organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nie umiała już mu wyjaśnić, dlaczego nie powinna. Na pewno zaskoczyło ją to, że nazwał ich w tych okolicznościach przyjaciółmi i może dlatego potrzebowała dłuższej chwili, by w tym wszystkim się połapać. O szybkim uspokojeniu się póki co nie było mowy, ale skupiła się na oddechu, chociaż fakt, że sam przyznał, że zjebała... no po prostu jej nie pasował, a już na pewno nie współgrał z tym, aby się uspokoiła. Nie wspominając o tym, jak na nią działało podobne słownictwo.
- Kiedy może dla ciebie się wyjaśniło, dla mnie wcale - bo rzeczywiście, Jasper ze spokojem mógł uznać, że Diviny nic złego nie spotkało ze strony Nathaniela, ale sama Norwood nie miała pojęcia, czy tak było. Czy może to, co zrobili z gangsterem jednak było warte pożałowania. - Wiązać się? - wychwyciła głównie to, a następnie cała skamieniałą, kiedy Jasper ją do siebie przyciągnął. Było to naprawdę dziwne, była trzecią osobą, w jej życiu, która zdobyła się na taki gest i dlatego teraz trafiło w nią to na tyle mocno, by panika zniknęła, ale jeszcze trochę łez popłynęło po jej polikach, chociaż teraz już nie była pewna co do tego, co je powoduje. W tym wszystkim wspomnienie telefonu wydawało jej się wręcz nie na miejscu, ale mimo to spojrzała na urządzenie.
- Wolałabym chyba pisać listy - przyznała zgodnie z prawdą, ale czuła, że to nie przejdzie. Niestety od wczorajszego wieczora jej relacje z telefonem nie była taka dobra, jak wcześniej. Zacisnęła więc palce na komórce z pewnym wycofaniem i wtedy też ostrożnie spojrzała na Jaspera, który wspomniał o Pearl. Zaczęła się zastanawiać, czy blondynka naprawdę jest taka skoro do szukania kłopotów.
- Nie powinieneś tak mówić o kobiecie, którą kochać, Jasperze - wyłożyła mu już nieco spokojnie, pocierając przy tym nos. Można śmiało powiedzieć, że dochodziła do siebie, ale wtedy wystarczyło to jedno słowo, by zachłysnęła się powietrzem, a jej serce znów zaczęło bić znacznie szybciej, niż powinno. - Jak to zakochałam? - przyłożyła dłoń do twarzy, czując pod palcami pieczenie rozgrzanej skóry. Nie wiedziała, gdzie bezpiecznie mogłaby uciec teraz spojrzeniem, ale szukała takiego miejsca zapalczywie, kompletnie już nie myśląc o telefonie. - Nie Jasper... ja muszę uwolnić was wszystkich od siebie, wy nic nie rozumiecie, a ja pozwalam sobie na zbyt wiele - ostatecznie skrzyżowała z nim spojrzenia, jakby w jego oczach ciała znaleźć zrozumienie, ale szybko westchnęła. - Ale ty i tak w to nie uwierzysz - trudno było stwierdzić, czy bardziej mówi do siebie, czy do niego. W zasadzie sama nie była tego taka pewna.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Rozumiał, że poradzenie sobie z zaistniałą sytuacją i emocjami, które ona wywołała wcale nie mogą przyjść Divinie tak łatwo. On sam, chociaż był spokojniejszy, nadal odczuwał silne pobudzenie i stres związany z nieporozumieniem jakie zafundowała im Norwood.
- Mówisz teraz o nas, czy o Nathanielu? - Chociaż może wcale nie chodziło tylko o ich kłótnię, czy jakkolwiek można było nazwać te wymianę zdań jaką mieli za sobą. Może to Hawthorne był powodem, dla którego Divina kompletnie nie potrafiła sobie poradzić, bo przez te dosadne sugestie zdała sobie sprawę z tego, że jej relacja z gangsterem wcale nie jest tak niewinna jak jej się wydawało. - A jak to nazwiesz? W sensie... No sam nie wiem... - Przeczesał włosy, rozglądając się gdzieś do boku, bo nie potrafił znaleźć właściwych słów aby wyrazić swoje myśli. - Coś między wami jest, coś znaczącego sądząc po tym co pisałaś.. mówiłaś - wzruszył ramionami spoglądając na Norwood, ale miał wrażenie, że im więcej do niej mówił, tym mniej ona sama z tego rozumiała.
- Znając twojego farta listonosz przyniósłby je pod zły adres i komuś byś jeszcze zaszkodziła. Bierz ten telefon - rzucił, komentując dość dosadnie to jakim szczęściem, a raczej jego brakiem mogła pochwalić się Norwood. Oczywiście sam nie wierzył, ani nawet nie dopuszczał do świadomości tego, że na dziewczynie spoczywać mogłaby jakaś klątwa. Takie zabobony i głupstwa były najprostszą drogą wyjaśnienia dla rzeczy, których ludzie po prostu bali się rozwikłać sami, takie miał podejście.
Jedno trzeba przyznać Divinie, potrafiła swoimi komentarzami wprawić człowieka w osłupienie. Jasper bywał dosadny i mało delikatny, ale Norwood dorównywała mu w dzieleniu się szczerością i uwagami, na które wielu ludzie nie miałoby odwagi.
- Nie mówię nic złego, bo to prawda, tak po pierwsze, a po drugie... jeszcze chyba nie czas na takie deklaracje, tak sądzę - wyjaśnił, kiwając przy tym lekko głowa, jakby nie tylko siebie, ale także Divinę chciał zapewnić o sile swoich słów. Nawet nie porywał się ku takim rozmyślaniom, chociaż bezsprzecznie gotów był przyznać, że czuje wobec Campbell coraz więcej. - A nie? W sumie zarzuciłem ci to samo, co ty mi... Chodzi o to, że zalezy ci na nim, a więc to normalne - poprawił się, bo egoistycznie wytknął Norwood jej słowa, a zrobił to samo.
Chwilę później nastąpiło kolejne załamanie, którego Ainsworth nie do końca pojmował. Owszem wiedział, że nie chciała sprawiać nikomu problemów, a za taki się miała, nawet jak mówiono jej, że jest inaczej, ale... W tym swoim strachu wydawała się być motywowana czymś jeszcze.
- Hej, hej... Spokojnie, Viny - Złapał ją za ręce, zamykając je w swoich dłoniach, razem z telefonem, który trzymała. - O czym ty mówisz? Na nic sobie nie pozwalasz to.. To naturalne, że ludzie się do siebie zbliżają. My zbliżyliśmy się do ciebie, zależy nam na tobie, dbamy o ciebie i... Wybacz, że to powiem, ale nie tylko tobie decydować o tym co czujemy - dodał, bo uznał, że troszkę egoistycznie patrzyła na sytuację sądząc, że mogłaby ich wszystkich odepchnąć i zostawić nie ponosząc żadnych konsekwencji, licząc na to, że oni ich nie poniosą tracąc ją.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nic mu nie odpowiedziała, bo gdyby miała... odpowiedź mogłaby nie zabrzmieć zbyt dobrze. przede wszystkim musiałaby się przyznać do tego, że cały czas tak naprawdę myślała o Nathanielu. Nie potrafiła już odseparować swoich myśli od obrazu tego człowieka, jakby on cały czas tam był, w najgorszym razie czając się gdzieś przy potylicy.
- On mi po prostu pomaga - tak to nazwie. Tak było wygodnie, bezpiecznie, poprawnie. Tak należało. Tak też ją nauczono, w ten sposób nie łamała znanych sobie reguł, ale jednocześnie idąc w tym kierunku czuła rosnące w niej wyrzuty sumienia. - Pisałam po prostu o tym... że mówił, że to nic złego. Jest przy mnie, a ja się w tym gubię - odparła mocno zagubiona, bo cała ta sytuacja z Nathanielem sprawiała, że osuwał jej się grunt spod nóg. Na wzmiankę o listonoszu niczego nie powiedziała, ale trzymała telefon, tak jak chciał. Chyba nadal przeżywała fakt, że według Jaspera, była zakochana w Nathanielu. Jak na razie nie zadawała sobie samej pytania, czy była... w końcu nie potrafiła kłamać.
- Jak nie czas? Spędzacie ze sobą dużo czasu i... i robicie rzeczy zarezerwowane dla osób, które się kochają - wypomniała mu, starając się brzmieć względnie spokojnie, bo jednak miała swój sposób patrzenia na świat i nie mogła tego zmienić. Z dwojga złego, o wiele łatwiej rozmawiało jej się o Pearl, niż o Hawthronie. - Na tobie też mi zależy - odwróciła nieco kota ogonem, z czym nie czuła się wcale najlepiej. - Po prostu to nie jest łatwe... nie przygotowano mnie na takie uczucia - wyjaśniła więc ciszej, aby nieco zadość uczynić swój wcześniejszy podstęp słowny, który pewnie dla normalnej osoby żadnym podstępem by nie był. W każdym razie nie oczekiwała teraz pocieszenia, w zasadzie niczego nie oczekiwała, a jednak Jasper złapał za jej dłonie i kiedy na niego spojrzała, uniosła wysoko brwi.
- Zależy wam na mnie? - chciała spokojnie zapytać, ale broda jej się cała zatrząsła. Taka prosta informacja, a ją wręcz zmiotła z nóg. To znaczy... siedziała, chociaż tylko przez chwilę, bo trochę pod wpływem bezmyślnych emocji, a trochę też z potrzeby, wtuliła się w ramiona Jaspera i pozwoliła sobie na to, by po prostu mu się wypłakać, nawet jeśli on sam do końca tego nie rozumiał. Ona też nie rozumiała. Nieważne... pierwszy raz nie wypłakiwała się gdzieś w zgrzybiałym kącie swojej ciemnej chaty.

<koniec> :cross:
Jasper Ainsworth
ODPOWIEDZ