Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
- trzy -



Pomimo okrągłego miesiąca, który minął od ich wspólnej imprezy w domu Chace'a i wspólnego dachu nad głową, pod którym każdego dnia przecinały się ich ścieżki, niewiele było okazji do wymiany choćby kilka słów. Nie czuł się z tego powodu w żaden sposób pokrzywdzony bo wciąż podtrzymywał swoje stanowisko w całym tym ślubnym zawirowaniu, które nie było mu na rękę. Czy wydarzenia z imprezy miały dla chłopaka jakiekolwiek znaczenie? Absolutnie nie. Nie przywiązywał wagi do pijackiego pocałunku, który bez wątpienia mógł pozbawić ich wszelkiej kontroli i zahamowań, traktując to jako zwykłą zabawę. Nie była jego siostrą i nie zmieni się to nawet po tym cholernym ślubie, którego odwołanie było teraz jego największym priorytetem. Czy gdyby nie opamiętała się w porę, pozwolił by na to by wylądowali w łóżku mimo planów, które niecierpliwie snuli ich rodzice? A dlaczego nie?
Wielokrotnie głowił się nad powodem dla którego miałoby nie dojść do połączenia ich rodzin, jednak ilekroć słyszał rozmowy Emilii, ekscytujących się kolejnymi przygotowaniami do ceremonii i wesela, urzeczywistniał się jego największy koszmar. Kobieta wydawała się być ślepo zakochana w Haroldzie i pomimo wielu ostrzeżeń z jego strony, nie było nic, co mogłoby zmienić jej zdanie. Tracił wszelkie nadzieje na to, że uda mu się odzyskać farmę i odciąć od ojca, jednak wiarę w nieoczekiwany obrót spraw, zaszczepił w nim sam Chace. Podczas rozgrywki na konsoli w domu kumpla, Sidney dokładnie wytłumaczył mu kim w istocie była Frankie i jaki bajzel aktualnie panował w jego życiu. Nie omieszkał też wspomnieć o tym co zaszło między nim a rudą w jednym z pokoi na piętrze i właśnie ta informacja, sprawiła, że Chace wpadł na genialny plan. Spraw by się w tobie zakochała. Niech uwierzy, że i tobie na niej zależy, a wtedy starzy zmuszeni będą odłożyć ślub. Kto wie, może nawet się rozejdą?
Nie do końca wiedział jak powinien się do tego zabrać, bo sam doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie był człowiekiem, którego łatwo kochać. Cenił sobie niezależność i swobodę, unikał zobowiązań i związków. Nie był nazbyt uczuciowy i czuły - choć to mogło być winą tego, że dawno nie spotkał dziewczyny na której jakkolwiek by mu zależało. Musiał dokopać się do wrażliwego i ciepłego chłopaka, który skrywał się pod wieloma warstwami grubego muru. Tylko czy potrafił?
Naprawiał w starej stodole swojego crossa, kiedy drzwi uchyliły się, a w nich stanęła Frankie. Stała niepewnie, nie wykonując żadnego kolejnego kroku, więc nie był pewien czy było to nieplanowane spotkanie czy jednak próba konfrontacji. Po tym jak wychylił się zza maszyny, podniósł się i trzymając w dłoni klucz francuski, postanowił zabrać głos.
Potrzebujesz czegoś? — zapytał spokojnie i zachował dystans. Ostatnim razem, dała mu dosadnie do zrozumienia, że miał trzymać się od niej z daleka. Nawet realizując swój odrobinę paskudny plan, musiał być ostrożny. Nie było tu miejsca na potknięcia.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
005.

Czas mijał bardzo szybko. W związku ze świętami władze miasta zaplanowały dla mieszkańców szereg różnorakich atrakcji, których organizacja stała się priorytetową kwestią dla pracowników ratusza. Podejmując się pracy w małym mieście, była świadoma tego, że nazwa stanowiska nie do końca będzie oddawała obowiązki znajdujące się na liście do wypełnienia, ale udzielanie wsparcia przy tworzeniu bożonarodzeniowego jarmarku przeszło jej najśmielsze wyobrażenia. Nie mogła narzekać – w związku z tym, jak niepochlebną opinię otrzymała po zakończeniu współpracy z byłym mocodawcą, powinna się cieszyć, że w ogóle znalazła zatrudnienie w branży, w której wydawała się skreślona. Nie kręciła nosem z jeszcze jednego powodu, mianowicie cieszyła się, że ilość pracy trzymała ją z daleka od farmy. Do domu wracała późno, a gdy tylko przekraczała próg, biegła do s w o j e g o pokoju, nie chcąc natknąć się na Sidney’a. To, co zrobiła podczas imprezy, było głupie i wybitnie niedojrzałe. I nie, wcale nie miała na myśli nocnej kąpiel w samej bieliźnie, którą obserwowało wiele nieznajomych osób. Przełknęłaby również pocałunek, gdyby nie to, że doszło do niego z niewłaściwym chłopakiem. Dobrze, że w porę przypomniała sobie o matce oraz tym, jak szczęśliwa była w związku z ojcem Coningsby’ego, co sprawiło, że odzyskała rozum i przerwała moment uniesienia, nim posunęli się za daleko. Postąpiła słusznie, a mimo to dręczyła się powracającym w myślach wspomnieniem tamtego wieczora.
W przypływie o d w a g i (po wypiciu dwóch lampek różowego wina w towarzystwie matki, która rozpoczynała testowanie alkoholi mających znaleźć się na weselnych stołach) uznała, że czas skończyć z dziecinnym zachowaniem i przestać unikać przyszłego brata. Minął kwadrans, nim spostrzegła, że w stodole palą się światła i zapewne tam Sidney schował się przed światem. Ostrożnie uchyliła skrzypiące wrota i stanęła w progu. Uśmiechnęła się delikatnie, widząc, co robił. Za to prędko spoważniała, kiedy podniósł się znad motocykla, a w jego dłoni zabłyszczał masywny klucz. Objęła się i dłońmi potarła ramiona, by dodać sobie otuchy.
— Nigdy wcześniej tu nie byłam. Nie miałam pojęcia, że urządziłeś sobie mały warsztat. Ani że się na tym znasz — powiedziała, poniekąd ignorując jego pytanie. Z ciekawością rozglądała się po stodole, a ostatecznie zawiesiła spojrzenie na dłoniach Sidneya pokrytych czarną sadzą. Minęło kilka chwil, nim zmusiła struny głosowe do ponownego drgania. Mimo wina wypitego na odwagę, przepraszanie nigdy nie przychodziło jej łatwo. W dodatku nie była do końca przekonana, czy to co zrobiła, wymagało skruchy.
— Przyszłam przeprosić — wydusiła, pamiętając, że robi to dla matki oraz jej przyszłego męża. — Przepraszam za to, jak zachowałam się na imprezie. Wydawało mi się, że znaleźliśmy wspólny język, a przeze mnie znowu zrobiło się dziwnie — wyjaśniła. Kusiło ją, by dodać, że to z jej powodu nie było go z nimi podczas świąt, ale miała przeczucie, że lista powodów, dla których zniknął w te dni była znacznie dłuższa.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Ostatnie czego potrzebował w s w o i m domu to próbne degustacje win, kateringu i wybór weselnego tortu. Farma powoli zmieniała się w dom weselny, a młody Coningsby miał wrażenie, że jako jedyny nie dał się porwać ślubnemu szaleństwu. Coraz bardziej docierał do niego fakt, że małżeństwo Hala i Emilii to niejedynie dalekosiężne plany ale rzeczywistość, która miała zrujnować dotychczasowe życie chłopaka za kilka miesięcy. Nie interesowało go to, że obie rodziny miały się połączyć, bo nawet Harolda przestał traktować jak własnego ojca ale to, że niedługo straci farmę dziadków na zawsze.
Jestem mechanikiem, pamiętasz? — odparł, unosząc brew ku górze, bo najwyraźniej zapomniała o tym czym zajmował się na co dzień i w jaki sposób zarabiał na swoje utrzymanie. Była to jedna z niewielu rzeczy, które go pasjonowały i łączyły ze świętej pamięci dziadkiem. — Chociaż niedługo stracę też pewnie warsztat — dodał, wzruszając ramionami. To tutaj uczył się naprawiania pojazdów pod okiem dziadka i na samą myśl, że Hal mógłby zmienić to miejsce w coś zupełnie innego, ogarniał go szał. — Stworzył to miejsce mój dziadek, jeszcze gdy Hal był dzieckiem. Była tu wcześniej typowa stodoła z no wiesz, krowami, kurami i innymi zwierzętami, którymi zajmowali się moi pradziadkowie — wyjaśnił, opowiadając jej część pokoleniowej historii, która zatrze się w momencie, gdy jego staruszek połozy łapę na tym miejscu.
Przeprosiny, które padły z jej ust odrobinę go zaskoczyły. Nie spodziewał się tego, że odkręcenie sytuacji z imprezy mogłoby wyjść od niej ale z drugiej strony nie był pewien czy powinien przepraszać za coś, czego nawet nie zaczął. Był jedynie facetem, skuszonym przez urok ładnej dziewczyny, która jasno dawała mu znać o swoim zainteresowaniu jego osobą - przynajmniej po wlaniu w siebie nieodpowiedniej ilości alkoholu.
Nie musisz za to przepraszać. Pewnie uważasz, że to coś kurewsko niestosownego, bo nasi rodzice za kilka miesięcy zostaną małżeństwem ale w gruncie rzeczy, było to całkiem miłe. Nie jesteśmy rodzeństwem i nawet ślub twojej matki z Halem tego nie zmieni. To tylko formalność, Frankie — odparł, nie rozumiejąc całego zamieszania. Przybrane rodzeństwo to jedynie zmyślone określenie dwojga obcych dla siebie osób, stworzone na potrzeby urzędu. Nie istniał żaden magiczny sposób, który sprawiłby, że nagle staliby się rodzeństwem. — Bardziej jednak zabolał mnie fakt, że kazałaś mi trzymać się od siebie z daleka. Myślałem, że w końcu udało nam się jakoś dogadać ale może zbyt wiele sobie wyobraziłem — dodał i wrócił do pozycji kucającej, by odkręcić śrubę łączącą łożysko z zawieszeniem i przednią oponą. Szczerze mówiąc? Miał głęboko w dupie jej życzenie, bo gdyby miał taką możliwość, sam zapakowałby się w plecak i zniknął.

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Zaskoczona podniosła na niego spojrzenie. Rzeczywiście s ł y s z a ł a o jego zacięciu do mechaniki, ale nigdy bezpośrednio od niego. Nie miało to jednak znaczenia, bo w tym momencie ta informacja wyparowała z jej głowy – prawdopodobnie z powodu niekomfortowego charakteru rozmowy i niewielkich oporów przed powiedzeniem przepraszam. Zastając go z rękoma ubrudzonymi czarną sadzą, miała przynajmniej o co zaczepić w pierwszych słowach. — No tak — mruknęła, lekko przechylając głowę. Zrobiła kilka kroków, przechadzając się niespiesznie po wnętrzu stodoły. Przejechała czubkami palców po kilku narzędziach, poznając ich chłodną fakturę. Większość z nich widziała po raz pierwszy w życiu; poza kilkoma wbitymi w ścianę gwoździami oraz dokręceniem paru śrubek (doskonale pamiętała chyboczące się krzesło w pokoju, który wynajmowała na początku studiów) nie miała styczności z takim sprzętem. Dorastała bez ojca, a mężczyźni kręcący się wokół jej matki zmieniali się zbyt szybko – oraz byli zbyt l e n i w i – by mogła podpatrzeć ich podczas majsterkowania. Natomiast w kwestii utraty warsztatu milczała. Nie znała dokładnych planów przyszłego ojczyma. Tylko raz była świadkiem rozważań, które wydawały się próbą poznania wszystkich dostępnych opcji i nie odniosła wrażenia, jakoby Hal upierał się przy sprzedaży tego miejsca.
— Brzmi miło — stwierdziła, zerkając na strop stodoły i belki, na których ząb czasu zdążył zostawić sporo śladów. — Zazdroszczę ci tego. Ja nie wiem zupełnie nic o moich przodkach. Właściwie… — przerwała, jednocześnie przenosząc spojrzenie na chłopaka. Choć nie była pewna, czy powinna dzielić się z nim szczegółami dotyczącymi swojego życia, uznała, że otwartość mogłaby pomóc im w uporządkowaniu relacji. — Nie znam nawet prawdziwego nazwiska ojca — powiedziała, niedbale wzruszając ramionami. Chciała pokazać, że to wcale jej nie przeszkadza, że nie czuje się zagubiona przez brak tożsamości. Aby powstrzymać się przed dodaniem czegoś więcej, skupiła się na tym, po co tutaj przyszła.
Stojąc w miejscu, przesunęła stopą po podłodze, jakby chciała zetrzeć uporczywą plamę. — Nie twierdzę, że nie było m i ł o — poprawiła się, po czym głośno nabrała powietrza. — Ale nie będę udawała, że związek naszych rodziców nie ma dla mnie znaczenia. Możesz uważać inaczej, masz prawo. Ja nie czuję się z tym dobrze i uważam, że nie powinnam była cię… całować — wyjaśniła. Dopiero skończywszy mówić, rozluźniła napięte ramiona i pozwoliła im opaść wzdłuż ciała.
— Ja też to poczułam. To znaczy, poczułam, że zaczęliśmy lepiej się dogadywać. Chciałam, żebyś trzymał się z daleka, żeby nie prowokować podobnych sytuacji. Dla mnie to było przekroczenie granicy — dodała. Wznowiła spacer po szopie; nie chciała sterczeć w miejscu. Obeszła motocykl i przyjrzała się dłoniom chłopaka szperających w komponentach. — Wiesz, nigdy nie jeździłam na motocyklu.

sidney coningsby
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Prawdą było, że niewiele o sobie wiedzieli. Dłuższą konwersacje poprowadzili zaledwie dwa razy, nie dzieląc się szczegółami dotyczącymi dzieciństwa, okresu młodości ani miejsc do których aplikowali. Jako, że mieszkali pod jednym dachem, Coningsby zdążył wydedukować, że pracowała w miejscowym ratuszu, bo przecież nie był głuchy - w domu często o tym rozmawiali, a poza tym, miasteczko było małe. Dużo mówiło się o nowych twarzach - zwłaszcza, gdy te zasiadały przy samym burmistrzu zapyziałego Lorne Bay. Sam nie interesował się jej osobą bardziej niż musiał i nie dzielił informacjami o sobie.
Wsłuchiwał się z uwagą w jej słowa, chcąc stworzyć pozory dobrego słuchacza, którego faktycznie to wszystko interesowało. Gdy wspomniała o tym, że nie znała swojego ojca, podjął się tematu z nieco większym zaangażowaniem. Miał co prawda inne doświadczenia ale mimo to czuł się upoważniony do tego by otworzyć usta.
Kiepsko — skwitował krótko, jednak westchnął ciężko i zwilżył językiem usta, chcąc dodasć do swej wypowiedzi coś, co miałoby sens i nie zostałoby przez nią opacznie zrozumiane. — Ale myślałaś może o tym, że to nawet lepiej? Skąd wiesz, że był porządnym człowiekiem? Gdyby miał odrobinę przyzwoitości, raczej byłby tu z tobą, nie? — zapytał, chcąc zrozumieć powody dla których wychowywała się bez taty. Nie wiedział w zasadzie co było tego przyczyną, nie zadając wcześniej żadnych pytań. W zasadzie do tej pory, miał to głęboko w poważaniu. — Twoje dzieciństwo mogło wyglądać jak moje, a tego nie życzyłbym najgorszemu wrogowi. Wiesz jak to jest wracać do domu w którym ojciec jest wiecznie pijany i przepierdala pieniądze matki, na które harowała jak wół? Nie dość, że ją okradał to jeszcze podnosił na nią rękęi na mnie zresztą też. Resztę zdania zachował dla siebie, nie chcąc okazywać słabości przed dziewczyną, bo wstydził się tego, mimo, że sam nie był niczemu winien. Przez naprawdę długi czas, był dzieciakiem tego, który znęcał się nad rodziną i taka łatka przylgnęła do niego na wiele, wiele lat.
I tym się różnili - ona przejmowała się związkiem swojej matki, zaś jego nie obchodziło to z kim spotykał się jego ojciec ani sama jego osoba. Dla niego, mógłby nie istnieć i uważał, że wtedy, świat byłby piękniejszy - przynajmniej ten jego.
Skoro tak uważasz — wzruszył ramionami, skupiając swój wzrok na dokręcanych śrubach. Spodziewał się, że właśnie to usłyszy ale nie zamierzał przecież porzucać swego niecnego planu przed wcześnie. Potrzebował czasu, by wcielić go w życie. — Rozumiem, szanuje to —dodał, kiwając głową, choć tak naprawdę było to jedynie kolejne kłamstwo, stworzone na potrzeby dywersji. Jeśli chciał się do niej zbliżyć, musiał dopuścić ją do siebie i stwarzać więcej okazji do wspólnego spędzania czasu, dlatego, gdy wspomniała o jeździe na motocyklu, uśmiechnął się pod nosem i obejrzał przez ramie. — No to możemy się przejechać. Pokaże ci przy okazji kilka fajnych miejsc na obrzeżach. Widziałaś coś poza centrum miasteczka? — zapytał, zwąchawszy idealną sposobność do tego by wyrwać się z domu we dwoje.

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Wielokrotnie zajmowała się ocieplaniem wizerunku polityków; choć w mediach kreowali się na osoby próbujące dokonać zmian, dbające o australijskie społeczeństwo oraz interesy kraju na arenie międzynarodowej, prywatnie stanowili szczelnie zamkniętą grupę u w i e l b i a j ą c ą wzajemnie sobie dogadzać. Popijając szampana zapominali o tym, że byli obserwowani, a przez taką nieuwagę popełniali błędy. Jej zadaniem było tuszowanie tych błędów i utrzymywanie pozytywnych relacji z dziennikarzami, często zadającymi wścibskie pytania. Dzięki zdobytemu doświadczeniu, potrafiła to robić. Niestety w ostatnim czasie coraz częściej dochodziła do wniosku, że przekładanie tych umiejętności na własne życie wychodziło jej miernie. Do pracy podchodziła bez emocji, kalkulując zyski oraz straty, natomiast prywatne wydarzenia traktowała bardzo impulsywnie i z ogromną wrażliwością.
— Twój ojciec ma bardzo dobry wpływ na moją mamę, mam nadzieję, że ona na niego również — powiedziała, nie odnosząc się bezpośrednio do jego słów. Rozumiała, że ich perspektywy skrajnie różniły się od siebie i choć naprawdę zależało jej, żeby chłopak pogodził się z ojcem dla dobra ich wspólnej rodziny, nie zamierzała naciskać. Widziała bowiem, jak źle reagował na każdą próbę postawienia Hala w takim świetle, w jakim ona go widziała – dobrym. — Wcześniej bywało różnie — wspomniała, podnosząc wzrok na blondyna, który dzielił się z nią coraz większą ilością szczegółów dotyczących dzieciństwa. Nie każdy z partnerów matki był m i ł y m gościem; niektórzy traktowali je naprawdę źle, ale o tym mówić nie chciała. Wolała udawać, że to nigdy nie miało miejsca. — Mama często się zakochiwała, a później cierpiała. Zawsze, gdy rzucał ją chłopak, pakowała nasze rzeczy i przeprowadzałyśmy się do innego miasta. Nowy dom, nowa szkoła, nowi ludzie, a przez to żadnej stabilizacji — mówiła, próbując nadać słowom neutralnego tonu. To była przeszłość, teraz ich życie wyglądało zupełnie inaczej, lepiej. Mimo to wspomnienia zawsze przywoływały negatywne emocje. — Lubiłam wierzyć, że przy tacie byłoby inaczej — dodała, pokazując, do czego zmierzała. Po prostu chciałaby wiedzieć, móc się przekonać, jak było naprawdę, zamiast łudzić się i wymyślać scenariusze na podstawie dziecięcych pragnień. Domyślała się, że Emilia miała powód, by trzymać córkę z daleka od całej rodziny, nie tylko ojca, ale to nie sprawiało, że Frankline chciała ich poznać mniej. Przeciwnie, wzmagało ciekawość.
Mocne słowa Sidneya sprawiały, że coraz mniej wierzyła w to, że będą w stanie zachować wobec siebie neutralność. Nie chciała mieć w nim wroga, ale obawiała się, że to, w jaki sposób podchodzili do związku swoich rodziców prędzej czy później podzieli ich.
Pewnie głowiłaby się nad tym dłużej, gdyby nie to, że Sidney skutecznie odciągnął jej uwagę. Szerzej otworzyła oczy i skupiła zaskoczony wzrok na motocyklu. — Dasz mi gwarancję, że nie popsuje się po drodze? — spytała, przejeżdżając palcem po manetce. — Znam okolice farm, to przecież obrzeża — dodała, nie mając pojęcia, że Lorne Bay kryje znacznie więcej.

sidney coningsby
ODPOWIEDZ