studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
#10

Wreszcie zebrała się w sobie i uzbrojona w schowany do kieszeni spodni gaz pieprzowy oraz paralizator, podobnie jak tragicznie pamiętnej nocy, przekroczyła próg Shadow tym razem wybierając godzinę mniej obleganą przez bywalców. Nie omieszkała również sprawdzić wcześniej czy w tym konkretnym dniu nie odbywały się jakieś imprezy tematyczne, albo koncerty. Shadow może i uważane było za spelunę, ale nadal dziwnym trafem znajdowali się chętni do grania w tak obskurnym klubie. Może dostawali w ramach wynagrodzenia kilka działek? Bynajmniej nie takich, przeznaczonych pod budowę domku. Szefostwo z pewnością wiedziało, co i jak. Część pracowników być może również.
Luke, z którym zgadała się dzisiejszego dnia, uchodził właśnie za takiego pracownika, co sporo wie. Taka poniekąd praca barmana, aczkolwiek równie dobrze mógłby mieć w poważaniu co kto ma do powiedzenia i co dzieje się dookoła. Jak brzmi powszechna prawda: im mniej wiemy, tym lepiej śpimy.
Tym razem postanowiła ubrać się nieco luźniej, niż za pierwszym razem. Wtedy zwróciła na nią uwagę Sameen, ale z ich krótkotrwałej współpracy nie wynikło jeszcze nic konkretnego. Podejrzewała, że kobieta zwyczajnie zwinęła klamoty i znalazła sobie lepszą fuchę, niż szukanie igły w stogu siana dla jakiejś studentki. Właśnie tak postrzegała sprawę własnej matki – igła w stogu siana. Mimo wszystko, to jej nie zniechęcało. Nikt nie mógł przewidzieć, ile czasu pochłonie śledztwo. Trwało już kilka miesięcy i chociaż Max pozyskała część poszlak, wciąż potrzebowała pełniejszych elementów, uzupełniających całość obrazu. To dlatego wsparcie Luke’a było dla niej bardzo przydatne. Zdążył już namierzyć gościa, odpowiedzialnego za podrzucenie do jej stolika tajemniczych zdjęć, poprzednim razem. Chociaż była gotowa działać dalej – kuć żelazo póki gorące, to jasne, że nie ruszy do Heisenberga w pojedynkę. Nie miała pewności z czym może się zmierzyć, dlatego póki co walała działać ostrożnie, w razie potrzeby sięgając po wsparcie Eleonore, albo nawet własnego ojca. O ile w końcu przestanie być taki zajęty.
- Co dziś polewasz dobrego? - zwróciła się do Luke’a gdy już dotarła do baru, zajmując miejsce na obrotowym taboreciku. Na sam początek najlepiej zamówić coś mocniejszego, co by lepiej przyswoić szczegóły dotyczące łysego dryblasa. Przed wyjściem z domu zdążyła sobie walnąć małą szklankę whisky, więc wolała podtrzymać ten stan lekkiego upojenia, dodającego odwagi.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#46

Luke faktycznie sporo widział, wręcz więcej niż by chciał. Przez pierwsze lata pracy w Shadow starał się udawać ślepego. Wychodził z założenia, że w razie ewentualnego nalotu policji nikt nie weźmie go pod włos, skoro naprawdę nie będzie w stanie sprzedać żadnej informacji. Jednak ostatnie miesiące wyglądały po tym względem inaczej - do jego uszu docierały kolejne informacje, sam też starał się być nieco uważniejszy, a nawet został oddelegowany przez managerkę do pomocy przy próbie opchnięcia klientowi przedmiotu pochodzącego z przestępstwa. Zaczynał też coraz lepiej kojarzyć ludzi oraz odróżniać i wyłapywać tych, którzy przyszli tu po coś więcej niż tylko napić się drinka. Ba, dla wielu z nich stał się nawet ulubionym barmanem, z którym postanawiali podzielić się historiami różnej treści, które dla ich dobra powinny jednak pozostać tajemnicą. Chcąc nie chcąc, Luke dał się wciągnąć w wir wydarzeń w Shadow. Nie było też tak, że jakoś szczególnie się przez tym bronił - zawsze miał dodatkową kartę przetargową do negocjowania podwyżki czy wyższej premii. Nie wspominając już o tym, że jako ulubieniec gangusów dostawał od nich bardzo soczyste napiwki. Wyjście z cienia najzwyczajniej w świeciemu się opłacało.
Bywało i tak, że z jego obserwacji wynikały też pozytywne rzeczy - jak w przypadku zaginionej, której szukała Max. Zgodnie z obietnicą odezwał się do niej, kiedy tylko łysol, który podrzucił jej fotografie, ponownie zjawił się w klubie. Nie widział w Winfieldzie nikogo poza zwykłym barmanem, z którym może sobie pogadać o trudach życia, a alkohol sprawił że dość szybko rozwiązał mu się język. Luke dość sprawnie to wykorzystał, nawiązując do wieczoru w którym widział go tutaj po raz ostatni. Miał dla Parkins parę ciekawostek, które zresztą chętnie jej sprzeda, o dziwo nie oczekując za to żadnej opłaty. Było to dla niego dość nietypowe biorąc pod uwagę fakt, że Luke rzadko kiedy robił coś bezinteresownie.
W każdym razie, kiwnął jej na powitanie, kiedy usadowiła się przy barze.
- Cześć, Max, Ciebie też dobrze widzieć - odparł zaczepnie opierając się dłońmi o blat. - To zależy, jak bardzo chcesz się dzisiaj spruć. No i mam nadzieję, że pamiętasz, że miałaś postawić pierwszą kolejkę - dodał nonszalancko i postawił przed nimi dwie szklaneczki. Nie czekając na jej odpowiedź, wrzucił do każdej z nich sporą ilość lodu i porozlewał im szkockiej z najwyższej półki. W dupie miał to, że właśnie pił w miejscu pracy - uważał że była to forma networkingu, czy innego tego typu mądrego wyrażenia na utrzymywanie dobrych relacji z klientami. W zasadzie to był zdanie, że szefostwo powinno mu jeszcze za to podziękować, ale już nie chciał być taki drobiazgowy. - No i nie zapominajmy, że przecież muszę Cię dziś upić, żebyś i Ty opowiedziała mi o tych swoich ostatnich przygodach - stwierdził przesuwając jedną ze szklanek w jej stronę.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
- Oczywiście, wszystko na mój koszt - mówiła co prawda o jednej kolejce, ale jeśli rozmowa dobrze się potoczy, może wychylą razem trochę więcej? Alkohol się przyda, zwłaszcza po tym, jak Luke zapytał o sytuację z okolic Shadow, w której brała udział. Biedny Billy. Ciekawe w jakim stanie rozkładu znajdowało się już jego ciało. I czemu w ogóle o tym myślała? To bardzo dziwne. Niepokojące wręcz, dlatego lepiej zachować podobne myśli dla siebie.
Zaśmiała się krótko przy trafnych wnioskach barmana.
- Mam zacząć od tej nieszczęsnej przygody? - zapytała, biorąc pierwszy łyk z postawionej na barze szklanki. Miała gdzieś, co znajdowało się w środku. Ważne, żeby odpowiednio zadziałało i rozwiązało jej język na tyle, aby opowieść była łatwiejsza do przedstawienia.
- Będę do tego musiała wychylić całe dwie szklanki pod rząd - stwierdziła, co i tak nie dawało jej stuprocentowej pewności co do natychmiastowego działania. Nie jadła dzisiaj szczególnie dużo, a to powinno spotęgować ruch procentów w krwiobiegu.
Skrzywiła się odrobinę za sprawą cierpkiego smaku, ale narzekać nie zamierzała. Studencka przygoda w Paryżu przygotowała ją na próbowanie najbardziej mocnych mieszanek, więc można o niej powiedzieć jak o wprawionej w alkoholowym boju.
Najważniejsze, że koniec końców trafiła do Shadow, pomimo obaw, związanych nie tylko z napaścią w okolicach, ale i kwestią tajemniczego Heisenberga, kojarzącego się z Max z niebezpiecznym gościem. Przez to określenie, nawiązujące do kultowej już postaci z nie mniej kultowego serialu, widziała typa jako Bryana Cranstona. Niemożliwe jednak, aby koleś aż tak przypominał tego konkretnego aktora.
- Może więc zaczniemy od jakichś nowych wieści na temat naszego wspólnego znajomego?
Nie miała jeszcze okazji, aby osobiście poznać gościa, zamieszanego w podrzucanie fotografii. Parkins wolała wpierw wybadać sytuację i przede wszystkim charakter mężczyzny, o ile Luke posiadał takie informacje. Gdyby podeszła do typa w bezpośredni sposób, ten mógłby się zdenerwować, wyjść z lokalu albo wręcz pogrozić Max ostrym narzędziem, tudzież bronią z prawdziwego zdarzenia. Z takimi ludźmi nigdy nic nie wiadomo. Szczególnie, gdy przewijali się przez szemarane miejsca, takie jak właśnie Shadow.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Często bywało tak, że mózg podsuwał nam wspomnienia, o których bardzo chcielibyśmy zapomnieć. Wredny skurwysynek. Sam przeżywał coś podobnego, kiedy parę lat temu od przedawkowania zmarła jego ówczesna dziewczyna - Luke bardzo długo nie mógł wyrzucić z głowy widoku jej drobnego ciała wywożonego w czarnym worku. Dlatego wcale nie dziwił się Max, że potrzebowała naprawdę porządnej dawki alkoholu, żeby zmierzyć się z przykrymi wspomnieniami.
- Dobra, możemy zrobić tak, że będę Ci polewał aż stwierdzisz, że jesteś gotowa i chcesz to z siebie wyrzucić - zaproponował w jego odczuciu dobry deal. Czy będzie to po dwóch, czy po większej ilości szklanek - Max sama najlepiej wyczuje odpowiedni moment. Luke bywał wścibski, ale też rozumiał że nie wszystkie tematy przychodziły ludziom z łatwością.
- Okej, tak zróbmy - odparł, w międzyczasie jeszcze obsługując dwójkę klientów. Dzisiejszego wieczoru ruch był dość spory, ale nie na tyle żeby Winfield nie mógł odbyć dłuższej pogawędki z Parkins. - To tak jak Ci pisałem, był tutaj w zeszły czwartek. Przyszedł sam i siedział cały wieczór przy barze. Przez chwilę miałem wrażenie, że na kogoś czego, dlatego miałem wątpliwości czy w ogóle do niego zagadywać. Wiesz, jeśli czekał na kolejne zlecenie, czy cokolwiek, mógł być trochę poddenerwowany i w każdym upatrywać kogoś podejrzanego - wyjaśnił opierając się dłońmi o bar. Mówiąc to wszystko patrzył gdzieś w głąb sali, jakby spodziewał się że ich Heisenberg zaraz gdzieś się tam zmaterializuje. - No ale nikt nie przychodził, więc zagadałem. Zacząłem od takich pierdół typu czy pije na smutno, czy coś świętuje, bla bla bla. Zwykła barmańska gadka - szmatka - machnął ręką, bo to akurat była najmniej ciekawa część historii. Chociaż czy całość opowieści okaże się ciekawa i przydatna, to już pewnie będzie mogła ocenić sama Max. - W końcu spytałem, czy nie było go tutaj przypadkiem parę dni temu. Puściłem ten tekst, że przypomina mi bohatera serialu i stąd go zapamiętałem. No i z tego, że miał tę kopertę. Sorry na moment - dodał niespodziewanie, ponownie na chwilę opuszczając Max i skupiając się na chwilę na obsłudze kolejnych klientów, którzy pojawili się przy barze.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Zapowiadało się na to, że w końcu podzieli się z Lukiem niesamowicie nieprzyjemną przygodą, powiązaną z poszukiwaniem jej niedoszłego detektywa-mentora. Dola Parkins miała to do siebie, że często oscylowała wokół szukania drugiej persony - jakiegoś podstarzałego specjalisty od zaginięć, albo matki. Co za męczący koncept…
- Brzmi nieźle.
Nie miała w zwyczaju przesadzać z alkoholem. To konieczność działania, analizowania i formowania kolejnych potencjalnych scenariuszy zaginięcia wymagała od niej trzeźwego myślenia. Alkohol w pewnych sytuacjach pozwalał na spojrzenie na sprawy pod nieco innym kątem, lecz mimo wszystko, na dłuższą metę bywał zgubny. Nie chciałaby skończyć w taki sposób.
Siorbnęła odrobinę szkockiej, zerkając na bok w stronę dwóch kobiet w imprezowym nastroju, domagających się uzupełnienia alkoholu. Czasami czuła się jak postać wyciągnięta z innego uniwersum. Jedna z najważniejszych osób w jej życiu zaginęła, niestety świat nie stawał przez to w miejscu. Wciąż tętnił życiem i nabierał rozpędu, jakby jej strata nic nie znaczyła. Tak właśnie to funkcjonowało. Max uchodziła jedynie za mały trybik w ogromnej maszynie. Na jej miejsce pojawią się kolejne i tak w nieskończoność, o ile ludzkość sama nie zapragnie się unicestwić. Ciekawe, kiedy to nastanie i czy za swojego życia dostąpi ją zaszczyt obserwowania wyginięcia gatunków (bo człowiek z pewnością pociągnie za sobą resztę organizmów, zamieszkujących planetę).
Wyrwała się z krótkiego zamyślenia, sprowokowana rozwinięciem tematu tajemniczego dostawcy zdjęć.
Całkiem możliwe, że koleś mógł na kogoś czekać. To oznaczałoby mniej więcej tyle, że nie działał sam… albo zwyczajnie był towarzyski i planował wspólną alkoholizację w czyjejś obecności.
Wyjęła z kieszeni telefon, aby sporządzić krótką notatkę odnośnie Heisenberga. Jak to dobrze, że technologia pozwalała na grzebanie w telefonie bez wzbudzani podejrzeń postronnych obserwatorów. W innym wypadku Max musiałaby gryzmolić w notatniku, co z jednej strony wyglądałoby dziwnie, a z drugiej mogłoby sugerować zapisywanie poszczególnych proporcji do drinków.
Gdy tylko Luke ponownie pojawił się nieco bliżej, po drugiej stronie lady, oparła się na łokciach, co by lepiej słyszeć.
- Ogarnął, jaką postać z serialu mu przypominałeś? - musiała o to zapytać, bo niezmiernie ją to ciekawiło. - Powiedział coś ciekawego, odpowiedział na twoje pytania?
Być może w oczach nieznajomego Luke wypadł na tyle przekonująco, że ten postanowił podzielić się z nim swoimi myślami. Bardzo na to liczyła.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
O sytuacji z Billy'm Luke oczywiście słyszał, bo temat ten nie schodził z ust pracowników Shadow przez parę kolejnych dni. Sam był nawet wtedy w pracy, ale jedynie na parę godzin, żeby zastąpić kumpla i zmył się tuż przed punktem kulminacyjnym tamtego wieczoru. Nawet mu do głowy nie przyszło, że Max była wtedy w centrum wydarzeń, ani tym bardziej, że była tam jego przyszywana młodsza siostra. Cóż, trudno było od niej się o tym dowiedzieć, skoro nie gadał z nią jeśli nie musiał no i prawdę mówiąc średnio interesował się życiem Shivy. Jego własne ego zajmowało zbyt dużo miejsca w głowie Winfielda, żeby dodatkowo przejmował się młodszą siostrą, z którą w zasadzie nie czuł żadnej większej więzi.
Mimo, że Luke sam niemalże otarł się o alkoholizm w najbardziej imprezowym okresie swojego życia, nie miał oporów żeby ładować kieliszki nawet tym, którzy ewidentnie wyglądali tak jakby powinni wrócić już do domu. Już nie wspominając o tym, że sam chętnie wychylał z nimi kolejne kolejki. Czasami wmawiał sobie, że jego życie było już na tyle zdeterminowane, że nie mógł robić w życiu niczego innego. A tak naprawdę był zbyt wygodny, żeby podjąć jakiekolwiek próby zmiany czy samorozwoju.
Winfied cierpliwie czekał, aż Max zapisze wszystkie instotne ze swojego punktu widzenia informacje - zupełnie tak, jak podczas ich pierwszego spotkania. Był w pracy, ale kompletnie nie przeszkadzało mu to w tym, aby zaangażować się w śledztwo Parkins.
- Nie, kumasz? Powiedział, że nie zna tego serialu. Nie ufam nikomu, kto nie widział i nawet nie słyszał o Breaking Bad. Od razu wiadomo, że to jakiś podejrzany typ - zawyrokował niczym wprawiony Sherlock Holmes. Tak, Luke zdecydowanie był typem człowieka, który osądzał ludzi po tym, jakie oceny wystawili one na IMDb. - Nie wiedziałem jak podejść go o tę kopertę, żeby nie wzbudzać podejrzeń, więc zacząłem kluczyć wokół tego, czy jest prywatnym detektywem i czy szuka tutaj czegoś konkretnego. Zaprzeczył - odparł. - Za to jego reakcja była ciekawa. Nagle zrobił minę jakby miał ochotę się tam rozryczeć, prawie położył mi się na barze i zaczął coś jęczeć o tym, że nawet nie mam pojęcia w co takiego on się wpierdolił - wywrócił oczami, bo jednak taka wylewność ze strony nieznajomych zazwyczaj wprawiała go z dyskomfort. Cóż, poziom empatii Luke'a nie był na jakimś wysokim poziomie. - No to zacząłem drążyć, w co takiego się wpierdolił, ten znowu trochę postękał aż w końcu wybełkotał, że zrobił to, bo bał się że "on" dorwie się do jego rodziny. Chyba był szantażowany - podsumował. - No to zacząłem dopytywać o tego faceta i czy to jakiś klient Shadow. Ten na to, że nie może powiedzieć, bo Cameron powiesi go za jaja jeśli się dowie, że w ogóle ze mną o tym gadał, ale żebym uważał na dwumetrowych gości z zachodnim akcentem. Wychylił drinka, zapłacił i wyszedł - wzruszył ramionami, będąc świadomy że być może nie będzie to jakaś przełomowa informacja, ale może jednak przysłuży się do czegoś Max.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Gość opisany przez Luke’a zdecydowanie nie był mieszkańcem USA. To niedopuszczalne, aby jakiś amerykaniec nie był zaznajomiony z uniwersum Breaking Bad. Jakby nie było, to jeden z klasyków kina akcji i przekrętów dragowych. Jaki Amerykanin pochwaliłby się nieznajomością tego dzieła? Prawdopodobnie taki, wiecznie trzepiący nadgodziny w pracy.
- Wiadomo - odmruknęła, znów zapisując na telefonie nieskładne notatki co do tajemniczego jegomościa. Na szczęście, autokorekta korygowała drobne literówki, pisane w pośpiechu. Nie sądziła, aby któryś z tutejszych bywalców był w stanie rozczytać cokolwiek z wyświetlacza jej telefonu, ale i tak wolała go odpowiednio przyciemnić wraz z zachowaniem szybkiego tempa klikania w poszczególne prostokąciki.
Uniosła spojrzenie znad przenośnego urządzenia, słuchając dalszych słów barmana.
A więc chodziło o jakiegoś gościa, który zlecił Heisenbergowi dostarczenie zdjęć akurat do jej stolika. W gruncie rzeczy, zleceniodawca niekoniecznie musiał być mężczyzną. Wiele osób ukrywało swoją prawdziwą tożsamość. „On” mógł okazać się jakąś zawistną niewiastą, zmotywowaną do pozbycia się Sarah. W kwestii Max pozostawało dotarcie do odpowiednich osób.
Jednak rozchodziło się o jakiegoś Camerona, którego Parkins nie omieszkała dopisać do swoich skromnych, smartfonowych notatek.
Telefon wsunęła na nowo do przedniej kieszeni spodni, co by mieć do niego łatwy dostęp, w razie potrzeby. Raczej unikała pozostawiania swojej własności na blatach. Chwila uwagi i przedmioty znikały lub pojawiały się w tajemniczych okolicznościach. To żadna nowość w przybytkach o podobnej do Shadow, złej sławy.
- Jak na swoją posturę, powiedział ci zaskakująco wiele - być może to kwestia alkoholu. Nie od dziś wiadomo, że procenty rozwiązywały języki i przekładały się na większe odprężenie, sprzyjające zwierzeniom.
Przy okazji sama upiła większy łyk podstawionej mieszanki, przygotowując się do opowieści z klubowych okolic.
- Dzięki za przydane słowa - wymamrotała przy krawędzi szklanki, którą powoli odsunęła od ust. Dzisiaj nie będzie potrzebowała wiele, aby odczuć działanie alkoholu. Nie zamierzała nawalić się w sztok, ale „podchmielić”, jak najbardziej.
- Jeśli chodzi o opowieść z okolic klubu, to… chyba się domyślasz, czego dotyczy sprawa - jednym słowem, Max nie robiłaby igły z widły, ale dla pewności, mogła rozwinąć myśl. - Chodzi o tego chłopaka, którego otoczyła banda troglodytów.
Na normalnych, cywilizowanych ludzi raczej nie uchodzili. Nie w oczach Parkins.
- Byłam wtedy na miejscu i wyskoczyłam na nich z zaskoczenia. Możesz wierzyć lub nie. Gdybym wtedy nie wkroczyła do akcji… nie wiem, czy Billy i Shiva nie skończyliby gorzej.
Czy uważała, że istniało coś gorszego od śmierci w szpitalu? Tak. Śmierć na miejscu, na zimnym podłożu, z dala od blasku ulicznych latarni. Takiego Billy’ego mogłyby znaleźć wczesnym rankiem osoby wyprowadzające psy, a tego raczej nikomu by nie życzyła – zarówno jednej, jak i drugiej stronie. Ciężko stwierdzić czy Billy był świadom przewozu do szpitala i późniejszych zabiegów, przeprowadzanych przez lekarzy w Cairns. Im dłużej o tym myślała, tym bardziej bolał ją żołądek, dlatego w tym momencie postanowiła na nowo potraktować go cierpką dawką alkoholu, krzywiąc przy tym usta.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke nie miał żadnej pewności, czy newsy sprzedane Max w jakikolwiek sposób jej pomogą. Może nawet przeszkodzą? Jeśli okaże się, że to ślepy zaułek i zaprowadzą ją do martwego punktu w jej śledztwie? Cameron – który tak naprawdę chuj wie jak naprawdę się nazywał – mógł już dawno znajdować się poza Lorne Bay. Chociaż z drugiej strony, na pewno kazał Heisenbergowi podrzucić foty zaginionej z jakiegoś powodu. Pytanie tylko, jakie miał on intencje? Czy ona, bo faktycznie mogła być to jedyna jakaś chora kreacja. Jedno było pewne – Max miała nad czym się zastanawiać. No i Winfield nie wiedział przecież jakimi informacjami jeszcze dysponuje Parkins – może uda jej się to z czymś na spokojnie połączyć. W każdym razie, Luke miał przez moment poczucie, że do czegoś się przydał. Do czegoś innego, niż nalewanie drinków i zabawianie klientów rozmową.
– Wiesz, czasami wystarczy po prostu umiejętnie pociągnąć za odpowiednie sznurki, żeby ktoś zaczął gadać. Powiedzmy, że mam w tym wprawę – puścił jej oczko, a na jej krótkie podziękowanie machnął ręką, jakby chciał powiedzieć „spoko, nie ma sprawy”.
Z zainteresowaniem wsłuchał się w słowa Max. Nie był zdziwiony, że akurat piła do tej sprawy – w miasteczku wielkości Lorne Bay o takich sprawach mówi się jeszcze tygodniami po zdarzeniu. Ale nie zdawał sobie sprawy z tego, że Max była wtedy w centrum wydarzeń – bardzie obstawiałby, że może napatoczyła się pod Shadow już po całej akcji, może znała tego chłopaka albo –co gorsza – znała knypków, którzy zajęli się Billym. Jednak w pewnym momencie zaskoczony zmarszczył brwi, prostując się.
– Czekaj, czekaj. Shiva? – powtórzył za dziewczyną, bo może coś przeoczył. – Shiva… – zawiesił głos, bo… nie pamiętał, jakie nazwisko nosiła jego przyszywana siostra. Nie została nigdy adoptowana przez Winfieldów, nie nosiła ich nazwiska. No cóż, był chujowym starszym bratem i jeśli wcześniej tego nie dostrzegał, to teraz miał to jak na tacy. – Taka ciemnowłosa, mulatka, około 20 lat? Była tam wtedy na miejscu, kiedy zaatakowali tego chłopaka? – dopytywał, nie mogąc uwierzyć jakim ignorantem był. Od razu przypomniał sobie też ostatnie wiadomości Shivy – czy mógłby po nią podjechać (co olał, bo co do zasady nawet się do niej nie przyznawał za bardzo), a następnie jej słowa o potencjalnej śmierci. – Ja pierdolę – wydusił z siebie rozmasowując sobie skronie. – Czyli co, banda jakichś chujków wyskoczyła z łapami do tego chłopaka i Shivy, a Ty ich rozgoniłaś? Co właściwie zrobiłaś? – trochę nie rozumiał, bo Max była jednak drobnej postury. – Co z tym chłopakiem? Przeżył? – spytał jeszcze, bo jednak był zbyt skoncentrowany na swoim ja, żeby samemu dowiadywać się o losach chłopaka. Nic dziwnego, skoro własną siostrę potraktował w takiej sytuacji jak ostatnią drama queen, kiedy ta pierwszy raz od X czasu zwróciła się do niego o pomoc.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Z uwagą kiwnęła głową, zerkając przez chwilę na drinka, którym właśnie się raczyła. Być może Luke posiadał jakąś sprawdzoną recepturę alkoholową, działającą trochę na zasadzie Potterowego veritaserum. W takim przypadku nawet Max zostałaby skazana na opowiadanie samej prawdy, chociażby odnośnie sprawy Billy’ego. Niewiele miała do ukrycia, jeśli chodziło o tamten felerny wieczór. „Felerny” to i tak za mało powiedziane. Dla rodziców chłopaka, jak i innych ofiar był to cholerny koszmar, w który nadal ciężko uwierzyć. Że też takie szumowiny, jak tamci bandyci, stąpali po świecie, często umykając przed wymiarem sprawiedliwości. Jeśli dane jej będzie w przyszłości rozwinąć skrzydła w studiowanej profesji, upewni się, że tacy zwyrodnialcy dostąpią sprawiedliwości. Oczywiście, w granicach prawa. Raczej nie uznawała samosądów za odpowiedni sposób karania przestępców.
- Znasz ją? - zmarszczyła brwi w pytający sposób. W miasteczku takim jak Lorne wiele osób się znało i kojarzyło, więc całkiem możliwe, że Shiva była sąsiadką Luke’a, albo jakąś koleżanką jego młodszej siostry, czy cos w tym guście.
Kiwnęła potakująco głową na opis dziewczyny.
- Coś w tym stylu.
Nie wiedziała dokładnie, jakiego etnicznego pochodzenia była Shiva, ale tak - miała ciemne włosy, oczy i była mniej więcej w podobnym wieku. Wszystko się zgadzało.
- Była i… chyba szarpała się z jakimś gościem, ale Billy się za nią wstawił.
Chłopak wykazał się sporą odwagą. Reszta jego rówieśników wzięłaby nogi za pas, byle tylko uciec z zasięgu wzroku nafukanych troglodytów.
- Te karki były jakieś psychiczne - znalazła się, specjalistka od diagnozowania bandytów. - Chcieli się bić z dzieciakiem. Nie powiesz mi, że to normalne zachowanie, nawet po alkoholu.
Nawet jeśli dranie lubili bitkę, raczej nie braliby sobie za przeciwnika młodego, wątłego chłopaka. Goście byli wyrwani z kryminału i to najgorszego sortu.
- Miałam przy sobie gaz pieprzowy i paralizator, więc uznałam, że pora zrobić z nich użytek.
Wzruszyła ramionami i kontrolnie zerknęła za siebie. Raczej nie spodziewała się policjanta z gumowym uchem, ale w takich przybytkach kręcili się różni ludzie. Mundurowi pod przykrywką możliwe też. Wolałaby uniknąć kłopotów, związanych z nielegalnym posiadaniem gazu. Australia to dziwny kraj.
- Nie mogłam tak po prostu patrzeć, jak ktoś okłada bezbronnych młodziaków, sama mam młodszego brata.
Można uznać, że właśnie w tamtej chwili uaktywnił się jej siostrzany instynkt.
- Stworzyłam okazję do ucieczki i dałam dyla razem z Shivą, przy czym Billy został w tyle - opowiadała to nie pierwszy raz, ale wciąż czuła nieprzyjemny zacisk w żołądku na myśl o tamtych chwilach. - Wróciłyśmy po niego, ale… był w krytycznym stanie. Obrażenia były zbyt rozległe. Lekarze nie dali rady go uratować.
Z chęcią zapiła te słowa kolejnym sporym łykiem drinka, odstawiając pustą już szklankę na blat. Paskudny temat. Luke mógł śmiało załatwić jej dolewkę, bo to raczej nie koniec ich przyjacielskiej pogawędki.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Głośno wypuścił powietrze z ust, kiedy Max spytała go o to czy zna Shivę. Tak naprawdę nie minąłby się zbytnio z prawdą mówiąc, że właściwie to nie, nie zna jej. Młodsza przyszywana siostra była dla niego niemalże obca. Nawet nie mógł powiedzieć, że wspólnie się wychowywali, bo Luke jako 9-latek był na tyle zazdrosny o nowego domownika, że ignorował obecność nowej siostry, a kiedy Shiva trochę już podrosła, jej starszy brat wpadał powoli w wir nałogów i ciągot do zabawy i kiepskiego towarzystwa. Nigdy nie mieli ze sobą po drodze, a dodatkowo dziwactwa Shivy - bo takimi było w oczach brata jej zachowanie - sprawiały że i teraz nie miał ochoty się do niej zbliżyć w jakikolwiek sposób.
- Mhm. To moja przyszywana siostra - odparł krótko, nie wdając się w szczegóły dotyczące jego relacji z Ventress. - Czyli to ją zaczepili, a ten chłopak się za nią wstawił? - wolał upewnić się, czy dobrze rozumie. Chociaż co mu z tego, skoro zaraz miał dowiedzieć się, że już nie zdążyłby nawet podziękować chłopakowi za ocalenie tyłka jego siostry. Nie to, że miałby takie plany.
- Pewnie nawciągali się jakiegoś chujowego towaru. Nie masz pojęcia jak ludziom potrafi odwalić, kiedy zmieszają trefny towar z tanim alkoholem - podsumował. W życiu - zarówno z perspektywy młodziaka, który sam ćpał różne gówno, jak i z perspektywy gościa pracującego w klubie, w którym wciąganie kresek w kiblu nie było niczym niezwykłym - nie raz był świadkiem takich jazd. - I co z tymi kolesiami? Psy ich zgarnęły? - spytał marszcząc brwi, choć nie zdziwiłaby go nieudolność tutejszej policji w takiej sprawie. W końcu właściciel Shadow niemalże pluł policji w twarz, kiedy ci kręcili się po klubie próbując cokolwiek wywęszyć. Jak łatwo się domyślić - póki co bez większych sukcesów.
- Odważna jesteś. Mogłaś im jeszcze na koniec wsadzić ten paralizator w dupsko - stwierdził. O tym, że Max była odważna w zasadzie już wiedział po ich pierwszym spotkaniu, w końcu nie każdy miałby na tyle twarde jaja (czy generalnie je posiadał), aby samemu przeprowadzić prywatne śledztwo, włączając w to węszenie w takim miejscu jak Shadow.
Kolejne słowa Max przyjął w milczeniu. Nie było go tam, nie znał chłopaka, słyszał o wielu historiach w których ktoś ginął taką bezsensowną i niepotrzebną śmiercią - a mimo wszystko musiał przyznać, że informacja o śmierci chłopaka go ruszyła. Poczuł dziwny ucisk w żołądku na myśl, że ktoś - z kim jednak przez parę lat dzielił rodzinny dom - był tam wtedy i mógł zginąć... A być może wystarczyło po prostu przejąć się smsem Shivy i podjechać gdzieś pod nią. Może gdyby wtedy ją odebrał, ci idioci by jej nie zaczepiły? I nikt nie musiałby stawać w jej obronie? I nikt nie musiałby ginąć?
Potrząsnął głową i bez słowa dolał Parkins i sobie szkockiej. Jednocześnie wyjął z kieszeni telefon i przez dłuższą chwilę obracał go dłoni.
- Pisała wtedy do mnie, tej nocy kiedy to się stało. Pytała czy jestem w robocie, bo potrzebowała podwózki - stwierdził po chwili, w zasadzie nie wiedząc po co to robi. Może po prostu teraz to on potrzebował coś z siebie wyrzucić?

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
- Twoja siostra? - szeroko otworzyła oczy, kompletnie zaskoczona takim zwrotem akcji. To jasne, że przyszywane rodzeństwo trudniej jest rozpoznać. Mimo wszystko:
- Jednak Lorne Bay to cholernie mała mieścina.
Nie zdziwiłaby się, gdyby większość mieszkańców była ze sobą spowinowacona. To był całkiem dobry powód do wyjazdu w stronę metropolii, jeśli urodziło się i wychowywało w tym konkretnym miasteczku, w wielopokoleniowej rodzinie, niezmieniającej miejsca zamieszkania.
Skinęła głową, gdy Luke zapytał czy osiłki obrały sobie za cel jego siostrę.
- Tak to wyglądało.
Możliwe, że tylko chcieli ją wyśmiać, zawstydzić i na tym by się skończyło, gdyby Billy wręcz nie wyleciał na nich z rękoma. Ciężko powiedzieć, co takim troglodytom chodzi po głowie. W najgorszym scenariuszu, Shiva również padłaby ofiarą obrzydliwych trolli.
Lekko zmarszczyła brwi, słysząc o rzekomym zażywaniu dragów.
- Nie wyglądali na przyćpanych - stwierdziła z pełną powagą, a nawet dozą podejrzliwości, bo czemu Luke zakładał z góry jakieś psychotropowe sprawy? Czy jego siostra lubiła czasami coś wciągnąć? A może sam skołował jej próbkę, żeby później na tym zarabiać, ściągając od dziewczyny ostatnie dolary? Facet wywarł na niej pozytywne wrażenie po tym, jak zainteresował się porwaniem, ale w gruncie rzeczy, Parkins niewiele o nim wiedziała. Pracował w szemranym klubie, pełnym dilerów i gangsterów, a to również brzmiało co najmniej niepokojąco.
- Jasne, wdychała coś później z inhalatora, ale to raczej nie były żadne psychotropowe opary.
Wychodziło na to, że Shiva zwyczajnie mierzyła się z astmą. Czy Luke w ogóle o tym wiedział? Nie wydawał się przejęty całą sytuacją, o której zdążyła mu opowiedzieć.
- Nie mam pojęcia. Był tu jakiś policjant? Przesłuchiwał ludzi w związku z tamtymi wydarzeniami?
Nie było jej wtedy w pobliżu Shadow, bo obawiała się o swoje życie. Była zaledwie chuderlawą studentką, nie miała obycia w broni palnej albo czymś skuteczniejszym od paralizatora i gazu. Takie zabawki może przydają się na akcje z zaskoczenia, ale gdyby karki ją osaczyły, spodziewając się węszenia, nie miałaby większych szans.
Przytaknęła wraz z krótkim rozbawieniem, zaglądając w szklankę wypełnioną świeżą porcją szkockiej.
- Gdybym miała na to czas i odpowiednio dużo siły… te dupsko mogłoby stawiać niezły opór.
Aż skrzywiła się na sam wydźwięk tych słów, dlatego wypiła kolejny porządny łyk alkoholu. Coraz łatwiej i luźniej było jej wypowiadać kolejne słowa, na co wpływ miał bursztynowy napitek. To nic. Ostatnio trzymała abstynencje, więc dzisiejszego wieczoru mogła sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa.
- Cholera… - pokręciła głową, przypominając sobie o tamtej sytuacji spod szpitala i późniejszych rozterkach. - Chciałam zaczekać aż ktoś po nią przyjdzie, ale zapewniła mnie, że sobie poradzi i po prostu poszła, jak gdyby nigdy nic. Jakby nie wystraszyła się tamtych zbirów.
To już brzmiało trochę alarmująco. Raczej każdy, kto posiadał instynkt samozachowawczy nie próbowałby spaceru w pojedynkę po tym, jak omal nie padł ofiarą bandy osiłków.
- Wiedziała, że Billy zmarł na skutek odniesionych obrażeń, a mimo to postanowiła sama wrócić do domu.
To brzmiało jakby wręcz sama prosiła się o kłopoty, w co Max wolałaby nie wierzyć. Czemu Shiva miałaby szukać kłopotów albo wręcz rychłego końca swoich dni? Była jeszcze młoda, miała przed sobą całe życie. Czy naprawdę nie widziała sensu w egzystencji?
Ten pieprzony alkohol mieszał jej w głowie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Nic dziwnego, że Max była zaskoczona taką informacją. W końcu jakie było prawdopodobieństwo, że osoba, z którą przeżyła ten koszmar jest spokrewniona z jej ulubionym barmanem, którego jakby nie było również poznała w nieprzyjemnych okolicznościach?
Kiedy Max przyznała, że prawdopodobnie osiłki uwzięły się konkretnie na jego siostrę, wyobraźnia zaczęła podsuwać mu naprawdę brutalne sceny. Do głowy przyszło mu, że ich rodzice nie przeżyliby tego, gdyby ich dziecku coś się stało. Nawet, jeśli oficjalnie nigdy nim nie było.
Luke nigdy nie podejrzewałby Shivę o wciąganie czegokolwiek. Nie dlatego, że była na to za grzeczna - bardziej z tego powodu, że w oczach Luke'a robiła trochę za przegrywa bez znajomych, więc skąd nagle miałaby wziąć jakieś narkotyki? On sam - jako że sam miał na tym polu wiele doświadczenia - nigdy z kolei nie podałby jej niczego. Zdawał sobie sprawę z tego, jakie to bagno, więc ciągnięcie w nie siostry w ogóle nie wchodziło w grę.
- Nie, Shiva na pewno niczego nie brała. Ale fakt, chyba ma astmę - potwierdził przypuszczenia Max. Pamiętał to głównie z gadek rodziców. A czy był przejęty historią, jaka przydarzyła się Ventress? Nawet jeśli nie przyznałby tego na głos i nie okazywał emocji, które by na to wskazywały, to ruszyło go to. Do tego stopnia, że naprawdę zaczął robić się zły na samego siebie.
- Podobno były tu gliny. Gadali z paroma osobami z klubu, ale nie wiem czy złapali tych knypków - odparł. Tym razem - wyjątkowo - udało mu się nie być w centrum felernych wydarzeń. To chyba jakiś szósty zmysł nakazał mu wtedy wracać po zmianie od razu do siebie zamiast pozostania na parę darmowych kolejek z kumplami zza baru.
- Dałabyś radę. Podobno pod wpływem adrenaliny w człowieku wyzwalają się jakieś nadludzkie moce - stwierdził z rozbawieniem, machając niedbale dłonią, woląc nie wnikać w temat tyłków osiłków, żeby przypadkiem nie dotrzeć w jakieś dziwne rejony. Sam również w ramach pauzy napił się łyku alkoholu.
Kolejne słowa jego dzisiejszej towarzyszki uświadomiły mu, że w zasadzie nie wiedział, czy sms Shivy był jeszcze sprzed tych wydarzeń, czy już po nich, ze szpitala.
- Pytała, czy jestem w pracy, więc być może chciała podwózki jeszcze przed... Potem już się do mnie nie odezwała - nic dziwnego, skoro olał jej pierwszą wiadomość. Dopiero po tygodniu ponownie się do nieg odezwała wypominając mu jego bierność. - Wiesz, Shiva jest... trudna - stwierdził łatwy w obsłudze człowiek. - Zawsze była zamknięta w sobie, a ostatnio nasza matka opowiadała, że całkiem zaczęła izolować się od ludzi - wyjaśnił rozmówczyni. Pewnie napisanie do brata było dla niej nie lada wyzwaniem i wyjściem poza strefę komfortu. Nic więc dziwnego, że po abolutnym braku reakcji z jego strony postanowiła nie odzywać się już do nikogo innego z rodziny.

Maxine Parkins
ODPOWIEDZ