Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chyba oboje mogli się zgodzić, że ich małżeństwo byłoby raczej klapą. Żadne z nich nie zdążyłoby nawet rozwinąć swoich skrzydeł pod względem kariery czy w ogóle przekonać się o tym, czego tak naprawdę chcą od życia. Pewnie skończyliby jak większość małżeństw, których historie zaczęły się w szkole średniej (przynajmniej dla niej). Wzięliby pierwszą pracę, jaka się nawinęła, może otworzyli nawet razem jakiś mały biznes, który nie byłby nawet połowicznym sukcesem, jak wiele w takich mniejszych miejscowościach. Może mieliby już dwójkę dzieci i kłócili się o to kto tym razem miał wziąć które na trening. Teraz przynajmniej spotkali się ponownie na takim etapie życia, gdzie mogliby wznowić to, co kiedyś między nimi było. Gdyby oczywiście Ella nie była właśnie w związku z innym mężczyzną. Może Lance byłby bardziej chętny do ponownego zdobywania jej serca. Teraz jednak nie mógł wyjść poza granice delikatnego flirtu. Nie pozwoliłby sobie na więcej.
- To urok życia w wielkim mieście i pracowania w egzekwowaniu prawa. - wzruszył obojętnie ramionami - Ludzie potrafią być czasami gorsze od zwierząt. - dodał jeszcze z nieco poważniejszą miną aczkolwiek na jego ustach znów na powrót zagościł ten zadziorny uśmiech - Możesz tego nie wiedzieć, ale większość seryjnych morderców kieruje się po prostu impulsem. Czymś, czego nie mogą powstrzymać. Może mam jakiś fetysz na blondynki, florystki. Nie wiesz co jeszcze wyniosłem z Melbourne. - uśmiechnął się tajemniczo wymownie poruszając jednak brwią by załapała, że to tylko żarty.
Spotykał się w swojej karierze z naprawdę pokręconymi sprawami, o których nawet nie zamierzał jej mówić. Nie chciał jej nastraszyć, jedynie trochę się z nią podrażnić. Nie mogła w końcu wiedzieć jak bardzo zmienił się przez ponad dekadę. Może to wcale nie przypadek, że musiał przenieść się akurat tutaj? Nigdy nie pytała czy było coś poza jego ojcem, co zaciągnęło go w rodzinne strony. Zabawa zabawą, ale Elli akurat nigdy by nie skrzywdził.
- Uważaj, zapomniałem jeszcze wspomnieć o orkach. To są dopiero zabójcy. - rozejrzał się konspiracyjnie po horyzoncie, ale nigdzie nie pojawiała się niebezpieczna płetwa - Skarb mówisz..? A gdzie go schowałaś? - wyszczerzył się do niej stając przy barierkach na razie nie robiąc tego dodatkowego kroku by do niej dołączyć.
Chwilowo zdecydowanie wolał przyglądać się jej poczynaniom w wodzie. Może do tej pory nie spotkał na swojej drodze żadnej syreny pomimo spędzenia już kilkuset godzin na morzu, ale teraz był tego cholernie blisko. To pewnie właśnie takie omamy wiedzieli marynarze, gdy brak witamin wyjadał im ostatnie szare komórki. Cóż, musiał stwierdzić, że nawet dla niego taka oferta była bardzo, ale to bardzo kusząca. Pomimo tego, że nie przepadał za moczeniem się w wodzie.
- Hmm... Jako dobry gospodarz chyba powinienem Ci przygotować ten ręcznik i ciepłe dłonie, skoro teraz najwyraźniej twoja pora. Jednak... - zmierzył ją wzrokiem okrążając dziób jachtu niczym rasowy drapieżnik - Myślę, że odkrycie skarbu jest jednak zbyt kuszące. - wyszczerzył się do niej ściągając swoje okulary, rzucając je gdzieś na pokład i wskakując do wody robiąc przy okazji całkiem dobre technicznie salto.
Na szczęście wiedział czego się spodziewać po oceanicznej wodzie. Wziął głębszy wdech zanim uderzył o taflę, wypuścił po ponownym wypłynięciu na powierzchnię. Zebrał sobie kilka przyklejonych do twarzy włosów i podpłynął bliżej niej z wesołym uśmiechem.
- To gdzie mam szukać tego skarbu? - spojrzał na nią z tymi wesołymi, zadziornymi iskierkami tańczącymi w jego tęczówkach.
Lepiej żeby go nie okłamała.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Nie bała się go.
Nie potrafiłaby bać się kogoś, komu zawierzyła niegdyś swoje życie. Świadoma była rozczarowań jakie często szły przy takich deklaracjach, jednak nie dotyczyło to Lance'a. Był zbyt honorowy i przecież jeszcze tak niedawno temu sam zapewniał, że się o nią martwi. Gdyby okazało się jednak, że cały dzisiejszy dzień, słowa które padły i gesty, których się dopuścili, były klamstwem, straciłaby wiarę w ludzi. Nikt nie potrafił przecież tak dobrze kłamać, bo nawet jeśli słowa nie były zgodne z prawdą, to ciało nie było w tym takie biegłe. Nie dało się oszukać oddechem czy spojrzeniem, one zawsze zdradzały prawdę. - Bardzo sprecyzowany ten fetysz. Znasz jeszcze jakieś czy pozbycie się mnie byłoby już stuprocentową skutecznością? - biedak, niewielki miał obszar spełniania swoich fantazji. Jednak robił to w spektakularny sposób i nawet gdyby miała zginąć podczas dzisiejszego rejsu, przed śmiercią odhaczyłaby prowadzenie jachtu. Bardzo szlachetne to z jego strony, że spełniłby jedno z jej pragnień.
Ona w odwecie mogła zaprezentować mu wizualne przyjemności, których mógł doświadczać z pokładu. Miała jednak nadzieję, że dołączy do niej i z bliska będzie mógł dostrzec nieco więcej. Nie sądziła jednak, że zaszczycenie jej swoją obecnością będzie obfitowało w tak spektakularne widowisko. Z uznaniem przytaknęła głową. - Gdybym wiedziała, że przeprowadzamy jakiś plebiscyt skoków do wody, zaprezentowałabym nieco więcej. - mogła tylko tak mówić, gdyż nie posiadała nawet procenta umiejętności mężczyzny. Nieprzyznanie się jednak do tego nie było zbrodnią, a na pewno budowało kolejne wyobrażenia.
Opłynęła go dookoła, wcale nie mając na celu osaczenia. Teraz to ona mogła poczuć się jak łowca, przyglądając się mu z każdej strony. To miłe, że mimo swoich niechęci do kąpieli, zdecydował się sprawdzić to, czym go zwabiła. Uśmiechnęła się w związku z tym triumfalnie, odczuwając niemałą satysfakcję. Spojrzenie mężczyzny motywowało ją do dalszego igrania. - Znalezienie go jest łatwiejsze niż sądzisz. Musisz się tylko postarać. - nawet te wszystkie pirackie mapy były mniej skomplikowane, niż wydawało się poszukiwaczom. Więcej było w nich zawiłości niż faktycznych wskazówek, nie chciała jednak fundować tego brunetowi. - Musisz tylko pokazać, że ci zależy. - brzmiało to jak jakaś magiczna lekcja, którą chciała na nim przeprowadzić.
Ale jej przecież zależało.
Może i stawiało ją to w najgorszym świetle, może właśnie na swoje życzenie kreowała się na najobrzydliwszą partnerkę na świecie, ale na te kilka chwil, może godzinę, Anthony mógł zniknąć. W zasadzie to cieszyła się z perspektywy, że upokorzony jej dzisiejszą wycieczką partner, może już więcej się do niej nie odezwać. Pal licho to co wypada i to, czego należało się wystrzegać! Zbyt długo żyła pod czyjeś dyktando i wypełniała wolę osób, które ustaliły jakieś ramy bez jej udziału.
Z każdym wypowiedzianym słowem podpływała co raz to bliżej, aby w końcu zatrzymać się za jego plecami. Wydała z siebie cichy pomruk zawodu, rzeczywiście nie dostrzegając na karku mężczyzny śladu po kremie z filtrem. Cała jej praca poszła na marne i wypadałoby nadrobić to, gdy tylko ponownie zdecydują się wrócić na pokład. - Bo przecież cały czas tu byłam. I będę. - dodała zza jego pleców. Tak, to przecież przyjaźń była największym skarbem. Właśnie tak zinterpretowałaby swoje słowa, gdyby zarzucił jej niestosowność. Miała plan, a przynajmniej wyobrażenie, że go posiada i dzięki temu czuła się dużo swobodniej.
Oparła podbródek o męski bark, mimowolnie przyciskając ciało do jego pleców. Podczas gdy ruchy jednego ramienia pozwalały jej utrzymać się na powierzchni, drugie jej ramię zsunęło się zachłannie po męskich żebrach, aby przebyć krótką drogę na front ciała i w końcu ułożyć dłoń w okolicach jego mostka. I wszystko to pod powierzchnią wody, bezpiecznie dla oka jednak niezbyt czysto wobec sumienia. Tym jednak blondynka nie zamierzała się martwić dopóki miała okazję napawać się ciepłem męskiego ciała i zapachem wilgotnych włosów.
Przecież nadal nie robili nic złego. Podpierała się tylko swoim ciałem, szukając chociaż chwili wytchnienia po intensywnej aktywności.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Jeśli miałbym się nad tym zastanowić, to pewnie przelotnie poznałem jeszcze jakąś jedną, czy dwie, ale nie są z promieniu stu kilometrów, a to teraz mój obszar polowań. - uśmiechnął się do niej beztrosko nie spuszczając z tego zabawnego tonu.
Skoro już ustalili, że jest dokładnie typem osoby, która padłaby jego ofiarą gdyby miał taki fetysz mogli przejść do właściwej ceremonii. Przecież prawie każdy seryjny zabójca miał jakiś rytuał, który musiał wypełnić. Zwłaszcza jeśli jego zachowanie nie było fetyszem, a bardziej kompulsją. Zmuszony był do odgrywania jakiejś roli będąc w pułapce własnego umysłu. Może dzisiejsza wyprawa nie była przypadkiem. Częścią jego schematu jest wpierw zamoczenie ofiary w wodzie o danej porze dnia? Ten punkt już odhaczył. Elli pozostaje się przekonać jak długa byłaby jego lista gdyby rzeczywiście wyszedł z niego jakiś psychol.
- A prowadzimy? W takim razie też zaprezentowałbym więcej. - wyszczerzył się do niej bezczelnie przesuwając dłońmi po brwiach, z których woda kapała mu do oczu.
Może nie uprawiał już nawet pół profesjonalnie żadnego sportu, ale uczęszczał do niedawna na zajęcia sztuk walki, więc nabrał nieco gibkości, kiedy jeszcze był w Melbourne. Tutaj w Lorne nie oglądał się jeszcze nawet za jakąś siłownią na stałe czy tego typu aktywnością. Nie miał czasu skupić się na dobrostanie swojego ciała kiedy przejmował prokuratorskie obowiązki w mniejszym miasteczku. Zawsze się coś działo. Nie znalazł własnego rytmu. Częściowo właśnie przez blondynkę, która podpływała w jego stronę. Wpierw przypadkowe spotkanie, później sprawa z ich ojcami, a teraz rejs, który sam zaproponował. Kiedy miał znaleźć czas by popracować nad jakąś rutyną, sposobem na dbanie o siebie. Tym bardziej, że po drodze jeszcze wylądował znów w szpitalu, nawet jeśli tylko na kilka godzin. Żebra nadal czasami dawały o sobie znać.
- W znajdowaniu poszlak i wskazówek jestem całkiem dobry. - odpowiedział przyglądając się jej poczynaniom z zainteresowaniem.
W tym momencie nie miał pojęcia cóż to za plan kreował się w jej głowie. Trzymała go cały czas w tym stanie niedopowiedzenia. Oczywiście, że to ona była tym skarbem, jednakże czy chodziło o nią jako o osobę czy to, co może sobą reprezentować - przyjaźń, nowy start. To pozostawiała do jego interpretacji, a to było dość niebezpieczne. W tym też powinien być dobry. Interpretowaniu intencji, aczkolwiek Elli nie mógł do końca rozczytać. Gdy w końcu oparła się o jego plecy lekko się spiął. Jej gesty mówiły jedno, słowa drugie. O to pierwsze martwił się o wiele bardziej. Tak, jak jej bliskość była bardzo przyjemna, istniały pewne warunki, które sprawiały, że nie potrafił się tym cieszyć w pełni. Ona jest z kimś. Nawet jeśli im teraz nie wychodzi, to nie powinno być pretekstem do tego by robić to z nim. Nawet jeśli intencje były szczere, nie chciał stać się swoim ojcem. Chociaż w tej dynamice to akurat ona się nim stawała, więc może lepiej było powiedzieć, że nie chciał umawiać się ze swoim ojcem?
- Co robisz Ella? - zapytał kładąc swoją dłoń na jej.
Nie zaciskał jej, nie powstrzymywał. Nadal mogła czuć pracę jego mięśni kiedy poruszał nogami by utrzymać się we w miarę stojącej pozycji pod wodą. To wymagało ruchów całego ciała. Nie mógł jednak przekręcić głowy w stronę jej twarzy. To byłoby za blisko, za blisko czegoś, co wielu nazwałoby katastrofą. Nie ufał sobie. Nie ufał temu, że nie zrobi czegoś by posunąć to do przodu. Jej twarz tak blisko jego? Recepta na coś, czego konsekwencji mogą nie być gotowi.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Kolejnym razem powinni znacznie wcześniej ustalić termin konkursu na najbardziej spektakularny skok do wody i powołać niezależną komisję, której noty zliczałyby się do wygranej. Może to zmobilizowałoby blondynkę do bardziej wzmożonych treningów, albo po prostu zamieniłaby poranne bieganie na pływanie w oceanie i pielęgnowanie swoich umiejętności. Nie była jednak pewna czy jej ciało zniosłoby taki wysiłek, bo pomimo otwartych deklaracji na temat zdrowego trybu życia, nadal należał pamiętać, że była już po trzydziestce i od czasu do czasu podczas porannego wstawania coś strzyknęło jej w kolanie czy kręgosłupie. - Jeszcze więcej? To da się jeszcze więcej? - na sam widok odczuwała dyskomfort w okolicach lędźwi, jakby jej ciało miało niebezpiecznie się przechylić, a to przecież Howell narażał się na ten skok. Jak bardzo więc bolałby widok bardziej spektakularnego skoku?
Nie umknęła jej reakcja jego ciała. Mimo to trwała w swojej pozycji, zerkając przez męskie ramię przed siebie. Zupełnie swobodnie, jakby robiła to codziennie od miesięcy.
- Zmęczyłam się. - odpowiedziała półprawdą. Mimo tego zabrała swój podbródek z jego barku, a następnie także dłoń, odpływając do tyłu. Starała się jednak, aby jej głos był twardy i nie wzbudzał żadnych wątpliwości, a tych miała przecież wiele. Nie powinna robić tych wszystkich rzeczy, na które zdobywała dzisiejszego dnia odwagę. W zasadzie to nie powinno jej tu nawet być, bo trwanie w naiwności i wmawianie samej sobie, że to tylko przyjaźń, na dłuższą metę było żenujące. Musiała jednak zadowolić się tym ochłapem w postaci bliskiej relacji i kilkoma skromnymi chwilami, podczas których Lance pozwalał jej na trochę więcej, niż powinno pozwalać się przyjaciółkom. - Jednak rozumiem, że może Ci to przeszkadzać. - odrzekła zgodnie z prawdą, chcąc uszanować jego granice. Gdyby tylko powiedział wprost, że nie życzy sobie tak bliskiego kontaktu, nigdy więcej nie zrobiłaby w tym kierunku żadnego kroku. Jednak biorąc pod uwagę to, że kwadrans wcześniej mogła bezkarnie wodzić dłońmi po jego skórze pod pretekstem nasmarowania go ochroną przeciwsłoneczną, było nieco ... sprzeczne?
Opłynęła go dookoła, zatrzymując się naprzeciw niego. Bez problemu utrzymywała się na powierzchni, wykonując spokojne ruchy ramionami. Tak samo spokojnie patrzyła w jego tęczówki, chyba pierwszy raz w historii ich znajomości, dokładnie wiedząc co chciałaby od niego uzyskać. - Powiedz mi tylko, że tego nie chcesz. Że sobie nie życzysz żebym Cię dotykała, bo jest to nieprzyjemne i niezręczne. - zupełnie samolubnie potrzebowała tej deklaracji. Chciała po prostu usłyszeć wprost, że nie może, nie powinna, nie ma opcji na większy kontakt niż zadeklarowali się utrzymać. Jej ton wskazywał na to, że potrzebuje mocnego akcentu, a nie sprzeczności. Była w stanie zrezygnować ze swojego bezpieczeństwa, którym definiowała przecież związek z aplikantem. On sam także czuł prawdopodobnie zagrożenie wynikające ze zbyt częstego obcowania tej dwójki, skoro zagroził blondynce rozstaniem. Każdy jej nerw, mięsień, skóra były w stanie zaryzykować. Jednak uprzednio musiała usłyszeć twardą deklarację z ust prokuratora.
Mimo tych słów uśmiechnęła się, zupełnie tak jakby nic się nie stało.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dobra, może trochę się przechwalał z tymi zdolnościami akrobacji. Prawda była taka, że już zrobienie tego przewrotu kosztowało go pewnie kolejny tydzień życia, bo jest już w takim wieku, że nie powinien przesadzać z popisami. Zwłaszcza jeśli praktycznie nadal ma obite żebra. Miał szczęście, że nie odezwały się w locie bo wpadnięcie do wody mogłoby się wtedy okazać o wiele mniej przyjemne. A już tym razem nie było zbyt przyjemne. Nie przepadał za wodą. Zwłaszcza zimną. Dlatego też w ramach odpowiedzi posłał jej po prostu enigmatyczny uśmiech mając nadzieję, że nie będzie dalej drążyć tego tematu i uda mu się jakoś prześlizgnąć w tym temacie. W końcu często zdarzało mu się blefować, że ma na oskarżonych więcej niż w rzeczywistości tylko po to by w końcu się przyznali. Był też całkiem dobry w pokera. Nikłe szanse żeby to nie przeszło. Jednak Ella nie raz go już dzisiaj zaskoczyła. Może tak będzie i tym razem.
Tak łatwo go nie nabierze. Nie mogła się tak zmęczyć tymi kilkoma minutami w wodzie by musieć odpocząć. Potrafił wyczytać tę... czy powinien to w ogóle nazwać pół prawdą? Gdyby byli w jakiejkolwiek innej sytuacji, pewnie sam przesunąłby granice w innym kierunku. Jednak jak przyjemna nie była jej bliskość oraz ile wspomnień nie przywoływała, nie potrafił pozwolić sobie na nic więcej. Może wysyłał jej częściowo sprzeczne sygnały. Był współwinny zaistniałej sytuacji, aczkolwiek ona równie chętnie przystawała na jego propozycje. Dlatego tak trudno było mu powiedzieć stanowcze nie. Odwrócił się nieco gdy zabrała z niego swoje dłonie bacznie obserwując jej dalsze poczynania. Nie czuł się bynajmniej osaczony, chociaż oddawał jej kontrolę nad całą sytuacją. Zdawał sobie sprawę, że zachowuje się równie nie fair w stosunku do jej faceta, co ona sama.
Powinien powiedzieć jej tutaj stanowcze nie. Może nie dokładnie w tych słowach, których sama użyła, ale parafrazując dać jej do zrozumienia, że nic z tego nie będzie. Nie miał pewności, czy nawet gdyby to miało pójść w zupełnie innym kierunku byłaby to dobra decyzja. Może było już między nimi zbyt dużo historii? Fundamenty, na których budowaliby relację byłyby już nieco popękane, przestarzałe. Czy warto było próbować? Ostatnim razem nie skończyło się to zbyt dobrze nawet jeśli teraz, oboje w retrospektywie mogli powiedzieć, że tak po prostu było lepiej. Czy to też nie powinno dowodzić, że są lepszymi przyjaciółmi niż parą?
- Wiesz, że nie mogę tego powiedzieć. - westchnął cicho na chwilę odwracając od niej wzrok - To cholernie przyjemne, ale Ella... Ty jesteś z kimś. Sama powiedziałaś, że już wybrałaś. - spojrzał na nią samemu nie wiedząc, co chciałby tam zobaczyć - Więc co my tu właściwie robimy? - zapytał, chociaż wiedział, że jest tej sytuacji chociaż częściowo winny.
To był pewnie ten idealny moment by przełamać barierę. Czy było coś bardziej romantycznego niż przyciągnięcie do siebie partnerki i całowanie się w oceanie? Stary Lance pewnie dokładnie tak by zrobił. Nie przejmował się wtedy konsekwencjami swoich akcji. Ani dla siebie ani dla innych. Teraz jednak... wiedział, że nie chciał tego zaczynać w ten sposób. Wierzył, że ona też by tego nie chciała. Później by to sobie wypominała. Raczej nigdy mu za to nie podziękuje, ale on wierzył, że oszczędza jej właśnie dość dużych wyrzutów sumienia.
- Chodź, bo jeszcze za bardzo się zmęczysz i oboje pójdziemy na dno. - uśmiechnął się do niej przełamując tę atmosferę - Mamy jeszcze jedną butelkę a mnie muszą jeszcze wyschnąć ręce zanim nasmaruje Ci te plecy. Nie chcemy przecież żebyś się strzaskała. - puścił jej oczko podpływając w stronę okrętu żeby wejść na pokład i pomóc jej zrobić to samo.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Siedzieli w tym razem i nawet jeśli któreś z nich w przyszłości wpadłoby na pomysł powiadomienia Anthony'ego o tym na co sobie dzisiaj pozwalali, druga strona nie byłaby nieskazitelna. Lance, chcąc zarzucić jej próbę zdrady, spotkałby się z tym, że najpierw musiałby przyznać się do otwartości wobec jej działań. Gdyby jej przyszło do głowy kiedykolwiek poinformować partnera, że jego były mentor zachowywał się wobec niej nieodpowiednio, musiałaby także wspomnieć o tym, że sama na to pozwalała. Nic nie spaja tak ludzi jak wspólny sekret, a to co miało miejsce między nimi można by właśnie sekretem nazwać. Bo przecież żadne z nich nie zyskałoby wiele, gdyby ich otoczenie się o wszystkim dowiedziało.
Wysłuchała jego słów w spokoju, delikatnie przechylając głowę do boku jak zainteresowane monologiem dziecko. W skupieniu przyglądała się temu jak najpierw unikał jej spojrzenia, a później - gdy temat już nie był tak drażliwy - wrócił wzrokiem na jej ciemne tęczówki. Nie takich odpowiedzi oczekiwała, jednak nie miała zamiaru drążyć tematu. Nie teraz, gdy jej ciało prężyło się, aby utrzymać na powierzchni. - Dokonując wyboru, wcale go nie miałam. - wymruczała, nie do końca będąc przekonaną, że jej słowa mogły dotrzeć do mężczyzny. - W porządku. - dodała już o wiele głośnie, budząc w sobie młodszą wersję samej siebie. Dla nastoletniej Elli każda problematyczna sytuacja, wszystko z czym nie miała siły walczyć, czy po prostu nie chciała było w porządku. Godziła się z tym co oferował jej los, uznając swoją walkę za bezsensowną. Wolała niektóre rzeczy przemilczeć, więc wygodnym było użycie właśnie tego stwierdzenia. Dawało one złudne uczucie zakończenia dyskusji. Mimo tego, że w jej głowie niewiele wątków było właśnie w porządku.
Nie chciała być źródłem niezręczności, a że potrafiła całkiem nieźle interpretować słowa innych i łączyć fakty, postanowiła wprowadzić to w życie. Z drugiej strony uważała, że brak otwartego sprzeciwu był dla Howella po prostu wygodny. Ona, w przeciwieństwie do niego, nie miała żadnego asa w rękawie. On mógł jej wspominać o tym, że dokonała wyboru , on nawet nie chciał go jednoznacznie dokonać. Jakie to cwane i wygodne jednocześnie.
Odwzajemniła jego uśmiech, gdy postanowił zmienić charakter ich rozmowy. Może faktycznie nie powinni zbaczać na tak poważne tematy, a pozostać jedynie w sferze żartów i przyjacielskich rozmów. Było to o wiele bezpieczniejsze i zostawało w ramach przyjętej przez nich relacji. - Ta druga butelka kusi mnie bardziej niż perspektywa zadbania o moją opaleniznę. - o ile nie miała to być butelka tego bezalkoholowego płynu, który sama przyniosła, bo wtedy by się nieco rozczarowała.
Korzystając z pomocy mężczyzny, dość zręcznie dostała się na pokład, gdzie od razu poczuła chłód wiatru, który nie miał litości wobec jej ciała. Skulona, objęła się ramionami, w oczekiwaniu na zorganizowanie jakiegoś ręcznika lub innego materiału, którym mogłaby się ogrzać. Wolała nie poświęcać w tym celu swoich ubrań, nie ufając temu, że do końca rejsu by ponownie wyschły. - Jest duża szansa, że za dwa dni będę chora. Ale chyba było warto. - nie pływała dotąd w takich okolicznościach, więc nie powinna się martwić konsekwencjami.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W kwestii tego, co się między nimi właśnie działo pewnie nie znajdą nici porozumienia, która zadowoliłaby obie strony. On rzeczywiście powinien był dawać jej mniej sprzecznych sygnałów. Nie przeciągać swoich żartów do sfery realizmu. Odmówić, kiedy robiło się zbyt niestosownie. Pewnie nie powinien jej nawet zapraszać na ten rejs. Normalnym byłoby skrzyknąć grupkę znajomych i w ten sposób spędzić dzień. Pod pokładem było kilka pokoi, które mogłoby zająć kilka par. Do tego poniekąd została stworzona. Zamknięcie dwójki byłych partnerów na całkiem sporym, ale jednak w większym obrazku, małym jachcie po środku niczego nie mogło być dobrym pomysłem. Coś musiało się stać. Albo by się pokłócili, albo właśnie... zaczęli od niestosownych żartów by wylądować w nieco dwuznacznej sytuacji.
Lance według swoich wartości postępował słusznie. Nie pozwolił by sprawy zaszły za daleko kiedy Ella nadal jest ze swoim nowym partnerem. To nie byłoby fair ani w stosunku do niej, ani do niego. Mogła nie rozumieć jego punktu widzenia, uważać to za sprzeczne sygnały, ale ktoś w końcu musiał nacisnąć hamulec. Nie mogli zrobić tego, na co oboje wyraźnie mieli ochotę. Wierzył, że jakoś to prędzej czy później zrozumie. Tak po prostu należało.
Doskonale znał tę odpowiedź. Wiedział, co ona oznacza. Nie mógł też polemizować z tym, że kiedy podejmowała decyzję w sprawie Anthony'ego, jego nawet nie było w obrazku. To jednak dobitnie zdążyła mu już zaznaczyć przy ich pierwszym spotkaniu. Na razie nie miał powodów sądzić, że jest jej z nim źle. Może dzisiaj trochę się pokłócą, jednak nigdy na niego nie narzekała. Skąd miałby wiedzieć, że jej uczucia względem aplikanta wygasają? Co gdyby popełniła dzisiaj jakąś głupotę i później tego żałowała? Próbował jej tego oszczędzić. Na swój sposób.
- Wiesz, urok tego wszystkiego jest taki, że można zrobić obie te rzeczy na raz. - pomógł wciągnąć ją na pokład i zaczął rozglądać się za jakimś ręcznikiem - Tylko... To nie będzie to, które przyniosłaś. Mam jeszcze jakiś zapas. - uśmiechnął się do niej jeszcze wychylając głowę zanim zszedł pod pokład - Jasne, że było warto, ale postarajmy się żebyś jednak nie była chora. Nie to miałaś wynieść z tej przygody. - puścił jej jeszcze oczko zanim zniknął na chwilę z jej pola widzenia.
Na dole miał oczywiście już wszystko przygotowane. Idealny porządek, wszystko na swoim miejscu. Wyjął zatem trzy puchate ręczniki na kuchenny blat. Zajrzał do małej lodóweczki na wino, bo przecież nie mogło zabraknąć takiego luksusu na jachcie. Lance był szanującym się kapitanem. Pewnie gdyby się postarał znalazłby jeszcze trochę białego proszku w jakiejś skrytce, której nie przetrzepali federalni. Ta łódka była za droga żeby wywrócić ją do góry nogami. Nie była nawet do końca dowodem w sprawie. Dlatego tak łatwo wciągnął ją na swój rachunek. Po minucie czy dwóch wspinał się już po schodach z powrotem na pokład. W jednej ręce trzymał wierzę ręczników, w drugiej natomiast kolejną butelkę wina, którą wesoło kobiecie zaprezentował. Trunek będzie musiał jednak poczekać na swoją kolej. Rozwinął jeden z ręczników i zarzucił jej na ramiona. Drugi natomiast wylądował na jej głowie, kiedy postanowił trochę jej pomóc i zacząć suszyć nim jej włosy. To już chyba było normalne zachowanie, prawda? Żadnego krypto macania.
- Lepiej? - spojrzał na nią całkiem delikatnie pocierając jej włosy oraz skórę głowy ręcznikiem, prawie jak masaż.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Może kolejny kieliszek wina uwolni ją od zbędnej analizy myślowej. Stąd też tak ochoczo przystała na propozycję gospodarza, pozwalając mu także na pomoc w dostaniu się na jacht. Nie sądziła, że dzisiejszy dzień przyniesie jej aż tyle atrakcji; zaczynając od samodzielnego kierowania łodzią po wspólne pływanie. Czuła jednak, że brakowało jej podobnych doznań. Zaszywanie się od świtu do zmierzchu w pracownik tylko po to, aby sprostać kolejnym pannom młodym, powoli wykańczało blondynkę. Szło z górki jeśli panie chciały współpracować, dużo grzej było gdy praca florystki nie odzwierciedlała pinteresowych wyobrażeń zleceniodawczyni. Wtedy należało jedynie zagryźć zęby, dokonać modyfikacji projektu oraz modlić się o dzień, w którym będzie mogła się odciąć od świata i odetchnąć na otwartym oceanie.
Uśmiechnęła się szeroko na widok butelki, chociaż nadal drżała z powodu chłodu. Nie wiedziała już nawet co budziło w niej większe zadowolenie: wino czy wieża ręczników, którymi już niedługo otuli swoje zmarznięte ramiona. Wyciągnęła rękę w stronę mężczyzny, aby móc odebrać od niego ręczniki, jednak szybko ją cofnęła, zdając sobie sprawę z tego, że ten miał zupełnie inne plany co do ich zagospodarowania. Ten opiekuńczy gest obudził w niej delikatny uśmiech wdzięczności. Nie miała zamiaru ani nawet ochoty doszukiwać się w tym wszystkim drugiego dna, zwracać mu uwagi na to, że jemu można nieco więcej niż jej. Skoro swobodnie czuł się z tym, że pomagał się jej osuszyć, blondynce pozostawało tylko to przyjąć. Nie będzie przecież obdarowywać go zbędnymi pstryczkami i narażać się na zarzut nadinterpretacji intencji. Mimo tego, że było to cholernie przyjemne i budziło w niej ten ciepły dreszcz, przebiegający w okolicach karku. Był skłonna nawet przymknąć na chwilę oczy, uwielbiając to gdy ktoś serwował jej masaż głowy. Jednak była już dużą, odpowiedzianą dziewczynką i wiedziała, że nie można. - Tak, dziękuję. - odpowiedziała grzecznie, po czym ułożyła dłonie na swojej głowie, chcąc przejąć od mężczyzny wykonywanie czynności. Cofnęła się nawet o pół kroku, samej opiekując się włosami. Tym bardziej, że już po chwili i ten ręcznik wylądował na jej ramionach, a ona sama zaczęła przeczesywać palcami dłoni blond kosmyki. - To może rozlejesz? - wskazała szybkim ruchem głowy na przyniesioną butelkę. Po co odwlekać tę chwilę, skoro etykieta na szkle wskazywała, że nigdy wcześniej blondynka nie miała okazji kosztować tego trunku. Wiele więc wskazywało na to, że będzie to kolejna nowość dzisiejszego dnia.
Nie chcąc robić bałaganu na pokładzie, przykładnie przewiesiła ręcznik przez jedną z poręczy, naiwnie wierząc w to, że nic mu się nie stanie, a dzięki temu odpowiednio wyschnie. Nie zrezygnowała jednak z drugiego, przewiązując go nad piersiami, wiążąc w bezpieczny supeł, tak, aby materiał nie zsunął się z jej ciała. Dała sobie jeszcze czas na ogrzanie, tym bardziej, że proces wydawał się być dość długim, biorąc pod uwagę fakt spływających w jej włosów kropel wody, ochładzających jej ramiona i plecy. - Twoja mama odwiedza cię w mieście, czy raczej woli unikać okolicy? - nie pamiętała, aby kobieta pałała do niej negatywnymi emocjami, więc perspektywa spotkania i jej po tych wszystkich latach była pozytywna. Ciekawie było porozmawiać o tym co się zmieniło, chociaż wiele i tak mogła dowiedzieć się od jej syna. - Czy może Ty jeździsz do niej? - wzajemne odwiedziny były dla niej czymś oczywistym, bo była osobą, która ceniła sobie rodzinne relacje. Nie wiedziała jednak jak po takim czasie wyglądało to u Howell'ów, a z drugiej strony ... był to po prostu całkiem bezpieczny temat.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Po ich małej wymianie Lance również postanowił sobie, że będzie zachowywać się trochę stosowniej niż do tej pory. Wiedział, że był współwinny temu, że w ogóle do takiej konwersacji doszło, jednak nie mógł z pełnym przekonaniem powiedzieć, że tego żałował. W końcu od samego początku odkąd wrócił w rodzinne strony jednym z rzeczy na jego liście było spotkanie ze swoją pierwszą miłością. Sprawdzenie, czy po tych wszystkich latach mogłoby być między nimi coś więcej i dzisiaj zdążył się przekonać, że pewnie tak. Gdyby tylko na ich drodze nie stał jej aktualny partner. Może nie powinien był naciskać tego hamulca. Pozwolić by oboje trochę zgrzeszyli. W końcu istnieje duża szansa, że wróci dzisiaj do domu i zda sobie sprawę, że to nie miało sensu, a wino po prostu za bardzo uderzyło jej do głowy. Może właśnie znów pogrzebał swoje szanse na happy end, ale z historią jego rodziców nie chciał popełniać ich błędów. Jeśli to miałoby być, będą jeszcze mieli swoją szansę. Czasami lepiej jest pozwolić by los działał na swój sposób niż coś forsować.
A to, że pomógł jej się nieco osuszyć uważał za całkowicie niewinne. Przecież nie zaczął dotykać jej ciała, nawet przez materiał ręcznika. Jeszcze jego dłoń by się gdzieś omsknęła i wylądowała tam, gdzie nie powinna. Włosy zdawały się bardzo bezpiecznym kompromisem, w końcu kto mógłby być o to zazdrosny. Czyż nie każdy facet robi to dla swojej przyjaciółki? Wysuszy włosy ręcznikiem, albo potrzyma je gdy ta pochyla się nad muszlą po kilku głębszych? Brzmiało jak wzorowy przyjaciel. Dlatego tylko odwzajemnił jej uśmiech nie widząc w tej sytuacji absolutnie nic dwuznacznego.
- Już się robi. - przytaknął odnotowując dystans, jaki między nimi tworzyła i nie mając z nim żadnego problemu.
Otworzył butelkę jakiegoś średnio drogiego, białego wina. Nie był koneserem i nawet nie miał pojęcia jak przeczytać to, co jest na etykietce. Podobno miało być dobre. Tyle mu wystarczyło. To chyba nawet z kolekcji poprzedniego właściciela. Facet miał gust, skoro postawił na taki jacht zamiast oklepaną motorówkę. Może okaże się, że również kubki smakowe miał całkiem rozwinięte. Rozlał do obu lampek, od razy podając jedną Elli. Sam zajął miejsce po jej nawietrznej wyciągając sobie cygaro. Nie chciał by dym leciał akurat w jej stronę.
- Nie, już ułożyła sobie życie w Melbourne z nowym partnerem. Nie ma tutaj nic dla niej. - odpowiedział spoglądając w jej stronę kiedy odpalał cygaro wypuszczając pierwsze kłęby dymu - Wiesz, spędziłem z nią ostatnią dekadę. Widywaliśmy się prawie codziennie, przynajmniej dopóki nie objąłem stanowiska prokuratora. Później starałem się odwiedzić ją chociaż raz na miesiąc. Teraz stwierdziliśmy, że możemy zrobić sobie dłuższą przerwę, chociaż na pewno popłynę tam na jej urodziny. Obiecałem pożyczyć jej tę dziecinkę na jakiś dłuższy rejs. - uśmiechnął się z pewną czułością klepiąc pokład swojego jachtu - Chcieli chyba opłynąć chociaż część wybrzeża. Pewnie po drodze zatrzymają się i tutaj. - nie pamiętał już jakie dokładnie były jej plany.
Na razie miał naprawić relacje ze swoim ojcem. Jego mama potrafiła to zrozumieć. Zdążyła się już z byłym mężem pogodzić. Lance za to sam nie wiedział, co będzie robił jak ojciec już wyzdrowieje. Czy znów się gdzieś przeniesie? Nic już wtedy nie będzie go tu trzymać. Przynajmniej na razie.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Przejęła od niego jeden kieliszek, uważnie wsłuchując się w historię matki. To wzruszające, że znalazła kogoś z kim chciała podróżować, celebrując swoje urodziny. Chciała, aby jej ojciec także znalazł sobie kogoś takiego, nie zaszywał się w domu czy też odpuścił sobie imprezowanie z ojcem Howella. Chyba obu panom przydałaby się damska dłoń, aby od czasu do czasu przywołać ich do porządku. Życie w samotności było w porządku, jednak jedynie na krótką metę. W końcu przychodził taki czas podczas którego chciało się obejrzeć w czyimś towarzystwie kolejny odcinek House'a i przedyskutować jedną z tych abstrakcyjnych diagnoz. - Kiedyś próbowałam umówić mojego tatę z panią Parker. Właściwie mi się to udało, jednak biedaczka upiekła na spotkanie ciasto drożdżowe, po którym ojciec miał jakieś zatrucie i umierał trzy dni. Stwierdził, że na pewno chciała go otruć, jest wstrętna jak wszystkie baby i z żadną już się nie umówi. - przewróciła teatralnie oczami. Jej ojciec po prostu za bardzo kochał swoją żonę, aby pomyśleć chociażby o tym, że w jego domu mogłaby zamieszkać inna kobieta. Mężczyzna nie pogodził się ze śmiercią ukochanej, chociaż minęło już wiele lat. Nawet Ella przeszła już swoją żałobę i stwierdziła, że ktoś u boku ojca byłby po prostu dla niego wsparciem. - W każdym razie jeśli Twoja mama i jej partner będą mieli ochotę na herbatę, to zapraszam. Obiecuję jednak nie brać przepisu na ciasto od pani Parker. - w geście przysięgi, niczym harcerz, uniosła ku górze dwa palce wolnej ręki. Nie chciała, aby jej goście przeżywali katusze podobne do tych, z którymi mierzył się pan Laidman.
Upiła łyk wina. Zdziwiona, upiła kolejny i jeszcze jeden. Z uznaniem kiwnęła głową, zadowolona z wyboru gospodarza. - Aż mi wstyd, że przyniosłam jakiś bezalkoholowy szajs. - najwyżej Lance pozbędzie się jej podarunku, wylewając go za burtę. Nie miałaby mu nawet tego za złe, skoro w zamian otrzymała tak doskonały trunek. - Nie szczypie w gardło, jest odpowiednio wytrawne, pięknie osadza się na ściankach. Doskonałe. - chwaliła, brzmiąc jak ktoś kto się zna. Całkiem prawdopodobne, że podobnym mianem określiłaby tanie wino z lokalnego sklepu, jeśli po prostu byłoby już drugim z kolei. - I fajne jest też to, że masz kogoś w Melbourne i możesz tam co jakiś czas jeździć. - wróciła do ich pierwotnego tematu, kołysząc kieliszkiem przed swoimi oczami, aby sprawdzić czy faktycznie pite przez nich wino tak leniwie będzie spływało po ściankach kieliszka.
Ona nigdy nie była w Melbourne, nie miała tam rodziny czy znajomych. Nie miała pretekstu, aby się tam kiedykolwiek udać. Cairns wystarczało jej zupełnie, nie była typem podróżnika. Zresztą, zostawienie ojca samemu sobie na dłuższy czas nie było najlepszym pomysłem; jeszcze ucierpią kolejne ogrodzenia byłych konkurentów. - I ma taką nietypową nutę owocu, czujesz? - przeniosła wzrok z naczynia na twarz bruneta, unosząc przy tym brwi. Nie była do końca świadoma swojej dość płynnej zmiany tematu, bo jej głowa zaczynała pracować na zupełnie innych falach. I co najgorsze, była pewna, że Lance w lot złapie każdą z jej myśli i się do niej odniesie. Cmoknęła dwukrotnie marszcząc brwi. - Mango?

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Czy to im zostało na stare lata jako przyjaciołom? Opowiadać sobie jak próbują znaleźć swoim rodzicom partnerów? Był to dość niecodzienny temat, jak na dzisiejsze okoliczności ale tak wyglądało bycie częścią czyjegoś życia. Całkowicie rozumiał podejście Elli by pokazać ojcu, że po śmierci swojej żony mógł sobie jeszcze kogoś znaleźć. Nie miał dziewięćdziesięciu lat, mógł nadal cieszyć się życiem u boku innej osoby. Jego małżonka pewnie by tego chciała, chociaż... Howell nie znał jej z tej najlepszej strony, ale chyba ze względu na Ellę chciał wierzyć, że nie była taką twardą kobietą jaką mu się prezentowała. Z jego strony sytuacja miała się mimo wszystko nieco inaczej. Oboje rodzice nadal żyli, po prostu jego ojciec był dupkiem. Dlatego sam Lance nie miał zamiaru mu wszystkiego ułatwiać. Tak, przyjechał tutaj by zająć się jego zdrowiem, aczkolwiek nie powiedziałby, że o wszystkim zapomniał. Wybaczył owszem, ale zawsze będzie krzywo patrzeć na niego i nowe partnerki. Po prostu nie zamierzał do tego przykładać własnej ręki, więc pozostało mu słuchanie zabawnych historii o życiu randkowym jej ojca, które na razie malowało się całkiem zabawnie.
- A co jeśli miał rację? Może rzeczywiście chciała go otruć, a później zrobić z nim bardzo nieprzyzwoite rzeczy? - spojrzał na nią zupełnie poważnie - Zdziwiłabyś się ile spraw prowadziłem, w których podejrzaną była właśnie starsza Pani, bo przecież takie są nieszkodliwe, prawda? Uwierz mi Ella, te kobiety starej daty to zupełnie inna klasa niż w dzisiejszych czasach. - pokręcił głową z udawaną dezaprobatą takich akcji, jednak szybko po prostu się do niej wyszczerzył - Może powinnaś jednak wziąć ten przepis? Upewnić się, że nie było z nim żadnego arszeniku? - puścił jej oczko z tym swoim łobuzerskim uśmiechem.
Puścił sobie kilka dymków nie chcąc przyznawać się do tego, że powinno jej być wstyd i najchętniej to by jej tę butelkę oddał, bo co on z nią zrobi? Nie będzie jednak tak nietaktowny. Wydoroślał już. Dlatego jak dorosły facet postanowił po prostu uniknąć tego tematu. Zainteresował się natomiast tak dogłębną analizą wina, którego właśnie jej dolał. Może miał już nieco bardziej wysublimowany i drogi gust niż kiedy był nastolatkiem, lecz wino zdecydowanie nie było w jego kręgu zainteresowań. Przez chwilę nawet rozważał czy Ella rzeczywiście tak zna się na rzeczy, czy to poprzednia butelka w połączeniu z zimną, oceaniczną wodą zrobiła jej coś z głową. Na razie niestety przychylał się ku temu drugiemu.
Jednak żeby nie było, że się nie interesuje, ujął cygaro w usta wypuszczając kolejne kłęby dymu, kiedy sięgał po butelkę. Zaczął przyglądać się etykiecie, tylko był pewien problem. Jak z większością droższych trunków, nikt tutaj nie naklejał żadnych brzydkich etykietek z tłumaczeniem na tutejszy język. Banderoli też nie miało gdy wyjmował korek, więc zaczynał wątpić czy w ogóle w Australii było legalne.
- Niestety Ella, należę do grona tych facetów, którzy klasyfikują wina w dwie kategorie. Dobre i niedobre. - uniósł wzrok znad etykietki - Mogę Ci tylko powiedzieć, że jest Francuskie, może Ty będziesz mieć więcej szczęścia. - nachylił się by podać jej butelkę.
W drodze powrotnej z powrotem złapał swoją lampkę, upił łyk i imitując koneserów nawet przepłukał nią usta. Po przełknięciu tylko mlasnął.
- Dobre. - uśmiechnął się do niej rozbierająco rozbrajająco.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Takie tematy były po prostu bezpieczne. Historia poszukiwania partnerki ojcu, nie miała szans zboczyć na dwuznaczne tory. Co innego opowieść o własnych poszukiwaniach, próbie remontu domu czy nawet samotnym bieganiu po lesie. Każdej z tej historii mogła wyrosnąć niebezpieczna odnoga, która byłaby początkiem flirtu, a jak już wcześniej zaznaczyli - warto jednak tego unikać.
- To okrutne. Po co pani Parker miałaby otruwać mojego ojca? - w porządku, nie dobił jeszcze sześćdziesiątki, był całkiem atrakcyjnym mężczyzną z otwartym umysłem i dusza artysty. Nadal fotografował, jednak nie na taką skalę jak kiedyś. Nie wadził jednak nikomu, a jeśli kobieta stawiała na jakieś nieprzyzwoite rzeczy, wystarczyło po prostu postawić na dwie randki więcej. Może wtedy ojciec dobrowolnie oddałby się z ręce kobiety, nie musząc leczyć wstrętu do ciast drożdżowych. - A co jeśli wezmę ten przepis i okaże się faktycznie, że coś było nie tak? Pomożesz mi wyciągnąć konsekwencje? W duecie, jak w tych wszystkich kryminalnych serialach, będziemy walczyć o sprawiedliwość? - uśmiechnęła się szeroko. Chyba faktycznie wino nie działało na nią najlepiej, chociaż nie świadczyło to zbyt pozytywnie o jej głowie. Przecież dzisiaj to już drugi raz gdy Lance podejrzewał ją o postradanie zmysłów. Chociaż wizja wspólnego rozwiązywania zagadek była dość ciekawa. Chyba nie było jeszcze żadnej fabuły gdzie lokalna florystka pomagałaby prokuratorowi w rozwiązaniu sprawy. Z drugiej strony szybko awansowała, jeszcze niedawno była przecież potencjalną ofiarą, teraz miałaby bawić się w detektywa. Jak tak dalej pójdzie dość szybko wykreuje się na prezydenta.
Przejęła od mężczyzny butelkę, od razu wlepiając wzrok w etykietę. Naprawdę chciała się dowiedzieć czy jest szansa zdobycia go gdzieś w miasteczku. - Kobiety też klasyfikujesz tylko na dwie kategorie? - zapytała spokojnym tonem, lustrując butelkę. Po chwili wymamrotała coś na kształt nazwy alkoholu, coś co brzmiało bardziej jak bełkot niż nazwa francuskiego, ekskluzywnego wina. Nie było szans, aby zapamiętała te nazwę, a bieganie po sklepach z pustą butelką nie świadczyłoby o niej najlepiej. Odstawiła butelkę na jej poprzednie miejsce, upijając kolejne dwa łyki trunku, a potem kolejne, aż wypiła całą zawartość kieliszka, który spoczął w bezpiecznym miejscu, nie chcąc narażać Howella na straty szkła. Dopiero wtedy przyciągnęła bliżej siebie ubrania, aby zamienić mokry ręcznik na suchą koszulę. Zapiąwszy jedynie jeden guzik, odniosła ręcznik na miejsce tuż obok poprzedniego, aby i ten nieco się osuszył. Usiadła obok mężczyźni, co szybko zamieniło się w podparcie łokciami o pokład w celu przyjęcia pozycji półleżącej. Dzięki temu mogła swobodnie obserwować spokojny ocean.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
ODPOWIEDZ