koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
011.

Nigdy nie dbała o l i c z b y. Wiek był dla niej sumą przeżytych przygód oraz zebranych doświadczeń. Wynagrodzenie było mało istotnym dodatkiem do życia, dzięki któremu można było kupić (tanie) wino i opłacić rachunki, które doczekały się już powtórnego ponaglenia. Nie sądziła, że kiedykolwiek stanie przed problemem, którego rozwiązaniem będą cholerne liczby. Liczby, których nie miała. Zażarcie modliła się do duchów swoich przodków, by zesłali na nią potop, jednak niepodobny do biblijnego, a składający się z najprawdziwszych australijskich dolarów. Raz nawet poprosiła o szybką śmierć majstrów, którzy po wywiązaniu się z umowy i wymianie hydrauliki, czekali na zapłatę, ale prędko cofnęła swoje życzenie, obawiając się, że mogłoby się spełnić; w końcu pra-pra-prababcia miała specyficzne poczucie humoru i żadnych oporów. Niestety błagalne wołania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, a Ell nie została powiadomiona o czekającym na nią olbrzymim spadku po zaginionym krewnym, którego nawet nie poznała, ale który kochał ją gorliwie i postanowił zostawić jej cały swój majątek. To się nazywa mieć p e c h a! Postanowiła więc – nie mając innego wyjścia – sprawdzić, czy koszty przedstawione przez majstrów były zgodne z realiami, czy przypadkiem nie próbowali oszukać naiwnej dziewczyny z rezerwatu, by wydębić od niej więcej pieniędzy. Udała się do miasteczka i odwiedziła sklep budowlany, mimo że nie miała najmniejszego nawet pojęcia, czego właściwie szuka. Rozejrzała się, podziwiała ułożone na regałach kolanka, syfony i różnej grubości rury – doszła nawet do zabawnego wniosku, że przez niektóre z nich byłaby w stanie się przecisnąć. Usiadła na podłodze i ołówkiem, którego końcówkę od czasu do czasu przygryzała, zaczęła sporządzać profesjonalne notatki ozdobione masą serduszek, kwiatków i chmurek. Niestety nie dane jej było skończyć rozeznania, bo jeden z pracowników przegnał ją, obrzucając kilkoma niewybrednymi epitetami, jakby siedzenie na podłodze (w dodatku na zimnych płytkach) było zachowaniem podlegającym karze!
Niezadowolona, z naburmuszoną miną opuściła sklep, poprzysięgają sobie, że jej noga więcej tam nie postanie. Jakby tego było mało, skręcając z głównej ulicy, zerwała u l u b i o n ą bransoletkę, którą bawiła się zawsze, gdy coś wyprowadzało ją z równowagi. Kolorowe paciorki rozsypały się po chodniku, chowając w przeróżnych zakamarkach. Wtedy Ell zauważyła zbliżającą się postać i nim rozpoznała w niej znajomą osobę, wyciągnęła przed siebie ręce i zawołała:
— Stój! Ani kroku więcej! Właśnie wtargnąłeś na miejsce zbrodni — głos miała pełen powagi i irracjonalnego przejęcia, całkowicie niepasujący do sytuacji. — Alden, podnieś lewą nogę. Masz pod butem koralik błogosławionej płodności! — wyjaśniła, z przestrachem przesuwając wzrok między twarzą chłopaka, a jego butem. — Choć z drugiej strony może akurat płodność nie jest mi specjalnie potrzeba — zastanowiła się głośno, rozważając, czy paciorek powinien znaleźć się w nowej wersji bransoletki czy jednak pozostać na ulicy, niechciany i zapomniany.

alden beasley
pracownik sklepu — coles
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze! mimo solennych zapewnień wrócił do lorne i teraz próbuje sobie jakoś ułożyć życie na nowo
002.

To mieli coś ze sobą wspólnego już na tym etapie, bo Alden na przykład nie liczył godzin i lat. I to w sumie dosłownie, bo nie wiedział jak i kiedy upłynęły mu te miesiące od kiedy Gia postanowiła przekreślić te wszystkie wspólnie spędzone lata. Jakoś przelały mu się przez palce i nim się obejrzał minął już rok, a on nadal nie zrobił nic z faktem, że był mężem, ale bez żony. Nawet największy tłumok by się zorientował, że w tym równaniu coś się nie zgadza. Naturalnie Alden postanowił zaklinać rzeczywistość i udawać, że kompletnie nic się nie stało i, że to totalnie normalne, że żona ucieka ci w siną dal na dzień przed podróżą poślubną. Chyba w tym momencie przypominał trochę Rossa, który chciał za wszelką cenę dla samej iluzji podtrzymać swoje małżeństwo z Rachel.
I tak to mu się żyło, wrócił do Lorne, chociaż wcześniej zaklinał na bogów wszelkich wiar i inne byty, które chciały słuchać, że nigdy jego noga w tej mieścinie nie postanie. No, ale wyszło jak wyszło i teraz z podkulonym ogonem pałętał się po ulicach, które poznawał jakby na nowo, byleby nie siedzieć siostrze na mieszkaniu bo wystarczyło mu już tych wymownych spojrzeń i przewracania oczami, zupełnie jakby myślała, że on tego nie widzi. Co tu dużo mówić, powinien rozejrzeć się za czymś do wynajęcia - to jednak oznaczałoby przywiązanie się na minimum rok z jednym miejscem, nie wiedzieć czemu tak znienawidzonym przez Beasleya. Chociaż z drugiej strony czy umowa o pracę w Coles nie była już jego wyrokiem skazującym?
Pogrążony we własnych myślach nawet nie zwrócił uwagi na to, co a może raczej kto, czekał na niego za rogiem. Na komendę wyrzuconą w pośpiechu zareagował niemalże natychmiast. Zatrzymał się dosłownie w pół kroku z nogą uniesioną w powietrzu, balansując na drugiej z gracją słonia na cyrkowej linie. A będąc przekonanym, że to zatrzymuje go funkcjonariusz policji, uniósł ręce wysoko ku górze i już miał krzyczeć, że prosi o niestrzelanie, kiedy zorientował się, że przed nim nikt nie stoi. A raczej nikt, kogo spojrzenie mogło być zrównane z tym jego. - O, to ty, Ell - odetchnął z ulgą widząc znajomą twarz i opuścił nogę na dół. Bo i tak się okazało, że jego zgrabny manewr zdał się na nic. Coś utknęło pod jego lewym butem, a nie prawym. No właśnie, dopiero po chwili zaczęło do niego docierać co tak właściwie mogło znaleźć się pod podeszwą trampka. Błogosławionej czego? Płodności jakiej? - No dobra, n-niech ci będzie - powiedział i tym razem podniósł lewą stopę. - Masz? Czy wcisnął się w podeszwę? - zagadnął, ale jak widać Ell miała inne rozważania na głowie, co w sumie Aldena za specjalnie nie dziwiło. - Nie przejmuj się, ja postoję - rzucił, nadal w swojej pozie przypominając flaminga albo pokraczną jaskółkę, demonstrowaną przez osobę całkowicie pijaną.
powitalny kokos
lenna
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
W przeciwieństwie do niego, Ell nie miała absolutnie ż a d n e g o doświadczenia w związkach – chyba że do takowych zaliczało się uprawienie seksu z tym samym mężczyzną, ale w znacznych odstępach czasowych. Prócz tego typu relacji, dziewczyna nie miała na swoim koncie nawet jednego, choćby krótkiego związku. I wcale nie było jej z tego powodu przykro. Przeciwnie, unikała dzięki temu rozczarowań, nużących kłótni oraz mogła cieszyć się łóżkiem oraz kołdrą tylko dla siebie. I to nie tak, że nie lubiła się dzielić! Po prostu śpiąc, wierciła się niemiłosiernie, zmieniała swoją pozycję wielokrotnie i nie lubiła, kiedy czyjeś zimne stopy muskały ją po rozgrzanych łydkach.
Za to doskonale rozumiała niechęć Aldena w stosunku do miasteczka. Sama przez długi czas błąkała się po świecie w poszukiwaniu wrażeń, byle tylko nie zardzewieć w rezerwacie, wśród osób z zaangażowaniem kultywujących aborygeńskie tradycje. W przeciwieństwie do nich, Ell chciała zaznać rozkoszy wolności i poznać życie poza lasami.
— Tak, to ja. Spodziewałeś się kogoś innego? A może bałeś się rewizji osobistej? — zażartowała. I gdyby tylko nie zajęła się poszukiwaniem rozsypanych koralików, posłałby mu swój autorski uśmieszek. Miała jednak ważniejszą misję, więc gdy tylko chłopak podniósł nogę, jak prosiła, wyjęła spod jego buta kolorowy paciorek. — Mam! — zawołała rozradowana i wyprostowała się, przyglądając się dziwnej pozie, w jakiej zastygł Alden. Rzeczywiście przypominał f l a m i n g a. Choć brakowało mu nieco różu na policzkach. — Postoisz? Nie ma opcji. Trzeba znaleźć pozostałe. Założę się, że chętnie mi pomożesz, prawda? — stwierdziła, nie przyjmując odmowy i uśmiechnęła się zachęcająco, jednocześnie szybko mrugając powiekami, jakby chciała wyglądać przy tym uroczo, nie zaś dziwacznie, jak to miała w zwyczaju.
— Brakuje talizmanu miłości, kamienia duszy, oka jednorożca i tajemniczego paciorka ratującego przed zatruciem pokarmowym. Albo kacem — wyjaśniła, pobieżnie opisując brakujące elementy. Pewnie postąpiłaby słuszniej, wymieniając ich kształty lub kolory, ale to nie przyszło jej do głowy.
Nie czekając na niego, schyliła się i dokładnie przeszukiwała każdy zakamarek, każdą chodnikową nierówność, a nawet podniosła papier po mlecznym batoniku, pod który taki koralik mógłby wlecieć. — Fuj. Ludzie są paskudni, nie uważasz? — napomknęła, przenosząc śmieć do najbliższego kosza, który, prawdę mówiąc, stał tuż obok. Tak trudno było po sobie posprzątać?

alden beasley
pracownik sklepu — coles
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze! mimo solennych zapewnień wrócił do lorne i teraz próbuje sobie jakoś ułożyć życie na nowo
Za to Alden mógł się pochwalić jednym, długim związkiem bo w sumie trwającym aż od szkoły średniej, który zakończył się spektakularną katastrofą w postaci uciekającej żony tuż przed wyjazdem na miesiąc miodowy. Gdyby chociaż uciekła mu sprzed ołtarza, to przynajmniej mógłby teraz chwalić się mianem kawalera z wyboru, ale nie swojego. A tak? W sumie nie wiedział, jak to wyglądało w świetle prawa. Znajdował się w trochę patowej sytuacji, która kiedyś miała go zmusić do konfrontacji z Gią. To już chyba wolałby walczyć z tabunem majstrów niż stawiać czoła swoim życiowym porażkom.
- N-nie wiem, w sumie trochę? Może? - rzucił całkiem szczerze. To chyba dobrze, co? To znaczyło, że Ell miała posłuch. Z drugiej strony Alden też nie mógł nazwać się najodważniejszym człowiekiem świata, to na pewno. A z tym różem to jeszcze trochę i miał zrobić się całkiem czerwony na buzi. Już powoli zaczynały pojawiać się na jego policzkach rumieńce, więc byli na dobrej drodze. I na całe szczęście dla Ell, Alden często mieszał koncepcje urokliwości i dziwności, dlatego trzepotanie rzęsami i jej uroczy uśmiech totalnie załatwiły sprawę. Poza tym asertywność tego człowieka wynosiło mniej więcej minus piętnaście, więc i ta nie miał zbyt dużego wyboru. - Jak ty mnie dobrze znasz - odparł jedynie i zamiast przypominać flaminga, upodobnił się do żaby, kucając nisko, chcąc wypatrzyć to, czego miał szukać. - Aaa, czego właściwie szukam? - zagadnął, ale odpowiedź na zadane pytanie niewiele mu rozjaśniła. Sięgnął dłonią w stronę karku i podrapał się w tył głowy z konsternacją wymalowaną na twarzy. Zupełnie jakby opis mu przekazany powinien być zrozumiały, ale to u niego brakowało wiedzy potrzebnej do jego zrozumienia. Nie chcąc robić z siebie ignoranta, zaczął poszukiwania jakiegokolwiek elementu, który mógłby przypominać koralik albo paciorek i w końcu jakoś miał dojść do sedna, prawda? Aha! Zdecydowanym ruchem sięgnął po coś okrągłego, ale kiedy kulka zgniotła się w jego dłoniach wątpił, że to było to, czego szukała. I chciał prędko o tym zapomnieć, wycierając palce o nogawkę. - Zgodzę się - rzucił, krzywiąc się przy tym jakby ktoś podsunął mu pod nos starego, przepoconego buta. W końcu coś godnego uwagi błysnęło mu w wyrwie między płytami chodnika. - To tego szukasz? - zagadnął podsuwając jej coś co mogło być paciorkiem w końcu miało takie dwie dziurki na jakiś rzemyk czy sznurek.

ell c. donoghue
powitalny kokos
lenna
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Ona również – mając wybór – wolałaby męczyć się z tabunem robotników „naprawiających” domek odziedziczony po dziadkach, niżeli użerać się z nieprzyjemnościami związanymi z u c z u c i a m i. Wprawdzie porównania nie miała, bo nigdy nie doświadczyła złamanego serca, a co dopiero emocji związanych z porzuceniem tuż po ślubie. Aczkolwiek wyobrażała sobie, że to strasznie upierdliwie i przygnębiające. Zaufać komuś na tyle, by wsunąć na jego palec obrączkę, a później patrzeć, jak odchodzi w stronę zachodzącego słońca – tyle że samotnie. Marna to wizja.
Kiedy chciała, potrafiła zwrócić na siebie uwagę. A że nie lubiła, gdy ktoś ją ignorował, tę uwagę przyciągała bardzo często. Zazwyczaj samą swoją osobowością i natrętnym gadulstwem. Wielu osobom to przeszkadzało, ale ona rzadko przejmowała się tym, co o niej myślą ludzie. Robiła to, co chciała. Mówiła to, co chciała. I w nosie miała zasady. — Znam cię doskonale! Bez wątpienia. Niewiele o tobie wiem, ale to nie ma znaczenia, prawda? — rzuciła retorycznym pytaniem, nie zdając sobie sprawy, że w jej słowach niewiele było sensu. Jednak dla niej wszystko było jasne! Miała bowiem na myśli to, że nie musiała wiedzieć co lubił, czym się zajmował, jaka dręczyła go przeszłość, by wiedzieć, jaki był.
— Tak! — ucieszyła się i z werwą klasnęła w dłonie, prawie tracąc przy tym równowagę. Na szczęście uchroniła się przed upadkiem na chodnik i przejęła zaginiony koralik od Aldena. — A nie szukasz przypadkiem mieszkania, skoro już o szukaniu mówimy? — spytała, rozglądając się, bo wciąż brakowało kilku elementów. Znalazłszy kolejny, szybko schowała go do obszernej torby. Istniało spore prawdopodobieństwo, że bransoletka nigdy nie zostanie ponownie zapleciona, ale Ell chciała mieć taką możliwość. Samo to było ważne! Bo co, jeśli któregoś ranka zapragnie ją założyć, a koraliki znikną? Okropieństwo, strach myśleć!
Gdy znaleźli ostatni paciorek, Ell wyprostowała się i poprawiła zwiewną narzutę, która podczas poszukiwań zsunęła jej się z ramienia. — Wiesz co? Zrobię dla ciebie taki talizman. Może nie w formie bransoletki, ale co powiesz o rzemieniu na szyję? Będzie ci przynosił szczęście — zapowiedziała, uśmiechając się pogodnie. — A jeszcze większe szczęście miałbyś, mieszkając ze mną! Ja cała jestem jak talizman, poważnie! Bez ściemy! — łgała jak z nut, bo ostatnio przykleił się do niej nieznośny pech, ale próbowała mieć go w nosie i z całej siły mu się przeciwstawiała.

alden beasley
pracownik sklepu — coles
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze! mimo solennych zapewnień wrócił do lorne i teraz próbuje sobie jakoś ułożyć życie na nowo
Nadal znajdował się na tym etapie, że jeszcze zdarzało mu się rzucać czekoladkami/popcornem/czipsami czy czymkolwiek co miał pod ręką w ekran, kiedy widział na nim zakochaną po same uszy parę. Ostatnio w ramach samobiczowania się oglądał różne serię typu niby reality show, czy jakkolwiek to nazwać o poszukiwaczach domów, gdzie widział różne, ale szczęśliwe małżeństwa. No i jeszcze - co już w ogóle było gwoździem do emocjonalnej trumny - ślub od pierwszego wejrzenia. Jakiś dziwny program, gdzie brało się ślub z obcą osobą. Niby abstrakcja, ale w sumie sam na swoim przykładzie wiedział, że nie zawsze trzeba osobę znać długo, aby móc być pewnym jej wierności. Do dzisiaj jego żyrafie serce miało odchorowywać tę miłość.
- Absolutnie żadnego - niby nie szukała aprobaty, ale tak czy inaczej ta padła z ust Aldena, którego przypadkowe spotkanie z Ell wprowadziło w zdecydowanie lepszy nastrój. Przynajmniej jej energiczność i pozytywne zwariowanie nastawiały go bardziej optymistycznie względem nadchodzącego popołudnia.
Nie spodziewał się takiej propozycji, ale Ell całkiem gładko przeszła z rozmowy o jej rozsypanej na chodniku bransoletki do propozycji wspólnego mieszkania. I nie wiedział co było dziwniejsze; to, że tak beztrosko zaproponowała mu wspólne mieszkanie, czy to, że niemalże z miejsca chciał się zgodzić. Strzępki rozsądku, które jeszcze gdzieś tam dogorywały, kazały mu się wstrzymać i spróbować przeanalizować sytuację. Prawda była jednak taka, że miała go w kieszeni zanim jeszcze padła propozycja zaplecenia talizmanu na szyję.
- W sumie - zaczął jeszcze z nutką zawahania na ostatniej sylabie. Poprawił się jednak, wyprostował nieco ramiona, jakby chciał sobie w ten sposób dodać animuszu. - W sumie dlaczego nie? - dodał już nieco pewniej. - Miałaś mnie już przy pierwszej propozycji, ale talizman i trochę szczęścia chętnie przyjmę - w sumie przydałoby mu się, bo od roku prześladował go pech i nie bardzo wiedział, jak miał sobie z nim poradzić. A nie chciał kolejnych tygodni spędzić na siostrzanej kanapie i wysłuchiwać żartów na temat tego, jak to niby zapewniał, że już nigdy więcej nie wróci do Lorne. Może zapewniła, może nie, ale nie musiała być taka zgryźliwa w związku z tym. - Boo ty tak na serio, co nie? - on był śmiertelnie poważny

ell c. donoghue
powitalny kokos
lenna
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Podejrzewała – a podejrzenia te wręcz graniczyły z pewnością – że nigdy nie wyjdzie za mąż. Nie było jej z tego powodu przykro. W zasadzie cieszyła się na myśl, że przez całe życie będzie mogła bumelować, nie obawiając się, że mogłaby kogoś zranić. Nie, ona po prostu nie nadawała się do egzystowania w parze, w pakiecie czy w duecie. Co innego, gdyby w grę wchodził związek wieloosobowy, nieograniczający swobód, a opierający się wyłącznie na korzyściach. Tak, taki układ mogłaby wziąć pod uwagę! Zaś perspektywa wzięcia ślubu z obcą osobą wydawała się… Intrygująca! To jakby zestawić ze sobą dwie pozornie niepasujące do siebie energie, tylko po to, by sprawdzić, czy ich połączenie wywoła eksplozję czy może okaże się nieciekawym, bezbarwnym i pozbawionym atrakcyjności niewypałem. Ell zazwyczaj nie widziała siebie w tego typu programach, ale ten wydawał się wyjątkowo niebanalny!
Słysząc początkowe zawahanie w głosie chłopaka, wyostrzyła swoją czujność. Nie spodziewała się, że rzucona propozycja spotka się z rozważaniem, a co dopiero chęcią zgodzenia się. Dlatego – nieco podkręcona – uśmiechnęła się szeroko, myśląc, że takim nastawieniem przekona Aldena, że wspólne mieszanie to doskonały pomysł. — Oczywiście, że mówię serio! — zawołała, zaskoczona, że mógł odebrać sugestię jako żart. Z drugiej strony, powinna już przywyknąć, że ludzie często nie biorą jej słów na poważnie; ciekawe z jakiego powodu, czy chodziło o jej niecodzienny sposób ubierania się, radosne usposobienie, czy błędne przeświadczenie, że wciąż nie ukończyła piętnastu lat?!
— Dom jest duży, kilka pokoi się marnuje, a mnie przyda się dodatkowa kasa — wytłumaczyła, by nie pomyślał, że zamierzała przygarnąć go bezpłatnie pod swój dach. Dach, który wymagał naprawy, ale o tym wspominać na razie nie zamierzała. — Rezerwat w Tingaree to dość specyficzne miejsce, ale nigdzie nie ujrzysz piękniejszych wschodów słońca, przysięgam — dodała rozmarzonym głosem. — Zero nowoczesności, sama dzika przyroda. Będziesz mógł się wyżyć rąbiąc drzewo albo kosząc trawę. Same plusy, poważnie — mówiła, próbując przedstawić wady chatki jako zalety. Może powinna była od razu napomknąć, że w ramach wieczornej rozrywki mogła zaproponować drobne naprawy, ale obawiała się, że tym mogłaby odstraszyć chłopaka. — To kiedy się wprowadzasz? — spytała, nie dając mu wytchnienia. Typowa zagrywka – próbowała go zagadać. Zależało jej również na czasie, bo im szybciej zacznie ściągać od współlokatorów pieniądze za najem, tym szybciej zacznie opłacać remont chatki. Nie chciała przecież, by strop spadł im na głowy podczas snu!

alden beasley
pracownik sklepu — coles
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze! mimo solennych zapewnień wrócił do lorne i teraz próbuje sobie jakoś ułożyć życie na nowo
Na fali swojego rozczarowania pewnie również odradziłby jej małżeństwo - bo ostatecznie coś, co miało okazać się pięknym początkiem nowej przygody, stało mu się teraz solą w oku. Może faktycznie lepiej byłoby mu w takiej otwartej relacji? Beasley był człowiekiem, który rzadko używał czegoś takiego jak hamulce (chyba, że w samochodzie czy na rowerze, to coś innego) i otwierał się na wszelkie możliwości. A Alden w sumie usilnie szukał lekarstwa na swoje złamane serce, nie dopuszczając do siebie myśli, że jedynie czas mógł naprawić jego wielkie, żyrafie serce.
Zawsze mogła zrobić coś takiego poza kamerami - wystarczyła wycieczka do Vegas i wlać w siebie wystarczającą ilość alkoholu. Chociaż z drugiej strony LV było troszkę odległe i pewnie realizacja takiego planu mogła byłaby kosztowna. Nieco też odetchnął z ulgą, kiedy jego zgoda nie spotkała się z salwą śmiechu, a szczerym uśmiechem, co pozwalało mu myśleć, że to jednak nie było coś w rodzaju pranku a faktyczna propozycja. - Uff, dobra, trochę kamień z serca - odparł z wyraźną ulgą w głosie. Jeszcze tego by mu brakowało, żeby zrobić sobie nadzieję na wyprowadzenie się z siostrzanej kanapy i później się niemiło rozczarować przez swoją głupotę. Ale w sumie to to niedowierzanie się wzięło z tego, że Alden czasem był nieco zbyt naiwny i później różne kwiatki z tego wychodziły. - To super, bo w końcu będę mógł się wynieść od siostry. Spanie na kanapie powoli zaczyna być odczuwalne - powiedział, krzywiąc się przez chwilę, jakby chciał tym potwierdzić ból w plecach od spania na niewygodnym posłaniu. No cóż mógł powiedzieć? Najwygodniejsze rozwiązanie to to nie było.
- Brzmi świetnie! Serio, przyda mi się takie odcięcie od świata - stwierdził. Jak to się wszystko pięknie składało, prawda? Ona szukała pilnie współlokatora, a on był zdesperowany, aby się wyprowadzić. - W sumie mógłbym przyjechać dzisiaj? Nie mam ze sobą zbyt wiele rzeczy i dogadalibyśmy się co do ceny i tak dalej? - zaproponował coraz bardziej podekscytowany nową sytuacją, nawet nie do końca biorąc pod uwagę to, że Ell mogłaby na przykład zawołać od niego takiej kwoty, że jego marne wynagrodzenie nie będzie w stanie tego pokryć.

ell c. donoghue
powitalny kokos
lenna
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Mogłaby się założyć, że istniało wiele sposobów na uleczenie złamanego serca – czas prawdopodobnie był najskuteczniejszym ze wszystkich, ale jednocześnie wymagał olbrzymich pokładów cierpliwości, a tego Ell nie miała. Była raptowna. Nie lubiła czekać na efekty swoich działań, a składanie serca poprzez bierne „czekanie, aż samo przejdzie” wydawało jej się idiotyczne. I mimo że nie znała się na bólu, jaki pozostawiało po sobie rozczarowanie nieudanym związkiem, chętnie pomogłaby Aldenowi znaleźć rozwiązanie, które przede wszystkim byłoby bardziej ekscytujące.
Uśmiechnęła się pobłażliwie, bo zapewniając go o dostępnym pokoju, wcale nie obiecywała wygód. Wprawdzie nie wiedziała w jakich warunkach mieszkał u siostry, ale leciwa chatka w Tingaree wcale nie zachęcała swoimi wygodami. Jednakże – co w przypadku Ell nie było niczym zaskakującym – postanowiła wstrzymać się z informowaniem chłopaka o ewentualnych niedogodnościach. W końcu zależało jej na tym, aby znaleźć lokatorów, a to, do jakich sztuczek się uciekała, było już zupełnie inną kwestią.
— Oddam ci najlepszy pokój, bo zgłosiłeś się jako pierwszy. Kiedyś mieszkał w nim mój były szwagier, ale wyniósł się do większego miasta — powiedziała, wspominając Wesleya. Nie wspomniała natomiast, że przed laty był to pokój, który zajmował wraz ze swoją żoną, a siostrą Ell, która zmarła. Ale, ale! Alden nie musiał się niczego obawiać, bo pokój nie był nawiedzony. Po prostu Donoghue nie lubiła w nim sypiać. Za bardzo przypominał jej o Hallie.
— Możesz wprowadzić się choćby zaraz — zgodziła się, ochoczo potakując głową. — W kuchni jest bałagan, bo… w sumie nawet nie pamiętam, kiedy go zrobiłam. I z kim go zrobiłam. Ale zanim zdążysz przybyć z rzeczami, będzie posprzątane! — mówiła, szczerze przekonana, że zdąży. Choć istniało spore prawdopodobieństwo, że coś odciągnie jej uwagę i zwyczajnie zapomni o złożonej obietnicy. Zaś co się tyczy kosztów – była przekonana, że się dogadają. Ell nie była pazerna. Nie miała wielkich potrzeb. Chciała tylko odrobinę podreperować swój budżet, żeby móc zapłacić za remont chatki.
— To co? Widzimy się na miejscu?

Koniec.
alden beasley
ODPOWIEDZ