organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
22.

Pogoda nie sprzyjała jej chatce w dżungli, ta przeciekała w każdym pomieszczeniu, ściany zdawały się trzeszczeć od każdego podmuchu wiatru, który z resztą panoszył się po wnętrzach, wnikając do domu każdą szczeliną, a tych wcale nie brakowało. Dlatego też mimo wszystko bezpieczniej i lepiej czuła się w kościelnych murach, chowając się w nich od świtu do późnej nocy. Po mszy wcale nie planowała zbyt szybko opuszczać świątyni, ale kiedy proboszcz poprosił ją by zamknęła cmentarz, ani myślała odmawiać. Natychmiast wzięła klucze i wyszła na szalejący deszcz, czując jak woda niemalże rozdziera jej ubrania, które już były całkowicie mokre. Ledwo widziała dokąd iść, dookoła nikogo nie było, a gdzieś przez tę ulewę przebijał się przeraźliwy dźwięk skrzypiącej bramy. Przyspieszyła kroku, zagłębiając się butami w błocie, przez co droga była jeszcze trudniejsza, ale zamiast myśleć o tym, biegła wzdłuż uliczek cmentarnych, ciesząc się, że najwyraźniej wszyscy rozsądni ludzie chowali się już w swoich domach. Trzęsła się już cała z ziemna, więc jedyne o czym marzyła, to wykonać zadanie i chociaż na moment stanąć pod jakimś zadaszeniem. Może za bardzo skupiona była na myśleniu o tym, co potem, bo w tym szale nie dostrzegła konaru czającego się w błocie. W jednej chwili jej stopa się zaczepiła, a ona poleciała na ziemię, wypuszczając z dłoni klucze.
- O nie! - nie zastanawiała się. Widziała jak te płyną z wodą do świeżego grobu, chciała je złapać, podczołgała się za bardzo, ścianka się osunęła, a ona z głośnym krzyknięciem wpadła do dołu, przez moment nie mogąc złapać oddechu. Myślała, że zwymiotuje, dusząc się tak, jakby w płucach miała całkowitą pustkę. Pierwszy szok i ból minęły jednak w chwili, w której dotarło do niej, jak głęboka jest mogiła. Wyższy od niej samej. Próbowała podskoczyć, próbowała się wdrapać, ale było to na nic. Tyle tylko, że w błocie udało jej się wygrzebać klucze, bo pierwsze o czym pomyślała to to, że nie powinna ich zgubić. Kiedy już miała w dłoni metalowe przedmioty, dopiero zaczynało do niej docierać, że to nic nie znaczy... woda była już po pas, lodowata i przerażająco szybko podnosząca się. Spanikowana odruchowo znów próbowała złapać się brzegu mogiły, ale ziemia wpadała wraz z nią do dziury, osypując się coraz bardziej. Serce waliło jej, jak młotem i nim się spostrzegła, trwała już w potrzasku kilkadziesiąt minut. Jedną z dłoni zaciskała boleśnie klucze, nawet nie wiedząc, że już się nimi pokaleczyła, adrenalina robiła swoje. Próbowała utrzymywać się na powierzchni, pływać w wodzie, która wypełniła grób. Głowę miała na dobrym poziomie, ale co z tego, skoro nadal nie potrafiła wydobyć się z grobu, zasypując siebie większą ilością błota przy każdej próbie. Podjęła jeszcze jedną, ale zamiast przybliżyć się do wolności, zanurkowała krztusząc się głośno i kaszląc. Zamachała dłońmi, nie miała już sił, ani razu nie krzyknęła i dotarło do niej, że może... może nie powinna. I tak nikt inny jej nie usłyszy, nie było tu nikogo, a ona przecież... przecież chciała odejść. Spojrzała na zakrwawioną dłoń, zaciśniętą na kluczu i rzuciła go przed siebie na ścieżkę, wierząc, że kiedy za kilka dni ktoś znajdzie jej martwe ciało, bez problemu odnajdzie też klucze, które były potrzebne... o wiele bardziej, niż sama Divina.


Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Pogoda od kilku dni była okrutna. Hawthorne niejednokrotnie odganiał od siebie myśl by pojechać do Norwood i sprawdzić co z nią. jej mała chatka nie wyglądała na bezpieczne miejsce. W końcu poddał się dręczącym go myślom i pojechał do niej, ale nikogo tam nie zastał. Za to kilka połamanych desek i ewidentna dziura w dachu jednoznacznie świadczyły o tym, że Norwood nie powinna tam pozostawać dłuzej. Nate pojechał więc do innego miejsca, gdzie pewnym był zastać Divinę. W kościele był tylko klecha, który po obdarzeniu Hawthorne'a dość nieprzychylnym spojrzeniem mruknął coś o tym, że Divina poszła zamknąć cmentarz.
Brama jednak nadal była otwarta, a szalejąca ulewa uniemożliwiała dostrzeżenie czegokolwiek. Wiatr zacinał deszcz, więc Nate starał się przysłonić oczy rękawem, gdy z nadzieją rozglądał się wokół.
-V? - Krzyknął w przestrzeń, ale wiatr dudnił i świszczał skutecznie go zagłuszając. - Divina! - Ponowił wołania kompletnie na próżno. Przeszedł jeszcze kilka alejek i już miał uznawać, że prawdopodobnie się późnił, a Norwood poszła w stronę domu, ale właśnie wtedy nadepnął na coś, co zdecydowanie nie powinno znajdować się na cmentarnej alei. Klucze. Divina miała zamknąć bramę. - DIvina! - Krzyknął raz jeszcze i poczuł silne uderzenie serce. Czy to panika?
Zaczął nerwowo rozglądać się wokół i cudem dostrzegł dziwny ruch w oddali. Jakby ktoś leżał na ziemi, a raczej zapadał się pod nią, bo Nate miał wrażenie, że dostrzegł tylko kawałek dłoni. Nie czekając dłuzej podbiegł tam, aby stanąć nad rozkopanym grobem i... Serce znów uderzyło m u mocniej, bo widok jaki zastał był przerażający. Nie tylko dlatego, że w dole ujrzał Divinę, ale także dlatego, że jej cała twarz była brudna od błota, które wręcz wciągało ją do środka.
- Kurwa... V! - Upadł na kolana i wyciągnął dłoń, aby złapać tę należącą do Norwood. - Trzymaj się, już, jeszcze chwila... - Nie wiele myślał, działał instynktownie. Gdyby miał się zastanawiać nad tym co włąśnie się działo, za pewne sam by nie uwierzył we własną opowieść.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Wiele razy wyobrażała sobie, jak przyjdzie jej zejść z tego świata. Wierzyła, że będzie to wypadek, ale na pewno jej wyobraźnia nie szła aż tak daleko, by we własnej głowie stworzyć podobny do chwili obecnej obraz. Mogłaby wołać o pomoc, wiedziała, że mogłaby to zrobić, ale poddała się już. Dłonie przebierały markotnie w błocie, ciało bez jej woli zrywało się jeszcze do ucieczki, której nie mogło dosięgnąć. Jej usta były zamknięte, jakby gotowe na to, co ma nadejść, chociaż serce biło jeszcze mocno, jeszcze wierząc w szczęśliwy koniec, który w przypadku Norwood szczęśliwy byłby jedynie pozornie. W całym tym szale nawet nie dotarło do niej, że przez gęstą ulewę dojrzała czyjąś postać, że przez szum przebijało się jej imię wykrzykiwane znajomym, chociaż zniekształconym głosem. Nie rozumiała nawet w chwili, w której na zmęczonej już dłoni poczuła uścisk innej, cieplejszej. Poczuła jak ta ciągnie ją w górę, do światła, deszczu, ale też do powietrza, którego brakowało w jej płucach. Błoto, które oblepiało ją całą próbowało zasysać ją do grobu, ale Nathaniel był silniejszy. Powinna się szarpać, pomagać mu, robić cokolwiek, ale była jak szmaciana lalka, nadal nie krzycząca, nie wydająca z siebie dźwięku. Przyglądała mu się, jakby wcale nie uczestniczyła w tej akcji ratunkowej, zbyt pochłonięta była emocjami, jakich jeszcze na jego twarzy nie widziała. W końcu wyciągnął ją z błota, a potem pociągnął nieco dalej, między grobami, do ubitej ziemi, stabilnej. Teraz dopiero więcej do niej dotarło, zaczęła szybciej oddychać, przypomniała sobie o panice, bo skoro nie umarła, skoro nadal tu była, to... mogła przeżywać na nowo ten wypadek, rozkładać go na części pierwsze i każdej z osobna bać się bardziej od poprzedniej.
- Co... co pan tu robi? - zapytała, trzęsąc się cała, jakby to teraz było najważniejszą kwestią, jakby to ona powinna była zadawać mu pytania. - Ja... - widziała coś w jego twarzy, a może sama się tego doszukała? Może... może po prostu było w jego spojrzeniu coś co nakazało jej się tłumaczyć, nie przerywszy raz przed nim, chociaż zwykle robiła to tak rzadko. - Ja tam nie weszłam... nie sama... - zapewniła, może też nie tylko jego, ale i samą siebie. Nie zrobiła nic złego, nawet jeśli... nie walczyła o życie, nie wołała o pomoc, czekała na śmierć. Pod powiekami poczuła szczypanie, a chociaż wcześniej już płakała, teraz na nowo łzy zaczęły wypełniać jej oczy. Próbowała je otrzeć, ale z dłoni naniosła na twarz jeszcze więcej błota o ile było to możliwe. Było jej zimno, bolały ją wszystkie mięśnie i płuca i po prostu... miała już dość. Leżała na brudnej ziemi i łkała, nie wiedząc co ma teraz zrobić. - Sądziłam, że... - znów przetarła dłonią twarz, brudząc to, co deszcz zdążył już z niej spłukać.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Nie pierwszy raz w jego życiu rozgrywały się sceny jak z filmu. Tylko, że zwykle przypominały one bardziej sensacyjne kino akcji, ewentualnie jakiś thriller, ale nie horror. Jednak jak inaczej mógł określić wyciąganie z grobu Diviny? Co gorsza czuł jakby z błota wywlekał nieboszczyka, a nie żywą kobietę, bo Norwood wydawała się być kompletnie bezwładna. Gdyby nie jej przerażone spojrzenie, Hawthorne pewnie wziąłby ją za martwą. Gdy już udało mu się wyciągnąć ją na powierzchnię, pomógł jej przeczołgać się jeszcze kawałek dalej, na bardziej stabilny grunt i tam oparł się o jakiś nagrobek, a oszołomioną Divinę wciągnął na swoje kolana.
- Kurwa mać! Coś ty tam robiła? - Był przerażony. Nie miał pojęcia, czy ona sama chciała wleźć do tego dołu, czy to był jakiś wypadek, ale na litość boską to co przed chwilą miało miejsce przechodziło ludzkie pojęcie. - Szukałem ciebie, głupia... Jak? V? Co ci odpierdoliło? - Załapał jej twarz w dłonie. Sam był cały brudny od błota i mokry od deszczu, ale jego ubrania były w lepszym stanie od tych Norwood. Dlatego widząc jak dziewczyna uciśnie stara się zetrzeć błoto z twarzy, Nate ostatecznie zdjął z siebie lnianą marynarkę, a potem koszulkę i to nią przetarł twarz Diviny. - Ktoś ciebie tam wepchnął? - Zapytał i zaraz rozejrzał się wokół jakby ewentualny napastnik miał znajdować się gdzieś w pobliżu.
W tej też chwili obok runęło drzewo, a wiatr wzmógł się jeszcze bardziej. Co prawda była to niewielka brzoza, ale zdecydowanie cmentarz nie był miejscem, w którym było bezpiecznie.
- Muszę cię stad zabrać - oznajmił, próbując wstać, ale ewidentnie Norwood była w zbyt dużym szoku, aby się ruszyć. - V? Słyszysz mnie? Tutaj jest niebezpiecznie, musimy uciekać - dodał, ale nim ponownie podjął próbę podniesienia się, wpierw przyciągnął dziewczynę bliżej siebie i wtulił ją w siebie, chyba tylko po to, aby mieć pewność, że się udało. Strach pomyśleć co by było, gdyby tutaj nie przyjechał, gdyby nie znalazł jej na czas.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Płuca piekły ją niemiłosiernie, jakby powietrze, które pobierała z otoczenia, kaleczyło ich powierzchnię. Szok trzymał ją w swoim uścisku i nie potrafiła sobie z tym wszystkim poradzić, z wizja tego co mogło się stać, ale się nie stało. Bolała ją głową, mięśnie, dłoń, którą pokaleczyła kluczem, chociaż jeszcze nie wiedziała skąd ten ból. W zasadzie ledwo pojmowała to, że Nathaniel się tu pojawił. Nie umiała pojąć skąd się tu wziął, jakim cudem ją odnalazł, nawet nie zauważyła, że wciągnął ją na swoje kolana, więc też nie myślała o odpychaniu go, chyba nawet nie zrobiłaby tego, gdyby była wszystkiego w pełni świadoma. Dopiero gdy jego głos znów zaczął przebijać się przez deszcz, a zapach jego koszulki, którą wytarł jej twarz został odebrany przez receptory węchu, nieco łatwiej było jej się skupić na tym co było tu i teraz, a nie tam, w dole wypełnionym błotem i wodą.
- Ja... Ja... Miałam zamknąć... Cmentarz... Klucze! Klucze, rzuciłam, żeby ktoś znalazł, gdy ja... Gdy ja - rozglądała się. Nie potrafiła powiedzieć na głos, że rzuciła je w razie swojej śmierci. Bała się, że tylko bardziej go tym zdenerwuje, a teraz i tak była już niesamowicie tym wszystkim przerażona. Potrzebowała jeszcze kilku chwil, aby wrócić do siebie, poukładać sobie w głowie co się stało i zapanować nad emocjami, zamknąć je głęboko w podświadomości, ale póki co była jeszcze tylko przerażonym dzieckiem, które nic nie rozumiało. - Śpieszylam się... Przewróciłam, klucze wpadły do dołu, chciałam je złapać, ale wpadłam i... Woda... Woda wypełniała - dusiła się każdym słowem, ledwo starczało jej na nie powietrza, nawet nie docierało do niej, że Nathaniel ją podnosi. Wszystko przyjmowała z pewnego rodzaju opóźnieniem. - Najpierw... Próbowałam, ale... Potem... Potem już... - potem już wszystko było jej jedno i po prostu chciała czekać na swój koniec. Nie powinna była tego mówić, ale trochę nie myślała. Zrozumiała w końcu, że ją niósł, drgnęła, gdy jakieś drzewo się zawaliło. Mrugala teraz nieco szybciej.
- Brama! Muszę zamknąć bramę - jęknęła, w końcu się nieco ożywiając i dopiero gdy przez bramę ją przeniósł, zaczęła się szarpać na tyle, by chociaż trochę nie ułatwiać mu zadania, jakim było niesienie jej przez deszcz. Może należało o tym nie myśleć w tej chwili, ale była nieugięta, chyba podziałało, Hawthorne był jeszcze bardziej zły, zamknęli tą nieszczęsną bramę, a potem znów przedzierali się przez serce huraganu, by ostatecznie znaleźć się w jego samochodzie. Cała trzęsła się z zimna, dygocząc jak dzwonki na mieście. Objęła się ramionami, patrząc na ogrom błota jaki ze sobą wniosła do jego samochodu i jaki jeszcze miała na ubraniach. Wciąż nie ruszył samochodu, czuła na sobie jego spojrzenie, ale bała się podnieść własne. - Nie musiał Pan przyjeżdżać, to niebezpieczne - wciąż miała pustkę w głowie, a to jedno wydawało jej się być w miarę na miejscu.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Wyrzucała z siebie pojedyncze, nieskładne słowa. Nathaniel dopiero po krótkiej chwili zrozumiał co chciała mu przekazać, co stało za tym tajemniczym wypadkiem i naprawdę nie umiał uwierzyć w tę historię, a jednak... Zaraz przypomniały mu się jej słowa z sylwestra, gdy ostrzegała go przed krążącym nad nią fatum. Wtedy miał to za stek bzdur, ale niosąc ubrudzoną błotem Divinę przez cmentarz w samym środku huraganu, zaczynał powątpiewać w racjonalność tego wszystkiego.
- Mam te klucze, pomogły mi ciebie znaleźć - przyznał, bo prawdopodobnie gdyby na nie nie nastapił, nie rozejrzałby się wokół i nie dostrzegł walczącej resztami sił o życie Diviny. Chociaż... Czy ona walczyła? Gdy ją odnalazł wydawała się być pozbawiona wiary w to, że jeszcze ma szansę, jakby pogodziła się z losem i czekała na moment śmierci, ale zamiast niej, Bóg zesłał jej Nathaniela. - Widziałem... Zdążyłem w ostatniej chwili. Czemu nie krzyczałaś? - Zapytał, ale w sumie sam nie wiedział, czy chciał znać odpowiedź na to pytanie. W swoim życiu przeprowadził już kilka tego typu rozmów i nigdy nie były one przyjemne, zwykłe jałowe, trudne i wynikało z nich więcej nieszczęścia niż pożytku.
- Jebać tę bramę - fuknął, bo wiatr wył, a deszcz zacinał tak, że ledwo dawał radę iść. Ale wtedy w Norwood jakby odnalazły się resztki sił. Zaczęła się szarpać i wierzgać, a on o mały włos by jej nie upuścił. - Głupia kobieto! To tylko pierdolona brama! - Warknął, ale ostatecznie zrobił co chciała, po czym zaniósł V do swojego samochodu. Nie ruszył jednak od razu. Nie umiał, dłonie mu się trzęsły i czuł mieszankę strachu i wściekłości, której... - Ja jebie! O własne życie nie miałaś siły walczyć, nie miałaś siły krzyczeć, a o te pierdoloną bramę już tak? O mały włos byśmy oboje tam nie zginęli przez ten jebany wiatr, spójrz! - Na bramie zawisło kolejne drzewo, a może jakaś potężna gałąź, w każdym razie mieli szczęście, że zdążyli przed nią ukryć się w wozie. - Nikt, kurwa, nie przyjdzie na ten cmentarz w taki huragan, ja pierdole - dodał i uderzył dłońmi w kierownicę, a potem... Potem dotarło do niego, że musiał odreagować złość, bo się cholernie bał, bał o Divinę, która skulona i przerazona siedziała obok. - Masz, zdejmij te mokre ubrania i okryj się tym... Chociaż na moment - ton jego głosu zmienił się diametralnie, gdy z tylnego siedzenia sięgnął jakieś swoje ubrania i rzucił je na kolana Norwood. To nie tak, że był na nią zły, był wściekły na los, ale też nie pojmował czemu... Czemu była ona taka beznamiętna wobec siebie, czemu ważniejsza była pierprzona brama od jej życia?

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nie umiała, a może raczej nie chciała mu tłumaczyć, dlaczego nie krzyczała. Wydawało jej się z resztą, że cisza sama w sobie i tak pomoże mu połączyć fakty. Denerwował się przez nią niezmiernie, ale przynajmniej zamknął bramę, tak jak tego chciała. Poproszono ją o to, więc nie mogłaby tak po prostu stąd odejść, nie wykonując zadania, którego przecież z własnej woli się podjęła. Nie sądziła natomiast, że wywoła to w Hawthornie aż tyle złości, że będzie się on miotał i rzucał, a ona... będzie siedziała obok, przyglądając się temu wszystkiemu.
- Przepraszam - co miała mu powiedzieć? - Nie chciałam pana narażać - naprawdę nie chciała. Po prostu poszła tam, by zamknąć tą bramę, więc nie powinna wychodzić, zanim tego nie zrobiła. Mogłaby spróbować mu to tłumaczyć, ale obawiała się, że tylko pogorszyłaby tym samym jego stan. - Ksiądz mnie poprosił - dopowiedziała jedynie, bo nadal widziała frustrację mężczyzny i była nią szczerze przerażona. Tym wszystkim w zasadzie. W ustach wciąż czuła paskudny posmak błota i co jakiś czas unosiła się kaszlem, jeszcze się dławiąc. Kiedy podał jej swoją bluzę, w pierwszej chwili chciała odmówić, jak zawsze, ale chyba aktualnie za bardzo się bała. - Pobrudzi się - zauważyła przynajmniej to, ale zrozumiała, że lepiej dla niej, aby się nie stawiała. Chociaż nieszczególnie wiedziała co rozumiał przez zdjęcie mokrych ubrań. Chwilę się wahała, aż ostatecznie obróciła na fotelu tak, by być do niego zwróconą plecami, wtedy też trzęsącymi się palcami zaczęła podwijać stary sweter, który stał się niezwykle ciężki przez wodę. Pod nim miała podkoszulkę, także przemoczoną, ale tej już nie ściągnęła, za bardzo się wstydząc i przykryła ją zaraz suchą bluzą, pachnącą znacznie przyjemniej, niż to, co zwykle nosiła. - Umm... dziękuję - nadal bała się na niego spojrzeć. - Mógłby mnie pan odwieźć do domu? - zapytała, chociaż nie chciała tego robić, ale wiedziała, że raczej nie pozwoli jej teraz tak po prostu wysiąść. Przynajmniej tak przypuszczała. - Bardzo panu nabrudziłam... przepraszam - dodała nie pierwsze przeprosiny, brudnymi dłońmi, a jedną pokaleczoną, bawiąc się fragmentem spódniczki, która zdawała się być teraz uszyta z błota. Jej nowe buty nie wyglądały już wcale tak dobrze i głównie na nich skupiała wzrok, bo to ich było jej najbardziej żal. - Przepraszam - powtórzyła jeszcze, nadal czując straszne napięcie. Broda jej drgała i naprawdę chciała już być u siebie i się schować przed całym światem, bo nie radziła sobie jeszcze z tym wszystkim, co wydarzyło się na cmentarzu.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Zatrzymał się w swoim porywczym szale w momencie, w którym Divina zaczęła go przepraszać. Zaskoczyła go tą reakcją, która wodług Nathaniela kompletnie nie pasowała do tego co zaszło. W dodatku te pieprzone tłumaczenia. W głowie mu się nie mieściło to o czym mówiła dziewczyna.
- Jebać to! Naraziłaś własne zdrwie... Ba! Kurwa, życie po to by zamknąć tę bramę. Divina, kurwa mać, czy ty pojmujesz? - Był przekonany o tym, że nie rozumiała. Co gorsza zaczynał podejrzewać, że Norwood nawet nie dbała o to o czym on mówił, bo miała gdzieś siebie samą. Nie dbała o to co się z nią dzieje, jak traktują ją inni, jak wykorzystują, jakie nieszczęścia przez to ją spotykają. Miała gdzieś swoje życie, a co za tym idzie nic, o co zabiegał Nathaniel, nie mogło jej interesować. - Jebać to - powtórzył po raz kolejny, gdy wspomniała o tapicerce wozu. - Czy ty rozumiesz, że przed chwilą prawie zginęłaś? - Zapytał wprost, bo jakże w takiej chwili Norwood mogła myśleć o pieprzonej bramie, albo skórze na fotelu?
Hawthorne'a miał wrażenie jakby on sam przeżywał ten moment. Przecież wyciągnął ją z grobu, niczym szmacianą lalkę, była kompletnie poddana temu co wpierw żywioł z nią robił, a potem on. Zupełnie jakby wszystko jej było jedno jakby... - Potrzebujesz pomocy, V - mruknął spoglądając na dziewczynę, gdy ta zakładała na siebie bluzę. - Psychiatry - dodał, bo o niesieniu jej pomocy pieprzył już nie raz, ale zwykle była ona materialną formą wyciągnięcia Norwood z biedy w jakiej żyła, a tym razem... Cóż Hawthorne doświadczył już w swoim życiu obcowania z kimś, kto targnąć chciał się na swoje życie. W sumie Eleonore była już wpółżywa, gdy Nate wyciągnął ją z chłodnej wody zaciskając dłonie na jej rozciętych nadgarstkach. To co się działo było koszmarem, którego nigdy nie chciałby ponownie doświadczyć, ale odkąd poznał Divinę, czuł jakby nieubłagalnie i w ich historię miał wpleść się podobny scenariusz. W zasadzie ta noc, była ku temu wstępem.
- Nie ma mowy. Twój dom nie jest bezpiecznym miejscem - oznajmił z mocą, po czym wreszcie odpalił silnik, a wycieraczki z trudem walczyły z ulewnym deszczem. - Byłem tam dziś. Szukałem cię, bo czułem, że możesz potrzebować pomocy, ale nie spodziewałem się, że aż tak bardzo... - Mruknął zerkając do boku. -Przestań! - Warknął nagle. - Za co ty mnie, niby kurwa, przepraszasz? - Dodał kręcąc głową z politowaniem. - Pojedziemy do mnie. Nie wrócisz do siebie póki nie uznam tego za bezpieczne - dodał po chwili, gdy skręcił w stronę Pearl Lagun. Droga, którą mieli pokonać nie wyglądała wcale na łatwą, bo co i rusz mijali potężne liście palm leżące na jezdni, przewrócone lampy i śmietniki, a zacinający deszcz i silny wiatr sprawiały, że Nathaniel z całej siły zaciskał dłonie na kierownicy, by utrzymać jako takie panowanie nad autem.


Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nigdy wcześniej nie była w podobnej sytuacji, wydawało jej się, że przeprosiny to najlepsze, co może zrobić, a tym czasem Hawthorne zdawał się przez to jeszcze bardziej na nią denerwować, więc przerażenie dawało się we znaki, a ona była jak zamknięta w jakiejś pułapce, z której nie potrafiła wyjść. Trzęsła się cała, już nie z zimna, a ze strachu, bo to co czuła teraz było jego całkiem innym poziomem, niż wtedy, gdy sądziła, że utonie w pustym grobie.
- Rozumiem... chyba... - co innego miała mu powiedzieć? Miała w głowie pustkę. - Przepraszam - wymsknęło jej się bez planowania. Cała broda jej się trzęsła z nerwów, a pod powiekami znów czuła szczypanie. Była niesamowicie zmęczona walką, jaką stoczyła w grobie, wszystko ją bolało, cała była mokra i brudna, a teraz jeszcze nie wiedziała czego ten człowiek od niej oczekuje, jakiej reakcji, skoro przeprosiny działały na niego, jak płachta na byka. - Mówiłam, że takie rzeczy się zdarzają... pan nie chciał wierzyć - dodała ciszej, może w ramach usprawiedliwienia, a może chcąc mu pokazać, że wcale się nie zgrywała, nie wymyślała sobie, tylko mówiła to, do czego od lat los kazał jej się przyzwyczaić. Kiedy wspomniał o pomocy psychiatry, pociągnęła tylko nosem i poczuła, że znów szklą jej się oczy, z resztą miała w nich pewnie pełno piachu, więc nie było to trudne.
- Często słyszę, że jestem wariatką - to nie było niczym nowym. Do takich obelg akurat przywykła. Skrzywiła nos dopiero, gdy odmówił odwiezienia jej do chatki, w której mieszkała. Zerknęła na niego niepewnie, chociaż nadal nie było mowy o tym, by spojrzała mu w oczy. Tego za bardzo się bała. Podskoczyła, gdy kazał jej przestać i przez to, paradoksalnie, jeszcze bardziej chciała go przepraszać.
- Nie wiem, za wszystko? - przetarła dłońmi twarz. - Za to, że jest pan przeze mnie zły i mokry i się pan niepotrzebnie kłopotał. Nie wiem. Nie wiem, co miałabym zrobić poza przepraszaniem - wyrzuciła z siebie w końcu. Miała wrażenie, że przy tym człowieku zwykle mówiła więcej, niż do większości poznawanych przez nią ludzi w trakcie całego swojego życia. Potrafił ciągnąć ją za język. Nawet się z nim nie kłóciła, gdy wspomniał o swoim domu, wciąż była w zbyt dużym szoku. - Przeraża mnie pan teraz - pociągnęła nosem, nadal nie unosząc wzroku znad swoich kolan. - Nie powinien pan jechać do mnie w taką pogodę, mało brakowało, a to pan byłby w niebezpieczeństwie przeze mnie - dodała jeszcze gorzko, bo powoli zaczynało do niej docierać, że jeśli czegoś nie zrobi, to najpewniej on będzie następną ofiarą, której krew będzie miała na dłoniach. Może dla wielu Nathaniel Hawthorne zasługiwał na parszywy los, ale Divina nie chciała być jego katem.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Zerknął na Divinę, gdy wspomniała o tym, że takie sytuacje często mają miejsce w jej życiu. Faktycznie ostatnio o tym mówili, ale Hawthorne uznał to za głupstwo. Jednakże po tym co spotkało ich tamtego wieczoru, prawdopodobnie powinien prze weryfikować swoje rozważania.
- To był nieszczęśliwy wypadek - burknął mimo wszystko nadal nie pozwalając sobie wierzyć w to, że nad Norwood miałoby krążyć jakieś fatum. Zaś, gdy określiła siebie wariatką, przewrócił oczami. - Czy ty wszystko musisz odbierać w taki sposób, jakby ktoś miał zamiar ciebie skrzywdzić? - Zapytał, ale nie dał jej możliwości na odpowiedź. - Nie jesteś żadną wariatką, ale... Uważam, że sobie nie radzisz i zbyt wiele ciemnych myśli kłębi się w twojej głowie. Dlatego sugeruję pomoc - wyjaśnił, bo ani przez chwilę nie zniżył się do poziomu osób, nazywających Norwood szaloną, gdy tak naprawdę miały one zerowe pojęcie o tym jak brutalny i podły los spotkał dziewczynę.
- Nie oczekuję żadnych przeprosin - mruknął zerkając na Norwood. - Kurwa, o mały włos nie zginęłaś, na tym się skup... Wywij pierdolony los, nazwij księdza durniem, bo kazał ci w taką pogodę zapierdalać po cmentarzu, a sam grzał dupę w suchym, wkurw się po prostu, a nie przepraszaj za to, że... Ja jebie... - Znów się poirytował, bo drażniła go niesprawiedliwość i system, w którym Divina uważała siebie za kogoś gorszego od innych, gdy tak naprawdę była jednym z najlepszych ludzi jakich Hawthorne w życiu spotkał. Jej niewinność wręcz przerażała i może właśnie to tak wkurwiało innych.
- Czym? - To co zaintrygowało, bo rozumiał, że mógł ją przerazić, gdy krzyczał, ale nie gdy przyznał, że pojechał sprawdzić co z nią. Przecież w tym nie było niczego strasznego, a wręcz przeciwnie kryła się troska, która mogła przerażać tylko Nathaniela. - Naprawdę? - Zaśmiał się. - Prawie utopiłaś się w grobie, a martwisz się o mnie? - Pokręcił głową na boki. - Mi nic nie grozi, złego licho nie bierze, czy jakoś tak - oznajmił, po czym skręcił ostro w lewo, bo na drodze znalazła się przewrócona latarnia, która nie umożliwiała im przejazd. - Widzę co się dzieje w twoim życiu i... Nie wkurwia ciebie to, że twój bóg wyznaczył ci anioła stróża w postaci takiego skurwysyna jak ja? Trochę to zabawne, V - rzucił, sięgając po papierosa i odpalając go jedną ręka, chociaż wcale nie było to łatwe, gdy podmuchy wiatru i śliska nawierzchnia sprawiały, że raz po raz samochód trafił przyczepność.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nic nie odpowiedziała. Takich nieszczęśliwych wypadków w jej życiu było naprawdę sporo, ale nie chciała o tym mu mówić, ani usilnie dopraszać się, by zrozumiał jej sytuację. Wątpiła, że miałby zrozumieć, skoro nawet teraz, mając na to żywe dowody, nie chciał przyjąć do wiadomości, że najbezpieczniej byłoby trzymać się od niej z daleka.
- Przepraszam, tak to brzmiało - zmarszczyła czoło. Miała wrażenie, że próbował jej wmówić, że robi z siebie ofiarę i bolało to bardziej, niż gdyby wymierzył jej policzek. Po prostu nikt nigdy nie nauczył jej inaczej odbierać podobnych słów, więc skąd miała wiedzieć o dobrych intencjach? Skąd niby? Mogłaby się zacząć tłumaczyć, ale nie zrobiła tego, bo i po co. Jedynie wlepiała spojrzenie w swoje kolana, nadal trzęsące się z zimna. - Trochę dziwne, że pan o tym mówi - mruknęła jedynie pod nosem, bo nie chciała wiedzieć ile w jego głowie kłębiło się ciemnych myśli, skoro potrafił robić to, co robił i zasypiać po tym wszystkim. Drgnęła niespokojnie, gdy znów zaczął przeklinać.
- A co mi by to dało? - mruknęła, zerkając na niego. - Co panu daje ta agresja? Zmienia cokolwiek? - przechyliła delikatnie głowę. Bała się i była w dalszym ciągu w szoku, ale była też niezwykle zmęczona. Od lat zmęczona w stopniu, jaki nie pozwalał jej tak po prostu rzucać przekleństwami. Z resztą te też jej się źle kojarzyły. Przypominały ojca i awantury. - Nie mam siły na złość - podsumowała ciszej, bo naprawdę nie miała na nią siły. Jak sam zauważył, przed chwilą prawie zginęła. Tylko, że wiele razy prawie zginęła, nie był to pierwszy raz, gdy otarła się o śmierć i powoli do niej dochodziło, że mimo to... zostanie tu nadal i będzie żyła. Wciąż.
- Krzyczy pan strasznie - wyjaśniła, gdy zapytał czym ją przeraża. Potrzebowała teraz spokoju, przywykła do radzenia sobie z takimi sytuacjami w pojedynkę, nigdy nie była w towarzystwie, a już na pewno nie w takim, jak te Hawthorne'a. - Prawie... więc martwię się o pana - przyznała. - Bo dla mnie to norma, dla pana nie musi nią być, jeśli w końcu mnie pan zostawi w spokoju - wyjaśniła, znów nie rozumiejąc dlaczego tak dużo zawsze musiała przy nim mówić. Zamknięcie się w sobie, zwinięcie w lichej chacie pośrodku lasu było łatwiejsze. - Bóg nie wyznaczyłby dla mnie anioła stróża, skoro to on zsyła na mnie to wszystko... to byłoby bez sensu - objęła się ramionami, zerkając na budynki Pearl Lagune, dzielnicy, do której kiedyś praktycznie wcale nie zaglądała. - Nie wiem tylko jeszcze, czy ma pan być kolejną karą czy nauczką... wolałabym to pierwsze - dodała jeszcze ciszej, patrząc, jak przed nimi otwiera się brama do jego posiadłości na skałach. Westchnęła cichutko, kiedy wjeżdżali na duży podjazd. Nie była tu pierwszy raz, ale zawsze czuła się przytłoczona kompleksem budynków, otoczonym wysokim murem.

<2x zt> -> tutaj

Nathaniel Hawthorne
ODPOWIEDZ