Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Obrazek
Była zmęczona, ale w równym stopniu sama była sobie winna. Wzięła na siebie dodatkowy dyżur, chociaż tak naprawdę nie musiała. Ale Berenice tak prosiła, że chciałaby chociaż jedną noc spędzić z mężem w domu — nie, żeby sama wcześniej nie zapisała się na wszystkie nocne dyżury z własnej woli, bo były nieco lepiej płatne. Hope mogła się nie zgodzić, ale w zasadzie… co ją lepszego w domu czekało. Anthony miał jakieś swoje sprawy, którymi nie chciał zaprzątać jej głowy, a puste ściany w żaden sposób do niej nie przemawiały. Nocą rzecz jasna nie odbywały się żadne planowe operacje, więc była lekarzem dyżurującym przy intensywnej terapii i gotowa do pomocy w razie nagłych wypadków. Jednak nic takiego dzisiaj nie nastąpiło, sprawiając, że dyżur ciągnął się niesamowicie, a jej głowa leciała sama z siebie. Byle tylko do 5 rano, gdy przychodziła zmiana i mogła wrócić do domu. Ciekawe, czy Tony już wrócił.
Może powinna po niego zadzwonić? Ale pewnie jest zmęczony, a za dnia ma pewnie spotkania. Nie chciała go denerwować, ostatnio udało im się nawet nie pokłócić, więc po co to zmieniać?
Linie na drodze zlewały się, a głowa ponownie uciekała. Hope nie miała pojęcia, czy to, co wpadło jej pod koła, widziała, czy nie. Może ruch kątem oka, ale nie mogła dać sobie za to ręki uciąć, bo… nie była pewna, czy nie zamknęła oczu.
Szarpnęła kierownicą, ale po uderzeniu, było już przecież zdecydowanie za późno. Nie tylko nie ominęła tego, w co wjechała, ale niestety, osłabione refleksy sprawiły, że wylądowała w rowie. Poczuła ból, a na moment zupełnie ją odcięło… Z zamroczenia wyrwał ją metaliczny smak krwi z rozbitej wargi… A może z rozciętego czoła? Dym spod maski utrudniał zobaczenie czegokolwiek, ale domyślała się, że o tej godzinie nikt nie będzie tędy jechał. Spróbowała poruszyć nogami — wszystko czuła. Pomimo bólu, uznała, że to dobry znak, więc spróbowała wydostać się z auta. Drzwi z początku nie chciały współpracować, ale ostatecznie ustąpiły z przydługim skrzypnięciem.
Hope złapała jeszcze telefon z trzymaka i ruszyła do drogi, żeby zobaczyć, co takiego się stało.
Kangur.
Hope poczuła, że robi jej się niedobrze i momentalnie pożałowała, że sprawdziła. Zwierzę leżało na środku drogi w rosnącej kałuży krwi i chociaż nie piszczało, to wierzgało nogami, co znaczyło, że jeszcze żyło.
Pelletier w pierwszym odruchu wybrała numer Antka, jednak ten nie odebrał. Nie mogła go winić o to, ostatecznie wystarczyło spojrzeć na godzinę. Kangur wierzgnął, a Hope kuśtykając, doszła do drogi, rozglądając się rozpaczliwie, jakby szukając jakichś oznak tego, jak mogłaby mu pomóc. W oddali zobaczyła światła samochodu, stanęła więc na drodze, gotowa osłonić leżące zwierzę. Przecież z pewnością jeszcze da mu się pomóc! Powinna była założyć kamizelkę odblaskową, ale w tamtym momencie nie myślała zupełnie racjonalnie. Miała przecież pomagać, a nie szkodzić!

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Dyżury nocne to.. zawsze była jedna duża niewiadoma. Żaden lekarz nie był przecież w stanie przewidzieć jak przebiegnie ani jakie trafią do niego przypadki. Trzeba było być gotowym dosłownie na wszystko i tego trzymał się Nemo. Jemu takie zmiany były nawet na rękę. Tyson przesypiał je w domu, więc Delany nie potrzebował do niego opiekunki. Sam zaś czas ten wykorzystywał na nadgonienie papierkowej roboty lub nowości w medycznym świecie. Zawsze lubił być na bieżąco i śledził wiele badań oraz testy nowych rozwiązań chirurgicznych. Nic jednak co wyczytałby w naukowych publikacjach nie byłoby w stanie przygotować go na scenę, której był niemal świadkiem tej nocy.
Pierwsze co zobaczył z oddali to smuga gęstego dymu. Zły omen. Szybko poczuł też swąd przez poodkręcane okna. Stały przepływ świeżego powietrza działał na niego pobudzająco, choć nie tak skutecznie jak widok jakże znajomego auta w rowie. Był też oczywiście kangur. Nie zapominajmny o kangurze. Kudłata sylwetka wierzgająca potężnymi nogami, osłaniana przez .. Hope. Dzięki bogom. Serce na chwilę podskoczyło Delany'emu do gardła, ale błyskawicznie przeszedł w tryb działania, zjeżdżając na pobocze i wyskakując z samochodu. Lampy nadal oświetlały miejsce zdarzenia.
- Hope! Nic Ci nie jest? - zawołał w stronę blondynki, najpierw zaglądając do bagażnika, z którego wyciagnął podręczną apteczkę. Zaraz potem był już przy niej, oglądając dokładnie w poszukiwaniu urazów - Co Cię boli? Uderzyłaś się w głowę. Jaki mamy dziś dzień? - ignorując zwierzę wydające z siebie ostatnie tchnienia na jezdni, Chirurg zajął się przyjaciółką, tylko raz po raz zerkając na dymiące auto. To był kolejny problem, którym powinien się zająć jak tylko upewni się, że Pelletier jest w miarę bezpieczna.



Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Ze wszystkich osób, które mogły jechać tą trasą, akurat musiała natrafić na Nemo. Czy to nie tak, że celowo unikała jego piętra w trakcie jego dyżuru? Czy to nie tak, że starała się wyjść po operacji z kimś, żeby nie zostawać z nim sam na sam w pomieszczeniu? Unikała go jak ognia, bo wciąż bolał ją jego widok. Wymienili uprzejmości, chociaż z jej strony można było nimi niemal schłodzić cały asortyment kuchenny w szpitalu.
Czy Corinne też tu była? No i najważniejsze… Czy wiedziała, co wydarzyło się tamtej nocy pomiędzy dwójką “przyjaciół”?
To nie były dla Hope łatwe chwile. Nawał obowiązków związanych ze ślubem, spotkanie z przeszłością twarzą w twarz i teraz jeszcze to…
Dym z samochodu, jakby nieco zależał, ale to sprawiło, że musiała się bardziej skupić na cierpiącym zwierzęciu. Niby konało, ale nie była to łatwa śmierć. Ale sylwetka Nemo wcale nie była łatwiejsza do zniesienia. Coś, z czym mierzyła się niemal od roku, nagle znalazło się niemal na wyciągnięcie ręki. Upokorzenie, jakiego doznała, gdy tak niemal bez emocji powiedział jej, że to był błąd.
Kurwa, kto jak kto, ale ona, zerkając na wyznacznik okresu, doskonale wiedziała, że to był błąd. A jednak, gdy on jej mówił, że Corinne to i Corinne tamto, a oni nie powinni się więcej widywać, ona postanowiła, że choćby miała wynieść się z miasta, to mu nie powie, że skutkiem ich wspólnej nocy mogą być nie tylko wyrzuty sumienia, ale i dziecko. Na szczęście, był to fałszywy alarm. Pokazał jej jednak, że na Delanym nie można polegać. Jak więc miałaby mu zaufać w tej chwili?
- Nic mi nie jest. - Powiedziała, jasnym swetrem, ocierając krew z czoła i cofając się o krok. Zatoczyła się lekka, ale to był jedynie wynik adrenaliny. Z jej głową było chyba wszystko w porządku. - Możesz już jechać, poradzę sobie. - Byle tylko nie musieć go prosić o pomoc. Nie być zdaną na łaskę lub niełaskę mężczyzny, który w tak bolesny sposób złamał jej serce. Tamtego dnia bowiem nie straciła kochanka, a przyjaciela. Kogoś, kto nigdy nie powinien był jej skrzywdzić.
Zwierzę zawyło na jezdni, a Hope razem z nim, jednak ze strachu, gdy odskoczyła nieco w stronę Delany’ego. Znała jego ramiona, znała je aż za dobrze. W nich zawsze było bezpiecznie. W ostatniej chwili się opamiętałaby w nie nie wpaść. Chociaż prawda była taka, że w tej chwili cholernie tego potrzebowała.
Wyciągnęła drżącymi dłońmi telefon i próbowała znaleźć numer do straży dzikich zwierząt. Może go zabiorą? Ale palce nie trafiały w odpowiednie literki. Trzęsła się z nerwów, ale w oczy Nemo spojrzeć nie potrafiła.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Biorąc od uwagę, że była to główna droga prowadząca z Cairns do Lorne Bay, tak, Hope miała duże prawo spotkać wracającego stamtąd lekarza. Nemo mijał w ten sposób jej auto nie raz. Zaoferowałby nawet blondynce wspólne dojazdy, gdyby tylko chciała zamienić z nim więcej niż kilka słów. Stwierdzić, że go unikała to spore niedopowiedzenie. Szpital był wprawdzie większy niż ten w Burlington, ale liczbę pięter nadal miał ograniczoną. Poza tym jako duet chirurg-anestezjolog, musieli czasem pracować przy tych samych zabiegach. Właściwie pozostało to ostatnią szansą na wspólne spędzenie czasu, jaką oferowała mu Pelletier. Nawet ze stołówki czmychała na widok Delany'ego. Czy chodziło o jej zaręczyny, o których Nemo dowiedział się od osób trzecich? Być może. Może wstydziła się swojego wybranka? Albo był on bardzo zazdrosnym typem? Chętnie by się dowiedział, gdyby tylko Hope dała mu taką szansę. Inna sprawa, że nie wyglądała na zbyt zadowoloną, przynajmniej w oczach osoby, która znała ją od lat. Zaciśnięte usta, sztywne ramiona, zdawkowe odpowiedzi. Coś gryzło Pelletier, a on nie miał żadnego sposobu by poznać przyczynę.
Z resztą, nie o tym myślał rzucając się na pomoc poszkodowanej. Modlił się raczej żeby, w przeciwieństwie do kangura, pozostała w jednym kawałku. Fakt, że sama się poruszała i nadal potrafiła logicznie go spławić dawał sporo nadziei na szybką rekonwalescencje. Musieli się już tylko upewnić, że nie odniosła też obrażeń wewnętrznych, dlatego ignorując prośby blondynki, Nemo zadzwonił do szpitala z prośbą o pilne wysłanie w ich stronę karetki.
- Pojadę jak będę miał pewność, że nic Ci nie jest - nie chciał się z nią sprzeczać, nie gdy była w takim stanie. Był lekarzem, więc Hope zrobiłaby najrozsądniej gdyby po prostu pozwoliła mu działać. Szczególnie, iż wystarczył przeciągły ryk kangura by ją spłoszyć. Ramiona Delany'ego oczywiście pozostały dla niej otwarte, ale skoro nie znalazła dla nich użytku, blondyn wrócił do auta po podręczną gaśnicę i rozprawił się z płomieniem pod maską wraka. Ustawił też w oddali ostrzegawczy trójkąt mający uchronić ich przed kolejnymi pojazdami. Po takich zabezpieczeniach był gotów wrócić do tematu umierającego ssaka, nad którym kuliła się Pelletier. Przez chwilę obserwował co chce zrobić, aż w końcu wyciągnął z jej dłoni telefon i wybrał odpowiedni numer, samemu klękając przed zwierzęciem i przystępując do wstępnego badania.
- Halo? Witam, mam tu rannego kangura po potrąceniu na wysokości słupka 114, trasa A17, kierunek południe. Obrażenia wewnętrzne, nie wiem jak poważne, wywołują krwotok. Spróbuję udrożnić drogi oddechowe, spieszcie się, bo nie mamy za wiele czasu - ściskając słuchawkę między uchem i ramieniem, zerknął na przyjaciółkę. Skoro przejął temat kangura, powinna zająć się własnymi ranami.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Może i główna była, ale nigdy nie myśli się o “najgorszym”, a w tej chwili wizja spotkania Nemo jawiła mu się jako takowa. Tak sobie przynajmniej wmawiała, bo do cholery przecież nie mogła przyznać, że był jak namiastka domu. Jak ciepłe wspomnienia z dawnych lat… Owszem przekreślili w zasadzie swoją przyszłość tamtą jedną cholerną nocą, ale ile wspomnień mieli ogólnie? I jakby nie chciała, to wciąż nie potrafiła nie zarumienić się na wspomnienie tego, jak dali się ponieść.
A przynajmniej zazwyczaj, bo dzisiaj nie myślała o niczym innym, jak o tym, że praktycznie zabiła bogu ducha winnego zwierzaka. Nie umiała się wziąć w garść, jakby właśnie przechodziła swoisty rodzaj załamania, praktycznie niewidocznego z zewnątrz, ale wstrząsającego nią samą od podstaw.
- Nemo błagam, odwołaj tę karetkę. - Powiedziała, bo nie chciała krzyczeć na niego, gdy trzymał słuchawkę przy uchu. A może bała się, że ktoś pomyśli, że byli za miastem razem? To małe miasto, szpital jeszcze mniejszy, tylko czekać na to, jak pojawiłyby się plotki, a te mogłyby dojść do Antka. - Nic mi nie jest. - Powtórzyła raz jeszcze. Tak naprawdę miała ochotę zapytać, co go tak właściwie obchodzi, bo przecież przez rok nie mieli ze sobą kontaktu.
Czy chciała się do niego przytulić? A i owszem. Potrzebowała wsparcia, ale sama się przed nim powstrzymała. Sama wiedziała, że musi postawić między nimi twardą granicę, bo jej brak mógł oznaczać kłopoty. Nawet zwykły taniec mógł się przerodzić w coś… Śledziła go wzrokiem, gdy szedł w stronę jej auta, gdy wracał do zwierzaka, a wreszcie, gdy wykonywał telefon.
- Co powiedzieli? - Spytała, drżącym głosem, klękając obok zwierzaka, gładząc jego główkę, nie bacząc na to, że jego drgania są coraz słabsze, a język wywala się na zewnątrz. To nie wróżyło dobrze.
Jej rany? Prawie nic jej przecież nie było. To tylko rozcięcia. Ale żeby nie wdawać się w żadne dyskusje, sięgnęła do apteczki, którą wcześniej wyjął i tak siedząc obok biednego zwierzaka, w milczeniu zaczęła polewać jedną część rozwalonego czoło wodą utlenioną. Kangur wierzgnął, a Hope spojrzała to na niego, to na zwierzaka.
- Czy…. Czy masz w bagażniku klucz do zmiany koła… - Nie wierzyła, że to mówi. Czuła się z tym, jak ostatnia szmata… Ale wiedziała, że to trzeba zrobić, jeśli pogotowie dla zwierząt nie przyjedzie.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Delany raczej nie byłby zadowolony wiedząc, że przez przyjaciółkę uznawany był aktualnie za 'najgorsze'. Powinna spojrzeć na to logicznie. Lekarz, a do tego chirurg, był najlepszym co mogło ją spotkać zaraz po wypadku. Gdyby tylko posiadał jeszcze uprawnienia weterynaryjne i prowadził przy okazji lawetę, miałaby pełny komplet. Tak został jej tylko kompetentny medyk, który spychając emocje tymczasowo na dalszy plan, zaraz przystąpił do działania. Przede wszystkim zajął się blondynką, a potem zabezpieczył miejsce kraksy. Nie chcieli w końcu kolejnych ofiar. Kangur, to .. było coś innego. Nemo był w Australii od paru miesięcy, ale po raz pierwszy miał okazję oglądać to zwierzę z bliska. Wielka szkoda, że musiało odbywać się to przy okazji takiej okoliczności.
Odwołać karetkę? Pelletier zdecydowanie nie myślała logicznie. Jeśli odniosła obrażenia wewnętrzne lub nastąpił obrzęk mózgu, lada moment mogła skończyć jak futrzak. Z resztą, powinna zdawać sobie z tego sprawę. Chirurg na pewno nie zamierzał tak ryzykować. Widział, że przyjaciółka jest roztrzęsiona, ale widział też dystans, jaki usiłowała między nimi zachować i niestety musiał go uszanować, nie ważne jak bardzo chciał przygarnąć ją do siebie i pocieszyć. W tym wypadku zajęcie się kangurem to najlepsze, co mógł zrobić, choć musiał przyznać, iż sprawa wyglądała dość kiepsko. Gęsta, gorąca krew zbierała się już u ich kolan, ciurkiem ściekając na pobocze. Delany obstawiał, że wnętrze i narządy są całkiem pogruchotane i to tylko kwestia minut zanim staną się niewydolne lub biedak zwyczajnie się wykrwawi.
- Wyślą kogoś z Cairns .... to prawie pół godziny drogi - odparł Chirurg, słysząc pytanie przyjaciółki. Spojrzał na nią porozumiewawczo, bo i ona musiała zdawać sobie sprawę z beznadziejności sytuacji. Niestety, jako lekarze czasem i takie decyzje zmuszeni byli podejmować. Nie były one ani łatwe, ani przyjemne, ale chodziło już tylko o ukrócenie cierpienia, nie ratowanie życia. Mimo wszystko pytanie o klucz nieco go zaskoczyło. Hope naprawdę musiała być w szoku na tyle by zapomnieć, że była anestezjologiem.
- Mam, ale.. lepiej załatwić to bez śladów. Nie chcemy żadnych oskarżeń - jeszcze kilkanaście lat temu wzdrygnąłby się od tych słów, ale dziś miał więcej doświadczenia. Wiedział, że to słuszna decyzja, dlatego tylko sięgnął po strzykawkę, uzbrajając ją w igłę i wypełniając powietrzem. Zator powietrzny. Nikt im nic nie udowodni.
- Wolisz, żebym ja..? - mężczyzna nie dokończył pytania, tylko jeszcze raz spojrzał na blondynkę. Choć w to wątpił, mogła chcieć sprawy zakonczyć osobiście.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Zamruczała coś, ale z niezadowoleniem, a oddech na krótką chwilę ugrzązł jej w piersi. Trudno się dziwić Hope, że próbowała demonizować chirurga we własnych wspomnieniach, bo wcale nie było to łatwe. Wiedziała jednak, że jest to niezbędne do tego, żeby móc o nim zapomnieć. Nie było to jednak łatwe, gdy zjawiał się jak wybawiciel w chwili największej potrzeby. Poprzednio, gdy musiała zapomnieć o Sawyerze, teraz gdy miała wypadek.
Chciałaby umieć jak on, zepchnąć swoje emocje na dalszy plan. Ale przytłoczona wszystkim nie dawała już rady.
Czuła chłód nocy, który rozchodził się po jej plecach, zupełnie jakby za sobą miała kafelkowaną ścianę pewnego prysznica. Musiała postarać się bardziej, żeby móc stłamsić wspomnienia o Nemo. Dla swojego spokoju. Spokoju dla siebie i w sobie.
- Fuck… - - Mruknęła na wieść ile czasu zajmie im, żeby zabrać zwierzaka. Nie mogła do tego dopuścić. Zwierzę męczyło się okropnie, a ona nie wiedziała w pierwszym momencie, co powinno zrobić. Każda sekunda przedłużała cierpienie zwierzęcia. - Nie, czekaj… - Powiedziała, gdy zobaczyła, że sięga po strzykawkę. Ona swoich nie miała — nic nie wynosiła ze szpitala, a Anthony raczej nie byłby zachwycony, gdyby zaczęła robić z ich domu aptekę. Chciała uderzyć zwierzę w rdzeń, przerwać to natychmiast, ale może jego sposób był bardziej humanitarny?
Zatrzymała jednak jego gest, dość bezmyślnie łapiąc go za dłoń, nawiązując kontakt po raz pierwszy od roku. Był jednak w tym geście strach, że musi właśnie zrobić coś strasznego. Nie mogła go jednak o to prosić. Sama była winna temu wypadkowi.
- Ja to zrobię… - Jak tylko do jej umysłu doszło, jak ciepłe są jego dłonie, szybko zabrała swoją, odbierając od niego strzykawkę.
Biedne zwierze nawet nie miało siły się bronić, gdy odnajdywała żyły w mocno żylastej łapce.
Całe kolana miała już we krwi. Jej własna z rozcięcia na czole, kapała na policzek.
- Cicho… cicho… - Mówiła, jakby zwracała się do człowieka, chcąc go uspokoić. Wtłoczyła powietrze z pustej strzykawki i cofnęła się nieznacznie.
- Ile to potrwa? - Spytała, patrząc na Nemo. Hope miała dawać nadzieję, a nie zabijać zwierzaki. Nie miała pojęcia co dalej, ale oprócz zasychającej krwi na policzku, czuła też wilgoć łez.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Demonizowanie Delany'ego faktycznie nie mogło należeć do prostych zadań. W swoich limonkowych Crocsach i czepku w kaczuszki, z uśmiechem wiecznie przyklejonym do wąskich warg nie wyglądał, jakby stanowił zbyt wielkie zagrożenie. Z resztą, żadne z ich wspólnych wspomnień nie należało raczej do nieprzyjemnych. Na ogół świetnie się przecież ze sobą bawili. A czy Nemo zgrywał rycerza w srebrnej zbroi dla blondynki? Nie. Po prostu był zawsze obok kiedy go potrzebowała, bo na tą chwilę to jedyne co mógł jej zaoferować. Reszta należała już do jej narzeczonego.
Tymczasem przedłużanie decyzji w sprawie kangura nie miało sensu, bo przysparzało zwierzęciu tylko dalszej męki. W tym wypadku Delany był bardziej niż gotów wykonać za blondynkę ten zastrzyk i wziąć ostateczną odpowiedzialność za jego śmierć na swoje barki. Tym bardziej, że zdawał sobie sprawę z tego, że Hope i tak jeszcze długo ścigać będzie jej sumienie. Takim była po prostu człowiekiem, nawet jeśli nie potrąciła kangura umyślnie.
- Jesteś pewna? - mruknął Nemo, gdy blondynka powstrzymała go przed działaniem. Od jej zimnych dłoni bardziej martwił go już tylko stan psychiczny przyjaciółki, ale nie sądził by był to odpowiedni moment by się z nią sprzeczać, dlatego oddał strzykawkę i w milczeniu obserwował jak wkłuwa się w posklejaną od krwi sierść. Wolną dłoń pogłaskał jeszcze futrzaka. Była to nikomu niepotrzebna ofiara.
- Niewiele. Droga do serca jest krótka - wyjaśnił Chirurg, odwracając wzrok z powrotem na blondynkę. Bez słowa wyciągnął z jej dłoni umazaną krwią strzykawkę i wrzucił ją do swojej torby, a potem w milczeniu obserwowali jak ciało kangura pozornie ożywia sie na krótką chwilę, tylko po to by kilkunastu sekundach opaść bez życia na ciemny asfalt. Nic przyjemnego, ale przynajmniej nie konał sam.
- Już nie cierpi. Chodź - z ziemi podniósł się jako pierwszy, oferując dziewczynie rękę. Gdy już stanęła na nogi, zaraz zarzucił na jej ramiona bawełnianą bluzę, którą miał na sobie. Nie mówiła też wiele, kiedy prowadził ją do swojego auta, sadzając na fotelu pasażera przy otwartych szeroko drzwiach. Lampka w środku zapewniła w końcu choć minimalne warunki by dziewczynę opatrzeć, więc Nemo szybko zatamował krwawienie z czoła prowizorycznym opatrunkiem. Kawałek gazy i plaster, w szpitalu i tak ktoś będzie musiał to zszyć. Przez chwilę Chirurg udawał, że nie dostrzega łez zbierających się w brązowych oczach Pelletier, ale utrzymywanie 'dystansu' nigdy nie szło mu najlepiej. Nawet jeśli się wzbraniała, mężczyzna przyciągnął wreszcie Hope do piersi, otaczając ciasno ramionami.
- To był wypadek, nic więcej nie mogłaś dla niego zrobić.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Było jej w życiu łatwiej bez niego, jeśli w pamięci miała tylko złe chwil. Problem polegał jednak jedynie na tym, że za takową mogła uznać jedynie jedną rozmowę telefoniczną, którą odbyli wtedy, gdy Hope potrzebowała go najbardziej. Teraz gdy przyszło im znów spotkać się na drugim końcu świata, czasem myślała o tym, czy nie jest dla niego zbyt ostra i nie powinna mu odpuścić. Czy nie łatwiej byłoby znów móc się śmiać w jego towarzystwie i nasłuchiwać skrzypienia jego kapciuszków na szpitalnym korytarzu? Ale wtedy przychodziło wspomnienie tej właśnie jednej, jedynej rozmowy i Hope czuła, jak gula w gardle jej rośnie. Była jedynie błędem… Błędem, który nie powinien się wydarzyć.
Czemu więc był tu obok, teraz? Czemu nie mógł jej pozwolić się nienawidzić, jak byłoby jej łatwiej. Czemu musiał wiedzieć i znać ją na tyle, by odczytywać sygnały jej ciała i tego, jak smutna była, gdy musiała zakończyć życie zwierzaka.
Nim pozwoliła mu się jednak zaprowadzić do auta, jeszcze odciągnęła kangura na pobocze, żeby nie był rozjechany przez kolejne auta. Tyle mogła, chociaż dla niego zrobić.
Rzeczywiście jednak nie mówiła zbyt wiele, gdy już wsiedli do jego samochodu, Hope potulnie dała się opatrzyć. Jej ubranie było brudne od krwi i to nie tylko jej. Musiała wyglądać żałośnie — nie ma to, jak zrobić świetne wrażenie na kimś tak ważnym z przeszłości. Zerknęła przelotnie na telefon, Tony pewnie wciąż spał zmęczony po kolejnym dniu w pracy. Nie będzie zachwycony, gdy usłyszy, że całe auto będzie wymagało kosztownej naprawy. I to w najlepszym wypadku.
Nie, żeby kiedykolwiek zrobił jej krzywdę! Nie, nie. Ale zwyczajnie i tak już mieli tyle na głowie. A teraz będzie jeszcze wymyślić kwestię dojazdów. Ale wciąż to obraz zwierzęcia na asfalcie był najbardziej przytłaczający.
Dlatego chyba nawet nie broniła się, gdy ją przyciągnął. Na krótki moment pozwoliła sobie na słabość, zanurzając się w przeszłości. Nie pierwszy raz płakała mu w ramionach, nie pierwszy raz razem mierzyli się z trudnościami.
Dłonie prześlizgnęły się pod jego ramionami, opadając na jego plecy, podczas gdy ona w cichym szlochu, przytuliła się do niego, zostawiając na jego ubraniach ślady krwi.
Potrzebowała chwili, by się opanować, a potem cofnęła się nieznacznie.
- Nemo, ja… - Zaczęła, ale przerwało jej niebieskie światło karetki, odbijające się w lusterku, ale ogólnie też rozświetlając noc. - Ja powinnam już iść. - Powiedziała, przestraszona tym, jak blisko niego się znalazła. - Dziękuję za pomoc. - Powiedziała, za pierwszym razem nie trafiając nawet dłonią w klamkę.
Znała ratowników z tego zespołu, wiedziała więc, że zaraz rozniosą się plotki po szpitalu. Na dodatek jej auto miało pozostać bez opieki. W sumie złodziej nie wiele z niego będzie miał. Musiała z niego zabrać jedynie dokumenty, wciąż nieco kręciło się jej w głowie, ale starała się dzielnie na to nie zwracać uwagi. Chciała już wrócić do domu.
A auto? A niech stoi do rana. Ponaglona przez ratowników, raz jeszcze spojrzała na Nemo, poruszyła ustami, jakby chciała powiedzieć, że dziękuję, ale skoro sam zamówił jej karetkę, to też sam pozbawił się szansy na rozmowę. Teraz tylko musiała dodzwonić się do Anthony’ego, żeby mógł ją później odebrać ze szpitala. Nagle poczuła się potwornie zmęczona. Poczuwszy kołysanie karetki, chyba odpłynęła na kilka chwil, nim obudził ją zwyczajny szpitalny gwar. Tym razem jednak występowała w roli pacjentki, a nie lekarza.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Hope na pewno było prościej rysując go w ciemnych barwach. Szkoda, że Delany nie miał tego ułatwienia. Pelletier nigdy nie wyrządziła mu żadnej krzywdy. Wręcz przeciwnie, to on potraktował ją jak złamas aby ratować swój związek z Corinne. Prawda jest taka, że kochał Ross i naprawdę wierzył, że im się uda. Gdyby tak nie było, nigdy nie zdecydowałby się na przeprowadzkę do Florydy. Niestety, nie wyszło im i Hope miała w tym swój udział. To jest, Nemo nigdy nie zapoznał o ich wspólnej nocy, a z biegiem czasu wracał do niej myślami coraz częściej. Właśnie dlatego oryginalnie zerwał kontakt z blondynką, bo wiedział, że już nigdy nie wrócą do bycia tylko przyjaciółmi, a przecież był w związku z Corinne. Serce jednak nie sługa i zadecydowało za niego, choć oczywiście trochę czasu zajęło panu Chirurgowi zrozumienie, że .. zakochał się w Hope. Być może nawet już tamtego wieczoru. Istniała też spora szansa, że blondynka czuje do niego to samo. Delany'emu podpowiadała to zwykła intuicja, aczkolwiek fakt, iż w Australii znalazła sobie narzeczonego na pewno nie działał na jego korzyść. Rozbijanie jakichkolwiek związków oczywiście średnio się Kanadyjczykowi uśmiechało, ale był gotów walczyć o swoje tak długo jak miał szansę. Jeśli zaś Hope oświadczy mu, że jest z Anthonym szczęśliwa, a z nim nie chce mieć nic do czynienia, blondynowi nie pozostanie nic innego jak tylko wysłać im ładny ślubny telegram z gratulacjami.
Co do wyglądu Pelletier, nie martwił go aż tak bardzo jak jej stan. Mężczyzna nie miał zwyczajnie czasu by zastanawiać się czy z plamami krwi na policzkach jej do twarzy. Za plecami mieli martwego kangura, na lewo tkwiący w rowie samochód oraz karetkę w drodze. Nemo starał się zapanować nad tym wszystkim, choć priorytet miała oczywiście Hope. Jako lekarz podejrzewał, że mogła doznać zwyczajnego szoku, ale jej głowę i tak należało odpowiednio prześwietlić. Na szczęście wiedział, że w Cairns zajmą się nią odpowiednio.
Przytulił ją mocno, gdy tylko mu na to pozwoliła. Liczył na to, że ucisk nieco ją uspokoi. Nie miał pojęcia ile czasu minęło kiedy na horyzoncie zamajaczyły kolorowe światła karetki. Rzecz jasna najchętniej wskoczyłby do niej razem z blondynką, ale była tam pod dobrą opieką, a on musiał załatwić kilka rzeczy. Hope była dzielna. Był pewien, że sobie poradzi kiedy on czekał na ludzi od kangura. To od nich dostał namiar na lawetę oraz adres mechanika w okolicy. Był wprawdzie środek nocy, ale udało mu się z kolesiem dogadać. Rzeczy, które uznał za ważne przerzucił do własnego auta. Zdjęcie Hope w towarzystwie rosłego blondyna, które wetknęła za osłonę przeciwsłoneczną? Zgniótł i wyrzucił, a potem pognał prosto do szpitala. Czasu wystarczyło mu żeby się przebrać i doprowadzić do porządku. Wypił też kawę i kupił kilka batoników do kieszeni. Noc na SORze była raczej spokojna. W poczekalni siedziało tylko kilka osób. Nemo nawet się nie zorientował kiedy przysnął z podbródkiem opartym o własną pierś i rękami skrzyżowanymi na klatce. Jako lekarz, spanie w takich pozycjach miał opanowane niemal do perfekcji.



Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Wizyta w szpitalu obyła się bez większych komplikacji. Hope rzeczywiście miała dużo szczęścia. Nie tylko w kwestii tego, że nic poważniejszego jej się nie stało. Porównując z obrażeniami kangura, czy nawet stanie samochodu, te kilka siniaków było niewielką ceną za to, że brała udział w wypadku. Pozwoliła jednak się zbadać, prześwietlić, wiedząc, że niewykryte urazy mogą rzutować na jej pracę, a przecież ostatecznie była odpowiedzialna za cudze życie. Nie powinna podejmować ryzyka, które może ich narazić na szwank. Teraz jednak przyszło jej się zmierzyć z opadającą adrenaliną, a więc i rosnącym bólem.
- Tony cię odbierze? - Jedna z pielęgniarek, która znała Hope nieco lepiej, zmartwiła się, gdy miała trudność podnieść się z leżanki.
Hope lekko wzruszyła ramionami, co wywołało grymas bólu. Żebra na szczęście nie były złamane, tylko obtłuczone. Spróbowała ponownie wybrać numer narzeczonego, ale telefon wciąż milczał. Musiał wyciszyć go na noc. Sama z resztą była sobie winna, bo go o to poprosiła, gdy partnerzy biznesowi próbowali skontaktować się z nim o nieludzkich godzinach.
- Ktoś chyba na ciebie czeka. - Powiedziała ta sama pielęgniarka, wracając z korytarza, skąd przyniosła Hope jej wyniki.
Brwi Pelletier powędrowały wysoko. Anthony? Przyjechał po nią?
Ale nie. To nie Tony drzemał na korytarzu, tylko Delany, który od dawna powinien być już w domu. Hope skinieniem głowy podziękowała uprzejmej pielęgniarce i ruszyła w stronę chirurga.
- Nemo? - Jej dłoń spoczęła na jego ramieniu, próbując go obudzić. - Nemo, co ty robisz? Za kilka godzin masz dyżur. - Powiedziała, zwracając uwagę, że wciąż miał na sobie zakrwawione ubranie. Nawet nie pojechał do domu, żeby się przebrać.
Dziwna gula urosła w jej gardle, ale starała się opanować uczucie wdzięczności. Tak naprawdę przecież nie chciała być teraz sama.
Czy on czekał specjalnie dla niej? Przestraszona nieco tym poświęceniem, cofnęła się o krok, jakby wahała się, czy nie powinna zostawić go tu śpiącego.

Nemo Delany
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
Ordynator Chirurgii Ogólnej — Cairns Hospital
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Living his best life with the love of his lfe - Hope
Cóż, umiejętnością Hope też nie było co zaprzeczać i oddawać wszystkiego w ręce losu. Nemo widział ją wiele razy za kółkiem, więc nie zaskoczyła go jej szybka reakcja. Wylądowała w rowie, to fakt, ale przynajmniej nadal była w jednym kawałku. Samochód? Kto by się nim przejmował, skoro udało się uratować życie. Wprawdzie tylko jedno, jednak w opinii Delany'ego to najcenniejsze. I chociaż jego zdaniem z blondynką też było wszystko okej, nie było sensu ryzykować wstrząśnienia mózgu lub obrażeń zewnętrznych, których gołym okiem nie dało się przecież zauważyć.
A zaczekanie aż skończą badania i odwiezienie Pelletier do domu było dla Nemo.. oczywiste. Potrzebowała go (lub swojego narzeczonego, którego śladu jednak nie uświadczył), poza tym sama nie była absolutnie w stanie by podróżować w pojedynkę. Blondyn do wyboru miał więc albo martwić się o nią na odległość, albo dopilnować by tym razem bezpiecznie dotarła do domu. Jeśli przyjmie ofertę jego pomocy oczywiście.
Tymczasem na dłoń na swoim ramieniu pan Chirurg zareagował natychmiast, wyrywając się ze swojej drzemki. Mocny sen nie był dla lekarzy - Hope? - mruknął, rejestrując powoli pomieszczenie, w jakim się znajdowali oraz postać blondynki oddaloną o krok, może dwa - Jak testy? Jesteś czysta? - zapytał, jak tylko wróciła mu świadomość i przetarł zmęczoną twarz dłońmi dźwigając się na nogi.
- Spokojnie, zdążę wrócić - zapewnił jeszcze, słysząc o nadchodzącym dyżurze. Hope musiała się martwić, że przez nią Delany się spóźni, ale jego aktualnie bardziej obchodziły batoniki, które odnalazł w kieszeni - Powinnaś coś zjeść, na pewno spadł Ci cukier - polecił kobiecie, wciskając jej w dłonie opakowanie ulubionego Butterfinger - Do tego gorąca czekolada i możemy spadać. To zalecenia medyczne.


Hope Pelletier
Obrazek
przyjazna koala
Stasz
ODPOWIEDZ