sprząta i ogarnia papiery/baristka — Winfield’s Craft/Hungry Hearts
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem sobą, jestem lisem.
Jestem marnym towarzyszem.
(Jedna z przybłęd w rodzinie Winfield).
Praca w firmie Winfieldów nie była niczym wymarzonym, ale Shiva nie miała ambicji ani perspektyw. Pozbyła się ich jakiś czas temu, jeszcze w liceum, kiedy nagle postanowiła się zmienić. Uznała, że tak będzie lepiej dla wszystkich i przede wszystkim dla niej samej. Czuła się z tym dobrze. Nawet lepiej niż wcześniej. Czuła, że to w niej siedziało. Ta osoba, którą teraz się stała, ale już się jej nie wstydziła. Była jej częścią – tą prawdziwą i nie ukrywaną przed resztą ludzi z powodu społecznych kategorii lub niechęci. Nie przejmowała się tym; zaczepkami, komentarzami i tym, że nie lubiła jej nawet rodzina, z którą mieszkała. Przestała już prosić o ich aprobatę i atencję. Przestała być częścią czegokolwiek, bo w tej całej cholernej układance była ona sama i nic więcej.
Przekonała się o tym wcześniej i z każdym kolejnym dniem była coraz pewniejsza swego zdania.
Ventress i jej świat.
Nie. Ventress pewnie było zmyślone.
Ona i jej świat.
Ona bez imienia i nazwiska.
Po prostu osoba, która właśnie siedziała na pomoście w porcie i zamiast pracować to szkicowała w swym notatniku.
Ostatnie wydarzenia były trudne do przetworzenia. Śmieć Billy’ego mocno się na niej odbiła, chociaż nie okazywała tego wprost. Wciąż była sobą; ponurą istotą o nijakim wyrazie twarzy. Kto by mógł przypuszczać, że w tej chwili w jej głowie przewijały się obrazy skatowanego szesnastolatka, którego od paru dni szkicowała. Nie zaczęła od razu. Uważała, że była ponad to i szybko przeszła do porządku dziennego, ale on wrócił i chciał zostać uwieczniony w przerażających odsłonach biało-czarno-szarych szkicach.
Robiła to z fascynacją i ogromnym zaangażowaniem kompletnie zapominając o otaczającym ją świecie oraz tym, że powinna wrócić do pracy. Nie zauważyła też, że ktoś wszedł na pomoc zapewne poinformowany przez jednego z pracowników gdzie była ta dziwaczna pracownica (kolejne przygarnięte dziecko szefów).
Zamarła słysząc za sobą męski głos. Szybko zamknęła notatnik kryjąc w nim obraz umierającego Billy’ego. Wzięła głębszy wdech powtarzając w myślach, że Luke tego nie widział i dopiero wtedy uniosła na niego wzrok. Poznała go po głosie. Był charakterystyczny, trochę nazbyt chłopięcy jak na dorosłego faceta, a jednak idealnie pasował do aparycji tego gościa; chłopaczka, jakby nie patrzeć, ale akurat Shiva nie powinna w ten sposób oceniać starszego niby brata. Jednak on nim nie był, bo z jakiegoś chorego powodu państwo Winfield jej nie adoptowali i pewnie dlatego reszta „rodzeństwa” traktowała Ventress inaczej (jakby była obca).
- Pana Winfielda nie ma. Nie da ci forsy. – Swego czasu właśnie po to przychodził Luke. Niby miał pracę, ale często brakowało mu kasy, co jak Shiva sądziła było skutkiem imprezowego trybu życia Luke’a.
Oni mogli jej nie dostrzegać, ale Ventress widziała wszystko. Obserwowała i nie podobało jej się to co widziała. Przez to nie lubiła ludzi i świata.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Choć Luke z racji pracy w Shadow w Sapphire River bywał dość często, to okolice stoczni Winfieldów i portu zazwyczaj omijał szerokim łukiem. Sam nie poczuwał się do tego, aby doglądać dorobku starych, ani też Winfieldowie za szczególnie skorzy byli prosić najmłodszego syna o pomoc w sprawach związanych z rodzinnym interesem. Ostatnim razem kiedy Luke był w stoczni, dziwnym zrządzeniem losu okazało się że był tu wtedy również jego znajomy z dawnych lat, z którym cóż, najmłodszy Winfield był dość skonfliktowany. Oczywiście Luke, jak to Luke, zamiast rozsądkiem pokierował się chęcią wpierdolu i skończyło się obiciem sobie wzajemnie mord na oczach pracowników i dostawców ojca. Narobił ojcu wiochy, a stary nie miał już nawet siły wkurwiać się na syna, więc tradycyjnie już machnął ręką na jego wybryki, zastanawiając się pewnie jak to się stało że ten chłopak nie wylądował jeszcze w pierdlu albo nie skończył zaciukany w rowie.
W każdym razie, Luke nigdy nie pomyślałaby że z własnej woli będzie próbował nawiązać kontakt z Shivą. Zazwyczaj widywali się na spędach rodzinnych - choć szczerze, Luke zazwyczaj i tak jej tam nie zauważał, ba, nawet nie zwracał za szczególnie uwagi czy Ventress gdzieś się kręci pod nogami. Musiał jednak przyznać, że po ostatnim spotkaniu z Maxine ogarnęł go wyrzuty sumienia. Wiedział, że w zasadzie od małego był dla Shivy chujem, ale prawdę mówiąc tknęły go informacje przekazane przez Parkins o okolicznościach, w jakich dziewczyny się spotkały i w jakich Luke chamsko zlał młodszą siostrę. Kiedy pojawił się w stoczni, jeden z pracowników ojca faktycznie wskazał mu, że Shiva jest gdzieś prawdopodobnie w porcie i to właśnie tam Luke skierował swoje kroki.
- Elo dzieciaku - rzucił na powitanie, a jego wzrok powędrował od razu na notatnik, który Shiva z paniką zamknęła zanim zdążył przyuważyć nad czym pracowała. Często widział ją z tym jej notesikiem i ołówkiem; w zasadzie nie potrafiłby sobie przypomnieć czy kiedykolwiek widział ją bez niego.
Parsknął śmiechem słysząc jej natychmiastową odpowiedź. Sam nie wiedział czemu, ale zabrzmiało mu to jakoś absurdalnie. Mimo wszystko w jego świadomości mieli wspólnych rodziców, choć sami nie czuli się jak rodzeństwo. Skomplikowana sprawa.
- "Pana Winfielda"? A o mnie jak mówisz? "Panicz Lucas"? - zaśmiał się, po czym zmarszczył brwi. - Nie przychodzę do starego na żebry - zaprotestował, bo od 3-4 lat - po odnalezieniu w sobie resztek honoru i godności - zaprzestał wyciągania hajsu od ojca. Jednocześnie przez gardło nie chciało mu przejść zdanie "Właściwie to przychodzę do Ciebie".
- Co tam bazgrolisz? Pokaż - wskazał głową na notatnik, po czym nie czekając na zaproszenie dołączył do niej siadając obok na pomoście i wyciągnął rękę w stronę notesu.

Shiva Ventress
sprząta i ogarnia papiery/baristka — Winfield’s Craft/Hungry Hearts
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem sobą, jestem lisem.
Jestem marnym towarzyszem.
(Jedna z przybłęd w rodzinie Winfield).
- Raczej „Naczelny Chujek”. – Ventress choć mało rzucała się w oczy to miała cięty język. Potrafiła go używać, co nie zawsze kończyło się dla niej dobrze. Zazwyczaj wtedy od rówieśników dostawała wciry albo po rodzinie Winfield znów roznosiła się fala o tym, że była dziwna, nieprzystosowana i wredna. – Oj, już nie dramatyzuj – jęknęła widząc jego zaskoczoną minę tym, z jaką łatwością przyszło dziewczynie nazwać brata chujkiem. Umyślnie też wykorzystała słowa, które jako ostatnie przeczytała tamtego wieczora, kiedy potrzebowała podwózki. Nie uważała aby sama dramatyzowała. Od paru miesięcy nie pisała wiadomości do Luke’a a on nagle uznał, że zrobiła to „bo przesadzała”? Nie była taka. Nie wzywała pomocy, kiedy tylko jej potrzebowała. Nie wołała do pseudo rodzeństwa o to aby ją ratowali przed wrednymi dokuczającymi nastolatkami. Ani razu tego nie zrobiła, a jednak Luke miał o niej swoje własne zdanie i sam wprost stwierdził, że jej nie lubił. Że nikt jej nie lubił, bo jak wspomniał trzeba jej unikać.
Cóż, to była prawda.
Nie zamierzała pokazywać notatnika, ale nie powiedziała o tym na głos. Najpierw uniosła spojrzenie z zaskoczeniem rejestrując, że chłopak siada obok, a potem jakby nigdy nic wyciąga ku niej rękę.
Szybko w mocnym uchwycie zabrała notatnik wyciągając przeciwną rękę na bok, dzięki czemu oddaliła swoją własność od przesadnie ciekawego Luke’a.
- Zostaw. To prywatne. – Nie było mowy aby cokolwiek mu pokazała. Zdarzało się, że ktoś zajrzał jej przez ramię albo w inny sposób, ale nawet bliskim znajomym (kiedy jeszcze ich miała) nie pokazywała swych szkiców. Tylko niektóre, głównie te gorsze i w ramach bazgrołów, ale zawsze z odległości. Nie było mowy aby komukolwiek przekazała swój szkicownik do czyjś rąk.
Jednocześnie przy szybkim zabraniu notatnika z zasięgu ręki Winfielda nieświadomie przechyliła ciało w bok, jakby bała się, że ją przez przypadek dotknie.
Dystans był dla Shivy bardzo ważny.
Dopiero kiedy Luke przestał próbować sięgnąć po notatnik położyła go z powrotem na nogach, acz nadal mocno ściskała go w dłoniach gotowa bronić jak lwica.
- Czekasz na dostawcę? – Dużo mówiło się o uzależnieniu Luke’a. Możliwe, że z tym skończył, ale Shiva nie miała z nim dobrych stosunków, więc i teraz nie zamierzała traktować go pobłażliwe (skoro on jej nie lubił to czemu ona miałaby się starać?). – Czy na duży przemyt z Japonii? - W statkach przewożono różne rzeczy i być może, gdyby Winfield nie skończył tylko na ćpaniu narkotyków, to byłby całkiem niezły w ich sprzedawaniu. Co jak co, ale na pewno umiał się zakręcić wśród ludzi. Gorzej wychodziła mu relacja z rodziną.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke owszem, był zaskoczony kąśliwością Shivy, bo choć uważał ją za dziwaczkę, to jednak nigdy wcześniej nie zdarzyło im się wyzywać od chujów i tym podobnych. Ale zaskoczenie szybko ustąpiło parsknięciu śmiechem - nie złośliwym o dziwo, a bardziej doceniającym celność riposty dziewczyny. Mimo, że uwielbiał się kłócić i dochodzić swojej racji do upadłego, to odpuścił ten temat. Wyjątkowo dopadła go autorefleksja, że faktycznie tamtego wieczoru zachował się wobec Ventress jak fiut, podkreślając dodatkowo to, czego raczej nikt nie chciałby usłyszeć wprost.
- No pokaż, dzikusie. Może akurat przypadkiem znam jakiegoś mecenasa sztuki, dzięki któremu się wybijesz i twoje dziwactwo zacznie być nazywane artystyczną duszą - uniósł zaczepnie brew, ale nie kontynuował przepychanek o notatnik Shivy. Aż tak bardzo go to nie interesowało. Wyjął za to z kieszeni fajki, zapalił papierosa i już miał chować paczkę do kieszeni, ale zawiesił rękę, po chwili kierując ją w stronę dziewczyny. - Chcesz? - spytał, nie mając pojęcia czy Shiva kiedykolwiek paliła. Cóż, dla niego próbowanie używek w wieku nastoletnim było czymś zupełnie normalnym i naturalnym, ale jak wiadomo było - w przypadku Shivy o tej normalności niekoniecznie można było mówić.
- Tak, jestem znanym australijskim baronem narkotykowym i przemycam narkotyki z Japonii przez firmę ojca. Stary o tym wie, więc za niewydanie mnie psom odpalam mu spory procent - odparł na spokojnie, delektując się nikotyną, od której swoją drogą również od lat był uzależniony. Tak naprawdę w momencie, kiedy Shiva z noworodka przeobraziła się w dzieciaka, który coś tam-coś tam zaczynał ogarniać, Luke zaczynał swoje pierwsze przygody z alkoholem, papierosami i początkowo ziołem, które z czasem zaczęły zastępować mocniejsze dragi. Trudno więc dziwić się dziewczynie, że starszy brat kojarzył jej się głównie z naprutym i naćpanym kolesiem, który w innym stanie rzadko pojawiał się w domu. O ile już się pojawiał, a nie znikał gdzieś na parę dni, nie dając nikomu z rodziny znaku życia.
- Strasznie wyszczekana się zrobiłaś - stwierdził po chwili i położył się na pomoście, na boku zwrócony w stronę Shivy, podpierając głowę jedną ręką. - To śmierć tego chłopaka tak Cię straumatyzowała? Billy, tak? - spytał, nie szokując tym siostry, bo już dość jasno się wysprzęglił ze swojej wiedzy pisząc do niej szybkiego smsa w trakcie swojej rozmowy z Max.

Shiva Ventress
sprząta i ogarnia papiery/baristka — Winfield’s Craft/Hungry Hearts
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem sobą, jestem lisem.
Jestem marnym towarzyszem.
(Jedna z przybłęd w rodzinie Winfield).
Spod lekko przymkniętych powiek i bardzo podejrzliwie przyjrzała się wyciągniętym ku niej papierosom. Trochę tak, jakby podejrzewała, że w środku było coś innego niż tytoń. W rzeczywistości zastanawiała się, czy powinna robić pierwszy krok przy Luke’u. Mogłaby. Czuła się skuszona, ale w jednej wypowiedzi chłopak wykorzystał tyle określeń na jej inność, że dokładanie do tego wszystkiego nieumiejętności palenia nie było czymś, co chciałaby teraz zrobić. Niby nie przeszkadzało Shivie, że ludzie mieli ją za dziwaczkę i często sama prowokowała osoby trzecie do podobnego myślenia (robiąc lub mówiąc rzeczy odbiegające od przyjętych społecznych konwenansów), ale teraz nie chciała tego robić.
Tak naprawdę – pierwszy raz od dawna – było jej przykro, że ktoś nazywał ją dziwadłem.
- Winfield by się ucieszył, gdyby mógł cię częściej widywać. – Tyle miała do powiedzenia w kwestii współpracy z ojczulkiem w nieistniejącym handlu narkotyki. Ventress widziała w tym szansę dla dwóch mężczyzn, z których jeden – ten starszy – chyba tęsknił bardziej niż sam Luke. - Wiesz, że kiedy ćpałeś, bywałeś częściej w domu niż teraz? – Owszem, znikał na długie dnie, ale wracał. – Wprawdzie przychodziłeś głównie po forsę i żeby móc się wymyć, ale.. byłeś. – Teraz już mniej. Nie odwiedzał domu tak często, co wpływało na zachowanie państwa Winfield. Tęsknili za synem, nawet jeśli ten przysporzył im więcej kłopotów i zmartwień. – Ironia, co? – Jakby Luke doceniał rodziców bardziej, kiedy był naćpany niż teraz. Wprawdzie Ventress nie wiedziała o jego całkowitym wytrzeźwieniu, ale czasami widywała go na mieście i już nie wyglądał jak wyjęty z kartonu obsikany menel.
Zrobiła się wyszczekana?
- A jaka byłam wcześniej? – To ciekawe, skąd Luke mógł to wiedzieć, skoro tak naprawdę nigdy specjalnie nie interesował się siostrą. Może po prostu udawał i widział więcej niż chciał przyznać? Albo serio ją ignorował swą ocenę opierając jedynie na tym, co usłyszał od reszty Winfieldów.
Popatrzyła w dół na mocno trzymany notatnik i przez chwilę zastanawiała się, czy była straumatyzowana. Na pewno przeżywała śmierć Billy'ego i obwiniała się za decyzje, które tamtej nocy podjęła, ale nie nazwałaby tego traumą. Nie w porównaniu z tym, co już zdążyło ją zmienić (jeszcze w liceum).
- Nic mi nie jest. W przeciwieństwie do Billy'ego. – Parę razy narysowała chłopaka i przez chwilę była gotowa pokazać z odległości jeden z rysunków, ale szybko zrezygnowała. Miała dość słuchania tego, że była dziwna. – Skąd znasz Maxine? – To ją bardziej ciekawiło, ale nie na tyle aby z zainteresowaniem wbić spojrzenie w Luke'a. Unikała kontaktu wzrokowego i bliskości, więc z boku mogło to wyglądać tak, jakby go ignorowała woląc patrzeć na wodę i dryfujące na porcie jachty niż na rozmówcę (czego wymagały społeczne zasady).

Luke Winfield
ODPOWIEDZ