pracuje w porcie — w Sapphire River
31 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę namieszał, narobił hazardowych długów i zniknął. Kilka lat temu został uznany za zmarłego. Nikogo nie wyprowadził z błędu. Teraz wraca do miasta. Ciekawe, jak zniosą to jego bliscy, zwłaszcza ojciec i żona.
Czego się spodziewał? Tego, że Josh, Keira czy ktokolwiek inny zawsze będzie się nad nim litował i zachowywał się tak, by go nie zranić, bo biedny Luke żyje w swoim świecie? Być może działało to w momencie, gdy Winfield miał dwadzieścia, może nawet jeszcze dwadzieścia cztery lata, ale nie teraz, gdy trzydziestka pukała już do jego drzwi. Kogo życie było teraz bardziej żałosne?
- W naszych rozmowach nie pada przynajmniej ciągle "działka", "koks" albo "diler". Tak z ciekawości, znasz jakieś inne słowa? Mój dzieciak ma dopiero kilka lat, a jest bystrzejszy od ciebie.
Ale na co można liczyć, kiedy jest się ćpunem? To i tak cud, że Luke dostał w ogóle jakąś pracę, w której nie musiał stać na roku ulicy w przebraniu, by naganiać klientów do Shadow. Fuj, wtedy nikt nie zajrzałby do klubu. Nikt normalny nie zatrudniłby go w żadnym innym miejscu. Dlaczego? Bo ciągnęła się za nim historia, w dodatku taka z gatunku tych niezbyt przyjemnych.
- A co, nie dosłyszałeś? - uniósł zadziornie jeden z kącików ust. - Powiedziałem, że posłałeś w zaświaty swoją ćpuńską laskę. Zabiłeś ją, Luke. Zabiłeś. Ty jesteś za to odpowiedzialny.
Czy Josh wiedział o tym, co może czuć jego dawny przyjaciel? Zdecydowanie. Czy on sam odczuwał z tego powodu jakieś wyrzuty sumienia? Ależ skąd. Czy teraz wszystko wyglądało tak, jakby to Luke się na niego rzucił? Owszem. O czym to świadczyło?
- Tak jak myślałem. Winfieldowie adoptowali gówno. Dali ci nowy dom, a ty? Co im dałeś? Odwyki, nieprzespane noce i martwą laskę - kontynuował. Ani trochę nie przeszkadzało mu to, że ludzie zaczęli ich rozdzielać. - Ty, a może mówili, że to nie twoja wina? Mówili to tak długo, że może sam w to uwierzyłeś? Myślałeś, że to na serio? Że naprawdę tak myśleli? - zrobił krok do przodu, by znaleźć się nieco bliżej swojego oponenta. - A może im też podtykałeś pod nos jakieś kreski?
Tym razem już się nie krygował. Teraz po prostu zaczął się śmiać. Jeśli nawet pół godziny temu wydawało się, że mężczyźni mogą dojść do jakiegoś względnego porozumienia, tak teraz nie było już na to żadnej nadziei. Co więcej, Josh nie zamierzał go za nic przepraszać. Przeciwnie. Zamierzał posłać go tam, skąd sam przyszedł - do piekła.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Po Joshu to już właściwie niczego się nie spodziewał. Nawet tego, że za chwilę zacznie przypominać Luke'owi najbardziej tramatyczny okres w jego życiu. Tym bardziej, że sam był przecież przez lata świadkiem jego staczania się i musiał być świadomy, że Winfield się po prostu w swoim nałogu zatracił. I że w pewnym momencie, to że ćpał nie było już kwestią wyboru, a przymusu.
- Ciekawe po kim, skoro oboje nie grzeszycie inteligencją - prychnął. Wiadomo, argument "sam jesteś głupi" był najlepszy. Z tą pracą to w zasadzie Luke czasami sam się zastanawiał, jakim cudem udało mu się znaleźć jakiekolwiek zatrudnienie. Kiedy był uzależniony był jednocześnie studenciakiem, a po zakończonych studiach nie mógł pochwalić się absolutnie żadnym porządnym wpisem w CV. Także cóż, zbyt wielu perspektyw to on nie miał. A umówmy się, polewać drinki to potrafiła w zasadzie każda średnio rozgarnięta osoba.
Josh dokładnie wiedział, jaki jest słaby punkt Winfielda i jeśli w niego uderzy, to ten kompletnie straci panowanie nad sobą. Dlatego kiedy powtórzył parokrotnie, że to przez Luke'a Erin kopnęła w kalendarz, już nawet nie próbował się powstrzymać przed zrobieniem czegoś totalnie głupiego. W zasadzie wybrał najgłupszą opcję z możliwych, bo rzucił się na byłego kumpla przy tylu świadkach. Ale że wciąż było mu mało...
- Zamknij mordę! Zajebię Cię, słyszysz? Zajebię Cię, skurwielu! - krzyczał, kiedy paru facetów w zasadzie już wyrzucało go z lokalu. Mieli przewagę liczebną, więc w zasadzie nie było opcji żeby Luke im się wyrwał czy skopał im wszsytkim tyłki. Zresztą, nie zamierzał tego robić - był skupiony już tylko i wyłącznie na Joshu i na tym, co ten złamas do niego właśnie mówi. - Nigdy więcej nie wspominaj o niej ani o moich rodzicach, rozumiesz? Jeszcze raz o nich wspomnisz, a rozpierdolę Ci łeb! - i tak krzyczał i krzyczał, kompletnie nie zwarzając na to, że właśnie rzuca w stronę Martina groźby śmierci. I że zdążyła usłyszeć to jakaś połowa klientów Ruddsa, która przyszła tego wieczoru do baru.

Joshua Martin
pracuje w porcie — w Sapphire River
31 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę namieszał, narobił hazardowych długów i zniknął. Kilka lat temu został uznany za zmarłego. Nikogo nie wyprowadził z błędu. Teraz wraca do miasta. Ciekawe, jak zniosą to jego bliscy, zwłaszcza ojciec i żona.
Po zachowaniu obu panów zdecydowanie było widać, który z nich był bardziej, a który mniej rozgarnięty. Tym drugim zdecydowanie był Luke, bo kto normalny pcha się z łapami w miejsce, w którym może je zaraz stracić? Zresztą, nie tylko łapy, ale również życie oraz resztki godności. Zresztą, czy w oczach Josha Winfield miał jakąkolwiek godność? A skąd. Zdaniem Martina, kumpel zatracił ją już dawno temu, a teraz był po prostu zwykłym, małym człowieczkiem, który zachowywał się teraz jak wariat.
- No to dawaj. Zajeb mnie. Potrafisz to zrobić czy tylko jesteś mocny w gębie?
Osobiście obstawiał to drugie. Owszem, mógł zakładać, że Luke go uderzy, może nawet udałoby mu się wyprowadzić ze dwa ciosy, ale na tym pewnie by się skończyło. Luke po prostu nie miał jaj, żeby zrobić mu jakąś większą krzywdę. Przecież dla wszystkich jasnym było, że jeden cios Josha zmiótłby oponenta z planszy. A skoro tak... Nie. Nie zamierzał być słabszego. Jak by to o nim świadczyło? Przecież wystarczyło tylko chwilę poczekać, a Winfield zgrilluje się sam.
- Mój łeb? Czekaj, no tak, swojego nie możesz już rozpierdolić, bo zrobiły to dragi - i kolejny przytyk. - Winfieldowie adoptowali gówno.
Owszem, powtórzył to, co mówił wcześniej. Mniej więcej takie zdanie miał o tym, co ta rodzina dla niego zrobiła. Dali mu wszystko, chcieli wychować go na porządnego człowieka, a tymczasem Luke został ćpunem. Jak niby Winfieldowie mieli go nadal kochać? Pewnie, Josh mógłby rzucić jeszcze coś w stylu "oni nigdy nie powiedzą ci tego wprost", tylko po co?
Może to i dobrze, że tego dnia udało się rozdzielić obu panów. Ich relacje... Nie było już ich relacji. Josh poszedł sobie w swoją stronę, szydząc wciąż z Luke'a, a Luke... On przestał już interesować Martina.
To było ich ostatnie spotkanie. Był to również ostatni moment, kiedy ktokolwiek widział Josha żywego. Co było dalej?
To wyjaśni już chyba tylko policyjne śledztwo.

/ zt :grave: Luke Winfield
ODPOWIEDZ