchu i nie wpędzać w poczucie winy. Naprawdę tak uważała. - Niektórym po prostu nie da się pomóc - dodała, już może zupełnie niepotrzebnie, bo drążenie tematu śmierci Erin raczej nikomu nie wyjdzie na dobre. Rozdrapywanie starych ran nigdy nie było dobrym pomysłem, no a poza tym Helenka wcale nie znała sytuacji na tyle dokładnie, żeby teraz się o niej wypowiadać i udawać mądrą.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Lukowi i Autumn nie wyszło głównie z jego winy, bo kiedy zaczęli być razem poczuł się aż za pewnie i nadymał swoje ego tym że wyrwał fajną laskę, zamiast sprawiać że i ona mogłaby poczuć, że ma fajnego chłopaka. No i do tego doszły oczywiście problemy z dragami, w które z czasem Winfield przepadł. Także odjebał fest, więc tym bardziej doceniał ludzi, którzy po tym wszystkim nie odwrócili się od niego. I do takich osób niewątpliwie należała Helenka, która w tym wszystkim pozostała Szwajcarią, za co Luke był jej ogromnie wdzięczny.
- Tak! - niemal jej przyklasnął, pełen podziwu że z tego potoku udało jej się wyłuskać jakąś konkretną treść. - Ale oczywiście nikomu się do tego nie przyznaje, tylko udaje, że ma amnezję i od czasu wypadku, w którym niby zginął, nic nie pamięta - dodał, przytakując jeszcze głową słowom Helenki, że było to totalne skurwysyństwo. Sam by lepiej tego nie ujął. I jasne, sam nie był święty, ale jego złość brała się również z tego, że kiedyś panowie się przyjaźnili i Luke również w jakimś tam stopniu przeżył tę domniemaną śmierć Josha. Do tego wszystkiego dochodziło urażone męskie ego, że dał się kumplowi wydymać w tej sposób.
- Tak to zrobię, że nikt się nie dowie - odparł pewnie, zapominając na moment że na ten moment w oczach klienteli Rudds'a był kolesiem, który przed chwilą groził typowi śmiercią. A honorowe obicie mordy po prostu mu się należało, a obowiązkiem Luka w jego mniemaniu było mu ten wpierdol spuścić.
Dopiero kolejne słowa Helenki sprawiły, że szargające nim negatywne emocje powoli zaczęły opadać. Wyobraził sobie siebie w areszcie, potem w sądzie i nie były to przyjemne wizje.
- Szkoda życia na tego śmiecia - odparł cicho na znak, że się z nią zgadza. Posłał jej nawet lekki uśmiech, który miał wyrażać coś w stylu "dzięki". To i tak dużo, bo przez dumę nie przywykł do dziękowania ludziom czy innych form okazywania wdzięczności.
- Czasami za nią tęsknię, wiesz? To znaczy... za tamtymi czasami. Wtedy wszystko było takie proste - stwierdził rozmasowując sobie skronie. Rano ćpanko, potem parę godzin dorabiania sobie w jakiejś lewej pracy, bo starzy zaczęli zakręcać kurek z kasą, potem znowu ćpnako i impreza ze swoją laską-ćpunką. No fajne, fajne miał to życie!
- Pewnie przeszkodziłem ci w jakimś spotkaniu? Jakaś randka? - szturchnął Helenkę żartobliwie w ramię, próbując wejść na te nieco lżejsze tematy. Bał się, że jak zabrnie za daleko, to zaraz naprawdę w imię sentymentu kupi działkę na poprawę humoru.
Helen Goldsworthy
ODPOWIEDZ