Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Weston wcale nie wstydził się tego, w jakich warunkach mieszkał. To, że jego chatka ewidentnie wymagała odświeżenia, do którego od trzech lat zabierał się jak pies do jeża, dopiero niedawno motywując się do tego, by zacząć jakikolwiek remont, było jednak czynnikiem, który wpływał na to, że nie często zapraszał do siebie rodzinę czy znajomych. Wiedział, że nikt mu nie będzie patrzył po kątach, że niewiele osób będzie rzucało uwagi względem tego, że mógłby w końcu coś zrobić, ale mimo to czuł jakąś wewnętrzną blokadę i jeśli już kogoś zapraszał, to najczęściej swojego młodszego brata. Colton miał to do siebie, że rozumiał czym jest bałagan i nieład w czterech kątach. Sam nie był idealnym panem domu, który dbał o to, żeby wszystko lśniło i wyglądało jak należy, dzięki czemu Weston czuł się na tyle swobodnie, by nawet pożartować z Coltonem w chwilach, w których kolejny fragment tapety nagle odklejał się od ściany i opadał na podłogę, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienie tego, że poprzedni lokatorzy zdecydowali się kiedyś na włożenie w remont większej ilości czasu i pieniędzy, niż Weston w ciągu trzech lat, które spędził w tym domu.
Miał wolny weekend, a planów na spędzenie go w produktywny sposób żadnych (nie licząc malowania), dlatego postanowił zadzwonić do brata i ugadać się z nim na sobotnie popołudnie, żeby wypić piwo, pogadać, nadrobić ostatnie tygodnie, podczas których nie mieli za wiele okazji do tego, żeby się spotkać, no i nie wspominał o tym, ale jednak chciał nieco wykorzystać Coltona do pomocy, bo co dwie pary rąk to nie jednak. Zajmując się wszystkim w pojedynkę odczuwał skutki tego, że brakowało mu pomocy. Wszystko ciągnęło się w żółwim tempie. Chociaż potrafił w ciągu wolnego dnia poświęcić długie godziny na to, żeby odświeżyć poszczególne pomieszczenia, to finalnie i tak czuł, że był daleko od osiągnięcia celu.
Siedział na werandzie, paląc papierosa, kiedy kątem oka zobaczył wyłaniający się zza rogu samochód. Kiedy Colton wysiadł, on gasił właśnie niedopałek, przydeptując go butem na podjeździe.
Już myślałem, że nie dojedziesz. Dziesięć minut spóźnienia – rzucił na powitanie, podając bratu dłoń. Normalnie by go uścisnął i poklepał po plecach, ale nie chciał ubrudzić go farbą. – Mam nadzieję, że przywiozłeś jakieś piwo. Nie wiem, czy ta jedna skrzynka, którą mam, wystarczy. Mamy trochę roboty – dodał z cwanym uśmiechem, dopiero teraz decydując się na podzielenie z Coltonem tym, jakie miał dla nich plany na to popołudnie.

Colton Brooks
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
  • #19
Ogólnie starał się innych nie oceniać. Okej... takie niecała prawda bo albo było mu wszystko jedno albo bywał bezczelny i mówił co myśli, ale akurat z najbliższymi postępował lepiej. Przynajmniej tak mu się wydawało. Nie żeby ich oszukiwał bo prawdę mówił nawet niewygodną, no ale chyba obojętność do ich stylu życia była tym mniejszym złem. Naturalnie jakby domek brata nagle runął to bez gadania przyjąłby go pod swój - i Ezry - dach nawet nie pytając jak to się stało. Ot, zdarza się, prawda? Tak samo z nieładem bo akurat Coltonowi wystarczyło, że wiedział, gdzie co leżało, a to że znajdowało się na stosie ciuchów to już szczegół. A co do odpadającej tapety u Westona to i tak od początku powtarzał, że tapeta tutaj nie pasuje i najlepiej niech sobie odpadnie do końca. Po co się męczyć jak praca sama się robi? Nie ma co utrudniać.
Nie miał problemu by zgodzić się z bratem spotkać. Sobota, to i też się wolny dzień trafił. Nie żeby każdy weekend miał wolny bo akurat jego praca była taka non-stop - on tak uważał - więc zawsze pod telefonem na wszelki wypadek był. Co prawda liczył, że ten wszelki wypadek trafiać się nie będzie bo to by znaczyło, że Callaway albo jej książka mają problemy... i on rzecz jasna musiałby to rozwiązywać bo taka praca. Ale czuwał i był skrupulatni pod tym względem, więc liczył na spokojny weekend.
- Wciąż nie jestem przyzwyczajony do tych okolic - wytłumaczył się ładnie, kiedy po zamknięciu samochodu uścisnął bratu rękę na powitanie. Nieważne, że bywał tutaj nie raz i nie dwa bo przecież oczywiście się nie zgubił po drodze. - Nie myśl sobie, że nie widziałem - rzucił wzrokiem na zgniecionego niedopałka. - Wolisz zgasić niż rzucić brata na pożarcie nałogu, który i tak już go zeżarł - westchnął ciężko bo jak to tak! Wiadomo, że Colton palaczem był strasznie wielkim, a tutaj wychodziło, że starszy Brooks nie chciał go jeszcze dodatkowo kusić! Albo dzielić się, kto wie. Istniała też opcja przypadkowego podpalenia okolicy, więc to moooooże jeszcze Colton by zrozumiał. - Coś tam jest, ale nie za wiele. Nie przygotowałeś mnie. Pewnie do sklepu masz z pięćdziesiąt kilometrów - pomarudzić trzeba. "Uroki" mieszkania w lesie. Przynajmniej Colton zawsze tak to określał. Miało to swoje dobre strony - nie było tak głośno - jak i te gorsze - sklepy nie tak blisko. No, ale on to on i czasem trzeba pomarudzić. Swoją drogą geografia nie była jego mocną stroną. - Czy Ty powiedziałeś "roboty"? Roboty przy czym? Przy nowej planszówce? Przy psie? Ktoś Ci tutaj zemdlał i potrzebujesz do tego agenta? - o dziwo opcja "remontowa" była tą najmniej prawdopodobną. No, ale sobie żartował pokazując swoje zaskoczenie... rozglądając się za potencjalną ofiarą.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zawsze to jedna wypalona fajka mniej. Powiedzmy, że dbam o to, żeby płuca nie siadły ci za szybko – odparł. Chyba wszyscy w ich rodzinie mieli problem z tym jednym paskudnym nałogiem. Weston sam wpadł w niego dość wcześnie. Miał w końcu tylko szesnaście lat i w pierwszym papierosie szukał ukojenia dla emocji, które targały nim po śmierci ojca. Od jednego się zaczęło, a potem już poszło i trzymało go aż do teraz, a wszelkie podejmowane próby rzucenia palenia, spełzały na niczym, mimo że zdawał sobie sprawę z tego, że za parę lat konsekwencje mogą być opłakane, a jego organizm byłby wdzięczny, gdyby z dnia na dzień rzucił to cholerstwo.
Idealna okazja do tego, żeby naruszyć przepisy i dodać gazu. Szanse na to, że kogoś tu potrącę są małe. Chyba że kangur wyskoczy mi przed maskę – wzruszył ramionami. Okolica miała swoje plusy, a to, że mógł nieco poszaleć za kółkiem, zwłaszcza w tych miejscach, które były oddalone od zabudowań w tej części miasta, było dobrym argumentem, żeby po rozwodzie zdecydował się przeprowadzić właśnie w te okolice.
Przyznam, że każda z tych opcji brzmi kusząco i gdybym miał wybór, to postawiłbym na każdą – odparł, nieco rozbawiony tym, jak brat pokrętnie podchwycił to jedno słowo, które chyba i w jego uszach nie brzmiało dobrze. – Zabrałem się za remont. Opornie idzie, ale co dwie pary rąk, to nie jedna, co nie? – dodał, w ramach wyjaśnienia, nie wyrażając najmniejszej skruchy względem tego, że w całym tym zaproszeniu krył się podstęp. Sam wiedział, że nie da rady uwinąć się na tyle, by skończyć to, do czego zabierał się przez tyle lat, w jak najkrótszym czasie. Potrzebował wsparcia, a zdawał sobie sprawę z tego, że ludzie słysząc o remontach, mieli zwyczaj wymawiać się dziesięcioma różnymi sprawami, które bywały ważniejsze niż pomoc, ale w rzeczywistości kończyły się na wizytach w kinach, czy leniwym dniem spędzonym w zaciszu własnego domu.

Colton Brooks
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
- To chyba musiałbyś być ze mną dwadzieścia cztery godziny na dobę, a już mam jednego "stróża" nad głową - westchnął ciężko mając oczywiście na myśli ich młodszego brata Ezrę, z którym od jakiegoś czasu mieszkał Colton. Nie żeby nie mieli funduszy na własne mieszkania - wszak wcześniej mieszkali osobno - no ale razem stać ich było na coś lepszego, więc czemu by nie? Jak któryś będzie w stałym związku to pomyślą nad dojrzalszymi opcjami, ale ta po prostu była wygodna. No i jak któryś sobie coś w domu zrobi to szybciej się go znajdzie i będzie miał szanse przeżycia, o. Nie ma jak rozsądne myślenie.
- Ale drzewa już się nauczyłeś tutaj omijać? - kto wie czy już się nie zdarzało aby brat po pijaku już w okolicy jeździł. Oczywiście Colton nie z tych co matkują, więc jego pytanie brzmiało trochę złośliwie jak przystało na młodszego brata, no ale jednak jakby miał wybierać to chyba wolał aby Weston kogoś potrącił niż sam walnął w drzewo. Dobrze więc mieć okolicę w małym palcu. Choć domyślał się, że z lasami bywało gorzej bo zawsze coś może wyrosnąć. No, a taki Colton na naturze to się mało znał. Jednak wolał miejski tryb życia. Z drugiej strony bardzo ogarniał chęć ukrycia się przed innymi by mieć święty spokój - tego zazdrościł.
- A ludzie się dziwią czemu mam problemy z zaufaniem... - jak go zwabiają na remonty to nie dziwne, że zaufanie pada! Do innych bo jako tako braciom ufał - w sprawach ważnych bo jak ktoś mu każe oczy zakryć i ręce wyciągnąć to nigdy w życiu! To już jednak woli remont. - W sumie bardziej jestem zdziwiony tym, że w końcu zabierasz... zabieramy się za remont - wzruszył ramionami i nie widać było aby miał zamiar uciekać. Taka okazja może się nie powtórzyć i mimo, że Coltonowi nie przeszkadzał taki domek to pewnie po remoncie Westonowi będzie się tu lepiej mieszkać - no i mama się będzie mniej martwić. - Bo chodzi Ci o remont, co nie? Dobrze zrozumiałem? Jakieś malowania, naprawy, itp? Nie remont w sensie pogadamy co trzeba zrobić, a potem odpoczynek przy piwie? - z tym też nie miałby żadnego problemu, więc tak czy siak podejmie się zadania! Dlatego wyciągnął dwa browary co miał w samochodzie - mówił, że mało bo się biedny nie przygotował! - z czego jednego dał bratu i ruszył w kierunku domu jak do siebie.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaskoczę cię, nie skasowałem żadnego drzewa, nie zrobiłem placka z koali i nie potrąciłem napakowanego kangura – zapewnił. Lubił poszaleć, ale robił to z głową. Poza tym auto miał nie takie złe i jeśli trzeba było, to potrafił w porę skręcić lub zahamować, żeby uniknąć jakiegokolwiek nieszczęścia. Okolica nie była więc aż tak kiepska, ale może zależało to od umiejętności za kierownicą, a te musiał mieć na najwyższym poziomie, kiedy każdego dnia jeździł karetką i bywały wezwania, kiedy czas grał główną rolę. Wtedy przecież też cisnął tyle, ile fabryka dała.
Co ci poradzę na to, że jesteś najbardziej zaufaną osobą, która nie odmawia nikomu niczego? – wzruszył ramionami, bo taka była prawda. Zresztą był malarzem, to już zobowiązywało do tego, żeby chwycić za pędzel i trochę nim pomachać po ścianach. Kto byłby lepszy od Coltona? Zdaniem Westona nikt. No dobra, może cała ekipa braci. Siódemka w komplecie. Wówczas ogarnęliby wszystko w jeden weekend, ale nie było tak dobrze, żeby udało mu się zaangażować wszystkich Brooksów w jednym terminie i to tak podstępnie. – Chyba zaczęło mnie w końcu uwierać to, że nawet nie mam jak zaprosić tu jakiejś fajnej laski, bo wstyd by mnie zeżarł – przyznał. Był sam dość długo, jakieś jednorazowe romanse mu się przytrafiły, ale może nadszedł ten moment, żeby pomyśleć o czymś więcej, niż jednonocnej przygodzie?
Nie, Colton. Nie chodzi o pogawędkę i nakreślenie planu działania – odparł, nie panując na drgających mu z rozbawienia kącikach ust, które unosiły się raz za razem w niekontrolowanym uśmiechu. – Zdecydowanie chodzi o to, żebyśmy obaj chwycili za pędzle i zamalowali wszystko na biało. Do tego trzeba wygładzić ściany w kilku miejscach, odsunąć meble w salonie od tej przy oknie... To będzie długi dzień, braciszku – dodał z rozbrajającą szczerością, bo roboty było od groma, ale musieli to zrobić, jeśli chciał ruszyć z remontem dalej i w miarę szybko się z niego wygrzebać. Podstawy musiały być zaś skończone w miarę szybko, by na dniach mógł zaprosić nową znajomą do współpracy, skoro już zadeklarowała, że postara mu się pomóc w doborze odpowiednich kolorów do poszczególnych pomieszczeń.
Odebrawszy od brata butelkę z piwem, ruszył w stronę drzwi frontowych, a potem do kuchni, gdzie schował piwo do lodówki, wymieniając je na zimniejsze, które tylko czekało na przyjazd Coltona.
W łazience masz ciuchy na przebranie, szkoda niszczyć to, w czym przyjechałeś – rzucił, kierując się z dwoma butelkami do salonu i wskazując na drzwi prowadzące do łazienki. Pomyślał o wszystkim, nikt nie mógł mu więc zarzucić, że wymagał, a nie dawał niczego od siebie.

Colton Brooks
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
- Czyli nuda - oczywista oczywistość, że lepiej, iż Weston nie miał żadnego wypadku i nie zmniejszał ilości zwierząt żyjących w okolicy, no ale mógł się tutaj trochę nudzić. Może ten remont to również przez nudę został popchnięty? Bo kto by chciał mieszkać w ładnym i bezpiecznym domku.
- Większości odmawiam wszystkiego bo to męczące - mruknął bo nie widział siebie jako kogoś wielce pomocno-bezinteresownego gościa. Zaufanego może, ale głównie dlatego pewnie, że od około dwudziestego roku życia miał zasadę mówienia prawdy - choćby najbardziej bolesnej. Dzięki temu wiadomo było, że z Coltonem zawsze wszystko na tacy podane było, a z drugiej strony mało kto znosił kogoś tak marudnego i szczerego z byle powodu. Przynajmniej nie otaczał się setką znajomych, którzy tylko by czegoś od niego chcieli. No, ale rodzinie to zawsze pomagał, więc tutaj nie mógł się spierać. - Jest to w sumie dobry powód. Bo jak już poderwiesz jakąś, która da się wywieźć do lasu to będzie miała ładne widoki - a rozpadająca się chata mogłaby wystraszyć - albo nastrój odebrać. Łono natury miało widać jakieś plusy i dobrze je w pełni wykorzystywać.
- Eeeech... faktycznie brzmi jak sporo pracy. Niech będzie. Ale na pewno na biało? Obyś miał farbę z górnej półki bo taki kolor brudzi się łatwo - i się powstrzymał od rzucenia "żartem" o brudnym lesie itp. Za dużo w to wszedł, no ale wielokrotnie podkreślał jak woli w środku miasta mieszkać. Nie miał jednak zamiaru się buntować, że ten kolor nie bo to nie jego dom. No, ale jak już mieli coś robić to serio chciał by brat był zadowolony z remontu i nie musieli malować ścian co tydzień.
- Wiesz, jakbyś mnie uprzedził to byłbym lepiej przygotowany - musiał ciężko westchnąć aby pokazać swój egzystencjalny kryzys, który nakazywał pomoc. Lepiej by się czuł w swoich ciuchach - notabene ma stos takich "do malowania" bo się ich z farby już wyprać nie da - no ale przy swoich marudnych pomrukach pod nosem poszedł się przebrać. Długo mu nie zajęło bo wychodził z założenia, że im szybciej zaczną tym szybciej skończą. - Bierzmy się do pracy... A przy okazji opowiesz czy mówiąc o potencjalnej "lasce" miałeś na myśli kogoś konkretnego - wpierw pomyślał, że to ogólny tekst i dobry powód do remontu, ale potem go naszło... czy by się tak starano, gdyby nie miano na myśli kogoś konkretnego? Może, ale nie zawsze. No i kiedy jak nie przy piwie z remontem mają nadrabiać życie drugiego? Tutaj ciężko będzie uciec od pytań. Nie mniej miał zamiar pracować i malowanie było najważniejsze, więc bez gadania weźmie się do pracy jak mu się pokaże, od którego pokoju zaczynają - szczegół, że sam chciał ruszyć, ale sobie przypomniał, że nie jego domek, więc nie mógł się rządzić.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nuda była... stałym elementem jego życia. Choćby chciał, to nie mógł zaprzeczyć. Trudno było mu też określić, kiedy dokładnie u niego zagościła, ale towarzyszyła mu od dawna...
Mnie jeszcze nigdy nie odmówiłeś... To mnie zaszczyt kopnął – zauważył, bo nie potrafił sobie przypomnieć chociażby jednej sytuacji, kiedy Colton odmówiłby mu czegokolwiek. Czy to podwózki, jak mu się samochód popsuł, czy zwykłego wypicia piwa w nudny piątkowy wieczór, czy jak teraz - remontu, zorganizowanego podstępem. Mógł nawet na niego liczyć w rozmowie! W końcu żaden z braci nie powiedział niczego lepszego niż to, że pozna laskę, którą uda mu się wywieźć do lasu i że widoki jakie mógł zaoferować, były niczego sobie. Dawno nikt tak Westonowi ego nie połechtał, jak zrobił to teraz brat, wierzący w to, że kogoś poderwie.
Nie martw się, mam nową koleżankę. Będzie mi dobierać docelowy kolor, ale te ściany teraz są w tak opłakanym stanie, że żal byłoby mi kłaść na nie kolorową farbę – przyznał. No i wstyd byłoby mu zaprosić Leighton, żeby mu pomogła, bo jak wytłumaczyłby to że żył w TAKICH warunkach od trzech lat? Nikt normalny by sobie na to nie pozwolił. I Weston był normalny, zdawał sobie nawet sprawę z tego, że było kwestią czasu to, aż dzika zwierzyna i to z rodziny tych pełzających, tudzież wielonożnych zdecyduje się przejąć chatkę na własny użytek. Warunki dla tych paskudztw były prawie idealne... On tylko był leniwy. Niezdecydowany. A może po prostu przez te trzy lata łudził się, że między nim i byłą żoną jeszcze zmieni się coś na lepsze i dopiero teraz się z tego wyleczył?
Nikogo konkretnego, ale chyba przydałoby się w końcu za jakąś rozejrzeć? – przyznał. Od trzech lat był sam, młodszy też nie będzie a nie pogniewałby się, gdyby los rzucił mu pod nogi jakąś sympatyczną kobietę, z którą odnalazłby wspólny język, z którą podobnie patrzyłby w przyszłość i która zawróciłaby mu w głowie. Nie chciał za dziesięć lat być samotnym rozwodnikiem, któremu pozostanie tylko korzystać z uciech za kasę, bo będzie za stary na to, żeby kobiety zwracały na niego uwagę. – Swoją drogą, jak masz jakieś rady na podryw, to się nie pogniewam. Wypadłem z formy – dodał, zerkając na brata, bo nie był pewny, jak tam wyglądają sprawy damsko męskie u Coltona. Nigdy nie wnikał w życie uczuciowe braci, ale jeśli któryś z nich tkwił na etapie randek i szukania miłości swojego życia, to był gotów zasięgnąć kilku lekcji. Sam przecież ostatni raz podrywał kobietę, która potem została jego żoną. A to było szmat czasu temu.

Colton Brooks
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
- Żebyś wiedział. Jak Brooks masz dodatkowe profity. Lepiej nazwiska nie zmieniaj bo się skończą - naturalnie chodziło o więzy krwi i w ogóle, no ale mieli dobre nazwisko, multum braci, więc większe szanse, że to nazwisko długo przetrwa w Lorne Bay. Dlatego Colton też musiał o to dbać! Nie żeby sam miał zamiar zakładać rodzinę, ale właśnie przez to tym bardziej mógł dopilnować braci, o.
- Yhm... Koleżankę czy "koleżankę"? - jeszcze użył cudzysłowia manualnego bo "koleżanki" można było odczytywać na wiele sposobów. Choć aktualnie Colton widział tutaj dwie opcje. Pierwsze to po prostu serio jakaś znajoma co się zna na wystroju albo... no, po prostu kobieta co wie jak powinien dom wyglądać. Normalnie młodszy Brooks by powiedział, że faceci się nie znają na kolorach czy coś, ale nie mógł użyć tego argumentu jako, że sam był artystą i malował od dawien dawna w wolnych chwilach, więc on czy chciał czy nie to kolory rozróżniał zawsze. Druga opcja koleżanki to wiadomo - coś więcej. Albo chociaż jakieś szanse na to były. To też by ładnie tłumaczyło czemu Weston woli wpierw doprowadzić dom do jako takiego stanu używalności by całkowicie nie wyjść na pustelnika co mieszka w ruderze. Dzięki małemu przygotowaniu/remontowi wyjdzie po prostu na spoko gościa co lubi leśne widoki i to już nie brzmiało wcale tak źle.
- Przydałoby się. Jesteś ode mnie starszy, masz mniej czasu, ale wciąż podobno nie jest z tobą tak źle, więc powinieneś korzystać - szczegół, że Colton akurat nie był chyba tym kto powinien udzielać takie rady jako, że sam nieszczególnie się starał w tej kwestii, no ale dla niego to po prostu było coś upierdliwego. No i jego romantyczna strona została zniszczona jak dopiero w dorosłość romantyczną wchodził, więc nieszczególnie za tym biegał. Co prawda miał parę dziewczyn od tamtego czasu, kilka niezobowiązujących spotkań również, ale nic nie przetrwało dłużej niż pół roku. Za to mógł się tłumaczyć tym, iż jest młodszy od Westona, więc jemu partnerka bardziej się przyda, o. Niech chociaż jeden Brooks się szczęśliwie zakocha. Łatwiej pomagać bratu niż samemu się za siebie wziąć. - Hah... Nie dam ci gwarancji, że zabłyśniesz bo ja raczej sobą jestem. Co nie zawsze jest dobre bo jak wiemy stawiam na szczerość do bólu i mało komu się to podoba. Za to jak już się trafi taka co jej to odpowiadała to przynajmniej będę wiedział, że to ta - nie tyle uważał kłamstwa za złe co po prostu go to męczyło. Dlatego lubił sprawę stawiać jasno i mówić co myśli by potem nie było niejasności. - No i niektóre lecą na moją obojętność względem nich... - co było dla niego do dzisiaj wciąż czymś dziwnym. Ignorował niektóre i obojętnie traktował, a im się to podobało, huh... - Za to powiem ci to co powiedziałem Ezrie. Jak już jakaś wpadnie ci w oko to lepiej żeby jej najlepsza przyjaciółka cię lubiła. Albo względnie znosiła bo zawsze dzięki temu sama z siebie może cię zareklamować u swojej "bff", a może twojej przyszłej żony - niespecjalnie pomocne w podrywie, ale na potem to złota zasada! - Rozumiem, że opcja podrywania kogoś komu życie ratujesz w grę nie wchodzi? - nie wiedział jak na opcję zawodową się tutaj brat zapatruje, więc dobrze wpierw dopytać zanim zacznie resztą rad rzucać.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Koleżankę, Colton. Taką najzwyklejszą w świecie znajomą, którą przy poznaniu musiałem niemal siłą ciągnąć do szpitala, bo uderzyła się dość mocno w głowę, kiedy chciała pokazać światu, jak bardzo samowystarczalna jest – wyjaśnił ze śmiechem, chociaż wtedy to mu do śmiechu w ogóle nie było i gdyby miał zapodać bratu rady dotyczące tego, w jakich okolicznościach nowych koleżanek nie poznawać, to zdecydowanie na jednym z pierwszych miejsc plasowałyby się te, gdzie trzeba było organizować akcję udzielania pierwszej pomocy pośrodku sklepu z akcesoriami do domu. Koleżanek tej drugiej kategorii niestety nie miał i chociaż skłamałby twierdząc, że ich nie potrzebował, to jednocześnie nie był pewny, czy był gotowy na to, by wdawać się w romanse, przelotne znajomości czy nawet jakieś bardziej zaangażowane związki. Jeszcze nie do końca udało mu się przełknąć rozwód, chociaż minęły trzy lata, a wynikało to z faktu, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaką winę ponosił. Nie chciał powtórki z rozrywki. Wystarczyło mu, że już raz nie spisał się jako partner. Chęć korzystania z życia, póki był jeszcze w miarę młody, była jednak silniejsza, dlatego był skłonny nieco przewartościować swoje życie i zainteresować się tym, by wrócić do spotkań z kobietami.
Skoro o tym mowa, to jak twoje sprawy? – zapytał, patrząc na brata nieco podejrzliwie, bo trochę go ciekawiło to, jak się miał Colton i te sprawy. Nie przypominał sobie bowiem, żeby ktokolwiek w rodzinie wspominał w ostatnim czasie o tym, że był na dobrej drodze do ustatkowania się, a jednak jakby nie patrzeć, jeśli jednemu nie wychodziło, drugiemu, to chociaż trzeci i czwarty mogliby mieć więcej szczęścia, żeby przedłużyć wcale nie takie złe geny.
No tak, najlepiej być sobą – westchnął. Musiał się z tym zgodzić. Próby przypodobania się drugiej osobie i zmienianie siebie, żeby zyskać w czyichś oczach nigdy nie było czymś, co popierał. Zawsze wydawało mu się, że jeśli chciało się z kimś iść przez życie, to obustronna akceptacja wad i zalet była jednym z ważniejszych czynników, mogących wpłynąć na to, jak się taka relacja potoczy. Całą resztę można było zaś wypracować. – O, tu musisz mi powiedzieć więcej, skoro nie masz innej złotej rady na podryw – rzucił, podchwytując temat obojętności, na którą leciały laski.
Czyli powinienem podpytać swoje psiapsie, czy nie mają jakiejś wolnej koleżanki, którą mógłbym wyrwać na randkę? – zapytał, marszcząc przy tym czoło, bo nie wpadł na to, że taka reklama mogłaby mu w czymś pomóc, skoro... Chciał, ale nawet nie potrafił na to wygospodarować czasu. Albo raczej nie starał się go wygospodarować, bo znajdował wiele innych, niby ciekawszych rzeczy do roboty, jak na przykład przeglądanie kanałów w telewizji, nawet jeśli nie leciało w niej nic szczególnie wartego uwagi.

Colton Brooks
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
- Aha... Czyli koniec końców jednak nie jest samowystarczalna. Coś się obawiam, że jeśli ta twoja koleżanka jest uparta to jeszcze nieraz spróbuje udowodnić jak sobie sama radzi, więc powodzenia w czuwaniu nad nią - nawet bratu współczuł. Znał kilka takich uparciuch, ale kto wie, może z tą od Westona nie będzie jeszcze tak źle? Nie znał, nie wiedział o kim mowa, więc mógł jedynie liczyć na szybki refleks brata by nie miał nikogo na sumieniu. Sam też wiedział coś o nie byciu gotowym do związku. Ktoś by powiedział Westonowi, że to już trzy lata, więc do boju tygrysie, ale nie Colton. Jakby nie patrzeć to on od dziewięciu lat przeszło miał problem po tym co Cami mu zrobiła - i tak jak bywał w związkach, tak żaden nie przetrwał długo, a on nie liczył na to, iż kiedyś to się zmieni. Chciał jednak aby Weston z niego przykładu nie brał i kiedy trafi się "ta jedyna" to brat się nie schowa do wyremontowanej chatki.
- Eeeech... - westchnął ciężko i nawet brwi zmarszczył, więc to już mówiło niemal wszystko o "jego sprawach". Ale dobra... Spróbuje to w słowa przerodzić bo rodzinie się należało czasem coś usłyszeć. - Związkowo się nie rozglądam. W końcu spotkałem Cami jakiś czas temu, ale znowu uciekła - pierwsze spotkanie od dziewięciu lat, no ale niewiele z tego wyniósł, więc tak jakby się nic nie wydarzyło bo tylko on był dorosły jak próbował z Cami gadać. - Za to Scarlet jest od jakiegoś czasu markotna, a z naszej dwójki to ja jestem ten markotny, więc zabiera mi rolę - niby mówił o tym jak o czymś codziennym, no ale Callaway - jego szefowa, której tak nie nazywał notabene - była zawsze tą pozytywną, wesołą i czasem wkurzającą, więc oczywiście się zaczynał martwić kiedy tak zaczęła przygasać. Zwłaszcza, że nie znał powodu! A on lubił wiedzieć.
- To nie taka znowu rada z tą obojętnością. Są takie, które mogą się wkurzyć za ich olewanie, więc musiałbyś trafić dobrze. Łatwo poznać bo taka panna zaczepi cię pierwsza. Postawi drinka albo co - osobiście nie uważał tego za sposób. Po prostu sam rzucał często obojętnością na innych i jakimś cudem zdarzało się, iż działało to na płeć piękną. Dalej nie do końca to ogarniał.
- W zasadzie to myślałem byś po prostu w przyszłości kiedyś tam jak kogoś poznasz to miał na uwadze jej przyjaciółkę, ale twój pomysł jest lepszy i szybszy - niby zaczął, ale uważał, że rozumowanie brata było na ten moment łatwiejsze. Oczywiście uważał, że jego rada może mu się kiedyś przydać, ale sięgnięcie do koleżanek to dobry sposób. Kto jak nie one go znają, prawda? - Wpierw radzę się upewnić czy jakaś z tych koleżanek na ciebie nie leci bo może się obrazić jak zapytasz o jej przyjaciółki - tutaj już gorzej. Najłatwiej jakby miał zamężne koleżanki. Albo takie co wolą koleżanki, o. Wtedy byłby bezpieczny. Ale wolne panny to zawsze ryzyko skrywanej miłości.

Weston Brooks
Ratownik medyczny — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Myślę, że po tym, jak uderzyła się w głowę i skończyła na rezonansie, bo nie dałbym jej żyć, zastanowi się kilka razy, zanim podejmie się kolejnego ryzykownego ruchu – przyznał, bo upadek Leighton wyglądał naprawdę groźnie, więc szczęściem w nieszczęściu było to, że wszystko skończyło się dobrze, a jednym skutkiem ubocznym był ból i lekkie zawroty głowy, a kobieta dość szybko doszła do siebie, dzięki czemu miał okazję spotkać ją raz jeszcze, ale w dużo przyjemniejszych okolicznościach, jakimi była poranna kawa na mieście.
Nie wzdychaj, spowiadaj się – mruknął karcącym tonem, jak na starszego brata przystało, bo chciał wiedzieć wszystko i to najlepiej od razu, nawet jeśli przez kolejny kwadrans miał milczeć i tylko słuchać o tym, co się tam działo w życiu młodszego Brooksa. I naprawdę zamienił się w słuch, kiedy Colton zaczął się dzielić swoimi perypetiami z kobietami.
Pieprzyć Cami, pojawia się i znika. Ile byś tak wytrzymał? – mruknął, odnajdując w pamięci tę konkretną dziewczynę, która była częścią życia jego brata. Zaraz jednak się zaśmiał, kiedy ten pożalił się na to, że Scarlett zabierała mu rolę największego marudy. – Może jest w ciąży? – zagadał, w odniesieniu do drugiej kobiety, bo pamiętał, że jak jego żona zaszła w ciążę, to też stała się bardzo markotna i w ogóle miała jakieś huśtawki nastrojów, które jeszcze bardziej zniechęcały go do tego, by wziąć odpowiedzialność na barki i stać się głową rodziny.
Mhm... Czyli zamiast rwać laski na parkiecie, mam czekać, aż one zaczną rwać mnie, prawdopodobnie za radą koleżanek, żeby mieć pewność, że żadnej nie zje zazdrość i nie zacznie na mnie nawijać, żeby laska dała sobie ze mną spokój? – zapytał, chcąc się upewnić, czy dobrze rozumiał sens słów Coltona. Kiedy tak o tym myślał, musiał jednak przyznać, że kobiety to bywały zazdrosne i czasami robiły sceny o nic i potrafiły robić wielkie afery o to, że ich koleżanka miała faceta, któremu poświęcała więcej czasu. Nigdy tego nie rozumiał, ale też niespecjalnie próbował zrozumieć.
Przynajmniej uniknę ryzyka, że ta przyjaciółka mnie nie polubi, ale jeśli nie będzie żadnych wolnych koleżanek, to będę miał na uwadze twoje rady, żeby przypodobać się koleżankom tej, która wpadnie mi w oko – przyznał ze śmiechem. Jedna i druga metoda miała sens, bo warto było mieć wsparcie w najbliższych koleżankach kobiety, którą chciałby wyrwać. Może nawet mógłby u nich szukać porad dotyczących tego, jak zorganizować swojej potencjalnej nowej wybrance randkę, żeby zapamiętała ją na resztę życia i żeby nawet wtedy, kiedy okazałoby się, że to jednak nie to, wspomnienie tej randki snuło się za nią jak cień do grobowej deski? – Bierzmy się do roboty – dodał po chwili, bo oni sobie gadali, a robota leżała i kwiczała. A mogli i ogarniać ściany i dyskutować dalej, tym bardziej że uwaga brata nieco go zaintrygowała – Myślisz, że takie rzeczy faktycznie się zdarzają? A może sam tego doświadczyłeś? – zapytał, chwytając za pędzel i zerkając podejrzliwie na Coltona.

Colton Brooks
sumienny żółwik
someone
brak multikont
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
- Ciekawe masz koleżanki... No to mogę jedynie liczyć, że jest z tych rozsądnych, a nie upartych. Powodzenia - może nie brzmiało to zbyt podniośle i emocjonalnie, ale Colton już tak miał. Jednak szczerze zawsze braciom życzył jak najlepiej, a widok wypadków - mniejszych i większych - u osób, które się lubi to nigdy nie jest coś dobrego. Skoro jednak miała mu pomóc to najwyraźniej było lepiej i przynajmniej Weston będzie miał koleżankę na oku to może nikt do jeziora nie wpadnie - przynajmniej nie przypadkiem.
- Pewnie niedługo jakby znikała zawsze bez słowa - przyznał, ale nigdy specjalnie mu to humoru nie poprawiało. Od lat mu mówiono, że mimo tej młodzieńczej miłości - którą zdruzgotano - to nie stworzyliby długiego związku i wyszło na lepsze. Nie żeby Colton się z tym nie zgadzał, no ale miał jej za złe tyle lat właśnie braku wiadomości i wyjaśnień. Dlatego też był zbyt szczery - wolał coś powiedzieć niż trzymać gębę na kłódkę. Co było dosyć ironiczne zważywszy na to, że z młodego Brooksa gaduła nie jest. Czasem po prostu wie w jakie złe struny uderzać choć bywa, że robi to przypadkiem. Taka natura. Za to nieco się wzdrygnął na myśl, że Scarlet może być w ciąży. Nie podobała mu się taka wizja. Zwłaszcza, że jeszcze niedawno jej eks był w mieście, więc czarny scenariusz sam się układał. - Powątpiewam i lepiej nie. Nie ma innych oznak na tą chwilę. Nie je dziwnych potrwa i nie przytyła. A jak ją wprost zapytam to i tak nie będzie chciała gadać - i zaraz poleci standardowa formułka o tym, że to jej sprawa. Z drugiej strony akurat o ciąży pewnie by mu powiedziała. Zapewne nie jako pierwszemu, ale liczył, że w końcu - przynajmniej przed tym jakby palnął, że coś jej kilogramów przybyło. Nie mniej serio wolał tą opcję odrzucić. Jakoś go dziwnie w środku ścisnęło na taką myśl... Ten alkohol musiał być jakiś podejrzany. Tak. To zdecydowanie to.
- Na tyle pogmatwane, że sam się gubię... - na początku myślał, że daje prostą radę, a wychodziło na to, że tak nie całkiem. - Trzymaj się prostej zasady i sobą bądź. Czy to ty zaprosisz czy ona ciebie, różnie bywa. Jak chcesz związku to prędzej czy później dobrze cię pozna, więc nie ma co udawać. A jak chcesz czegoś chwilowego to możesz grać ile chcesz - wzruszył ramionami, sam nie preferując opcji drugiej, ale dlatego, że leniem był i zazwyczaj mu nie zależało. W sumie sam był w szoku, że miewał dziewczyny jakimś cudem. Jasne, wtedy już się starał i nie był złym chłopakiem, ale przed "związkowym" Coltonem bywał ten obojętny... Czarna magia z tymi związkami.
- Myślałem, że wykpię się dobrymi radami - westchnął ponownie jak na dobrego brata przystało kiedy chciano do roboty się wziąć. Niech to! Idealny plan się nie udał! No, ale chwycił za pędzel bo jak nie zaczną to i nie skończą. - Myślę, że się zdarzają. Sam nie doświadczyłem. Albo o tym nie wiem bo jeśli bujała się we mnie koleżanka jakiejś mojej eks to do dzisiaj pojęcia nie mam - o ironio, że coś się tam tliło w jego czarnym sercu do przyjaciółki Cami per Scarlet... No, ale był profesjonalnym agentem i dalej się nie przyznawał przed samym sobą. Acz... to i tak co innego bo jednak aktualnie Cami nie darzył nawet resztką pozytywnych uczuć. - Ty nie miałeś czegoś takiego? Na przykład nie podobała ci się koleżanka eks? - lepiej się skupić na Westonie. Jego remont, jego dom, jego terytorium, o. Dobre argumenty.

Weston Brooks
ODPOWIEDZ