asystentka krawcowej / współwłaścicielka zakładu — Dream Sewing Supplies
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ostatnia wiadomość od Leona nieco wybiła ją z rytmu. Nie wiedziała, jak powinna ją odebrać, jak się z nią czuć, jak zareagować… Dlatego nie zareagowała w żaden sposób, w swoim stylu przybierając całkowicie bierną postawę i czekając aż wydarzenia rozegrają się same wokół niej, bez jej ingerencji. Dokładnie tak samo jak zawsze…
Moonlight było czymś, co traktowała jako stały element swojego życia. Bar był praktycznie od zawsze częścią jej świata i chyba nie przesadziłaby ze stwierdzeniem, że to wokół niego kręciło się życie rodzinne Fitzgeraldów, odkąd tylko pamiętała. Rodzice wkładali w niego dużo serca. Czasem było lepiej, innym razem gorzej, ale mimo wszystko Kay nigdy nie wątpiła w to, że zależało im na tym miejscu, chociaż nigdy nie zapytała ich dlaczego. Kiedy natomiast odeszli i bar przeszedł w ręce jej rodzeństwa (i jej, o czym czasami zdarzało jej się zapominać), mimo wszystko nie sądziła, że cokolwiek się zmieni. W jej głowie Moonllght stanowiło pewnego rodzaju symbol. Było nienaruszalne. Pamiętała jeszcze, jak na stojąco wchodziła pod barową ladę, pamiętała, jak odrabiała lekcje przy tych stolikach i dostawała frytki od kogoś, kto akurat miał dyżur na kuchni. Pamiętała, jak upiła się tu po raz pierwszy i Gwen trzymała jej włosy, kiedy wymiotowała przy wyjściu z zaplecza. Miała do baru cholerny sentyment i nie wyobrażała sobie, że mógłby przestać być ich (i jej również w pewnym sensie), ale…
No właśnie. Dlaczego we wszystkim zawsze musiało tkwić to głupie „ale”? Wiedziała, że odsunęła się od tego miejsca już jakiś czas temu. Nie pracowała za barem, nie pełniła funkcji pseudo-menadżera. Od czasu do czasu zerknęła w księgi rachunkowe, bo była przecież księgową, ale to nic wielkiego. Najpierw miała swoje studia, potem swoją pracę, a teraz… Teraz zaangażowała się w nowy biznes i… To wszystko sprawiało, że miała mętlik w głowie. Bo naprawdę nie wiedziała, co o tym myśleć i chyba… Chyba potrzebowała, żeby ktoś jej powiedział, jaką stronę powinna obrać.
Właśnie dlatego przyszła tu tego popołudnia, licząc na to, że przynajmniej jedno z jej rodzeństwa będzie miało zmianę, a jednocześnie nie będzie na tyle ludzi, aby zupełnie nie dało się porozmawiać. Nalała sobie wody z cytryną (zapłaci, okej) i usiadła przy barowej ladzie, czekając aż znajoma twarz pojawi się gdzieś w zasięgu wzroku.

coraline fitzgerald
współwłaścicielka baru — moonlight
28 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
od urodzenia w lorne bay, jedna z wielu pociech świętej pamięci fitzgeraldów i do niedawna jedyna głównodowodząca barem moonlight; była studentka weterynarii z ambicjami zduszonymi w zarodku
Cora nie mogła z kolei przybrać roli biernego obserwatora. O ile większość rodzeństwa traktowała pracę w barze jako jedno z dwóch zajęć, ona zajmowała się tym na pełen etat. To ona porzuciła swoje marzenia o weterynarii - na którą się przecież dostała - i wróciła do domu, aby po śmierci mamy stać przy boku ojca. Uczyła się wszystkiego i nie byłoby przesadą, gdyby stwierdziła, że wiedziała o tym miejscu dosłownie wszystko. Dlatego ciężko było jej sobie wyobrazić scenariusz, w którym mając prawie trzydzieści lat musi zaczynać wszystko od nowa. Podobna wizja ją po prostu przerażała - Leon mógł nazywać to szansą na "wyrwanie się", ale na to już było trochę za późno. Mogła się wyrwać, gdyby ktoś inny zajął się barem razem z ojcem, ale padło na nią i nie miała oto pretensji. Ale na pewno nie miała zamiaru tak po prostu oddać Moonlightu w ręce kogoś obcego. Owszem, wiedziała, że nie zawsze wyglądało to kolorowo, że mieli swoje problemy, ale to nie oznaczało, że miała zamiar się poddać.
Przecież Moonlight był ich domem. Niezależnie od tego, czy postanowili pójść ze swoim życiem dalej, czy osiedli w tym miejscu, to miejsce było tłem do wielu pierwszych razów, wielu ciepłych wspomnień, które na zawsze miały zostać z nimi. A wspomnień nie da się wycenić. Dlatego nie miała nawet pojęcia, jaką kwotę musiałaby zobaczyć, aby zdecydować się na sprzedaż.
Jeżeli Kay szukała kogoś w tym miejscu, to mogła być niemalże pewna, że znajdzie za barem właśnie ją - przez brak lepszych zajęć i odrębnego życia towarzyskiego większość czasu spędzała właśnie tu. Czasem zaglądała na kuchnię, najczęściej stała za barową ladą. Właśnie wychodziła z zaplecza, wycierając dłonie w jedną ze ścierek, kiedy wzrokiem odnalazła siostrę. Uśmiechnęła się do niej szeroko i podeszła bliżej, stając po drugiej stronie barowej lady. - O, Kay, cześć - rzuciła na przywitanie, przechylając się przez ladę, żeby cmoknąć siostrę w policzek. - Nie wiedziałam, że dzisiaj wpadniesz. Podać ci coś? Powiem Hankowi, żeby zrobił ci coś do jedzenia - zaoferowała, czekając jeszcze jednak chwilę na ewentualne protesty ze strony siostry.

kayleigh fitzgerald
powitalny kokos
lenia
brak multikont
asystentka krawcowej / współwłaścicielka zakładu — Dream Sewing Supplies
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tu nie chodziło o pieniądze. Może była idealistką (na pewno była idealistką), ale głęboko wierzyla w to, że w życiu istnieją znacznie ważniejsze rzeczy niż dowolna ilość dolarów. Jasne, obiektywnie rzecz ujmując, były potrzebne do życia, pozwalały kupić jedzenie, opłacić czynsz za mieszkanie, za prąd, konto na Disney Plus... Ale to przecież nie było tak, że Fitzgeraldowie głodowali przez to, że nadal trzymali się Moonlight, prawda? Bar prosperował jak prosperował, czasem lepiej, czasami trochę słabiej i to było raczej naturalne. Lorne Bay mimo wszystko nie było metropolią, przez którą przewijały się tysiące turystów chętnych na piwo lub drinka, więc siłą rzeczy ciężko było liczyć na wieczne tłumy przy stolikach i bogactwo strumieniami sypiące się do kasy niezaleznie od sezonu. Mieli swoich klientów i to było w porządku. Dopóki utrzymywali się na powierzchni, Kayleigh uważała, że wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem są zdecydowanie tego warte. Tak, sentymentalistką również była. Tylko że nie wydawało jej się, aby miała wiele do powiedzenia w kwestii przyszłości baru. To nie ona zajmowała się tym miejscem, nie ona stała za barem, nie ona martwiła się o zatrudnianie ludzi, nie ona dbała o zaopatrzenie i o to, żeby zawsze było czysto zarówno na sali jak i na zapleczu. Po prostu wpadała tu od czasu do czasu i chociaż szczerze starała się być przydatna, to nie miała złudzeń, że nie do końca zawsze była...
- Byłam w okolicy - odpowiedziała po prostu na swoje usprawiedliwienie, chociaż trochę... Cięzko nie być w okolicy Moonlight, biorąc pod uwagę, że znajdowało się w centralnej dzielnicy Lorne. - Dam się pokroić za frytki - dodała i uśmiechnęła się szeroko. Teoretycznie nie mówiła doslownie, ale... Lubiła jedzenie, okej? I to beztroskie oddawanie siebie samej pod nóż za porcję smażonych ziemniaków wcale nie było całkiem odklejone od rzeczywistości... - Masz może chwilę, żeby usiąść i... porozmawiać... może? - spytała po chwili i rozejrzała się po wnętrzu. Pora była jeszcze na tyle wczesna, że ruch nie był jakoś szczególnie szalony. Chociaż oczywiście Kay nie chciałaby przeszkadzać!

coraline fitzgerald
współwłaścicielka baru — moonlight
28 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
od urodzenia w lorne bay, jedna z wielu pociech świętej pamięci fitzgeraldów i do niedawna jedyna głównodowodząca barem moonlight; była studentka weterynarii z ambicjami zduszonymi w zarodku
W pełni by się z tym zgodziła. Cora starała się stąpać twardo po ziemi i od lat zajmowała się barem w każdym tego słowa znaczeniu. Zarówno siedziała nad grafikami ludzi, aby każdy był zadowolony, jak i podłączaniem kegla z piwem pod barem. I doskonale wiedziała, ze bar nie zawsze wychodził na plus, ale z więcej niż jednego powodu nie wyobrażała sobie scenariusza, w którym sprzedają bar. W dużej mierze był to po prostu strach przed nieznanym. Odkąd rzuciła studia i wróciła do Lorne Bay na stałe poświeciła się prowadzeniu baru w stu procentach. Ojciec przekazał jej dosłownie wszystko co wiedział o prowadzeniu biznesu i co prawdopodobnie chciał kiedyś przekazać Leonowi.
Może to samolubne, ale Coraline czuła, że to niesprawiedliwe, aby na temat przyszłości baru wypowiadali się wszyscy i mieli w tej decyzji ten sam udział. Po prostu w momencie, w którym Moonlight zostałby przekazany w obce ręce Cora musiałaby zaryzykować, skoczyć na głęboką wodę i w końcu zmierzyć się z rzeczywistością poza barem, spełnić te marzenia, które powinna mieć, o którym mówił starszy brat. Bo co jeżeli nie miała planu awaryjnego i z tylko sobie znanych powodów bardziej desperacko niż wszyscy uczepiła się lokalu?
Te wszystkie rozważania na chwilę zostawiła gdzieś na zapleczu bo miała co robić, szczególnie kiedy zorientowała się, że Kayleigh pojawiła się w barze. - Jasne, już się robi - zapewniła, po czym skierowała się w stronę kuchni, żeby tylko krzyknąć do Hanka, żeby podwójną porcję frytek przygotował właśnie dla niej i K. A po chwili już mogła wrócić do siostry. Beztroski nastrój Coraline szybko rozprysł się, trochę jak bańka mydlana, kiedy i brunetka spoważniała. Pochyliła się do przodu i oparła łokcie o blat, żeby z kolei móc położyć brodę na dłoniach. - No oczywiście, czekaj, wezmę tylko te frytki - powiedziała dla zapewnienia. A kiedy już czerwony koszyk z kopcem frytek stał między nimi. - Mów, co się dzieje? - zapytała prosto z mostu, jednocześnie marszcząc brwi w geście zmartwienia. Czasem miała wrażenie, że wraz z przejęciem po rodzicach baru, przejęła też niektóre z nich zachowań.

kayleigh fitzgerald
powitalny kokos
lenia
brak multikont
asystentka krawcowej / współwłaścicielka zakładu — Dream Sewing Supplies
26 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Podziwiała tę część rodzeństwa, która aktywnie angażowała się w losy Moonlight i faktycznie dbała o rodzinny biznes. I może to jej ugodowy charakter albo wrodzony idealizm (często wręcz niepoprawny), ale też uważała, że ta grupka, która faktycznie wkładała w bar najwięcej swojego czasu, nierzadko poświęcając nawet dla niego swoje własne ambicje czy inne plany, powinna mieć znacznie więcej do powiedzenia w kwestiach przyszłości tego miejsca niż na przykład ona czy Ren. Doceniała to, że Leon pytał o zdanie wszystkich, uważała to za uprzejme z jego strony i tak dalej, ale ostatecznie to nie na jej barkach spoczywała ta odpowiedzialność. Mogła powtarzać w nieskończoność, jak ważnym z powodów sentymentalnych był ten biznes, ile mieli z nim wspomnień i tak dalej, ale jednocześnie po każdej takiej tyradzie mogła wrócić do swojego świata i zapomnieć o wszystkich barowych problemach. No, trochę dlatego też tu przyszła…
Nie chciała psuć Corze nastroju ani wprowadzać negatywnej atmosfery, ale zazwyczaj nie potrafiła ukrywać swoich emocji. W tamtej chwili sporo rzeczy chodziło jej po głowie i nie umiała zachowywać się beztrosko, jak gdyby nigdy nic.
- Chciałam po prostu.. – zaczęła, ale nie do końca potrafiła powiedzieć, czego tak konkretnie chciała. Nic nowego, to zawsze sprawiało jej spore trudności. - Myślałam o tym, co ostatnio pisał do nas wszystkich Leon. No wiesz, o tym, że ktoś chciałby to miejsce kupić… Myślisz, że… Naprawdę ktoś inny mógłby przejąć to miejsce? – zapytała być może trochę głupio i enigmatycznie, najprawdopodobniej nie przedstawiając nawet dobrze swoich intencji. Nie wspominając o tym, że chyba wypadałoby, aby najpierw zapytała, co u siostry słychać, zanim przejdzie do kwestii biznesowych. Ale hej, nikt nigdy nie mówił, że Kay była mistrzynią zręcznych kontaktów międzyludzkich. Ona na pewno nie miała o sobie takiej opinii.

coraline fitzgerald
ODPOWIEDZ