Właściciel winnicy i farmy — Farma Callaway
53 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Mam winiarnię i stado... dzieci, hehe
9.

Z powodów niezależnych od Salvadora, wyjazd do stadniny niestety musiał się opóźnić. Właściciel miał kilka wyjazdów związanych ze swoim biznesem i nie mógł ich odwołać tylko ze względu na Salvadora, który mógłby zostać potencjalnym kupcem. Sal naturalnie był gotowy na kupno koni. Marzył o tym już od kilku lat, ale dopiero niedawno doprowadził teren farmy do tego, żeby na te konie mieć miejsce. Wiadomo, że są to zwierzaki, które muszą się wybiegać. Oczywiście z nim to na pewno się wybiegają, bo on już sobie zaplanował, że jeżeli dzisiaj kupi te konie to codziennie rano i wieczorem będzie patrolował swoją winiarnię siedząc na grzbiecie rumaka. No i nadal miał zamiar spełnić to co pisał swojej małżonce. Pojeżdżą na koniach brzegiem morza. Nie mógł się doczekać tego wszystkiego. Tak jak nie mógł się doczekać samej wycieczki w towarzystwie żony. Tak dawno nie byli nigdzie tylko w dwójkę. Dom, mimo, że większość dzieci go opuściło, nadal był ich pełen. Często ich odwiedzały, a państwo Callaway czuli się zobowiązani, żeby je przyjąć. No i absolutnie im to nie przeszkadzało. Ten weekend jednak Sal chciał w całości poświęcić żonie.
W drogę wyruszyli wczesnym rankiem. Salvador wyjaśnił Jennifer dlaczego zdecydował się właśnie na kupno koni od tego właściciela. Opowiedział jak przez ostatnie parę miesięcy był w kontakcie z kilkoma stadninami, ale to ten człowiek zrobił na nim największe wrażenie. Opowiedział też o koniach i o tym w jak dobrych warunkach konie są hodowane na stadninie, do której akurat się udawali. Dojazd zajął im około dwóch godzin. Na początku właściciel zaprosił ich na wczesny obiad z kawą i deserem, a później oprowadził o stadninie i opowiedział historię swojej rodziny, stadniny, a także każdego konia. W końcu, po paru godzinach państwo Callaway ponownie zostali sami. Pan Stevenson dał im trochę czasu, żeby jeszcze raz na spokojnie przespacerowali się po okolicy, poznali konie i zadecydowali czy rzeczywiście są zainteresowani kupnem właśnie od niego.
Salvador z uśmiechem odprowadził wzrokiem właściciela, który już ich powiadomił, że idzie przygotować jakiś podwieczorek i żeby do niego dołączyli jak już się namyślą. Jak tylko mężczyzna zniknął z pola widzenia to Sal odwrócił się do swojej żony. –I co o nim myślisz? – Zapytał co najmniej jakby to właściciela mieli kupić. Dla Sala jednak było ważne to, żeby mieć dobre kontakty z osobą, od której cokolwiek kupował. A jednak zakup koni był poważną inwestycją. Nie chciał podjąć złej decyzji. –Chodź. Pokaże ci konie, którymi jestem zainteresowany. Nie chciałem pokazywać przy nim chociaż wydaje mi się, że trochę się już domyśla. – W końcu Sal z tym człowiekiem już zdążył wymienić setki rozmów telefonicznych i jeszcze więcej maili i smsów. Pewnie nawet doszło do momentu, gdzie wysyłali sobie zdjęcia swoich dzieci i wykłócali się o to kto ma lepszą rodzinę.

Jenny Callaway
gospodyni domowa, krawcowa — Dream Sewing Supplies
54 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Matka szóstki dorosłych już dzieci, wzorowa żona właściciela lokalnej winnicy, perfekcyjna pani domu. Najlepsza gospodyni w całym Carnelian Land. Od niedawna prowadzi niewielki zakład krawiecki z córką zmarłej przyjaciółki.
/ po grach

Szalenie ucieszyło ją to, że Salvador zdecydował się zabrać ją ze sobą. Rzeczywiście, przyda im się wspólnie spędzony dzień, w dodatku z dala od farmy, gdzie faktycznie ciągle ktoś przychodził i na którą wciąż ktoś zaglądał. To nie było złe! Przeciwnie! Jenny uwielbiała to, że ich dom był otwarty dla wszystkich, ale czasami nawet i ona potrzebowała dnia tylko z mężem. No, prawie, bo chociaż mieli w perspektywie spotkania z ludźmi, to jednak to coś nieco innego.
Ani trochę inne nie było przy tym zachowanie Jenny. Jak to ona: wciąż mówiła. Owszem, dopuszczała męża do głosu, jak w momentach, gdy opowiadał o koniach, ale zaraz potem to jej włączał się tryb zestawu głośnomówiącego. Musiała skomentować ich przyszłą konną przejażdżkę, w zasadzie tylko po to, by ostatecznie dojść do wniosku, że nie będzie miała co na siebie włożyć. Troszkę ściemniała. Kokietowała. Gdyby się postarała, na pewno znajdzie w szafie coś odpowiedniego. Tu chodziło o coś innego. Chodziło o budowanie gruntu pod przyszłe zakupy, bo gdy za jakiś czas znów wyda trochę pieniędzy na ubrania (tym razem te praktyczne, do jazdy konnej i pracy przy zwierzętach), Salvador nie powinien być zdziwiony. Przecież ci o tym mówiłam, nie pamiętasz? Ot, kobiety. A kobiecy punkt widzenia również może być dziś przydatny.
- W samochodzie opowiadałeś o warunkach, w jakich Stevenson hoduje konie. Myślałam, że to tylko ładnie polukrowana historia, ale z tego, co widzę, stadnina naprawdę jest piękna. A on... Wygląda na uczciwego - zaczęła. - Ale i tak będę miała go na oku.
Oko puściła również mężowi. Salvador może skupić się na sprawach związanych z interesami, żona zajmie się tym nieco bardziej ludzkim wymiarem transakcji. Trzeba było przyznać, że stanowili naprawdę dobry duet, więc jeśli chodzi o rywalizację rodzin, to ta Salvadora zdecydowanie wygrywała.
- Myślisz, że będzie teraz podbijał cenę? - zainteresowała się. Nie chodziło u o to, że mieliby nagle wydać nieco więcej, bo i tak była przygotowana na wydatek, po prostu zastanawiała się, jak to będzie wyglądało. Czy mężczyzna zażąda nieco więcej, wiedząc o tym, że Callaway jest zainteresowany konkretnymi końmi? Nie chciała tego. Raz jeszcze, nie chodziło o pieniądze. Po prostu nie chciała, żeby ewentualne tarcia finansowe wpłynęły w jakiś sposób o relacje obu panów, bo te zdawały się wyglądać naprawdę dobrze.

salvador callaway
Właściciel winnicy i farmy — Farma Callaway
53 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Mam winiarnię i stado... dzieci, hehe
Uśmiechnął się na słowa żony. Naprawdę cieszył się z tego wspólnego wypadu. Nawet nie wiedział jak bardzo tego potrzebowali. Nie wyjechali jeszcze z Lorne Bay, a Sal już wiedział, że była to bardzo dobra decyzja. Słowa Jennifer tylko to potwierdziły. Słuchała go, wyrobiła swoją opinię, ale dodatkowo będzie miała oko na to, żeby ich interesy nie ucierpiały.
-Miał naprawdę bardzo dużo pozytywnych opinii w Internecie. Jestem naprawdę szczerze i przyjemnie zaskoczony tym, że wszystkie rzeczywiście okazały się prawdą. – Salvador był typem człowieka, który przed zakupem czegokolwiek (nawet jakby miała to być zapalniczka) czyta opinie z różnych źródeł. Kiedyś nawet przeczytał artykuł o tym jak sugerować się opiniami. I na przykład, przy wyborze hotelu czy wycieczki, nie należy sugerować się najlepszymi ocenami, ani tymi najgorszymi tylko warto się przyjrzeć tym trzy lub czterogwiazdkowym. Jest największe prawdopodobieństwo, że są to opinie szczere i wystawione przez klientów. Pozytywne często mogą być wystawiane przez właściciela obiektu, a negatywne przez konkurencję. –Nie wiedziałem, że kiedykolwiek przyjdzie mi powiedzieć takie zdanie, ale… przyznaj, że nawet zwierzęta wydają się szczęśliwe, nie? Kto by pomyślał, że tak łatwo będzie to dostrzec. – Spojrzał jeszcze tęsknym wzrokiem w stronę stajni, bo naprawdę miał ochotę tam wrócić i spędzić trochę czasu ze zwierzętami, które są zadowolone z życia. Nie zdarza się to często. –Ale tak, obserwuj. To fantastyczny pomysł. Nie czytałaś o tym miejscu tyle co ja więc twoja opinia i obserwacje będą szczere. – On już jest za bardzo ukierunkowany na wszystko co przeczytał. A nawet podczas długiej podróży do stajni, nie był w stanie poruszyć każdego wątku.
-Hm. Właściwie to o tym nie pomyślałem. – Pogładził się lekko po brodzie. Stevenson tak bardzo „omamił” go swoją uprzejmością, że Salvador mimowolnie odłożył interesy na dalszy plan. –Z drugiej jednak strony, tak sobie myślę, że ubijałem już interesy z wieloma ludźmi. Tym, którym najbardziej zależało na kasie, właściwie od razu przechodzili do interesów. Z nim jest trochę inaczej. Tak jakby naprawdę zależało mu na tym, żeby sprzedać zwierzęta ludziom, którym ufa i których sam polubi. – Ktoś kto byłby zainteresowany tylko i wyłącznie robieniem pieniędzy, nie zawracałby sobie głowy spotykaniem się z potencjalnymi kupcami, gotowaniem dla nich obiadu i oprowadzaniu ich po swoich terenach. Stevenson robił naprawdę wszystko, żeby poczuli się tutaj dobrze przyjęci.

Jenny Callaway
gospodyni domowa, krawcowa — Dream Sewing Supplies
54 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Matka szóstki dorosłych już dzieci, wzorowa żona właściciela lokalnej winnicy, perfekcyjna pani domu. Najlepsza gospodyni w całym Carnelian Land. Od niedawna prowadzi niewielki zakład krawiecki z córką zmarłej przyjaciółki.
Zdaje się, że w tym związku to Salvador był tym, który podejmował decyzje na chłodno, a Jenny kierowała się uczuciami. Ani trochę jej to nie dziwiło, bo w tym stwierdzeniu kryła się cała prawda i właśnie dlatego byli tak dobrym duetem. On czytał opinie o hotelach, ona patrzyła na zdjęcia i oceniała wszystko pod kątem kobiecej funkcjonalności. O, na przykład w jej pokoju zawsze musiała być suszarka do włosów (chociaż i tak zawsze zabierała swoją), inaczej Jenny nigdzie nie jedzie. Na szczęście dziś sobie bez niej poradzi.
- Tak, z tym muszę się zgodzić - usmiechnęła się. Teoretycznie nie powinno się brać za pewnik tego, że ktoś dbający o zwierzęta musi być dobrym człowiekiem, ale to i tak naprawdę dużo mówiło o danej osobie. A skoro Salvador chciał z nim współpracować, to jej nie pozostało nic innego, jak tylko upewnić się, że mężczyzna nie udaje. Istniały na to pewne kobiece sposoby.
- Może faktycznie coś w tym jest - zamyśliła się. - Czyli nie mamy do czynienia z typowym handlarzem, tylko człowiekiem, który pasjonuje się tym, co robi. Brzmi znajomo - uśmiechnęła się do męża, bo to niemal idealny opis jej własnego małżonka. Nic dziwnego, że panowie naprawdę się polubili. - Wcale mu się nie dziwię. Kiedy poświęcasz tyle czasu na to, żeby dbać o swoje zwierzęta oraz obejście, to powinno zależeć ci na tym, żeby efekty twojej pracy trafiły do osób, które docenią włożoną w to wszystko pracę. A tej był tu ogrom.
Naprawdę była pod wrażeniem tego, jak wyglądała cała posiadłość. Podobały jej się stajnie, podobał jej się sam dom (może nawet była nieco zazdrosna, bo niektóre elementy wyglądały tak, jak sama chciałaby, żeby wyglądało wnętrze ich własnego domu), ale przede wszystkim podobało jej się to, że Salvador był zadowolony z całej wyprawy i nie żałował tego, że się na nią zdecydował. Ona również nie żałowała.
- A może spróbuję jakoś wybadać jego żonę? Kiedy już wrócimy do ich domu, mogłabym zaciągnąć ją do kuchni pod pretekstem wzięcia przepisu na ciasto, które podała do kawy, wtedy wy moglibyście porozmawiać sobie na spokojnie o interesach. A i ja szepnę jej o tobie kilka miłych słów. Jestem pewna, że ona będzie robiła dokładnie to samo.
Kobiety. Skoro Jenny i tak już tu była, a na koniach niekoniecznie znała się tak dobrze, jak pan Callaway, to przynajmniej mogła trochę powęszyć oraz wybadać to i owo.

salvador callaway
ODPOWIEDZ