archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
16

Odkąd Scarlet jakoś około rok temu wróciła do Lorne Bay, tak naprawdę nie miała zbytnio okazji, by faktycznie pobyć z rodziną w sensie takim, jakie to miało miejsce przed okresem studiów. Bo choć rzeczywiście początkowo po powrocie pomieszkiwała w rodzinnej winnicy, tak dość szybko – powtórnie – wyfrunęła z gniazda; znalazła własne mieszanko; pracę na uniwerku i swoje życie odkreśliła grubą krechą na tyle, by każdy członek rodziny wiedział, iż jest niezależna. Prawdę mówiąc zawsze była, bo i sam wybór archeologii trochę też dawał do zrozumienia, że owszem, Scarlet pragnie podróżować, pragnie nie bywać w domu na stałe i nie jest przystosowana do związku, który opierałby się na widzeniu się przez czternaście godzin dziennie (bo przecież trzeba odliczyć te 10h poświęcone na pracę i dojazdy). Poza tym niejednokrotnie potrafiła zaszyć się w pokoju po to, by pisać przez bite osiem godzin, sącząc tylko kawę i by ostatecznie z płaczem wywalić później czternaście stron nowej książki, które nie przypadły jej do gustu. I niewątpliwie miała szczęście, iż wówczas trafiła na Joela, który to wszystko – to poczucie wolności u Scarlet – rozumiał i szanował. Gorzej, że zerwali właśnie rok temu i od tamtej pory Scar miała olbrzymi zastój w pisaniu i nie potrafiła niczego nowego napisać. Dlatego była w rozsypce, dlatego też niemalże stresowała się każdą rozmową z wydawcą i poniekąd dlatego jej agent tak niemiłosiernie ją irytował za każdym razem, gdy pytał czy wysłała coś do redakcji.
Nie czuła się z tym dobrze, ale jednocześnie niewiele mogła na to poradzić. I wiedziała, że tak naprawdę jedyna osoba, która zrozumie, jak to jest mieć złamane serce to mama. Bo o ile Scarlet kochała Harper i uważała ją za najlepszą przyjaciółkę, której może absolutnie wszystko powiedzieć, tak wiedziała, że to właśnie matka wykaże odpowiednie zrozumienie. Dorosła też wreszcie do tego, by otwarcie mówić o swoich uczuciach i o tym, co naprawdę sprowadziło ją do Lorne Bay. Kiedy tylko weszła do rodzinnego domu, rozejrzała się wokół po dziwnie cichym, schludnym wnętrzu. – Tim? – zaryzykowała normalnym tonem. – Tato? – Zamknęła za sobą drzwi. – MAMOOO! – zawołała, brzmiąc niemalże jak nastolatka, ale jednocześnie wkradło jej się do głosu trochę rozbawienia.
Jenny Callaway
gospodyni domowa, krawcowa — Dream Sewing Supplies
54 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Matka szóstki dorosłych już dzieci, wzorowa żona właściciela lokalnej winnicy, perfekcyjna pani domu. Najlepsza gospodyni w całym Carnelian Land. Od niedawna prowadzi niewielki zakład krawiecki z córką zmarłej przyjaciółki.
/ start!

Niby człowiek wiedział, że w pewnym momencie życia dzieci usamodzielnią się i wyprowadzą z farmy, ale za każdym razem, gdy któreś z młodych Callaway'ów wyfruwało z rodzinnego domu, krajało jej się serce. Najchętniej wprowadziłaby jakiś odgórny zakaz wyprowadzania się lub najlepiej zakaz dorastania, choć doskonale wiedziała, że coś takiego nigdy nie będzie możliwe. Czasy, gdy dom wypełniony był gwarem rozbieganych maluchów, minęły już bezpowrotnie i teraz pozostało jej już tylko dbanie o to, by dzieciaki chciały jak najczęściej wpadać do rodziców i by wciąż czuły się tu najważniejsze. To dlatego nie zmieniała niczego w ich pokojach, więc gdy Scarlett znów się do niego wprowadziła (zdaniem Jenny - powinna zostać w nim dłużej), wszystko wyglądało tak, jak przed laty.
Podobnie wyglądała kuchnia. Jennifer nie musiała już gotować obiadu dla pułku wojska, ale i tak wciąż lubiła spędzać w niej mnóstwo czasu, wciąż eksperymentując i tworząc coraz to nowe kombinacje smaków. W ten sposób mogła zapraszać wszystkich na niedzielny obiad, na którym poda przepyszną pieczeń w zupełnie nowym sosie lub wegańskie "coś" dla tych, którzy nie jadali mięsa. Właśnie nad tym "czymś" pracowała dziś kobieta, próbując stworzyć coś na kształt pasztetu z ciecierzycy. Była tym tak zaaferowana, że nawet nie usłyszała, kiedy ktoś wszedł do domu. Zresztą, tu ciągle ktoś wchodził i stąd wychodził, więc przez te wszystkie lata zdążyła już do tego przywyknąć. Zareagowała dopiero wtedy, kiedy usłyszała wołanie córki.
- Jestem w kuchni! - odpowiedziała głośno. Nie mogła teraz do niej wyjść, bo wkładała właśnie foremki do piekarnika, ale kiedy tylko się z tym uporała, zdjęła z dłoni kuchenne rękawice. Na fartuch niestety nie starczyło jej już czasu, bo Scarlett pojawiła się już w kuchni.
- Dobrze, że jesteś. Za jakąś godzinkę będzie kolacja - podeszła do córki i mocno ją uścisnęła. I owszem, nie zamierzała pytać, czy młoda Callaway zje razem z resztą domowników. To było już postanowione. - Miałam właśnie zaparzyć kawę. Napijesz się ze mną na tarasie?
Uwielbiała to miejsce. Miała tam swój ulubiony wiklinowy fotel bujany oraz koc i latami spędzała tam wieczory, przyglądając się chmarze własnych dzieci, biegających gdzieś między winoroślami. Dziś zostawały jej wieczory z książką lub drobnymi pracami ręcznymi z użyciem igły oraz nitki.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Czyżby fantazja Jenny sprowadzała się trochę do posiadania takiej casity jak w Encanto? Gdzie każdy członek rodziny miałby swój pokój i generalnie Jenna miałaby ich wszystkich pod ręką o każdej porze dnia i nocy? Prawdę powiedziawszy, gdyby ktoś powiedział Scarlet, że owszem powinna była zostać w winnicy dłużej to prawdopodobnie po jakimś czasie po prostu by do niej wróciła. Bo perspektywa posiadania rodziny tak wielkiej była dla niej istotna – rzecz w tym, że po prostu czasami potrzebowała od nich wszystkich odpocząć i pobyć sama we własnych czterech kątach. Stąd też alternatywa mieszkania z obcymi jej ludźmi. Aczkolwiek musiała przyznać, że trochę jej było tęskno za domowymi obiadkami.
Słysząc odpowiedź matki, Scarlet natychmiast podążyła za jej głosem we wskazane miejsce. I z promiennym uśmiechem spostrzegła kobietę w fartuszku, gdy tylko wkroczyła do kuchni. – Cześć, mamo – przywitała się z nikłym rozbawieniem, nie mogąc przejść obojętnie nad tym, że chyba za każdym razem, gdy tutaj wpadała, odnajdywała matkę w kuchni. Niezależnie w zasadzie od pory dnia. Serce jej urosło na wieść o kolacji, więc nieco wygłodniała tylko skinęła głową z prawdziwie dziękczynnym uśmiechem. – Bardzo chętnie, ale mam nadzieję, że masz też jakieś ciasteczka – przystała na propozycję kawy. – W zasadzie chciałam o czymś z tobą porozmawiać i kawa będzie w sam raz do tego – oznajmiła tajemniczo i nieproszona zaczęła wyciągać filiżanki z półki oraz tackę, by wygodniej było im przenieść kawę na taras. Scarlet naprawdę miała nadzieję, że rozmowa z matką przyniesie jej trochę spokoju ducha i przynajmniej pozwoli jej otworzyć się na jakieś nowe rozwiązania. Albo przynajmniej większe zrozumienie sytuacji, bo za to również byłaby wdzięczna.

Jenny Callaway
gospodyni domowa, krawcowa — Dream Sewing Supplies
54 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Matka szóstki dorosłych już dzieci, wzorowa żona właściciela lokalnej winnicy, perfekcyjna pani domu. Najlepsza gospodyni w całym Carnelian Land. Od niedawna prowadzi niewielki zakład krawiecki z córką zmarłej przyjaciółki.
Zdecydowanie! Nie chciała przy tym jednak stać swoim dzieciom na drodze do spełniania marzeń i chociaż było to dla niej naprawdę trudne, starała się w nic nie ingerować. Raz wychodziło jej to lepiej, raz nieco gorzej, ale przede wszystkim zależało jej na tym, by dzieciaki wracały jednak do rodzinnego domu, nie tylko od święta, na przykład w Boże Narodzenie lub w dniu jej urodzin (które wypadały akurat pierwszego stycznia - obecność obowiązkowa, posylwestrowy kac nie był tu żadną wymówką) czy w razie jakichś problemów. By zawsze wiedziały, że tu jest ich dom, a jego drzwi zawsze są dla nich otwarte. Tak jak dla Scarlett, która postanowiła przyjść i pogadać z mamą. I szczerze? Wybrała najlepszą opcję, jaką tylko mogła wybrać. Mama to jednak mama. Może i nie znała się na wszystkich wynalazkach XXI wieku, ale jakby na to nie patrzeć, przetrwała w jednym związku tyle lat, miała tyle dzieci, że chyba więcej się nie da, więc można uznać, że posiadała jakieś życiowe doświadczenie. W tym wypadku mogło ono okazać się cenne.
- Oczywiście, że mam - co ta Scarlett, nie znała własnej matki? - Mam też ciasto. Co prawda wczorajsze, ale z mango, ananasem i galaretką - czyli coś, co pasowało do tutejszego klimatu. Mimo wszystko ciast z winogronami unikała, żeby rodzince się nie przejadły. Wolała szukać innych smaków, tym bardziej, że przecież w Lorne Bay dość prężnie rozwijała się plantacja ananasów, więc świeże owoce były dosłownie na wyciągnięcie ręki.
- Chyba że wolisz kakao - zaproponowała po chwili namysłu. - Mam też pianki. Trochę się przed nimi opierałam, ale Harper zostawiła po sobie sporą paczkę, więc sukcesywnie dosypuje ich tacie do weekendowego kakałka - więc chętnie dosypie też Scarlett. Kawa kawą, ale kakao... Dobrze, że córka nie zaczęła jeszcze podgrzewać żadnego mleka! Kawę też by wypiły, ale kakałko wyglądało (i smakowało) jednak najlepiej. Ileż to razy Jenny szykowała je, kiedy któreś z dzieciaków miało problem? Ileż to raz w domu roztaczał się charakterystyczny zapach, kiedy któryś Callaway chciał pogadać?
- Coś się stało? - wolała spytać zapobiegawczo, ot tak, na wszelki wypadek. No bo co, ma wyjąć z lodówki więcej ciasta? Ma wyjąc go nieco mniej?

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Scarlet zawsze doceniała to w jakim środowisku, i w jakiej rodzinie przyszło jej się wychowywać. Uważała, że naprawdę miała szczęście wychowywać się w rodzinie, w której były po prostu zdrowe relacje, a rodzice pozwalali swoim latoroślom na popełnianie własnych błędów. Bo inaczej jak mieli nauczyć się stawiać własne kroki w dorosłym życiu? Scarlet z pewnością – o ile przychodziły do niej takie momenty, że faktycznie myślała o własnych dzieciach – chciałaby wychować swoje pociechy w podobnym duchu. Dlatego bez cienia skrępowania – z reguły – szła do matki po pomoc, gdy sytuacja była już naprawdę… powiedzmy, że niestabilna i chwiejna.
Zjem wszystko – powiedziała całkowicie szczerze i niewinnie wzruszyła ramionami, bo naprawdę nie było sensu oszukiwać kogokolwiek. A już na pewno nie samej siebie w kwestii tego, ile jest w stanie pochłonąć cukru. Bo całe mnóstwo, jeśli chodziło o wypieki matki. Ba! Nawet wypieki Harper była w stanie zjeść, choć oczywiście do tych podchodziła znacznie ostrożniej z wiadomych powodów.
Ooo... – mruknęła Scarlet i aż oczy jej się zaświeciły, kiedy szczerze zaczęła się nad tym zastanawiać. Kakao z piankami brzmiało naprawdę dobrze, a skoro i tak obydwie zaczynały powoli kreślić sobie taką cosy atmosferę, to chyba zamiana kawy na kakao wchodziła w grę. – W takim razie, chętnie. Odstawienie kofeiny dobrze mi zrobi – stwierdziła i z trudem powstrzymała pociągnięcie nosem, bo naprawdę w tym momencie poczuła się jak w domu. – Niee. Spokojnie. Nic się nie stało. Po prostu potrzebuje nieco szerszej perspektywy i innego spojrzenia na pewną sprawę – wyjaśniła szybko i posłała matce uspokajający uśmiech, by ta zbytnio się nie przejmowała. W końcu Scarlet niczego złego nie zmalowała… po prostu naprawdę potrzebowała przegadać z kimś temat swojego dołka pisarskiego i swojego byłego. A skoro nie chodziła na terapię, to chyba przegadanie tego z mamą było dobrym pomysłem.
Jenny Callaway
gospodyni domowa, krawcowa — Dream Sewing Supplies
54 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Matka szóstki dorosłych już dzieci, wzorowa żona właściciela lokalnej winnicy, perfekcyjna pani domu. Najlepsza gospodyni w całym Carnelian Land. Od niedawna prowadzi niewielki zakład krawiecki z córką zmarłej przyjaciółki.
Być może nie ze wszystkimi sytuacjami Jenny potrafiłaby sobie poradzić, ale zawsze zależało jej na tym, by dzieciaki wiedziały jedno - nie ma takiego problemu, z którym nie można przyjść do rodziców. Zmieniały się metody wychowawcze, podejście młodzieży do życia i świata, zmieniali się oni sami, ale jedno było stałe. To, że mama zawsze jakoś pomoże. Być może nie poda gotowego rozwiązania, bo nie będzie go miała, ale kto wie, może coś podpowie, na coś naprowadzi lub po prostu okaże wsparcie?
Pokroiła więc ciasto, wyłożyła też na tacę kilka ciasteczek i od razu sięgnęła po kakao. Czuła, że jego wizja przekona córkę, a i szczerze mówiąc, ona sama miała większą ochotę właśnie na nie, niż na kawę.
- No właśnie. Wszyscy powinniście ją ograniczyć. Ja wiem, że teraz wy, młodzi, macie sporo na głowie, ale nie powinniście tak wciąż pędzić i pędzić. Powinniście dłużej spać, więcej odpoczywać i jadać zdrowsze rzeczy. A, skoro już przy tym jesteśmy, przyjdziesz w niedzielę, prawda?
Ponownie, to nie było pytanie, więc Scarlett nie miała wyjścia. Musiała przytaknąć. Wiadomo, jeśli będzie miała inne, ważniejsze plany, to mama zrozumie, ale następnego niedzielnego obiadu zdecydowanie jej nie daruje.
- Pomożesz mi? Pianki powinny być w tamtej szafce obok okna.
Ona sama zajmie się kakałkiem. W zasadzie już się nim zajęła i za moment obie panie będą mogły dokończyć rozmowę na tarasie.
- W tym akurat jestem całkiem dobra - usmichnęła się. - Ale pamiętaj, gdybyś chciała coś mi powiedzieć, to się nie krępuj. Nigdy.
To bardziej rada na przyszłość. Wiadomo, są sprawy, o których rodzice nie muszą wiedzieć (i nawet lepiej było, kiedy nie wiedzieli, minimalizowanie ryzyka zawału), ale jej rolą było ciągłe zapewnianie dzieciaków, że ona i Salvador zawsze ich wysłuchają. Zwłaszcza przy gotowym już kakałku, które Jenny niosła już na tacy na taras. Pianki za chwilkę sobie dodadzą, niech będą świeże.
- No dobrze, to opowiadaj - poprosiła, kiedy już usiadły sobie przy stoliku. Bujany fotel musi poczekać, póki co ważniejsza była córka i ploteczki.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Scarlet doskonale wiedziała o tym, że rolą rodzica nie jest podanie gotowego rozwiązania. Zresztą, już jako dorosła jednostka zorientowała się, że o wiele lepiej działa, kiedy rodzic z tobą rozmawia, a nie wmusza ci swoje zdanie, swoje radę i swoje rozwiązania. Dzięki temu ma się możliwość popełniania błędów. I choć Scarlet prawdopodobnie jako – przyszła i hipotetyczna – matka kilka rzeczy zapewne zrobiłaby inaczej w wychowaniu własnego dziecka, tak na pewno będzie czerpać wiele wzorców z tego, jak sama została wychowana.
Mamo, spokojnie, nie wydaje mi się, by któreś z nas zachłysnęło się zbytnio niezdrowym balansem życia – oznajmiła Scarlet i dyskretnie przewróciła oczyma na owe słowa. Nowe pokolenie chyba było nieco bardziej świadome tego, by nie pędzić tak zachłannie. Aczkolwiek różne przypadki się zdarzały. – I tak, oczywiście, że będę – oznajmiła Scarlet, bo zawsze chętnie odwiedzała rodziców. Zwłaszcza w niedzielę, kiedy to miało być więcej osób z jej rodzeństwa. Skinęła też głową i od razu sięgnęła po pianki, i wyjęła je z wcześniej wspomnianej szafki. Właściwie – o ile jej matka nie zrobiła w ostatnim czasie re-organizacji – Scarlet dość dobrze odnajdywała się w tym, co gdzie jest w domu rodzinnym.
Będąc już na tarasie, Scarlet sięgnęła po swój kubek i przez moment po prostu ściskała palcami, po czym podniosła wzrok na matkę. – Pamiętasz jak… rozstałam się z Joelem? – spytała po prostu i sięgnęła po pianki, by wrzucić je do kubka kakao i znów zerknęła przeciągle na matkę. – Cóż, od tamtej pory… od tamtej pory nie napisałam ani jednego akapitu do nowej książki – wyznała, krzywiąc się, bo to był temat naprawdę dla niej męczący. I drażliwy przede wszystkim. I do niedawna nawet jej agent Colton nie wiedział, że Scarlet tak naprawdę nie napisała jeszcze niczego i nie bez powodu przeciąga termin oddania rozdziału do wydawnictwa. – Ale ostatnio na niego wpadłam i… – urwała, bo właściwie nawet nie wiedziała, co konkretnie chce tutaj powiedzieć.
Jenny Callaway
gospodyni domowa, krawcowa — Dream Sewing Supplies
54 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Matka szóstki dorosłych już dzieci, wzorowa żona właściciela lokalnej winnicy, perfekcyjna pani domu. Najlepsza gospodyni w całym Carnelian Land. Od niedawna prowadzi niewielki zakład krawiecki z córką zmarłej przyjaciółki.
Ale jak to? Zrobiłaby coś inaczej, niż mama?
Wiadomo, to żart. Jenny chyba nawet chciała, żeby dzieci łamały pewne zasady (ale w granicach rozsądku!), według których dawniej wychowywało się dzieciaki. Wiadomo, nie była jeszcze aż taka stara dojrzała, być może w tej kwestii nie zmieniło się aż tak wiele, ale przecież jeszcze wszystko przed nią. W końcu przyjdzie czas na wnuki, a wtedy na pewno będzie chciała pomagać jakoś swoim dzieciom, bo to jedno się nie zmieni - zawsze będzie do ich dyspozycji.
- Wiem, kochanie, po prostu dziwnie czuję się z tym, że wszyscy jesteście już dorośli - uśmiechnęła się do córki. Musiała przyznać, że z całej gromadki była niesamowicie dumna, więc tym chętniej dawała im coraz więcej luzu, gdy dorastali. Pewnie, może nie o wszystkim wiedziała, bo nie o każdej rzeczy mama musi wiedzieć, ale to też trzeba docenić. Callaway'ątka zawsze trafnie umiały filtrować informacje. Na pewno miały to po Jenny.
- Pamiętam - przytaknęła. Pamiętała wszystkie rozstania, złamane serca, nieszczęśliwe miłości i pierwsze związki swoich dzieci. Starała się wtedy w nic nie wtrącać, bo o ile mogła podpowiedzieć coś, do czego potrzebna była logika i obiektywne spojrzenie z boku, tak doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nad uczuciami nie da się zapanować. Wiedziała też, że w sytuacji braku... weny, natchnienia, tego wewnętrznego ognia, jaki córka zapewne czuła, gdy przelewała na papier swoje myśli, żadne słowa nie będą odpowiednie. Dlatego też delikatnie położyła dłoń na dłoni córki i uśmiechnęła się pokrzepiająco. Podsunęła też swój kubek, by jej również Scarlett wsypała garść pianek. Rozumiała. Może nie do końca, bo sama jednak wyszła za pierwszego faceta, z którym zaczęła się spotykać i do dziś była jego żoną, ale rozumiała.
- I nagle w twojej głowie pojawiło się sto różnych myśli, sto możliwych scenariuszy, a tym nie jesteś pewna, którego z nich finał chciałabyś poznać?
Spróbowała odpowiedzieć za nią. Owszem, mogła nie trafić, w końcu nie siedziała w jej głowie, a oglądanie seriali i czytanie romansideł ani trochę nie czyniło z niej eksperta, ale wydawało jej się, że całkiem zgrabnie ujęła to, co córka mogła chcieć powiedzieć. To, że w jej głowie (oraz sercu) ponownie zapanował mały chaos. Gdyby było inaczej, Scarlett nie chciałaby pewnie rozmawiać o tym z mamą.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Scarlet prędko odwzajemniła uśmiech. Poniekąd była wobec matki i ojca w tej kwestii pobłażliwa – w kwestii zapominania o tym jak szybko czas leci i jak prędko dzieci stają się dorosłymi. Rozumiała, że proces ten jest pewnie dla rodzica niesprawiedliwie zbyt szybki. Ale taka kolej rzeczy i rzeczywiście Jenna i Sal przynajmniej będą mogli odbić sobie na wnukach, o ile się takich doczekają. Nie będąc tutaj w żadnym wypadku wrednym, ale no, chętnych do rozmnażania raczej brak. Choć pewnie to Scarlet jako jedyna poszłaby na pierwszy ogień, gdyby tylko już była z kimś na stałe związana.
Zgodnie z niewerbalnym poleceniem, Scarlet nasypała pianek również i matce do kubka. Rozstanie z Joelem było jednym z cięższych do przetrawienia okresów w jej życiu. Może dlatego, że naprawdę liczyła, że Joel zrozumie jej decyzję o porzuceniu wypraw archeologicznych i chęci stałego zamieszkania właśnie w Lorne Bay. Może dlatego, że Scarlet zupełnie się nie spodziewała, że zwykłym zbiegiem okoliczności to właśnie wtedy Joel dostanie wymarzoną posadę w Londynie, do którego przeprowadzić się – w tamtym okresie – nie chciała i nie mogła z wielu powodów. I może dlatego, że pomimo wielu różnic, Scarlet naprawdę czuła, że Joel to jej bratnia dusza, z którą chce spędzić resztę życia. I naprawdę była gotowa na tą próbę.
Scarlet ciężko westchnęła. — Tak — potwierdziła niechętnie. — On jest… nadal świetnym facetem. Gdy z nim rozmawiam to czuję się tak jakby wcale nic się nie zmieniło. A jednak trochę się zmieniło i przecież się rozstaliśmy i trudno udawać, że tak nie było — wyjaśniła pokrętnie i tylko wzruszyła ramionami. Faktycznie miała chaos w głowie i nie wiedziała jak ma się czuć wobec zaistniałej sytuacji z Joelem.
Jenny Callaway
gospodyni domowa, krawcowa — Dream Sewing Supplies
54 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Matka szóstki dorosłych już dzieci, wzorowa żona właściciela lokalnej winnicy, perfekcyjna pani domu. Najlepsza gospodyni w całym Carnelian Land. Od niedawna prowadzi niewielki zakład krawiecki z córką zmarłej przyjaciółki.
Czasem bywa tak, że dzieci, zwłaszcza te młodsze, są szczerze zdziwione, kiedy dowiadują się, że "mama" i "tata" również mają swoje własne imiona. Jenny nie miałaby nic przeciwko temu, by w przyszłości podobny szok czekał jej wnuki, które zrozumieją kiedyś, że "babcia" i "dziadek" również imiona posiadają. Tyle tylko, że najpierw trzeba te wnuki posiadać, a to wciąż nie było takie oczywiste. Chciała je mieć, ale nic na siłę. A skoro wnuków nie miała, to musiała skupić się na dzieciach i ich sprawach.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że rozstanie musiało być trudne dla Scarlett. Bywały one trudne dla każdego, dlatego nie ma żadnej uniwersalnej recepty, uniwersalnego rozwiązania i słów, które można podać komuś na tacy, zwłaszcza gdy tym kimś była własna córka.
- Nie wątpię - usmiechnęła się. Przecież jej dziecko nie zwróciłoby uwagi na kogoś beznadziejnego. - Rzeczywiście, nie ma sensu udawać, że to wszystko się nie wydarzyło - zgodziła się z nią. - A co on o tym myśli? Rozmawialiście o tym? Masz jakieś przeczucia?
Słowa córki, jej własne zdanie, z pewnością były tutaj ważne, ale być może Scarlett nie potrafiła być do końca obiektywna. Owszem, mogła dostrzegać u Joela pewne zachowania, które da się różnie zinterpretować, ale istniała szansa, że sama mogła dostrzec coś więcej, coś, co do tej pory mogła odbierać nieco inaczej.
- Wiesz, przede wszystkim powinnaś zastanowić się, czy na pewno chcesz zamknąć ten rozdział. Tak ostatecznie. Nikt nie zabroni wam się przyjaźnić, zresztą, byłoby dziwne, gdybyście nagle zaczęli przechodzić na drugą stronę ulicy, kiedy jedno z was zauważy drugie, po prostu...
Starała się jak najlepiej dobierać słowa, by jednocześnie jakoś ją wesprzeć i delikatnie ją naprowadzić, pozwolić, by Scarlett sama doszła do pewnych wniosków. Sama nie chciała jej niczego sugerować, nie taka była jej rola. Dawniej, jako mama znacznie młodszych dzieci, pokazywała maluchom, jak działa świat. Starała się robić wszystko, by teraz, jako dorośli już ludzie, nie bali się swoich myśli i własnych wniosków. Zresztą, lepiej jest przegadać wszystko z kimś, kto był nieco z boku.
- Myślisz, że mielibyście jeszcze szansę? Teraz, tu, w Lorne?

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Z pewnością na wnuki przyjdzie jeszcze odpowiedni czas. Scarlet nie wiedziała, jakie inni mają podejście, ale ona raczej wychodziła z zachowania, że będzie chciała mieć dzieci. Kiedyś, w odpowiednim czasie, kiedy z odpowiednią osobą zaczną planować potomstwo. Oczywiście – gdyby teraz zaliczyła wpadkę, to pomimo początkowej paniki i zdumienia, na pewno cieszyłaby się równie mocno. Psychicznie chyba była gotowa – a co do całej reszty aspektów w tym temacie; uważała po prostu, że na dzieci przyjdzie odpowiedni czas, gdy znajdzie się odpowiedni partner.
Rozstanie rzeczywiście było kamieniem milowym, który Scarlet kosztował sporo wysiłku. Ale ostatecznie przecież jakoś się z tego uleczyła. Częściowo przynajmniej, bo musiała przyznać, że wciąż mocno uwierał ją brak weny twórczej. Dopiero zatliła się w niej iskierka nadziei, gdy ponownie spotkała się z Joelem. I choć nie chciała, żeby były to dwa czynniki współzależne od siebie, to niestety, wiele na to właśnie wskazywało.
Scarlet odchrząknęła. — Niezupełnie — wyznała z lekkim rozczarowaniem. — To znaczy… nie rozmawialiśmy tak do końca o samym rozstaniu. Na razie rozmawialiśmy tylko o tym, co się u nas dzieje ogólnie — odparła ze wzruszeniem ramion i sięgnęła po kakao. Dziwnie się czuła, opowiadając o tym matce, ale przecież sama tutaj przyszła po poradę. — Wszystkie nasze rozmowy są takie… uprzejme — stwierdziła z lekkim skrzywieniem. I zabrzmiało to jak wada, ale wcale przecież nie powinno, prawda? Ale coś tutaj nie pasowało Scarlet. I może faktycznie chodziło wyłącznie o przegadanie własnych uczuć.
Masz rację — przytaknęła. Prawdę powiedziawszy, już i tak za bardzo im wychodziło unikanie się przez jakiś czas. Aż dziwne, że tyle zajęło im, by wreszcie na siebie przypadkiem wpaść na takiej powierzchni Lorne. Niemniej, nie zamierzała się przyznawać do zabawy w schodzenie sobie z drogi, jakie toczyli do tej pory.
Na to ostatnie pytanie Scarlet tak naprawdę nie miała gotowej odpowiedzi. — Nie wiem — przyznała szczerze i z przygnębieniem. Bo naprawdę nie wiedziała. Tęskniła za Joelem i na podstawie obserwacji musiała przyznać, że był jej natchnieniem. Od razu chciało jej się uśmiechać i pisać po spotkaniach z nim. Tylko czy to naprawdę wystarczyło? — Harper uważa, że to głupota, że powinnam być na niego cięta i nie wracać do tego, co było. Tylko iść do przodu… — wymamrotała, przypominając sobie rozmowę i smsy z siostrą.
Jenny Callaway
gospodyni domowa, krawcowa — Dream Sewing Supplies
54 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Matka szóstki dorosłych już dzieci, wzorowa żona właściciela lokalnej winnicy, perfekcyjna pani domu. Najlepsza gospodyni w całym Carnelian Land. Od niedawna prowadzi niewielki zakład krawiecki z córką zmarłej przyjaciółki.
Dobrze, że córka miała tak dojrzałe podejście. W dzisiejszych czasach nie wszyscy wykazują taką gotowość i taki tok myślenia. Scarlet miała to pewnie po mamie, hehe. A tak całkiem serio... Zdecydowanie miała rację. Kiedyś przyjdzie ten odpowiedni czas, podobnie jak w końcu pojawi się ten odpowiedni facet. A może takowy był już obecny w życiu panny Callaway?
Jenny nie znała się na pisaniu. Owszem, przeczytała w swoim życiu kilka książek (no, może nieco więcej), ale nie znała tego uczucia, kiedy w człowieku po prostu coś się blokuje i nie jest w stanie wykrzesać z siebie nawet słowa. Jak zatem mogła pomóc? Chyba tylko okazując wsparcie i próbując jakoś naprowadzić córkę na to, by sama doszła do odpowiednich wniosków i sama odblokowała swój talent.
- Ale to chyba dobrze, co? - zaczęła głośno się zastanawiać. - Dobrze, że potraficie rozmawiać ze sobą w taki sposób i nie ma między wami jakiegoś większego żalu.
Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wiadomo, tego typu uprzejmości mogą być zakamuflowaną formą okazywania sobie obojętności lub nawet czegoś znacznie mniej przyjemnego.
- Może to dlatego, że nie widzieliście się jakiś czas i żadne z was nie chce otworzyć się jako pierwsze?
W tym momencie chyba zgadywała, bo przecież sama nigdy nie była w podobnej sytuacji. No dobrze, była, raz, kiedy jako młodziutkie dziewczę poszła na szkolną potańcówkę z synem sąsiadów. Nie było to udane spotkanie. Nastoletnia Jenny już wtedy podkochiwała się w Salvadorze Callaway, a nie wypadało jej odmówić wspólnego wyjścia, bo jej mama obiecała mamie swojej przyjaciółki. Ostatecznie wyszło nieco niezręcznie i Jennifer nigdy nie chciała rozmawiać na ten temat.
- Kocham Harper, ale... Ona jest młodziutka. Wielu sytuacji jeszcze nie przeżyła i chociaż obie wiemy, że na pewno chce dla ciebie dobrze, to jednak powinnaś przede wszystkim posłuchać siebie. Nie mnie, nie Harper, tylko siebie.
Nikt nie przeżyje życia za nią. A gdyby tak spróbowała przelać jakoś na papier swoje obecne odczucia? Może to nie to samo, co nagłe uderzenie weny, ale kto wie, jeśli dzięki temu Scarlet poczuje się lepiej, to może warto spróbować?

scarlet callaway
ODPOWIEDZ