striptizer z dodatkami — Shadow
25 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
stylówka

Westchnął ciężko, zatrzymując się przed komisariatem policji i wpatrując się w prowadzące do budynku drzwi. Miał sporo obaw - ostatecznie nie często zdarza się przychodzić w takie miejsce, zwłaszcza osobie takiej jak on, z własnej i nieprzymuszonej woli. Był prostytutką, swego czasu nie stronił od narkotyków i alkoholu, grzecznego stylu życia raczej nie prowadził... a jednak przyszedł tutaj, nie zmuszony przez nikogo. Nie miał jednak zamiaru składać żadnych zażaleń czy zawiadomień, nie miał też zamiaru do niczego się przyznawać (bo przecież nic nie przeskrobał - a w każdym razie nie w tym miasteczku). Chciał jedynie... poznać własnego ojca.

- A co jeśli to kiepski pomysł? Co jeśli mi nie uwierzy? - popatrzył z niepokojem na swojego chłopaka, wciskając dłonie w kieszenie spodni.

- W co nie uwierzy? Że jesteś jego synem? Ale chyba masz na to jakieś dowody? Ty skądś wiesz, tak? - spokój ukochanego nieco go uspokoił, ale wciąż czuł nieprzyjemne mrowienie na karku i ścisk w żołądku.

- No, tak... wynająłem detektywa, żeby go znalazł. Mam też zdjęcia, na których jest z moją matką. - westchnął cicho.

- No, to mu pokaż te zdjęcia.
No, żeby to tylko było pewne, że to wszystko załatwi...

- Ech... no dobra. To wchodzę. Na pewno nie mogę łyknąć kieliszka wódki na odwagę...? - zapytał jeszcze chwilę później, posyłając mu słodki i niepewny uśmiech.

- A chcesz, żeby na wstępie wyczuł od ciebie gorzelnię? - ok, to w sumie było logiczne. Dodatkowo był w ciąży, więc nie powinien, wiedział o tym, ale miał wrażenie, że wódka by mu teraz pomogła i faktycznie dodała odwagi.

- No dobra, może faktycznie... To ten, poczekasz tu na mnie...? Albo chociaż będziesz gdzieś w okolicy...? - popatrzył na niego z nadzieją. Świadomość, że ten będzie w pobliżu jakoś go pocieszała i dodawała otuchy.

- Będę sterczał tutaj i gapił się w jego okno. Wiesz, które to? Będę go obserwował - wykonał charakterystyczny gest dłonią, wskazując dwoma palcami swoje oczy i ogólne okolice okien komisariatu.

Charlie parsknął śmiechem, wskazując mu właściwe okno (był tu wcześniej, pytając, gdzie może znaleźć szefa policji i mówiąc ogólnikowo, że ma jakieś ważne informacje, które chciałby mu przekazać), po czym wszedł do środka, chwilę wcześniej dostając kolanem kopa na szczęście. No dobra, raz się żyje.

Przywitał się ze znajdującym się na wejściu policjantem - albo kimś tam, wszystko jedno i ponownie rzucił tylko, że musi porozmawiać z szefem, bo musi mu powiedzieć o czymś ważnym. Mężczyzna zmrużył oczy, przyglądając się chłopakowi przez chwilę, po czym zaprosił go gestem w stronę korytarza, a Charlie - biorąc głęboki oddech - ruszył w kierunku gabinetu Sandovala.

Nie wiedział czy to pech czy szczęście, ale dostrzegł go idącego korytarzem, więc wziął się w garść i podszedł do niego dość szybkim, pewnym krokiem, w dłoni ściskając kilka zdjęć, które zwinął ze strychu w domu, w którym mieszkał z matką, jeszcze przed wyprowadzką oczywiście.

- Pan Valentine Sandoval? - zapytał dla formalności, choć wiedział, że się nie myli. Rozpoznał mężczyznę ze zdjęć, mimo że od czasu ich zrobienia minęło ponad dwadzieścia lat. - Musimy porozmawiać. Jestem pana synem.

Valentine Sandoval

Główny nadinspektor — Lorne Bay Police Station
48 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
outfit

Val wiedział, że ma dziś umówione spotkanie z jakimś chłopakiem, który - według opisu podwładnych - wyglądał jakby własnie zszedł z posterunku na ulicy. Miał podobno jakieś ważne informacje, ale nie chciał powiedzieć, na jaki temat; żądał spotkania z Valem. Ostatecznie Sandoval zgodził się go przyjąć, ale nie od raz: powiedział, że chłopak ma przyjść jutro, chyba, że te informacje absolutnie nie mogą czekać. Podobno mogły.
Teraz zmierzał właśnie do swojego gabinetu z kawą w ręku, a gdy na korytarzu zobaczył kogoś pasującego do opisu, westchnął ciężko. Ta rozmowa nie będzie łatwa - już to widział. Tacy ludzie często kręcili, kazali z siebie wyciągać to, co wiedzieli, chcieli za to jakiejś zapłaty... Oby to, co ten młody wiedział, było ważne i warte poświęcenia jego cennego czasu. Podszedł do niego z miną sugerującą, że zgodził się na to spotkanie tylko dlatego, że wierzył, że to, co młody chce mu powiedzieć, jest ważne i lepiej, żeby faktycznie było ważne.
- Tak, zapraszam do... - przerwał, słysząc ostatnie słowa chłopaka - Co?
Patrzył na niego zdębiały, z otwartymi ustami, nie wiedząc, czy się przypadkiem nie przesłyszał. Przez chwilę nie wiedział, co właściwie ma zrobić i jak się zachować, mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa, podobnie, jak mózg. Za chwilę jednak otrząsnął się, uśmiechnął krzywo i otworzył drzwi swojego gabinetu.
- Właź - rozkazał, a gdy chłopak to zrobił, Valentine zatrzasnął za nim drzwi, nerwowym krokiem podszedł do biurka i usiadł przy nim, stawiając kawę na blacie z takim rozmachem, że kilka kropel uciekło z kubka - Siadaj. Nie mam czasu na głupoty, więc bardzo cię proszę: nie marnuj go, bo możesz tego pożałować. Czego tak naprawdę chcesz?

Charlie Nielsen
striptizer z dodatkami — Shadow
25 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Widział, że zaskoczył mężczyznę, ale musiał to z siebie wyrzucić na wstępie - to wszystko za bardzo z nim "pulsowało", żeby mógł wytrzymać nawet chwilę dłużej, choćby do wejścia do gabinetu. I jasne, może było to mało rozważne, że powiedział mu coś takiego na korytarzu, ale niespecjalnie się tym przejmował w tamtej chwili. Dopiero później pomyślał, że ktoś ewentualnie mógł to usłyszeć, a Sandoval może niekoniecznie chciał, żeby posterunek huczał o tym, że ma syna. W dodatku takiego syna. Syna prostytutkę, bądźmy szczerzy. Kto chciałby mieć takiego syna?!

Nie zraził się jego chłodnym tonem - w końcu przychodząc tutaj nie spodziewał się ciepłego przyjęcia i tego, że policjant od razu mu uwierzy. Zdziwiłby się wręcz, gdyby tak było. Zacisnął palce mocniej na trzymanych przez siebie zdjęciach, na których znajdował się Valentine w towarzystwie pięknej, ciemnowłosej i ciemnookiej dziewczyny, która obejmowała za szyję i tuliła się do niego, a jej twarz promieniała szczerym i ciepłym uśmiechem. Charlie nieczęsto widywał swoją matkę uśmiechniętą, a w każdym razie nie tak, jak na tych zdjęciach. Zupełnie jakby ta kobieta ze zdjęcia i ta, która go wychowywała, były kompletnie innymi osobami.

Westchnął ciężko i przeczesał włosy dłonią, siadając na krześle przed biurkiem. Założył nogę na nogę, zdjęcia kładąc na blacie biurka (uważając przy tym, żeby nie położyć ich tam, gdzie znajdowały się krople wylanej przez Vala kawy), a plecy wtulił w oparcie krzesła, potrzebując teraz jakiejś stabilizacji.

- Niczego nie chcę. No, za wyjątkiem tego, że chciałem cię... pana poznać. - wzruszył lekko ramionami, starając się brzmieć możliwie jak najbardziej spokojnie, ale dość szybko zauważył, że głos mu lekko drży. - Mam nadzieję, że detektyw nie wprowadził mnie w błąd, bo jego usługi trochę mnie kosztowały. - wywrócił oczami i założył kosmyk włosów za ucho. - Nazywam się Charlie Nielsen, jestem synem Cindy Nielsen. Urodziłem się w Canberry. Moja matka jest w połowie włoszką. - przełknął ślinę, skupiając wzrok na kubku kawy i na znajdujących się w jego pobliżu kropelkach. - Matka powiedziała mi, że zostawił ją pan, gdy dowiedział się o ciąży.

Valentine Sandoval

Główny nadinspektor — Lorne Bay Police Station
48 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Val był zdenerwowany. Chociaż słowo "zdenerwowany" mogło być w tym momencie lekkim eufemizmem: był coraz bardziej zły, a ta złość powoli zbliżała się do wściekłości. Nie rozumiał, co tu się właściwie dzieje, czy to jakieś durne żarty, czy chłopak chciał coś od niego wyciągnąć? Czegoś chciał na pewno, ale czego, do cholery? Przecież to niemożliwe, żeby był jego synem: Valentine nie miał dzieci, przez dziesięć lat był w mniej lub bardziej szczęśliwym małżeństwie, a wcześniej... Tak, wcześniej miewał jakieś romanse, jedne poważniejsze, drugie mniej poważne, ale z nich też przecież nie było dzieci: chyba by o tym wiedział, prawda?
Chyba...
Wbijał ostre spojrzenie w chłopaka, starając się nie dać wyprowadzić zupełnie z równowagi, ale gdzieś na granicy jego świadomości przebijała mu się do mózgu myśl, że może dzieciak nie kłamie: wyglądał na mocno zestresowanego, teraz wciskał się w ten fotel, jakby się wręcz bał. Tak raczej nie zachowywali się krętacze, którzy przyszli coś ugrać i jakkolwiek manipulować funkcjonariuszami.
Spojrzał wreszcie na te zdjęcia, a po chwili wahania chwycił je w palce i przyjrzał im się dokładnie. Rzeczywiście, na tych zdjęciach był on w towarzystwie jakiejś kobiety. Pamiętał ją jak przez mgłę - poznali się jeszcze w trakcie jego studiów. Ona nie studiowała na tej samej uczelni, ale bywała na imprezach studenckich - i zaczęła tam bywać jakoś częściej, gdy poznała Vala. Przez chwilę nawet byli parą, ale ostatecznie się rozstali i zniknęli ze swoich horyzontów.
- No, dobrze, znałem... tę kobietę, ale jaki masz dowód na to, że to jest twoja matka? - zapytał w końcu, rzucając zdjęcie z powrotem na biurko - I na to, że ja jestem twoim ojcem? Ile ty masz lat w ogóle?
Jemu dziewczyna przedstawiała się innym imieniem - nie jako Cindy, tylko jako Esme, więc to również była jedna ze spraw, które tu śmierdziały.

Charlie Nielsen
striptizer z dodatkami — Shadow
25 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Charlie rozumiał jego zdenerwowanie, jak najbardziej. Gdyby był na jego miejscu... cóż, zapewne czułby się tak samo i również nie chciałby uwierzyć jakiemuś dzieciakowi, który znienacka pojawił się w jego życiu, oświadczając, że jest synem o którego istnieniu nie wiedział. Prawdopodobnie również byłby zdenerwowany, nie wierzyłby dzieciakowi na słowo i patrzył na niego z powątpiewaniem.

Popatrzył na niego niepewnie, mając wrażenie, że mimowolnie kuli się jeszcze bardziej pod tym ostrym, przeszywającym spojrzeniem mężczyzny. Nie wiedział czego się spodziewać gdy tu przychodził, ale gdy usłyszał, że jego ojciec jest szefem miejscowej policji... no, miał niezbyt dobre przeczucia, pewnie dlatego miał ochotę odkładać to możliwie jak najbardziej się dało. Wiedział jednak, że przyjechali tutaj (razem ze swoim chłopakiem) głównie po to, żeby odnaleźć ojca, a więc odwlekanie tego w nieskończoność nie miało sensu.

Wziął więc głęboki oddech i sięgnął po telefon, dość szybko odnajdując stare zdjęcia swoje i matki, które miał zapisane gdzieś w chmurze. Podał swój telefon policjantowi, a Valentine mógł zobaczyć na zdjęciach tę samą kobietę, z którą wcześniej sam pozował do zdjęć - ponad dwadzieścia lat temu - a w jej towarzystwie... osobę bardzo podobną do siedzącego przed nim chłopaka, ubraną w chłopięce ciuchy, z włosami podobnej długości do tych, które aktualnie miał Charlie. Osoba ta, mimo chłopięcej stylówki, bardziej przypominała jednak... dziewczynę.

- Matka mówiła, że nim jesteś - odpowiedział po chwili wahania. - i że ją zostawiłeś, gdy dowiedziałeś się, że zaszła w ciążę. - westchnął ciężko i przeczesał włosy palcami. - Mam dwadzieścia pięć lat.

Valentine Sandoval

ODPOWIEDZ